Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JARZEBINA

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez JARZEBINA

  1. JARZEBINA

    BIESIADA

    Helikoptery przywiozły im zapas jedzenia, leków, amunicji i innych artykułów, których potrzebowali i zostawili ich na środku pustyni na kolejne kilka tygodni. Oczywiście nie zawsze samolot d nich docierał. Musiał obrać specjalną drogę na około, tak by nie lecieć nad samym centrum Mogadiszu, gdzie nie miałby szans. Zdarzało się, że nie przybywał do nich zaplanowanego dnia, lecz nigdy nie tłumaczono im tego opóźnienia. Po odebraniu towarów należało wszystko uporządkować i poukładać. Emily i Christina zajmowały się rozpakowywaniem w ich przychodni towarów lekarskich. Według siostry wszystko musiało mieć swoje miejsce i określony porządek. -Te bandaże mają leżeć na półce – odezwała się Christina, wskazując na paczkę, którą trzymała Emily. -A tak, ciągle nie mogę się przyzwyczaić co gdzie jest. – Potrząsnęła nerwowo głową i odłożyła pakunek na jego miejsce. -Zauważyłam, że ostatnio często spotykasz się z jednym z żołnierzy – pielęgniarka zaczęła temat, przyglądając się dziewczynie z ciekawością. Emily zdziwiła się zarówno tym, że jej koleżanka podjęła z nią jakąkolwiek rozmowę jak i tym, że wie o jej spotkaniach z Ethanem. Odwróciła nerwowo wzrok szukając czegoś w papierowym pudle. -Tak, rozmawiamy czasem – odparła przyciszonym głosem. – A skąd wiesz? -Przecież widzę jak spacerujecie wieczorami i na pewno nie tylko ja to widzę – jej ton głosu brzmiał jakby chciała wyśmiać tę naiwność, ale zaraz się poprawiła. – Wiesz, że nie powinnaś z żadnym z nich nawiązywać głębszych kontaktów. -A co mi mogą zrobić? – już bardziej pewna spojrzała na nią i postanowiła bronić swoich racji. -Mogą cię przenieść w inne miejsce. Albo jego. Ja naprawdę chcę cię tylko ostrzec. Emily spojrzała na nią z pogardą. Rzadko kiedy w ogóle rozmawiały, a teraz próbowała udzielać jej rad. Może jest od niej trochę starsza i przebywa tam dłużej, ale to nie znaczy, że ma prawo do takich uwag. Nawet jeśli ma rację. -Skąd tak dobrze się na tym znasz? – spytała Emily. -Bo też przeżyłam coś takiego – zaczęła poważnym tonem i odłożyła pakunki, które trzymała na bok, a ręce włożyła nerwowo do kieszeni białego fartucha. -To znaczy? – dziewczyna podeszła do niej bliżej zaciekawiona. -Jak to sobie wyobrażasz? Oni siedzą w jednym obozie nawet po kilka lat, a nas ciągle przenoszą z miejsca na miejsce. Ja nie służyłam w jednym więcej niż dwa miesiące. -No tak – Emily spojrzała na nią starając się zmusić ją do rozwinięcia opowieści, którą zaczęła. Christina jednak jakby wycofała się z tego tematu i nie powiedziała już nic wykraczającego za obowiązki służbowe. Mimo to Emily domyśliła się, co chciała jej przekazać i mogła sobie dopowiedzieć resztę historii. Stwierdzenie, że ona „też przeżyła coś takiego” dało jej do myślenia. Na pewno chodziło jej o jakieś wielkie uczucie, które musiało się skończyć, gdy wyjechała w inne miejsce. Tylko nie potrafiła tego dopasować do siebie, bo ona mimo wszystko nie czuła do Ethana nic poza fascynacją. cdn...
  2. JARZEBINA

    BIESIADA

    Emily ubrana w biały fartuch wypełniała swoje obowiązki przy rannych w szpitalu. W samo południe słońce było najbardziej uciążliwe, ale w miejscu, gdzie leżeli pacjenci, nie odczuwało się go aż tak bardzo dzięki dachowi ze specjalnych płacht. -Twoja noga już niedługo powinna się wyleczyć, będziesz mógł wrócić do reszty. – Kończyła związywać pacjentowi szczelny opatrunek, zamknęła swoją plastikową apteczkę na zatrzask i podniosła ją z brzegu łóżka. -To znaczy, że przestaniesz się mną opiekować? Nie zniosę tego, chyba znowu mi się pogarsza – skrzywił się w udawanym bólu, a Emily tylko uśmiechnęła się serdecznie i przeszła kilka łóżek dalej. -Jak się dziś czujesz, Tony? – Postawiła apteczkę na jego łóżku i otworzyła. -Dobrze, ale jak niedługo mnie nie wypuścisz to zwariuję. -Spokojnie, ta kula była naprawdę spora. A poza tym wiesz, że to nie ja tutaj rządzę. – Znalazła w apteczce igłę oraz małą ampułkę morfiny. Nagle ciszę panującą na pustyni przerwał odgłos dwóch helikopterów. Na początku z daleka lekko stłumiony, a potem coraz głośniejszy podczas ich lądowania. -Jak to po mnie to powiedz im, że mam się dobrze – powiedział ponuro Tony, ale zaraz jego mina zmieniła się w uśmiech. -To na pewno pożywienie i poczta – odparła dziewczyna śmiejąc się ukradkiem. Helikoptery zatrzymały się kilkanaście metrów od szpitala. Przy lądowaniu piach zmieszał się wirując wokoło, po czym opadł spokojnie w innym miejscu. Niektórzy żołnierze wychyli się wyglądając tylko po to, by upewnić się, że to do nich i z powrotem skupić uwagę na czymś innym. Tylko sierżant Davis wyszedł z budynku, by przywitać się z pilotem, z którym zdążył już się poznać przez ten długi czas jego służby. Kilkoro ludzi wysiadło ze środka helikopterów i zaczęło wypakowywać papierowe pudła z jedzeniem, amunicją, środkami szpitalnymi, oraz inne towary. Jeden wyniósł brązowy worek z masą listów w środku, zawiązany u góry na ciasny supeł. Żołnierze wiedzieli, że nie warto się teraz tłoczyć, bo poczta i tak zostanie im przydzielona za chwilę w odpowiedniej kolejności i porządku. Potem mężczyzna sięgnął po drugi worek z pocztą stojący już przed budynkiem sierżanta. Był to worek z korespondencją żołnierzy do ich rodzin. Również i Emily spoglądała na niego znacząco, wiedząc, że jej list również jest gdzieś tam w środku i niedługo dojdzie do rodziny. Jak tylko skończyła z pacjentem, opuściła teren szpitala i udała się do przychodni. Ze zdziwieniem zauważyła Ethana stojącego u progu. Podeszła do niego szybkim krokiem, w ręku ciągle trzymając swoja apteczkę. -Dostałaś już swój list? – spytał od razu chłopak, trzymając w ręku otwartą kopertę. -Nie, dopiero skończyłam – urwała i spojrzała na niego z lekką zadumą. – Po co przyszedłeś? – starała się żeby zabrzmiało to jak najmniej niegrzecznie. -Powiedzmy, że na zmianę opatrunku – powiedział ciągle uśmiechając się promiennie. -Już go nie potrzebujesz. Słuchaj Ethan, lepiej żeby ludzie nie widzieli, że się widujemy. Wiesz, że nie można mi z wami rozmawiać. Chłopak popatrzył na nią lekko zmieszany. Jej oczy starały się prosić go o zrozumienie, ale nie chciał tego rozumieć. Przytaknął tylko lekko głową i odszedł w stronę obozu wolnym krokiem. cdn.....
  3. JARZEBINA

