DRZEWO OLIWNE
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez DRZEWO OLIWNE
-
*Pytam, bo pisał pan, że seks i związki intymne stały się dziś sferą konsumpcji. Są tymczasowe, podatne na modę i marketingowe zabiegi. Czy sądzi pan, że ludzie odczuwają z tego powodu stratę? Miłość romantyczną wymyślono przecież w średniowieczu. Być może więc to tylko produkt epoki historycznej, która przeminęła... To prawda, uznaje się zazwyczaj za narodziny miłości romantycznej zawodzenia średniowiecznych trubadurów. Na jej wizję składają się jednak dwa założenia, które można znaleźć już w Platonowej 'Uczcie' - że wśród milionów dusz kryje się gdzieś ta jedna, jedyna, z wszystkich najwspanialsza i dla mnie przeznaczona, i że winienem ją odnaleźć oraz dochować jej wierności dozgonnej... To także prawda, że oba te założenia straciły dziś sporo ze swego społecznego autorytetu, a jeszcze więcej ze swej popularności. Czy się przez to gdzieś w zakamarkach świadomości lub podświadomości (zwłaszcza młodych) rzadziej dziś kołaczą i czy rzadziej są przedmiotem marzeń, trudno orzec. Nagabywani przez ankieterów ludzie skłonni są zdawać egzamin z bycia na czasie - mówić nie to, co czują, ale co jest w danej chwili 'cool'; zaś miłość skupiona na jednej tylko osobie, i to na wieki, stanowczo nie jest 'cool' w naszych czasach, uznających pogoń za nowymi doznaniami za przepis na życie szczęśliwe. Anthony Giddens pierwszy wśród socjologów odnotował zmierzch miłości romantycznej i tendencję do jej zastąpienia modelem miłości 'współbieżnej' (ang. confluent). Partnerzy nie spodziewają się już po niej trwania 'aż śmierć ich rozdzieli', ale do czasu, gdy satysfakcja, jaką się z niej czerpało, wyczerpie się do reszty lub skurczy na tyle, by się nie umywać do radości obiecywanych przez innych partnerów. Podobnie jak pan Giddens uznał, że nad tą przemianą nie ma co łez ronić - w końcu zwiastuje ona wyzwolenie od pęt krępujących przyszłe wybory. Dodałbym, że w świecie migotliwych szans o motylim żywocie śluby na wieczność nie są propozycją ponętną. Ale dodałbym także, że wymieniając wzór romantyczny na model miłości 'współbieżnej', coś się wprawdzie zyskuje, ale coś się też traci (jak twierdzą Anglicy, nie ma darmowych lunchów). Choćby, błogie wszak, poczucie pewności i bezpieczeństwa. Do zawarcia 'współbieżnego' związku trzeba zgody dwojga partnerów; do jego zerwania wystarcza decyzja jednego. Żaden z partnerów nie może spać spokojnie: a co, jeśli to on(a) pierwszy(a) zdecyduje, że za płotem trawa zieleńsza?! Naszpikowanie związku podobnymi niepokojami czyni go jeszcze kruchszym. Partnerzy zmożeni lękiem nie zechcą się przywiązywać zbyt mocno, by mniej ich zabolało, gdy więzy będą zrywane.(cd)
-
Adam Leszczyński rozmawia z prof. Zygmuntem Baumanem - socjologiem, filozofem, eseistą, autorem wielu książek na temat współczesnej kondycji świata i człowieka *Czy w dzisiejszym świecie jest miejsce na to, co sentymentalni pisarze nazywają \'prawdziwą miłością\' - wzniosłą, bezinteresowną, dozgonną? W moim świecie takie miejsce się znalazło. A ściślej mówiąc, zostało stworzone, choć nie bez wysiłku, i obronione przed najazdami. Nie wmawiam sobie, że jest ten przypadek wyjątkiem. Nie mylmy statystycznych trendów, kulturowych preferencji, norm zachowania z \'prawami historii\' czy jakkolwiek inaczej nazwanym musem, któremu ludzka rogata dusza nie mogłaby się przeciwstawić. Miłość może być przeżywana jako prawdziwa na liczne sposoby, ale jeśli człowiek chce i jeśli z uporem to realizuje, to dla każdego ze sposobów jest w każdej epoce miejsce. Tyle że każda epoka jest dla jednych sposobów gościnniejsza niż dla innych. Jedne rośliny przyjmują się lepiej i bujniej kwitną na glebach zasadowych, inne na kwaśnych. Ale jak się człowiek uprze, to wonną różę i na piaskach wyhoduje.
