wiosna6
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
cześć dziewczyny, nie mogę częściej sie odzywać,ale trzymam za Was wszyskie mocno kciuki! Moluś, wspaniałe zarodki!!!! Życzę Ci żeby się udało!!! PS nie za wcześnie na test domowy? dziś masz chyba 11 dpt ale test domowy zalecają robić najwcześniej w 14 dpt. czasem wychodzi wcześniej ale po co się denerwować skoro wynik może być negat bo będziesz miała w moczu za niski dla testu poziom hcg? ale może zrób beta hcg z krwi. 11 dpt to juz dobry czas. trzymam mocno kciuki! dziewczyny, nie poddawajcie się, nie zawsze pierwsza inseminacja lun in vitro udają się ale mogą udać się kolejne próby - ja miałam mój szczęśliwy czas przyszedł z 8 punkcją i 7 transferem. jestem w 15 tyg ciązy i dziś mam prawdopodobnie ostatnią wizytę w N u dr Zamory - niestety czas przenieść się do ginekologa, który poprowadzi ciążę do końca. Dr poleci mi dziś kogoś. szkoda będzie się żegnać.... ale życzę Wam wszystkim takich "smutków":) POWODZENIA!!!!!!!
-
Vivien, cieszę sie ze zdecydowałaś sie na Novum mimo dużej odległosci. pisałam o tym, że warto roważyć klinikę blizej domu, ale ja (tak, jak Ty) też zdecydowałabym sie na N mimo odległosci - chciałam Ci tylko uczciwie i obiektywnie napisać, że są alternatywy dla N... choć osobiście uważam że warto leczyć się u nich - nie dlatego źe są najlepsi (tego naprawdę nie wiem) ale dlatego ze maja świetne zaplecze techniczne i ze mają bardzo dużo pacjenów co pozwala im się doskonalic - im więcej różnych przypadków tym większe doświadczenie. myślę że będziesz w dobrych rękach. nie znam dr Woźniaka (chodziłam przede wszystkim do dr Zamory ale gdy go nie było to do: dr taszyckiej, dr Wojewódzkiego, dr Szulca i dr Sowińskeij - wszyscu bardzo ok). ale zgadzam sie, że lepiej pójść do dr wożniaka i najpierw sprawdzić czy się \"dogadacie\". moje leczenie zaczęłam u dr Zamory i to on robił mi ten 7 szczęśliwy transfer (kilka wcześniejszych też). bardzo go lubię i cenię ale zdażało się że mnei wkurzył :) trzeba pamiętać że to tylko ludzie i nieoczekiwać od nich supermocy i super uśmiechu za każdym razem:) POWODZDNIA 23 LIPCA!! Penelope, nie martw się wiekiem - 35 lat to jeszcze nie kłopot! będzie dobrze, ale walcz dopóki będziesz czuła że ma to sens. trzymam mocno kciuki!!! PS czasem (podobnie jak Stokrotka) mam opory przed psaniem Wam o szczęściu, jakiego doświadczam będąc w ciąży. Wiem, że opowieści szczęśliwej przyszłej mamy mogą ranić - dlatego staram sie o swoim obecnym stanie nie rozpisywać zbytnio. mnie szczęśliwe historie długiej walki bardzo krzepiły mimo że czasem czytałam je zaraz po swojej porażce. Być może podśwaidomie dzięki nim miałam więcej siły do dalszych starań... dlatego czuję sie też w pewnym sensie w obowiązku pisać Wam od czasu do czasu że tzreba walczyć dopóki czujemy że są szanse i mamy na to siłę, ale i też o tym że są alternatywne rozwiązania naszych problemów. mnie wypowiedzi innych dziewczyn pomogły dojrzeć do rożnych decyzji i jestem im za to wdzięczna. Mena, najlepiej jak wyniki omówisz z dr - nie próbuj szukać odpowiedzi w internecie - możesz się niepotzrebnie zdenerwować. Jakie te wyniki by nie były - zawsze są jakieś możliwości - nie zapominaj o tym:) Wśród par które znam gdzie problem leżał po stronie faceta a nie dziewczyny - do ciąż na ogół dochodziło dość szybko - nie zawsze za pierwszym razem ale nie trawło to tyle co u mnie, czyli 2,5 roku. Z dwojga złego - lepiej że problem jest po stronie faceta - z nasienia na ogół można zawsze wyselekcjonować z miliona zawodników, kilku naprawdę na medal:) sama wiem natomiast jak trudno jest walczyć, gdy problem jest po stronie dziewczyny - ja np z 8 punkcji aż 3 miałam bez pobrania komórek - pęcherzyki nakłuto ale były puste. Będzie dobrze! PS co do leczenia