Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JARZEBINA

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez JARZEBINA

  1. JARZEBINA

    BIESIADA

    DZIEN DOBRY BIESIADO JODELKO! dziekuje za opowiadanie i piekny wiersz! Pozdrawiam Was moje Drzewka i zycze milego dnia!
  2. JARZEBINA

    BIESIADA

    DZIEN DOBRY BIESIADO Przeczytalam opowiadanie, wiersze ......... dziekuje! JODELKO! posmialam sie :D z wiekowej grupy mezczyzn i nie tylko:D Kochane Drzewka ostatnio jestem troche zabiegana co wcale nie znaczy, ze nie mysle o Was! :D pozdrawiam i
  3. JARZEBINA

    BIESIADA

    JODELKO! Czy ja czegos nie wiem, dlaczego u Ciebie jest po 18-nastej?
  4. JARZEBINA

    BIESIADA

    http://www.ewa.bicom.pl/wiosna/w15.htm :D
  5. JARZEBINA

    BIESIADA

    JODELKO! To ktora jest teraz godzina u Ciebie? Czyzby 11 - ta, u nas przesuniecie czasu bedzie w ostatnia sobote marca :D
  6. JARZEBINA

    BIESIADA

    Co robilaś o 24? Bylas z chlopakiem i calowalas go o tej porze? Byla zdziwiona. - Skad o tym wiesz? Ja dziwilem sie ...skad o tym wiedzial. - Ach masz pozdrowienia od... - A dawno go nie widzialam pozdrow go. - Za pozno moglas to zrobic wczesniej,mniej by cierpial. - A co sie stalo zachorowal? - Ach zeby tylko cieszylbym sie razem z Toba. Ale niestety zachorowal a Ty go zabilas. Powoli wylamywalas mu rece nogi i w koncu zostalo tylko serce. Lecz Ty jestes zbyt skapa. Zabralas mu wszystko. Zniszczylas i zostaly tylko wspomnienia . Widzialem jak nie chcial odejsc...Chcial zyc. Wiesz jaki byl ten chlopak tak go nienawidzilas. - Powiedz co sie stalo? Chyba nie chcesz powiedziec ze.... umarl. - Tak .... umarl. Jedyna prosba do Ciebie to masz mu polozyc bialy gozdzik gdy bedzie mial 20 lat. Pierwszy raz zobaczylem w jej oczach lzy. Plakala jak dziecko ale zebrala sie szybko i pojechala do ..... Wpadla do mieszkania i ujrzalala zwloki chlopaka w czarnym slubnym garniturze.Teraz byl usmiechniety. Uklekla kolo niego i pocalowala go.Teraz kiedy nie zyl pokochala go bardziej ale bylo za pozno... - Kocham Cie - krzyknela kilka razy. - Slyszysz? Kocham Cie!!! Bylo cicho. Usta jej drzaly. Plakala cichym glosem. - Nie placz.Wstan... Nie zyje. Zapomnij o nim. On Cie nie slyszy... - Nie ja pojde za nim. Wziela noz i przebila sobie serce. Upadla kolo zwlok chlopaka. Wokolo nich rozlala sie krew. Teraz laczyla ich prawdziwa milosc. *** Gdy ukonczyl 20 lat polozylismy mu bialy gozdzik ktory miala mu polozyc...
  7. JARZEBINA

    BIESIADA

    - Dzis odejde z tego świata... bede mial 18 lat... Nie mógł mówic. Wymawial tylko końcówki Nie wiem czy z bolu czy dlatego ze musiał odejść - ale raczej z obu przyczyn. - Pozdrow go ode mnie. Nie zapomnij powiedziec ze zycie jest piekne i nikt go nie przelamie nawet moje lzy. Powiedzial jeszcze dwa zdania. - Nie goncie go za to,gdy bedzie mu źle pomozcie mu. Prosze was. Do pokoju weszli wszyscy...mowil dalej. - Mam 18 lat i trudno mi odejsc tak daleko. Czy tak musi byc? Jego lzy laly sie na poduszke. - Przelamalem wiele przeszkod,ale teraz jest ostatnia i najtrudniejsza. Odchodze od was juz na zawsze nie zobaczmy sie juz nigdy ale pamietajcie ze kiedys bylem pelny radosci,a teraz jej nie mam. gdy bede mial 20 lat powiedz jej niech polozy na moj grob bialy gozdzik i nie mowcie o niczym wiecej. Czuje ze mnie cos ciagnie. Mamo kochana komu zrobilam krzywde?tato kochany czy ja musze od was odejsc? Ja chce zyc razem z wami. Nie chce umierac. Trzymal kurczowo moja reke. Plakal z bolu. Nagle puscil mnie i rzekl : - Niestety ale zapomnijcie o mnie. Nie martwcie sie kochani. Zycie sie wam ulozy. Zycze wam szczescia kochani,szkoda,że nie moge sie pozegnac z... Ona jest teraz daleko ale to dobrze teraz napewno pocalowala swojego chlopaka tak jak mnie przed paroma miesiacami.Zegnaj.... Zegnajcie kochani i ja zawsze bede o was pamietal. Zegnaj O..... - nie skonczyl Umarl o 24. W tym dniu skonczyl 18 lat. Przyjechlem do domu w drodze spotkalem ...Byla wesola jak zawsze. - Co jest? Wygladasz jakbys calą noc nie spal- spytala. - Dokad idziesz? - Do kolegi. cdn.....
  8. JARZEBINA

    BIESIADA

    Witaj GRBKU dziekuje za wiersz! JODELKO za opowiadanie i piekne mysli o kobietach! Orzech! dziekuje za wiersz Kochane drzewka znalazlam te historyjke w necie, przeczytalam i chciałabym sie nia z Wami podzielic, gdyz przyznaje sie bez bicia, ze lezka zakrecila mi sie w oku! :-( autor nieznany! Bylo cieplo. promienie slonce grzalo jak nigdy.Nikt nie przypusczal ze w tym dniu moglo sie cos stac.A jednak te dni mialy cos w sobie pieknego i milego. A w tym sloneczna milosc. Rankiem.... szybko uporal sie ze sprzataniem. Na godz 16 byl juz gotowy do wyjscia. Umowil sie z... Chodzil z nia ponad rok.Nie mogl bez niej zyc... Byl umowiony kolo kawiarni.Gdy przyszla powital ja serdecnym pocalunkiem.... zaproponowala mu spacer. Zgodzil sie. Spacerowali po parku rozmawiali, zartowali. Byli soba tak zajeci ze nie zauwazyli jak robi sie ciemno - Nie wiem jak Ci to powiedziec,ale ja Cie kocham. - Ja tez Cie kocham - powiedzial i przytulił sie do niej. - Kocham Cie moja najdrozsza. Jestes tylko moja nikogo wiecej. To bylo piekne. Spotykali sie czesto. *** Zaczela go unikac. On udawal , ze to nieprawda. Kochal ja i to go oslepilo. Wiedzial ze juz ma innego. Byla wtedy taka jak jakiej nie chcial znac. Ktoregos dnia spotkali sie na ulicy. - Czesc- powiedziala. Odpowiedzial jej, ale glos jego drzal. Zrozumiala ze on wie o wszystkim.Bala sie jakby zrobila cos zlego. - Nie jestem taki jak o mnie myslisz. Kocham Cie i chce abys byla szczesliwa ale Ty tego nie chcesz.Niszczysz siebie i swoich przyjaciol, bo wierzysz tylko w siebie- mowil drzacym glosem. Nie rozumiala jego slow. Chciala cos powiedziec ale z jego oczu plynely lzy. I tak sie rozstali... *** Kiedys byl wiecznie wesoly dlatego nazywali go chlopakiem radosci,a teraz to chlopak smutku.... - Co Ci jest? Nie chcial powiedziec. - I tak mi nie pomozecie. Jestem w krainie smutku i tam pozostame... Po raz pierwszy widzielismy jego lzy. Kiedy wracalismy z zabawy....zaprosil nas do siebie. Polozyl sie na tapczanie i zaczal mowic o roznych sprawach. nagle chwycil sie za kark i zaczal jeczec. Szybko zawiadomilismy pogotowie. Lekarz stwierdzil atak serca z wyczerpania.bedzie zyl jeszcze jeden dzien.Siedzielismy przy nim caly czas. odzyskal przytomnosc. Pierwsze slowo wypowiedziane przez....to prosil abym zostal tylko ja.Gdy wszyscy wyszli dlugo rozmawial o niej. cdn.....
  9. JARZEBINA

    BIESIADA

    DZIEN DOBRY BIESIADO! JODELKO! GRABKU! ORZECH! i reszta Drzewek, ktore dawno nie zagladaly!WIAZ cierpliwa LESZCZYNKA Wpadlam Was przywitac i za chwile wybieram sie do kosciola, poczytam Was pozniej ! Pogoda u mnie piekna :D SERCE W NIEDZIELE! Dziękuję ci, serce moje, że nie marudzisz, że się uwijasz bez pochlebstw, bez nagrody, z wrodzonej pilnosci. Masz siedemdziesiąt zasług na minutę. Każdy twój skurcz jest jak zepchnięcie łodzi na pełne morze w podróż dookoła świata. Dziękuję ci, serce moje, że raz po raz wyjmujesz mnie z całości nawet we śnie osobną. Dbasz, żebym nie prześniła się na wylot, na wylot, do którego skrzydeł nie potrzeba. Dziękuję ci, serce moje, że obudziłam się znowu i chociaż jest niedziela, dzień odpoczywania, pod żebrami trwa zwykły przedświąteczny ruch. Wislawa Szymborska.
  10. JARZEBINA

