Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

DRZEWO OLIWNE

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez DRZEWO OLIWNE

  1. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość. — Autor nieznany
  2. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    Ludzie, których sposobem na życie jest rozbawianie innych, zgodnie bowiem podkreślają jedno: żaden kabaret nie przetrwa bez miłości widzów. Publiczności nazywanej często czwartą ścianą sceny. Ścianą, którą jak najpotężniejszą z barier trzeba przełamać, wkupując się w jej łaski drogocennym darem. Darem żartu, powołanego do życia przez kabareciarzy, czasem przypadkiem, czasem w pocie czoła. Darem cennym jak ludzie, dzięki którym płaczemy, tyle że wyłącznie ze śmiechu. SONIA JELSKA
  3. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    WITAM i POZDRAWIAM! Kabaret jest jak narkotyk... Niewątpliwie życie polskiego kabareciarza to życie w drodze. Od występu nad morzem do występu w Bieszczadach. Od Mazur po Góry Stołowe. A żart, że typowy polski kabaret to firma transportowa z własnym repertuarem, ma z reguły pokrycie w faktach. Co ciekawe, nieustanne podróżowanie niekoniecznie oznacza poznawanie najpiękniejszych stron świata. – Zdarzyło nam się przez dwa tygodnie przygotowywać kabareton w Świnoujściu. Zdarzyło nam się także w ciągu tych dwóch tygodni zobaczyć morze – wspomina Adam Małczyk, drugi z liderów Formacji Chatelet. – Widzieliśmy je raz, przed północą. Czasami jednak trzeba się zatrzymać. Są dwa powody, dla których kabareciarz przerywa nieustanną podróż w czasie i przestrzeni: nadwątlone trybem życia zdrowie i rodzina. Kiedy w życiu Marty Honzatko z krakowskiego kabaretu Loch Camelot, związanej także z Piwnicą pod Baranami i Teatrem Piosenki w Krzysztoforach, aktorki tańczącej, w wolnych chwilach stepującej i jeżdżącej konno, pojawił się Tobiasz, zawodowe rozśmieszanie musiało na chwilę zejść na drugi plan. – Przez jakiś czas Tobiasz będzie moją główną widownią. Co mnie szczególnie nie martwi, bo jest nam ze sobą dobrze i śmiesznie – wyjaśnia Marta. Nie znaczy to jednak, że zupełnie zapomniała o kabarecie. To byłoby niemożliwe. W planach ma nawet solowe recitale do słów poety Michała Zabłockiego. Być może zmieni się za chwilę w ikonę kobiecego kabaretu, Kalinę Jędrusik. Być może zaśpiewa imponujący zestaw piosenek o pewnej pani, której zupełnie nie układa się życie z panami. – Kabaret jest jak narkotyk, jeśli raz pozna się jego smak, trudno odnaleźć coś, co byłoby substytutem – wyznaje artystka. (cd)
  4. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    – Odkupię czas w każdej ilości, powinni go wreszcie wystawić na Allegro – przyznaje Łukasz Rybarski, głowa Kabaretu Pod Wyrwigroszem, nazywany przez przyjaciół capo di tutti cabareti. Z braku czasu Rybarski musiał właśnie, na lepsze czasy, odłożyć licencję pilota samolotowego, choć przelatał już, najpierw w komputerowym symulatorze, a potem w przestworzach wiele długich godzin. I wiele jeszcze zamierza przelatać. W każdym razie o samolotach wie już prawie tyle, co o tworzeniu kabaretu. – Klapy się nie zamykają – oznajmił grobowym głosem, gdy lecąc na występ do Kanady wraz z pozostałymi członkami swojego zespołu wzniósł się w latającej maszynie ponad chmurami. Kabareciarze znacząco spojrzeli się na siebie, śmiejąc się w duchu z kolejnego dowcipu kolegi. Nie był to jednak żart. Do śmiechu nie było przede wszystkim pilotom, którym jednak udało się w końcu opanować krnąbrną maszynę. A Rybarskiemu udało się, już po wylądowaniu, zaprzyjaźnić z pilotami. Spotkał ich zresztą nieco później w Lesznie, podczas występu zakończonego noclegiem w jednym z miejscowych hoteli. Hotelu, zbudowanego przy lotnisku. Z wymarzonym przez kabareciarza widokiem na… pas startowy. – Nie jesteśmy całkiem normalni – przyznaje bez ogródek Adam Grzanka, muzyk i współtwórca Formacji Chatelet, prywatnie kolekcjoner koncertów, mundurów z czasów wojny i strzałów, oddanych z karabinków do puszek po piwie. Jak też pacyfista, prawie inżynier (mechaniczny) i prawie chemik. – To wszystko ma pewnie swoją praprzyczynę w naszym trybie życia – dodaje Grzanka. – Życia na wariackich papierach, niestabilnego jak… promieniotwórcze izotopy cezu.