-
WITAM i POZDRAWIAM! Nie ma miłości bez zazdrości - śpiewała Villas. Badacze kultur mówią nawet, że bez zazdrości nie ma związku kobiety i mężczyzny. Umiarkowana zazdrość dodaje miłości smaku i ognia. Pomaga utrzymywać uczucia, podsycać ogień. Z drugiej strony Szekspir przekonuje, że \"zdrady są w związku dusz wiernych nieznane, albowiem miłość nie będzie miłością, jeśli jest zmienna, mogąc mieć odmianę, lub skłonna odejść za cudzą skłonnością\". *Prawdziwa miłość nie powinna się bać ani zazdrościć. Miłość jest rzeczą ludzką. Czasem zalęknioną, trochę smutną, zamyśloną, niepewną i niezdolną uwierzyć w swoje wielkie szczęście. (Joanna Szulc) Warto poczytać: \"Anatomia miłości\" (Helen Fisher, Rebis, 2004), \"Architektonika romansu\" (Tomasz Szlendak, Oficyna Naukowa, 2002), \"Historia naturalna zmysłów\" (Diane Ackerman, Książka i Wiedza, 1994).
-
Uwodzenie to prawdziwy taniec ciał. Zaczyna się od spojrzenia. Głębokiego, pełnego żaru, namiętnego. Tak określi je romantyk, naukowiec-etolog nazwie je - brutalnie sprowadzając nas na ziemię - spojrzeniem kopulacyjnym. Trwa średnio 2-3 sekundy i charakteryzuje się tym, że źrenice rozszerzają się, dając dowód zainteresowania i sympatii. Potem powieki się przymykają, a wzrok umyka. Przynęta została zarzucona. Kolej na uśmiech. Rodzajów jest wiele, tu chodzi o ten piękny, pełny uśmiech. Koniecznie zaangażowany emocjonalnie - zastygły, "amerykański" uśmiech wysyła komunikat "gadaj zdrów, za grosz ci nie wierzę". Nie o to przecież chodzi. Potem jest kolej na kokieteryjne przechylanie głowy, potrząsanie lokami, trzepotanie rzęsami i wydymanie warg (ona), prężenie torsu i ramion, wciąganie brzucha, prostowanie sylwetki (on), dotykanie dłońmi twarzy, szyi, dekoltu (ona), przesadne akcentowanie ruchów, przestępowanie z nogi na nogę, głośna rozmowa i śmiech (on), kołysanie biodrami w ruchu, stukotanie obcasami (ona)... W świecie zwierząt dochodzi do tego puszenie piór, prezentacja ogona, okrzyki godowe i wreszcie wzajemne iskanie. Nie ma się z czego śmiać - rzecz w tym, by w końcu się dotknąć. Gdy to się stanie i będzie przyjemne dla obu stron, zdobycz jest już niemal upolowana. Ale uwaga - aby polowanie się udało po-trzeba czasu. Wszak nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go...
-
WITAM i POZDRAWIAM! O miłości cd Na początku tęsknimy za sobą tak, że aż serce boli, nawet, gdy rozstajemy się na chwilę. Gdy on znika za rogiem domu, gdy ona macha na do widzenia z okna autobusu, świat pustoszeje, a słońce przygasa. Potem umiemy już żyć bez siebie parę godzin, nawet kilka dni, lecz choć mniej dotkliwie, tęsknimy nadal. Źle spać w pustym łóżku, nieswojo parzyć jedną filiżankę herbaty. Dom staje się dziwnie cichy, czas nie upływałby wcale, gdyby nie odmierzały go wyczekane telefony. To dobra tęsknota. Pozwala dojrzeć, jak ważna jest miłość i bliskość. Możemy na nowo nazwać swoje uczucia, poczuć, czym byłby ich brak.
-
W latach 60. amerykańska psycholog Dorothy Tennov badała różne aspekty miłości. Gdy zapytała ankietowanych o erotykę, 95 proc. kobiet i 91 proc. mężczyzn stwierdziło, że nieprawdą jest jakoby w miłości najważniejszy był seks. Z kolei darwiniści uważają, że miłość jest tylko chwilowym szaleństwem, które ma zbliżyć dwoje ludzi, by uprawiali seks i płodzili potomstwo - o to chodzi od początku do końca. Nasyceni i odurzeni naturalnymi narkotykami, które wydzielają się w mózgu, mamy po prostu nie bać się pójść na całość. A co potem? Po latach pożycia seks nie kusi tak bardzo, już nie tylko to nam w głowie. A wciąż lubimy ze sobą być. Wciąż szybciej bije serce, gdy czujemy zapach ukochanego. Czy rzeczywiście chodzi tylko o seks?