    BIESIADA

    Teraz Lena musi leżeć i odpoczywać. Najwcześniej powinna sie obudzić za kilka godzin. Przewieźli mnie na zwykłą salę. Podłaczyli mnie do jakis drucików, kabli. Czułam sie jak nikomu nie potrzeban roslina, która nic nie czuje, nie moze sie poruszyć, ani niczego dotknąc. Słyszałam jednak wszystko, i wiedziałam, że po operacji leże juz chyba z 2 dni, a wszyscy nadal są przy mnie. Wierzcie we mnie, bo ja niedługo do was wróce cała i zdrowa! - Lena, kocham cię i prosze nie zostawiaj mnie! - płakał Steve. Boże, co się ze mną dzieje! Czemu nie mogę sie obudzić! Nagle dostałam jakieś padaczki, zaczęło mną czepać na każdą stronę. - Zawołajcie szybko lekarza! Z Leną coś jest nie tak! - krzyczała mama. Lekarze szybko przybiegli i zaczęli mnie reanimowac. Nic nie czułam, gdy kopali mnie jakimś tam prądem. Widziałam białe światełko, szłam za nim...Lena!! Stój!! Gdzie ty idziesz?? Chcesz zostawić wszystkich i sobie pójść do tego pieknego, beztroskiego raju? Nie mozesz tego zrobić!!....Ale tam jest takie śliczne światełko, któe mnie poprowadzi do raju. - Brak pulsu!! Raz....dwa...trzy - wstrząsali mną cały czas, a ja czułam, ze byłam już wśród aniołkoów, wsród tego najwyższego. Ale ja nie chce! Ja chce do moich najblizszych! Oni mnie potrzebuja, ja nie moge ich tak zostawić. - Boze! Pomóż naszej Lenie wyjśc z tego - modlili sie wszyscy, gdy patrzyli jak mną rzucali. - Przykro mi.... ale już się więcej nie da zrobić. - oznajmił lekarz, po 10 min. reanimacji. - Lena!! Wróć do nas! - rzucił sie Steve na mnie ( na moje ciało=P) i zaczął nim szarpać. - Nie moge w to uwierzyć! Leny już nie ma przy nas! - płakała Amber jak i wszyscy. Wszyscy już wierzyli, że to koniec... że mnie nie ma przy nich, ale ja sobie porozmawiałam z Najwyższym i dał mi jeszcze jedną szansę. Po 15 min. gdy moje serce nie dawało znaku życia, nagle na tym pudełku, co pokazuje, czy serce puka czy nie, pokazała sie mała górka, później prosto, i znów górka. Wróciłam!!! - Doktorze, prosze tu szybko!! - zawołała mama, gdy ujrzała skaczacą linię na pudełku. Doktor szybko przybiegł i stwierdził, ze to cud. Wpadłam w śmierć kliniczna i wróciłam. I oto chodziło! Nie miałam ochoty jeszcze odchodzić od tego złego świata. Mam dla kogo zyć na nim. - Lena! Kochanie odezwij się! - szeptał mi do ucha Steve i pocałował mnie w usta. Poruszałam palcem, żebym mogła dac mu znać, ze go czuje, że wracam dzieki niemu, i wszystkim tutaj, że czuwali przy mnie cały czas. Otwierałam powoli oczy, ale jeszcze widziałam przez mgłe. Widziałam stojącą nade mną anielską postać. Może jednak nie wróciłam? Jestem nadal w raju??..... Nie! To nie anioł! Widze! To Steve! To mój ukochany Steve, który mnie kocha tak jak i ja go kocham! - Lena!! Wróciłas! - Lena! - wszyscy zaczęli płakać z radości i mówic moje imię. - Ale ja pamiętam jak mam na imię. - oznajmiłam cienkim, słabym głosem. Wszyscy rzucili sie na mnie i zaczęli mnie przytulac i całowac. Już jestem pewna, ze wróciłam na ziemię do mojej rodziny i przyjaciół. - Boze dziekujemy Ci! - zwróciła się mama do tego, któremu od razu należą sie podziękowania. - Ale nas Lena przestraszyłaś! - powiedział Mat, który także czuwał. - Dziękuje wam, że przy mnie byliście..... To bardzo mi pomogło.... Daliście mi wiele energii - z ledwością mówiłam zdaniami. - Nie mów nic. Odpoczywaj. Odpoczynek jest teraz Ci bardzo potrzebny. - powiedział Steve i pogłaskał mnie po głowie, która niedawno co była krojona. Zamknęłam oczy i zasnęłam od razu. Wiedziałam, ze nie na zawsze. Cały czas czułam przy sobie leżącego Steva i odstraszajacego złe koszmary. Spałam teraz ok. 7 godz. i sie obudziłam, a przy mnie nadal wszyscy byli. - A wam juz sie nie nudzi to siedzenie przy mnie? - zapytałam z usmiechem na twarzy. - Ja mogę leżeć przy tobie całymi dniami, ale pod jednym warunkiem. - powiedział Steve wtulając sie do mnie. - Jakim? - Że nie będzie do szpital, tylko twój przytulony domek. - i pocałował mnie w czoło. - Mam takie samo zdanie na ten temat. A nie wiecie moze kiedy wyjde już na zawsze z tego okropnego miejsca? - skierowałam pytanie do rodziców, którzy byli szczęsliwi tak bardzo, gdy się urodziłam=) Bo teraz się znów na nowo narodzilam. - Jeszcze z jakiś tydzień sobie tutaj poleżysz, bo musza zrobić jakies badania. - powiedziała mama, trzymając mnie za rekę. Wszyscy odwiedzali mnie, nawet osoby ze szkoły, nauczyciele. Jednym słowem wszyscy co mnie znali, noi chyba lubili. Poleżałam z jakiś tydzień w tym szpitalu i mogłam nareszcie wrócić do siebie. Na moją kochaną sofe w salonie przed telewizorem, przed mój komputerek, do mojej Mehiko i oczywiście do piłki nożnej! Wszystko zaczęło sie świetnie układać. Byłam ze Stevem, stosunki między mną a Fibby się zmieniły, byłam najpopularniejszą osobą w szkole i zostałam kapitanem drużyny Kuguary. Co sobie tutaj lepszego wymarzyć?? Koniec! Zycze milej lekturki!
  11. JARZEBINA

    BIESIADA

    Boże! Czy to się nigdy nie skończy? - Prosze państwa, zrobiliśmy badania, i zostało stwierdzone, że córka ma krwiaka w mózgu - oznajmił lekarz przy wszystkich w mojej sali. Jak to ja mam wstrząs mózgu? Niby przez co?? - Boże! Ale jak to możliwe? Dlaczego? - mama zaczęła głośno płakać. - Ale co jest przyczyną tego krwiaka? - zapytał tata. - Jak córka miała wtedy ten wypadek, i złamała w nogę, wtedy już go miała. - Przepraszam, ale chciałbym sie wtrącić - powiedział Steve - ale dlaczego wcześniej nie zrobiliscie badań na głowę? Przecież to było wiadome, że mogło jej sie cos stać. - No, bo jakos tak wyszło. Mielismy duzo pacjentów, noi.... - pieprzył ten lekarz! Przez nich jestem chora, i mogę się nigdy nie obudzić! Zaskarżyć ich!!!! - Noi co noi! Przez was Lena może się juz nigdy nie obudzić, a wy mówicie, że było duzo pacjentów!! - Steve zaczął sie na niego rzucać tekstami - Spokojnie synu. - przerwał mu tata. Ooo, to tata traktuje go już jak własnego syna. Bardzo mi miło. - Ale co ja mam byc spokojny, przez nich moge stracić moją kochana Lenę! - To ja na chwile wyjde, a wy porozmawiajcie. - jaki beszczelny ten lekarz! Jakbym mogła, to bym mu z przyjemnością rozkwasila ten lelarski ryj! - Prosze państwa, bo ja bym z przyjemnoscia ich oskarżył. - zaznaczył Steve, który chyba jednak czyta w moich myslach. - Tez o tym pomyslałam! Oni nie zostana bezkarni! Zgłosimy to do sądu, ale narazie zajmijmy sie naszą Lena. - powiedziała mama. Ja byłam cała bez sił, próbowałam się jakos ocknać, ale nie potrafiłam. Chciałam im powiedzieć, żeby sie nie martwili, bo po ich głosach mogłam stwierdzić, że są strasznie przybici. Steve, pocałuj mnie jeszcze raz, tak jak ostatnim razem! - Proszę się odsunac! Bierzemy państwa córkę na sale operacyjną - wparowali na salę lekazre z jakimś jeżdzącym łóżkiem po mnie i władowali mnie na niego. - A kim pan jest? Gdzie jest tamten lekarz? Dlaczego ja będziecie operować?! - histeryzowała mama. Raany, ja nie chcę, żeby mnie gdzieś tam tnęli! - Tamten lekarz był na kacu dziś, a ja sprawdziłem wszystkie badanie ponownie, i okazało się, że córka musi mieć natychmiast operacje - Ale w czym ona pomoże? - zapytał się tata. - Jesli jej nie będzie, córka się nigdy nie obudzi - nawet pocałunek mojego księcia mnie nie zbudzi? No to chyba są teraz poważne kłopoty. - A będą może jakies powikłania pooperacyjne? - spytał Steve. - Młody chlopcze, żadna operacja nigdy nie daje 100% wyleczenia. Trzeba mocno wierzyć, a to duzo pomaga. - powiedział lekarz i poszedł razem ze mną i z 4 innymi lekarzami. Mama, tata, Steve, Amber, Jason, chłopcy z druzyny siedzieli na korytarzu i czekali, aż ten koszmar sie w końcu skończy. Na sali operacyjnej nafaszerowali mnie jakąś narkozą i normalnie zasnelam, gdy juz byłam zasnięta=P Nic nie czułam. Śniły mi się przesłodkie sny, że biegałam ze Stevem za ręce po zielonej łączce, za nami skakały króliczki, sarenki, wilczki=D Na korytarzu przed salą: - Boże, zlituj się nad Leną! - Steve ciągle powtarzał i chodził w tą i spowrotem. - Usiądź Steve, tylko się zmęczysz. - powiedziała mama, siedząca na krześle z łokciami opartymi o kolana. Wszyscy prawie tak siedzieli. Jason i Amber byli do siebie przytuleni, Amber łzy leciały. - Ile oni jeszcze będa tam siedzieć? Mineły już chyba z cztery godziny - mówił Steve. A mnie na sali operacyjnej dalej kroili i zszywali. W końcu lekarz wyszedł z sali, aby pinformować rodzinę: - Czy jest tu może rodzina panienki Leny? - zwrócił sie do wszytskich wyczekujących na korytarzu. - Tak, wszyscy jesteśmy. - wstała szybko mama i podeszła do lekarza. - Operacja sie udała.... - gdy lekarz powiedział te słowa, wszyscy zaczeli skakać i sie cieszyć - ale musimy czekac, aż Lena odzyska przytomność. - To jest taka możliwość, że sie nie obudzi? - zapytał oburzony, a zarazem zdenerwowany Steve. - Tego nie da się zaprzeczyć. - Boże! Moja córka może się już nigdy nie obudzić - mama zaczela głośno płakac i panikować. cdn.....
  12. JARZEBINA

