Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JARZEBINA

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez JARZEBINA

  1. JARZEBINA

    BIESIADA

    Pióra Kormoranich Skrzydeł Piszesz o życiu swoim, O tęsknotach błądzących hen. Wierszem rozpoczynasz dzień, I w wierszu kołyszesz sen. Ludzi z życia imion pamięć zawodzi, Lecz wspomnień piękny czar. O rozsądku myśli snujesz, Uczuciem pióra malujesz dar ... ... ... Dobrego człowieka sercem Serce przytulić chcesz duszą. Rymami zamyśleń i spojrzeń, Co uśmiechną, popłaczą, poruszą. Niech dobre chwile wiodą Twoje dnie, Ku słonecznym wiary obłokom, Niech marzenia stają się prędko, Spełnienia ludzkiego opoką. Niech pióra Kormoranich skrzydeł, Wypisują pięknem błyszczące mgnienia, A lot nad zagubienia światem, Rozproszy miłością nikłe niespełnienia. Andrzej Olsza. Do zobaczenia Kochane DRZEWKA!
  2. JARZEBINA

    BIESIADA

    Witaj SREBRNA AKACJO JESTEŚ........ jesteś mi dniem ciepłym wiosennym malowanym promieniem słońca jesteś dłonią pomocną przyjazną wyciągniętą do mnie spojrzeniem które grzeje słowem które otula jesteś mi Ariadną ja szukam Twej nici jesteś enigmą nieodgadnioną jesteś i nigdy nie zdołam odwdzięczyć się Tobie właśnie za to .
  3. JARZEBINA

    BIESIADA

    WITAM BIESIADE! Szlachetne zdrowie, Nikt się nie dowie, Jako smakujesz, aż się zepsujesz. Tam człowiek prawie Widzi na jawie I sam to powie, Że nic nad zdrowie. Ani lepszego, Ani droższego, Bo dobre mienie, Perły, kamienie, Także wiek młody I dar urody, Miejsca wysokie, Władze szerokie, Dobre są, ale – Gdy zdrowie w cale. Gdzie nie masz siły, I świat niemiły. Klejnocie drogi, Mój dom ubogi Oddany tobie Ulubuj sobie ! Jan Kochanowski.
  4. JARZEBINA

    BIESIADA

    WITAM BIESIADO Kochane Drzewka juz biegne do Was, poczytalam Wasze pieknne wiersze, dziekuje. KALNKO KOCHANA tez ogladalam na TVP Polonia . :-( Piszę teraz list do Ciebie...... Piszę teraz list do Ciebie by wyrazić w nim w co wierze pytasz mnie by uszłyszeć w tym nadzieje „kim Ja jestem dziś dla Ciebie” ja odpowiem na to szczerze mówiąc skromnie, tak w to wierze polnym kwiatem lub promieniem rozgwieżdżonym niebem w lecie mym odbiciem, słońca blaskiem ciepłą chwilą, myślą, brzaskiem szlachetnym kamieniem, szmaragdem, spontanicznym szczerym śmiechem kołyszącym wiatrem knieje płynącym z serca wyrażeniem niespełnionym mym życzeniem, utęsknionym marzycielem mówiąc krótko przyjacielem. Pozdrawiam
  5. JARZEBINA

    BIESIADA

    Jesienienie serca Zamknij oczy. Jest jesień, powietrze pachnie morzem tak jak zawsze jesienią. Słońce zalewa blaskiem kolorowe drzewa wzdłuż uliczki. Uliczka jest szara, pokryta grubą warstwą opadłych liści, których nikt nie zdążył, lub może nie chciał zabrać. Nie wiem, jakie to drzewa. Może kasztany, bo one jesienieją najpiękniej, ale jeśli wolisz wyobrazić sobie inne drzewa to proszę bardzo. Najważniejsza w tym momencie jest jesień, słońce i para idąca wzdłuż szpaleru drzew pochylających z szacunkiem głowy i zrzucających im pod stopy liście. Świeży jesiennobarwny dywan szeleszczy miękko pod dotykiem. Chłopak zbiera liście. Układa je w fantastyczny bukiet, ozdabia jarzębinowymi koralami i podaje dziewczynie. A ona się uśmiecha, tuli do ust jesienny bukiecik, patrzy ciepło. Rude warkocze oplatają jej promienną twarz niczym słońce. Jest szczęśliwa. Zielony płaszczyk trochę zbyt obcisły ukazuje zaokrąglony brzuch. Będą mieli dziecko. On też wygląda na szczęśliwego. Uśmiecha się, obejmuje ją ramieniem. Podnosi kolejne liście, podaje jej do bukietu. Właściwie to nie jest już taki młody. Jego gęstą czarną brodę pobielił upływający czas, ale szczere, wesołe spojrzenie ukazuje duszę chłopca. Ona też nie jest już młoda. Warkocze, które w słońcu mieniły się czerwienią leżą schowane w tekturowym pudełku na strychu wśród zdjęć i pocztówek. Jej krótkie kasztanowe włosy oplatają twarz, wciąż tak bardzo promienną pomimo zmarszczek w kącikach oczu i ust. Patrzy wesoło i z radością ściska w dłoniach bukiet świeżych liści. Na ręku lśni stara obrączka, wciąż tak samo ważna jak przed pięćdziesięciu laty, gdy on wsunął jej ją na palec. Stary zielony płaszczyk oplata ją dość mocno. Upływające lata pozostawiły co nieco tu i ówdzie. A on obejmuje ją ramieniem. Całuje jej twarz i włosy, wkłada do rąk kasztany. Kochają się. Naprawdę się kochają. Jakie to dziwne. Wchodzą w starą skrzypiącą bramę. Przed kamienicą bawią się dzieci. Dwaj chłopcy podbiegają do nich - Dziadku, co dla nas masz? Mężczyzna wyjmujez kieszeni kasztany i podaje chłopcom. Śmiejąc się odbiegają. A para staruszków wolno wchodzi po kamiennych schodach kamienicy. Tych samych, co przed pięćdziesięciu laty, gdy ona w białej sukience i on jeszcze taki młody. Tych samych, po których wbiegała akuszerka, gdy rodziły się ich dzieci i, po których pielęgniarze zbiegali zabierając ich córki na porodówkę, gdy te rodziły swoje dzieci. Po tych samych, po których teraz wbiegają ich wnuki, a za parę dni ich wnuczka wniesie pierwszego prawnuka. Jesienni staruszkowie wolno domykają drzwi. Promienie słońca jeszcze raz delikatnie musnęły ich twarze. Radosne, szczęśliwe twarze, takie znajome... Myślisz, że nasze? i tym krociutkim opowiadaniem zegnam sie z Wami do wieczora.Pa,pa.
  6. JARZEBINA

