Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JARZEBINA

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez JARZEBINA

  1. JARZEBINA

    BIESIADA

    - To jest Jason. Poznalam go wczoraj na treningu. Jest ze mną w druzynie. - Czemu mi nic nie powiedziałaś? - Amber była trochę zawiedziona, że jej nie powiedziałam, ale nie miała mi za złe. - Nie było kiedy. Wogóle to wyleciało mi z głowy. - Jak takie ciacho mogło wylecieć ci z głowy! - zaczęłyśmy się chichrać, a chłopcy nam nagle przerwali: - A wy co takie radosne? Może pójdziemy popływać do basenu? - Kto ostatni w basenie, ten osioł! - stanęła od stołu Amber i pobiegła w stronę baseny. My zrobiliśmy to samo i wskoczylismy do basenu. Niestety nikt nie był ostatni=) Zaczeliśmy się chlapać, przepychać. Super się bawiłam, dopóki nie zauważyłam Steva z Fibby. Smarował jej opalone plecy i mówił coś do ucha. pewnie szeptał jej jakieś miłe słówka=( - Lena uważaj!! - co? O co chodzi! Nagle straciłam swiadomość. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.... Nagle zobaczyłam światełko w tunelu.... Ktoś mnie woła!! Czy ja jestem w raju? - Lena!! Obudź się!! Lena!! - Co z nią?? - krzyczała Amber do Jasona, który wyciągnąl mnie z wody na ręcznik. - Zrób coś!! Nagle poczułam, że moje usta łączą się z czyimiś. Tak! Jestem w raju....!! nagle się ocknęłam i wyplułam wodę. Byłam w ramionach Jasona, a wokół mnie było duże zamieszanie. - Lena!! - krzyczała Amber. Widać było, że kamień spadł jej z serca. - Odsuńcie się, musi mieć dostęp do powietrza! - powiedział Jason, trzymajac mnie nadal u swojego boku. - Co się stało..? Gdzie ja jestem..?? - Pytałam, nie wiedząc nadal co się ze mną dzieje, co się stało. - Wszystko jest już dobrze! Dostałas tylko mocno piłką w głowę i straciłaś przytomność - odparł Jason i pomógł mi stanąć na nogi. - A Jason wyciągnął cię z wody i zrobił ci sztuczne oddychanie- powiedziała podekscytowana Amber. - Chodźcie, odprowadze was do domu. - odparł Jason, a ja szłam podtrzymując się na nim, ponieważ jeszcze wszystko widziałam przez mgłe. Zauwazyłam, jak Fibby i Steve niezbyt miło do siebie się odzywają. Nie wyglądało to na rozmowę miedzy zakochana parą, wręcz przeciwnie. Krzyczeli na siebie, jakby mieli już ze sobą na dobre skończyć. - Już jestesmy na miejscu. - podkreslił Jason. Amber poszła już wcześniej do mamy do pracy, bo miała po drodze, a my zostaliśmy sami. - Dziękuje ci za to, że mnie uratowałeś, jestem twoją dłużniczką. - uśmiechnełam się do niego. - Jeszcze zobaczymy jak możesz mi sie odwdzięczyć - zaczał się smiać. - Lepiej dziś raczej na trening nie przychodź. Poleż teraz w łózku. - Do treningu jeszcze 2 h, to sobie poleże. Nie moge opuszczać treningów. Do zobaczenia i jeszcze raz dziękuje. - Cześć - odpowiedział i patrzył, aż wejdę do domu. - Jest ktoś może w domu?! - odezwałam się będąc już na korytarzu, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Gdzie jest mama? Przecież ma urlop, a nie uprzedzała mnie o dłuższym wyjściu. Może poszła poprostu do babci. Poszłam do swojego pokoju i zdrzemnęłam się na chwilkę. 14:35 - zadzwonił mój budzik. Otarłam oczy i zastanawiałam się czy iść na trening czy nie. Głowa mnie jeszcze troche bolała, ale postanowiłam, że pójde. Przebrałam się już w dres, żebym nie musiała się przebierać w szatni z chłopakami. Zeszłam już gotowa na dół, a w kuchni siedziała Fibby pijąc koktajl i czytając gazetę: cdn.....
  2. JARZEBINA

    BIESIADA

    10:45. - Kurcze!! Juz tyle godzin, a zaraz muszę iść po Amber! W nocy nie mogłam zasnąć przez to wszystko. Zasnęłam dopiero nad ranem. Poszłam się szybko przebrać w mój stary, różowy strój kapielowy i zeszłam na dół. Zauważyłam, że w domu nikogo nie ma. Gdzie wszyscy sie podziali...? Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i poszłam po Amber. Przed domem Amber: - Cześć Lena! To idziemy? - Amber czekała juz na mnie na werandzie u siebie. Ubrała się w swój nowy strój kąpielowy. Był cały biały z czarnymi, wyszywanymi palmami. Bosko w nim wygląda! - Cześć! Ja już jestem gotowa. Możemy iść. Na basen miałyśmy zaledwie 10 min. drogi spacerkiem. Na miejscu byłyśmy o 11:30. - fajnie, nie ma dziś za dużo osób, ale za to dużo jest przystojniaków - powiedziała Amber uśmiechając się. Chyba już na chwile zapomniała o swoich problemach. - Chodź, zrobimy nasze piekne wejście! - pobiegłam w stronę wody, ale nie zauważyłam, że płytki są mokre. Wywaliłam się na twarz i poślizgnełam się na brzuchu aż do wody! To własnie było moje piękne wejście! Mara na całego! już sobie wyobrażam jak wszyscy się nabijają. Wszyscy się w tej chwili dziwnie na mnie popatrzyli, a ja wypłynełam z wody i zaczęłam sie głośno smiać, jak nigdy dotąd. Zamiast strzelić jakiegoś buraka, ja się śmiałam w niebo głosy. Każdy kto był nad basenem też zaczał sie śmiać, ale nie ze mnie, tylko ze mną. To było miłe=) - Teraz czas na prawdziwe wejście w stylu Amber!! - powiedziała Amber i skoczyła do basenu, aż prawie połowa wody się wylała i wokół wszystkich ochlapała. - Co ty robisz dziewczyno!! Mądra jesteś!! - Fibby zaczęła się wydzierać, która także przyszła na basen ze swoimi qmpelami z cherleedingu. - Nie widzisz, że się opalamy! - A co nie masz już się gdzie opalac?? Boisz się, że woda rozmaże ci twoją metrową tapete z twarzy! - odpyskneła jej Amber, a Fibby zatkało. Nie odzywała sie juz nic do nas, a my się chlapałyśmy jak małe dzieci, nie zwracając uwagi na to, że jacyć chłopcy, którzy grali w siatke w wodzie, cały czas się na nas patrzą. - Cześć dziewczyny! - podeszli do nas i zagadali. Byli bardzo przystojni. Wygladali na 2-3 klasistów z liceum - Może do nas dołaczycie? - Z przyjemnością! - odpowiedziała bez zastanowienia Amber i puściła do mnie oczko. Pewnie znów coś planuje=). Przypadkiem popatrzyłam się w stronę siostry i jej koleżanek. Widziałam, że miała niezbyt apetyczną minę. Czyzby ją zrzerała zazdrość..? - A tak wogóle to skąd jesteście? - zapytał jeden z nich, którego przezywali Chudy. - Stąd jesteśmy, mieszkamy niedaleko, a wy?- odpowiedziałam, gdy akurat była moja kolej serwowania. - My też jestesmy stąd. Chodzicie do liceum? - Chodzimy, do pierwszej klasy. - Jeszcze was nie widzieliśmy w tej szkole. Może pójdziemy na leżaki i pogadamy? - zaproponował jeden z nich - A tak wogóle to ja jestem Michael, ten to Jach, a to Justin (Chudy). - To chodźmy. Ja jestem Amber, a to moja kumpela Lena. Miło nam was poznać. - powiedziała Amber i wyszliśmy wszyscy z basenu. Usiedliśmy sobie przy stoliku i zaczelismy rozmawiać. - A czy ty przypadkiem nie grasz w piłkę nożną w naszej szkolnej drużynie? - zapytał się mnie nagle Michael. - Gram, ale jeszcze nie wiadomo czy jestem w tej drużynie. A skąd wiesz? - Kumpel mi gadał, że jakas fajna laska gra u nich w drużynie. Mówił właśnie, że ma na imię lena i skojarzyłem ciebie. - powiedział. - O! Patrzcie! Nareszcie Jason przyszedł! - powiedział Justin i pokazał na nadchodzącego w naszą stronę chłopaka. Widziałam, że Amber dziwnie się patrzy na tego chłopaka. Czyżby jej wpadł w oko? Popatrzyłam się w tą stronę, i czyżby to był Jason? Czy to ten Jason z boiska? Może on mówił im o mnie... Nie, to nie możliwe. Pewnie to ktoś inny. - Cześć wam! O, cześć Lena! Nie wiedziałem, że będziesz nad basenem. - tak, to był on!! to Jason! Powiedział do mnie i szczerze się uśmiechnął. Dosiadł się do nas i zaczęliśmy rozmawiać. - To jest Amber, moja kumpela - przedstawiłam go z Amber. Była strasznie zdziwiona, że znam takiego chłopaka. Jason rozmawiał z chłopakami, a my szeptałyśmy cicho: - Dziewczyno!! Kto to jest! cdn.....
  3. JARZEBINA