facetów - mam przyjaciółkę, ktorej mąż miał fatalne wyniki (u niej ok). dr Wolski przez 3-4 mies faszerował jej męża lekami i przygotowywał do in vitro mówiąc jednak że leczenie może nie przynieść sukcesu i nawet in vitro stało pod znakiem zapytania. efekt:po 4 mies brania leków, miesiąc przed in vitro pojechali na urlop - w noc przed wyjazdem zmajstrowali NATURALNIE śliczną i zdrową córeczkę - mała dziś ma 1,5 roczku:) takie historie też się zdarzają!!! i nie wolno o tym zapominać - wiem że żadna z nas teoreycznie wierzy w takie cuda ale równocześnie sądzi że te cuda jej się nie zdarzą...tak samo myślała ta moja przyjaciółka od 1,5 rocznej córeczki. Inna koleżanka - potężny kłopot po stronie faceta, u niej ok. pierwszy transfer nie udał się, zaszła w ciążę za drugim razem z mrożonych zarodków i mają bliźniaczki:) ale najciekawsze jest to że bliżniaczki będą miały rodzeństwo:) w tym roku zmajstrowali NATURALNIE dzieciaczka - poród jesienią:) dobre rzeczy zdarzają się wiec i Wam się mogą zdarzyć - tzreba się tylko niepoddawać! nie życzę Wam tego, ale moze będziecie musiały mieć 8 punkcji zanim się w końcu uda - ZAPEWNIAM WAS ŻE WARTO WALCZYĆ:) Moluś - wobec tego już trzymam kciuki za lipiec/sierpień!!!:)
-
Misia, TO WSPANIAŁE WIEŚCI!!! GRATULUJĘ CI Z CAŁEGO SERCA I ŻYCZĘ ŻEBY TERAZ JUŻ WSZYSTKO UKŁADAŁO SIĘ, JAK NALEŻY. ogromnie się cieszę, że udało Ci sie za pierwszym razem - to nie zdarza się zbyt często ale wspaniale że się zdarza:) Gratuluję serdecznie:) PS punkcję robił Ci dr Zamora, do którego chodziłam od 2,5 roku i on jako ostatni nie namawiał mnie jeszcze na komórkę dawczyni (wiedząc że jeszcze chcę próbować na własnych cyklach). uważam że to wspaniały lekarz i człowiek i ciężko nam będzię sie z nim rozstać:) to mój szczęśliwy dr:) Am29, wierzę w TWOJE 13 zarodków - to ogromny zapas! wspaniale że umiałaś sie podzielić swoimi komórkami! podziwiam Cię i trzymam mocno kciuki żeby udało się za pierwszym razem jak u Misi! wypocznij w wakacje, korzystaj ze słońca i wypoczęta we wrześniu będziesz w ciąży - życzę Ci tego z całego serca! Cieszę się że pojechałąś z bolącym brzuchem do N. Z doświadczenia wiem, że jeśli po punkcji w ciągu 3-4 dni jest poprawa to będzie dobrze. Ja po jednej z punkcji miałam krwawienie do otrzewnej, bardzo cierpiałam ale mimo skierowania do szpitala zostałam w domu bo skoro miałam leżeć to mogłam i w domu a w szpitalu bym się rozkleiła. dr Zamora chciał tylko żebym co kilka godzin dzwoniła do niego na kom i mówiła jak się czuję i musiałam mu obiecać że w razie pogorszenia od razu pojadę do szpitala. on wie że jestem rozsądna i mógł mi zaufać. dzięki temu w ciągu tygodnia sytuacja unormowała się. AM, dużo leż i pij dużo płynów - do września będzie jak nowa:) Vivian, 300 km od w-wy to sporo ale cieszę sie że masz w sobie tyle determinacji! :) powodzenia 23 lipca! PS do kogo się zapisałaś? Worek, nam niestety wakacje (kilka razy w ciągu 3 lat) nie pomogły ale zgadzam się że warto się oderwać na moment od lekarzy i zastrzyków i nabrać dystansu. Mi pomogła trochę wymuszona 3 mies przerwa po kolejnej porażce - wtedy odechciało mi się wszytskiego na moment. na 3 mies \"zerwałam\" z lekarzami, z N, a nawet częściowo z myślenia o dziecku. Pojechaliśmy na narty (a więc był urlop:) przemyślałam na czym mi w życiu zależy i po 3 mies miałam inne do wielu spraw nastawienie i ...wrócił mi optymizm. dlatego zgadzam się - nie lubię przerw ale czasem warto. PS muszę przyznać, że oprócz Waszej histori znam jeszcze kilka innych, gdzie ludzie byli zawiedzeni i rozczarowani N i pracującymi tam ludźmi. muszę jednak uczciwie przyznać, że ja właściwie zawsze spotykalam się tam z życzliwością zarówno lekarzy, jak i położnych i pań z labów. mimo 2,5 roku porażek ...czułam że jestem tam w dobrych i