![](http://wpcdn.pl/kafeteria-forum/set_resources_2/84c1e40ea0e759e3f1505eb1788ddf3c_pattern.png)
![](http://wpcdn.pl/kafeteria-forum/monthly_2018_12/L_member_423190.png)
Lady Croft
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
Hej Kobitki.... Ja juz całkowicie wyzwolona, wolna i szczęśliwie zakochana :-)
-
Ehhh.... juz mi sił brakuje..... wiecie co...przysnił mi się ostatnio NL... i ten sen był tak rzeczywisty i tak piękny, że znowu po cichutku zaczęłam myśleć. Nawet zerknełam na zdjęcie...i popadłam w chwile niebezpiecznej zadumy.... Staram się unikać jakiegokolwiek kontaktu, nawet na mailach zamilkłam, ale potrzebuje znowu kopa w dupsko od samej siebie bo coś mi firewall'e przepuszczać zaczynają wirusy.... a ja nie chcę znowu chorować...nie na niego. Nie przez niego... :-(
-
Ten topic przynosi szczęście w miłości!!! Wejdż i wpisz się,a wkrótce ....
Lady Croft odpisał na temat w Życie uczuciowe
To i ja złożę swój autografff :-) -
Kobietki miłego weekendu, pozdrawiam was serdecznie i do poniedziałku :-))))))))0
-
=> a co wy na to -> a twój kochanek ma dzieciaki? Często się z nim widujesz? Jak długo to już trwa?
-
Raczej to drugie... miejmy nadzieję, bo wtedy szybciej Ci przejdzie. Posiadanie kochanka ma swoje zalety - ja jak jestem zakochana to góry przenoszę, mam takiego powera ze mogę nie spać 3 dni, nic nie jeść i przezywać wszystko jak najpiekniej. Ale bywa, że miłość jest zła - nie przez to, że zakazana, ale przez to, że nigdy tak do końca sie nie spełni, zatruwa nam myśli, życie, emocje...wypalamy się doszczętnie i nie mamy siły na to, by cokolwiek odczuwać. Ja mam faze wychodzenia ze stanu martwicy i nabieram znowu rozpędu. Jest tyle fajnych rzeczy na tym świecie, ze szkoda mi już czasu dla takiego nie-bytowania. Dla rozmyślania a co by było gdyby odszedł od zony... Nie jestem zbyt wierząca osobą ale wiecie co - w swięta odwiedziłam kościół i zamysliłam sie nad tym, że ja nigdy będąc z nim, nie mogłabym założyć ślubnej sukni, szaleć na weselisku, cieszyć się wraz z najbliższymi ze szczęścia, nie mogłabym słuchać \"juz mi niosa suknię z welonem...\" i zrobiło mi się przykro w sumie. Najbardziej to chyba dlatego, ze nie miałabym okazji spojrzeć mu w oczy gdy zakładał by mi obraczkę. I choć generalnie jak ognia boje sie małzeństwa, to wtedy ten jeden raz poczułam zal w serduchu. Ja też słyszałam Rzucona teksty typu gdybysmy się wcześniej spotkali, ble ble ble.... mam go w nosie, żeby nie powiedzieć dosadniej. Wcześniej wydawało mi się, że bez miłości, bez kochania kogoś nie da się żyć, byłam od tego uzależniona. Teraz wiem, ze szczęścia w zyciu nie moge uzależniać tylko od miłości. Tym bardziej do kochanka, który nigdy nie bedzie moim mężem. I wiesz co - chyba dlatego to nas w nich tak pociąga - nie zostaną naszymi mężami ;-))))
-
Hej kobitki... Piękny dzionek dzisiaj. Dla odmiany kupiłam sobie różowiutkie tulipanki do pracy by mi pasowały do bluzki i lakieru do paznokci - sama sie zaśmiewam ze swoich pomysłów. Przyszłam do pracy wcześniej, w kompie zapuściłam Renee Olstead, popijam koffi i juz mi dobrze.... Nie myślę o kanalii, i wam też zyczę dzisiaj tak miłego początku dnia - pachnacej, pysznej kawy, pięknych kwiatków w wazonie i uśmiechu na twarzy.. :-) :-) :-) :-) :-)
-
Kochana - ja tej kanalii tak nienawidzę, ze chętnie oczy bym mu wydłubała...to przyszło z czasem. Jakże bym mogła być z człowiekiem, który tak krzywdzi ludzi wokół siebie? Sama walczę z pogardą do siebie za to, co zrobiłam jego żonie - ona nie jest niczemu winna bo to wyrachowany skurwysyn. Nie zadowalała go w łóżku to poszukał sobie laski ot i do tego mu byłam potrzebna. Dla odmiany, dla odreagowania, dla przyjemności. Nie wierzę w szczęśliwe zakończenia takich historii choć wiem, że się zdarzają. Nie mogłabym z nim być choćby nawet odszedł od żony - dba o to, by jej regularnie