Sylwester w domu, wszyscy piją umiarkowanie i kulturalnie - z wyjątkiem jednej koleżanki. Koleżanka upija się i wymiotuje do zlewu. Głównie nieprzetrawione owoce, więc nie było to takie obrzydliwe - ale zatkało zlew. Koleżankę odstawiamy do pokoju, gdzie jej rola, cuconej kawą (północ już niedługo) się w naszej historii kończy.
Zlew zatkany, nie ma się za bardzo gdzie myć (to M-4 z jedną łazienką;) ) - więc Autor Uniżony wpada na pomysł: trzeba przetkać. Ne ma sprawy, robiłem to już parę razy, gdy piasek z akwarium zatkał wannę. Rozkręcić, śmieci wywalić, przepłukać. Banał.Pomaga kolega.
Rozkręciłem, przetkałem zakręciłem. Nastepnego dnia - problem,. Rury od zlewu... ciekną. Wyjaśniam rodzinie sytuację, ojciec rozkręca raz jeszcze (ot, widać gwint nie chwycił).
I co się okazało? W rurach od zlewu nie ma ANI JEDNEJ uszczelki. Do dziś nie mam pojęcia, co się z nimi stao.