  5. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    Tak jak przez długie lata publiczność pamiętała kabaretowy numer Wyrwigrosza o UFO, które okazało się uchem. Wywiad, przeprowadzony z pewnym góralem – grał go Łukasz Rybarski – przez wspaniałego parodystę i kabareciarza Wojtka Szawula. Którego już w Wyrwigroszu nie ma, bo od kilku lat rozśmiesza tych, którzy tak jak on, nieoczekiwanie, przenieśli się do nieba. Dla tych, którzy na Ziemi, w Wyrwigroszu zostali, ich wielki przyjaciel Szawul pozostanie w pamięci człowiekiem, który tak bardzo pokochał kabaret, że potrafił śmiechem zbombardować własne cierpienie. Gdy choroba sprawiła, że nie mógł wyraźnie mówić po polsku, na potrzeby kabaretu stworzył własny język. I rozbawiał nim swoją ukochaną publiczość do łez. – Warto śmiać się ze swoich wad, kompleksów i ograniczeń – zapewnia Michał Pałubski z krakowskiej Formacji Chatelet. – Własne ułomności to przecież doskonała pożywka dla kabareciarza. Zatem zawodowy rozbawiacz tłumów to przede wszystkim człowiek, który jest w stanie zobaczyć siebie i innych z zupełnie nowej perspektywy. Niedawno Michał rozstał się z kobietą. Szedł smutny, zgarbiony, ciągnął za sobą torbę po ulicy. I nagle torba zaczęła mu przypominać psa. A potem w szybie sklepu zobaczył twarz młodego człowieka tak bardzo smutnego, tak bardzo rozżalonego własnym losem, że na jego widok nie mógł się powstrzymać od śmiechu. – I im bardziej byłem smutny, tym bardziej się z siebie śmiałem – wyjaśnia Michał, którego polscy miłośnicy kabaretów znają przede wszystkim jako Bubę, homoseksualistę, który wbrew rodzinnej tradycji nieoczekiwanie decyduje się zmienić swoją orientację. Postanawia zakochać się, wbrew niesprzyjającym mu okolicznościom, w kobiecie… Jakie okoliczności nie sprzyjają kabareciarzom w prawdziwym życiu? Przede wszystkim permanentny brak czasu. Na cokolwiek poza kabaretem.
  6. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    – Wszystko się zmienia. Przystanki, ludzie, ale także nasze poczucie humoru – przyznają kabareciarze. – Coraz trudniej nas rozśmieszyć, coraz trudniej nam rozśmieszać. O nie, wcale nie traktujemy tego jak przeszkody w pracy i w życiu. To raczej wyzwanie. Jednym z pierwszych udanych skeczów słynnego dziś Kabaretu Pod Wyrwigroszem były prawie żywcem przepisane kościelne nauki przedmałżeńskie. – Niby nic wielkiego, a udało się! – uśmiecha się Beata Rybarska, współzałożycielka kabaretu. – Nigdy nie zapomnę tego uczucia, tej wewnętrznej radości, że to, co nas śmieszy, śmieszy także i innych. Że potrafimy być tak zabawni, iż z tej całej hecy mogliśmy sobie stworzyć sposób na życie. – Nie znam lepszej metody na udane życie towarzyskie, posiadanie licznego grona przyjaciół, a w końcu także na zarabianie pieniędzy. Poza tym nie dość, że mogę się bezkarnie, nieustająco śmiać, to jeszcze, przy okazji, jestem w stanie wyleczyć kilka swoich kompleksów – uważa Tomasz Olbratowski, członek Wyrwigrosza i radiowiec. Kiedyś Olbratowski samemu sobie zadał pytanie, po co mu właściwie ten cały kabaret. – Odpowiedź była prosta. Jestem próżny – twierdzi. – Chciałem się sprawdzić, przekonać się na własnej skórze, że potrafię wyjść przed wielotysięczny, milczący tłum, opanować swój strach przed nim i niemoc i powiedzieć coś tak śmiesznego, że ten tłum z milczącego zamieni się w wiele tysięcy przyjaznych mi ludzi. W dodatku ludzi na mój widok ryczących ze śmiechu. A to wcale, jak się okazuje, łatwe nie jest. – W dobrym dowcipie tkwi jakaś tajemnica – przyznaje Maurycy Polaski z Wyrwigrosza. – Można godzinami zanurzać się w oparach absurdu i groteski, mieszać ze sobą miksturę nonsensu i przaśnej kpiny i nie wymyślić nic naprawdę śmiesznego. A czasem wystarczy jeden impuls, by całkiem poważną rzeczywistość zmienić w dowcip, który widzowie będą pamiętać przez długie lata.