    BIESIADA

    "Wiara" Ile snów trzeba było prześnić, aby jeden się spełnił? Ilu bogów poznać, Aby w jednego uwierzyć? Czy sens istnienia ukryty jest w nas, w środku? Jakże trudno przyjąć zadanie nam powierzone. Płyną nowe dni, jak liść rzucony w nurt rzeki życia. Nadal nie wiem gdzie jest moje miejsce. Los zdążył zabrać mi najcenniejsze chwile, Nim zdążyłam je pochwycić. Płomyk ucichł... Nie jaśnieje już jaskrawym światłem, jak niegdyś. Nawet czekolada nie jest słodka, Gwiazdy już nie błyszczą, A księżyc nabrał szarości, niczym biały kot snujący się o zmroku w mrocznej rzeczywistości. Już nic nie jest tak prawdziwe, Tak naturalne, jak niegdyś. Słowo, w którym zamyka się cały świat już nie króluje w nas. Ile bym dała, by usłyszeć szczere "kocham" Z ust kogoś zwykłego... prostego. Nasze życie jest poukładane, niczym kilka okruchów rozrzuconych przez wiatr... Ja chcę wyjść z tej rzeczywistości, Zamykając za sobą drzwi I nie pozostawiając nawet szpary, by przeciskała się przez nią światłość. Moje marzenia pryskają, Jak banki mydlane bezlitośnie przebijane przez los. Lecz wciąż trwam I tańczę jak mi życie zagra. Mimo to wiem, że gdzieś tam, w dali jaśnieje maleńkie światełko, Przeznaczone dla każdego z nas. Niesiona przez wiarę i nadzieję, Wierzę w lepsze jutro, Które rozjaśni ciemności, Bo przecież wiara i nadzieja umierają ostatnie... Pozdrawiam Was kochane Drzewka.
  7. JARZEBINA

    BIESIADA

    WITAM BIESIADO! PORANEK...... O poranku Okrywając przyjaznym kocem nadziei kołyszesz do snu mój bezsenny smutek budząc uśpiony rzeczywistością uśmiech słowami kolorujesz bezbarwność tęczy szepczesz \"życie to nie bukiet orchidei\" pamiętaj my bliscy w oddaleniu przyjaciele .
  8. JARZEBINA

    BIESIADA

    Tysiące myśli w danej chwili tworzy obraz świata, gdzie piękno i brzydota się przeplata. Gdy człowiek myśli, że jest dobrze rzeczywistość brutalnie go traktuje, bo w net to co dobre fantazją się okazuje. Lecz zawsze gdy jest źle, zjawiają się przyjaciele, wtedy widać prawdziwą urodę życia, bo tylko miłość i przyjaźń jest warta zdobycia. Więc gdy łza kręci Ci się w oku, pomyśl o przyjacielu, który zawsze dotrzyma Ci kroku. Gdy jesteś smutna lub zła pamiętaj, że zawsze jest ktoś kto myśli i czuwa. DOBRANOC BIESIADO Kochana KALINKO zycze milego popoludniia!
  9. JARZEBINA

    BIESIADA

    Dziwni są ludzie, nie świat czasem się zastanawiam nad sensem wielu rzeczy nieświadoma, wyprawiam coś, co podobno się leczy słyszę czasem wiem, wiem nie! to bzdura ja nawet nierozumiem życie, myśli- czarna dziura pytam czasem dlaczego? skąd ten mrok?? -nie ma sędziego jest wyrok myślę czasem...co mi pozostało? gdzie się pomyliłam? gdzie jest to, co mi w sercu grało? gdzie ja byłam? patrzę czasem na ten świat ale teraz, teraz przecież jeszcze drogi szmat i pójdę, potykając się raz po raz ale nie upadnę W czeluść -nie spadnę widzę, teraz widzę moi.... przyjaciele ja świata nie nienawidzę nie mam was wiele.... a to jakość się liczy czemu milczysz? przecież to dla Ciebie! nie obiecuje wiele ... tylko siebie dobrze, dobrze, że was mam teraz już wiem w sercu głucho było, teraz ja gram nie poddam się słyszysz? cisza też gra jestem spokojna spokojność cos w sobie ma... już niedługo, krótko raczej nie, to już... jest inaczej lepiej? Ty mi powiedz raczej.... 'jak się czujesz?' wiem nigdy o to nie pytam pojawiam się i znikam ale wciąż wierzę że dla Ciebie jestem- po prostu.
  10. JARZEBINA