    BIESIADA

    Na pustyni zapadał zmrok, a w powietrzu pojawił się przyjemny chłód, który przez słońce świecące cały dzień, był słabo odczuwalny. W obozowisku żołnierzy zwykle o tej porze dało się słyszeć głośne okrzyki i muzykę, lecz już drugiej z rzędu nocy panowała tam cisza i wszystkie światła były pogaszone. Ethan wyszedł na zewnątrz w swoje stałe miejsce, gdzie siadał, gdy wszyscy już spali, tak, by nikt go nie zauważył. Wiedział, że wielu kolegów widziało jak czasem wymykał się o tej porze. Nie zadawali mu pytań, bo zdążyli już go poznać. Przynajmniej tak myśleli. Wszyscy uważali go za wrażliwego człowieka i rozumieli te jego wieczorne przesiadywanie na zewnątrz. Ale nikt tak naprawdę nigdy nie chciał z nim szczerze porozmawiać. A on potrzebował się komuś zwierzyć z tego wszystkiego, co siedziało mu uporczywie w głowie. Ten wieczorny czas, samotne krzesło pod ścianą i obraz pustyni o zmroku, pomagały mu. Nagle w tej pustej ciszy usłyszał czyjeś kroki na piasku, coraz bliżej niego. Poznał od razu, że nie jest to odgłos wojskowych butów, bo pomimo zagłuszającego wszystko piachu, znał go na pamięć. -Nie przeszkadzam? – odezwała się spokojnym głosem postać wyłaniająca się z mroku. -Nie, jasne, że nie – poderwał się lekko na krześle, lecz widząc Emily znowu opadł na nie spokojnie. -Zauważyłam, że często siedzisz tu wieczorami. – Wzięła jedno krzesło z ustawionej z nich góry i usiadła obok chłopaka. -Lubię tak sobie porozmyślać w ciszy. -W takim razie, mogę porozmyślać z tobą? Ethan tylko spojrzał na nią bez słowa, a ona w półmroku dostrzegła jego dyskretny uśmiech, który miał oznaczać zgodę. Lubili chodzić o zmroku żwirowymi uliczkami i rozmawiać. Kiedy słońce chowało się na całą noc, piach stawał się chłodny, a wszędzie w obozowisku panowała cisza, można było spotkać ich dwoje spacerujących powoli. Rozmawiali na wszystkie tematy, na te ważne na temat wojny, zahaczające o sens życia, jak i na całkiem przyziemne. Opowiadali o swoich domach, rodzinach, wspominali swoje miasta. To był kolejny wieczór, którego w żadnym budynku żołnierzy, nie paliło się światło. Księżyc wisiał daleko przed nimi, ale wydawał się być tak blisko, niemal na wyciągnięcie ręki i kusił swoim bladym światłem. -Zastanawia mnie, czemu taka młoda dziewczyna zdecydowała się jechać na wojnę – odezwał się półszeptem Ethan. -To chyba coś w rodzaju powołania. Albo tradycja. Mój ojciec służył w Wietnamie, a mój brat w Zatoce Perskiej. – Emily wzięła głęboki oddech i spojrzała kątem oka na chłopaka. Widząc jego skupienie na twarzy, kontynuowała. – Mój brat zginął. Matka bardzo nie chciała żebym wyjeżdżała, ale to była moja przemyślana decyzja. A dla ojca było już chyba wszystko jedno. Wiesz, on zawsze był dla nas surowy i wymagający. Matka mówiła, że to powrocie z wojny tak się zmienił. Żałuję, że nie znałam go wcześniej. Ethan milczał przez chwilę zafascynowany jej historią. Dziewczyna włożyła bosą stopę głębiej w piasek i poczuła przyjemny chłód. Na wierzchu piach był ciągle nagrzany od słońca, ale pod spodem dało się czuć jego naturalny charakter. W ręku trzymała swoje buty, wiszące swobodnie. Jedyne, czego mogła się obawiać to owady czające się w ziemi, ale postanowiła się tym nie przejmować. Ethan pomyślał, że w tym bladym świetle księżyca dziewczyna wygląda jeszcze piękniej. Swoje średniej długości brązowe włosy, które całymi dniami ma związane w kucyk, tym razem rozpuściła i swobodnie opadały jej na ramiona. Wyglądały one na mieszankę różnych kolorów, niektóre pasma były bardziej wyblakłe od słońca, inne mniej. Podkreślały jej delikatne rysy twarzy i smukłą twarz. Jedno pasemko ciągle opadało jej na oczy i z gracją odtrącała je ręką. -I nie bałaś się? Wiesz, że nawet tu w naszym obozie może być niebezpiecznie. -Ja chciałam wyjechać, po prostu czułam, że muszę. A ty, czemu wstąpiłeś do armii? -Szczerze to nie miałem dużego wyboru. Wiesz jak to jest, większość chłopaków tu pochodzi z biednych rodzin, nie mieli wielu możliwości, dlatego wybrali wojsko. Dziewczyna tylko przytaknęła. Czuła, że doskonale rozumie, co ma on na myśli, jakby go znała od lat. Ethan często mówił zagadkowe niedopowiedziane zdania, a ona zawsze potrafiła je rozszyfrować i stwierdzić, że ona czuje to samo. Spędzili ze sobą zaledwie kilka wieczorów, a tak wiele o nim wiedziała. Ona przyjechała tu, bo tego chciała, on trafił na wojnę raczej przez przypadek. Często mówił o tym, jakie to jest okropne miejsce i że tylko czeka aż będzie mógł jechać do domu. Mogłaby pomyśleć, że zwyczajnie się boi, ale wiedziała, że tu chodzi o coś więcej. On nie był typem chłopaka, który za wszelką cenę starał się wymigać od wojska, chociaż przyjeżdżając tu za pewne nie wiedział, co go czeka. Ale, gdy już poznał smak tego miejsca od razu chciał zrezygnować. Nie bał się śmierci tylko tego, co to miejsce robi z człowiekiem. Widział jak na jego oczach ludzie zmieniają się w zwierzęta. Młodzi chłopacy, którzy wcześniej byli porządnymi, wrażliwymi ludźmi tu tracą wszystko, co w nich dobre, a ich serca wypełnia już wyłącznie nienawiść. Karabin, który tu dostają jest wyłącznie symbolem tego, czego się tu uczą. A po powrocie do domów mimo, że swój karabin zostawią z zbrojowni, zostaną tymi ludźmi, jakimi stali się tutaj. cdn....
  4. JARZEBINA