-
Spojrzenia spojrzeniami, uśmiechy uśmiechami, ale w końcu wypadałoby się gdzieś razem wybrać. Kawa? Kolacja? Kino? Pierwsza randka ma osobę zapraszaną oczarować, przekonać, że spotyka się z kimś wyjątkowym i niebanalnym. A może spacer mało znanymi, urokliwymi uliczkami? Wypad do ruin starego zamku? Oglądanie przez lunetę gwiazd na aksamitnym niebie? Pierwsza randka na pewno zapadnie w pamięć. Zapamiętacie detale, piosenkę, która właśnie sączyć się będzie w tle. Całkiem możliwe, że będziecie zbyt speszeni, by zabłysnąć erudycją czy rzucać uwodzicielskie spojrzenia. To nic, po prostu bądźcie sobą. Wtedy wszystko się uda.Powodzenia!
-
A teraz o pierwszym wejrzeniu-- równie dobrze może to się zdarzyć egzaltowanej nastolatce, co cynicznemu rozwodnikowi. Jedni nazwą to przeznaczeniem, inni będą udowadniać, że wybuch erotycznej żądzy i wzniosłego uczucia ma swe podłoże w biologii i psychologii. Biologia zdąża do szybkiego i skutecznego zetknięcia pary kochanków - po co tracić czas na zaloty, skoro partnerzy pasują do siebie i mają szansę spłodzić potomstwo. Psychologia przynajmniej uwzględnia stan ducha - do miłości od pierwszego wejrzenia gotowe są osoby, które - mniej lub bardziej świadomie - dojrzały do dokonania zmiany w swoim życiu, do wyzwolenia się spod władzy rodzicielskiej, do założenia rodziny, do przygody. Fascynacja drugą osobą pada po prostu na podatny grunt, gdy całym jestestwem chcemy kochać i być kochani.
-
WITAM I POZDRAWIAM! Miłość jest piękna, ale jak znakomity brylant potrzebuje oprawy. Celebrujcie wspólne wieczory i poranki. Rozpieszczajcie się nawzajem - rogalikami na śniadanie, listami-niespodziankami. Miłość wiele wybaczy, ale nie paradujcie po domu w dziurawych skarpetkach, starym dresie. Gromadźcie wspomnienia ze wspólnych wakacji, weekendów, świąt. Zadbajcie, by ważne chwile - pierwsze wyznanie, pierwszy pocałunek - były naprawdę pełne czaru. \"Czy może być coś gorszego niż te męczarnie?\" - pyta nieszczęśliwie zakochany jedenastolatek w filmie \"To właśnie miłość\". Złamane serce boli, odrzucone uczucie dręczy latami. A jednak pomyśl, o ile wierszy uboższy byłby świat, gdyby nie zakochani bez wzajemności poeci?
-
W każdym razie trzeba mieć to "coś". Definicji tego "czegoś" nikomu nie udało się ułożyć. Dość powiedzieć, że ma je zarówno George Clooney, jak i Jack Nicholson czy Woody Allen - trudno tu doprawdy o jakiś wspólny mianownik. Kobiety traciły również zmysły dla Rudolfa Valentino i Arystotelesa Onassisa. Współczesnymi uwodzicielkami są natomiast panie tak różne, jak Penelope Cruz i Barbra Streisand. Jak wobec tego określić ich czar? Może to mieszanina urody, inteligencji, świadomości swych zalet, mocnego charakteru? Piękna twarz nie wystarczy, potrzeba jeszcze inteligencji w kreowaniu swojego wizerunku i odgadywaniu potrzeb drugiej strony. Mężczyzna uwodzi kobietę, zgadując jej pragnienia i spełniając najskrytsze marzenia. Ona uwodzi jego, budując wokół siebie aurę tajemniczości i umiejętnie stawiając wyzwania. Do tego trzeba głowy.