    BIESIADA

    Teraz to już totalna przesada. Popłakałam sie, ponieważ nadal sądziłam, że to Fibby. Jak ona może mi takie coś robić! Mój cichy płacz przeszkodził jason, który przyszedł mnie odwiedzić: - Cześć Lena. Jak się czujesz? - zapytał wchodząc do salonu, dając mi buziaka w policzek. - Cześć. Już trochę lepiej. - Czyżbyś płakała? Co się stało? - zpaytał i usiadł przy mnie. Nie chciałam go zaprzątać moimi problemi, ale naciskał, to mu powiedziałam: - Dostaje dziwne malie z pogrózkami. Dziś dostałam ten - pokazałam mu, a on starsznie się zdziwił. - Kto mógłby byc az taki hamski? Napewno ktoś sobie robi niesmaczne żarty. Nie przejmuj się tym - powiedział i przytulil mnie do siebie. - Jestem szczęściarą, że mam takich przyjaciół. - Ja też jestem szczęściarzem. - popatrzył sie mi głęboko w oczy i mnie pocałował. Na początku odwzajemniłam jego pocałunejk, ale później zorienotwałam sie co ja najlepszego robię! Zdradzam Steva i moją najlepszą qmpele, ale takze i siebie. - Jason, co to miało znaczyć? - zpaytałam oburzona. - Nie można pocałować najlepszej psiapsióły? - Można, ale nie w taki sposób. Dobra, zmieńmy juz temat. - na szczęscie wszedł Steve. Dobrze, że nie przyszedł troche wczesniej Ale bylaby akcja. - Cześć kochanie, cześć jason. - przywitał sie i usiadł przy mnie. - To ja lece. Cześć wam i wybacz mi Lena za to. Więcej sie już to nie powtórzy. - powiedział i wyszedł. - O co mu chodzi? - zapytał Steve. Nie wiedziałam czy mu to powiedzieć. Przeciez ja go nie pocałowała, ale odwzajemniłam jego pocałunek. - Steve....ja muszę ci coś powiedzieć. - jąkałam sie, bo nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. - No co sie stało. - No, bo chodzi o to, że...... no jason mnie teraz pocałował w usta. - powiedziała, ale nie mogłam mu spojrzeć w oczy. - Nic się nie stało. - Co? - Cieszę się, że mi powiedziałaś. - Ale ja odwzajemniłam jego pocałunek. - nie odpwiedzial nic, tylko mnie pocałował. Moge stwierdzić, że Steve o wiele lepiej cąłuje niż Jason. - Wybaczam ci - szepnął mi delikatnie do ucha. Całował mnie po szyi, po ustach. Boskie uczucie! - Ja już będe szedł. Pa kochanie. - Pa. Minęły już 2 tygodnie i w końcu zdjęli mi ten okropny gips!! Wychodząc ze szpitala, zaczełam skakać jak małe dziecko: - Rany! W końcu mogę chodzić, grać w nogę! - ALe pamietaj, że jeszcze nie możesz jej za bardzo nadwyrężać. - marudziła moja mama. - To z tej racji, że możesz już całkiem chodzic, porywam cię na przepyszne lody z parku. - powiedział Steve, który naprawdę wszedzie przy mnie był. - No to chodżmy. - szlismy razem trzymając się za ręke. Kupił mi moje ulubione lody truskawkowe, a on sobie wziął waniliowe. Szliśmy przez park i zaczęliśmy bardzo powazną rozmowę: - Steve, a czy my jesteśmy razem na poważnie? - zapytałam, bo to pytanie dręczyło mnie już od początku, gdy sobie wszytsko wyjasnilismy. - Oczywiście! Jesteś moją najukochańszą dziewczyną, a ja.... - Najukochańszym chłopakiem. - dokończyłam i zaczęliśmy sie namiętnie całowac nad stawem w parku. Mielismy w nosie, ze jest to miejsce publiczne. Nagle znów mi sie w głowie zakręciło, próbowałam się jakoś opanowac, ale nie udąło się. Znów zemdlałam, a Steve próbowałam mnie cucić. Nie reagowałam, nie odpowiadałam na jego wołania, ale ja go słyszałam. Znów to samo??!! Zadzwonił szybko po karetkę, i teraz to chyba wiedzieli co mi jest..... cdn....
  13. JARZEBINA

    BIESIADA

    Kochane Drzewka! JODELKO! taka jestes zabiegana a jeszcze znajdziesz czas na Biesiade, dziekuje Ci. Dokoncze opowiadanie, na weekend sobie poczytacie! Byłam już na miejscu - w szpitalu! Z tego co wiem, to lekarze nadal nie wiedzieli co mi jest. Rany, takie wielkie halo, a ja tylko zemdlałam. No tak, ale jeszcze się nie ocknęłam! Słyszałam wiele osób siedzących nade mną i rozmawiających wyłącznie o mnie. Także Steve był cały czas przy mnie, czułam jego dłoń na mojej. Trzymał mnie przez cały czas i ani razu ode mnie nie odszeedł. Steve, kocham Cię! Słyszysz!! - Lena, proszę obudź się! - mówił cicho Steve. - Prosze Pana, wiadomo już co jej jest? Dlaczego nie może się obudzić? - pytała cała zdenerwowana mama lekarza, który wszedł teraz na salę. - Jeszcze nie wiadomo, ale mamy niewielką hipoteze. - Prosze powiedzieć! - Nie mozemy powiedziec, jeśli to nie jest wiadome w 100%. - ale kręcił ten lekarz. Napewno wiedza tylko nie chcą powiedzieć! - Już dawno powinniście wiedziec co jej jest! - tata nie wytrzymał i zaczął się wydzierać. - Jonathan spokojnie. Jeśli będzie coś wiadomo, prosimy, żeby nas o tym informowano. - mama jak zwykle spokojnie powiedziała, ale ja czułam, że strasznie sie boi. Nagle nikogo juz nie słyszałam, tylko czułam przy sobie Steva. - Zostaliśmy sami.... rodzice musieli wyjśc na chwile ochłonąć... Lena, czy ty mnie wogóle słyszysz?? - Steve! Tak słyszę cię! Mów do mnie cąły czas, nie przestawaj! Proszę! Poczułam jego oddech na mojej szyi, czułam jego całe ciało przy sobie. Legnął przy mnie w szpitalnym łózku. Steve, czy ja ci nie mówiłam, że cię kocham?? - Nie wiem co bym zrobił, gdyby tobie się coś stało... musisz z tego wyjść. Proszę, obudź się! - poczułam jego usta na moich. Musnął mnie delikatnie, a później mocniej. Lena! Rusz się i sie obudź! Odwzajemnij jego pocałunek!..... Udało się! Całowaliśmy się, on mnie całował i ja go całowałam! Nagle przestał i powiedział. - Lena! Ty mnie słyszysz! Ty wszystko czujesz! - próbowałam poruszyc chociaż reką, żeby mnie zrozumiał. Udało się! Ja wracam!! Powoli otwierałam oczy, wracałam do sił. Czyżby to dzięki pocałunkowi? Jak w bajce o królewnie Śnieżce? - Ste...ve? - udało mi się wypowiedzieć jego jakże przepiękne imię! - Lena kochanie! - trzymał mnie za rekę, a ja juz całkiem otworzyłam oczy! - Cześć Steve! - nawet się uśmiechnełam. - Pani Lively, proszę tu szybko! - zawołał rodziców, którzy szybko przybiegli na salę. - Córciu, wróciłaś!! - mama była strasznie szczęśliwa. - A czy ja gdzieś poszłam?! - zapytałam się idiotycznie. - Wróciła do nas. - zaśmiał się tata. Leżałam tak w szpitalu chyba jeszcze z 2 dni, ale my nadal nie wiedzieliśmy, czy jest może jakas przyczyna z tego mdlenia, czy tylko poprostu tak sobie zemdlałam i straciłam przytomność chyba na całe 24h. - No nareszcie w domu, juz naprawde nie chce wracac do tego okropnego miejsca! - żaliłam sie rodzicom i Stevowi, gdy weszlismy do naszego domu. Mehiko jak zwykle przywitałą mnie serdecznie, skacząc po mnie przez cały czas. Steve był przy mnie i nie odstepował mnie na krok. - Chodź, usiądziemy sobie w salonie. - zaproponował. - Ale prosze nie traktujcie mnie jak kaleke......Auaaa. - przytrzymałam się za głowę, bo strasznie mi sie zakręciło. Wszystko widzialąm przez mgłę. - Lena, co ci jest? - zapytał przestarszony Steve. - Nic, tylko zakręciło mi się w głowie. - Chodź, pomogę ci usiąść. - ległam sobie na jego kolanach. strasznie bylo mi słabo i od razu przysnęłam. Z tego co wiem to spałam chyba z 5 godz, a steve nadal przy mnie był. - Steve, a ty dalej tu? - zapytałam z uśmiechem na twarzy, gdy otworzyłam oczy, a on siedział nade mną i dał mi buziaki w usta. - Odstraszałem złe koszmaty od ciebie, żebym tylko ja się tobie snił. - I chyba ci sie udało. - powiedziałam i przytuliłam się do niego. - A wy nie macie co robić! - wydarła się Fibby, gdy weszła do domu. - A przeszkadza ci może to w czymś? - odpysknał jej Steve. - A żebyś wiedział, że mi przeszkadza. - Moze powiesz w czym? - zapytałam. - Nie gadam z takimi ludźmi jak wy. - Więc żegnaj! - ze Stevem zaczęliśmy się śmiac, a Fibby obrażona poszła do siebie. - Ja na chwile będe musiał iść do domu, wziąc jakąś zimną kapiel i od razu do ciebie przyjde. - powiedział ze smutkiem w oczach i pocałował mnie w usta. - No jasne, że idź. Nie będziesz przeciez całe zycie przy mnie siedział. - A chciałbym bardzo - zaczerwieniłam się. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć - To ja lęce. Za jakąś godzinkę wrócę. - Pa. Siedziałam przed TV i skakałam po kanałach, ale nic cieakwego nie znalazłam. Słuchałam sobie Mtv i na moje szczęscie szło \"Rise & Rise of Beyonce\" o mojej ukochanej idolce! Moja noga odpoczywała wyprostowana na stole pod poduszką. No to ona ma wygody, ale niestety nie ja =) Akurat też miałam laptopa przy sobie i sprawdziłam pocztę. Jakieś zyczenia od znajomych i znów ten mail!! Tym razem ten ktos pisał tak: \" No to masz pecha z tym szpitalem! Najlepiej, żebyś przesiedziała w nim całe życie, bo nie moge patrzeć jak mizdrzysz się do mojego ukochanego Steva! On jest z Toba tylko z litości! Nara!\". cdn.......
  14. JARZEBINA

