Nie warto tracic pieniedzy na:
- szampon do wlosow farbowanych Timotei - kolor chroni b. slabo, za to wlosy staja sie szorstkie w dotyku i bardzo sie placza.
- balsam Holiday Skin firmy Johnson&Johnson - okropny zapach, trudno sie go aplikuje, jak rowniez zmywa; przede wszystkim jest to bubel ze wzgledu na okropny, wrecz marchewkowy kolor jakiego nabiera po nim skora.
- podklad antystresowy AVON - niszczy cere, przesusza ja, trudno dobrac kolor.
- tusze z plastikowymi szczoteczkami (AVON - Super Full Mascara; Rimmel - Magnify\'eyes itp.) - niewprawionym osobom sprawia tylko klopoty (latwo \"przedobrzyc\" z iloscia kosmetyku), poza tym szczoteczki okropnie kluja w powieki; wielokrotnie spotkalam sie z opinia, ze zabki szczoteczek lamia sie jak szalone - mnie akurat sie to nie zdarzylo.
- wspomniana juz maskara AVONU, Super Full - nawet jesli pominiemy kwestie beznadziejnej szczoteczki, tusz szybko zasycha w opakowaniu i po ok. 2-3 tygodniach nadaje sie do wyrzucenia.
- eyeliner AVON z linii Perfect Wear - wszystko byloby w porzadku, opakowanie jest tak pomyslane ze latwo sie nim umalowac nawet przy nieco trzesacych rekach ;-) ale juz po kilku uzyciach kolor z czarnego zmienil sie w ciemnoszary a wkrotce przybladl na tyle, ze konieczne staly sie kilkukrotne poprawki.
- cala linia Nivea Visage Young, a w szczegolnosci krem Beautiful Skin - obietnice producenta maja sie nijak do rzeczywistosci: krem matujacy dziala bardzo slabo i na krotko, a przy tym wysusza skore - co tylko pobudza ja do zwiekszonego wydzielania loju i jeszcze wiekszego swiecenia sie; Beautiful Skin mial miec kolor idealnie stapiajacy sie z cera - a na mojej jasnej skorze wygladal szaro-ceglasto, jak maska, na dodatek miejscami walkujaca sie. Poza tym nie podoba mi sie zapach wymienionych produktow.
- blyszczyk Oriflame Blueberry - dostalam w prezencie; ladnie pachnie i nic poza tym. Strasznie kleista konsystencja i dziwne moim zdaniem opakowanie - zamiast tradycyjnej kulki czy innego typu aplikatora, posiada ono zaokraglona koncowke z dziurka na srodku. I rzecz najistotniejsza: usta po zastosowaniu tego kosmetyku swieca sie jak... ( sami wiecie co ;-)); w swietle dziennym wyglada to co najmniej komicznie. Skora warg staje sie sciagnieta i wysycha. Ogolnie rzecz biorac - poza zapachem - blyszczyk bardzo nieprzyjemny w stosowaniu.
Produkty z \"wada\", do ktorych jednak mam sentyment:
- cienie AVON Precision Glimmer - ladne, iskrzace sie kolory, za to fatalny aplikator, ktorym po prostu nie da sie precyzyjnie umalowac. Gdyby nie ow mankament bylyby niemal idealne (oczywiscie koniecznie nalezy nalozyc pod nie baze, bo lubia sie scierac).
- cien AVON Roll\'n\'glow (z serii Color Trend) - na impreze bylby jak znalazl, gdyby nie - znowu! - fatalny aplikator. Jest to cien w kulce; moze gdyby byla ona duzo mniejsza daloby sie go nakladac bez \"wyjezdzania\" poza powieke. Doraznym rozwiazaniem dla cierpliwych moze byc potarcie kulka tradycyjnego aplikatora - dopiero tym ostatnim malujemy powieke.
- tusz Plump Out z AVONU (linia Color Trend) - dobry do delikatnego makijazu na co dzien; niestety latwo zasycha skutkiem czego trzeba czesto wymieniac go na nowy.
- podklad w kompakcie Astor - nie mam specjalnych zastrzezen poza gama kolorystyczna. Przydaloby sie kilka jasniejszych odcieni.
Uff, na razie tyle ;-)