-
WITAM I POZDRAWIAM! Gdyby strzała Amora przeszywała naraz zawsze dwa serca, nie byłoby nieszczęśliwej miłości. Ponieważ to niemożliwe, zawsze był popyt na sposoby, które zapewnią odwzajemnienie uczucia. Ukochanych na całym świecie karmiono afrodyzjaka mi,pojono miłosnymi naparami, choćby na bazie swojskiego lubczyku. Czy dziś coś się w tej materii zmieniło? Chyba nic, z wyjątkiem tego, że uczucia szukamy w internecie, a młodzi ludzie zamiast po ziołowe napary wolą sięgać po porady psychologów i seksuologów.
-
Każdy chce usłyszeć "Kocham cię" z ust człowieka, który - kiedyś obcy - z czasem stał się najbliższą istotą na Ziemi. Czuć się jak w niebie, uwierzyć, że nic nigdy tej miłości nie zmieni. Nie wszyscy mają to szczęście, wielu ludzi nie potrafi nazwać swych uczuć słowami, wyznać ich wprost. Warto przemóc ten lęk! Miłość jest piękna, silna, odważna - któż mógłby się jej wstydzić? Warto mówić "Kocham cię", ale nie automatycznie, na odczepnego, jak Marian do Heli. Trzeba zatrzymać się w biegu, wyłączyć telefon, odłożyć obowiązki. Spojrzeć w oczy najbliższego człowieka i wyznać mu, jak jest ważny. Ona jemu czy on jej - nieważne kto powie to pierwszy. Ważne, że się kochają i tę miłość potrafią docenić.
-
WITAM I POZDRAWIAM! Dwie połówki jabłka--sobie przeznaczeni. Każdy z nas ma swoją drugą połowę. Tylko jak ją znaleźć? W sukurs przychodzą zmysły. Pierwszy rzut oka i oceniamy, czy on nadaje się na życiowego partnera. Zaciągamy się zapachem, poddajemy dotykowi, zastanawiamy, czy zostaliśmy dla siebie stworzeni. Zastanawiają się też naukowcy - czy dobieramy się na zasadzie podobieństw, czy przeciwieństw? Wydaje się, że o tym, czy zapłonie uczucie, decyduje subtelna mieszanka obu. Lepiej, byśmy byli sobie obcy - zakochują się w sobie z reguły ludzie, którzy dojrzewali w różnych środowiskach i mogą się zafascynować. Muszą być jednak w czymś podobni. Istnieje szereg cech, których zgodność sprzyja szczęśliwemu pożyciu. Niech zatem pedant kocha pedantkę, a smakosz smakoszkę. Natomiast pewne cechy powinny ich różnić - osoba opiekuńcza potrzebuje do szczęścia partnera potrzebującego opieki, a nie troskliwego i zapobiegliwego.
-
Można miłość uznać za dar niebios i przeznaczenie, można ją także opisać reakcjami chemicznymi. Miłość to w rzeczy samej wynik pracy przysadki mózgowej i podwzgórza, które kierują pracą układu hormonalnego. Hormonalna lawina u mężczyzny rusza już w momencie, gdy zobaczy interesującą partnerkę. Burzliwą pracę jej i jego gruczołów wywołają feromony obecne w pocie oraz intymnych wydzielinach ciała. Partnerzy dotykając się, pobudzą syntezę oksytocyny, odpowiedzialnej m.in. za obniżenie poziomu stresu i skłonność do nawiązania bliższych kontaktów z innymi ludźmi. U mężczyzny wzrośnie poziom testosteronu - hormonu, który m.in. skłania do poszukiwania miłości, a potem zajmuje myśli potrzebą uwiedzenia ukochanej. Jego szanse na powodzenie wzrosną, jeśli ona będzie pod przemożnym wpływem estrogenów, hojnie wydzielanych podczas owulacji. Są siebie spragnieni, bo w ich krwiobiegu zaczyna żywiej krążyć fenyloetyloamina, związek przypominający budową amfetaminę - powodujący euforię, dodający sił, ale i uzależniający. Porzuceni przez ukochanych w wyniku spadku poziomu tej substancji cierpią na stany depresyjne, zaś osoby nadzwyczaj kochliwe wydają się być uzależnione od wysokich jej stężeń. Jeśli między kochankami wszystko dobrze się ułoży, znaczy, że po pierwszych hormonalnych uniesieniach weszli w stan stabilizacji, utrzymywany działaniem wazopresyny oraz enzymów odpowiedzialnych za rozkład katecholamin. Teraz już mogą żyć długo i szczęśliwie....