    BIESIADA

    Gdy skręcałam już na moję uliczkę, do której dojście zajeło mi zaledwie 3 min. zauważyłam, że Steve idzie w moją stronę. Speszona schyliłam głowe w dół, by nie widział moich rumieńcy, których zawsze dostaje, gdy go widzę. - Cześć Lena! - powiedział do mnie Steve! Naprawdę pierwszy raz powiedział mi cześć! Poczułam, jakby mi w brzuchu latały ogromne motyle. - cz..cze.. cześć Steve! - odpowiedziałam z drżącym głosem i uśmiechem na twarzy. - Fajnie dziś grałaś na treningu. - Dzieki, ty także. - Ale trener sobie wymyślij z tym, że niby jutro trening trwa 3 h! - Też za bardzo sie tym nie ciesze, bo sobota, ale treningi bardzo lubię. Wracasz od Fibby? - zapytałam, niezdążając ugryźć się w język. - Tak, wracam wlaśnie od niej. Musiałem wyjaśnić pewną sprawę. - Aha, fajnie..... - nastała niezręczna cisza. Nie wiedziałam co powiedzieć. Na szczęście Steve wyciągnął nas z tej sytuacji. - Wiesz co, muszę juz lecieć. Do zobaczenia jutro na treningu. Cześć. - Cześć! - patrzyłam jak odchodzi w swoja uliczkę Byłam cała podekscytowana, a zarazem wściekła na siebie, że w żaden sposóbn nie moge pomóc Amber. - O Lena! Siadaj do stołu, bo kolacja gotowa! - Już idę mamo, tylko jeszcze skocze do pokoju. Wymyśliłam, że moze jutro przed treningiem wyciągne Amber na basen, bo wiem jak bardzo ja to relaksuje. Moze zapomni przez chwilę o tym wszystkim. - Halo?! - odezwała się Amber smutnym głosem. - Cześć Amber! jak się czujesz? - Już lepiej. tata właśnie wyszedł gdzieś i w domu jest na chwilę spokój... Żadnych krzyków... - Może wybierzemy się jutro na basen? Co o tym sądzisz? - No nie wiem. Nie mam za bardzo ochoty.... - Proszę cię! Wiem jak uwielbiasz chodzić na basen i podrywać wszystkich pokolei - próbowałam zażartować, ale chyba mi się to jakoś nie udało. - No dobra. Mozemy iść. - To wpadnę jutro po ciebie tak o 11. Trzymaj się. - Cześć. Do jutra - i rożłączyła się. Nie wiem jednak czy to był dobry pomysł z tym basenem. Okaże sie jutro. Zeszłam w końcu do kuchni, bo zjeść coś porządnego. - Cześć siostra! Jak tam ci treningi w naszej szkole idą? Słyszałam, że ci nie za bardzo wychodzi? - zapytała Fibbi jedząc niskokaolryczną kromke chleba. Ona to ma manie na pukncie odchudzania, i utrzymywania pięknej sylwetki. - No treningi super mi idą! Nie mogę się doczekać już jutrzejszego. - odpowiedziałam i zabrałam się do jedzienia. Kolacja mamy jak zwykle była przepyszna. Kanapki choć zwykłe, są pyszne! Kuchnia mamy jest najlepsza, i żadna inna jej nie przebije. - Dziekuję! Było pyszne jak zawsze! Idę do swojego pokoju. - podziękowałam i poszłam do siebie. Wzięłam szybki prysznic i rzuciłam się na łóżko. Zaczełam rozmyslać o dzisiejszym dniu.... cdn......
  4. JARZEBINA

    BIESIADA

    - Drrrr, drrrrr..... - nacisnęłam na biały dzwonek do domu Amber. - Dzień Dobry Pani Craft. czy jest może Amber? - otworzyła drzwi mama Amber. Jest to kobieta drobna, bardzo sympatyczna i zawsze uśmiechnieta. Nawet i teraz miała na twarzy ten swój promienny, czarujący uśmiech. - Jest u siebie na góże, w pokoju. - Powiedziała i wpuściła mnie do pomieszczenia. Dom Amber był bardzo zadbany. Jej mama wszystko urządzała, która jest architektem do projektowania wnętrz. Pomogła mi takze urządzic mój pokój, który teraz wygląda o wiele lepiej niz przed małym remontem. - Puk.... puk,puk - zapukałam do pokoju Amber tak jak zawsze. - Wejdż Lena - odpowiedziała, leżąc na łóżku i zaciskając swoją ukochaną maskotkę, którą dostała od rodziców na 3 urodziny. Usiadłam koło niej i przytuliłam do siebie. Siedziałyśmy w ciszy przez chwilę, którą przerwałam mówiąc: - Naprawdę wszystko będzie dobrze! Nie mówię to dlatego, żeby cię pocieszyć, tylko dlatego, że ja to wiem!! Twoi rodzice bardzo sie kochają!! Może poprostu muszą na jakiś czas od siebie odpocząć. - Dobrze ci mówić... - powiedziała ze smutkiem w głosie, przytulając się mocniej do mnie - Twoi rodzice zawsze byli szczęśliwi. Twój tata jest zagranicą, dobrze zarabia, mama jest choreografem i dobrze sie dogadują. Moi teraz nie potrafią rozmawiac ze sobą, bez kłótni!! - nagle wybuchneła głośnym płaczem. - Ciiii.... Płacz. Łzy ci pomogą - I razem zaczęłyśmy płakać. Bardzo chce jej jakoś pomóc, chociaz nie wiem jak. Ona wie, że zawsze moze na mnie liczyć!! Tym bardziej w tej sytuacji jej nie zostawie. - Ja już muszę iść - powiedziałam i otarłam jej wielke łzy, które płynęły z pięknych, kasztanowych oczu. - Cześć. Do jutra. - Chciała opanowac jakos łzy, ale nie potrafiła.... Oh, Amber!!! Czy to akurat musi sie przytrafić tobie i twoim rodzicom?? - Cześć. Zamykając drzwi do jej pokoju, słyszałam jak nadal płacze. Gdy schodziłam po schodach, nagle usłyszałam rozmowe rodzców Amber. Postanowiłam sie na chwilę schować i posłuchac o czym rozmawiają: - Viola!! Uspokój się!! Nie wrócę już do ciebie! Nie kocham cię! łączy nas teraz jedynie Amber i papiery rozwodowe. Nic więcej!! - krzyczał John, ojciec Amber. - John to ty się uspokój!! To wszystko przez tą twoją nowa sekretarkę!! To do niej chcesz odejśc!! - Pani Craft była bardzo silna i stanowcza. - Kontakty między nami przeciez i tak się skończą. Nadal będziemy przyjaciółmi, prawda? - zapytał nagle Pan Craft. - Czy ty sobie kpisz ze mnie...?? Chcesz, zebyśmy zostali przyjaciółmi, po tym co mi zrobiłeś?? Wynoś się stąd!! - krzyczała i otworzyła mężowi drzwi wejściowe. - Jeszcze porozmawiamy o tym, gdy ochłoniesz. Do zobaczenia. - Do widzenia !!!. - trzasnęła drzwiami i udała się do kuchni. Jest mi bardzo smutno, że w takim kochającym się małżeństwie wszystko się zawaliło. Popłynęła mi mała łezka, którą otarłam i wyszłam z domu. cdn.......
  5. JARZEBINA

    BIESIADA

    - Lena! prosze czekaj!! W koncu sie odwróciłam, bo jakoś nie miałam ochoty teraz z nikim rozmawiać. To był Jason, cały zdyszany: - Co tu robisz? - zapytałam. - Mógłbym Cie kawałek odprowadzić do domu? Mam po drodze. - zapytał i znów szczerze się uśmiechnął. Wiedziałam, że akurat po drodze nie miał, bo mieszkał w przeciwnym kierunku, a tak wogóle skąd wiedział gdzie mieszkam. - No dobrze. Jak masz po drodze, to proszę. Na początku rozmowa się nam nie kleiła, a nawet czasami jej nie było. Jednak pod koniec już nam lepiej szło: - Naprawde świetnie grasz! Nigdy nie widziałem, żeby dziewczyna aż tak dobrze grała! Każdą laskę, jaką znam to tylko potrafi malowac paznokcie, wie co jest teraz trendy, a nie wiedza nawet co to jest karny. - Zaśmiał się. - Dziękuje. - krótko odpowiedziałam. - Fibby to jest twoja siostra, prawda? - zapytał niespodziewanie. - Tak, a co? - Wogóle nie jesteście do siebie podobne. Fibby znam bardzo dobrze, a z tego co ciebie poznałem to nic was nie łączy. - Zaczeliśmy się głośno smiać, jednak ja nadal myślałam co się dzieje z Amber. Czy daje sobie radę. Jak jej powinnam pomóc? - Chyba jestesmy już na miejscu. - Powiedziałam i skierowałam się w strone furtki. - Miło mi się rozmawiało. Do zobaczenia jutro na treningu. - Znów puścił do mnie ten swój szczery, sympatyczny uśmiech i skręcił za rogiem Jaki on jest słodki.....!! O czym ja wogóle mysle!! Nie powinnam sobie teraz zaprzątac głowy niedawno poznanym chłopakiem!!! Mam ważniejsze sprawy na głowie, jakim jest Amber. I w końcu takiemu chłopakowi jak Jason nigdy nie wpadne w oko. On woli takie jak Fibby... Przestałam już rozmyslac i szybko pobiegłam do pokoju. - Cześć mamo!! - spotkałam mame w przedpokoju. - Cześć córciu! Co dzis tak wcześnie? - zapytała, podlewając w tym momencie kwiaty w salonie. - Trener nas dziś wcześniej wypuścił. Musze iść szybko do Amber!! Było już godzina 16:00 Odniosłam do pokoju plecak i wybiegłam do Amber. cdn.......
  6. JARZEBINA