    BIESIADA

    Dlaczego... Dla tych, którzy wiedzą cóż oznacza strata kogoś bliskiego... Bezlitosny dźwięk nieopisanej rozpaczy Spływa na mnie cicho i nieubłaganie Pustka w moim sercu po tym jak odszedłeś Zieje swym ogromem niczym czarna dziura Wszystko było piękne, wszystko było jasne Po tym jak odszedłeś szarość tylko niczym chmura Pokrywa mój świat Czemu stąd odszedłeś drogi przyjacielu Zostawiłeś mnie samego na tym szarym świecie Koniec wspólnych przygód, jestem rozżalony Nie wiem kiedy mi znów przyjdzie spotkać Ciebie Pustka się gnieździ we mnie Pokrywa swym płaszczem moją rozpacz mój ból Już nic nie czuję niczego nie pragnę Byle byś tu wrócił przyjacielu mój Ponury los nas teraz rozdzielił Cisza zaległa nad całym wszechświatem Jednak wiem, że kiedyś znów się spotkamy Poza tym światem, poza tym czasem.
  11. JARZEBINA

    BIESIADA

    K ALINKO BIESIADNA JEST COŚ Jest coś, co kocham najbardziej na świecie, coś, co chcę mieć do końca życia, to o czym wszyscy najlepiej wiecie, coś, czego nie mam do ukrycia. Jest coś, co z zimy uczyni wiosnę, coś, co pozwoli mi przetrwac szczęśliwie, coś, co złe chwile zmieni w radosne, coś za czym wszyscy tęsknimy tkliwie. Ja mam to coś – zazdrośćcie mi tego, to coś, co chroni mnie od choroby, coś, co bym chciała widzieć u każdego, to przyjaźń i wierność drogiej osoby.
  12. JARZEBINA

    BIESIADA

    SZCZĘŚCIE....... Chwila spędzona obok Smak ulubionej potrawy Uśmiech dziecka Początek zabawy Prezent Ulubiona zabawka Misiek do spania Wschody i zachody słońca Ciepło matki Pierwszy raz Nowa praca Dostatek Zapach kwiatów jakże słodki I chodzenie na bosaka Gdy rosa moczy nogi Szum wiatru I śpiew ptaków Urodzaj Woda - gdy jest pragnienie Łzy szczęścia Niespodzianka Nowe hobby I te stare Smak i wszystkie receptory Które dają odczuć życie Pierwsza miłość Ta największa Pies lub kotek może rybki I Największe Powiem szczerze Jest nim człowiek Bratnia dusza Która z tobą je porusza Dając tobie upojenie I radości pomnożenie.
  13. JARZEBINA

    BIESIADA

    Jak dostać się na szczyt... Dlaczego tylko chandra przywołuje wenę...? Jak mam dostać się na szczyt Gdy do marszu tchu mi brak Wszyscy mówią "poddaj się" A ja robię wszystko wspak Nie dam się wichurze, burzy Ani gromom doświadczenia Więc śpiewam teraz ludziom którzy Sprawiają, że nadchodzi wena Śpiewam dla was dzisiaj tu Dla was śpiewam piosnkę tę Chcę wiecznie grać wam móc Zdobyć szczyt - tego chcę Góra ta przyjaźnią waszą Stała się już lata wstecz Pozwólcie mi zatknąć więc Flagę - na szczycie też. Razem z wami chcę iść w świat Rozpalić iskrę w duszy mej Poczuć w ustach słodki smak Ambrozji w postaci tej Wyciągnijcie do mnie rękę Okażcie miłosierdzia znak Zakończcie moją udrękę Zakończcie moje życie wspak Jak mam dostać się na szczyt Powiedz jak to zrobić mam Nie pomagał płacz i krzyk Ani żaden świetny plan Przyjmij mnie do grona swego Zdradź mi swej przyjaźni sekret Ja się będę trzymał tego Trzymając tą wyciągniętą rękę. Jak osiągnąć ten szczyt... Autor: Brighter
  14. JARZEBINA

    BIESIADA

    WiTAJ BIESIADO! SREBRNA AKACJO KALINKO BIESIADNA dziekuje za e-maila , jestes kochana. Są takie chwile, kiedyś czyjaś pomocna dłoń jest niezbędna; czyjaś obecność jest ratunkiem, wybawieniem, otuchą, pocieszeniem. Jak dobrze, że jest ktoś, do kogo możesz zwrócić się o pomoc. Jak dobrze, że ty jesteś, by komuś przyjść z pomocą, po prostu przy nim być, gdy tego potrzebuje. Jak dobrze, że jesteś.. Pozdrawiam bardzo serdecznie.
  15. JARZEBINA

    BIESIADA

    WITAJ BIESIADO! Nastepny weekend za nami........ pogoda dopisala chociaz w nocny popadalo a w dzien bylo ladnie, ale to juz nie to sloneczko co w lipcu czy w sierpniu..... powoli zbliza sie jesien, wieczory juz krotsze i poranki zimne. No coz pozostalo nam ....... czekac do nastepnego lata.:) KALINKO BIESIDNA przeslij nam wiecej tych promykow slonneczka, bo u Ciebie jeszcze lato! Zdzislawa Sosnicka, zegnaj lato na rok...... Do trawy na łąkach w zaloty idzie wrzos, a muchy po kątach coraz częściej śpią. Z tych znaków wokoło wywróży każdy sam, że wracać do domu czas - lato, żegnaj nam! Żegnaj, lato, na rok, stoi jesień za mgłą, czekamy wszyscy tu, pamiętaj, żeby wrócić znów. Żegnaj, lato, na rok, stoi jesień za mgłą, czekamy wszyscy tu, pamiętaj nas i wracaj znów. Choć w morzu i w rzece jeszcze kąpią się, to słońce po niebie co dzień skraca bieg. Znów jabłka na targu są tak tanie, jak barszcz, korzystaj z ostatnich chwil, konfitury smaż. Żegnaj, lato, na rok. . . itd. Patrz! Dzieci do szkoły kasztanów niosą kosz, a w parku powoli czerwień przejdzie w brąz. Nim z deszczu na szybę gdzieś poleci kilka łez, na oścież otworzy drzwi \"Klub Opuszczonych Serc\". Żegnaj, lato, na rok. ...... Kochane Drzewka tak pieknie piszecie o milosci......dodam i ja cos ze starej plyty...... Hanka Ordonówna - \"Miłość Ci wszystko wybaczy\" Miłość Ci wszystko wybaczy Smutek zamieni Ci w śmiech. Miłość tak pięknie tłumaczy: Zdradę i kłamstwo i grzech. Choćbyś ją przeklął w rozpaczy, Że jest okrutna i zła, Miłość Ci wszystko wybaczy Bo miłość, mój miły, to ja. Jeśli pokochasz tak mocno jak ja, Tak tkliwie, żarliwie, tak wiesz, Do ostatka, do szalu, do dna, To zdradzaj mnie wtedy i grzesz. Bo miłość Ci wszystko wybaczy Smutek zamieni Ci w śmiech. Miłość tak pięknie tłumaczy: Zdradę i kłamstwo i grzech. Choćbyś ją przeklął w rozpaczy, Że jest okrutna i zła, Miłość Ci wszystko wybaczy Bo miłość, mój miły, to ja. Pozdrawiam bardzo serdecznie
  16. JARZEBINA