-
WITAM I POZDRAWIAM! \"Nikt nie wydaje się bardziej obcy niż ktoś, kogo się kiedyś kochało\" - pisał Remarque. To prawda, ale czy cała? Czy można się rozstać do końca? Czy ktoś, kto wypełniał myśli i serce, może z nich zniknąć bez śladu? J ak wymazać z pamięci dawną miłość? A może nie trzeba tego robić? Niech ma miejsce we wspomnieniach, ukryte w zakamarkach pamięci. Nie przywołujmy jej nazbyt często, nie porównujmy z obecną, ale nie udawajmy, że jej nie było...
-
Mimo że w naszych czasach o seksie mówi się bez pruderii, a anatomia nie stanowi tajemnic dla nikogo, prawdziwym początkiem romansu wciąż jest staromodny pocałunek. To wtedy wszystko staje się jasne. W głowie wybuchają fajerwerki radości, w żołądku motyle trzepoczą skrzydłami... Dotyk warg, pomieszanie oddechów, kosztowanie tego, co tak upragnione, pierwszy wspólny rytm, pierwsze połączenie. Po pierwszym pocałunku nic już nigdy nie jest takie, jak było. Badacze zachowań ludzkich zauważają, że pierwsze dotknięcie to test dla przyszłego związku. Jeśli ona muśnie jego rękę, a on odskoczy jak oparzony, jest jasne, że nic z tego nie będzie. Gdy podda się ciepłu jej ciała, ona ponowi gest, zaczną się zbliżać. Przekroczą niewidzialną granicę dystansu (społecznego i osobniczego) i wejdą w tzw. dystans intymny, który pozwala czuć ciepło i zapach ciała. Sposób, w jaki się dotykamy, zdradza nasze uczucia - jeśli pod dotykiem dłoni bliska osoba sztywnieje i wzdraga się - w związku musi dziać się coś złego. Kochający się, szczerzy wobec siebie partnerzy nie unikają swego dotyku przez sen - splątanie rąk i nóg będzie znakiem zaufania i zgody. Jeśli zaś śpią na dwóch brzegach łóżka, podświadomie unikając zetknięcia choćby łokci czy kolan, kryzys z pewnością wisi w powietrzu.
-
WITAM I POZDRAWIAM! Co właściwie wiemy o miłości? Próbowano ją opisać strofami poezji i matematycznymi twierdzeniami. Tłumaczono grą hormonów i przeznaczeniem. Nazywano chorobą, sławiono hymnami, a nawet próbowano udowodnić, że nie istnieje. A ona nadal łamie serca, obdarza największym szczęściem i cierpieniem, nadaje sens życiu. Nad istotą miłości zastanawiali się filozofowie, poeci, naukowcy. W starożytnej Grecji -traktowano ją jak chorobę i kwalifikowano do leczenia (seks uważany był za akt higieny). W początkach XX w.Paul Diffloth stworzył wzór matematyczny, pozwalający obliczyć trwałość różnych odmian romansu. Zwolennicy biologicznego opisu działań człowieka widzą w niej chemiczne reakcje, które oszałamiają i przywiązują samca do samicy na okres paru lat, potrzebnych do spłodzenia i odchowania potomstwa. Wypełnia myśli, niesie rozkosz, rozpala serca. Skąd się bierze? W kilku słowach opisać jej nie sposób, ale to może i dobrze, bo przecież mówić o niej tak przyjemnie... Jeśli zsumować wszelkie objawy zakochania, wychodzi na to, że miłość przypomina chorobę, szaleństwo. Przyspieszony puls, kołatanie serca, dreszcze, zaburzenia oddychania, skurcze żołądka, uczucie słabości, problemy z koncentracją, a do tego uczucie onieśmielenia, lęk przed odrzuceniem i drobiazgowe wyobrażanie sobie przyszłych zdarzeń. A z drugiej strony dodaje sił - kto inny, prócz kochanków może nie spać całymi nocami, żyć jedynie powietrzem, zapachem i smakiem ukochanej osoby? I któż inny może być dla drugiego człowieka jego \"serca biciem\"?