życzliwie do mnie nastawionych rękach - czułam się tam dobrze i ufałam swojemu dr - dlatego uważam że nastawienie jest bardzo isotne. PS jak wasz synek? Mena, trzymam mocno kciuki za stymulację! PS z moich obserwacji wynika, ze jeśli kłopot jest po stronie faceta a nie kobiety to dość szybko dochodzi do ciąży:) powodzenia! a stymulacją się nie martw - zaufaj dr. Penelope, nie martw się na zapas:) bedzie dobrze! PS ja mam 34 lata i na pierwszą ciążę to już nie tak mało:) nie martw sie wiekiem! co do mrozaczków - też znam dziewczyny które mają dzieciaczki z mrozaczków w tym również bliźniaki:) u nas nowe newsy:) 14 lipca mieliśmy kolejną wizytę i usg - 15 lipca zaczął się 11 tydz.. dzieciaczek wygląda już jak mały człowieczek. Ma już widoczne rączki i nóżki. w pewnym momencie zezłościło go usg i ...zaczął machać rączkami i nóżkami:) to wspaniały widok i wierzę, że wszystkie go doświadczycie!!! trzymam za Was mocno kciuki!!!
-
Moluś, przykro mi, że nie doszło od razu do transferu, ale tak jak piszesz - moze tak miało być... wiem że czekanie jest trudne i każda porażka boli, ale ja podczas tych 2,5 roku w N naprawdę wierzyłam że widocznie to nie był mój czas i cierpliwie czekałam na swóją szansę - wierzę, ze w Twoim przypadku jest tak samo! trzymam za całą Waszą trójkę bardzo mocno kciuki!!! PS nie wiem, jak jest teraz ale N w sierpniu jes czynne, tylko nie wykonuje się punkcji i transferów (zwykle to okres 3 tyg a nie casłe 31 dni- antestezjolog i panie z lab mrożenia zarodków mają urlop). ja zawsze miałam pecha i nigdy nie wstrzeliłam się w ten tydzień gdy robiono jeszcze punkcje i transfery. Warto zadzwonić do N i dokładnie dopytać od kiedy nie wyknują zabiegów i kiedy dokładnie je wznawiają. ja przynajmniej mam taką naturę, że z jednej strony cierpliwie czekam z drugiej jednak uparcie chcę wiedzieć kiedy i co - dawało mi to jakąś mimi kontrolę nad tym co sie ze mną działo. Am, serdeczne gratulacje - 22 komórki!!!! to wspaniału wynik!!! piszesz o zamrożeniu 12 - pomyliłaś sie czy taki masz zapas, bo 10 nie zapłodniło się. jeśli to 12 to i tak to rewelacyjny wynik i zapas na 6 transferów - oczywiście życzę Ci, żeby udał sie ten pierwszy, ale gdyby nie daj Bóg coś poszło nie tak - nie załamój się!!! będziesz mamą, to tylko kwestia czasu!!:) powodzenia! Vivian, witaj. Ja nie jestem jakąś specjalną zwolenniczką Novum. ALe jeśli para ma kłopoty z zajściem w ciążę - jestem zwolenniczką dobrych i polecanych przez pacjentki klinik leczenia niepłodności. Osobiście jestem wdzieczna N za to że ostatecznie jestem w ciąży, choć to w dużej mierze zasługa moja i męża i naszego uporu. Chcę tylko powiedzieć, że jest w Polsce kilka klinik, które specjalizują się w leczeniu niepłodności, w tym np Gameta o której słyszy się i dobre i złe opinie (podobnie jak o klinice w Białymstoku). opini o Novum jest tyle złych co dobrych - jak o innych klinikach.... Worek krytykuje N, Penelope Białystok, znam na innym forum dziewczynę, która w ciążę zaszła w N a o Gamecie, w której była wcześniej pisze bardzo źle. i wszystko to prawda..... w żadnej klinice (myślę o tych duzym doświadczeniem a nie o tym nowych i małych) nikt nie da nam gwarancji, że się uda. Tak naprawdę każda z klinik ma swoje prpcedury, których się trzyma.... ja wierzę jednak, że każda z nich może pomóc... warto wg mnie kierować się przy wyborze kliniki kryterium odległości i tym jak się w niej czujesz (jak jesteś traktowana i czymasz zaufanie do swojego lekarza i czy czujesz że on robi wszystsko co w jego mocy). ja mimo 2,5 lat prób i porażek oraz namawiania mnie już na komórkę dawczyni (nie robił tego już tylko mój dr) nie zmieniłam Novum na inną klinikę ponieważ nie czułam że lekarze w N mnie zawiedli, nie miałam do nikogo pretensji że 87punkcji i 6 transferów