  7. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    WITAM i POZDRAWIAM! Charlie Chaplin mawiał, że ci, którzy rozśmieszają ludzi, są cenniejsi od tych, którzy każą im płakać. A umiejętność przemiany smutku w radość to sztuka niełatwa. I na wskroś alchemiczna, bo dobry żart to tajemnicza mikstura, którą tylko nieliczni potrafią zamienić w prawdziwe zloto. Wśród polskich kabareciarzy krąży taki żart. Młody człowiek na widok siedzącego przy kawiarnianym stoliku mocno zasępionego zespołu kabaretowego ze zdziwieniem pyta: – Panowie, dlaczego jesteście tacy smutni? – Bo wymyślamy skecz – odpowiadają ze złością ci, których sposobem na życie stało się ich własne, chwilowo utracone, poczucie humoru. Na początku zawsze był humor. Radosne, nieskrępowane niczym poczucie, iż rzeczywistość sama w sobie jest tak zabawna, że wystarczy jedynie w odpowiedni sposób przenieść ją na scenę. Czyli zamienić w kabaret. – Śmieszyli nas ludzie w autobusach, na przystankach i w urzędach, śmieszyły zwyczajne z pozory rozmówki o niczym i absurdalne, choć całkiem stereotypowe sytuacje – wspomina Adam Małczyk z założonej 12 lat temu krakowskiej Formacji Chatelet. – Śmieszyły nas nawet słupy ogłoszeniowe czy trawa, którą jeden z naszych kolegów z kabaretu kosił pod blokiem, bo nie miał się z czego utrzymać. Czy dziś Chatelet nadal śmieje się z trawy i z ludzi na przystankach?
  8. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    W swoim badaniu Ken Peller przedstawił grupie studentów na ekranie ponad 70 różnych twarzy. Wszystkie wyrażały zdziwienie. Bezpośrednio przed wyświetleniem kolejnej zdziwionej miny przez 30 milisekund studentom pokazywano twarze ludzi zadowolonych. Mimo że badani nie byli świadomi faktu, iż oprócz zdziwionych twarzy widzą również wesołe, ich mózgi to odnotowały. Okazało się, że w ludzkim mózgu istnieją dwa oddzielne i niezależne kanały neurologiczne służące do odbioru informacji pozawerbalnych. Pierwszy kanał, świadomy, prowadzi od receptorów zmysłowych do kory mózgowej. To „myśląca” i ewolucyjnie najmłodsza część mózgu. Drugi kanał prowadzi od receptorów zmysłowych bezpośrednio do pnia mózgu, najstarszej części ludzkiego układu nerwowego. Odpowiada on za wszelkie niekontrolowane przez naszą świadomość funkcje organizmu, takie jak choćby praca serca, jelit czy nerek. Dzięki niemu też nasz organizm się broni. Potrafi w ułamku sekundy zamknąć powiekę, chroniąc oko, zmienić ciśnienie krwi w czasie ucieczki czy błyskawicznie podnieść jej krzepliwość, kiedy jesteśmy ranni. Wiele wskazuje na to, że drugi kanał czuwa też nad prawidłowym rozpoznaniem, czy mamy do czynienia z wrogiem czy sojusznikiem. Kiedy kontaktujemy się z kimś, w kogo zachowaniu podświadomie dostrzegamy rozbieżność między słowami, gestami i sygnałami mikroekspresji, pień mózgu odbiera to jako potencjalne zagrożenie i na wszelki wypadek stawia nasz organizm w gotowości do „walki”. Jednocześnie podnosząc „alarm”, sam wysyła znaki mikroekspresyjne, które natychmiast odbiera mózg naszego rozmówcy. Dlatego właśnie taka intuicyjna niechęć jest zazwyczaj obustronna. Mechanizm ten jest, jak przypuszczają badacze, atawistyczną pozostałością po tym etapie ewolucji człowieka, kiedy szybkość reakcji na jakiekolwiek zagrożenia była kwestą życia i śmierci. Rozwój cywilizacji a wraz z nią skomplikowanych norm społecznych nieco przytępiły w nas umiejętność korzystania z tego pierwotnego „systemu ostrzegania”, ale zupełnie go jednak nie zabiły. Czasami odzywa się więc, wzbudzając w nas „dziwny” niepokój. Nie warto go przeceniać, ale też nie należy bagatelizować. Warto natomiast w kontaktach z przyjaciółmi pozostawać szczerym aż... do pnia mózgu. Bo nasze mózgi i tak, prędzej czy później, załatwią sprawę wzajemnych relacji między sobą. JERZY GRACZ
