Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

czarna agnes

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez czarna agnes

  1. a ja jeszcze dodam tekst innej piosenki Każdy deszcz, każda noc, nagi księżyc, jego czuły wzrok, zapach traw, ciepło dni, jakby trochę magii ktoś odebrał im. Radze sobie świetnie, przecież wiesz, tylko w snach powraca, myśl, że tam na dnie, został twój ślad, głęboko tam, twoja muzyka we mnie gra. Tam na dnie, został twój ślad, i moja łza, bo świat się pomylił. Pierwszy śnieg, uśmiech mój, dźwięki miasta, kolor snów, jego szept, każdy świt, jakby trochę magii ktoś odebrał im. Tylko morzu mogłam, zwierzyć się, jak złamana w głębi, jestem tam na dnie, został twój ślad, głęboko tam, twoja muzyka, we mnie gra. Tam na dnie, został twój ślad, i moja łza, bo świat się pomylił. Powiedz, że, kiedyś uda się, uwolnić duszę mą, z uścisku twoich rąk.
  2. Thunderstruckk życzę ci szczęścia... my wcale nie wiemy lepiej... czemu nasze wydawałoby się dobre małżeństwa rozpadają się, czemu w pore nie potrafimy temu zaradzić... chyba to jest tak że każda z połówek widzi to małżeństwo tylko ze swojej strony,,, czemu nie rozmawiamy.... prawie zawsze winni są oboje, jedno bo zmęczone, drugie bo nie docenia... jak łatwo wpaść w pułapkę i zatracić tą magię chwil która pewnie w każdym na początku była... ale pamiętaj zawsze są DWIE STRONY dwoje ludzi ze swoimi potrzebami...
  3. THunderstruckk piszesz o woli dwóch stron... a co zrobić gdy on twierdzi że przecież on jest bez winy on wszystko robi dobrze, pracuje nie bije nie pije, czego ja chcę więcej, a gdy próbuje z nim rozmawiać obraża się i milknie na kilka dni... problemy jego koleżanki są ważne, potrafił z nią rozmawiać nawet w nocy, bo przecież ona go potrzebuje, a ja... ja też chcę rozmawiać, ale mówić do ściany.... ale próbowałam próbuję i pewnie będę próbować by moje małżeństwo trwało.. widzisz wczoraj byłam pełna wiary i nadziei, że będzie dobrze, ale po powrocie do domu mój mąż sprowadził mnie na ziemię.... tu niestety nic się nie zmienia... i coś we mnie pękło... ale nie pozwolę się już więcej krzywdzić, nikomu.... jedno wiem jestem wartościową kobietą i nie pozwolę nikomu aby mnie poniżał ani traktował jak NIC.. mam teraz w sobie siłę i wiem że nieważne czy będzie jakiś facet koło mnie dam sobie radę... na razie próbuję się uspokoić i wyciszyć i nabrać dystansu do tego, co będzie dalej czas pokaże... muszę pisać bo to pomaga... choć mam dziś ogromne kłopoty z zasięgiem i co chwilę mnie rozłącza... a nie chcę wysuwać swoich żali na innych topikach, choć pewnie wiele bym mogła napisać o znęcaniu psychicznym czy samotności we dwoje, ale ten temat toczy się od 10 lat.. jeszcze boję się swoich uczuć, bo wiem że gdyby 2. powiedział \"choć zabiorę cię ze sobą\" poszłabym za NIM na koniec świata.. jeszcze dużo muszę zrozumieć wiele sobie tłumaczyć.. Klubowiczko twoje słowa żeby nie zatracać się w złudzeniach, żeby wierzyć w swoją wartość i cieszyć że były te magiczne chwile były wciąż sobie powtarzam.. choć trudno mi jeszcze odrzucić marzenia bo widzę GO w każdej sytuacji, gdy zapalam kominek, gdy parzę kawę... ale cieszę się że jest blisko bo pomaga mi jego przyjacielski uścisk dłoni, uśmiech... dalej jest moim światełkiem w tunelu choć nieosiągalnym... 30-tko bardzo boje się że w moim małżeństwie ciężko będzie odnaleźć te skryte uczucia... ale próbuję ... pozdrawiam
  4. witam muszę się pochwalić, chyba w końcu uwierzyłam, że będzie dobrze pierwszy raz po powrocie z pracy, gdzie widuję 2. nie czuję tej ogromnej pustki... może jednak dam radę wszystko poukładać nie zatracając siebie i nadziei, że będę jeszcze szczęśliwa... mam nadzieję że ten stan szybko nie minie i dno nie wróci miłego wieczorka wszystkim...