nie przyniosły ciąży. nadal miałam zaufanie do mojego dr i wierzyłam że warto jeszcze próbować - udało się przy 8 punkcji i 7 tansferze. ale mam koleżankę, która przerwała stymulację w N do in vitro, bo nie czuła się tam dobrze. Szanuję to i rozumiem. sama namówiłam ją na wizytę u prof Śpiewankiewicz (inni znajomi po 8 latach prób twierdzą że dzięki niej mają dziecko). ta prof. poleciła mojej znajomej (tej, którą N z różnych powodów zawiodło) Gamete, ale te w Krakowie a nie W-wie. kolezanka przy 1 w zyciu in vitro zaszla w ciaze (po 11 inseminacjach u innego prywatnego lekarza). Wg mnie zaszlaby i w N a moze i nie.... TO CO CHCE WAM POWIEDZIEC, TO TO ZE WARTO SLUCHAC INTUICJI. Jesli serce w ktoryms momencie powie Wam, ze N to nie jest miejce dla Was to trzeba to przemyslec. Wg mnie wszystskie te kliniki robia dokladnie to samo, ale bardzo wazne jest rowniez to zeby czuc sie pewnie w danej klinice i nie miec watpliwosci. ja po 2,5 roku porazek bylam namawiana na przejscie z N do Gamety przez te kolezanke ktora w trakcie stymulacji odeszla z N i pol roku pozniej zaczela wszystsko od nowa w Gamecie. Ale wewnetrznie nie czulam, ze to mi cos da. co wiecej - nie czulam zeby Gameta mogla mi zaoferowac cos wiecej i lepiej niz N... mimo tylu porazek nie czulam sie zawiedziona przez N dlatego tam zostalam - oplacalo sie. Ale szanuje np opinie Worka (choc sie z nimi nie zgadzam) ze lekarze z N dzialaja rutynowo i naciagaja na niepotrzebne badania. Worek mial uczucie ze jest nabijany w butelke w N i dlatego namowil zone na zmiane lekarza (poza Novum). Udalo im sie, ale uwazam ze nie dlatego ze zmienili N na inego lekarza ale dlatego ze Worek stracil do N zaufanie, przekonal do tego zone i na nowo zaczeli u innego lekarza.... WG MNIE ZACHODZENIE W CIAZE TO W OGROMNEJ MIERZE KWESTIA NASTAWIENIA - musi byc pozytywne i pelne wiary. dlatego uwazam, ze wybor kliniki (lekarza) jest wazny - ale gdy tylko poczuje sie ze traci sie do nich zaufanie nalezy to przemyslec - w ciaze zachodzi nasza glowa, nie cialo.... PS warto przy wyborze kliniki rowazyc tez odleglosc (dojazd). przy in vitro trzeba liczyc sie z kilkoma wizytami podczas stymulacji. jesli ktos ma duzo pieniedzy i czasu na dojazdy w te i we wte i nie pracuje lub moze wziac urlop lub zwolnienie na ok 7-10 dni przed punkcja to ok, ale ja m.in dlatego nie zmienilam N na gamete w Lodzi, poniewaz bezsensem dla mnie bylo dojezdzanie dla mnie do Lodzi skoro pracuje 20 min od N i w czasie stymulacji nie musze byc za zwolnieniu. u mnie wszystko ok:) w najblizszy wt mam wizyte w N i tego dnia skonczy sie 10 tydz ciazy! PS w ubiegly czw zaliczylam mala histerie:) pierwsza od zajscia w ciaze - obejrzalam film o rozwoju plodu...serduszko dziecka jednej z kobiet przestalo bic w 10 tyg... nie pomoglo rozsadne myslenie.... rozplakalam sie, wystraszyam i...pojechalam do N na usg - chcialam tylko zobaczyc bijace serduszko:) oczywiscie bilo o wszystko jest ok. Jest mi troche wstyd ze tak histerycznie zareagowalam... ale mam to w nosie:) 3 lata czekalam na ten cud i ...zwyczajnie wystraszyl mnie ten film... wiem jedno - nie bede ogladac tego typu filmow co najmniej do konca 1 trymestru:) przesyma Wam calusy i 10 tygodniowe wiruski ciazowe********** :)
-