    BIESIADA

    - Cześć Kate. Wróciłem. Wróciłem do ciebie. Znasz już prawdę? - Znam – odpowiedziała. - Szkoda tylko, że dowiedziałam się o tym od Michaela, a nie od ciebie. - Przepraszam. Wybaczysz mi? - Nie mogę wybaczyć ci kłamstwa – powiedziała Kate, po czym wstała z ławki. - Jak to?! – zapytał Thomas tak cicho, że Kate ledwo usłyszała to pytanie. Nie odpowiedziała na nie. Nie patrząc już w jego kierunku, wolnym krokiem ruszyła ścieżką prowadzącą do wyjścia z parku. Thomas był bardzo zdziwiony, zwłaszcza przypominając sobie list Michaela, w którym jego przyjaciel napisał, że Kate na niego czeka. Teraz wiedział co musiała czuć, kiedy to on odwrócił się od niej i zostawił ją bez słowa pożegnania. Ku jego jeszcze większemu zdziwieniu, Kate nagle odwróciła się z uśmiechem na twarzy. - Chodź tu, głuptasie – powiedziała, wyciągając ręce w jego stronę. On, nie czekając sekundy dłużej zerwał się natychmiast z ławki i biegiem do niej podążył. Nie chciał już wypuszczać jej z ramion. Pragnął ją przytulać do końca świata. - Dlaczego to zrobiłeś? – spytała Kate. - Dla twojego dobra. Żebyś mogła być jeszcze szczęśliwa. - Przecież to ty jesteś moim szczęściem. Thomas uśmiechnął się. Teraz chciał robić tylko to, uśmiechać się i patrzyć na swoją ukochaną. - To bardzo bolało. Wbiłeś cierń w moje serce – powiedziała Kate. Thomas uśmiechnął się, po czym powiedział: - *Gdy znajdziesz cierń w miłości, kochaj jeszcze wierniej, że masz różę przy sobie, poznajesz to z cierni. Stali tak w objęciach jeszcze kilka minut. Słońce powoli zaczęło zachodzić. W parku nie było już nikogo oprócz nich, a wkrótce i oni go opuścili. Wiedzieli, ze mogą kochać i żyć spokojnie. Ich bajka została naprawiona. koniec.
  17. JARZEBINA

    BIESIADA

    Każdego dnia Thomas ze swojej skrzynki na listy wyjmował białą kopertę, w której zawsze była wiadomość od Michaela. Za każdym razem Thomas rwał list na setki kawałków i wyrzucał do kosza na śmieci. Pewnego razu postanowił zrobić inaczej. Miał dość niepewności, co teraz dzieje się z jego bliskimi w Nowym Jorku. Pomyślał, że może Michael napisał mu co u Kate. Wyjął kolejny list od Michaela, otworzył kopertę i rozłożył kartkę, na której zapisano kilka zdań. Przeczytał list kilka razy, aż w końcu zrobił to na głos, bo nie ufał teraz nawet własnym myślom. Nie mógł uwierzyć w treść wiadomości. Choć wydawało mu się, że minęła krótka chwila od otwarcia koperty, stał w miejscu już od kilkunastu minut, gapiąc się w zapisaną kartkę. Kiedy zaznajomił się z tym listem tak dobrze, że znał go na pamięć, powtarzał sobie jeden fragment, który brzmiał: „Pomylono wyniki badań, nic Ci nie jest. Jesteś zdrowy, a te bóle głowy to zwyczajna migrena. Wracaj szybko do Nowego Jorku. Czeka na Ciebie Kate.”. To był najwspanialszy list, jaki Thomas dostał kiedykolwiek w życiu. Zaczął tańczyć, nieważne było dla niego, że robi to bez muzyki. Tańczył do melodii, jakie grało jego serce. Wyszedł przed dom i krzyczał z wielką radością, nie przejmując się, że sąsiedzi patrzą na niego jak na wariata. Nie chciało mu się pakować swoich rzeczy. Miał nadzieję, że wkrótce wróci tu razem ze swoją miłością. W kilka minut znalazł się na lotnisku, gdzie kupił bilet na najszybszy odlot do Nowego Jorku. W samolocie Thomas próbował przygotować się do rozmowy ze swoją drugą połówką, bo wiedział, że podobnie jak poprzednia, ta również nie będzie łatwa. Kate wiedziała już o wszystkim, o kłamstwie Thomasa i jego rzekomej chorobie, która na szczęście okazała się nie istnieć. Ale z pewnością to wszystko jakoś się ułoży. Thomas pożyczył na chwilę laptopa od sympatycznie wyglądającej, młodej kobiety, siedzącej obok niego i której kolor włosów przypominał mu kolor wiosennego słońca. Napisał Kate wiadomość, na którą odpisała błyskawicznie, jakby przez cały ten czas czekał przy komputerze, aż Thomas da jej jakiś znak. Umówili się w swoim stałym miejscu, czyli w parku. Samolot wyjątkowo szybko doleciał do Nowego Jorku. Thomas prosto z lotniska pojechał w miejsce spotkania. Usiadł na jednej z drewnianych ławek i czekał na Kate. Park wyglądał naprawdę cudownie. Wysokie, zielone drzewa i mieniące się kolorami kwiaty były czymś, czego teraz potrzebował. Brakowało tylko Kate. Nagle Thomas uświadomił sobie, że ktoś musi przeżywać w tej chwili to, co on przeżywał przez ostatnie tygodnie. Jemu nic nie było, to fakt. Ale wyniki tych badań do kogoś należały i tak jak Thomas, ten ktoś musiał żyć ze świadomością, że umrze. Tylko, że ta osoba rzeczywiście umrze. A dla Thomasa to była tylko próba. Thomas nie miał czasu się dłużej nad tym zastanawiać, bo właśnie pojawiła się Kate, jak zwykle punktualnie. Miała na sobie piękną, błękitną sukienkę i była jeszcze śliczniejsza niż zawsze . Usiadła obok niego, a on przywitał się z nią: cdn.....
  18. JARZEBINA