przyrastało poroże, nie ze mną to byc może z inną, wiec mnie pewnie robiłby tak samo. Brak zaufania, szacunku, to wystarczajace powody. Miałam nawet myśli swego czasu, by uświadomić jego żonę jaki on jest - przyjęłabym na siebie gromy bo nie jestem bez winy, ale stwierdziłam, że nie dam mu tej satysfakcji - niech zyje kanalia w niepewności, że kiedyś, pięknego dnia wstane lewą nogą z łóżka i wszystko wyśpiewam jak na kazaniu. To go zmeczy bardziej niż scysje w domu. Raz mu zona wybaczyła, drugi raz nie podaruje napewno. Chyba, że to jakaś sierotka marysia z gatunku męczennic. To, co przezyłam było najpiękniejsze i zarazem najbardziej bolesne w moim zyciu. Nie chcę takiego życia. Jestem stosunkowo młodą osobą i nie mam zamiaru więcej użalać się nad sobą. Sama się w to wpakowałam, sama wyplącze. To jak rozgrywka w szachy - ja sie pozbierałam, żyję, oddycham i będę szczęśliwa - szach-mat. On niech żyje codziennie ze świadomością, że ZDRADZAŁ żonę i teraz zasypia obok niej codziennie z tą myślą i z lękiem czy coś mi nie strzeli do głowy.... zasłużył sobie na to w 100%. Nie jestem przesądna ale wierzę, ze wszystko w naszym zyciu zatacza koło. Zrobisz coś złego, życie Ci odpłaci. Ja cierpiałam okrutnie za to, że go pokochałam, że pokochałam zonatego faceta. Teraz zycie daje mi szansę, i ja nie zamierzam jej zmarnować. Oj nie! Koniec łez, bólu, popijania w samotności, udręczania się. Zabiłam wewnetrznego krytyka który codziennie mi szeptał do ucha, jaka jestem beznadziejna, jak sobie z niczym nie radzę i jak bezwartościowym człowiekiem jestem. Powoli mieśnie mojej twarzy przypominaja sobie, co to uśmiech, cieszę się, że świeci słońce, ze w wazonie mam 3 piękne tulipany, że pójde dzisiaj spać trzeźwa i że nie będędzie penis tego sukinsyna więcej zwiedzał mojej pochwy !!!! AMEN! :-) :-) :-)
-
Kochana - ja tej kanalii tak nienawidzę, ze chętnie oczy bym mu wydłubała...to przyszło z czasem. Jakże bym mogła być z człowiekiem, który tak krzywdzi ludzi wokół siebie? Sama walczę z pogardą do siebie za to, co zrobiłam jego żonie - ona nie jest niczemu winna bo to wyrachowany skurwysyn. Nie zadowalała go w łóżku to poszukał sobie laski ot i do tego mu byłam potrzebna. Dla odmiany, dla odreagowania, dla przyjemności. Nie wierzę w szczęśliwe zakończenia takich historii choć wiem, że się zdarzają. Nie mogłabym z nim być choćby nawet odszedł od żony - dba o to, by jej regularnie przyrastało poroże, nie ze mną to byc może z inną, wiec mnie pewnie robiłby tak samo. Brak zaufania, szacunku, to wystarczajace powody. Miałam nawet myśli swego czasu, by uświadomić jego żonę jaki on jest - przyjęłabym na siebie gromy bo nie jestem bez winy, ale stwierdziłam, że nie dam mu tej satysfakcji - niech zyje kanalia w niepewności, że kiedyś, pięknego dnia wstane lewą nogą z łóżka i wszystko wyśpiewam jak na kazaniu. To go zmeczy bardziej niż scysje w domu. Raz mu zona wybaczyła, drugi raz nie podaruje napewno. Chyba, że to jakaś sierotka marysia z gatunku męczennic. To, co przezyłam było najpiękniejsze i zarazem najbardziej bolesne w moim zyciu. Nie chcę takiego życia. Jestem stosunkowo młodą osobą i nie mam zamiaru więcej użalać się nad sobą. Sama się w to wpakowałam, sama wyplącze. To jak rozgrywka w szachy - ja sie pozbierałam, żyję, oddycham i będę szczęśliwa - szach-mat. On niech żyje codziennie ze świadomością, że ZDRADZAŁ żonę i teraz zasypia obok niej codziennie z tą myślą i z lękiem czy coś mi nie strzeli do głowy.... zasłużył sobie na to w 100%. Nie jestem przesądna ale wierzę, ze wszystko w naszym zyciu zatacza koło. Zrobisz coś złego, życie Ci odpłaci. Ja cierpiałam okrutnie za to, że go pokochałam, że pokochałam zonatego faceta. Teraz zycie daje mi szansę, i ja nie zamierzam jej zmarnować. Oj nie! Koniec łez, bólu, popijania w samotności, udręczania się. Zabiłam wewnetrznego krytyka który codziennie mi szeptał do ucha, jaka jestem beznadziejna, jak sobie z niczym nie radzę i jak bezwartościowym człowiekiem jestem. Powoli mieśnie mojej twarzy przypominaja sobie, co to uśmiech, cieszę się, że świeci słońce, ze w wazonie mam 3 piękne tulipany, że pójde dzisiaj spać trzeźwa i że nie będędzie penis tego sukinsyna więcej zwiedzał mojej pochwy !!!! AMEN! :-) :-) :-)