Lopez, owszem \"zaciążyłam\" jak piszesz ale nie \"olałam towarzystwa\"... zbyt szybko oceniasz ludzi... teraz gdy nie pracuję mam bardzo ograniczony dostęp do netu.... PS jestem pzrekonana, że piszesz na forum a to że nie masz odwagi pod stałym nickiem napisać że olałam towarzystwo to kiepskie..... sorry, ale trzeba mieć odwagę, zeby kogoś opieprzyć - odwagę być sobą a nie anonimowym lopezem.... cześć dziewczyny, miałam dużo do nadrobienia w czytaniu:) cały czas Wam kibicuję i mocno trzymam kciuki! Penelope, mnie udało się zajść w ciążę po 8 punkcji. udał się dopiero 7 transfer i to był nasz 11 zarodek.... staraliśmy się z mężem 3 lata w tym 2,5 roku w novum. Nie trać wiary że się uda, jeśli czujesz że potrzebujesz odpoczynku - zrób przerwę i baw się dobrze ale nie poddawaj się!!! trzymam mocno za Ciebie kciuki. Stokrotko, SERDECZNE GRATULACJE!!! :) cieszę sie że jesteście zdrowimiałam kłopot z dostępem do internetu, dlatego Ci nie odpisałam. zaraz wyślę na e-mail mój nr telefonu - teraz trudniej pewnie będzie Ci logować się do netu, ale może miałabyś ochotę ze mną porozmawiać. Mam cały czas przed oczami \"Waszą biedronkę\" w dniu oczekiwania na wynik:) jeszcze raz serdeczne graytulacje!!! :) :) Moluś, trzymam mocno kciuki za Wasze bliźniaki!!! :) K-30, chciałabyś chłopca i dziewczynkę czy dwie dziewuszki lub dówch chłopców?:) przed Tobą fajny czas:) misia, trzymam ogromnie mocno kciuki za powodzenie tej próby!!!!! ja po żadnym trasferze nie plamiłam. odpoczywaj, nie sprzątaj:) i myśl że sie udało!!! (wiem, że to brzmi głupio, ale.... ktoś mi doradził, żebym napisała do siebie list, że pozawalam sobie być w ciąży... wiem jak idiotycznie to brzmi:) ale ja napisałam taki list przy tej szczęśliwej próbie.... nie masz nic do starcenia a listu nie musisz nikomu pokazywać:) am29, jak przeziębienie? mam nadzieję że transfer się odbędzie. u mnie kończy się 9 tydzień ciąży:) za tydzień mam wizytę w N. 24 czerwca widzieliśmy serduszko:) dzieciaczek miał wtedy 11 mm. czuję sie w miarę ok, ale męczą mnie mdłości (nie wymiotuję ale cały czas jest mi niedobrze). od kilku dni jest lepiej:) kochane, nie dam rady często sie odzywac na forum bo w domu mam ograniczony dostęp do netu, ale cały czas bardzo mocno Wam kibicuję i naprawdę wierzę, że każda z nas może być mamą! czasem trzeba więcej czasu, ale uważam że warto!! pozdrowienia dla wszystkich:)
-
Nicola, Omorfulaki, Misia, Lattina, mad 74, cyndi, moluś - raz jeszcze Wam dziękuję za miłe słowa:) Cindi - tak, po 2 programie ICSI i 4 nieudanych transferach i braku mrozaczków byłam zdesperowana i zrobiliśmy z mężem bad.immunolog. Nasz dr był b. sceptyczny - nie namawiał, nie odradzał. Powiedział że to tak nowa dziedzina i nie ma potwierdzenia że szczepionki czy wlewy z immoglobulin pomagają zajść w ciążę... ale my robiliśmy te bad - w w-ie u dr dubrawskiego. wydaliśmy ponad 4 tys. wynik: nie było niczego konkretnego - dr dubrawski uważał że odrzucam zarodki we wczesnej fazie implantacji i że powinnam brać wlewy (kroplówki - ok 4 tys jeśli dobrze pamiętam jedna a trzeba ich wziąć 3-5). raz nawet wziełam ten wlew ale nic z tego nie wyszło. u nas w mnie problemem było złe dzielenie się komórek ale na to lekarstwa chyba nie ma:( trzeba było czekać na tę właściwą jak widać.... teraz też nie wzięłam wlewów - już nie mam kasy (miesiąc w miesiąc ICSI na własnym cyklu ...) czasem zastanawiam się czy nie pożyczyć pieniędzy i nie wziąć wlewów ale nie jestem przekonana że są nam naparwdę potrzebne. nie wiem co Ci doradzić - ja byłam nie do powstrzymania z tymi badaniami - uparłam sie ..a jak się uprę to już koniec:) ale dziś nie biorę wlewów i czuję ze robię dobrze... bad. immun podobno warto żeby zrobiły dziewczyny z nawracającymi poronieniami, nie wie co doradzić...:( znam dziewczynę która zaszła po wlewie ale i takie, którym nic nie dały ani szczepionki ani wlewy - nie ma dowodów że ciążę zawdzięczano wlewom ale pewności nie ma...ale jeśi masz na to pieniądze to może warto.. choć z perspektywy czasu wolałabym wydać kasę zamiast na bad, immun na próbę ICSI na własnym cyklu. co dr T miała na myśli mówiąc że nie przyjmuje Twój organizm zarodków? jakie miałaś zarodki? PS ja zawsze podzielone ponożej normy - tylko ten ostatni podzielł się pięknie. może trzeba czekać na ten, który się poddzieli właściwie?