    BIESIADA

    Nie chciał już dalej iść. Brakowało mu sił, żeby utrzymywać się na nogach. Wsiadł do taksówki. - Dokąd? – zapytał taksówkarz, który wyglądał na równie przygnębionego jak on. - Najlepiej do nikąd – odpowiedział Thomas. Kierowca odpalił silnik samochodu i pojechał prosto ulicą, wiedząc, że pewnie dowie się po drodze, gdzie ma jechać. Tak też było. Thomas podał adres i w końcu dojechali pod jego dom, który był naprawdę piękny. Kate marzyła właśnie o takim. I ten fakt jeszcze bardziej dołował Thomasa. Przekroczył próg domu z nadzieją, że znajdzie w nim choć odrobinę ukojenia. Rozpakował swoje rzeczy i zwiedził go dokładnie. Zbliżał się już wieczór. Słońce powoli zaczęło znikać za horyzontem. Kiedy na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy, Thomas usiadł w salonie z kubkiem gorącej herbaty. Włączył telewizor z myślą o odprężeniu. Najpierw chciał obejrzeć wiadomości, ponieważ zawsze uwielbiał być na bieżąco. To co usłyszał wcale go jednak nie zaciekawiło, bo niczym dla niego była wojna w Afryce czy kolejna afera polityczna w Europie, w porównaniu z tym co przeżywał. Wyłączył telewizor, a w ręku dalej trzymał kubek z herbatą. Myślał, co stanie się z nim po śmierci. Wiedział, że raczej nikt nie będzie na jego pogrzebie, bo nikt nie wie o jego chorobie i gdzie teraz jest. Nikt, oprócz Michaela. Thomas był katolikiem, ale zastanawiał się w tym momencie czy bóg istnieje i jeśli tak, to dlaczego zabiera go z tego świata tak wcześnie, odbierając mu tak olbrzymie szczęście. Nie mógł tego zrozumieć, nie wiedział na czym to polega i dlaczego tak jest, że ten, który stworzył świat wyrządza zwykłym, niewinnym ludziom krzywdę. Miał już dość wszystkiego. Położył się w pokoju na dużym łóżku. Jednak na sen musiał czekać długo. Następne dni mijały tak samo. Polegały wyłącznie na walce z myślami, zarówno dla Thomasa, jak i dla Kate. Jedyną osobą jaka kontaktowała się z Thomasem był Michael. Dokładniej mówiąc to próbował się z nim kontaktować, bo przecież nie czytania i rwania listów nikt nie może nazwać kontakyem. Tak było przez pierwszy miesiąc. cdn.....
  19. JARZEBINA

    BIESIADA

    Thomas nie widział już nic oprócz fragmentów niebieskiego nieba i chmur, na tej wysokości przypominających zwykłą mgłę. Nigdy wcześniej nie wsiadłby do samolotu, bo bał się latania. Teraz jednak wszystko było mu obojętne. Wiedział, że czeka go śmierć i był gotów nawet na katastrofę lotniczą. Kiedy nie miał już Kate, wolał umrzeć jak najwcześnie,j żeby nie musiał cierpieć samotności. Panicznie lękał się momentów kiedy zostawał sam na sam ze swoimi myślami. To były dla niego przerażające chwile, które zabijały go od środka, niszcząc w nim wrażliwość i wszelkie uczucia, a na jego nieszczęście takich chwil w ostatnim czasie było wiele. Właściwie nie było innych, były tylko one, zżerające jego świadomość. Thomas nie wiedział już kim jest, bo zniknął ten pewny siebie, zawsze uśmiechający się człowiek. Po prostu zginął, umarł duchowo. Chociaż nie było pogrzebu z udziałem rodziny i bliskich, ani zniczy na jego grobie, bo nawet nie było grobu. Nie popełnił samobójstwa, nikt też go nie zamordował, a mimo to, on nie żył. Przepadł gdzieś bez śladu i nie zostawił nic, oprócz bólu. Samolot w końcu dotarł do celu. Dom w Cleveland już na niego czekał. Kupił go kilka tygodni temu i chciał w nim zamieszkać razem z Kate. To miała być niespodzianka. Los jednak chciał inaczej. Thomas lubił wyzwania. Teraz czekało go największe, jakie mógł sobie wyobrazić. Musiał żyć bez swojej Kate. Nie potrafił nazwać tego życiem, może wegetacją, jakąś pustą wędrówką bez celu, ale na pewno nie życiem. Nic nie było w stanie oddać tego co czuł. Ruszył chodnikiem nowego dla niego miasta. Mijał setki, nawet tysiące obcych twarzy. Żadna z nich nie miała dla niego znaczenia, bo żadna nie należała do Kate. Wszystko tętniło tu życiem. Ludzie uśmiechali się do Thomasa, lecz on nie potrafił odwzajemniać tych uśmiechów. Mijał ich z kamienną miną i obojętnym wzrokiem. cdn......
  20. JARZEBINA