    BIESIADA

    Weszłam do domu, a Fibbi z płaczem pobiegła do swojego pokoju. Pokoje miałysmy koło siebie, więc czasami słyszałam jak rozmawia z kims przez telefon: - Znowu to samo!!... mam juz tego dość!! - wydzierała się ze swojego pokoju Fibbi. Pewnie rozmawiała z Kate, swoja psiapsióła, która też była szkolna cheerlerdką. - On chyba juz przestaje mnie kochac... Jak mam nie krzyczeć!!... Dobra ja kończe!... Jutro z nim pogadam, pewnie i tak mnie przeprosi jak zawsze. nara. - To była jej rozmowa,którą zrozumiałam. Nie mogłam się domyśleć o co tak naprawde zaszło pomiędzy nią a Stevem, ale wiem tylko tyle, ze sie pokłócili, a jutro znów bedą razem... Postanowiłam juz nie myslec o tym. Poszłam pod prysznic, ległam na łózku i od razu zasnełam. 6:30 - to godz. o której zawsze wstaje. Nie mogłam się doczekać kolejnego treningu. Tym razem pokaże tym idiotom jaki mam talent. Mam nadzieję, że się do mnie przekonają, bo trudno będzie grac w jednej drużynie z osobami, które mnie nie akceptuje. O 7:00 mama Amber odwiazła nas do szkoły. Przez całą drogę nie odzywałyśmy się do siebie. Widziałam wyraźnie, że coś jest nie tak. Maiła bardzo ponury i smutny wyraz twarzy. Dpiero kiedy wysiadłyśmy z samochodu zapytałam: - Co jest grane? Czy coś jest nie tak? - w tym momencie Amber zaczęła płakać. - Wszystko się wali...! Nie wiem co będzie dalej... - Boże! Amber! Powiedz mi co się stało! Nie płacz wszystko się ułoży... Tylko powiedz mi o co chodzi! Mogę ci jakoś pomóc?! - Nie możesz mi pomóc...! Nie sprawisz, że moi rodzice znowu będą chcieli być razem!!! - Amber... Ja nie wiedziałam... To straszne! Co ja..ja.. mam ci powiedzieć? Boże! Nawet nie wiesz jak mi jest przykro...-Chwyciłam ją za rękę i przytuliłam do siebie. Z jej oczu płynęły dwie wielkie łzy... Szybko jednak otarła oczy i poszłyśmy w milczeniu w stronę klasy. Na lekcjach widziałam jak się męczy i w pewnych momentach jej oczy znowu napełniają się łzami. Jej rodzice byli tak długo ze sobą... Sama nie mogę uwierzyć w to że się rozstają! Po lekcjach miałam zamiar zrezygnować z treningu i być z moją przyjaciółką. Powiedziałam jej o tym, ale ona kazała mi iść na trening, bo wiedzała jak mi na tym zależy... - Amber... Obiecuję ci, że jeszcze dziś do ciebie przyjdę! Nie będziesz sama! Wiedz, że zawsze możesz na mnie polegać!- Ona uśmiechnęła się tylko i powoli odwróciła się w stronę autobusu szkolnego. Przyznam szeczerze, że nie miałam ochoty dziś grać. jak jeszcze pomyślałam o chłopcach z drużyny... Czułam się przytłoczona tymi wszystkimi sprawami. - Cześć laluniu! -powiedział z ironią Matt - nie zareagowałam. Wtedy wszyscy wyszli na boisko. ja czekałam na to aby się spokojnie przebrać. nagle zauważyłam, że nie jestem sama w szatni. - Nie przejmuj się nimi- Powiedział nieznajomy. Właśni wkładał koszulkę na swój pięknie wyżeźbiony tors. Przeleciałam go wzrokiem z góry do dołu i spowrotem. Był wysokim ciemnowłosym blondynem z postawionymi włosami na żelu. Jego piękne niebieskie oczy wpatrywały się we mnie. W jednym momencie przeszedł mnie zimny dreszcz, ale bardzo przyjemny.Uśmiechnął się szeroko. - Cześć.- powiedziałam nieśmiało - Cześć! Nazywam się Jason - i uścisnął mi delikatnie dłoń. Cały czas miał na sobie szczery, sympatyczny uśmiech. - Lena.. Nazywam się Lena. Chyba twoi koledzy nie za bardzo mnie lubią... - Mówię ci, nie przejmuj się nimi. Napewno się do ciebie przekonają, ja juz się do ciebie przekonałem, a właściwie to polubiłem cie od pierwszej chwili w której cię ujrzałem. bardzo imponujesz mi tym, że chcesz grać w nogę. - Dzięki. mam nadzieję, że twoi koledzy okaża się tak samo mili jak ty. - Zobaczysz polubią cie. To ja idę juz na boisku, a ty idź sie przebierz. Nie pasuje sie spóźniać ( uśmiechnął się) Będę czekał na Ciebie. - i wyszedł puszczając mi oczko. Dzięki temu miłemu chłopakowi zapomniałam na chwilę o problemach przyjaciółki. Przebrałam się i wybiegłam w pośpiechu na boisko. Gdy wybiegłam z szatni zobaczyłam, że chłopcy już robią okrążenia do okoła boiska. Bez zastanowienia dolączylam do nich na koniec. Po 5 okrążeniu miałam już dość! Wtedy właśnie podbiegł do mnie Jason. Cały czas się uśmiechał. Uspokoił mnie mówiąc, że to juz ostatnie "kółko". Gdy juz skończyliśmy biegać trener zażądził 10 minutową przerwę i poprosił Jasona żeby pomógł wziąć mu piłki. A więc zostałam sama wśród tych ważniaków. Usiadłam niedaleko Steva i przysłuchiwałam się temu co mówił. - Co słychać u Fiby? - zapytał się Steva Matt - Znowu ma do mnie pretensje! - O co tym razem? o to samo co zwykle? - Niestety... Uważa, że spędzamy ze sobą za mało czasu. Myślałem, że skoro jest cherleederką to po części lubi piłkę nożną, ale chyba się myliłem. Ma ciągłe pretensje o to, że wolię iść oglądać mecz niż iść z nią na dyskotekę. Powoli mam tego dosyć! - Nie no, z taką laska chyba nie zerwiesz? Straciłbyś reputację! To by była największa głupota z twojej strony Steve! - Jeszcze nie wiem co zrobię. - Gramy panowie! - wykrzyknął trener. wszyscy popatrzyli się na mnie z kpiącym uśmiechem i jeden z nich nazwał mnie chłopaczkiem. Na horyzoncie pojawił się Jason. Ponownie się do mnie uśmiechną. Pomyślałam, że musi być wesołym chłopakiem, skoro uśmiech nie zchodził mu z twarzy. Pierwszy mecz towarzyski byl koszmarem! Wszyscy próbowali mi udowodnić, że są lepsi niż jakaś dziewczyna. Nie chciali mi podawać piłki. Właściwie to nie wykazałam się dziś najlepiej. Tylko Jason wykazywał inicjatywę wobec mnie. Po treningu nie miałam czasu na czekanie, aż wszyscy wyjdą spod prysznica. Spieszylo mi się do Amber. obiecałam jej w końcu, że wpadne. Musiałam iść na piechotę do domu, gdyż rodzice byli jeszce w pracy. Nagle usłyszałam, że ktoś woła: - Lena! Lena, zaczekaj!.. cdn........
  7. JARZEBINA

    BIESIADA

    ......... Opowiadanie o 16--sto letniej dziewczynie....................... \"Tak! Chce być Twoją dziewczyną Steve...\" - Lena!! Wstawaj szybko!!! Jest już 8:30!! Spóźnisz się na lekcje!! - wparowała do pokoju moja mama, gdy ja sniłam o moim Stevie. - Rany!! Czemu mnie nie obudziłaś!! Pierwszy dzień w nowej szkole i już wpadka!! Nie zdąże się przygotowac!! - zleciałam z łóżka na mój kolorowy dywanik i całą petą pobiegłam do łazienki. - Drugie śniadanie już Ci zrobiłam!! - powiedziała mama z kuchni. - Jestem gotowa!! Lecę!! - Buziaki i udanego piewrszego dnia w szkole. - powiedziała mama. Szybko chwyciłam moją deskę stojąca przy wejściu do domu i jechałam do szkoły, nie zważając na nic po drodze. Gdy stanełam przy szkolnej fontannie, pomyslałam sobie, że ja niestety nie bede przy niej jesc drugiego śniadania. Przy niej jedzą tylko osoby popularne.. takie jak moja starsza siostra=( Gdy znalazłam sie już w szkole, pusty korytarz ciągnał się strasznie daleko. Wyobrażam sobie ile osób chodzi do tej szkoły. Obiło mi sie o uszy, że około 4 000. Nagle zadzwonił dzwonek i wszyscy powychodzili ze swoich klas. Ja stałam cała osłupiała. Wszyscy mną trącali, jakby mnie nie zauważali. W oddali spostrzegłam moją siostrę Fibby z .... Z jej chłopakiem Stev\'em, w którym się bujam juz od podstawówki!! Ale on mnie nigdy nie zauważał, i raczej do tego nigdy nie dojdzie=(... widziałam jak wychodzili z klasy za rece i dali sobie całusa na pożegnanie. Gdy tak stałam, podbiegła do mnie Amber. Moja naj, naj najlepsza qmpela na świecie. Nie wyobrazam sobie zycia bez niej. - Cześc Młoda!! - krzykneła jak zwykle z uśmiechem na twarzy Amber. - cześć! Kurcze nie zdązyłam na pierwszą lekcje. Normalnie zaspałam!! Przegapiłam coś? - Zapytałam zaciekawiona. - Nic konkretnego. Była to tylko lekcja organizacyjna. w klasie to wogóle zadnych ciasteczek nie mamy. Ale widziałam jacy trzecioklasiści sa boscy!! Mmm!! - Amber zaczeła bujać w obłokach. - Dziewczyno obudź się!! dzwonek już był, a na kolejną lekcję nie chce sie znów spóźnić!! W koncu otrzeźwiała i szybko pobiegłysmy do klasy, tuż przed nauczycielem. I tak nam powoli zleciały lekcje, aż do drugiego śniadania. Przerwa ta trwała 30 min. Wszyscy rozeszli się przed szkołą. My usiadłyśmy sobie na trawie, niedaleko fontanny. Widziałam jak Fibbi migdali sie to Steva, a on tylko czytał sobie ksiązkę. Biedny ten Steve. Żal mi go naprawde! Rok wytrzymać z taką dziewczyna jak Fibbi to naprawde!! Chyba rekord świata. - Co robisz popołudniu? - Spytała Amber. - Idę na pierwszy trening Kuguarów, bo tata załatwił mi u ich trenera, ze jak się spisze w ciągu trzech najbliższych tygodni, to będe mogła należeć do drużyny! - Odpowiedziałam z radościa w głosie. Mój tata był trenerem drużyny w gimnazjum, w której grałam. - No to suuper!! Może poznasz tam jakis przystojniaczków! - Ty zawsze tylko o tym! dziewczyno przystopój! Nie tylko chłopcy sie licza na tym swiecie - Walłam ją w ramie i zaczełysmy sie głośno śmiać. Dzwonek zadzwonił i posżłyśmy do klasy. Ostatnie 3 lekcje strasznie sie wlekły. Nie mogłam się doczekać, az pójde na trening Kuguarów.! - No to się trzymaj! Nakop tam wszystkim, a później wpadnij to mi wszystko opowiesz co i jak! - powiedziała Amber wychodząc ze szkoły. - Do zobaczenia! - Posżłam w stronę boiska szkolnego. Była już tam cała drużyna. Jeszcze nie zaczeli treningu. Podeszłam do trenera: - Dzień Dobry Panu. - Dzień Dobry Leno. Widzę, że jesteś juz przebrana. Chłopcy! - skierował się do chlopaków z drużyny. - To jest nasza nowa zawodniczka! - Dziewczyna?! Pan sobie chyba jaja robi!! - wszyscy zaczeli sie przekrzykiwac i smiac. -Spokój! To jest Lena i będzie u nas w drużynie jeśli w ciagu 3 tygodni pokaże co potrafi! - Taa, pokaze jak sie maluje paznokcie i robi trwałą!! - Powiedział jeden z nich a cała reszta zaczeła się smiać. Mi było troche głupio, ale miałam gdzieś ich głupie teksty. Przyzwyczaiłam się już do tego, że chłopcy nie akceptują tego, ze uwielbiam piłke nożna tak jak oni! Wśród nich także był Steve, ale nie komentował tego jak reszta. Śmiał sie tylko. Na jego miejscu tez bym sie śmiała=( - No to zaczynamy trening!! - Krzyknał trener i dmuchnał w gwizdek. Wszyscy traktowali mnie jak jakąś lalunie barbie! Nie mogłam im pokazac, na ile mnie tak naprawde stać!! Trening skończył sie równo o 17, trwał całe 2 h. ja bym tak mogła całymi dniami biegac za piłka i strzelać trafne gole. - laska, idziesz z nami pod prysznic? - zapytał z ironią Mat ( qmprl Steva z drużyny). - Nie, dziekuje. Obejdzie się. - Poszłam do domu, a wszyscy zaczeli się smiać. Poszłam od razu do Amandy o wszystkim jej opowiedzieć. Nie spodzewała się tego, ze tak mnie potraktują. Szczerze mówiąc ja się tego spodziewałam. Jakaś pierwszoklasistka chce się im wepchać do drużyny. - Jestes w tej drużynie już na 100%? - spytała z miłym uśmiechem Amanda. - Okaże się to dopiero za 3 tygodnie, gdy bedą wybierać osoby do reprezentacji naszej szkoły. Mogę się dostac, lub nie... Zależy od tego jak bede grała. - Napewno suuper!! Tak jak zawsze!! - przytuliła mnie. - Ja musze spadać, bo jeszcze w domu nie byłam. Wpadnij jutro po mnie do szkoły. Pa. ( Mieszkałyśmy 3 domy od siebie, jednak Amanda zawsze po mnie wychodziła) - powiedziałam i skierowałam się do domu. Jak dochodziłam do furtki, widziałam jak Steve wychodzi wściekły z mojego domu, a Fibbi cos się do niego wydziera. Nie obchodziło mnie jak się między nimi układa, ale jednak miałam malutką nadzieję, że moze nas coś kiedys połaczy. Moze footbal?? cdn......
  8. JARZEBINA