-
Monari, Nicola dziękuję Wam serdecznie:) ja też znowu płaczę:) kochane, dziś badałam hcg. w śr było 324 a dziś jest 921!!!!! nie wiem jakie są normy przyrostów ale ten nie powinien niepokoić:)
-
ana26, am29, Paga, Pysza (reszcie już dziękowałam:) ale nie macie pojęcia jak wspaniale jest wejść na forum i przeczytać tyle miłych słów od osób, których w zasadzie nie znamy, ale są nam tak bliskie:) dziękuję Wam z całego serca. Będę cały czas (tak, jak m.in Pysza, Stokrotka, wade, k30 i wiele innych dziewczyn) śledzić co u Was i mocno Wam kibicwać. pamiętam ja pozytywnie na mnie wpływało czyatnie szczęśliwiezakończonych historii dziewczyn które wbrew wszyskim i wszystkiemu nie odpusczały - ich sukcesy dawały mi siłę i nadzieję że wszystko i u mnie będzie dobrze, tylko wszystko wymaga czasu.... jestem głęboko przekonana że mozemy mieć wszystko o czym zamoarzymy - tzreba w to wierzyć i powtarzać sobie że to kwiestia czasu.... ja również miewałam chwile załamania ale gdy dostawałam okres po nieyudanej próbie czułam że to nowa szansa i nowe możliwości - wierzyłam że dopóki próbuję są szanse. Ale wiem też że udało mi sie zmienić nastawienie do starań o dziecko w momencie gdy zaczęłam powolutku brać pod uwagę inne rozwiązania - komórkę dawczyni, adpocję. wiem że to bardzo kontrowersyjne opcje i podjęcie takiej decyzji jest bardzo trudne. ja nie byłam na nie gotowa ale wiedziałam ze jeśli próby na własnych cyklach zawiodą i minie np rok - rozważę je bardzo poważnie. Pisałam to już wcześniej, ale dziewczyny - świadomość że mam różne opcje - możliwości dała mi siłę do walki o nasze biologiczne dziecko... uspokoiłam się bo...dotarło do mnie że w taki czy inny sposób będę mamą i ta myśl pozwoliła mi działać ...nie zwariować po kolejnych nieudanych próbach. ja wierzę, że wszystkie możemy być mamami - naprawdę w NAS WSZYSTKIE WIERZĘ!!! :) PYSZA, pamiętam jak 1,5 roku temu w sierpniu-wrześniu razem z Monari wspólnie walczyłyśmy:) pamiętam jak dużym byłyście dla mnie wtedy oparciem. Nie przesadzę piszać, że zarówno TY jak i reszta dziewczyn ma udział w moim sukcesie - pisanie tu traktowałam podświadomie jako terapię - dziś wiem, jak bardzo była skuteczna!!! dziekuję Wam wszystkim!!!! STOKROTKO - odpisywałam Ci długo na maila ale zawiesił mi się komputer i starciłam całą wiadomość do ciebie. nie mam już dziś siły odpisywać raz jeszcze ale obiecuję że odpiszę:) dziękuję Ci za tego maila - wzruszył mnie do łez. odpiszę napewno!