    BIESIADA

    Zbliżała się chwila spotkania. Thomas już wiedział, co ma powiedzieć Kate. Nie miał pojęcia czy robi dobrze, ale nie zamierzał już zmieniać zdania. Stawiał wszystko na jedną kartę. Na dworze wciąż wiał zimny wiatr i padał deszcz. Pogoda nie była w stanie nikogo podnieść na duchu. Mogła jedynie przygnębić. W taką pogodę miejsce spotkania nie było już takie miłe jak kiedy Kate i Thomas spotkali się w nim po raz pierwszy. Oboje pamiętali tamten cudowny, słoneczny dzień, który w żadnym stopniu nie był podobny do tego. Na niebie nie świeciła teraz ani jedna gwiazda, a półokrągły księżyc oświetlał miasto bladym blaskiem. Kate przybyła na spotkanie punktualnie. Widząc przemokniętą kurtkę Thomasa domyśliła się, że przyszedł on o wiele wcześniej. - Witaj Kate – powiedział Thomas, nie uśmiechając się, tak jak to robił zwykle. - Cześć, kochanie – odpowiedziała Kate, patrząc na Thomasa, który nawet nie przytulił jej na powitanie. Nie zrobił nic, jak gdyby byli całkiem obcymi sobie ludźmi, a w najlepszym wypadku zwykłymi znajomymi. Stali oboje nieruchomo w miejscu, a światła ulicznych latarni padały na ich młode twarze. Żadne z nich nie potrafiło wydusić z siebie już nawet słowa. Wśród panującej ciszy, słychać było tylko krople deszczu, cicho rozbijające się o chodnik i ulicę. Po dłuższej chwili milczenia, Thomas w końcu postanowił się odezwać. - Przepraszam, że pora tego spotkania jest nieco późniejsza niż zazwyczaj. - Nie musisz mnie przepraszać – powiedziała Kate. - Muszę. Kate zbadała Thomasa uważnym wzrokiem. - Wydaje mi się, czy masz mi coś ważnego do powiedzenia? – zapytała z niepokojem. - Nie zdaje ci się. Jest coś co muszę ci powiedzieć. To bardzo ważne. - Nie zwlekaj i mów. - Już mówię. Kate, chwile spędzone z tobą to naprawdę najpiękniejsze momenty mojego życia. Byłaś dla mnie kimś kto... - O co ci chodzi? – przerwała Thomasowi Kate. – Kochanie, co się dzieje? - To bardzo trudne. - Po prostu powiedz mi prawdę – poprosiła Kate, podchodząc do Thomasa o krok bliżej. cdn......
  21. JARZEBINA

    BIESIADA

    Kiedy Kate rano otworzyła drzwi swojego mieszkania, na wycieraczce znalazła zaklejoną kopertę, a w niej małą karteczkę, złożoną na pół. Było na niej tylko jedno zdanie, ułożone z krzywych liter, napisanych jakby w pośpiechu i niewyraźny podpis. Kate rozpoznała charakter pisma Thomasa, który prosił ją o spotkanie o 24.00 przy parku. Treść kartki nic więcej nie mówiła i choć była sformułowana wyraźnie, Kate nie mogła z niej nic zrozumieć. Takie zachowanie nie było w stylu jej ukochanego. Thomas nigdy nie zostawiał jej żadnych liścików. A już na pewno nie wtedy, kiedy chciał się z nią spotkać. Zazwyczaj dzwonił albo przychodził z bukietem pięknych kwiatów. Tym razem zrobił inaczej i Kate wciąż zastanawiała się dlaczego. Gnębiło ją to od chwili przeczytania jego słów. Co prawda Thomas lubił ją zaskakiwać, ale zawsze robił to w sposób niezwykły i czarujący. Kate nie wiedziała co ma robić. Postanowiła czekać do godziny spotkania, co okazało się trudne i irytujące. Każda minuta wydawała się godziną, a każda godzina dobą. Dręczyło ją wiele pytań. Nie zadzwoniła jednak do Thomasa, by mu je zadać. Bała się czy wstydziła? Na to pytanie również nie znała odpowiedzi. Czekała, pełna obaw i wątpliwości, pełna strachu, powagi, patrząc jak deszcz spływa po szybie okna w jej pokoju. Tymczasem Thomas również czekał samotnie w swoim mieszkaniu. Siedział w fotelu, który tego dnia nie wydawał mu się już taki wygodny jak zwykle. Dla niego wszystko było już inne, bo wszystko się zmieniło i nic nie było takie jak kiedyś. I szczerze wątpił, by kiedykolwiek mogło tak jeszcze być. Szczęście, na które czekał tak długo zostało mu zabrane. Wyniki badań były jednoznaczne. Nie wiedział, ile zostało mu czasu. Wiedział jednak, że nie potrwa to długo i wkrótce umrze. Nie było mu żal swojego życia, bo nie stanowiło ono dla niego tak olbrzymiej wartości jak jedyna osoba, dla której mógłby je oddać. Wciąż myślał o wspaniałych chwilach z Kate, których mogło być jeszcze tak wiele. Zastanawiał się co się z nią stanie, kto się nią zaopiekuje, czy ktoś zajmie jego miejsce i jeśli tak, to jak szybko się to wydarzy. Tysiące myśli kłębiło się w głowie Thomasa. Kiedy jedna gdzieś ulatywała, nadchodziła druga. Thomas pogrążał się w tych myślach, a na jego twarzy panowało ogromne skupienie. Umówił się z Kate o tak późnej porze, ponieważ musiał wszystko dokładnie przemyśleć. Próbował poukładać myśli w jedną całość, co nie było wcale łatwe, a w rzeczywistości okazało się niemożliwe. Miał ochotę krzyczeć na cały głos, wyrzucając z siebie swój ból i cierpienie. Nie krzyczał jednak. Nie miał już na to siły. Marzył, żeby to wszystko okazało się tylko złym snem. Uszczypnął się w ramię z wielką nadzieją przebudzenia. Była to niestety złudna nadzieja, bo wcale się nie obudził. Za każdym razem, kiedy zamykał oczy, pod powiekami widział swoją ukochaną, jej uśmiech i każdą łzę. W jego sercu żal mieszał się z okropnym smutkiem i rozgoryczeniem. cdn.....
  22. JARZEBINA