    BIESIADA

    WITAJ GRABKU mysle,ze nie zostawiasz nas na dlugo co ? :-( Orzeszku.... tak pisalo nas tu duzo wiecej ale nie mozna nikogo zmuszac tak jak mowi Grabek. Kazdy ma prawo wyboru a moze nie maja czasu , moze niektore nas tylko czytaja :D Witaj CIS JODELKO! Gdzie jestes? Czekam na Ciebie!
  9. JARZEBINA

    BIESIADA

    Dzien Dobry BIESIADO JODELKO dziekuje ! Dzisiaj zostawiam Wam krotsze opowiadanie! ORZESZKU! moze masz i racje z tymi wirusami, dziekuje za ostrzezenie! ..................Dziewczyna w czerwonej chustce......................... Chcesz porozmawiać moje dziecko? – Spytał mężczyzna w brązowym habicie z kapturem. -Jaa…tak chcę – wyszeptała Franciszkanin usiadł obok łóżka dziewczyny. Spojrzał na nią. Miała sine, podpuchnięte oczy – może od płaczu. Na głowie czerwoną chustę, która zakrywała to, co pozostało po jej włosach. Była blada, jak by przerażona. - Boje się – powiedziała nieśmiało – Ja…ja nie chce umierać. Jeszcze nie chcę. – Po jej delikatnych policzkach spłynęły łzy. Miała może 19 lat i za sobą 4 długie lata ciężkiej choroby. Mężczyzna nie mówił nic. Patrzył na nią, chwycił za rękę. To wystarczyło. On chciał jej wysłuchać. A to było cenniejsze od każdej rozmowy. Wszyscy chcieli rozmawiać, ale ona nie tego potrzebowała. Przez całe 4 lata…Przez 19 lat, nikt nie umiał jej wysłuchać. - Wszystko zaczęło się tak niewinne – zaczęła swoją historię – Miałam 15 lat. Przez przypadek wykryto u mnie białaczkę. Moje całe życie to jeden wielki przypadek. Jedno badanie krwi, w którym się coś nie zgadzało. Dla wyjaśnienia zrobiono dodatkowe i wszystko było jasne. Białaczka. To było straszne. Ludzie wkoło mnie mówili, że się uda. – Wygramy – słyszałam, co dzień. Tylko, że to mi było niepotrzebne. Ja przez całe życie chciałam coś osiągnąć, zrobić coś dla innych. Pomagać ludziom – teraz sama potrzebuje pomocy. 4 Lata walczyłam. Kiedy już nie miałam siły inni robili to za mnie. Nie pozwalali mi odejść. Ale, po co…No, po co? – Zadaje sobie to pytanie. Chcieli mieć mnie dłużej przy sobie. To było cierpienie. Nie pamiętam tych dobrych chwil. Znam tylko łzy i ból. Może nie przeżyłam nic, co było by radosne, wesołe. Bracie to nie tak miało być. Wiem dobrze. Kiedyś twierdziłam, że życie mam jedno – tak to prawda. Byłam zdania, że trzeba próbować wszystkiego, bo przecież, jak bym umarła na drugi dzień to nic bym z tego nie miała. Skończyłam wtedy właśnie 15 lat, wielkie plany na przyszłość i okropne zdanie na swój temat. Były chwile, w których nie chciałam żyć. Żyletka, tabletki, ale nie umiałam powiedzieć definitywnie – koniec. Tak naprawdę chciałam żyć…nadal tego chcę. Wtedy próbowałam wszystkiego, czego mogłam. Piłam, bo chciał spróbować jak to smakuje. Paliłam, bo byłam ciekawa. Robiłam to, na co miałam ochotę, bo przecież jak bym umarła to, co by mi pozostało…nic ciekawego bym nie przeżyła za życia… Tylko, że ja niedawno zrozumiałam. Wtedy, kiedy zapadł ostateczny wyrok. Ja zrozumiałam, że w życiu to nie o to chodzi. Nie o próbowanie, ani jakąś walkę ambicji. Teraz wiem ile straciłam, ale też ile zyskałam. Nigdy nie miałam chłopaka. Nigdy nikt mnie nie przytulił, nie pocałował i nie powiedział, że wszystko się ułoży. Jakoś będzie – nigdy. Wszyscy klepali mnie po ramieniu ze współczuciem w oczach. Och jak ja tego nienawidzę. Czemu ludzie się do mnie nie uśmiechają? Mam przyjaciół, są przy mnie od zawszę. I tylko oni tak naprawdę są. Czuje to. Bracie, czemu tak wyszło? Kochałam chłopaka, może nadal kocham. Jesteśmy…byliśmy przyjaciółmi. Nigdy mu nie powiedziałam tak naprawdę tego, co chciałam. Nigdy nie umiałam powiedzieć ludziom o tym, że mi na nich zależy. Przez to, że się bałam odrzucenia, traciłam tych, których kochałam. Oni odchodzili nie wiedząc, co tak naprawdę czuję. Byłam zwykła. Chciałam być jak inni ludzi i nie wyróżniać się niczym. Niedawno zrozumiałam, że tak nie można. Każdy jest inny, każdy wyjątkowy. Tylko, że ja nie wierzyłam w to, że jestem wyjątkowa. Teraz wiem. Nikt nigdy mi tego nie powiedział. Bracie, ja przegrałam…przegrałam swoje życie. Ja…ja nie chce umrzeć. – Skończyła powoli dziewczyna z czerwoną chustką na głowie i łzami w oczach. Była taka delikatna. Była taka wyjątkowa. - Dziecko nie przegrałaś. Pamiętaj, że to, co najważniejsze masz tu – wskazał na serce – a Ty, to masz. To oni pozwoliło Ci zrozumieć siebie. Wyrazić swoje myśli. Wiesz, kim jesteś. Wiesz, że kochałaś. Czy gdybyś postąpiła inaczej byłbyś szczęśliwa? Myślisz, że tak, ale tego nie wiesz. Pamiętaj. Ten tam na górze – wskazał rękom niebo – ma już wszystko zaplanowane. Czasami nie zgadzamy się z jego planem, ale nie mamy wyjścia. Musimy mu zaufać bezgranicznie. Zaufać… - Bracie – wyszeptała – Ja się boję. Ja… przegrałam. - Ciii, dziecko spij. Nie bój się. Teraz już zaśnij. - Przegrałam…- wyszeptała ostatni raz, a wielka łza spłynęła po jej delikatnym policzku. Zawsze, kiedy chcesz coś komuś powiedzieć, wyznać mu to, co czujesz, czy poradzić się, zrób to teraz. Pamiętaj później możesz już nie mieć tej szansy. Ludzie przychodzą i odchodzą nieświadomi tego, że ich kochamy. Próbuj tego, co chcesz, ale pamiętaj, na co się narażasz. Idź przed siebie i bądź wyjątkowym człowiekiem. Bądź sobą. Zycze milego dnia i dla kazdego Drzewka!
  10. JARZEBINA

    BIESIADA

    Podlalam drzewko!...... a teraz uciekam z Biesiady do kuchni robic obiadek! :D
  11. JARZEBINA