-
dziewczyny, dziękuję serdecznie za gratulacje :) to wszystko jest takie nierealne... :) cały czas nie mogę uwierzyć i gdyby nie ból brzucha pewnie nie pamiętałabym o tym cudzie tak często. przyznam się Wam że jestem zmęczona - emeocjonalnie. po tych 3 latach pierwszy raz czuję autentyczny spokój. wiem że jeszcze różne usg i badania przed nami no i oddech poi 14 tygodniu ciaży, ale nie ma we mnie grama niepokoju.... tak jakbym czuła że będzie już tylko dobrze. dlatego (po za chwilami gdy płaczę ze szczęścia gdy na nowo dotrze do mnie co się stało:) czuje spokój i ...to dziwne ale totalny brak emoji.... rozmawiałam o tym wczoraj z moją akupunkturzystką i ona też uważa że ten spokój to bardzo dobry objaw - mój mózg i emocje pierwszy raz od 3 lat mają urlop od zmartwień :) stokrotko, odpisuję ci na maila:) dziękuję Wam jeszcze raz za wsparcie i pamięć:) całusy
-
proszę, wybaczcie mi że nie odezwałam się wczoraj, ale jak wyszłam z domu o 7 rano to wróciłam po 21 i nie miałam na nic siły - dosłownie (nawet nie zmyłam tuszu z rzęs i jak stałam tak poszłam spać, a o 4.30 już nie moę spać:) KOCHANE, UDAŁO SIĘ!!!!!!!! JESTEM W CIĄŻY!!!!!!! sama w to nie wierzę - świadomość, że jestem mamą nachodzi mnie falami :) przyrost bety jest piękny, do tego stopnia że dr nawet nie kazał mi jej w pt powtarzać!!!! :) ale ja zrobię - chyba powariowali :) że ja miałabym badanie krwi odpuścić? :) pierwsza beta 145 a następnego dnia, czyli wczoraj - 324!!!!!!!! progesteron też w porządku. 15 czerwca mam usg pęcherzykowe :) ACH, ŻYCIE JEST PIĘKNE!!! :) :) :) kochane, trzeba było 8 punkcji (w tym 3 bez komórek), 7 transferów i dziesiątego zarodka, żebym była tak szczęśliwa, że właściwie 2 dni przebeczałam ze szczęścia :) nie poddawajcie się, bo warto próbować (nawet jak ciagle coś jest nie tak...). mi zajęło to 3 lata w tym 2,5 roku w N. dziękuję Bogu że pozwola mi doświadczać uczucia, które trudno z czym kolwiek innym porównać.... i modlę się żeby teraz już wszystko było dobrze! dziękuję Wam za wsparcie! Teraz na Was kolej!!! Wade, K30, Omega, Sokrotko, madziara, misia, nicola, nadwiślanaka i wszystkie inne dziewczyny - ogromne całusy!! :)
-
Wade, K30, Omega - dziękuję Wam kochane za kciuki :D Wade, słońce, a kiedy urodziłaś? przepraszam, źle to o mnie świadczy ale ja się gubię w datach :( byłob cudnie mieć ten sam czas...ps zabawne jest to, że staraliśmy sie mężem 3 lata i wiem sporo o in vitro, procedurach itd... ale bladego pojęcia nie mam jak policzyć termin porodu i kiedy np pierwsze usg? nigdy wcześniej nie doszłam do tego etapu starań... coś kojarzę, ze do 1 dc trzeba dodać 7 dni i odjąć 3 mies., czyli: wypadałby 12 luty 2010... to w sumie in vitro na własnym cyklu (transfer miałam w 15 dc, więc prawie jak w przyrodzie:) K30, kiedy robi sie pierwsze usg - to, które potwierdza że jest pęcherzyk ciążowy (kołacze mi się po głowie, że dr T mówiła mi kiedyś że usg pęcherzykowe ok 25 dpt a serduszkowe ok 35 dpt...ale pewnosci nie mam). Omega, dziękuję :) a co u Ciebie sie dzieje? dziewczyny, naprawdę czuję że tym razem to ciąża i to zdrowa ciąża! PS choć od 4.18 nie śpię więc niepokoju trochę jest... nie chcę wyjść na nawiedzoną :) ale chcę się z wami czymś podzielić - bardzo pomogła mi książka Sekret Rhondy Byrne - to książka o pozytywnym myśleniu i przyciąganiu do siebie pozytywnych zdarzeń (w uproszczeniu). Książka nie jest skomplikowana i może nie dla każdego - znam osoby, które po 3 pierwszych stronach rzuciłyby ją w kąt twierdząc że jest naiwna i naciągana (delikatnie mówiąc). Ja również nie przepadam za przewodnikami i poradnikami ale przyznaję uczciwie że \"dałam się jej uwieść\". Książka jest m.in o tym, że w naszym życiu dzieje się to, o czym i w jaki sposób myślimy, ponieważ przyciągamy do siebie zdarzenia, poprzez własne myśli (gdy czytam co napisałam, średnio to brzmi... ale zaufajcie mi, tak jak ja