    BIESIADA

    Że co??!! - Na początku nie wierzyłem jej, bo co do tego ma trener, ale... - Ale co! - Poszedłem się upewnić do trenera, i powiedział, ze to prawda! - Nie, to niemożliwe! - łzy poleciały mi po policzku. - Lena! Ja cię kocham, i chciałem dla ciebie jak najlepiej, ale teraz tego żałuje. - posmutniał jeszcze bardziej, i wzrok skierował na kolorowy dywan w salonie. - Steve, ja nie wiem co powiedzieć. - Wymyśliłem ten zakład, wszystko wymyśliłem. Ale już nie mogłem patrzeć jak cierpisz przez takiego dupka jak ja! Widziałem, że Fibby dopieła swego. - Steve! - Teraz już wszystko wiesz, więc już się nie będe ci narzucał. Ale pamiętaj, że zawsze cię kochałem, kocham i nadal będe kochał. - Steve! - zaczęlam płakać jak małe dziecko. Steve chciał dla mnie jak najlepiej, bo wiedział jak mi zalezy na piłce. Ale nie wiedział jednego. Dla niego mogłam poświęcić nawet ten sport. - Przed wyjściem chciałbym zrobić ostatnią rzecz - wstał, podszedł do mnie i mnie pocałował. Od razu odwzajemniłam jego pocałunek. Trwał on chyba wieki, to byl nasz najdłuższy pocałunek. - To ja będe już szedł. Postaram sie nie wchodzic ci w drogę. Wracaj szybko do zdrowia z tą nogą. - szedł już w stronę drzwi, jednak ja już nie wytrzymalam i powiedziałam. - Steve, prosze nie wychodź!! Kocham cię!! - stanał w miejscu, nie odwrócił się, jakby się nad czymś zastanawial. - Steve, proszę - głos mój coraz bardziej cichniał. Odwrócił sie w końcu. Popatrzył sie na mnie tymi swoimi słodkimi oczkami: - Lena, ja naprawde przepraszam za to co ci wyrządziłem! Jestem głupi! - podszedł do mnie. - Nie jestes głupi! Chciałeś dla mnie dobrze - znowu sie popłakałam. Oj, chyba coś dawna nie płakałam. Był coraz blizej mnie, nasze usta były od siebie zaledwie kilka centymetrów. Nie odpowiedział nic, tylko znów mnie pocałował. Raany, jak on całuje. Gdy nasz dług, namiętny pocąłunek sie skończył, powiedziałam: - Zostań ze mną. - Będe przy tobie zawsze i wszędzie - powiedział i usiadł koło mnie. Ległam sobie na jego kolanach, a on bawił się moimi wlosami. Nie rozmawialiśmy ze sobą na poczatku chyba z 10 min. Jednak on przerwał cisze i powiedział: - Nie potrafiłem o tobie zapomnieć. Gdy ci mówiłem te okropne słowa, coś kroiło moje serce na pół. Strasznie cierpiałem, nie mogłem się z tym pogodzić. Jednak, gdy znalazłas sie w szpitalu postanowiłem ci wszystko wytłumaczyc. - Nie mów juz nic. - i pocałowałam go. Czułam, że go odzyslałam, że nie strace go już więcej. Nawet wredna Fibby mi w tym nie przeszkodzi. Leżeliśmy i rozmawialiśmy jeszcze z jakieś dobre dwie godziny, ale niestety Steve musiał iść na trening. - Przykro mi to mówić, ale musze juz iść. Wpadnę jeszcze dziś, albo jutro. - powiedział i dał mi buziaka w policzek. - Pa. - i znów zostałam sama w domu. Nagle Fibby wparowała cała wściekła do do domu. - Co ty znowu narobiłaś! Steve ze mną zerwał! - wydzierała się. - Wstań jak do ciebie mówię! - Steve wogóle z tobą nie chodził. sama sobie to ubzdurałas! - darłam się na nią tym samym tonem co ona.Wstałam, bo nie chciałam patrzeć na nią "z dołu". - Jak ja cię nienawidze! - Myślisz, że jesteś święta?! Jesteś wredną małpą, której nienawidze! Steve zawsze chodził z tobą z litości! - Zamknij się i nigdy tak nie mów! - Ty lepiej przymknij ten wypudrowany ryj, bo ci jedzie z paszczy! - Co ty se gówniaro wyobrażasz!! - Chcesz, żebym powyrywała ci to sztuczne, farbowane siano, które nazywasz włosami?? - Ale madrujesz! Mówi to ta, którą do drużyny przyjeli z litosci!! - A co żal ci dupe ściska!! - cały czas krzyczałyśmy na siebie. Jednak Fibby nie wytrzymała i popchneła mnie. Ja upadłam na podłoge i straciłam przytomność. - Lena, nie rób se jaj tylko wstawaj! - wydzierała sie Fibby. - Lena! Boze wstawaj! - zaczęła mną telepać, ale ja nie mogłam sie ocknąc. Słyszałam ją, słyszałam jej każde słowo. Chciałam sie obudzić, ale nie potrafiłam. Co się ze mną działo?? - Mamo, tato chodzcie tu szybko! Lena straciła przytomnośc i nie może sie ocknąc! - mamo tu jestem! Wyciągnij mnie z tej czarnej dziury! Ja chce do was! - Boze, co tu się stało! - mama była cała w nerwach. - Jonathan, dzwoń szybko po pogotowie!! - Lena, słyszysz mnie?! - Lena wstawaj!! - próbowali mnie ocucić, ale nic z tego. Ja chce sie obudzic z tego koszmaru! Czemu ja was słysze, a wy mnie nie? Czemu nie mogę otworzyć oczu?! Słyszałam jak do domu przyszli lekarze, i tez próbowali mnie obudzić. Coś tam do siebie mówili, i postanowili zawieść mnie do szpitala. Znowu do tego okropnego miejsca!! Wieźli mnie całą petą do szpitala i to jeszcze na sygnałach! Ja czuje, że coś jest nie tak.... cdn.....
  15. JARZEBINA

    BIESIADA

    Nareszcie mogłam wyjść z tego okropnego szpitala. Tyle hałasu, o jakąś pękniętą kość! Myślałam, że już nie wytrzymam w tym szpitalu. - Co chciał od ciebie Steve, gdy był u ciebie? - spytała AMber, gdy byłyśmy juz w samochodzie, w drodze do kochanego domciu. - Chciał mi coś wyjaśnić, ale nie chciałam go słuchac. - odpowiedziałam. - Może daj mu szansę. Coś czuję, że to wzystko jest związane z Fibby. - Amber zaczęła filozofowac. - Ja już nie chce go znac. Prosze, nie rozmawiajmy już o nim więcej. - powiedziałam, i patrzyłam się przez okno na odpływający świat. - Jesteśmy na miejscu. - zaznaczyła mama, gdy byliśmy już przed domem. - Nareszcie! - Chodź, pomogę ci. - powiedział tata, i usiłował mnie wyciągnać, jednak ja zaczełam krzyczec. - Nie jestem kaleką, nic mi nie jest! Sama sobie poradzę! - wydzierałam się, ponieważ nie mogłam uwierzyć, w to co się stało. Nigdy nie miałam nic z noga, a tu nagle takie coś! Chciało mi się płakac. Jakoś doszłam sama do domu o kulach ze sztywną prawą nogą od kolana w dół. Rozsiadłam sie w saolnie przed TV, bo do pokoju na góre zbyt czesto nie mogłam wchodzić. Musiałam siedziec, albo na górze, albo na dole. No to wybrałam salon. - Córciu, my idziemy do pracy. Fibby się tobą zajmie - powiedziała mama, wychodząc z tatą do pracy. Gdy rodzice juz odjechali, Fibby przyszła i powiedziała: - Nie mam zamiaru siedzieć całą sobote przy tobie, bo ty biedna tyłka z miejsca nie możesz ruszyć. - zaśmiała się szyderczo i wyszła. Noi sobie posiedziałam sama w domu. Fajnie tak spedzisz czas w samotnosci, ale to cos nie dla mnie! Ja musze grać w nogę! Boże, czemu ja! Czemu! Najpierw mi odbierasz jedynego chłopaka, którego w życiu pokochałam, a teraz to! - Drrr.....Drrrrr - komu to się zachciewa przychodzic w sobotę przedpołudniem. - Drrr... drrr..... Rany, i jak ja niby dojde do tych drzwi! - Prosze czekac! - wydzierałam się do osoby, która natrętnie dzwoniła do drzwi. Jakoś zwlekłam sie powoli z sofy, wzięłam kule i otworzyłam drzwi. - Czego!!! Spadaj!! - za drzwiami stał Steve, nie zastanawiając się zamknęłam mu drzwi przed nosem, a ten jakby był u siebie, przytrzymał je nogą. - Lena! Musimy pogadać! - mówił przez mały otwór w drzwiach, a ja próbowałam je z całych sił zamknąć, ale niestety przez ten durny gips nie zdołałam. - Nie mam ochoty z tobą gadac już nigdy więcej! Spadaj stąd i to już! - Pozwól mi tylko wszystko wytłumaczyć, a się odwale już na zawsze, tylko mnie wysłuchaj! - nie miałam juz siły się z nim drażnić, to go wpuściłam. - No to właź! Ale się streszczaj, bo nie mam ochoty na ciebie patrzeć - powiedziałam złym tonem i weszliśmy do salonu. Usiedliśmy sobie wygodnie na sofie, a on zaczął: - Lena, bo ja źle postąpiłem... nie powinienem....ale zrobiłem to tylko ze względu na ciebie... dla twojego dobra - jąkał się Steve. - Nie uczyli cię w szkole gadac pełnymi zdaniami??! - Fibby mnie zmusiła, żebym z tobą zerwał! - Co ty wygadujesz! Nie masz na kogo zwalac? - ale to co mówił, miało sens. - Fibby powiedziała trenerowi, że przeze mnie źle grasz, i muszę z tobą zerwac. - Wiesz, jakoś ci nie wierze. Słabą historyjke wymyśliłes. - Jeszcze nie skończyłem - mówił cały czas tym samym smutnym tonem. - powiedziała też, że jeśli z tobą nie zerwe i nie poniże, to trener wyrzuci cię z drużyny! cdn......
  16. JARZEBINA