  5. Magda gratulacje, dla mnie macierzyństwo to siła napędowa... powodzenia i szczęścia...
  6. Klubowiczko piszesz to co chciałabym czuć, ale nie wiem czemu to do mnie nie dociera, to nie jest takie proste... sama siebie nie rozumiem... wpadłam tak, że nie mam na nic ochoty...
  7. nie potrafię sobie wytłumaczyć tego co dzieje się w moim życiu teraz ale wiem jedno na tą sytuację zapracowaliśmy z mężem sobie razem, bo to nie jest tak że on zły a ja biedna pokrzywdzona , opuszczona czy odwrotnie... myślę że coś złego musi się dziać w małżeństwie by mimo całego strachu, ryzyka zdecydować się na romans.. ale może czasem trzeba tego kopniaka z jednej czy drugiej strony by zrozumieć.. ja na razie próbuje zrozumieć swoje uczucia do K., czy jestem zauroczona NIM czy tym co mi ofiarował, tym co mi pokazał i dał.. nie marze o tym by być z NIm na zawsze, bo to nie jest możliwe, ale chiałabym by mnie przytulił, pocieszył, powiedział że wszystko się ułoży, by znów zbłysły te promyczki... ON dał mi to czego nie ma w moim małżeństwie... i naprawdę nie chodzi tylko o sex... mój mąż jest bardzo zaborczym i agresywnym człowiekiem, agresywnym ale nie fizycznie tylko psychicznie... dałam mu się całkiem zdominować, zniknęłam cała ja... K. otworzył mi oczy, pokazał że życie ma wiele stron... przy K. odzyskałam siebie, zaczęłam walczyć o swoją pozycję w domu i częściowo się udało, mój mąż trochę się zmienił, znów wychodzę do swoich znajomych, bo niestety moi znajomi nie są naszymi ale jego oczywiście tak.. wcześniej byłam tak zrezygnowana że nie miałam na to sił.. odzyskałam poczucie własnej wartości, ktoś interesował się tym co mówie, robię, czuję... ale wiem że muszę zamknąć ten etap i dopóki nie dotrze do mnie że ta podróż się skończyła nie będzie miała dalszego ciągu, będę się łudzić, żyć nadzieją i marzyć.. tylko jak to sobie wytłumaczyć, boję się że zamykając ten etap, bo może zamknę całe swoje szczęście... czy jeszcze ktoś lub coś może dać tyle kolorów w życiu... pracy niestety nie mogę zmienić, a jest super tylko że jest ON i nie daje zapomnieć... bo ON to dla mnie wszystkie marzenia, wszystkie cudowne chwile, moje światełko w tunelu... gdyby można było mieć wszystko ale MAGII tu nie ma.. bo cóż własciwie znaczy kochać, skąd wiedzieć, że ta miłość to ta jedna jedyna na całe życie? kochałam mojego męża nad życie, chyba nawet za bardzo, przez 5 lat przed ślubem walczyłam o to byśmy byli razem wbrew całemu światu, walczyłam bo miałam siłę którą dały mi właśnie uczucia... teraz czuję się wypalona, jest we mnie wiele emocji ale tak sprzecznych ze sobą że nie są w stanie pokierować mną... podejmuję więc decyzje rozumem, ale to niestety kłóci się z uczuciami... gdzieś ostatnio czytałam że zdrada jest jak narkotyk i coś w tym jest... jest euforia i dno, pustka.. trudno jest później wrócić do poprzedniego życia w którym nie ma tych promyków czy kolorów tęczy... co nie oznacza że mam ochote na nowy... ktoś mi ostatnio radził, bym zaczęła źle o nim myśleć... ale co mi wtedy zostanie.. a tak mam przynajmniej piękne wspomnienia i przekonanie że dla NIEGO warto było, że nawet jedna chwila z nim warta była tych łez.. a mój mąż.. myślę że też nie jest bez skazy... ale próbuję zanleźć w sobie pozytywne uczucia, staram się dla siebie, dla niego i dla dzieci.. i mam nadzieje że to pomoże choć gdzieś na dnie serca zawsze będzie JEGO ślad.. szkoda że pewnych ludzi spotyka się zbyt późno...