    BIESIADA

    Emily lubiła siedzieć o popołudniowej porze w małym pokoju pielęgniarek i patrzeć przez okno na ćwiczących na pustyni żołnierzy. Wydawali jej się wtedy tak daleko, tacy niedostępni, jakby żyli w zupełnie innym świecie. I chciała tak o nich myśleć. To oni musieli walczyć, zabijać, ona była od tego z daleka. Ale wiedziała, że tak nie było. Była w samym środku tego wszystkiego i widzi, co się tam dzieje. A rozmowa z chłopakiem, którego imienia nawet nie znała, jeszcze bardziej jej to uświadomiła. Widziała go ćwiczącego pośród innych żołnierzy na pustyni. Każdy z nich miał na sobie gruby mundur mimo panującego tam upału. Pot ściekał z ich zaczerwienionych twarzy. Najpierw kilkanaście minut biegania, potem pół godziny innych ćwiczeń na sprawność, a na końcu trening z bronią. Znała ich rozkład zajęć niemal na pamięć. Widziała jak wykonują te bzdurne polecenia przełożonego i zastanawiała się, do czego im to potrzebne. Czy miało to im pomóc na jakiejś misji, do których przygotowywali się codziennie, a która mogła nigdy nie nadejść. Jakiekolwiek akcje odbywały się tam tak rzadko, że wydawało jej się, że ten codzienny trening jest tam ich jedynym celem. Ale zdążyła już poznać to prawdziwe oblicze wojny, o którym mówił chłopak. I wiedziała, że gdzieś tam, daleko od niej, istnieje to okrutne oblicze pustyni, od którego nawet ona nie może uciec. Emily lubiła wieczorny spokój tego miejsca. Było tam wtedy niesamowicie cicho. Szła spać zawsze ostatnia z pielęgniarek. Wymykała się wtedy z ich pomieszczenia i spacerowała żwirowymi uliczkami okolicy. Wieczorny spacer zawsze polepszał jej nastrój i stał się codziennym, obowiązkowym zajęciem. Ich baza była oddalona co prawda daleko od reszty miasta, ale z daleka było widać domki mieszkalne ludności. Wiedziała, że nie może się tam zbliżać i nie chciała tego. Wolała tylko sobie wyobrażać jak wygląda życie, o którym tyle słyszała. Ich bazę dzieliła na dwa miejsca: blok pielęgniarek i szpital, które były jej terenem oraz siedlisko żołnierzy, które znajdowało się kilkanaście metrów dalej i nigdy tam nie chodziła. Tylko wieczorami spacerowała w tamtych okolicach. Pomieszczenia, w których spali żołnierze były ogromne. Składały się z kilku parterowych budynków. W dzień przed nimi zawsze były wystawiane stoły i krzesła, a nad nimi rozwieszane zielone płachty materiału, które czasem składano na noc, choć nie zawsze. Często widziała światło palące się wewnątrz budynków i głośne krzyki ze środka pochodzące od bawiących się żołnierzy. Ale w niektóre noce, zwłaszcza takie jak ta, po nieudanej misji, słyszała tylko ciszę. Szła żwirową drogą, która dalej prowadziła prosto do pobliskiego miasteczka. Wokół niej rosła marna trawa, przebijająca się przez piach. Lubiła patrzeć na ciemne niebo, całkowicie pozbawione chmur za to pełne gwiazd, mieniących się z każdej strony. Czuła się wtedy blisko domu, jakby przez to niebo dzieliła ją od kraju zaledwie mała granica. Spojrzała w górę, podnosząc wysoko głowę. Chociaż wszystko wokoło było inne, niebo wyglądało tak samo jak w domu. Spuściła głowę rozglądając się dokoła. Zaszła wyjątkowo daleko, docierając do terenu żołnierzy, gdzie starała się nigdy nie zbliżać. Tej nocy wszystkie światła w oknach były pogaszone. Budynki wydawały się tak ciche jakby nikogo nie było w środku. Przyjrzała się bardziej jednemu z nich, a właściwie jego wejściu gdzie stały poskładane na noc krzesła. Na jednym z nich siedział chłopak. Wyprostował się, opierając głowę o ścianę i patrzył prosto przed siebie. Ze zdziwieniem stwierdziła, że to ten sam, z którym rozmawiała w dzień. Natychmiast tknęła ją myśl, że musi szybko zawrócić, żeby nie widział, że się tam kręci. Chociaż pomysł, że już jej nie zauważył wydał jej się absurdalny, zważając na to, że miejsce, w którym stała było kompletnie puste, a ona była małą postacią poruszającą się na tle horyzontu. Mimo to jak najszybciej odwróciła się i poszła z powrotem na swój bezpieczny teren. cdn......
  5. JARZEBINA