    BIESIADA

    WITAM WAS moje DRZEWKA! A co to dzis GRABKA jeszcze nie ma? :D Zostawiam dalsze odcinki........ opowiadania! Wszystko wydawało się takie dziwne. Otworzyłam oczy i zobaczyłam mamę siedzącą koło mnie: - Cześć córciu! Nareszcie się obudziłaś - powiedziała mama z ulgą na sercu - Co ja tu robię!! Aua! Moja noga! - zaczęłam sie trzymac za nogę, która niestety była cała sztywna! Co to miało znaczyc! Znaczyło tylko jedno - koniec z piłką nożną! To się akurat dorobiłam. - Spokojnie kochanie, tylko ci kość pękła. - mówiła spokojnie mama. - TYLKO! Mamo, wiesz co to znaczy! - zaczęłam histeryzowac. - Wiem kochanie, ale to szybko się zagoi i znów wrócisz na boisko. - Boże! Czemu mnie tak ukarałeś. - zaczęłam mieć pretensje do Boga. Miałam głowę na poduszce, gdy mama powiedziała: - Jesteś! Właśnie Lena się niedawno ocknęła. - popatrzyłam się w stronę drzwi, a tam stał nikt inny tylko STEVE! - Cześć Lena. Jak się czujesz? - zapytał smutnym głosem, wchodząc powoli do środka. - Jak widac nie najlepiej. - odpowiedziałam stanowczo, nie patrząc się w jego stronę. - Lena uspokój się! Zostawię was na chwilę samych. - jak powiedziała, to i tak zrobiła. Pieknie! Zostałam sam na sam z tym fałszywym debilem! I po co on tu jeszcze przyszedł! Dziwne, że jeszcze nie migdali się ze swoją ukochaną Fibby. Usiadł sobie na krzesli przy moim łózku i zaczął gadkę: - Słyszałem, że już będziesz mogła jutro wyjść ze szpitala - chyba nie wiedział o czym gadać. - To fajnie. Ja akurat nie słyszałam. - Nie bądź taka oschła dla mnie. - Że co? Oschła?? On niech się cieszy, że oschła, a nie więcej! - A jaka niby mam być?! Mam byc milutka, mam ci dziękowac, za to, że mnie wykorzystałeś??!! Zastanów się lepiej nad tym co powiesz. - Ale ty nic nie rozumiesz! To nie chodzi o to, że ja cię... - nie dokończył, ponieważ do sali weszła Amber z Jasonem. - CZeść Lena! Do koloru ci w tej szpitalnej piżamce - Amber jak zwykle miała poczucie humoru. - Cześć Lena! O cześć Steve. - powiedział Jason i obydwoje podeszli do mnie. Steve wstał i powiedział: - Wytłumaczę ci kiedyś wszystko, to mnie zrozumiesz. Cześć - i poszedł. Steve, ale co masz mi tu wytłumaczać! Wykorzystałeś mnie i już, dla jakiegoś dennego zakładu. Ale z kim ten zakład?? - Rany, jak się czujesz?? Boli cię ta noga? Kiedy wychodzisz ze szpitala? - Amber zasypywała mnie różnymi pytaniami. - Nic mi nie jest, oprócz tego, że moją piękną nóżke wsadzili w jakiś denny gips. - Niedługo ci zdejmą i wrócisz do drużyny. - pocieszał Jason. - Jason, a jak to wogóle sie stało? Bo mi na trybunach już się film urwał i nic nie pamieęam. - Co tu do opowiadania. Fajny widok był. - zaśmiał sie, a AMber walła go w ramię. - Nie, no żartuje. Dostałaś piłką w głowę, nie złapałaś równogi i poturlałaś się po schodach. Pewnie sobie coś z noga zrobiłaś. - No, jednak musiało to smiesznie wyglądać. - zaczęlismy się chichrać. - A kto wyszczelil tą piłkę? - zapytała Amber, chociaż i tak miałam sie o to zapytac, bo byłam ciekawa, kto ma tyle siły. - Kto kopnął, no.....yyyy.... - Jason zaczał się jąkać. - No kto! - A czy to ważne? - No wiesz, dostałam piłką i musze się jakoś zemścić - zaśmiałam się. - To Steve. - powiedzial cicho, prawie go nie zrozumiałam, ale wiedziałam o kogo chodzi. - Mówisz, że Steve, tak? - No tak, ale on to niechcący. - No ja wiem. Czy ja go obwiniam? - Sorki Lena, ale my już będziemy spadac. Wpadniemy jeszcze dzis napewno. Buziaki;* - powiedziała Amber i wyszli. Zostałam sama jak mały paluszek od nogi. Po 15 min. zaglądnęła do mnie w końcu mama. - Sama tu siedzisz? Myślałam, że jest ktoś u ciebie. - zapytała mama, przynosząc mi siatkę z róznymi owocami. cdn........
  17. JARZEBINA

    BIESIADA

    Uspokój sie kobieto! O czym ty mówisz?! Spadaj stąd gówniaro! Chcę iść spać! - Zacisnęłam zęby i wyszlam trzaskając dzrzwiami! Nic nie rozumiałam. Robiła wrażenie jakby nic nie wiedziała o tych meilach. To samo Matt. Tez dawał wrażenie jakby o niczym nie wiedział. Ludzie wkoł mnie są fałszywi i okrutni. Dziś nie mogłam zasnąć ciągle myślałam o Stevie. Wspominałam tak miło spędzone chwilę z byłym chłopakiem. No tak BYŁYM... Jak o nim myślałam to zaczęłam płakać i nie mogłam się uspokoić. w końcu jednak zasnęłam. W drodze do szkoły siedziałam w autobusie z Amber. Cały czas byłam wpatrzona w okno. W końcu Amber zapytała: - Lena? Co się stało? - Nic takiego... Poprostu moje życie się wali... Wiedziałam, że to było zbyt piękne aby mogło być prawdziwe...- westchnęłam. Amber przytuliła mnie do siebie. Na treningu musiałam się wyładowywać na piłce. Byłam tak wściekła na Steva że czasami kopałam go po kostkach przy ztarciu z piłką. Steve jakby dawał mi do zrozumienia, że coś jest nie tak. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Kiedy kopnęłam go niechcący w nogę krzyknął z bólu, ale najbardziej zdziwiło mnie to że sie delikatnie uśmiechnął. Wybil mi piłkę i pobiegł z nią dalej. Przez chwilę nie wiedziałam co i jak?! W pewnym momencie wysłałam długa i mocna piłkę, aż na trybuny. Chłopcy się dziwili i zaczęli gwizdać podziwiając ten strzał. Trener kazał mi iść po piłkę, ale też sam byl pod wrażeniem. Gdy już byłam na samej górze usłyszałam jak ktoś krzyczy: - Lena!!! Uwarzaj, piłka!!! - Nagle zakręciło mi się w glowie. Kiedy się już ocknęłam zobaczyłam wszyskich jak stali nade mną z przerażonymi minami.; - Co się stało? - Nie wiedziałam o co chodzi - Dostałaś piłką w głowę i ztoczyłaś się po schodach - powiedzial Jason - No chyba właśnie czuję tego skutki. Bardzo boli mnie noga. - Wydukałam - Nie dziwię się jesteś cała poobijana. Własnie trener dzwoni po pogotowie. - Powiedział tym razem Matt - Jakie pogotowie?! - krzyknęłam - Takie autko z światełkami na dachu - zażartował Josh - Przecież wiem. chodzi tylko o to, że nic mi nie jest. Jestem w stanie dojść do domu o własnych nogach. - powiedziałsm i chyba straciłam przytomność, bo kolejny raz obudziłam się już w szpitalu... cdn.....
  18. JARZEBINA

    BIESIADA

    Ale nam nie przeszkadzasz. Dosiądź się do nas. Porozmawiamy sobie. - Nie, dziękuje. Obejdzie się!! - nie czekałam na odpowiedz i poszłam przed siebie. Nie odwrócilam się, byłam zła wyłacznie na siebie, że jestem taka naiwna! Nie chciałam mieć już nic doczyniena z tym fałszywym człowiekiem, jakim jest Steve. Jednak łączyła nas jedna wazna rzecz - piłka nożna. Jest kapitanem drużyny, do której należe. Resztę lekcji leciało mi strasznie szybko. Nie mogłam po szkole iśc od razu do domu, bo czekał jeszcze na mnie trening. Znów musiałam go widzieć.... - Napewno chcesz iśc na ten trening? Może poczekać na ciebie? - martwiła sie o mnie Amber. - Nie, nie musisz. Poradzę sobie. Buziaki. - Pa. - i odjechała autobusem. Serce mi biło coraz na mocniej, na myśl, że będe musiała popatrzyć mu się w te jego jakze słodkie oczy. Co ja mówię! One są wypełnione zawiścią i fałszem! Weszłam do szatni, ale jego naszczęście tam nie było: - Cześć Lena! - powiedzieli chłopcy. jednak ja nic nie odpowiedziałam, bo wiedziałam, że to z nimi Steve się założył. - Lena, co się stało? - zapytał Mat, po tym jak im nie odpowiedziałam. - I wy się jeszcze pytacie?! - wybuchnęłam. - Ale o co ci chodźi?! Powiedz nam! - zapytał Mat - Nie udawajcie głupków większych niż jesteście! To było podłe! - krzyczałam - Lena! o co ci chodzi - powtórzył prawie wrzeszcząc na mnie. Chwycił moje ramiona i mną potrząsnął. Ale ja tylko wzięłam jego ręce i wybiegłam z szatni. Mat pobiegł za mną. Miał minę jakby o niczym nie wiedział! Ale przecież musiał wiedzieć. Przystanęłam. Odwróciłam się i wygarnęłam mu wszystko to co myślę! - Nie.. Nie wiem jak mogliści mnie tak skrzywdzić! ( w tym momencie miałam oczy pełne łez ) Przez ten wasz głupi zakład...- niedokończyłam - jaki załad?! - przerwał - zrobiłam zszokowaną minę, ale nie chciałam już rozmawiać na ten temat. Nie chciałam się rozpłakać przy wszystkich kolesiach z drużyny. Trening źle mi szedł wyszłam zanim się skończył. Zauwarzyłam, że Steve mnie unikał i starał nie patrzeć się w moją stronę. Byłam totalnie załamana. W jeszcze gorszy nastrój wprawiła mnie wiadomość, a dokładniej e-mail. Kiedy weszłam na pocztę zobaczyłam nową wiadomość: " I jak się czuje królowa balu? Jak samopoczucie? Chyba nie za dobre, w końcu rzucił cię chłopak?! :D Nie życzę powodzenia :D ..... naiwna idiotka... !!! " - to mnie dobiło. Nie zastanawiając się długo pobiegłam prosto do pokoju Fibby. Wchodząc trzasnęłam drzwiami i zaczęłam wsię wydzierać: - Tak cię to bawi?! jesteś moją siostrą! Przystopuj troche! najpierw mi grozisz, a teraz wyśmiewasz się ze mnie. Powiedziałabyś mi to wprost, a nie wysyłała do mnie te kretyńskie e-maile! Jesteś podła! Nienawidzę cie! cdn......
  19. JARZEBINA