  8. witam jak czytam te wszystkie wpisy to wszędzie znajdę cząstkę swojej historii, zwłaszcza historia 30-tki to tak jakbym czytała o sobie, w moim małżeństwie też stanął ogromny mur, mój mąż to pieniądze (i one najbardziej go zmieniły), a ja cała reszta.. mam wrażenie że każdy żyje oddzielnie, mijamy się, spotykając tylko czasem w wspólnych sprawach, ale zawsze jestem sama, mój mąż nie dowiedział sie o moim romansie i mam nadzieje że się nie dowie, ale chyba coś wyczuwał, bo najpierw było pełno pretensji, dużo cichych dni, kiedy wcale się do mnie nie odzywał, potem z czasem zaczęliśmy rozmawiać, ratować to co się rozsypywało,.to był najtrudniejszy okres, z jednej strony euforia, magia 2, z drugiej szara codzienność i walka z 1.... teraz staram sie poskładać wszystko, ale ciągle myśli uciekają w marzenia.... trudno mi na razie docenić zalety mojego męża, bo ciągle parze przez pryzmat 2., oni tak bardzo sie różnią... i przyznaję wam racje że 2. to właśnie magia chwil, bo codzienność z nim co by przyniosła?, pewnie te same rozczarowania co teraz... tylko jak teraz żyć gdy poznało się magie chwil, jak cieszyć się z codzienności, gdy serce wciąż krzyczy... mam nadzieje że czas załagodzi ból.... trudno mi o NIM zapomnieć bo widujemy się w pracy.. powiedzcie mi jak żyć, gdy z jednej strony w sercu skrywa się miłość, z drugiej nie chce się kłamać i grać, a jednocześnie nie chce się opuszczać 1..., bo nie jest dobrze ale może jest za mało źle żeby się na to zdecydować , może jeszcze można poskładać to na nowo i nie przekreślać tych 10 lat małżeństwa... Inna_Ona nadziei i wiary że będzie dobrze i słoneczka dla wszystkich..
  9. 30-stko a teraz jesteś spokojna, spełniona, jak to wszystko wytrzymać??????
  10. gdyby rok temu ktoś opowiedziałby mi taką historię jak moja pomyślałabym co za głupia naiwna dziewczyna , nie zrozumiałabym jej... ma dom, męża, dzieci, z pozoru szczęśliwa rodzinę czego więc ona szuka... czego więc szukam....
  11. dzięki kasuję co mogę i umiem, moja wiedza na temat komputera nie jest wielka ale mój mąż jak na razie umie go tylko włączyć i spędzać godziny na allegro, ale zacieram ślady jak tylko umiem... ale nie mogę zrezygnować z pisania tutaj, po dzisiejszym dniu trochę lepiej.. ktoś wysłuchał, przygadał... ale nie mogę dalej chować wszystkiego w sobie bo mnie to przerasta.. pomoc niezbędna od zaraz.. te strony to dla mnie swoista terapia, dobrze że WAS znalazłam pozdrawiam
  12. u mnie od końca minęło ponad 3 miesiące.. było już dobrze, a teraz samo dno.. chyba powoli dociera do mnie to wszystko....... teraz najgorsze dwa rodzinne dni, nie mam na to siły, chciałbym zostać sama móc to wszystko przemyśleć, opłakać i ułożyć na nowo.. wiem że to minie, to nie pierwsze złamane serce, nie pierwsze nierealne marzenia, bardziej przeraża mnie jak żyć dalej... jak na razie nie widzę w nim promyków szczęścia (z wyjątkiem dzieci- ale nie da się żyć tylko dla nich, nie po tym co przeżyłam)... mogę sie jeszcze pożalić bo za godzinkę wróci mąż - uśmiech na twarz i życie toczy się dalej... tego co dziej się w głowie i sercu nie widać....