    BIESIADA

    Emily tylko kiwnęła posłusznie głową. Doszła do końca długiego pasa łóżek rozłożonych na zewnątrz i przykrytych wielkimi płachtami materiału, które zapewniały cień. Ich prowizoryczny szpital musiał mieścić się na zewnątrz, gdyż nie starczyłoby dla wszystkich miejsca w środku kilku małych, ceglanych budynków, gdzie spędzali jedynie noce. Tam wydawało się jeszcze goręcej niż na otwartej pustyni. Przez nagrzane od słońca ściany, miało się wrażenie, że bucha z nich ogień. Dziewczyna weszła do środka, odrzucając ręką na bok wiszące drzwi z materiału. -Tam jest jeszcze jeden – powiedziała Christina, która bandażowała właśnie jednego z żołnierzy. Emily przeszła do pomieszczenia obok, gdzie siedział mężczyzna, bez koszuli i odwrócony do niej tyłem. Od razu zauważyła krwawiącą ranę na jego ramieniu. Założyła zwinnie na ręce gumowe, białe rękawiczki i podeszła bliżej niego. -Co tu mamy? – spytała raczej sama siebie. -Wbił mi się kawałek jakiegoś świństwa. Przyjrzała się odłamkowi metalu wystającemu z jego barku. Prawdopodobnie jakiś fragment bomby, widziała już większe rzeczy. Sprawnie wyciągnęła go i natychmiast zdezynfekowała ranę, po czym założyła opatrunek. -Może jeszcze krwawić, przyjdź jutro rano na zmianę opatrunku – powiedziała, a chłopak odwrócił się przodem do niej i dopiero ujrzała jego twarz. -Dzięki. Wyobraź sobie, że musiałem biegać z tym czymś przez ponad trzy godziny i nie pozwolili mi tego wyjąć. -Mógłbyś się wykrwawić – odparła rozważnie, zdejmując poplamione, czerwone rękawiczki i wyrzucając do kosza na śmieci. Zaskoczyło ją trochę to podjęcie rozmowy przez chłopaka i to bez żadnych sprośnych docinek w jej kierunku. Coś ją tknęło, obudziła się długo skrywana w niej ciekawość i spytała: -Ilu zginęło? -Siedmiu – odpowiedział natychmiast chłopak. Przed oczami stanęły mu obrazy z misji, mimo to jego twarz nie dała po sobie poznać wewnętrznego bólu. – W tym dwóch, których dobrze znałem – dodał sam nie wiedząc, po co. -Przykro mi – spuściła wzrok, coś mówiło jej, że tak trzeba. -Wiesz, że to nic tu nie znaczy – powiedział zaciekawiając ją tym. Zgodziła się z nim. Zauważyła w nim coś niezwykłego. Był zupełnie inny niż reszta facetów tam, którzy tylko zaczepiali ją i flirtowali . Mimo młodego wieku wydawał się bardzo doświadczony. Z jego oczu biło coś, co ją fascynowało. Bardzo różnił się od pozostałych. Mówił jakby widział i rozumiał więcej niż oni, a to wszystko obciążało go. Było dla niego wielkim balastem, ale nie mógł się go pozbyć. -To musi być dla was trudne – powiedziała po chwili namysłu. -Dla mnie najtrudniejsze jest nie to, co widać, śmierć, krew, ale ten fakt, że człowiek jest do tego zdolny. Przyzwyczaił się już, że inni nie zwracali uwagi na to, co mówił. Czasem czuł się jak jakiś wybawiciel zesłany specjalnie na ziemię, by pokazać tym ludziom właściwą drogę. Ale był normalnym człowiekiem, jednym z nich. A oni byli głusi na jego słowa. -To jest jak przekraczanie jakiejś granicy człowieczeństwa – powiedziała brnąc w to, oddając się rozmyślaniom. Słowa niosły ją prosto, jakby same już dawno chciały się uwolnić i pokazać światu. A teraz po prostu znalazły na to odpowiedni moment. -Jeśli wkładanie człowiekowi broni w dłoń i kazanie mu zabijać, ciągle jest człowieczeństwem, to coś jest z tym światem nie tak – odparł równie gładko. Jakby w końcu znalazł słuchacza swoich nauk. Każde jego słowo sprawiało, że była nim coraz bardziej zafascynowana. Wpatrywała się w niego, zastanawiając się jak to możliwe, że są jeszcze tacy ludzie. Był inny niż reszta, to zauważyła od razu. Potrząsnęła nerwowo głową i odwróciła wzrok. Coś kazało jej przerwać tą rozmowę, coś mówiło jej, że nie powinna się otwierać przed żołnierzem, który jest tam jednym z wielu, których już znała. -Muszę iść do innych rannych – powiedziała szybko i wyszła zostawiając go samego z poczuciem winy. cdn.......
  6. JARZEBINA

    BIESIADA

    Somalia, okolice Mogadiszu, 19 maja, 1994 rok Pozorną ciszę i spokój przerwało nagle kilka samochodów wjeżdżających na teren amerykańskiej jednostki. Zaczęli wybiegać z nich żołnierze wynosząc rannych. Pielęgniarki natychmiast pobiegły im pomóc. Zrobiło się straszne zamieszanie, wszystko działo się jak na przyspieszonym tempie. Wbrew pozorom nie był to tam zbyt częsty widok. Rzadko działo się tam cokolwiek, a takie sytuacje mobilizowały wszystkich do działania. Przeważnie każdy miał tam swoje zajęcie, bezużyteczne, niesłużące nikomu. Tylko od czasu do czasu odbywała się akcja. Wtedy, kto tylko był zdolny do działania, był na nią wysyłany. Z ponad stu żołnierzy, służących tam, niektórzy ani razu jeszcze nie opuścili bezpiecznego miejsca ich jednostki. Emily wędrowała między metalowymi łóżkami, w których leżeli ranni. Tym razem przyjechało ich zaledwie kilkunastu, czasem bywało znacznie gorzej. Nigdy nie pytała ilu zginęło. Dla niej najważniejsza miała być liczba tych, których ma pod opieką. -Jak tam ręka, Tony? – podeszła do jednego z żołnierzy. -Nie za dobrze, ta stara lekarka jest taka zimna, może ty okażesz mi więcej uczuć – wykrzywił usta w zadziornym uśmiechu. Nie wyglądał na obłożnie chorego. -Innym razem – odparła, śmiejąc się pod nosem i odeszła. Przyzwyczaiła się do tego typu uwag. Były tam tylko trzy kobiety i ponad stu mężczyzn. Nauczyła się nie zwracać uwagi na ich zaczepki. Z nią pracowała Christina. Była to dziewczyna mniej więcej w jej wieku z wiecznie ponurą miną. Miała krótkie, blond włosy, pociągłą, trójkątną twarz i bardzo jasną cerę. Prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiały, mimo tego, że spędzały razem wiele czasu. Emily nie za wiele o niej wiedziała, poza tym, że zostawiła ona w kraju męża i w pełni oddała się służbie. Nie potrafiła tego zrozumieć, ale domyślała się, że to coś w rodzaju powołania. Ona czuła to samo i dlatego potrafiła domyślić się, jaka jest Christina, nawet, gdy nie mówiła ona o sobie za wiele. Trzecią kobietą była ich przełożona, najstarsza, lekarka. Wszyscy wołali ją siostra Avery i nikt tak naprawdę nie wiedział jak ma ona na imię. Z pozoru wydawała się surowa i pozbawiona uczuć, ale Emily wiedziała, że to tylko jej sposób na to by tam przetrwać. Każdy musiał sobie jakoś radzić. -W środku czeka jeszcze kilku rannych, pomóż Christinie – powiedziała przełożona mijając ją pospiesznie. Lubiła wiedzieć, że ma nad nimi władzę, ale tak naprawdę wszystkie trzy były oddane ich zajęciu w takim samym stopniu. cdn.....
  7. JARZEBINA