    BIESIADA

    - Masz... Masz... - Powiedz to w końcu. - Masz dużego guza mózgu, Thomas. To on powoduje te bóle – wykrztusił z siebie Michael, blednąc na twarzy. - Da się go zoperować? Wytną mi go i wszystko będzie dobrze, prawda? – spytał Thomas, mając wielką choć w jakimś małym procencie nieco żałosną nadzieję w głosie. Michael, blady jak kartka papieru, stał wciąż przy oknie, patrząc na Thomasa smutnym wzrokiem, z nad swoich prostokątnych okularów w metalowej oprawce. - Nie patrz tak na mnie! Mów coś – powiedział Thomas podniesionym głosem, na co Michael odparł: - Jest już za późno. Nie wiem ile zostało ci czasu. - Czasu na co? – zapytał Thomas, marszcząc czoło. Nie usłyszał jednak odpowiedzi. Po chwili zrozumiał. Wszystko to dotarło do niego nagle i uderzyło z olbrzymią siłą. Miał guza, którego nie można zoperować. Umrze. Myślał teraz tylko o Kate, która tworzyła całe jego życie. Myśl, że ją straci strasznie go przytłoczyła, ale nie potrafił teraz myśleć o niczym innym. Przez chwilę zastanawiał się czy to nie jakiś dowcip. Lecz wiedział, że Michael nie jest skory do takich żartów. Thomas, nic nie mówiąc odwrócił się i wyszedł z biura, nie zamykając za sobą drzwi. Idąc szpitalnymi korytarzami poczuł dobrze mu już znany okropny ból. Czuł jakby metalowa obręcz zaciskała się coraz mocniej wokół jego głowy. Schodząc po schodach z trudem utrzymywał równowagę. Musiał trzymać się poręczy, by nie upaść. Jedna z pacjentek szpitala, widząc to, zapytała: - Wszystko dobrze? Może panu pomóc? Thomas odpowiedział, że wszystko w porządku. Że nie potrzebuje pomocy. Dziewczyna żegnając się, ruszyła po schodach w dół, znikając mu z oczu. Po kilku sekundach zdał sobie sprawę, że ją okłamał. Przecież nic nie było w porządku. To nie tak miały wyglądać wyniki tych badań. Kolejne dni mijały wolno. Kate zaczęła się martwić o Thomasa, który w ciągu ostatniego tygodnia nie spotkał się z nią ani razu. Wszystko to wydawało jej się bardzo dziwne, bo nigdy tak się nie działo. Jeszcze do niedawna spotykali się codziennie, a ich związek przypominał bajkę, w której wszystko dzieje się wspaniale i nic nie może się zepsuć. W ich bajce jednak coś się popsuło. Kate nie spodziewała się, że nadchodzi dzień, który miał odmienić wszystko. Dzień ten od samego rana nie przypominał żadnego z tych pięknych, wiosennych dni, które Kate i Thomas spędzali zawsze razem. Brakowało złotego słońca wysoko nad budynkami i głowami ludzi oraz mlecznobiałych chmur, pływających leniwie po błękitnym niebie. Na dworze, zimny wiatr wyginał gałęzie drzew, a krople deszczu stukały głośno w szyby okien. Słońce znikło za ciemnymi chmurami, które snuły się po niebie, otaczając całe miasto. Kate miała zły humor. Bardzo nie lubiła takiej pogody. Przyprawiała ją ona o uczucie smutku i przygnębienia.. Ale to jednak nie pogoda była główną przyczyną jej złego nastroju. Niepokoił ją również krótki list od swojego ukochanego. O ile w ogóle wiadomość składającą się z kilku niezrozumiałych słów można nazwać listem. cdn......
  23. JARZEBINA