-
Trening odporności Ćwiczenia wzmacniają układ immunologiczny i zmniejszają ryzyko chorób! Już 30 minut dziennie marszu, pływania, jazdy na rowerze lub treningu na siłowni przyczynia się do zwiększenia ilości leukocytów, czyli komórek odpowiedzialnych za zwalczanie infekcji. Coraz więcej jest również naukowych dowodów na to, że regularna umiarkowana aktywność fizyczna obniża ryzyko zachorowania na niektóre rodzaje nowotworów. Pobudza bowiem układ odporności do walki z nieprawidłowymi komórkami powstającymi w organizmie i poprawia zdolność do zwalczania wolnych rodników (cząsteczek sprzyjających nowotworom). Uwaga! Wysiłek musi być dostosowany do możliwości danej osoby – zbyt intensywny może przynieść odwrotne skutki. Przytulane dziecko jest zdrowsze Czuły dotyk mamy pomaga maluchowi zdrowo się rozwijać. To zasługa hormonów szczęścia! Fizyczny kontakt z bliskim człowiekiem to skuteczne lekarstwo bez efektów ubocznych – poprawia nastrój, obniża stres, a w ten sposób zwiększa odporność i przyspiesza powrót do zdrowia. Wyzwala pozytywne emocje, dzięki którym lepiej radzimy sobie w trudnych sytuacjach. Ta prawidłowość dotyczy zarówno dzieci, jak i dorosłych. Osoby w stabilnym, opartym na miłości związku rzadziej chorują, mają zdrowsze serca i dzięki temu dłużej żyją. Oddech leczy! To remedium na skołatane nerwy i źródło energii! Oddychając byle jak, żyjemy byle jak. Z każdym głębokim nabraniem powietrza dostajemy bowiem porcję życiodajnej energii, która odżywia wszystkie tkanki. Warto nauczyć się technik świadomego oddychania (jest ich kilka) albo przynajmniej codziennie starać się przez parę minut skupić na oddychaniu przeponą.
-
Psychoterapia lub po prostu regularnie praktykowane formy relaksu to klucz do zdrowia przy wielu dolegliwościach. Za choroby psychosmatyczne (czyli takie, w których powstawaniu ważną rolę odgrywa czynnik psychiczny) uznaje się od dawna nie tylko wrzody żołądka czy nadciśnienie, ale również astmę, problemy dermatologiczne czy nawet reumatoidalne zapalenie stawów. Są lekarze, którzy twierdzą, że każda choroba ma takie podłoże, dlatego warto sięgnąć po siły tkwiące w naszej psychice, aby wspomóc proces zdrowienia. Trzeba podejść do naszych dolegliwości jak do wyzwania i powiedzieć sobie \"Zmierzę się z tym, bo wiem, że mogę wygrać\"!
-
WITAM I POZDRAWIAM! \"Wyzdrowieć siłą woli\" Prowadzone od ponad 30 lat badania wskazują jednoznacznie, że u osób chorych na raka chęć wyzdrowienia jest, obok klasycznej terapii onkologicznej, jednym z ważnych elementów decydujących o długości i jakości przeżycia. \"Każdy, ruszając do boju, musi zakładać, że wygra. Zaprogramowanie na zwycięstwo w tej walce sprawia, że masz wpływ na to, co się dzieje\" – pisze w swojej książce Kamil Durczok, dziennikarz telewizyjny, który kilka lat temu zachorował na nowotwór. Coraz częściej lekarze sięgają więc po broń, którą doktor Mariusz Wirga – jeden ze znanych polskich psychiatrów pracujący w USA – nazwał w skrócie PO – J23. Co to oznacza? \"PO\" to po prostu psychoonkologia, \"J\" jest symbolem jakości życia, \"2\" to średnio dwukrotne wydłużenie przeżycia, a \"3\" oznacza trzykrotne zwiększenie liczby długoletnich przeżyć (Mariusz Wirga \"Mogę wyzdrowieć zdrowo myśląc\" fragment książki \"Siły, które pokonają raka\" Wyd. Charaktery). To dlatego na całym świecie, a od kilku lat także i w Polsce osoby chore na nowotwór oraz ich rodziny zachęcane są do uczestnictwa w programie terapii psychoonkologicznej metodą Carla Simontona. Uczą się tam, jak wykorzystywać moc swojego umysłu i wyobraźni do walki z chorobą, zmieniają swoje nastawienie do terapii, a w konsekwencji zaczynają lepiej żyć mimo poważnych codziennych dolegliwości. Co ważne, uczestnictwo w tych zajęciach jest bezpłatne. Więcej informacji o programie terapii metodą Simontona można znaleźć na stronach: www.simonton.pl, www.ogrodnadziei.pl.