    BIESIADA

    Chłopak złożył kartkę dwa razy i schował do kieszeni spodni. Wyśle ją potem. Albo nigdy. Pisanie listów pomagało mu, to było niemal jak rozmowa tyle, że w jedną stronę. Poczuł na twarzy chłodny, przyjemny wiatr. Po całym dniu w pełni słońca, wieczorny wiatr wydawał mu się podobny do deszczu po długich tygodniach suszy. Siedział na drewnianym krześle, opartym o ceglaną ścianę, która mimo cienia, wciąż była ciepła od słońca. Nogi bez skrępowania założył na metalowy stół, nie przejmując się, że ciągle ma za sobie buty, brudne od piachu. Ręce splótł za głową i wyprostował się wygodnie. Niebo przybrało granatowy kolor. Gwiazdy świeciły niczym małe iskierki na niebieskiej płachcie, która miała się zaraz zapalić od ich nadmiaru. Piach stawał się coraz ciemniejszy, zmieniając swą naturalną, dzienną barwę, na bardziej mroczną. Pustynia wydawała się rozciągać bez końca. Urywał się on jednak przy horyzoncie - długiej granicy, między granatowym niebem i ciemnym piaskiem, które zlewały się ze sobą tworząc niebezpiecznie ciemny obszar nieskończoności. Lubił siedzieć o tej porze, właśnie w tym miejscu wypatrywać horyzontu w wieczornym półmroku. Dzienny upał, nie pozwalał mu normalnie funkcjonować. Blokował umysł, któremu ciało nie poddawało się i w dzień żyło we własnym rytmie. Mimo długiego już pobytu tam, nie mógł się do tego przystosować. Wiedział, że to nie jest miejsce dla niego. Jedynie te wieczorne chwile spędzane w samotności pozwalały mu zebrać myśli. Ale nie zawsze siedział tam sam. Była jedyna osoba, która nie przeszkadzała mu w jego cowieczornym rytuale. Jedyna osoba, przy której mógł się czuć sobą w tym miejscu, które zmieniało dusze. Oczyszczało z resztek człowieczeństwa i odbierało ostatni rozsądek. Odejmowało umysł i zastępowało go nowym. Uczyło nienawiści, pogardy, zbrodni. Każdy to widział, ale nikt nie potrafił temu zapobiec. On się starał. Chciał za wszelką cenę pozostać tym samym człowiekiem, ale czuł, że to nie wystarczy, że mu się nie uda. Chciał mimo tego całego szumu, znaleźć w tym obłędzie kawałek własnego, niedostępnego lądu. Schować się tam, bezpiecznie, niczym małe dziecko. Zaznać spokoju i ciszy. Ukryć się przed tymi okrucieństwami, które tak zmieniały ludzi. Znaleźć swoją małą wysepkę. Zmrużył na chwilę oczy, by je zaraz otworzyć. Wstał i wszedł do środka małego, ceglanego domu. Teraz już nawet ta jego chwila i jego miejsce nie zapewniało mu spokoju. cdn....
  8. JARZEBINA

    BIESIADA

    WITAM BIESIADO! Witam Wass kochane Drzewka Historia miłości na tle wojny...... opowiadanie. Prolog: „Nawet nie wiesz, jakie było moje rozczarowanie, gdy wróciłem tu, a ciebie już nie było. Nie, nie winię cię. Wiem, że nie mogłaś dłużej czekać. Nie miałaś ku temu żadnych powodów. Pamiętam jak powiedziałaś, że każdy odbiera śmierć w inny sposób. Jeden widzi tylko ból i cierpienie, a drugi widzi w tym coś cudownego, co dopiero nadejdzie. Nie widziałem wtedy śmierci. Ale wiedząc, że może być niedaleko, nie czułem strachu. To ty otworzyłaś mi oczy i pozwoliłaś uczynić to pięknym. Teraz bez Ciebie to miejsce wydaje się jeszcze gorsze. Dawałaś mi nadzieję, pomagałaś mi zrozumieć tutejszy świat. Rozmowy z Tobą wiele mnie nauczyły. Dziękuję Ci za ten czas. Nie wiem jak długo jeszcze tu będę. Nawet gdybym miał już nie wrócić. Do zobaczenia. Nie ważne gdzie.”
  9. JARZEBINA

    BIESIADA

    KALINKO, poczytalam jeszccze Twoje opowiadanie :D dziekuje. Prawdziwa szalona , szampanska zabawa :D
  10. JARZEBINA