    BIESIADA

    Kochane Drzewka mialam juz uciekac z Biesiady ale czekam na program, ktory bedzie o godz 22.35 na Polonii! Bedzie to film dokumentalny o Gustawie Holoubku..... ktory dzis odszedl od nas. Wspanialy aktor...... :-( bardzo GO lubilam! Wiec korzystajac jeszcze z chwili czasu dodam Wam jeszcze jeden odcinek opowiadania .... Nie miałam ochoty z nikim teraz gadać. Łzy leciały mi cały czas, chociaz chcialam je jakoś opanować. Steve mnie wykorzystał! Nigdy mu tego nie wybacze, nigdy nie zaufam już żadnemu chłopakowi! Wszyscy są tacy sami! - Lena! Co się stało! - wbiegła za mną zdenerwowana Amber - Nic! wszystko się wali! - krzyczałam cała zapłakana. - Uspokój się. O co chodzi? - przytuliła mnie do siebie. - Steve mnie osuzkał! - Jak to? - Założył się z kumplami o mnie. - Chyba żartujesz! Steve przecież taki nie jest! To pewnie jakaś pomyłka. - Nie broń go! Powiedział mi prosto w oczy, że mnie nie kocha. - Napewno to wszystko da się wyjaśnić. - On właśnie mi już wszystko wyjaśnił. Chodźmy do klasy, bo się spóxnimy. - otarłam łzy i wyszłyśmy z łazienki. Chciałam o wszystkim zapomnieć, chciałam zapomnieć o Stevie, którego teraz z całych sił nienawidze! Na drugim śniadaniu poszłam siąść sobie z Amber przed szkołą, na trawie, tak jak na poczatku. - Może powinnaś jeszcze raz pogadać ze Stevem? - naciskała Amber - Amber, daj mi spokój! Nie mam zamiaru z nim gadac nie chce go juz wi... - miałam dokonczyć, ale nagle uwidziałam jak Steve idzie za rękę z ..... Fibby! - I dopieła swego! - powiedziałam Amber. - Chodzi ci o Fibby? Czemu dopieła? - Wczoraj groziła miże odbije mi Steva, i udało jej się. - Może ona maczała w tym palce! - Czesć dziewczyny! - podszedł do nas Jason. - Cześć - odpowiedziałyśmy. - Lena, ja nie wiem o co chodzi Stevowi. Dziwnie się zachowuje! - Ale on juz mnie nie obchodzi! - Lena! Ja ci mówię, że jest coś nie tak! - Amber nadal byla przy swoim. - Amber ma rację. ostatnio Steve mi anwet mówił, jak bardzo cię kocha! - Przecież to wy wszyscy się z nim założyliscie o mnie! - wybuchnełam i uciekłam tak daleko, żebym nikogo nie spotkała. Niestety mi sie nie udało. Spotkałam ICh. Spotkałam ich trzymających się za ręke. Ona była szczęśliwa, a on.... on był dziwny, jakby nie swój. - O cześć siostrzyczko! - powiedziała z ironią i dumą Fibby. - Gdzie to tak pędzisz? Czyżbyś płakała? - zaśmiała się szyderczo, a Steve nie odezwał się ani słowem. Był jakiś taki... smutny? - Cześć wam. Widzę, że sie dobrze bawicie. Ide, nie będe wam przeszkadzać. - próbowałam powstrzymac łzy, płynące po policzku jak wodospad. cdn......
  20. JARZEBINA

    BIESIADA

    Chodź szybko, bo muszę z Jasonem pogadać. - ciągneła mnie Amber, gdy już autobus stanął na miejscu. - Cześć kochanie! - Jason czekał już na nią przy fontannie, ale ja nigdzie nie widziałam Steva. - Nie wiesz może gdzie Steve? - zapytałam Jasona, gdy oni byli zali zajęci witaniem się ze sobą. - Gdzies tu się kręcił. Poszłam go szukac, ale nigdzie go nie spotkałam. Pytałam sie też wszystkich, ale oni także go nie widzieli. Do końca dnia się z nim nie widziałąm. Czuję, że się coś złego wydarzy. Wiedziałam, że napewno go spotkam na treningu. Poszłam do szatni, byli wszyscy ale jego nie.. Była nawet Amber, i siedziała Jasonowi na kolanach. - Nie wiecie może gdzie dziś cały dzień podziewał się Steve? - zapytałam chłopców, gdy się przebieralismy. - Ja go dzis widziałem. - Na wszystkich też lekcjach był. - A co nie widziałaś się z nim? - Własnie nie. Chyba mnie unika. - posmutniałam, a chłopcy próbowali mnie jakoś pocieszać. - Napewno to tylko przypadek. - Raczej nie. Chodźcie, bo trener nas już woła. - poszliśmy, a Steva dalej nie było. No nareszcie przyszedł, gdzieś tak w połowie treningu. Nie odezwał się do mnie ani słowem. Nawet głupie "cześć" łaskawie nie powiedział! Kurcze, o co chodzi! Ja z tego naprawde nic nie rozumiem! - Steve, czekaj! Musimy pogadać! - wołałam go, gdy on już szedł do domu po treningu. - Co chcesz?! - odpowiedział strasznie zły, ale nie wychodziło mu to jakoś. - Co się z tobą dzieje? - A co ma się dziać?! - Najpierw to zmień ton! - Nie mam ochoty, i tez nie mam ochoty z toba gadać! - odwrócił się i poszedł przed siebie. - Steve! - zaczęłam płakać. Nie wiedziałam o co mu chodzi! Pobiegłam szybko z płaczem do domu. Wbiegłam na góre do siebie i wtuliłam się do Mehiko. Musiałam się komus wyżalić, ale niestety nie miałam komu, bo Amber poszła akurat teraz do kina z Jasonem. Próbowałam się jakoś dodzwonić do Steva, ale nie odbierał, albo wyłączał telefon. Postanowiłam wejść na neta i pogadać z kimś na gg. Nagle ktoś nieznjaomy do mnie napisał. Przedstawił sie jako "Nomad". Bardzo fajnie mi się z nim gadało. Był ode mnie o rok starszy, jednak więcej nie chciał o sobie nic powiedzieć. Ja też duzo o sobie nie mówiłam. Najwięcej rozmawialiśmy o miłosci, o złamanym sercu. Gadalismy tak do 1 w nocy, ale jeszcze mogliśmy rozmawiac, tylko było juz późno. Wyłączyłam komputer i ległam na łózku. Mehiko od razu przy mnie zasnęła, jednak ja nie mogłam. Myślałam nad tym co ja niby takiego zrobiłam, że Steve nie chce ze mna gadać. Jutro się wszystko okaże. Spałam w nocy chyba tylko z 2 godziny. Rano zeszłam na dół, zjadłam sniadanie,a Fibby znów zaczęła te swoje fochy na mnie: - I co tam u ciebie i Steva? - zapytala szyderczo. - A co cie to! - odeszłam ze stołu i wyszłam juz do szkoły. Poszłam po Amber, jednak ona nie była jeszcze gotowa, więc sama poszłam na nogach. Postanowiłam pogadać jeszcze dziś ze Stevem. Musi mi wszystko wytłumaczyć, chociaz byłoby to najgorsze wytłumaczenie! Byłam juz przed szkołą, i od razu go zauwazyłam. Podesżłam do niego, a on jakby nigdy nic: - Czego znowu tu chcesz! - Chce pogadać! - Nie mamy o czym. - Raczej znajdzie się temat.. - Dobra, o czym chcesz pogadać. - Wyjaśnij mi, czemu taki jesteś. - Ale ty jesteś upierdliwa! Taki jestem naprawde! - Przestań mi tu ściemniać, i mów prawde! - Mówię prawdę! Taki jestem i bawiłem sie tylko tobą. Nie kocham cię! - serce moje jakby stanęło w miejscu. On tylko się bawił moimi uczuciami. Nie mogłam nic z siebie powiedzieć, jednak on dalej kończył. - To był zwykły zakład z chłopakami. Jeśli zdołam cię w sobie rozkochać, to stawiają mi wszyscy pokolei piwo - powiedział, nie zwracajac uwagi na to, jak on mnie rani. Zabijał mnie od środka. - Chodziło tylko o głupie piwa!? - tyle tylko zdołałam powiedzieć i uderzyłam go z liścia. Pobiegłam cała zapłakana do ubikacji dla dziewcząt..... cdn....... DOBRANOC BIESIADO
  21. JARZEBINA