    BIESIADA

    Siostra cztery i pół, a brat dziewięć - odpowiedziałam, po czym dałam małego do łóżeczka, siadłam na fotelu i zaczęłam płakać. Kornelia podeszła do mnie i się przytuliła mówiąc: - Nie płacz. Za niedługo ich znowu zobaczysz. - Bardzo za nimi tęsknię. Nie mogę bez nich wytrzymać. - Wiem i rozumiem Cię doskonale, ale musisz być silna...dla twoich dzieci i Przemka. Oni Cię także bardzo potrzebują i nie możesz im dać odczuć, że są mniej ważni od Angeliki i Przemka. Rozumiesz? - Dziękuję Ci bardzo. Jesteś najlepszą, oprócz mojej przyjaciółki Korneli dziewczyną, jaką w życiu poznałam. Wcale mnie to nie dziwi, że Kacper jest w Tobie zakochany. - Dziewczyny chodźcie już do dużego. - powiedział Kacper po otwarciu drzwi. - Zostaw je Kacper - krzyknął z dużego pokoju Przemek - Niech sobie poplotkują. Chodź tu. - No dobra, ale przyjdźcie za chwilę, dobrze? - Oczywiście uśmiechnęła się Kornelia. Ja się nie odzywałam, ani nawet nie podnosiłam głowy, ponieważ bałam się, że zobaczy iż płakałam. Jednak po wyjściu z pokoju dowiedziałam się, że Kacper się domyślił, że płakałam: - Dlaczego płakałaś kochanie? - Nie pytaj Przemek. To są sprawy kobiece. - zaskoczyła mnie Kornelia. - Ok. O nic już nie pytam. Ale myślałem, że w czymś będę mógł pomóc... 13 maja, w dzień moich urodzin byli wszyscy członkowie rodziny i przyjaciele. Kornelia przyszła z narzeczonym. Bardzo mi się podobały te urodziny. Od dawna nie bawiłam się tak dobrze. A prezenty były dla mnie nie ważne. Zaś 15 lipca tego samego roku ku mojemu zdziwieniu (piszę z uśmiechem) powiedziałam Przemkowi: - Tak. Wyjdę za Ciebie. Do teraz minęły trzy lata i wraz Kacprem i Kornelią, oraz Angeliką i Przemkiem, których rok temu zostaliśmy z Przemkiem prawowitymi opiekunami, mieszkamy w domku na końcu miasteczka. Choć nie wszystko się dzieje tak jak byśmy chcieli, ważne jest to, że wszyscy się wspieramy... Oczywiście z Kornelią i Michałem także się widzimy dosyć często i jak się zwolni za jakiś miesiąc malutki domek blisko nas, przeprowadzą się do niego. Mówiąc szczerze chyba najbardziej czekamy na potomków, Kacpra i Korneli oraz Korneli i Michała, które za jakiś czas się urodzą. Aha... za niedługo powiem Przemkowi, że już niedługo nie będziemy tylko w szóstkę. Kolejne małe szczęcie rośnie we mnie... Zycze przyjemnej lektury!
  12. JARZEBINA

    BIESIADA

    - Przemku - oburzył się - Wiesz, że już tak na mnie nikt nie mówi?! - No dobrze, Przemku. - Jestem na Ciebie zły, bo chodzę zamiast do trzeciej, to do drugiej klasy. Gdybyśmy nie uciekali to chodził bym z moimi kolegami. - A co byś zrobił, jakbyś poszedł do szkoły dopiero za rok?! - Jak to? Nie rozumiem o co Ci chodzi. - Najpierw nie chciałeś abyśmy się ujawnili, a teraz masz pretensję, że uciekliśmy. Przecież jakbyśmy nie uciekli to zabraliby Zuzię jacyś obcy ludzie, i moglibyśmy już nigdy jej nie zobaczyć. Czy o to Ci chodzi? Miałam zostawić ją? - Nie. Przepraszam Cię Lidia. A dlaczego musieliśmy się przyznać? - Tłumaczyłam już Wam, że nie mogliśmy się już dalej ukrywać. Szczególnie dlatego, że nie mogłeś chodzić do szkoły. Zrozumiecie to jak trochę dorośniecie. A teraz jak możecie przytulcie się do mnie. Około godziny 1530 zobaczyłam w drzwiach Przemka. - Przemek, Angelika zbieramy się. Pożegnajcie się jeszcze i jedziemy. - Dobrze. - Będę u ciebie za około pół godziny Lidia. - powiedział jeszcze przed wyjściem... Gdy przyszedł czas narodzin, Przemek był ze mną na porodówce, a rodzeństwo, Kaper i wujkowie z kuzynami na korytarzu. Po czterech godzinach męczarni urodziłam dziewczynkę i chłopczyka... Doszliśmy do porozumienia, że dziewczynkę nazwiemy Wiktoria, Rozalia, a chłopca: Rafał, Wiktor. Kilka dni po wyjściu ze szpitala, gdy siedziałam z Przemkiem przy obiedzie zadzwonił dzwonek do drzwi. - Pójdę otworzyć - oświadczyłam wstając z fotela - To na pewno Kacper. W drzwiach ku mojemu dziwieniu oprócz Kacpra zobaczyłam także długowłosą brunetkę trzymającą go za rękę. - Cześć - powiedziała po wejściu. - To jest moja dziewczyna Kornelia, a to jest dziewczyna mojego brata, Lidia -przedstawił nas sobie. Po wejściu do pokoju Kacper przedstawił Kornelię Przemkowi i poszedł do kuchni zrobić herbatę. Rozmawialiśmy dosyć długo i stwierdziłam, że jest wspaniałą dziewczyną, choć oczywiście nie znałam jej tak długo jak Kacper. Sądzę jednak, że to można wyczuć na pierwszy rzut oka. - Lidia! Maluchy zaczęły płakać. - krzyknął z kuchni Kacper. - Już idę!. Przepraszam na chwilę. Gdy przebierałam Rafała do pokoju weszła Kornelia i zapytała: - Mogę Ci pomóc uspokoić małą? - Tak. Wiesz jak to się robi?! - Tak. Mam młodszego brata, którym się zajmowałam jak rodzice...wychodzili, no i kuzynkę, którą się także zajmowałam. Bardzo kocham dzieci. - To widać. - powiedziałam widząc, że Wiktoria się zaraz uspokoiła. - Dzieci także Cię także kochają. A ile lat ma twój brat? - Pięć. A twoje rodzeństwo? cdn......
  13. JARZEBINA

    BIESIADA

    Gdy Przemek wszystko wytłumaczył mu wszystko zapytałam się: Po dojechaniu do domu Kacper miał pretensje, że przywieźliśmy psa: - Co wy wyrabiacie?! Nie wiecie, że jak Lidia urodzi będzie ciężej, a pies to jeszcze pogorszy? - Nic się nie stanie, jeżeli zostanie. I tak ja będę się nim opiekować, więc nie narzekaj. A jeżeli chodzi o pieniądze. - Wiesz dobrze, że nie chodzi o pieniądze. - To o co? - Może po prostu nie lubię psów. - To więc się nie czepiaj. Nie chciałam, aby trafił do schroniska. Nie rozumiesz tego? - zaczęłam płakać - Jak chcesz się go pozbyć, to bardzo proszę, ale wraz z nim, pójdę ja. - Przesadzasz. - Nie! Idę spać. Przynajmniej nie będę musiała Cię słuchać. Idąc do swojego pokoju razem z Wilczkiem usłyszałam Przemka: - Przesadziłeś Kacper. Wiesz, że z takim psem nie ma dużo kłopotów. - Jak to nie? Więcej niż ze szczeniakiem. - Jak to? - Wiesz co może zrobić? Znasz go? Rozumiem, że ona kocha zwierzęta i chciała go przyjąć, bo się zlitowała, ale Ty powinieneś pomyśleć o przyszłości. Nie wiadomo co mu odbije. Może się przecież rzucić na dzieci. - Nie przesadzaj! Widzisz przecież, że jest bardzo potulny... Zastanawiałam się dłuższy czas, czy iść z powrotem do nich by pogadać na temat "mojego" owczarka niemieckiego i zdecydowałam się na spanie. Po pierwsze ta rozmowa nie miała sensu, po drugie głupio by to wyszło, jak bym poszła do nich, a po trzecie wiedziałam iż muszę się uspokoić. Przez dwa najbliższe tygodnie Kacper był na nas zły, do czasu, gdy wyszłam z Miśkiem na dwór i "uratował" mnie przed jakimś pijakiem, który się do mnie dostawiał... Kilka dni przed ósmym miesiącem ciąży wylądowałam w szpitalu. Uważaliśmy z Przemkiem, że coś niedobrego dzieje się z naszymi dziećmi. Po wielu badaniach lekarze stwierdzili, że będę musiała do porodu zostać w szpitalu i na dodatek będę musiała rodzić przez cesarskie cięcie. Choć pytałam, co jest z moimi dziećmi nikt mi nic nie chciał więcej powiedzieć. Nazajutrz ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam przy łóżku moje rodzeństwo. - Pozwolili Wam do mnie przyjechać? - zapytałam z zachwytem - Na ile? - Na około godzinę. O 1600 muszą być z powrotem w domach dziecka. Zostawiam Ci ich i wrócę za godzinę. - Opowiadajcie co tam u Was słychać. - Ja zaczęłam chodzić do zerówki - zaczęła mówić Zuzia I jak tam jest? Podoba Ci się? Nauczyłaś się już więcej niż ja do tej pory cię nauczyłam? - Nie. Uczymy się liter. A jesteśmy na literze d. Pani mnie kilka razy pochwaliła, że tak dobrze mi idzie. - To się bardzo cieszę kochanie. A jak tobie idzie Tomku? cdn.....
  14. JARZEBINA

    BIESIADA

    - Po pierwsze sama go nie wychowasz, bo co wtedy z pracą? A po drugie wiesz, że Cię kocham. Powinnaś z nami zostać. - Muszę się zastanowić, a na razie proszę Cię abyś opuścił ten pokuj. Wieczorem Magdy już w domu nie było, a ja niestety (jak mi się wtedy wydawało) zostałam. Gdy Przemek poszedł się kąpać ja rozmawiałam z Kacprem. - Nie wiem czy powinnam z wami zostać. - Dlaczego? - Ponieważ nie wiem już, co czuję do Przemka, a ja nie chcę budować rodziny z rozsądku. Powiedziałam już Przemkowi, że nie powinniśmy być ze sobą z powodu mojej ciąży. - Jak to nie?! Wiesz, że Przemek Cię kocha, no i jak zarobisz na jedzenie i śpiochy dla dzieci. Pomyślałaś o tym? - O tym nie pomyślałam...,ale sądzę, że uda mi się znaleźć dobrą pracę i będę mogła zatrudnić nianię. - W cuda wierzysz? Wiesz ile kosztuje niania? Miesięcznie zarabia tyle co Przemek. - Skąd wiesz? - Moja dziewczyna jest nianią. - Nie wiedziałam, że masz dziewczynę. Dlaczego nic wcześniej o niej nie mówiłeś? Jak ma na imię i gdzie ją poznałeś? - Skończymy najpierw nasz wcześniejszy temat, a później opowiem Ci o Kornelii, dobrze? - Oczywiście... Przerwaliśmy jednak rozmowę ponieważ z łazienki wyszedł Przemek. - Ty wiedziałeś, że Kacper ma dziewczynę? - Nie. Nigdy się nią nie chwalił... Kolejne dni mijały spokojnie aż do czasu, kiedy szliśmy do lekarza by zobaczyć jak przebiega ciąża i zobaczyłam jak około dwurocznego owczarka niemieckiego potrącił kierowca i zaraz uciekł. Sądziłam, że jest to bezpański pies ponieważ nie miał obroży. - Zadzwoń do... - Już dzwonie - powiedział Przemek po czym wyjął komórkę. Po przyjeździe weterynarza zapytałam się: - Czy on z tego wyjdzie? - Pewnie tak... A co się dokładnie stalo? cdn...
  15. JARZEBINA