  13. gdyby mój mąż dowiedział się o moim romansie nawet nie chcę o tym myśleć.. wiem do czego jest zdolny... wiele osób by na tym ucierpiało... ja i co ważniejsze ON a zwłaszcza jego rodzina, a na to nie mogłam pozwolić.. podczas tej podróży popełniłam wiele błędów, ale wszystko to wymknęło się spod mojej kontroli... zastanawiam się jak bardzo zależy mi na NIM, a jak bardzo na tym co MI dawał... tego nie ma w moim małżeństwie i nie wiem czy gdzieś na dnie kryje się jakaś miłość do męża... obawiam się że nie ma już nic, ale w tej chwili niczego nie jestem pewna... na razie w moim sercu pustka, żal, tęsknota, brakuje mi smaku mocnej słodkiej kawy - JEGO smaku... nie potrafię wymazać GO ze swoich myśli, jest ze mną wszędzie... muszę czekać, w końcu to minie tylko co zostanie...
  14. zamęczę dziś wszystkich moim pisaniem, ale mam wyjątkowo swobodny dostęp do komputera... niedługo minie rok odkąd wywróciłam swoje życie... i to był chyba najtrudniejszy rok... z jednej strony był ON, cudny, kochany, ale był tylko chwilą... z drugiej strony mój mąż i rozlatujące się małżeństwo.. to dziwne ale myśle że ten romans uratował jak na razie moje małżeństwo... im więcej się nad tym zastanawiam to widzę jak bardzo wyidealizowałam JEGO, odrzuciłam wszystkie łzy i smutki, widze tylko to co dał mi dobrego... dlatego tak bardzo tęsknie.. ale nie chce myśleć źle o NIM i o tym co było w żaden sposób bo boje się że stracę szacunek do samej siebie, dla ideału można przecież wszystko poświęcić.. swoje zasady, przekonania... za jedno jestem MU wdzięczna, że odnalazł we mnie moje ja, odnalazł we mnie kobietę a nie żone i matkę i nie dam tego zniszczyć już nikomu... teraz walczę o siebie raz z lepszym skutkiem raz z gorszym, tylko że nadal czuję tą straszną pustkę i trudno mi uwierzyć że przyjdą lepsze dni, że stanę przed lustrem i powiem \"cześć to ja szczęśliwy człowiek\"....
  15. tak bardzo bym chciała by te promyki szczęścia znów były przy mnie... jak długa może być droga powrotu do spokoju... czemu życie nie może być proste, pozbawione takich zawirowań.. a może jest to potrzebne by docenić to co się ma...
  16. pewnie masz racje... nie wiemy co nas czeka.. rok temu jeden sms odmienił moje życie na zawsze... pozdrawiam .... powrotu do zdrowia i słoneczka w życiu...
  17. to cudne mieć nadzieję że będzie dobrze... ja ją straciłam, dlatego tak bardzo trzymam sie marzeń... choć wiem że to jeszcze bardziej boli... ale nie chcę ich odrzucić .. co mi wtedy zostanie.. szara rzeczywistość, smutek, mąż który nie jest dla mnie już mężczyzną którego tak bardzo kochałam, a stał się tylko ojcem dzieci.. jak to jest możliwe aby ludzie tak bardzo się zmieniali, a może to ja szaleńczo zakochana nie widziałam tego... boję sie tego co mnie czeka...
  18. jeśli masz 2. która czeka na ciebie i cię wspiera, kochasz i jesteś kochana to masz wszystko... to trudne decyzje ale życie jest tylko jedno i trzeba walczyć o swoje szczęście, tak aby za jakiś czas nie powiedzieć że zmarnowało się swoją szansę... a żyć z kimś kogo się nie kocha jest bardzo trudno, wtedy się niknie, zatraca własne ja, nie liczy się na szczęście i uśmiech losu...
  19. nie potrafię Ci poradzić, sam musisz się dojść do ładu ze swoimi uczuciami i zastanowić się co cię trzyma przy mężu? i jak będzie dalej wyglądał twój związek z 2 gdy już będziecie razem gdy opadną emocje, trudno o tak intensywne uczucia później.. ja gdybym nie miała dzieci odeszłabym nawet gdyby nikt na mnie nie czekał, choć nie mogę być tego pewna bo to są sytuacje które trzeba przeżyć by móc powiedzieć -na pewno tak zrobię, po tym roku niczego już w swoim życiu nie jestem pewna... złamałam wiele swoich zasad..
  20. kochanku, pewnie masz racje ale nie zmienia to faktu że jest mi źle.. nie życzę nikomu takich wrażeń..