    BIESIADA

    Nieco inna wartość estetyczna pojawia się w tańcu towarzyskim (tańce standardowe i latynoamerykańskie), który w choreografii artystycznej prezentują kluby taneczne. Estetyka takiego tańca, objętego Światowym Programem Tańca, tkwi w precyzyjnym dopasowaniu się pary, w sposobie ukazywania przez nią piękna w postaci różnorodnych i trudnych kroków i prostego trzymania się, w efektownych kostiumach, a także w wyrazie twarzy odzwierciedlającym emocje tańczących związane ze słyszaną muzyką, jak i ze specyfiką różnorodnych tańców. Upodobania taneczne zmieniają się w zależności od warunków życia, wynikających z rozwoju ekonomicznego i techniki wpływających na zmianę form tanecznych. Zawsze jednak, gdy człowiek tańczy, to podporządkowuje ruchy nie tylko optymalnej sprawności ruchowej, lecz i pewnym regułom dotyczącym konwencji figur tanecznych, rytmu muzycznego czy nawet stroju. Różne style taneczne ukształtowane zostały na skutek bogatego zbioru kroków, elementów, figur charakterystycznych dla danego rodzaju tańca. Każdy z nich jest innym rodzajem ekspresji, inną możliwością poruszania, jest wykonywany w innym czasie, rysunku i ma inną dynamikę. Inne wzbudza nastroje, odczucia, wzruszenia i przeżycia. Właśnie ta różnorodność form tanecznych pozwala człowiekowi na doznania najpiękniejszych przeżyć estetycznych, które bardzo potrzebne są w dzisiejszej rzeczywistości. Podsumowując stwierdzić należy, że taniec na przestrzeni wielu lat ukształtował się w różnych kierunkach, przybierając odpowiednie nazwy. Wśród wielu jego odmian wymienia się najbardziej tradycyjne jego rodzaje: 1. Taniec ludowy (regionalny i narodowy), 2. Taniec towarzyski (standardowy, latynoamerykański, dyskotekowy) 3. Taniec estradowy (rewiowy, kabaretowy, step), 4. Widowisko baletowe (balet klasyczny, taniec neoklasyczny: nowoczesny, współczesny, jazzowy), 5. Widowisko taneczne (pantomima, małe formy ruchowo-taneczne, masowe pokazy taneczne, tańce historyczne), 6. Taniec charakterystyczny (hiszpański, grecki, murzyński, rosyjski), 7. Taniec sportowy (taniec towarzyski, rock and roll sportowy, boogie woogie, disco dance freestyle, dance show, break dance, electric boogie, swing dance, hip hop, mambo, lambada oraz tańce tradycyjne). KALINKO KOCHANA zycze milego wieczorku. Dobranoc BIESIADO
  11. JARZEBINA

    BIESIADA

    Dla innych taniec współczesny, powstały w wyniku połączenia wielu technik, jest tym który pozwala na ukazywanie ciągle nowych, nieskrępowanych ruchów, będących na granicy fizycznych możliwości ich wykonania. W tańcu tym, estetyka zawarta jest w niekończących się granicach ludzkich możliwości poruszania oraz w pełnej świadomości tańczących nie tylko co do zakresu możliwości uruchamiania układu mięśniowo-ruchowego, lecz także co do ukazania ich perfekcyjnej wirtuozerii, jak i wewnętrznej potrzeby wyrażania siebie. Taniec ten, jak i inne tańce neoklasyczne, które powstały na fundamencie tańca klasycznego, jest zaliczany do ciągłych eksperymentów, gdyż stale realizuje nowe rozwiązania ruchowe. Poszukuje się w nim różnych technik, by poprzez ruchy poruszającego się ciała, oddać jak najwierniej zamierzoną myśl, zgodnie z interpretacją słyszanej muzyki. Prawdopodobnie, najczęściej pojęcie tańca kojarzone jest z tańcem towarzyskim, który już w dawnych czasach uznawany był za relaksujący sposób na życie. Nie ma chyba zdrowego człowieka, który by choć raz nie zatańczył w swoim życiu według własnego upodobania czy fantazji. Estetyka ruchu tańczącego na zabawie czy dyskotece często wiąże się z jego wewnętrznymi przeżyciami. Taniec taki, objawiający się w dowolnej improwizacji ruchowej, jest pewnym rodzajem wyzwolenia, pozwalającym na rozwinięcie uczucia zadowolenia, ułatwiającym nawiązanie bliższych kontaktów towarzyskich, przyjaźni czy miłości. Piękno tańca towarzyskiego zawarte jest w możliwościach ukazania indywidualnej fantazji i zastosowania dowolnej improwizacji ruchowej w rytm słyszanej muzyki.
  12. JARZEBINA

    BIESIADA

    Człowiek w różny sposób potrafi określić taniec, co wiąże się przede wszystkim z jego osobistym zaangażowaniem. Stąd też samo hasło „taniec”, dla różnych ludzi oznaczać może inny jego rodzaj, inny charakter czy inny sposób poruszania się. Dla jednych określenie tańca kojarzy się z pełnym werwy, żywiołowości i sentymentalizmu tańcem ludowym, z którym związany jest autentyzm połączony ze spontanicznością i zabawą. Taniec ten, który tradycją sięga zamierzchłych czasów, a którego największy rozkwit przypadł na przełom XVIII i XIX wieku, uznawany jest za taniec naszych pradziadów. To właśnie on towarzyszył wielu obrzędom, ceremoniom, uroczystościom i zwyczajom ludowym. Jego dzisiejsza estetyka tkwi w autentyzmie, w jego ludowym rodowodzie, w możliwości odtworzenia dawnych tradycji, ukazania jego charakteru objawiającego się w żywiołowo-rubasznych krokach przeplatających się z dostojno-lirycznymi, a także w różnobarwnych strojach ludowych, oddających klimat regionu, w którym się narodził. Obecnie taniec ludowy, w skład którego wchodzą tańce regionalne i narodowe, prezentowany jest w znacznie zmienionej formie. Jego folklor pielęgnują przede wszystkim Ludowe Zespoły Pieśni i Tańca, ukazując podczas swoich występów przepiękne kostiumy i duże bogactwo figur tanecznych podczas folklorystycznej muzyki. Tańce te objęte są również programem nauczania w szkołach i uczelniach wychowania fizycznego w celu podtrzymania dorobku rodzimej kultury i przekazywania jej następnym pokoleniom. Pojęcie tańca kojarzy się także z tańcem klasycznym, a przede wszystkim z tancerkami w białych tiulowych „paczkach” tańczących na pointach (sztywne baletki umożliwiające tańczenie na palcach). Taniec ten uznawany jest za podstawę w kształceniu profesjonalnych tancerzy. Jego estetyka tkwi w ukształtowanych od XVII wieku, zasadach ruchu, dotyczących wydłużonych linii ciała, ustawienia nóg, wykręcenia stóp na zewnątrz, prostego trzymania tułowia, ułożenia ramion i głowy. Piękno tego tańca dostrzegane jest również w nawiązywaniu do epoki romantyzmu poprzez ukazywanie nimf, rusałek, boginek i innych tajemniczych postaci, które stały się romantycznymi symbolami, nadal chętnie oglądanymi w spektaklach baletowych.
  13. JARZEBINA