  9. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    Stwierdzenie tego faktu nie wyjaśnia jednak, jak to się dzieje, że tak często „intuicja” podpowiada nam, kogo możemy polubić natychmiast, a kogo nie. Badacze doszli do wniosku, że to, co uchodzi naszej świadomości w czasie rozmowy z drugim człowiekiem, jest „odnotowywane” podświadomie i zapamiętywane. Zbiór takich mikroekspresji tworzy w naszej podświadomości obraz człowieka, którego właśnie poznaliśmy i w zależności od tego, czy obraz ten nam odpowiada, czy nie, albo go akceptujemy, albo się do niego dystansujemy. W jednym z eksperymentów przedstawiono grupie ochotników film, na którym pokazywano opowiadającego dowcipy aktora, pełnego radości i zadowolenia z życia. Uczestnicy badania pytani po projekcji filmu, jakim człowiekiem jest według nich w życiu prywatnym aktor, byli zdania, że w rzeczywistości jest taki, jakiego widzieli na filmie. Zadowolony, pełen werwy, serdeczny. Prowadzący eksperyment przez jakiś czas przekonywali uczestników, że się mylą, a potem zaproponowali obejrzenie tego filmu jeszcze raz. Tyle że film tylko pozornie był identyczny. W rzeczywistości wmontowano w niego pojedyncze klatki, na których aktor był smutny, zły, zrozpaczony. Pojawienie się tych klatek było jednak niedostrzegalne dla świadomości oglądających. Tym razem uczestnicy badania nie byli już tak pewni swojego zdania. Większość z nich utrzymywała, że „coś tu nie gra”. Nie potrafili wprawdzie określić, co, ale „czuli to intuicyjnie”. Na tej samej zasadzie opiera się, zdaniem psychologa Paula Ekmana i zwolenników jego teorii, nasz odbiór drugiego człowieka. Podświadomość rejestruje niewidoczne dla „świadomego oka” sygnały i porównuje je z tym, co widzimy świadomie. Jeśli mózg odnotuje zbyt wiele różnic między tymi obrazami, natychmiast czujemy, że z naszym rozmówcą jest „coś nie tak”. Na ogół wzbudza to naszą większą lub mniejszą niechęć. Dzieje się tak podczas każdego nawiązywanego kontaktu. To podświadome odbieranie mikroekspresji jest swoistym systemem obronnym. Systemem bardzo skutecznym. Nad odruchami mikroekspresji nie jesteśmy w stanie panować. Nieświadomie je wysyłamy i odbieramy. To tak, jakby dwa mózgi rozmawiały między sobą z pominięciem ich nosicieli. (cd)
  10. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    WITAM i POZDRAWIAM! Czasami wystarczy pięć minut rozmowy z nieznanym nam człowiekiem, byśmy zapałali do niego ogromną sympatią lub zniechęcili się na długo. Dlaczego? Człowiek o wiele więcej informacji przekazuje za pomocą gestykulacji, ułożenia ciała i mimiki niż słowami. Pracujący nad tym problemem antropolog Albert Mehrabian z uniwersytetu w Kalifornii sformułował zasadę, według której w komunikacji między ludźmi słowa przekazują jedynie siedem procent informacji, brzmienie głosu 38 procent, a mowa ciała aż 55 procent. Informacje przekazywane w sposób niewerbalny są dla nas tak ważne, iż bez względu na to, co mówi rozmówca, aż 90 procent naszej opinii o innym człowieku powstaje w ciągu pierwszej minuty kontaktu. Inny amerykański psycholog Ray Birdwhistell określił wielkość przekazywanych słowami informacji na 35 procent, a tych przekazywanych za pomocą ekspresji na 65 procent. Choć naukowcy spierają się co do proporcji między słowem a gestem w naszej komunikacji, w jednym są zgodni – to mowa ciała w naszych rozmowach jest ważniejsza. (cd)
  11. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    Co to jest Przeznaczenie? Czy to słowo do końca zostały wytłumaczone przez znawców z różnych dziedzin? Myślę że każdy z nas posiada określoną opinie na ten temat. Jedni uważają że nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie, gdyż to my sami jesteśmy kowalami własnego losu. Inni natomiast uważają iż przeznaczenie nasze rodzi się wraz z naszym narodzeniem i każdemu z nas jest coś już zapisane. Każdy ma prawo do własnego zdania i pojmowania świata wg uznania. Jak można inaczej nazwa przeznaczenie? Wg wielu danych można przypisać to znaczenie takim słowom jak los, fortuna, fatum, predestynacja, to co powiedziane, przepowiedziane. Przeznaczenie jest koncepcją, według której losy człowieka są z góry określone. Takie myślenie niektórych społeczności spowodowało iż chciano poznać przyszłe losy. Dlatego też powstały na całym świecie różnego rodzaju przekaźniki które miały nam określić przyszłe wydarzenia. Poprzez wróżby, astrologie, horoskopy, jasnowidzenie ,prorokowanie czy I Ching chciano poznać przyszłość. W dzisiejszych czasach nic sie nie zmieniło w tej kwestii, dalej pragniemy poznać swoją przyszłość. Poprzez właśnie wróżby ,jasnowidztwo itp. Chciano mieć wpływ na przyszłe wydarzenia. I prawdę mówiąc tak jest. Jako wróżka zawsze powtarzam klientom że swoją przyszłość można zmienić jeśli w kartach widać nieprzychylne rzeczy. Jednak nie wszystko jesteśmy w stanie zmienić, niektóre wydarzenia nie są od nas zależne. Tak więc tylko po części zgodzę się z charakterystyką słowa przeznaczenia. Każdy z nas ma swoją wiarę, przekonania, system egzystencji i często zdaje nam się, że nasze przekonania są jedynie słuszne i prawdziwe. Myślenie to doprowadza do tego iż zupełnie zapominamy, że cała dostępna w mediach tzw „prawda” nie zawsze jest prawdą oczywistą. autor: Izabela
