Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Sukub

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Sukub

    Robaki pod skórą?!

    Pamiętam, że kiedy byłam dzieckiem, moja ciocia opowiadała o córce swojej znajomej, która musiała jej co jakiś czas zdejmować robaki wyłażące na plecach... :| Wtedy się przestraszyłam potwornie i wyobrażałam, jak to musi wyglądać...Fuj...Czy faktycznie istnieją, nie wiem, od tamtej pory nigdy o czymś takim nie słyszałam...Przed przeczytaniem tego tematu zjadłam parę kostek czekolady i teraz mam wrażenie, że coś mnie ściska w gardle, ale wiadomo - nabiłam sobie do głowy... ;) Jak ktoś spróbuje i rzeczywiście wyjdą, to niech da znać, bom ciekawa... A w ogóle jak to niby wygląda? Białe to czy jakie?
  2. Hej, ja jakoś od zeszłego czwartku nie ruszam buźki, ale to tylko dlatego, że w sobotę miałam piling u dermy i spaliłabym się chyba ze wstydu, gdyby było widać ślady masakry... :P Sama zresztą ostatnio zauważyła, że już mi rączki tak do wyciskania nie lecą, więc to też mnie jakoś motywuje,żeby się powstrzymywać... A po zabiegu się boję wyciskać, żeby nie zepsuć efektu, bo jak na razie jest super. :) Tylko trzy mikroskopijnych rozmiarów krosteczki mi zostały, widzę je chyba tylko ja, wągrów też się nie czepiam, bo pory zwężone... Warto nie wyciskać, różnica jest duża, postaram się nie wyciskać niczego do końca tego tygodnia, bo w poniedziałek powrót na uczelnię i trzeba się ładnie prezentować. :) A jak już wytrwam do niedzieli, to potem będzie z górki, bo na stancji przy ludziach głupio z siebie robić straszydło. :) Pozdrawiam.
  3. krzywamania - dziś od dermatologa dostałam Zorac do stosowania punktowo na takie bolące bydlaki, podobno mocne i skuteczne... Zobaczymy:) Na razie nic takiego mi nie wyłazi, odpukać... Ktoś też mi kiedyś na forum polecił maść zawierającą diklofenak, jest na stawy i mięśnie niby, ale na buzi też ból załagodzi... Co do masakrowania... Trafia mnie szlag... Antybiotyk, maści i pilingi u dermatologa pomogły na tyle, że mogłam bez oporów pokazać się bez podkładu, było niemal idealnie... dopóki nie zaczęłam się stresować październikowym powrotem do stolicy. :/ Wtedy rączki poszły w ruch i się dorobiłam małych czerwonych punkcików. Może nie jest tragicznie, ale biorąc pod uwagę to, co już mi się udało osiągnąć, jest dużo gorzej... Znowu na własne życzenie... A dziś jestem po pirogronie, więc skóra jest dodatkowo zaróżowiona... Tetralysal już tylko na miesiąc, a co potem? Boje sie, że sama sobie krzywdę zrobię i cera powróci do dawnego stanu... Tylko jak tu się hamować... Najbardziej pomaga stosowanie jakichś gęstych, niewchłaniających się maści, np. Aknemycin, bo wtedy przynajmniej nic nie widać spod spodu i nie dotykam twarzy... Oby brak czasu uniemożliwił mi sterczenie przed lustrem:) Trzymajcie się...
  4. \'Bry wieczór wszystkim... Dołączam do Was, bo to jest naprawdę nie do wytrzymania... Dopóki nie trafiłam na ten topic, nie zdawałam sobie sprawy, że wyciskanie to nałóg, nigdy tak tego nie postrzegałam... Leczę twarz dopiero od 2 miesięcy (i ciągle nie mogę sobie wybaczyć, dlaczego dopiero teraz się tym na poważnie zajęłam), choć sam koszmar trwa przez pół mojego życia... Ale do rzeczy... Nie robię sobie krzywdy od jakichś 10 dni, zdarzyło mi się tylko wycisnąć jedną diodę w niedziele i drugą dziś, pół godziny temu... Cholera, praktycznie nic z niej nie wyszło, a tylko zostało czerwone rozdrapane miejsce do wygojenia. ;/ Myślę, że nad samym niewyciskaniem już jako tako panuję, bo od kiedy biorę leki, nie chodzę codziennie czerwona, ale... teraz zamiast wyciskać, zdarza mi się drapać wągry, kiedy np. siedzę przed tv i nie mam przed sobą lustra... Siedzę, zadowolona z mojej podleczonej buźki, a i tak próbuję na siłę znaleźć coś, do czego można by się przyczepić... Więc tak do końca się nie uspokoiłam... Takie wszystko było pięknie zagojone, a ja znowu nabroiłam, no! Zastanawiam się, ile w tej poprawie było tak naprawdę zasługi antybiotyku i maści, a ile mojego ograniczania się z dłubaniem... Dopiero teraz widzę, jak sama pogarszałam swój stan, rozgrzebując nawet najmniejsze wągierki i zaskórniki, które potem rosły... Cóż, podobno z wiekiem się mądrzeje... :/ Mogę się nie obżerać, mogę wytrzymać bez %, mogę nie spać i przeżyję, a z głupim wyciskaniem nie potrafię sobie poradzić, porażka... Trzeba coś z tym zrobić, bo inaczej cała ta terapia na nic sie zda, na razie poprawa motywuje mnie do trzymania rączek przy sobie. :) Posmarowałam twarz i do wyrka... Oby udało się przetrzymać ten miesiąc, mam nadzieję, że potem już w ogóle nie będzie kusić... Trzymam za Was wszystkich kciuki, powodzenia! :*
×