    BIESIADA

    Wiedza o tańcu - Definicje i rodzaje tańca. Taniec dostarcza człowiekowi wielu emocji i dużo wrażeń estetycznych. Wielka różnorodność stylów tanecznych spowodowała, że słowo taniec może oznaczać inny jego rodzaj, specyfikę lub inny sposób poruszania się. Zatem każdy człowiek mógłby zdefiniować taniec według własnego, osobistego zainteresowania. Słowo t a n i e c trudno jest jednoznacznie określić. Najczęściej nazywa się go rytmicznym ruchem wykonywanym przy muzyce. Jedną z pierwszych definicji tańca dał Lukian z Samosate mówiąc, że taniec "polega na wiernym wyrażaniu przeżyć duchowych" oraz że...”taniec zjawił się równocześnie z tą chwilą, w której powstał wszechświat, źródłem tańca jest odwieczna miłość”. W Encyklopedii Powszechnej zdefiniowany został jako rodzaj sztuki polegający na usystematyzowanych ruchach i gestach, powiązanych rytmicznie z towarzyszącą im muzyką. Jest wiele definicji tańca, a dla przykładu podaje się niektóre z nich: „taniec jest sztuką wyrażania uczuć rytmicznymi ruchami ciała” (E.J.Dalcroze), „taniec jest tylko sztuką ukazywania wdzięcznych i prawidłowych form w różnych pozach, które sprzyjają rozwijaniu linii” (T.Gautier), taniec to harmonia rytmicznych ruchów ukształtowanych obrazowo nie podporządkowanych bezpośrednio pobudkom pracy. Sztuką staje się taniec wówczas, jeśli działa estetycznie swą formą (J.Rey), „taniec to fizyczne i myślowe ustosunkowanie się człowieka do przestrzeni i czasu” (I.Turska), „taniec to wszechstronny ruch fizyczny, gwarantujący harmonijny rozwój organizmu, szczodrze wzbogacony o gamę przeżyć psychicznych, jakie daje kontakt z rytmem i melodią” (B.Bednarzowa). Zdaniem moim - taniec to rytmiczne poruszanie tańczącego inspirowane różnorodną muzyką i wewnętrznymi przeżyciami.
  14. JARZEBINA

    BIESIADA

    Nauka tańca... Krok do przodu.. do tylu ,w bok nie tak wsłuchaj się w rytm poczuj go.. nie ,nie tak spokojnie... spójrz mi w oczy Patrz tylko w moje oczy widzisz tak to to! Stopy wtapiają się w parkiet tak to to! to właśnie ten rytm włosy zrywają się jak piasek do lotu sieką po twarzy ale to nic ten rytm jedność gorąca bezgraniczna Jedność muzyka stop I już tylko cisza gra w nogach ciele oczach.
  15. JARZEBINA

    BIESIADA

    Dwa światy w tańcu...... Chciałbym teraz z Tobą tańczyć. Jesteś jak letnia, delikatna mgiełka. Czy Ci sił wystarczy? Byś mogła tak jak perełka. Świecić światłem serca swego. I wirować, tańczyć ze mną do upadłego. Całą noc aż dzień nastanie. Będziemy jak jedno, zespoleni przez taniec. Patrząc sobie w oczy rozmarzone. I wsłuchani w naszych serc bicie. Nasze dwa światy, zakręcone. A my tańczymy, tańczymy przez życie. Jak by się chciało, by się to spełniło. By było realne a nie nam się śniło. Chciejmy tego tańca, miła. By miłość nasza się nie zmieniła. autor. Sławek.
  16. JARZEBINA

    BIESIADA

    TELEPATIA...... Proszę, przeczytaj ten wiersz To znowu będziemy sami I chociaż ciałem daleko To bardzo blisko myślami Dziękuję, że to zrobiłeś Czujesz to ciepło Kochanie? Proszę, przeczytaj raz jeszcze Może coś więcej się stanie... Dojdze w konccu do skutku NASZE SPOTKANIE :D Poozdrawiam bardzo serdecznie!
  17. JARZEBINA

    BIESIADA

    KALINKO KOCHANA co na to powiesz ? w tej samej godz, dobieglysmy na BIESIADE! :D
  18. JARZEBINA

    BIESIADA

    WITAM BIESIADE! Kochane Drzewka „ Nie odpychaj SERCA ONO nic nie winne Zakochane - ślepe- nie znaczy, że inne Nie wyrzucaj z duszy pięknych, czułych słów Jedno słowo sprawia, że MIŁOŚĆ wraca znów Nie powstrzymuj płaczu, kiedy trzeba łez Łzy balsamem duszy, bez nich trudno jest Nie zaciskaj pięści w bezsilnej rozpaczy Los naprawi błędy, przeprosi, wybaczy Nie odlatuj nocą w mroku ciemną dal W okienku nadziei swój płomyczek pal Nie zatrzymuj serca, ono pragnie bić KOCHA KTOŚ BEZ CIEBIE nie potrafi żyć Zatrzymaj przy sobie, to co najważniejsze Myśli ciepłe i czułe, chwile najpiękniejsze Zakochane oczy czuły szept ust smak MIŁOŚC późną nocą - najprawdziwszą tak.” autor. gosiag.
  19. JARZEBINA

    BIESIADA

    Jeśli kobieta jest szczęśliwa, jest także piękna. - Sophia Loren. Nie patrz na urodę lecz na serce człowieka. Bo serce zostaje a uroda ucieka.:D Pozdrawiam!
  20. JARZEBINA

    BIESIADA

    Z Kopciuszka w królową :D Karnawał sprzyja zabawie. Co możesz zrobić, by zostać królową balu? Spójrz odważnie w lustro....... Gdy na pierwszym planie zobaczyłaś ogromnego pryszcza szybko posmaruj go np. mleczkiem magnezowym (takim od niestrawności) lub przyspieszającym gojenie sokiem z cytryny. Po użyciu korektora może wcale nie być widoczny. Zapomniałaś o wcześniejszym wyregulowaniu brwi? Po zabiegu na chwilę przyłóż do brwi zimne płatki kosmetyczne, a później przetrzyj je tonikiem, najlepiej alkoholowym. Zimno przyjdzie ci z pomocą nie tylko wtedy, gdy szybko musisz usunąć opuchliznę. Masowanie twarzy i dekoltu kostkami lodu to metoda stara jak świat i niezwykle skuteczna. Używała jej generałowa Zajączkowa, która dzięki niej zawsze wyglądała młodo i świeżo. Podobno nawet gdy miała 70 lat nie mogła opędzić się od adoratorów. Nie zapomnij kostek lodu zawinąć w gazę lub ściereczkę, bo inaczej możesz narazić się na odmrożenia. Zadbaj o oczy Gdy twoje oczy w niczym nie przypominają świecących gwiazd poświęć im kilka chwil. Najlepsze efekty da zrobienie kompresu - z esencji herbacianej lub świetlika lekarskiego. To zlikwiduje opuchliznę i zaczerwienienia. Na opuchnięte powieki świetnie działają także plasterki świeżego, wyjętego z lodówki ogórka. Pamiętaj o zapachu! Kropla perfum, które lubisz najbardziej, może doda ci skrzydeł w najcięższym momencie. Zrób to koniecznie. * 10 minut - zrób kompres na oczy, połóż się z nogami uniesionymi do góry * 10 minut - zażyj relaksującej kąpieli * 5 minut - umyj głowę * 15 minut - wysusz i ułóż włosy * 20 minut - zrób makijaż * 5 minut - opiłuj paznokcie.
  21. JARZEBINA