-
Jak to się dzieje? Wiadomo, że w organizmie stale powstają nieprawidłowe komórki (w tym także czasem nowotworowe) i tylko od sprawności układu immunologicznego zależy, jak szybko zostaną usunięte. Nowoczesne metody diagnostyki pozwalają na coraz lepsze udokumentowanie procesów zachodzących w organizmie pod wpływem emocji. Udowodniono, że są co najmniej trzy drogi, które łączą mózg z układem odpornościowym: układ hormonalny, autonomiczny układ nerwowy oraz pośrednictwo różnych substancji wydzielanych przez mózg. ► Hormony. Za równowagę hormonalną całego organizmu odpowiada przysadka mózgowa. Steruje ona pracą m.in. tarczycy, gonad, kory nadnerczy. Na przykład, gdy się czymś denerwujemy, przysadka pobudza nadnercza do wydzielania zwiększonej ilości kortyzolu i adrenaliny. Są to hormony stresu (nazywane czasem hormonami walki i ucieczki), które powodują m.in. wzrost ciśnienia krwi i szybszą pracę serca, czyli stan podwyższonej gotowości organizmu. Jeśli z powodu przewlekłego stresu taka sytuacja utrzymuje się przez dłuższy czas, spada odporność, przychodzi wyczerpanie i rozregulowanie organizmu. ► Autonomiczny układ nerwowy. Zapewnia funkcjonowanie wielu narządów i procesów fizjologicznych, które nie podlegają naszej woli, np. częstotliwość pracy serca, kurczenie się i rozszerzanie naczyń krwionośnych itp. (to właśnie ten układ odpowiada na przykład za nagły wzrost ciśnienia krwi pod wpływem emocji lub blednięcie w sytuacji stresowej). Zakończenia autonomicznego układu nerwowego znajdują się m.in. w szpiku kostnym, gdzie produkowane są komórki układu odpornościowego. ► Neuropeptydy. Są to substancje wydzielane przez mózg (ok. 100 różnych). Ich produkcja towarzyszy wszelkim emocjom, zarówno pozytywnym, jak i negatywnym. Wiadomo, że niektóre np. endorfiny mają ogromny wpływ na układ immunologiczny, m.in. mogą pobudzać lub blokować tworzenie się i dojrzewanie komórek odpornościowych.
-
WITAM I POZDRAWIAM! Psychika -----to potężny sojusznik, który może umożliwić nam zdrowsze życie. Wystarczy tylko nauczyć się korzystać z mocy, która w nas tkwi. Nasze ciało i umysł powiązane są siecią połączeń. To sprawia, że myśli mogą być zarówno źródłem życiodajnej siły, jak i negatywnie wpływać na zdrowie. Prawdopodobnie wszyscy słyszeliśmy o osobach z zaawansowanym nowotworem, którym lekarze dawali kilka tygodni życia, a one miały się całkiem dobrze jeszcze po latach. Znamy też małżeństwa, które po długich staraniach o dziecko podjęły decyzję o adopcji i nagle okazywało się, że kobieta po prostu zaszła w ciążę. Co łączy te przypadki? Są dowodami na to, jak mocno nasze nastawienie psychiczne może wpływać na procesy fizjologiczne zachodzące w organizmie. Osoby chore na przewlekłe dolegliwości mogą znacznie wydłużyć swoje życie, a przede wszystkim istotnie poprawić jego jakość poprzez zmianę podejścia do swojej choroby. Z kolei silny stres towarzyszący staraniom o dziecko często potrafi tak rozregulować organizm kobiety, że poczęcie staje się niemożliwe bez żadnych uchwytnych medycznych przyczyn. Wpływu emocji na organizm doświadczamy na co dzień wszyscy: trzęsące się ręce, szybsze bicie serca czy ból brzucha przed egzaminem to powszechne objawy towarzyszące zdenerwowaniu. Jednak najczęściej są to symptomy szybko przemijające, nie mają zatem istotnego znaczenia, jeśli chodzi o wpływ na zdrowie. Gorzej, gdy stresujące sytuacje powtarzają się zbyt często lub trwają bardzo długo. Wtedy rozregulować się może cały system odpornościowy, co według specjalistów zwiększa podatność na różne choroby.
-
WITAM I POZDRAWIAM! Być kobietą znaczy po prostu nie być mężczyzną. Być kobietą to rąbać drewno, tak by nie połamać paznokci. Z lękiem obserwować nowe zmarszczki i zamiast mięsa kupić krem do twarzy. Wiosną zrywać kwiaty. Płakać z bezsilności, gdy śruba nie chce się odkręcić. Lepić pierogi i gipsować ściany. Utrzymywać dom z różnym skutkiem. Pilniczkiem do paznokci rozkręcać toster. Wierzyć, że nowy szampon poprawi wygląd włosów. Kląć i czytać poezję. Z poczuciem winy zjadać tabliczkę czekolady i systematycznie podejmować decyzje o odchudzaniu. W butach na obcasach nieść dziesięć kilo zakupów, odpowiadając na piętnaste pytanie typu: „Dlaczego szambowóz ma rurę?” Czytać jednocześnie „Excel dla opornych” i „Jak być piękną i szczęśliwą”.