-
Ja jestem z siebie dumna. Nie tęsknię za nim, nie szlocham, nie upijam się w samotności. Nie szukam z nim kontaktu, zaczynam normalnie funkcjonować. Mogę nawet śmiało stwierdzić, że zaczynam nim naprawdę mocno gardzić. Nie chcę go widzieć na oczy, nie chcę już czuć jego zapachu, wpatrywać się w oczy i rozpływać pod dotykiem jego dłoni. Oficjalnie się jeszcze z nim nie pożegnałam, i zastanawiam się jaką owo pożegnanie powinno przyjąć formę... jednego jestem pewna, na pewno nie skończy się w łóżku. Leczę się powoli z emocjonalnej próżni, zaczynam cieszyć sie rzeczami drobnymi, choćby nowym kwiatkiem czy słońcem za oknem. :-) I wiecie co...ja nie zamierzam spierdalać...Niech ON SPIERDALA!!!! :-) :-) :-) :-) :-) :-) :-) :-) :-) :-) :-) :-) :-) :-) :-) :-) :-) :-) :-)
-
Nie zawsze rzucona mam siłę....nie jestem mężatka, ale byłam w związku gdy go poznałam. Oszalałam na jego punkcie tak, ze przestałam jeść, sypiać, żyłam nim, dla niego, dzięki niemu... Teraz zyje wspomnieniem tego, co było, co czułam, nie mogę być szczęśliwa z człowiekiem, który zaraz po tym, jak mnie obejmował i całował mówi mi, że musi już jechać, żonie prezent kupić na rocznice ślubu.... sory..... On jest moim ideałem, i strasznie, ale to strasznie cierpiałam i boli nadal, ale musze być silna. Gdybym ja była mężatką i tak pokochała, bez zastanowienia rzuciłabym się w płomień tego uczucia.... choć teraz spłonełam jak ćma w języku ognia... poświęciłam swój związek, który choć długi, sypał się od jakiegoś czasu. NL uzmysłowił mi, a raczej dał siłe bym zakończyła wreszcie coś, co miało coraz mniej sensu. Z tego jestem zadowolona. Samotna, ale zadowolona. Teraz tylko musze się wyzwolić spod jego czaru i będe szczęśliwa.
-
Rzucona...tak jest zawsze.... Mnie strasznie dużo siły kosztowało, by ograniczyc ilość kontaktów z nim do minimum niezbędnego do przeżycia. Powiedział mi, że nie opuści swojej żony, ale żyje w totalnym zakłamaniu, ja cierpię, Ona jest krzywdzona, oszukiwana, on sie zaczyna juz gubić w swoich łgarstwach, sam nie wie, czego chce od zycia, ja tym bardziej. Leczę sie z niego, jestem na etapie, gdzie kontroluje ilość spotkań i ich przebieg, spotykamy się coraz rzadziej. Uleczona poczuję sie dopiero wtedy, gdy nie będę czuła potrzeby wysyłać mu choćby maila....:-/
-
Zrób to, co Ci serce podpowiada. Ja kupiłam sobie dzisaj do pracy 3 krwistoczerwone tulipany :-), pięknie wygladają i przypominają mi o tym, że muszę oddychać... NL-a nie ma, wyjechał i bardzo mi go brakuje, ale nie odezwę się pierwsza.Nie chce zakłócać \'rodzinnej atmo\'... gdziekolwiek jest...nie ma dzieci, i zapewia, że żonę kocha na swój sposób... Po czym kocha się ze mną, wkrada się do mojego serca czułymi słowami i gestami, całuje, zagląda w ślepia i tam odpala koleja minę... \"na przekór naszemu dążeniu do rozsądku, nieszczęsne serce ludzkie pozostanie zawsze we władzy szaleństwa...\"....
-
Ja juz nie wiem kim ja jestem, tym bardziej nie wiem kim on dla mnie jest. Dzisiaj znowy siedzę z kubkiem gorącej kawy i beznamiętnym wzrokiem patrzę na Pałac Kultury tuż za oknem. Jedynym przejawem jakichkolwiek emocji są złość na siebie i chęć zemsty na nim za tą pustkę, za żal, za to, że wypełnia mnie tęsknota do takiego uczucia, jakim go darzyłam. On wróci, wiem że tak, ale co z tego? Gardzę sobą i nim, i mam nadzieje, że kiedyś zostanie sam jak palec, że kat stanie się ofiarą... Że umrze z miłości tak jak ja umarłam... Jest mi w zasadzie wszystko jedno. Niech go szlag trafi.