Ja tez jestem smutna i zadumana z powodu smierci Papieza,chociaz ide swoja wlasna sciezka,bez obecnosci kosciola.Wiesz Wanilio,czlowiek w takich momentach jak psychiczne cierpienie,choroba czy smierc jest zawsze sam,nawet w obecnosci najblizszych osob.I samemu trzeba sie z tym przezyciem uporac.To sa nasze,osobiste przezycia i nikt nie jest w stanie je przejac aby nam ulzyc.Dobrze jest ,gdy w takim momencie,mozemy sie wesprzec na kims zyczliwym.Nie mow juz o samotnosci bo ja jestem tuz obok i staram sie Ciebie zrozumiec.Jezeli potrzebujesz tego,wesprzyj sie na mym ramieniu i opowiedz mi o tym co boli,a mam nadzieje,ze poczujesz ulge.