  12. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    Przeznaczenie to dola, los, fatum, predestynacja, to co przepowiedziane, nieodwołalna konieczności. Jest to koncepcja, według której losy człowieka są z góry określone. Dlatego nieustannie próbuje się poznać przyszłości poprzez wróżenie, astrologie, jasnowidzenie czy prorokowanie a następnie ją zmienić. Istnieją takie momenty w życiu każdego człowieka, gdy zadajemy sobie pytanie czy nasze dotychczasowe istnienie, lub nagłe wydarzenie które miało miejsce, było ingerencją Istoty Wyższej czy ślepym przypadkiem? . Pojawia się wtedy wiele dziwnych pytań. Jak poznać swoje przeznaczenie? Czy istnieje przeznaczenie? Czy człowiek ma zupełnie wolną wolę? Jaka jest nasza osobista odpowiedzialność za nasze życie? Ja znalazłam po części odpowiedź na te pytania. Istnieje coś takiego jak przeznaczenie, Dochodzimy do niego różnymi drogami, jednak mimo to nie wszystko jest spisane tam gdzieś w górze. Istnieje coś takiego jak wolna wola, czynimy tak jak chcemy i czekamy na konsekwencje naszych czynów. Wgląd do przyszłości poprzez wróżenie z kart, daje nam możliwości zmienienia kierunku naszej drogi. Dlatego też tak duży wpływ mają na nas różnego rodzaju wróżby i przepowiednie. Wiele lat spędziłam na wróżeniu z kart klasycznych czy tarota, wielu ludziom i przyjaciołom pomogłam i dałam cenne wskazówki. Wiele z tego co mówią mi karty się sprawdza. Musimy jednak pamiętać że z każdym wyborem ,z każdą decyzją możemy wiele zmienić w naszym życiu. Karty przekazując wróżbicie przyszłe wydarzenia dają nam możliwości zmiany niepożądanych przyszłych wydarzeń. „A Bóg odsłania przyszłości niesłychanie rzadko, i tylko wtedy gdy zapisana została po to , by odmienić jej bieg”. ( P. Coelho) „Dziwna jest sytuacja tu na Ziemi. Każdy z nas przychodzi z krótką wizją, nie wiedząc dlaczego a jednak czasami wydaje się, że zgadujemy jej cel” ( A. Einstein) „Przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem. Jakby było kieszonkowcem, dziwką albo sprzedawcą losów na loterię: to jego najczęstsze wcielenia. Do drzwi naszego domu nigdy nie zapuka. Trzeba za nim ruszyć.” ( Carlos Ruiz Zafon) Fatum - w mitologii greckiej to personifikacja nieuchronnego, nieodwracalnego losu; nieodwołalna wola bogów, na którą nikt nie ma wpływu. Fatum ciążące nad bohaterem ograniczało ramy jego wolnej woli, kierując skutki działań w jednym tylko, zgubnym kierunku. Było bezpośrednią, przyczyną jego końcowej klęski i tragedii; potocznie przeznaczenie, z tą różnicą, że przeznaczenie może mieć również wydźwięk pozytywny, a personifikacją jest wtedy Tyche (lub bardziej znana z mitologii rzymskiej Fortuna).
  13. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    Badaniami nad sensem życia zajmował się psychiatra V. Franck, który wprowadził pojęcie nerwicy. Posiadanie sensu życia przez człowieka, jest koniecznym warunkiem rozwoju i samorealizacji. Problem ten włączono do psychologii co przyczyniło sie do lepszego zrozumienia przyczyny samobójstwa. W różnym czasie i w różnych częściach psychiki człowieka istnieją odmienne rodzaje lęku. Ludzie maja poczucie bezsensowności życia i często chcą popełnić samobójstwo. Victor Franckl rozróżnia 3 główne skłonności: skłonność do posiadania własnej seksualności i nie tylko, posiadanie władzy, oraz skłonność do osiągnięcia celów. W rożnym czasie i w różnych sytuacjach osoba wybiera jeden z nich, a następnie próbuje reszty. Osoba ta pracuje bardzo ciężko, ma określony cel i próbuje go osiągnąć. Mimo to potem i tak przychodzi tzw „ zwycięstwo depresji”. osoba realizuje cel ale zapal jej maleje i ma poczucie egzystencjalnej pustki i zagubienia. Większość ludzi samemu wyznacza sobie kierunek i cel życia, wspomagając się swoimi wierzeniami, przekonaniami i wiedzą. na podst. książki P.Trillich