    BIESIADA

    - Siostra skończyła teraz cztery latka, a brat dziewięć. - Kiedy ostatnio pani ich widziała? - Przed chwilą. - Pani sobie ze mnie żartuje? Proszę się wynosić z tego pokoju. - Przepraszam. Chodzi o to, że porwałam ich około dwa lata temu, a teraz przyszłam się przyznać... Nie mógł zrozumieć dlaczego po dwóch latach przyszłam się przyznać. ...No i zaczęła się rozprawa, która trwała około czterech miesięcy. I powiem że wyrok mnie trochę zdziwił: "Rok,na dwa lata w zawieszeniu" Rodzeństwo zaś trafiło do domu dziecka i przez pół roku nie będę mogła ich widzieć. Po przyjeździe do "domu", zaczęłam rozmowę z Przemkiem: - Jak teraz jesteś "wolna" to może wyjedziemy gdzieś razem?! - Nie gadaj głupot. Co z Magdą i jej dzieckiem? - Będę jej płacił alimenty. - Cóż za zmiana?! Niestety nie zbajerujesz mnie tak jak Magda Ciebie, a więc żegnaj i...idę się pakować. - Poczekaj chociaż aż Kacper wróci. Proszę! - No dobrze. Gdy się pakowałam weszła Magda. - Widzisz Małpo wygrałam. Twój ukochany zostanie ze mną. - Na pewno odejdzie gdy się dowie, że nie miałaś żadnego dziecka. - Nie odejdzie! Widzisz dobrze, że jestem w ciąży...z kolegą Marcinem. Nie znasz go. A Ty pewnie jesteś w ciąży z Przemkiem?! - Myślałam, że jeszcze nie widać zbytnio. A tak w ogóle co Cię to obchodzi? - Nic. - Jak to nic? - zaskoczył nas Przemek - Oszukiwałaś mnie Magda od początku. Jak mogłaś? Wynoś się z mojego domu. - Zrozum... - próbowała się tłumaczyć - Kocham Cię i zrobię wszystko abyś ze mną był. - Ale ja Cię nie kocham. Nie rozumiesz tego, że byłem z Tobą tylko z powodu iż nas szantażowałaś i wmówiłaś mi, że jesteś ze mną w ciąży?! - Wiecie co, może ja wyjdę - zasugerowałam - A Wy sobie pogadajcie. Przyjdę później by się spakować. - To nie Ty powinnaś się pakować, lecz ona. - Ona może odejść jak chcesz, ale mnie nie zatrzymasz. Ja także odchodzę. - Ale dlaczego chcesz odejść? - zapytał z wyrzutem - Ponieważ...muszę. - Wiesz, że Cię kocham, więc zostań ze mną proszę. - Kiedyś może tak było. A teraz popatrz na nas. Nie wiem, czy po tym wszystkim powinniśmy być razem. Nie chcę być z kimś z powodu dziecka. cdn......
  16. JARZEBINA

    BIESIADA

    A co będzie jak to będzie prawda?! - Przynajmniej teraz to przemyśli i będzie z Tobą. - Nie chcę aby był ze mną z powodu dziecka...A o czym ja mówię przecież ja nie jestem w ciąży. - Idź sprawdź! - rozkazała Po przyjściu zapytałam się: - Test zawsze mówi prawdę? - Nie, nie zawsze, a co wyszedł Ci dodatni?! - Tak. Niestety - powiedziałam ze smutną miną. - Lidia będzie miała dzidziusia? - zapytała siostra. - Tak - powiedział brat - Będziemy ciocią i wujkiem. - Widzisz Przemek i Angelika się już cieszą. - uśmiechnęła się przyjaciółka - Ha ha ha . - powiedziałam z niezadowoloną miną po czym wyszłam z domu. Na drugi dzień rano, gdy siedziałam z rodzeństwem w domu i przygotowywałam obiad, przyszła Kornelia by oznajmić: - Pakuj się, idziemy do lekarza. - Ok. Po dotarciu do lekarza i zrobieniu różnych badań dowiedziałam się, że jestem prawdopodobnie w ciąży i powinnam iść do ginekologa. Po przyjściu do domu oznajmiłam rodzeństwu: - Jutro idziemy na policję! - A po co? - zapytał brat - By się przyznać. - Co? - zdziwił się brat - Musimy? - Tak. Nasze dobre dni tutaj się już skończyły. - Przemek też z nami idzie? - zapytała się Zuzia - Nie kochanie. On zostanie z Magdą, tutaj. - Ale my nie chcemy nigdzie iść bez Przemka. - Nie ma dyskusji. - zdenerwowałam się. - Jutro idziemy stąd i koniec. Rano gdy przyszła po mnie Kornelia ja już byłam spakowana i po rozmowie z Przemkiem i Magdą. Po dotarciu na policję Kornelia została z maluchami przed komendą, a ja weszłam by porozmawiać. - Przepraszam, chciałam porozmawiać z kimś na temat porwania. - Proszę ze mną - powiedział po czym zaprowadził mnie do gabinetu gdzie przy biurku siedział inny policjant. - Dzień dobry - odezwał się pierwszy - Proszę siadać i opowiadać o co chodzi. - Chodzi mi o porwanie... - A dokładnie? Muszę sporządzić protokół, więc muszę się dowiedzieć kogo porwali. - Moje rodzeństwo... - Ile mają lat? cdn.....
  17. JARZEBINA

    BIESIADA

    Mogę dokończyć grę? - Tak, ale zaraz jak skończysz, przyjdź do Korneli pokoju. - Przynajmniej dokończymy naszą rozmowę - zaśmiała się Kornelia - No to chodź jeszcze do pokoju. - Przepraszam Cię, ale nie chcę rozmawiać o lekarzach i ciąży. - Ale możesz coś sprawdzić, no nie?! - Co znowu? - Mam schowany w szafce test ciążowy... - Dlaczego cały czas drążysz ? - Abyś sprawdziła co jest grane. Niekoniecznie musisz być w ciąży, ale wszystko jest możliwe. To co sprawdzisz? - No dobra, ale u siebie - powiedziałam gdyż zauważyłam siostrę u progu drzwi. - Poczekaj! Mogę iść do Was? - Tak. Przemek się pewnie ucieszy. Dawno Cię u nas nie było... Gdy zadzwoniłam do domu drzwi otworzył nam Przemek. - Cześć Złotko. - przywitała się Kornelia. - Cześć! Miło Cię znowu widzieć. Co Cię do nas przywiodło? - Litość... Zażartowała - Słyszałam, że spodziewasz się iż zostaniesz ojcem. Magda... A mniejsza z tym. - Dokończ proszę. - Znam ją lepiej niż Ty i wiem, że nienawidzi dzieci, więc choćby zaszła w ciążę to dawno by ją usunęła. Jesteś ślepy... - Przestań Kornelia - zaprotestowałam - Daj temu spokój temu. Jego sprawa co i z kim robi. - Ok., ale powiedz mi tylko Przemku co byś zrobił jak byś się dowiedział, że Lidia jest w ciąży? - Jak to co? Jak by chciała to bym się z nią ożenił. A co jest? - Możliwe... - ciągnęła dalej rozmowę Kornelia. - Przestań! Chodźmy stąd . - prosiłam - Nie mąć mu, bo jutro mnie już tu nie będzie. - Jak to? Dlaczego chcesz odejść? Wiesz, że Cię kocham i tak jak Ci mówiłem chcę z Tobą uciec. Gdzie się podziejesz? - To już nie Twoja sprawa Misiu. Po dłuższej ciszy powiedziałam mu: - Chcę się zgłosić na policję. - Ogłupiałaś?! Wiesz co się może z nami stać?! - Nie martw się, Ty i twoja kobieta będziecie żyć długo i szczęśliwie, a mną się nie przejmuj. - Co Ty opowiadasz? Przestań się ze mną drażnić. - Nie drażnię się, jutro idę na policję. - Najpierw do lekarza - przerwała przyjaciółka - Przestań! Ty także mnie nie wkurzaj! - Jak to? - zapytał Przemek. - Czyżbyś myślała, że Lidia jest w ciąży? - Nie! Drażni się tylko ze mną i z Tobą. Chce tylko się do wiedzieć co byś zrobił gdyby - stwierdziłam po czym pociągnęłam ją do małego pokoju gdzie siedziało rodzeństwo. Co Ty wyrabiasz? Jakbym chciała aby tak myślał, to bym sama mu to powiedziała. cdn......
  18. JARZEBINA

    BIESIADA

    A następnego dnia, gdy znowu się wkurzyłam na Magdę, a Przemka i Kacpra nie było, puściłam Tomka na dwór i poszłam z Zuzią do Kornelii. Gdy dosyć długo tak siedziałyśmy i rozmawiałyśmy pobiegłam do ubikacji zwymiotować. - Coś Ty jadła? - zapytała ze zdziwieniem przyjaciółka - Rano to co zwykle, a na obiad kartofle z gulaszem. - Nie było coś z tego stare, albo Magda nie mieszała w tym łap? - Nie. A dziwne jest to, że przedwczoraj także wymiotowałam. - A u lekarza byłaś?! - No coś Ty?! Przecież nic mi nie jest. - Przepraszam, że tak pytam. Możesz mi na nie, nie odpowiedzieć. Kiedy miałaś ostatni raz miesiączkę? - Jakiś miesiąc temu. Chyba nie myślisz, że jestem w ciąży?! - Lepiej sprawdzić... A kiedy ostatni raz kochałaś się z Przemkiem? - Przedwczoraj. To nie możliwe abym była w ciąży. - Jak to, nie?! Przemek przecież nie używa prezerwatywy. Przynajmniej jak ze mną sypiał. A z Tobą jest inaczej? - Nie. - No widzisz. - Ale... - Wiem - przerwała mi koleżanka - wycofuje zanim dojdzie... - Tak. - To wielka bzdura. Wiem to od jakiegoś roku. I dlatego nie jesteśmy z Przemkiem razem. - Jak to? - "ciągnęłam ją za język". - Prosiłam aby używał prezerwatywę, bo wiedziałam, że mogę w ten sposób zajść w ciążę, a ten idiota ... Przepraszam, Przemek stwierdził, że chciałby zostać ojcem. Nie wiedziałam co na to powiedzieć, popatrzyłam się na nią tylko przez dłuższy czas i stwierdziłam: - Przepraszam Cię, ale muszę już iść. - Dobra, ale jak jeszcze raz zwymiotujesz to pójdziesz sama do lekarza, albo przyjdziesz po mnie i pójdziemy razem, ok.? - No dobrze - powiedziałam po czym poszłam po Zuzię do drugiego pokoju, gdzie bawiła się z bratem Korneli - Idziesz? cdn.....
  19. JARZEBINA