-
Jak sobie radzić?? Ostrych przedmiotów czy kwiatów doniczkowych stosunkowo łatwo pozbyć się z pokoju. Co jednak zrobić, jeżeli mieszka się w domu położonym dokładnie na końcu ślepej uliczki i w najbliższym czasie nie ma szans na przeprowadzkę? Po pierwsze. Należy odgrodzić się od negatywnej energii, najlepiej czterometrową pergolą (drewnianą kratą gęsto pokrytą pnączem). Po drugie. Nie wolno spać w pokoju, którego okna wychodzą na ulicę. Po trzecie. Stale trzeba podnosić potencjał energetyczny w pomieszczeniach, ustawiając w nich niewielkie źródełka. Woda wpływa na nas pozytywnie niemal w każdym miejscu poza sypialną, gdzie mogłaby prowadzić do reumatyzmu. Poziom energii podnoszą również obrazy albo fototapety z wodospadami oraz wentylatory sufitowe, o ile nie są czarne. To samo dotyczy oświetlenia. Według znawców feng shui niekorzystne jest jedynie światło lamp halogenowych i świec, które pochłania energię potrzebną człowiekowi do życia. Jeżeli pracujesz lub śpisz dokładnie pomiędzy oknem a drzwiami, musi strzec się „przeciągu energetycznego”. Zawieś w oknie dzwoneczki, przestaw łóżko albo odgrodź je parawanem. Zablokuje to niekorzystne fluidy. Dobrze jest mieć w poszczególnych pokojach kryształy kwarcu albo piramidy. Flety oraz inne instrumenty dęte zawieszone na ścianach również przyczyniają się do wzrostu energii. Należy je wieszać parami, przy czym przedłużenia ustników muszą zbiegać się w górze tworząc kąt około 45 stopni. Wyloty instrumentów nie powinny wskazywać na ludzi ani zwierzęta (fotele, klatki itp.), gdyż nadmiar energii może być męczący. Poszukując źródeł pozytywnej energii, pamiętajmy przede wszystkim o tym, że i w tej dziedzinie konieczny jest umiar, ponieważ dobre feng shui, czyli najkorzystniejszy strumień energii życiowej zwanej w Chinach chi, musi być podobny do wolno płynącego potoku, nie zaś rwącej rzeki.
-
Chore domy----Feng shui dzieli domy na kilka kategorii. Zupełnie nie nadają się do zamieszkania tak zwane „chore domy”, czyli takie, które mają poniżej 50 procent energii kosmicznej. Osoby mieszkające lub pracujące w „chorych domach” szybko się męczą i są bardziej podatne na stres. Oprócz tego w wykonywaną pracę muszą wkładać znacznie więcej wysiłku i częściej popełniają błędy. Takie domy można poznać po wysokiej liczbie zachorowań, jak również po częstych przeprowadzkach, nawet w czasach gdy na rynku mieszkaniowym panuje zastój. Dlatego też, zanim wprowadzimy się do pięknej, zabytkowej kamienicy, najpierw przeprowadźmy wywiad wśród jej mieszkańców, a zaoszczędzimy sobie wielu kłopotów. Ślepe ulice i ostre przedmioty----Równie szkodliwe są domy położone na końcu ślepej ulicy lub też znajdujące się naprzeciw wlotu ulicy do skrzyżowania w kształcie litery T, ponieważ energia wytwarzana przez przejeżdżające samochody niczym fala uderzeniowa skierowana jest bezpośrednio na budynek i bombarduje jego mieszkańców silnymi dawkami niekorzystnej energii, zwłaszcza jeśli drzwi wejściowe domu wychodzą na ulicę. Eksperci feng shui ostrzegają przed ostrymi kantami oraz przedmiotami wycelowanymi w człowieka niczym strzała. Nawet spiczasto zakończone liście roślin (np. juki) potrafią emanować negatywną energią. Same rośliny nie wywołują wprawdzie chorób, ale w połączeniu z innymi czynnikami, np. promieniowaniem emitowanym przez ziemię, mogą kierować na człowieka strumień niekorzystnej energii.