  21. jeśli mogę to popiszę sobie dzisiaj troszke.. jestem chora maluch też więc zostaliśmy sobie w domku i mam trochę czasu.. moja podróż zaczęła sie w pracy, najpierw sms-ki spotkania, wszystko toczyło sie bardzo powoli ale cudownie, czułam się jakbym miała znów naście lat i odkrywała świat, siebie i uczucia na nowo, już zapomniałam ile może zdziałać czyjś wzrok pełen namiętności, buziak skradziony ukradkiem w pracy, czy dotyk dłoni, czy zwykła rozmowa pełna zainteresowania drugą osobą, świat nabrał barw.. ale było nam trudno się spotykać on bardzo zapracowany, ja mało dyspozycyjna i do tego mój chorobliwie zazdrosny mąż, gdyby on się dowiedział o 2. zniszczył by mnie i jego.... ciężko radziłam sobie w tej sytuacji, długo musiałam sobie tłumaczyć że ja też mam prawo do szczęścia.. jemu też było trudno, chcieliśmy być szczęśliwi nie raniąc innych, a to było niemożliwe, ryzyko że to się wyda ogromne... a mnie przestało to wystarczać, ciągle czekała, że może dziś, i wracałam do domu wciąż rozczarowana... czułam że znikam, zatracam się... i powiedziałam mu że coś musi się zmienić że tak dłużej nie dam rady, czekać gdy nie wiem co dalej... on chciał by zostawić to czasowi by on rozwiązał tą sytuację, ale ja chciałam deklaracji, że coś zmienimy że znajdziemy więcej czasu dla siebie... i wtedy on powiedział ze się boi ryzyka, że jest cudownie ale wie co może stracić, wiedząc jaki jest mój mąż... przyznaje że nie spodziewałam się takiej odpowiedzi po tym jak było, ale miał racje... nie zbudowalibyśmy szczęścia na gruzach naszych rodzin... ale zostało tyle marzeń.. teraz żałuje że naciskałam zamiast cieszyć się chwilami i promykami szczęścia...
  22. próbuję znaleźć sposób na pokonanie tej ogromnej pustki i żalu... długo starałam się nie myśleć nie wspominać, nie czuć ale to wcale nie pomagało wciąż tylko narastały we mnie emocje.. teraz próbuje wypisać wszystko co mnie gryzie, opowiedzieć wykrzyczeć, ale to też nie skutkuje... czas ponoć pomaga, tylko ile musi go upłynąć by móc na to wszystko spojrzeć spokojnie, bez drżenia ... gdy zamykam oczy ciągle widzę jego twarz, wciąż czekam ... nie chcę zamknąć tego etapu swojego życia choć tak powinnam zrobić i uśmiechnąć się do wspomnień.... On otworzył mi oczy, dał radość szczęście, namiętność ale i łzy.. moje małżeństwo to raczej smutna historia, z są w niej dwa najwspanialsz promyczki dla których warto żyć.. ale czy można żyć tylko dla dzieci zatracając własne ja? jak wrócić do szarości dnia, kiedy wiesz że szczęście gdzieś uleciało i nie wróci...
  23. mogę dołączyć? moje małżeństwo trwa 10-lat, moja podróż z 2. pół roku a wszystko legło w gruzach. rozstaliśmy sie z 2. on ma rodzinę 2 dzieci ja też, od początku wiadomo było że rodzin nie zostawimy, miały być cudowne wspólne chwile, i tak było dopóki ja nie chciałam Go coraz więcej.. moje małżeństwo jest okropne, jestem z nim bo trudno odejść bo są dzieci bo się boję.. ale jak można być razem gdy serce i myśli wciąż uciekają do 2. a raczej do nierealnych marzeń o 2... mój M. ciągle się na mnie o coś gniewa, robi ciche dnia a ja już nie mama siły o nic walczyć.. czuję tylko pustkę, żal, smutek, ciągle płacze.. tylko moje dzieci zmuszają mnie do tego by wstać i żyć dalej... szukam recepty na to wszystko i nie mogę jej znaleźć.. nie wiem czy można tak żyć, z osoba której sie nie kocha... czytałam wasze wpisy, wszystkie cierpicie ale jakoś żyjecie dalej ja też muszę...
×