    BIESIADA

    WITAM BIESIADE! KALINKKO BIESIADNA Karnawal....... to nie tylko piekna kreacja, zadbajmy tez o makijaz!:D Kochane drzewka proponuje! Tendencje w makijażu na karnawał 2009..... Koniec z byciem szarą myszką. W tym sezonie masz błyszczeć. Brokat na powiekach i rzęsach, na policzkach rozświetlacz, a na ustach błyszczyk...... Do okresu karnawału pasuje wyrazisty, mieniący się, ale jednocześnie elegancki makijaż. Na balu każda kobieta chce olśniewać uwodzicielskim spojrzeniem. Przydymione oczy z połyskującymi, złotymi refleksami, mieniące się rzęsy, lśniące usta, a także gładka skóra, delikatnie rozświetlona mgiełką brokatu. Taki makijaż jest idealny na specjalne okazje, przyjęcia i na wieczorne wyjścia z przyjaciółmi. Elegancki wygląd musi iść w parze z najwyższą jakością produktów. W karnawale nie obawiaj się mocnych akcentów. Postaw na mieniące się powieki. Na oczy nałóż wyraziste cienie, najlepiej perłowe albo z brokatem. Żeby jeszcze bardziej podkreślić oko narysuj wokół niego kreskę (może być tylko na górnej powiece), najlepiej sprawdzi się eye- liner. Rzęsy też możesz pociągnąć tuszem z brokatem. Twarz powinna być rozświetlona. Pomoże ci w tym róż, krem rozświetlający albo puder z błyszcącymi drobinkami. Jeżeli podkreślisz oczy to usta możesz pomalować jasnym kolorem. Mają być jednak błyszczące i sprawiać wrażenie miękkich. Użyj błyszczyków w pastelowych barwach. Efekt? Elegancki i lśniący. Pozdrawiam serdecznie!
  22. JARZEBINA

    BIESIADA

    PUSTE OKNO... aksamit sukni gra dotykiem spojrzenia oczu niosą zmysły maleńka dłoń jest w mojej dłoni muzyka skrzypiec wznieca iskry na twarzach maski przeznaczenia miłości skrytej talizmany noc przytuliła czarną różę powiew niemocy zamknął bramy muśnięte usta smakiem ciała wino purpurą toczy kroplę serce wciąż widzi te obrazy ramiona świtu w pustym oknie... autor. swinks. Pozdrawiam bardzo serdecznie!
  23. JARZEBINA

    BIESIADA

    :D :D :D :D :D Oj!Andzia*(czyli zabiorę cię na bal) Siedzi przy kompie mały szczurek i ciągle bębni w klawiaturę błądzi w dalekim internecie nie myśląc wcale o kobiecie więc ja go dzisjaj tu pogrążę! i zgaszę jego zgubne żądze już wiem!wybiorę się na bal bo przecież mamy karnawał założę najpiękniejszą suknię oczu swych szarość zgaszę butnie buciki modne,śliczną kolię no i futerko piękne z norek pobałamucę ciut przy lustrze szminką podkreślę swą kobiecość i wyjdę w długim ciepłym futrze bo na mnie wóz błyszczący czeka wychodzę..słyszysz mnie mój szczurku nie odpowiedział w świetle kompa żegnaj! i pilnuj tu przytułku i na karbole też spoglądaj.. i jestem w całkiem innym świecie co śmieje do mnie się z przepychem tak jak przystoi dziś kobiecie na wielkim Balu tańczę z Rychem on takie oczy ma natchnione i w rytmie tanga czule ściska choć przecież także ma też żonę lecz ja dla niego jestem "Misska".. autor. wojazer.
  24. JARZEBINA

    BIESIADA

    WITAM BIESIADE! Kochane Drzewka rozspiewala sie KALINKA :D ale jak karnawal to karnawal....... spiewajmy dalej! http://www.youtube.com/watch?v=0DvMSX-55Qc&feature=related
  25. JARZEBINA

    BIESIADA

    JIVE Powstanie jive’a, tańca latynoamerykańskiego, wiąże się ze wzrostem popularności muzyki jazzowej na początku ubiegłego stulecia i wiąże się z rewolucją taneczną zapoczątkowana przez młodzież. Odrzucała ona stereotypowe formy tańczenia i technikę taneczną opartą na zasadach tańca klasycznego. Początkowo nowe formy taneczne powstałe na bazie muzyki jazzowej nazywano zbiorowo "tańcami jazzowymi". Jednym z takich tańców był swing, który pojawił się w Europie w 1937 r. Bezpośrednim następcą swinga był jitterburg prekursor współczesnego jive. Tańczony był przez młodzież z Harlemu i charakteryzował się ekspresyjnymi ruchami i licznymi akrobatycznymi ewolucjami. Partnerki podnoszone były wysoko w górę, przerzucane przez barki i biodra. Kiedy taniec ten dotarł do lokali londyńskich wywołał przede wszystkim szok i przerażenie. Pomimo prób zakazów tej formy tańca zyskiwał on coraz większą popularność, zwłaszcza wśród młodzieży. Jive narodził się poprzez „uspokojenie” jitterburga, czyli dostosowanie go do pragmatyzmu Anglików i usunięcie co niektórych akrobatycznych figur. :D Co jednak zrobić, aby na karnawałowej zabawie czuć się swobodnie i nie martwić się brakiem umiejętności? Pomóc nam mogą w tym kursy tańca. W tej chwili większość szkół tańca oferuje kursy nastawione właśnie dla miłośników karnawałowego szaleństwa. Nabyte na kursach umiejętności przydadzą się z pewnością wielokrotnie - nie tylko w okresie karnawałowego szaleństwa. Okazja znajdzie się zawsze. Nie zapominajmy jednak, że podczas karnawałowych nocy najważniejsza jest dobra zabawa i wykorzystanie każdej okazji do tańca. Pozostaje nam już tylko wybór karnawałowej kreacji - ma być bogato, święcąco i…Viva la Carnival! :D Pozrawiam bardzo serdecznie
×