    BIESIADA

    Thomas wkroczył do szpitala z szerokim uśmiechem na twarzy. Szedł długim korytarzem, witając się z każdym, kogo napotkał po drodze. Jego dobry humor nie był spowodowany niczym specjalnym. Po prostu taki miał charakter. Potrafił zarażać innych ludzi swoją pogodą ducha. Był bardzo optymistycznie nastawiony do życia i całego otoczenia. Michael czekał na niego na trzecim piętrze wraz z jego wynikami. Thomas ruszył więc wysokimi schodami, mimo że po drodze mijał windę – dla niego byłoby to zbyt proste. Kiedy już znalazł się na miejscu, odszukał wzrokiem drzwi biura Michaela i udał się w ich kierunku. Gdy przed nimi stanął, przeczesał ręką swoje kruczoczarne włosy i odetchnął głęboko, po czym – przez chwilę się wahając – zapukał. Usłyszał zaproszenie i wszedł do środka. Znalazł się w dość dużym pomieszczeniu, którego ściany pomalowane były na cytrynowy kolor. Po prawej stronie stały szafki z licznymi półkami, na których poukładano książki i teczki z dokumentami, a po lewej, na ścianie wisiało mnóstwo dyplomów i certyfikatów, oprawionych w dość ładne i eleganckie ramki. Na końcu, tuż przy oknie, znajdowało się duże, drewniane biurko, za którym siedział Michael. Michael był starszy od Thomasa. Jego włosy pokryte były pasmami siwizny. Miał bladoniebieskie oczy i lekko zakrzywiony nos. Jasna cera postarzała go o kilka lat. Kiedy Thomas stał przy biurku, Miachael wpatrywał się w niego poważnym wzrokiem. - Cześć Michael – powiedział Thomas, uśmiechając się serdecznie i podając swojemu przyjacielowi dłoń. - Witaj – odpowiedział Michael oschłym tonem. - Masz wyniki moich badań? – zapytał Thomas. - Tak, mam je tutaj – Michael zamachał białą kopertą, którą po chwili otworzył. - Nie ma żadnych problemów, tak? – spytał Thomas bez cienia obawy, patrząc na wyniki badań, które po wyjęciu z koperty leżały na biurku. - Nie do końca... - Co to znaczy? - Pytasz, co to znaczy? - Tak. Właśnie takie pytanie ci zadałem. - Wiesz, chciałem ci przekazać to osobiście, ale teraz to okazuje się takie trudne... Michael wstał z fotela i podszedł do okna. Ukrył na chwilę twarz w dłoniach, otworzył okno i po krótkiej ciszy, odezwał się ponownie. - Nie mogę cię okłamywać, bo zasługujesz na to, by znać prawdę. Thomas westchnął cicho. - A jaka jest ta prawda? – zapytał. - Znaleźliśmy przyczynę twoich częstych bólów głowy. - No, więc co je powoduje? - Wykryto u ciebie... To jest... Posłuchaj mnie, Thomas... - Mów w końcu! – Thomas krzyknął na Michaela, ale po chwili zdał sobie sprawę, że nie powinien tego robić. – Przepraszam – powiedział. – Bądź ze mną szczery i wytłumacz mi to wszystko. cdn.....
  24. JARZEBINA

    BIESIADA

    Niektóre rzeczy trudno pojąć, a żeby je zrozumieć trzeba mieć otwarty umysł. Thomas nigdy nie potrafił opierać się na prostych słowach i definicjach, bo zwyczajnie w nie nie wierzył, a żeby w coś uwierzyć, musiał tego doświadczyć, przeżyć na własnej skórze. Żył, wierząc, że siła tkwi w więzach, które sam uplótł, mając nadzieję, że są to więzy dość silne i mocne, by wytrzymać ataki wszelkich przeszkód i przeciwieństw losu. Thomas pracował w redakcji dość popularnego miesięcznika dla mężczyzn, i marzył, żeby kiedyś w przyszłości założyć własną gazetę. Lubiano go zarówno w pracy, jak i wśród znajomych. Nikt nie potrafił powiedzieć na niego złego słowa. Sztuką by było w ogóle takie znaleźć. Thomas cieszył się życiem, bo wiedział, że ma je tylko jedno. Umiał odszukać szczęście w prostych rzeczach, czego wielu ludzi nie umie, bo jest to szczególna umiejętność, zarezerwowana jedynie dla nielicznych. Kiedyś jednak nie wiedział jak żyć; brakowało mu sensu, celu, do którego mógłby dążyć. Gdy w jego życiu pojawiła się Kate, wszystko się zmieniło. Nie musiał już marzyć; nawet marzenie o własnej redakcji i gazecie przestało mieć znaczenie. Wystarczyło mu to, co miał, a uważał, że ma wszystko, bo miał ją, swoją miłość, na którą czekał, i która przyszła do niego, kiedy już zaczął oswajać się z myślą, że nigdy się to nie zdarzy. Kate pokochała Thomasa równie mocno jak on ją. Bardzo się nawzajem potrzebowali i byli ze sobą szczęśliwi, a czas mijał im beztrosko, przynosząc coraz więcej wspomnień, zapisujących się w ich pamięci z pewnością do końca życia. Nic się nie zmieniało. Ich szczęście nie uciekało, uciekał tylko czas, ale dla nich to nie było nic strasznego, gdyż żadna chwila nie była wcale stracona. I tak właśnie minęły dwa lata ich znajomości... Wszystko byłoby dobrze, gdyby Thomas nie zaczął narzekać na często u niego występujące w ostatnim czasie bóle głowy. On, nie przejął się tym, bo nazywał siebie klasycznym przykładem zdrowia. Innego zdania była Kate, która poprosiła go, żeby udał się na badania. Thomasowi nie spodobał się ten pomysł, ale dla swojej ukochanej zrobiłby wszystko, więc wedle życzenia, nazajutrz pojechał do szpitala, gdzie jego przyjaciel Michael, który był w nim dyrektorem i ordynatorem jednego z oddziałów, otoczył go fachową opieka. Wykonano mu wszystkie potrzebne badania i mógł ze spokojnym sumieniem wrócić do swojego mieszkania. Mimo, że znał się z Kate już dość długo , nie mieszkali razem, ale chcieli to wkrótce zmienić. Wyniki swoich badań Thomas miał odebrać w biurze Michaela za dwa tygodnie. Minęły one bardzo szybko i ponownie musiał się pojawić w miejscu, którego tak bardzo bał się w dzieciństwie. cdn.... *
  25. JARZEBINA

    BIESIADA

    \"Cierń w miłości\" Opowiadanie o niezwyciężonej sile miłości. Thomas i Kate są wzorową parą. Ale czy los okaże się dla nich równie wzorowy? Co stanie się, kiedy jednemu z naszych bohaterów zajrzy w oczy cień śmierci?
×