Witam ja tu 1 raz ... Mam ochote wypowiedziec sie na ten temat ktory rowniez mnie dotyczy ... ahhh ta kochana nerwica
U mnie zaczelo sie to po powrocie do rzeczywistosci czyli po wakacjach, zwiazek na odleglosc, matura, problemy w domu, mogly sie wydac blache ale ze nie mialam w sumie swoim zyciu powazniejszych problemow, te wyzej wymienione zawladnely mna w doslownym tego slowa znaczeniu :( Nie wiedzialam co mi jest myslalam ze to chwilowy nastroj ktory szybko minie, nie minoł. W grudniu zaczely sie dziać ze mna rzeczy conajmniej dziwne. Najpierw urojenia ze jestem chora i ze to smiertelna choroba, wystarczylo ze cos zaboli (glowa, brzuch itp) a ja juz myslalam ze umieram. Lekarz pierwszego kontaktu nic szczegolnego nie powioedzial, zrobilam sobie podstawowe badania, wyniki dobre. Wiec zaczelam szukac problemu gdzie indziej. Nie spalam, bo ciagle trapily mnie lęki o smierci mojej lub moich najblizszych, w autobusie urajalo mi sie ze nie moge oddychac, oblewal mnie pot i serce walilo ja kszalone, wiec ciagle dojazdy do szkoly byly strasznie uciazliwe, poszlam wiec w koncu do psychiatry oczywiscie do przychodni tam gdzie sie za taka wizyte nie placi. A tam ... masakra... patologia...smierdzi i ja trzesaca sie i zaplakana, zastanwiajac sie co sie stalo z moim wczesniejszym ja? co ja tu robie? przeciez ja tu nie pasuje itp... Wszytsko mnie przerazalo, ludzie, sensu zycia nie widzialam wogole, zastanawialam sie nad takimi glupotami jak np. kiedy umrze ta osoba albo jak bedzie wygladal moj pogrzeb itp. Wracajac do wspomnianego lekarza, ten spojrzal na mnie i wypisal mi skierowanie do szpitala psychiatrycznego, zalamalam sie i jedna mysl jaka wtedy przychodzila to ze chyba nie ma na tej swiecie soosby ktora jest mi wstanie pomoc i okreslic co mi jest, a na ko0niec lekarz dodal - zycze szczescia pani M. Oczywiscie nie poszlam do szpitala, ale kolejne dni po tej wizycie byly tak ciezkie ze wydawalo mi sie ze umre z wycienczenia psychicznego heh zreszta jak caly czas, wmawialam sobie ze umieram codziennie. Znalazlam w akcie desperacji adres jakies bioenergoterapeutki, ta za wizyte chciala 100zl, ale naprawde po 1 wizycie czulam sie troche lepiej... albo tak mi sie wydawalo bo ona namaszczala mnie jakimis olejkami, sluchala i mowila ze musze sie modlic. Ale na tej wizycie sie skonczylo bo stary oszalal slyszac cene za godzine wizyty. I znowu bylam zdolowana ze nic i nikt mi nie pomoze. Ale powiem wam ze ta cala nerwica lękowa jak sie pozniej okazalo miala chyba jedna dobra strone. Z dnia na dzien, nagle, rzucilam wszelkie moje nalogi ... typu trawa, feta, tabletki ecstasy, nawet papierosy i % ,cala mase przyjciaol heh jak pozniej okazalo sie pseudoprzyjaciol, ktorzy byli dla dobrej zabawy i ugrzania sie, wkrecania sobie ugrzanych jazd i wpierdalania halunow do porytej glowy,imprezek sztachotekowych z pseudodidzejem i laskami i burakami w bialych rekawiczkach nacpanymi do granic mozliwosci, hehe cala ta glupote ktora wydawala mi sie jeszzcze jakis niecaly rok temu zajebista, przytloczyla mnie, napawala wstretem ze moglam sie zachwycac czyms tak tandetnym i debilnym, najgorsze momenty, gdy nie pamietam jak wygladal swiat na trzezwo, musialam go namacalnie i psychicznie zrozumiec, zobaczyc szarosc zycia ktora byla nie do przyjecia ...
Teraz jest luty od grudsnia 04 minelo juz troche czasu, nadal mam lęki ale nie objawiaja sie one tak jak wtedy, choc nadal glownym lekiem jest lek przed smiercia, staram sie go jakos znosic, nie lykam tabletek bo sie ich boje, i czuje ze gorzej sie po nich czuje, albo sobie to uroilam :P Hmm na prywatna wizyte u psychiatry nie mam kasy wiec musze sobie radzic jakos sama :/ Mam nadzieje ze tutaj znajdzie sie choc pare soosb ktorym podobne stany sa znane , jak widze rtaczej na pewno- czytajac sporo poprzednich wypowiedzi. Jesli kogos zamulilam to sorrry ale brakowalo mi tego zeby sie \\\"wygadac\\\". Pozdrawiam wszystkich poschizowanych ;)
p.s ma ktos dobry sposob na radzenie sobie z lekiem przed smiercia i urojeniami ze sie jest chorym ? smieszne ale taka rada bardzo by mi sie przydala (...)