    BIESIADA

    - To czesc wam. Do jutra - pożegnałam się z nimi i weszłam do domu. - Cześć mamo! Mamy nowego członka rodziny! - pokazałam jej Mehiko. Od razu jej sie spodobał. - I jak tam eliminacje? Dostałaś sie córciu?- zapytała mama, pijąc kawę. - Dostałam się! - To świetnie! - Gratuluje - powiedziała od niechcenia Fibby, która przed chwilą zeszła ze swojego pokoju. - Dziękuje bardzo - odpowiedziałam jej tym samym tonem co ona. - Ja juz cię mam dość! Nie mówiłam ci tego wcześniej, ale odpłace ci sie za to, ze odbiłaś mi chłopaka, i koronę na balu! - nagle zaczęła na mnie krzyczeć. Nie wiedziałam o co jej tak naprawde chodzi. Przeciez to wszystko się dawno wydarzyło! - Fibby, co ci odbiło! - Jestes wredna i fałszywa! Ten twój ukochany pozna sie na tobie, i wróci do mnie! - nie obchodziło mnie to co mówiła. - Co ja ci zrobiłam! Nie moja wina, że to wszystko się tak potoczyło! - Nie tłumacz się, bo sama wiesz! Zrujnowałaś mi całe życie! - to było jej ostatnie slowo, i poszła do siebie. - Lena, o co jej chodzi? - spytała mama, która wszystko słyszała, ponieważ stała przy nas. - Sama chciałabym wiedzieć. Pójdę już do siebie. Zaniepokoiło mnie trochę to co Fibby mówiła. Znam ją już dobrze, i wiem, że jest zdolna do wszystkiego! Jak narazie postanowiłam się tym nie zamartwiac. Może poprostu coś ją zdenerwowało i musiała się na kimś wyżyc, a że miała tylko mnie pod ręką to zaczęła awanturę. Weszłam na chwilę na komputer, żeby sprawdzić pocztę, bo juz dawno nie patrzyłam. Dostałam 5 wiadomosci w tym 4 to wszystkie reklamy. Ostatni mail bardzo mnie zaniepokoił, a brzmiał on tak: " Pożałujesz, za to co zrobiłaś!!! ". Fibby przesadziła! To pewnie ona! List został wysłany z maila: pozalujesz_15@vp.pl. Tylko ona mogła wymysleć coś takiego, ale już nie chciałam robić krzyku o jakiegos maila. Położyłam się do łóżka i szybko zasnęlam. Jednak przed zaśnięciem miałam złe przeczucia. Rano wstałam o 6:30 tak jak zawsze. I tak jak zwykle umyłam się, ubrałam, zjadłam sniadanie i posżłam po Amber. Nie mówiłam jej o czym rozmawiałam z Fibby i jakiego dostałam maila, bo moim zdaniem to było bez sensu. - A jak tam Mehiko? Spodobała się twojej mamie? - spytała Amber, gdy jechałyśmy szkolnym autobusem. - Zakochała się w niej od pierwszego wejrzenia. - To super. Wpadnę dzis ją odwedzić. - Fajnie, będziesz teraz przychodzić do niej, a nie do mnie - na żarty zrobiłam smutną minę. - To się jeszcze zobaczy - zaczęłysmy się śmiać na cały autobus, aż wszyscy na nas dziwinie popatrzyli. cdn.....
  22. JARZEBINA

    BIESIADA

    Witaj JODELKO Orzech nastepny odcinek........ - Nie wiecie, gdzie poszedł Steve? Bo niemożliwe, żeby tak długo był w uwikacji - zapytałam chłopaków w restauracji, bo naprawde martwiłam się o Steva. Nie było go juz chyba z 30 min. - O noi idzie twoja zguba! - oznajmił Mat, pokazując palcem na idącego w naszą stronę Steva. W ręku miał jakąś mąłą paczkę z dziurkami u góry. Ciekawe co to. - Przepraszam, że tak długo to trwało - tłumaczył się i dosiadł się koło mnie. - Gdzie byłeś tyle czasu? - dopytywałam się cały czas. - Musiałem coś ważnego załawtić. - I dlaczego mi nic nie powiedziałeś? - Nie bądź zła. No dobra, powiem ci o co chodzi. - wszyscy patrzyli się jakoś dziwnie, jakby wiedzieli o wszystkim. - Ale o co chodzi? Czy ja o czymś nie wiem? - Proszę, to dla ciebie. - powiedział Steve i wręczył mi pudełko, które przyniósł ze sobą. - Co to jest? - Otwórz, to zobaczysz. - Raaany! Jaki śłodki!! To dla mnie?? - otworzyłam, a tam był prześliczny, mały piesek, rasy York. - To dla ciebie, za to, że dostałaś sie do drużyny - zaznaczył Steve, a ja jakby nigdy nic rzuciłam się mu na szyje i zaczełam go całowac. - No dobra, spokojnie. Bez tych czułości. Może jakos nazwiecie tego piesia? - przerwał nam Mat. Troche miał racje, z tym, żeby pieskowi imię wymyslić. - Co proponujecie? - Może Killer? - palnął Steve - Ty chyba żartujesz! Ten mały piesek ma się nazywać \"Zabójca\"?? - walłam go lekko w ramię. - No co, fajne imię - i zaczał się ze mnie smiać. - A Sasi albo Bila? - A może Star? - Nie, żadne z tych do niej nie pasuje. - posmutniałam, bo mój nowy piesek, którego nigdy nie miałam, nie będzie mial imienia. - No to może ty coś wymyslisz? - No dobra, a może tak Mehiko?? - wymysliłam w ostatniej chwili. - Dobre! I patrzcie, nawet jej się podoba! - Nasz nowy przyjaciel będzię się nazywal MEHIKO!! I tak cały wieczór przegadaliśmy na temat mojego pieska i o innych sprawach. - Ja musze już lecieć. Mama przyjechała dzis popołudniu i muszę jej wszystko opowiedzieć. - My tez juz będziemy spadać. - powiedzieli wszyscy razem. Wracałam sie do domu ze Stevem, Jasonem i Amber, bo akurat ja miałam najbliżej z nich wszystkich. A mojego piesia cały czas miałam u siebie na rękach. cdn......
  23. JARZEBINA

    BIESIADA

    - Może usiądziemy na ławce? - usiedliśmy sobie na tej samej łąwce, co ja kiedyś z jasonem. - Jutro eliminacje, nie boisz się? - zapytał, obejmując mnie przez cały czas, poniewaz było mi troche zimno. - Strasznie. Coś czuje, że sie nie dostane. - Co ty mówisz! Napewno! Będziemy razem w drużynie i juz. - powiedzial i pocałował mnie w czoło. - Ja już będe szła, bo muszę sie wyspać przed jutrzejszym dniem. - To chodź, odprowadzę cię. - i szliśmy aż do mojego do domu za ręke. - Wiedz, że będe jutro z tobą cały czas. - powiedział, gdy byliśmy juz przed moim domem. Pocałowal mnie w usta na pozegnanie. - Cześć. Weszłam i od razu posżłam do siebie. Wzięlam gorący prysznic i połozyłam się do łózka. Od razu zasnęłam. Wstałam o 6:30 i poszłam zrobic sobie i fibby sniadanie. Byłam cala podekscytowana dzisiejszym dniem. Nie wiem jak sie wogóle skupie na dzisiejszych lekcjach, poniewaz eliminacje sa dopiero o 15, a ja mam 6 lekcji. - Fibby! Sniadanie gotowe! - wołałam z dołu po siostre - Czyzbym czuła moje kochane tosty!! - krzyczała jeszcze z łazienki Fibby. - Chodż szybko, bo zaraz ich nie będzie. - zjadłyśmy razem sniadanie, które mi nawet dzis wyszło. Nie chwaląc sie pochwalę sie, ż etosty to moja specjalnosć. O 7:15 Amber juz była u mnie. - Cześć! Dziś jest twój wielki dzień! - powiedziała w drzwiach Amber. Do szkoły pojechałysmy autokarem. Wszyscy rozmawiali tylko o sobotnim balu, rozmawiały ze mną osoby, które nawet pierwszy raz w zyciu na oczy widziałam. Dyskutowali ze mna także na temat eliminacji. Poznałam wiele ciekawych osób, które także nawet biorą udział w eliminacjach. Z tego co ich poznałam, to są godni przeciwnicy. Byłyśmy już na miejscu. Steve i Jason czekali na nas przy fontannie. jestesmy ich oficjalnymi dziewczynami, i już chyba cała szkoła o tym wie, i jak ich znając, wszyscy o tym trąbią. - Cześć kochanie - przywitali nas z osobna chłopcy. - Lena, jak tam stresik? - zapytał Jason, mając w objęciach moja psiapsiółe. - Jak narazie to malutki, ale wszystko sie okaze dzis popołudniu. - Lena napewno jako pierwsza dostanie się do drużyny! - powiedziała Amber, bedąc dumna ze mnie. - Ja akurat w to nie wątpie - powiedział Steve. - Wszystkich z juri oczarują soim urokiem, noi oczywisciem tym jak gra! - zaśmiała się Amber. - Chodźmy już lepiej do szkoły - skończyłam dyskusje na mój temat i weszliśmy wszyscy do szkoły. Wszyscy jakoś dziwnie się na mnie i na Steva patrzyli. Niektórzy chlopcy puszczali mi oczko, a dziewczyny były jakies złe. Czyzby dlatego, że chodze z najładniejszym i najbardziej porządanym chłopakiem z całej szkoły? A niech się pocałują! - Cześć kochanie! Spotkamy się na długiej przerwie przy fonatnnie - powiedział Steve i udał sie do swojej klasy, którą niestety miał na samym końcu szkoły. Tak jak przeczuwałam, nie mogłam się skupic na lekcjach. Przez dzisiejsze eliminacje, ale i także przez Steva. Nadal jakoś nie mogłam w to uwierzyć. Na szczeście wszystkie lekcje szybko się skończyły, i nadesżła godzina eleiminacji. Cała szkoła była na trybunach, a ja poszłma z chlopakami się przebrać do szatni. Amber kopła mnie z całej siły na szczescie w tyłek. cdn.....
  24. JARZEBINA