  14. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    WITAM i POZDRAWIAM! Sens życia - przeznaczenie człowieka ! Sens życia należy rozumiec jako nierozerwalną relację w dążeniu do definitywnie określonego celu bytu człowieka jako osoby oraz możliwości jego dojścia do niego zgodnie ze swoimi poglądami. O sensie naszego istnienia zaczynamy dopiero myśleć w obliczu zbilżającej się śmierci. Człowiek czuje znaczenie istnienia życia, ale nie rozważa go intelektualnie. Sens życia – to coś ukrytego, coś wewnętrznego. Rozumienie słowa sens jest bardzo zbliżone do pojęcia „ bezprzedmiotowość”. Pojęcie sensu możemy rozumieć jako zysk lub korzyść, ale myślimy o sensie życia tylko wtedy, gdy je stracimy. Egzystencjalny kryzys ( kryzys człowieka) nie jest uważane odkrycie intelektualne, bardziej człowiek zaczyna rozumieć, że czegoś mu w życiu brakuje a on tego nie posiada. Osoba ta zaczyna myśleć o sensie życia, w czasie, gdy jest w stanie lęku egzystencjalnego. Egzystencjalny lęk – to ból, lęk o istnieniu ludzi. P. Trillich wyróżnia 2 poziomy egzystencjalnego niepokoju- bezwzględny i relacyjny oraz różne funkcje tego odczucia. 1. Niepokój o swój los i śmierć są na relacyjnym poziomie. On zagraża, ale istnieją sposoby, aby temu zapobiec. Niepokój i strach przed śmiercią- określa bezwzględny poziom lęku. Bezsilność paraliżuje człowieka i powoduje uczucie pustki. 2. To lęk pustki i głupoty. Na poziomie relacyjnym istnieje możliwość, aby spróbować zapomnieć i cieszyć się życiem, jednak na poziomie bezwzględnym nie da się już nic zrobić. 3. Lęk przed potępieniem i winą. Potępienie istnieje na poziomie absolutnym, a na relacyjnym – lęk.(cd)
  15. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    Pierwszym krokiem do uzdrowienia jest powiedzieć sobie: to ja, a nie mój winowajca, odpowiadam za swoją przyszłość. Niełatwo się przestawić, zwłaszcza gdy człowiek karmi się złudzeniem, że nie osiągnął tego, co chciał, bo inni mu w tym przeszkodzili. Ale jeśli pogodzisz się ze swoim życiem, musisz też uświadomić sobie, że nikt inny, tylko ty masz na nie wpływ. A na całym świecie jedynym człowiekiem, którego możesz zmienić, jesteś ty. I tak naprawdę to ty sama jesteś źródłem swoich problemów. Gdy to zrozumiesz, będziesz na dobrej drodze. Wybaczenie krzywd, nawet najgorszych, to najskuteczniejszy sposób na odzyskanie zdrowia - psychicznego i fizycznego. Bo jeśli w sercu są zadry, nie możemy normalnie funkcjonować. Mechanizm jest prosty: myślenie o tym, że mnie skrzywdzono, hamuje przepływ energii życiowej, bo cała moja uwaga jest skierowana w przeszłość. Jeśli uda mi się z tego uwolnić, zyskam siłę. Właśnie to daje wybaczenie - pozbywam się ciężaru przeszłości, czuję przypływ energii, mogę ją wykorzystać.(cd)
  16. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    WITAM i POZDRAWIAM! Zanim wybaczysz, masz prawo oskarżać, wyżalić się, wyrazić swój ból. Nie pozbędziesz się balastu, dopóki nie uświadomisz sobie wszystkich uczuć związanych z krzywdą. A więc - nadszedł czas, by się przyznać do tego, co boli. Dobrym sposobem na uwolnienie się od ciężaru jest napisanie listu do osoby, której mamy coś do wybaczenia. W tym liście nie przebierajmy w słowach, nazywajmy rzeczy po imieniu. Dajmy upust temu wszystkiemu, co się w nas nagromadziło. Listu nie trzeba wysyłać, ale i tak będzie miał pozytywny wpływ na nasze zdrowie i na relacje z winowajcą. Musimy także zdobyć się na zaakceptowanie tego, co się nam przydarzyło, łącznie z krzywdą, której doznaliśmy. To przecież nasze życie. I dobre, i złe. Nasze. Nie mamy szans, by zmienić przeszłość. Logika nakazuje pogodzić się z tym, czego zmienić się nie da.(cd)
  17. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    Rola ofiary pozornie daje korzyści. Utwierdza nas w poczuciu wyższości i racji. Z reguły dzięki temu, że ktoś wobec nas zawinił, skupiamy na sobie uwagę innych, mamy też doskonałe usprawiedliwienie dla naszych porażek. Przecież gdyby nas tak nie skrzywdzono, nasze życie byłoby lepsze. Jednak złe emocje zawsze szkodzą zdrowiu. Już nikomu nie trzeba tłumaczyć, jakie spustoszenie sieje w organizmie frustracja czy nienawiść. Podobnie z innymi uczuciami towarzyszącymi krzywdzie - gniewem, który jest siłą destrukcyjną, żalem, rozpaczą, bezradnością, osamotnieniem. Bardzo często je w sobie tłumimy, wypieramy ze świadomości, gdyż zbyt wiele nas kosztują. Wstydzimy się ich, bo nie są chwalebne. Lękamy się ich, staramy się je zepchnąć jak najgłębiej... Ale one są i nas zatruwają. Zatruwa nas także powtarzanie: "jak on mógł", "jak ona mogła". Rozpamiętywanie krzywdy niebezpiecznie wchodzi w krew. Podświadomie zaczynamy powoli wierzyć, że nie jesteśmy dość dobrzy, czujemy się niegodni szczęścia, tracimy pewność siebie i miłość własną. Mając świadomość ofiary, nie możemy rozwinąć skrzydeł.(cd)