    BIESIADA

    Dobrze. Już idę. - Gdzie? Siedź jak do Ciebie mówię. - Nie! Nie będziesz mi więcej rozkazywała. Wychodzę, a Ty jeżeli chcesz to wezwij gliny. No i wyszłam. Dotarłam do Korneli, która bardzo miło mnie przyjęła. Gdy jej opowiedziałam co mnie gryzie, stwierdziła iż na moim miejscu, albo by uciekła gdzieś z rodzeństwem, albo poszła na policję by się przyznać. Po przyjściu do domu, gdy pilnowałam Zuzię zaczęłam się zastanawiać o tym co mi proponowała Kornelia. Gdy skończyłam zawołałam do pokoju Tomka: - Co myślicie o tym, aby stąd uciec?! - Nie chcę uciekać. Dobrze mi tu jest. A dlaczego chcesz uciekać? - Ponieważ nie mogę znieść już kłamstw i szyderstw. - Ale uciec chcesz z Przemkiem i Kacprem, no nie?! - Nie! Kacper ma przecież swoje życie, a Przemek zapewne się cieszy z dziecka, które się nie narodzi. - Jak to się nie narodzi? Przecież Magda mówiła... - Jesteś mały i o dużo sprawach nie wiesz. Mam jednak nadzieję, że nie będziesz musiał myśleć o takich rzeczach jak ja teraz. Choć wiem jak dużo wycierpieliście przez nasze przeprowadzki i ucieczki, proszę Was jednak abyście uciekli jeszcze raz, ponieważ jak tego nie zrobimy, to za niedługo nie wytrzymam i pójdę przyznać się na policję. - Nie rób tego! Co będzie z nami? - Nie wiem. Pewnie traficie do domu dziecka. - Ale ja chce zostać z Tobą. - powiedziała Zuzia po czym się rozpłakała. - Wiem. Ja z Wami także, ale przecież nie możemy się ukrywać wiecznie. - Przecież mówiliście, że już nam nic nie grozi. - No tak, ale zaszły pewne zmiany. - Jakie? - Magda to dziewczyna z mojej byłej klasy, która mnie nie lubi i gdy się dowiedziała, że nie zginęłam i jestem z Wami u Przemka postanowiła przyprowadzić się tutaj by zemścić się. Na tym poprzestaliśmy rozmowę... cdn......
  20. JARZEBINA

    BIESIADA

    - Jesteś doskonałością, którą wszyscy faceci pragną mieć przy sobie. Ale ja Cię zniszczę, aby już żaden facet przez ciebie nie cierpiał. - Po pierwsze nie jestem doskonałością, a po drugie Przemek przez ze mnie nie cierpi. Kochamy się. To przez ciebie będzie cierpiał. - Chyba kpisz. Chyba nie wiesz na czym polega miłość... - O co Ci chodzi? - zapytałam wystraszona. - Postaram się go w sobie rozkochać tak jak Ty to robisz. Nie zranię go tak jak Ty to robisz. - Czasami go zranię, ale nie celowo. Ale on mi wybacza, tak jak ja jemu. Na tym polega miłość. - Ośmieszając go na placu też pokazywałaś iż go kochasz. - Kiedy? - Mniejsza z tym... - Mam prośbę do Ciebie. - Ty??? Ale no dobra.. Słucham. - Proszę Cię o to abyś nie wyżywała się na moim rodzeństwie. - Dobrze. Ale Ty także ich nie podburzaj przeciwko mnie. Przez dwa najbliższe tygodnie byłyśmy tak dla siebie nie miłe, że już wszyscy mieli nas dosyć, ale potem zaczęłyśmy schodzić sobie z drogi. Najbardziej ucieszył mnie dzień, w którym Magda weszła do kuchni by oznajmić: - Jutro idę szukać pracy, bo nie mogę już tu usiedzieć. Co innego jest widzieć się z chłopakiem w domu... - Z jakim chłopakiem? - wydarłam się - On nigdy nie był twoim chłopakiem. - Teraz jest. Czy tego chcesz, czy też nie. Ale nie martw się... zrobię Ci na złość, abyś odeszła z dzieciakami z tego domu. - Jak chcesz to już dzisiaj to zrobię. - Nie - przeciągnęła lekko głos patrząc na mnie drwiąco - chcę Ci jeszcze uprzykrzyć życie, abyś odeszła dlatego, że Przemuś Cię znienawidzi i wyrzuci. - Ciekawe jak to zrobisz? - Zobaczysz... Gdy następnego dnia Magda wyszła szukać pracy tak żeśmy się z Przemkiem ucieszyliśmy się tak, iż pod chwilą emocji wylądowaliśmy w łóżku. Kochaliśmy się pierwszy raz. Było bardzo przyjemnie, choć nie wiem jeszcze czym jest orgazm i jak rozbudzić Przemka by było mu przyjemnie. Ale to chyba normalne?! Po przyjściu Kacpra z Zuzią i Tomkiem z parku Przemek poprosił go do dużego pokoju na rozmowę. Z tej rozmowy wiem tylko tyle, że Przemek chce z nami uciec do Niemczech, do rodziców. Podobno Kacper stwierdził, że to głupota. Ja zaś stwierdziłam, że się zastanowię. Muszę trochę rzeczy przemyśleć. Wieczorem gdy siedzieliśmy przy kolacji w dużym pokoju Magda powiedziała iż dostała pracę ekspedientki w sklepie niedaleko. Choć twierdzi, że będzie pracować na różne godziny, ja wiem iż będzie pracować od 8oo - 16oo . Każda dziewczyna, która tam pracowała miała taką godzinę pracy. A tak w ogóle jestem ciekawe ile ona tam wytrzyma. Rano, po jej wyjściu Przemek zaczął ze mną rozmowę: - Tak wczoraj przed zaśnięciem myślałem, że jeżeli ona ma przychodzić po 16oo to ja pójdę (w końcu) do pracy, ale od godziny16oo. - Dobry pomysł. Ale są w ogóle takie prace? - Dziwne pytanie. Oczywiście, że tak. A myślisz, że jak pracują osoby, które się uczą? - Ja najchętniej bym poszła z Tobą do tej pracy, by nie wiedzieć tej "małpy". - To na pewno dałoby się zrobić, ale co wtedy z Zuzią i Tomkiem? Wiesz, że Kacper pracuje o różnych godzinach?! cdn...
  21. JARZEBINA

    BIESIADA

    - Zuzia prosi mnie abym was uspokoiła, byście się już nie kłócili. - To dlaczego nie przychodzi wtedy, gdy wy się kłócicie? - oburzył się Tomek. - Nie denerwuj się Tomek. Zuzia nie miała złych zamiarów. - próbował załagodzić sprawę Przemek - A Ty Zuzia chodź tu na chwilę. - wziął ją na kolano i rzekł - Myśmy Żabko się nie kłócili, tylko spierali, a to jest różnica. - Nieprawda - zaprzeczyła siostra. - Jesteś za mała by wiedzieć jaka jest różnica między kłótnią, a dyskusją - powiedziałam pochylając się nad nią i głaszcząc ją po głowie, po czym planowałam wyjść z pokoju. - Nie prawda - rozpłakała się mała po czym wybiegła z pokoju. Gdy chciałam za nią wyjść Przemek powstrzymał mnie mówiąc: - Poczekaj ! Ja z nią porozmawiam, a Ty jak możesz to złóż z Tomkiem grę. - Ok. Po jego wyjściu poprosiłam brata o wyjaśnienie o co się kłócili, ale nie chciał mi nic powiedzieć... Wieczorem kiedy kładłam rodzeństwo spać przyszedł do pokoju Przemek i poprosił bym spała dzisiaj z nim w jego pokoju. Za pozwoleniem maluchów zgodziłam się. Od tej pory każdej nocy spaliśmy razem, aż do czasu gdy pokłóciłam się z Przemkiem z powodu pewnej dziewczyny o imieniu Magda. Ta szmata wpieprzyła się w "nasze" życie. A mianowicie dwa tygodnie po poproszeniu przez Przemka o chodzenie poszłam z nim na dyskotekę i po jakimś czasie siedzenia przy stoliku zauważyłam podchodzącą do nas Magdę. - Zatańczysz ze mną blondynie? - Nie dziękuję. Rozmawiam jak widzisz. - Zostaw kuzynkę i chodź się pobawić. - Chyba słyszałaś, że masz się odczepić?! - zabrałam głos i z nienawiścią popatrzałam na Magdę. Po dziesięciu minutach Przemek oznajmił, że chce jednak z nią zatańczyć i choć bardzo go prosiłam aby tego nie robił, poszedł do niej. Wtedy wyszłam niezauważona i poszłam do mojego "starego" domu. Ku mojemu zdziwieniu gdy położyłam się spać zauważyłam Kacpra u swojego boku. - Co Ty tu robisz? - zapytałam zaskoczona. - Przyszedłem po Ciebie Smerfetko. - Po pierwsze proszę abyś nie mówił już tak do mnie, a po drugie nigdzie dzisiaj nie idę. - Ale dlaczego?.. O co tak w ogóle się na Przemka wkurzyłaś? Za to, że zatańczył z inną dziewczyną? - O to, że ją znam i wiem o co jej chodzi. Prosiłam go więc, aby z nią nie tańczył, ale niestety mnie olał. - Chodź porozmawiamy w domu. - Nie proś bo i tak nie pójdę. - Możesz mi powiedzieć chociaż skąd ją znasz? - Tak. To koleżanka z klasy, która mnie nienawidzi i niestety mnie poznała. - Dlaczego Cię nienawidzi? Co jej zrobiłaś? I skąd wiesz, że Cię poznała? - Nieważne co się stało, że mnie nienawidzi. Ważne, że wiem iż mnie poznała i będzie szukać zemsty. Zapewne będzie chciała mi odebrać Przemka. - Głuptasie jak może Ci odebrać Przemka? - Zobaczysz. Wspomnisz moje słowa jak będzie za późno. - Zobaczysz, że to tylko twoja zazdrość i wybujała wyobraźnia. No idziesz, czy nie - Nie!!! Ku mojemu zdziwieniu wziął mnie na ramię i zaniósł do domu. - Jutro pogadamy, a teraz idź spać. - Gdzie? - Jak to gdzie? Do Przemka. - Nie ma mowy. - No dobra. To ja idę do niego spać, a Ty idź do małego pokoju byś nie budziła maluchów. Przez jakiś czas był spokój i myślałam, że jednak się myliłam, lecz pewnego dnia, Przemek po przyjściu ze sklepu, wszedł do kuchni i rzekł: cdn.....
  22. JARZEBINA