    BIESIADA

    - Ja ciebie też! - musiałam mu to w końcu powiedzieć, bo myślałam, że chyba wybuchnę na miejscu. Nasze wyznania zapieczętowalismy słodkim pocałunkiem, który teraz trwał całe 1000 lat! - Może pójdziemy teraz na chwilę na parkiet? Zaraz będą wybierać króla i królową. - powiedziałam, chociaz tego nie chciałam. - No dobrze, ale wolałbym posiedzieć tutaj jeszcze z tobą. - Ja też - chwycilismy się za ręce i weszliśmy na salę. Akurat trafiliśmy na odczytywanie wyników z szkolnego głosowania. Ja szczerze mówiąc głosowałam na Amber i Steva =) Pani dyrektor podeszła do mikrofonu i oznajmiła: - Podliczając kilka krotnie Wasze głosy, możemy stwierdzić, że królem i królową dzisiejszego balu zostają..... Lena i Steve!!! - Że co??? Że ja ?? Że Steve? Nie mogę w to uwierzyć? - Steve słyszysz?? - mówiłam do Steva - Tak, zostaliśmy parą wieczoru! Chodź, musimy wyjśc na środek. - weszliśmy, a wszyscy gwizdali i klaskali. Światła reflektorów były zwrócone w naszą stronę. Czułam się wspaniale! Stałam przed całą szkołą z moim ukochanym, czekając na korony. - Gratuluje! - powiedziała pani dyrektor i założyła nam prześliczne, srebrne korony. - Zapraszam do dalszej zabawy! Razem ze Stevem poszliśmy na parkiet. Wszyscy nam zaczęli gratulować. Do końca wieczoru byłam u boka Steva. Trzymał mnie przy sobie, nie chciał, abym odeszła. ( nawet jak zachciało mi sie do kibelka=P) Nagle wypowiedział nieoczekiwane pytanie: - Mam pytanie, ale chciałbym, żebyś się dobrze zastanowiła nad odpowiedzią - zapytał, a ja byłam całkiem w niego wtulona. Głowa moja była oparta na jego ramieniu, a ręce były związane na szyi. - Tak, słucham. - Chciałabyś być moją dziewczyną..? - tego się dziś nie spodziewałam! Czy ja naprawde śnie? Popatrzyłam mu głęboko w oczy i tylko odpowiedziałam: - Tutaj nie ma się nad czym zastanawiać. Tak, chce być twoją dziewczyną. - i znów nasze usta się złaczyły. Ten wieczór zostanie mi w pamięci do końca życia. Zapomniałam o wszystkich troskach, i myslałam tylko o Steve, o tym jak go kocham, i o tym jak on mnie. Wszyscy świetnie się bawili do białego rana. O 6:00 bal się oficjalnie sie zakończyłi musieliśmy wracać już do domu. Chłopcy odwieźli nas pod sam dom piękna limuzyną. Pożegnałam się ze Stevem słodkim pocałunkiem. Poszłam do domu odświrzyć sie, ległam sobie na łózku i od razu zasnełam. Byłam tak bardzo zmęczona, że wstałam dopiero o 19 !! Jutro są juz eliminacje do do Klubu. Musze być pełna sił, żebym dobrze wypadła. Tak bardzo sie boję! Nie wiem wogóle co tam trzeba będzie robić. Wydaje mi się, że będziemy grać poprostu mecza, i te osoby, które bardzo dobrze grały, przejdą do drużyny. Do drużyny może przejść 14 osób, a z naszej szkoły bierze udział z 30 osób. Mam niewielkie szanse. Będą tam sami chłopcy i ani jednej dziewczyny, prócz mnie. Gdy się obudziałm, leżałam sobie jeszcze w łózku z 30 min. Zeszłam na dół do salonu tak koło 20 i siadłam sobie przed TV. Nic ciekawego nie leciało, więc zostawiłam na MTV. - No wreszcie wstałaś! Steve był u ciebie chyba z dwa razy - dosiadła sie do mnie Fibby z pudełkiem lodów. - Gratuluje ci zostania królowa balu. - Dzięki, a o której był ostatnio? - Tak z pół godziny temu. - zajadała się śmietankowymi lodami - Aha. A ty co juz nie na diecie? - Nawet mnie nie denerwuj. mam doła i juz. - Aha, to lepiej nie wchodzi ci w droge, co? - Nie radziłabym. - To ja ide do siebie. Poszłam do swojego pokoju. Przygotowałam już wszystko na jutrzejszy dzien i nie miałam co robić. Nie chciało mi się spać, nie miałam z kim się teraz spotkac, bo nie wypadało o tej porze. Postanowiłam się przejśc po parku. Widziałam wiele par siedzących na ławce i trzymających sie za ręce. Gdy sobie powoli szłam, zauwazyłam, ze ktoś za mną od jakiegos czasu idzie. Przestraszyłam się, bo akurat w pobliżu nikogo nie było. Gdy przyspieszyłam kroku, ta osoba także. Serce starsznie szybko mi biło, jakby zaraz miało wypasc z mojej klatki piersiowej. Nagle poczułam czyjas na reke na moim ramieniu. teraz to całkowicie moje serce staneło: - Lena! Nie mogłem cie dogonić! - odwróciłam sie, a za mną był Steve! - Rany! Ale mnie pzrestraszyłes! - jeszcze przez chwilę byłam w szoku, poniewaz słyszałam o nie jednych napaściach w naszym parku. Kiedyś też własnie ktoś próbował mnie okrasc, ale naszczęście ktos mi pomógł. - Przepraszam, nie chciałem - i przytulił mnie mocno. Serce teraz zaczeło mocno bić. - Byłem u ciebie dw arazy, ale ty jeszcze słodko spałaś. - Wiem, Fibby mi mówiła. - Chciałem tylko sobie pogadać z tobą, bo bardzo lubię soędzac z tobą czas - Ja także - i pocałowałam go w policzek. cdn.......
  25. JARZEBINA

    BIESIADA

    Przed moim domem stała piękna, długa, biała limuzyna! Nie mogłyśmy uwierzyć! Nagle ktoś wyszedł z samochodu. To był Steve, a za nim Jason! - Możemy poprosić panie do samochodu? - powiedzieli, i wzięli nas pod ręke. Otworzyli drzwi do auta. W środku było strasznie dużo miejsca. Wokół były srebrne sofy, zrobione ze skóry, na suficie wisiał mały żyrandol z diamentów, a na środku stał mały stolik z piciem. Usiadłyśmy między chłopakami, i nie odezwałyśmy się na początku ani słowem. Nie mogłyśmy wyrazić naszego zdziwienia. - Ślicznie wyglądacie. - powiedział Jason. - Jak wam się podoba nasza taksówka? - zaśmiał się, a my tylko zdołałyśmy odpowiedzieć. - Suuper! - O, jesteśmy na miejscu - zauważył Steve i wyszedł z Jasonem. Otworzyli nam drzwi, każdy ze swojej strony i wyszłyśmy z Amber jak jakieś gwiazdy. Przed szkołą było już spore zamieszanie. Najwidoczniej przyszliśmy ostatni. Chłopcy wzięli nas pod rękę i weszliśmy do szkoły. Sala gimnastyczna była przepięknie udekorowana! Wszędzie były poprzypinane balony, ogromny transparent, różne łańcuchy. Były stoły z napojami i jedzeniem. DJ świetnie zapuszczał muze, a na parkiecie wszyscy już się bawili. - Przepieknie tu - powiedziałam do Steva. Jason i Amber od razu weszli na parkiet. - W tym roku przyłożyli się do udekorowania. - Chciałam ci jeszcze raz podziękowac, za to, że mnie zaprosiłes. - A ja, że się zgodziłaś. - zaczeliśmy się śmiac. - Będziemy tak stac całą noc, czy może jakoś rozkręcimy całe towarzystwo? - oznajmił Steve i wział mnie na środek sali. Zaczeliśmy tańczyć. Wszyscy się na nas patrzyli, i nagle sami zostaliśmy na parkiecie. Bylismy sobą tak zajęci, że nie zauważylismy, że cała reszta stanęła wokół nas i patrzyli jak tańczymy. Steve trzymał mnie mocno przy swoich ramionach, jakby nie chciał, żebym nigdy od niego nie odchodziła. Steve, gdybyś wiedział co ja do ciebie czuję! - Może wyjdziemy na chwilę na zewnątrz? - spytał i zrobiliśmy tak jak poprosił. Cały czas trzymaliśmy się za ręke. Poszliśmy usiąść sobie przy fontannie. - Nugdy nie zapomne dzisiejszego wieczoru. - powiedziałam cała podekscytowana, ale byłam troche speszona, że Steve cały czas patrzył mi się prosto w oczy, swoimi wielkimi, brązowymi i słodkimi ślepiami. - Ale może byc jeszcze lepszy! - powiedział i nagle nasze usta się złączyły! Byłam cała zdenerwowana, ponieważ wstyd mi się przyznac, ale to był mój pierwszy prawdziwy pocałunek! Jego delikatne usta było złaczone z moimi! To było najlepsze uczucie w moim życiu. Nigdy tego nie zapomne! Pierwszy pocałunek z chłopakiem, którego kocham, na szkolnym balu przy fonatnnie, pod pieknym, gwieździstym niebem. I jak tu sobie lepiej to wszystko wyobrazić?? Nasz pocałunek trwał chyba ze 100 lat! ale niestety i tak musiał sie kiedys skończyć. - Przepraszam... - wydukał Steve - Ale za co? - Za to co teraz zrobiłem. - Ale nie masz mnie za co przepraszać. To ty mi teraz wybacz, za to.. - i teraz ja go pocałowałam. Znów nasze usta połaczyły sie na długie 100 lat! - Wybaczam ci - zaśmiał się. Ten jego słodki, szeroki i szczery uśmiech jest powalający! Mogłabym patrzeć się na niego całe wieki! - Ooo, patrz! spadająca gwiazda! - szybko pokazałam na śliczną, spadajacą gwiazdkę z nieba. - Pomyśl sobie życzenie, to napewno sie spełni. - Chciałbym, aby ten wieczór nigdy sie nie skończył, i żebyśmy mogli być zawsze razem! - powiedział wypowiadając te słowa z wielką nadzieję w oczach w strone błekitnego nieba. - Steve! - Mam nadzieję, że to życzenie się spełni. - Nie wiem co powiedzieć.... - Ale ja wiem - wziął mnie za ręce i wstaliśmy. Znów to jego tajemnicze spojrzenie spotkało się z moim. - Lena! Kocham cię! - Słucham....? - zatkało mnie! Nogi zrobiły mi sie jak z waty! Nie mogłam ustać na moich 2 centymetrowych szpilkach. - Kocham Cię! cdn.......
×