  18. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    Nie umiemy wybaczać, bowiem od najmłodszych lat uczymy się oceniać krytycznie wszystko i wszystkich, oskarżać, a także - mścić się. Lecz gdybyśmy postępowali wedle biblijnej zasady "oko za oko", jak zauważył Gandhi, bylibyśmy już wszyscy ślepi. Zemsta daje złudne poczucie, że rachunki wyrównane. Jednak wszyscy, którym dane było się zemścić, mogą potwierdzić: zemsta nigdy nie równoważy krzywdy. Natomiast wybaczenie przynosi wielką ulgę. Nauczmy się więc wybaczać. Wcale nie po to, żeby zrobić dobrze naszemu krzywdzicielowi (jemu zresztą na tym niespecjalnie zależy). Wybaczanie to dla nas czysty zysk, warunek zdrowia i higieny psychicznej, jeden ze sposobów na spokój ducha. Wybaczenie i porzucenie myśli o zemście wcale nie oznacza, że rezygnujemy z ukarania sprawcy czy z zadośćuczynienia. To dwie różne sprawy. Wybaczenie odbywa się w planie wewnętrznym, jest decyzją podjętą w wyniku pracy nad sobą. Wymaga zmiany postawy, wyjścia z roli skrzywdzonego. To właśnie jest najtrudniejsze.(cd)
  19. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    Swoich ran staramy się nie ruszać, bo to nieprzyjemne. Z drugiej strony - nie chcemy się ich pozbyć, ponieważ wydaje się nam, że byłoby niesprawiedliwością tak po prostu wymazać czyjąś winę. Naszym moralnym obowiązkiem jest przecież podsycać święte oburzenie, które w nas płonie. Wybaczenie wiązałoby się niemal z utratą honoru. W imię tego "obowiązku" hodujemy w sobie psychiczny wrzód - równie wielki jak grzech popełniony przez naszego krzywdziciela. Tymczasem na zdrowy rozum sprawa wygląda tak: on zawinił, a my mamy wrzód. Czyja strata? Nasza.(cd)
  20. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    WITAM i POZDRAWIAM! Jan Paweł II wybaczył swemu niedoszłemu zabójcy. Czy każdy z nas byłby do tego zdolny? Chowamy urazy w sercu z powodu dużo mniejszych przewinień. Dlaczego nie umiemy wybaczać? Czemu to takie trudne? Nie ma chyba osoby, która nigdy nie doznała krzywdy. Każdy nosi w duszy jakieś zranienia, tym głębsze, im bliższy był ten, kto nam je zadał. A zwykle najbardziej nas krzywdzą najbliżsi.(cd)
  21. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    CIAŁO ASTRALNE I DZIURAWA AURA Pani Zdzisława wodzi rękami wokół mojego korpusu, uciska okolice serca. Twierdzi, że jestem strasznie spięta i trudno jej dotrzeć do mojego astralnego ciała. Widzi moją aurę, podobno jest podziurawiona, co wskazuje na wielkie niedobory energii. - Bierz, bierz, bierz! - krzyczy, a mnie pulsują skronie i cierpnie skóra. Jakoś jednak nie czuję ciepła, które powinno mi się podczas tego seansu rozlewać po całym ciele. - Pani chyba nie wierzy w moją moc? - pyta Zdzisława. - Jednak ja pomagam mimo wszystko - dodaje. Po tej wizycie czuję się dziwnie rozbita i osłabiona. Z trudem docieram do domu. Budzę się w nocy zlana potem. Może to, co miało pomóc, zaszkodziło?(cd)
  22. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    LECZY ENERGIĄ NAWET ZE ZDJĘCIA Na warszawskich Targach Medycyny Naturalnej poznałam też Zdzisławę W. "dysponującą potężną siłą uzdrawiającej bioenergii, pomagającą we wszystkich dolegliwościach, także za pośrednictwem zdjęcia, dyplomowanej uzdrowicielki", jak głosi ulotka osobiście mi przez nią wręczona. Swoje niezwykłe właściwości pani Zdzisława odkryła 16 lat temu. Nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego jej dotyk ma uzdrawiające działanie. Twierdzi, że otrzymana od niej energia, szczególnie w okolicach serca, ma doprowadzić do stanu harmonii, zarówno fizycznej, jak i psychicznej. W ten sposób udało jej się - jak napisane jest w ulotce - uzdrowić kobiety: sparaliżowaną, z guzem piersi i rakiem gardła; chłopca z guzem mózgu. Podczas seansu pani Zdzisława zapala świecę i stara się zachowywać jak dobra wróżka. Mówi ciepłym głosem, gładzi mnie po twarzy i włosach. Ale jej ostre rysy twarzy, makijaż i krzaczaste brwi przywodzą na myśl raczej podstępną czarownicę. Wypytuje mnie, z czym przyszłam, a kiedy mówię, że moja córka ma kłopoty z zajściem w ciążę, pyta, czy mam jej zdjęcie. Okazuje się, że może pomóc nawet na odległość - oczywiście za dodatkową opłatą. Odmawiam i proszę, żeby tym razem skupiła się na mnie.(cd)