    BIESIADA

    Zjedz obiad. Nie wiem o co obraziliście się na siebie, ale to nie jest powód, aby nie jeść obiadu, przy którym on się namęczył. - Nikita mogę iść z wami na dwór? - wtrącił się brat - Później pójdziesz ze swoim kolegą. Do mnie się nawet nie odzywaj. - Nie rozumiem o co Ci chodzi?! - udawał głupiego Tomek. - To się do cholery zapytaj niego. - pokazałam ręką na Przemka - Może on Ci na to odpowie. Chodź Zuzanna. Idziemy na dwór. A tak na marginesie. Teraz mam na imię...Marcela. - Zjedz chociaż coś - poprosił Kacper. - No dobra - poszłam do kuchni by wziąć kotleta. Wieczorem już byłam z Przemkiem pogodzona, pomagałam nawet w przenoszeniu mebli. Szczególnie łóżek. Teraz w małym pokoju było łóżko Kacpra. Ja miałam łóżko Przemka na spółkę z Zuzią, a Tomek w tym samym małe łóżko. Przemek miał spać na wersalce w dużym pokoju. Kolejne dni mijały bez kłótni i spięć. A najlepsze, że między mną a Przemkiem było coraz większe uczucie. Pewnego dnia gdy byliśmy razem z rodzeństwem w parku, siedząc na ławeczce mój kochany zapytał się mnie: - Chcesz zostać moją dziewczyną? - Tak - ucieszyłam się z propozycji. Chciałam go z tego powodu pocałować, ale on się obrócił, więc pocałowałam go w policzek. - Dlaczego to zrobiłeś? - zdziwiłam się. - Tutaj musimy się zachowywać jak kuzyni, a nie jak para. Kto to widział, żeby kuzyni całowali się w usta?! Nie chcesz żeby coś podejrzewali, co? - No. Chyba nie?! Uważałam, że to jest głupie, aby parą być tylko w domu, aby nikt tego nie zauważył, ale widać tak musiało być. Wieczorem, gdy Przemek bawił się z moim rodzeństwem ja zaczęłam rozmowę z Kacprem: - Przemek dzisiaj poprosił mnie o chodzenie. - Co? - zapytał się z niedowierzaniem - I co zgodziłaś się? - Tak. - Dlaczego? - Jak to dlaczego? Ponieważ mi na nim zależy. - Wiecie przecież, że swojej miłości nie możecie okazywać na ulicy. Nie lepiej abyś poszła z nim na dyskotekę. Może kogoś fajnego poznacie?! - Nigdzie nie idę. Często przebywamy razem w domu, więc nie ma przeszkód, abyśmy byli razem. - Róbcie co chcecie. Ja uważam to za głupotę. - Marcela! - podbiegła do mnie Zuzanna. - Mów mi mamo. - Co chwilę coś zmieniacie. Co ja z wami mam. A dlaczego mamo? Przecież mówiłaś, że mama jest w niebie. - Tak kochanie, ale Kacper powiedział, że jesteś moją córeczką. - Ale to nie prawda przecież. - No tak ale musiał tak powiedzieć. Nie zrozumiesz tego kochanie... A co chciałaś w ogóle? - Chciałam powiedzieć, że Przemek z Tomkiem się cały czas kłócą. Nie mogę już tego słuchać. - To co zrobimy Zuzia? Idziemy ich okrzyczeć, aby się nie kłócili?! - Tak - powiedziała poczym wzięła mnie za rękę by zaprowadzić do pokoju. cdn.......
  23. JARZEBINA

    BIESIADA

    Oczywiście. Szczególnie, że muszę Cię opieprzyć. Po przyjściu zaczęłam się pytać: - Dlaczego przeniosłeś mnie do swojego pokoju i na dodatek zdjąłeś mi spodnie i bluzkę? Co Ty sobie myślisz?! - Przecież nic takiego nie zrobiłem. Wstydzisz się swojej bielizny? Zastanawiam się jak Ty chciałaś zostać prostytutką?... Nie chodziło mi przecież żeby Ci coś zrobić. A może dalej chcesz się kłócić. Jak coś do mnie czu... - przerwał nagle. - Dokończ! - rozkazałam - Rozmawiałeś z Tomkiem? Po dłuższym patrzeniu się w moje oczy, pokiwał głową. - Długo jeszcze? - otwarł drzwi Kacper. - Nie - odpowiedziałam po czym podałam mu talerz i wyszłam - Ja nie jem. Nie jestem głodna. Wychodząc usłyszałam Kacpra: - A ją co znowu ugryzło? - Wszystko. Tomek. Chodź jeść! Gdy poszłam do pokoju się przebrać by wyjść z domu przyszedł Kacper - Mógłbyś wyjść?! Nie widzisz, że się przebieram?! - Już wychodzę. Ale za pięć minut przyjdę, bo chcę z Tobą porozmawiać. - Ale ja nie chcę z Tobą rozmawiać. Ani z nikim innym... Gdy wyszłam przebrana do dużego pokoju wszyscy siedzieli i jedli obiad. - Siadaj i jedz! - powiedział Przemysław - Po co dałeś mi to na talerz jak powiedziałam, że nie będę jadła. - Przestań i jedz - podnieśli obydwoje głos. - Chciałeś porozmawiać Kacper! To mów! Powiedz mi tylko co mam powiedzieć sąsiadom, bo zaraz wychodzę. A nie chcę by pomyśleli, że ich okłamuje. - Tomek i Ty jesteście naszymi kuzynami, a Zuzanna jest twoją córką. Ty zaś na imię masz Marcela. - Po co jej to mówiłeś? Tak by nie wyszła. - Nie wtrącaj się. Dużo Ci jeszcze zostało Zuzanna? Chcesz iść na dwór? - Tak - ucieszyła się bardzo. - Najpierw zjesz - oświadczył Przemysław - Nic z tego. Nie będziesz mi rozkazywał. Kacper możesz mi dać jakieś pieniądze, to sobie kupię zapiekankę. cdn....
  24. JARZEBINA

    BIESIADA

    Nie zrozumiesz tego, dlaczego prowadzę do kłótni. - Bo go kochasz? - zaskoczył mnie pytaniem. - Coś w tym stylu. - To dlaczego nie powiesz mu o tym? - Nie mogę, nie chcę. I tak nic z tego nie zrozumiesz... Prześpij się, albo poproś Przemka aby w coś z Tobą zagrał, a później z Tobą wyjdzie. - powiedziałam po czym wyszłam z pokoju. Wchodząc do kuchni zauważyłam, że Zuzanna jadła grysik. - Co tam ciekawego Bączku jesz? - Przemek zrobił mi grysik. Chcesz? - Nie dziękuję. Mam pytanie. - zwróciłam się do Przemka - Na którą mam zrobić obiad? - Teraz trzeba przecież zrobić śniadanie, a Ty już myślisz o obiedzie. Zrobię śniadanie i pomyślimy. Ile kromek? - Ja później zjem. Nie jestem teraz głodna. Jest coś do zrobienia, bo jak nie to idę spać. - Nic nie ma. A jak tam z Tomkiem. Dalej jest na mnie obrażony? - Nie! - odpowiedział stojąc przy progu do kuchni. Położyłam się w małym pokoju. Wiedziałam, że mogę spaść z tego małego łóżka, ale nie chciałam nikomu przeszkadzać śpiąc w pokoju Przemka i Kacpra. Gdy się obudziłam zauważyłam, że śpię w ich pokoju, przykryta i na dodatek w samych majtkach i staniku. Po tym jak się ubrałam wyszłam do przedpokoju gdzie stali wszyscy w czwórkę. - Już przyszedłeś? - zapytałam ze zdziwieniem Kacpra. - Na chwilę. Zjem obiad i lecę dalej. - Przecież jeszcze nie ma. Nie zrobiłam jeszcze. - Ja zrobiłem - odezwał się Przemek - Tak smacznie spałaś, więc Cię nie budziłem. Chodźmy do dużego pokoju, a Ty jak wstałaś możesz pomóc mi nałożyć. Wiesz ile oni jedzą, a tak w ogóle będzie szybciej. cdn......
  25. JARZEBINA

    BIESIADA

    W czasie gdy ja szykowałam picie i jedzenie Zuzannie Przemek z Tomkiem ubrali się i wychodząc usłyszałam. - Lidia idziemy - zawołał kolega. - Możesz tu jeszcze przyjść? - zapytałam. - Oczywiście - odpowiedział i za chwilę obydwoje byli już w kuchni - Powiedziałam abyś nie mówił do mnie Lidia? Jesteś głupi, czy złośliwy, że nie możesz zapamiętać iż na imię mam Nikita - Ok. Ale zmień swoje imię, bo nikt takiego imienia nie używa i ludzie mogą się domyśleć, że zmieniłaś imię. - Jak uważasz, że powinnam zmienić imię, to zmienię, ale nie wiem na jakie. - To później na tym pomyślimy. Na razie idziemy. - Czekaj! - zatrzymałam ich znowu - A co powiecie jak ktoś będzie pytał, kim on jest i jak ma na imię. - No tak. Przecież nie wiadomo co powiedział Kacper. Że też nie pomyślałem o tym wcześniej. Przepraszam Cię Tomku, ale zdaje się, że pójdziemy jak mój brat przyjdzie i się dowiemy co powiedział. - Nigdy nie pójdziemy - zaczął płakać brat - Nienawidzę was. - krzyknął jeszcze i pobiegł do małego pokoju. - Idę do niego - stwierdził Przemysław - Poczekaj! Ja z nim porozmawiam. Ostudź jeszcze tą herbatę i zrób coś do jedzenia. Jak oczywiście możesz. - Mogę. Po przyjściu do pokoju gdzie leżał siadłam na łóżku i powiedziałam: - Przepraszam Cię bardzo. Musisz to zrozumieć, że musimy wiedzieć co jego brat powiedział. Kim jesteśmy itp. Nie chcesz chyba znowu uciekać?! - Najchętniej bym uciekał. Nienawidzę tego miejsca. Ty widać także nie. - Dlaczego tak sądzisz? - przerwałam mu. - Dlatego, że się z Przemkiem co chwilę kłócisz. Nie podoba mi się to, bo go lubię. Jak bym miał co chwilę się z kimś kłócić to wolałbym nie odzywać się, albo z tym kimś nie mieszkac. cdn.....
×