  23. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    KOMPLEKSOWA OCENA ZDROWIA Wręcza mi wydruk kompleksowej oceny mojego stanu zdrowia. Dowiaduję się, że mam łagodny guzek tarczycy, miażdżycę naczyniową, nieżyt błony żołądka, dysbakteriozę jelitową, dystonię nerwowo-krążeniową, alergię, anemię i zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa. Jestem wrakiem! Ale na szczęście jest jeszcze dla mnie światełko w tunelu. Uratuje mnie zalecona przez pana Bogusława kuracja naturalnymi preparatami (m.in. bakterie kwasu mlekowego, srebro koloidalne) w cenie 544 zł miesięcznie. Mam też kontynuować seanse body detox, co będzie mnie kosztowało dalsze 300 zł. Tłumacząc się brakiem gotówki (w przychodni nie mają terminala do kart płatniczych), zostawiam na razie 180 zł. Potwierdzenia zapłaty nie otrzymuję... Ponieważ dręczą mnie wątpliwości co do kwalifikacji doktora Bogusława, sprawdzam w Naczelnej Izbie Lekarskiej, czy posiada on uprawnienia do wykonywania zawodu lekarza. Okazuje się, że tak. Ale dowiaduję się, że 17 kwietnia bieżącego roku zawiesił działanie swojego gabinetu, czyli teraz działa poza kontrolą.(cd)
  24. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    PORA NA DETOX Pan Bogusław oddaje mnie w ręce swojego syna. Postawny mężczyzna prowadzi mnie do maleńkiego pomieszczenia bez okien, z olbrzymią reprodukcją "Judyty" Gustava Klimta. Wkładam nogi do urządzenia przypominającego masażer do stóp. Teraz muszę wypić małymi łykami litr wody, bo to pomaga w oczyszczaniu. Czytam rozliczne sentencje zdobiące ściany pokoiku. "Wolę zarabiać jeden procent dzięki wysiłkowi innych ludzi niż sto procent dzięki własnemu wysiłkowi" (John Paul Getty) - głosi jedna z nich. Z ulotki dowiaduję się, że detox jest w pełni skuteczny dopiero po zaaplikowaniu serii dziesięciu, piętnastu zabiegów, co drugi dzień. Jak to działa? Otóż specjalny procesor generuje impulsy, które są przekazywane do wody i powodują jej jonizację. Pomaga to na otyłość, problemy z krążeniem i menstruacją, cukrzycę, kłopoty z tarczycą, depresję i wiele innych chorób. Przeciwwskazania do zabiegu to: epilepsja, wszczepiony rozrusznik serca i ciąża. CO ZE MNIE WYSZŁO Nagle do pokoiku wpada lekarz. Patrzy na moje nogi zanurzone w brunatnej brei (tak woda zmieniła kolor) i krzyczy: "Widzi pani, ile tego z pani wyszło!". Rzeczywiście! Czyżbym miała tak brudne nogi - śmieję się, ale pan Bogusław jest zatroskany (na zabarwienie wody wpływa: to, że zawiera różne składniki chemiczne, które pod wpływem elektrolizy zmieniają jej kolor; następuje też erozja elektrody, rozkłada się pot i płyny fizjologiczne, które mamy na nogach, a poza tym przy jonizacji uwalniają się fosforany i azotany, wszystko to też barwi wodę - przyp. red.). Potem w gabinecie oświadcza mi, że mam olbrzymie niedobory na poziomie komórkowym. Zapytany, co to znaczy, nie wyjaśnia. Obserwując na ekranie komputera poszczególne części ciała - podobno mojego - oświadcza, że właśnie tworzy mi się mięśniak w macicy, którego rozrost można zahamować. Mam też cysty na jajnikach.(cd)
  25. DRZEWO OLIWNE

    BIESIADA

    Wybieram gabinet Bogusława D., jak czytam w internecie, lekarza medycyny. Bada stan zdrowia specjalnym urządzeniem - Oberonem, które skanuje organizm człowieka, podobno nawet lepiej niż rezonans magnetyczny. Ciekawe, jakie choroby potwierdzi? Niełatwo umówić się na pierwszą wizytę - Bogusław D. jest tak oblegany, że najbliższy wolny termin ma za miesiąc. Na szczęście ktoś rezygnuje i dowiaduję się, że przyjmie mnie już następnego dnia. Mimo, że jego gabinet mieści się w pępku stolicy, niełatwo do niego trafić. Na przyciemnionych witrynach widnieje mało rzucający się w oczy napis "badania lekarskie". Przytulnie urządzone wnętrze, z dostępem do komputera, wbudowanym akwarium w ścianie i witryną wypełnioną buteleczkami z lekami, sprawia profesjonalne wrażenie. Brakuje jedynie wizytówek lekarza i folderów informujących o zabiegach. Recepcjonistka uprzedza, że muszę poczekać. Po pół godzinie wita mnie uściskiem ciepłej, pulchnej dłoni korpulentny mężczyzna w średnim wieku, o rozbieganych oczach. To Bogusław D., który uśmiechając się, zaprasza do gabinetu. Obszerny pokój wypełniają półki, kanapa i olbrzymie, zarzucone medycznymi książkami biurko z komputerem. Pan doktor sadowi mnie na jednym z foteli i przystępuje do klasycznego lekarskie- go wywiadu. Na pytanie, co mi dolega, odpowiadam, że syndrom przewlekłe- go zmęczenia, osłabienie i brak chęci do życia. Pada następne pytanie: czy mam plomby amalgamatowe. Odpowiadam, że nie wiem. Zagląda mi do ust i stwierdza, że mam dwie. - Proszę je usunąć. Uwalnia się z nich rtęć, która panią zatruwa - przekonuje.(cd)
×