zaufałam opinii innej dziewczyny, która też rozsądna i niegłupia :) i umiała w tej książce znaleźć coś dla siebie..). zaznaczę, że jestem przekonana że moja ciąża (bo w ciąży jestem bez dwóch zdań i dzisiejsza beta to formalność :) to prezent od Pana Boga i to jemu zawdzięczam szczęście ale uważam że mogłam mieć też wpływ na to, co się dzieje, poprzez pozytywne nastawenie (no i jednak brzmię jak naćpana członkini sekty :) - zwalam to na ciążę:) do rzeczy - dwa przykłady przyciągania zdarzeń: 1. w dniu transferu jechałam autobusem i wyglądałam przez okno modląc się w duchu żeby zarodek (który w 2 dobie miał 4 blastomery) dalej pięknie się dzielił - jako pierwszy w rodzinie, bo 9 poprzednich zarodków miało niewłaściwy podział. jechałam i cały czas sobie powtarzałam: mój zarodek podzielił się na conajmniej 8 blastomerów i jest zdrowy. jadąc wyglądałam przez okno i dwukrotnie zobaczyłam na domach nr 8. wiem jak naiwnie to brzmi ale nasze zarodki w trzeciejej dobie miały najwyżej 4 i 5 blastomerów a tu nagle takie 8 blastomerowe cudo! 2. wczoraj, gdy czekałam godzinę po oddaniu krwi żeby zadzwonić do N i spytać o wynik hcg, cały casz powtarzałam sobie: HCG jest ok 150!!! (dr Taszycka kiedyś powiedziała mi że po pregnylu hcg zawsze jest dodatnie ale jeśli będzie ok 150 to pocichutku można się cieszyć i mieć dużo nadzieji...). wczorajszy wynik HCG: 145. dziewczyny, kończę tę książkową agitację :D ale przynudzam tak konskwentnie, ponieważ bardzo bym chciała, zebyście dały tej ksiażce szansę i szczerze uwierzyły, że cokolwiek sobie wymarzycie - możecie to mieć! całusy
-
dziewczyny, dziś 13 dpt i jak wiecie bralam pregnyl, ktory zafałszowuje wynik testu dlatego trzeba powtórzyć hcg. kiedys przeszłam przez tę procedurę i 1 hcg wyszło 58 a następnego dnia 12 i niestety wtedy był to efekt pregnylu dziś zrobiłam pierwsze hcg i wyszło 145! jutro je powtarzam i wierzę że tym razem Bóg powzoli mi cieszyć się szczęściem bycia mamą PS konsultowałam wynik hcg 145 z dr Zamorą i dr Taszycką. dr Z powiedział że to dobry wynik i z nadzieją czekamy na jutrzejszy. Dr T potwierdziła to co powiedział dr Zamora i dodała że wynik 145 w 13 dpt raczej nie powininien być wynikiem pregnylu bo jest za wysoki ale że jutro wszystko się wyjaśni... dziękuję Wam za kciuki i proszę trzymajcie je za mnie jutro. będę mogła dopiero wieczorem dać Wam znać.... Ja wierzę że jestem w zdrowej ciąży i wiem, że dla nas wszystkich jest nadzieja - trzeba jak widać czasem aż 7 transferów i dopiero 10 zarodek będzie tym właściwym... Naprawdę wierzę że kazda z nas może być mamą - trzeba wytrwałości i wiary. pozdrawiam Was serdecznie
-
Paga, ogromnie mi przykro :( trzymam mocno kciuki, żebyś szybko stanęła na nogi i z nowymi siłami podeszła do kolejnej próby. trzymaj się dzielnie! Nicola, najserdeczniejsze gratulacje!!! :) wspniałe nowiny!!! :) trzymam mocno kciuki że teraz już wszystko układało sie szczęśliwie:) no i drugi test w dzień dziecka...:) cudnie! dziękuję Wam wszystkim za kciuki :) mam nadzieję że niedługo test potwierdzi ciążę:) czuję że tym razem udało się....
-
K 30, dziękuję :) bardzo bym chciała żeby zwłaszcza płacz był objawem ciąży (w przeciwnym przypadku mamy problem..:) co do płaczu - ma dwa źródła: złość i rozdrażnienie a drugie to wzruszenie:) wczoraj na budowie (budujemy dom) rozpłakałam się patrząc na świeżo zamontowane okna ...powód płaczu....bo wyglądały pięknie :) mąż się śmieje że to musi być ciąża....:) Madziara, dziękuję :) Paga, co u Ciebie?
-
K30, Wade, Stokrotko, Paga, am29 - dziękuję Wam serdecznie za pamięć :) PAga, serdecznie gratuluję 4 mrozaczków! :) jak się miewasz, kiedy robisz test? trzymam bardzo mocno za Ciebie kciuki!!! Misia, ja też mam koleżanki, które przestały się ze mną konkatkować jak zaszły w ciążę a o ciąży powiedziały mi bardzo późno. też byłam wściekła i rozżalona ze tak się zachowują... ale inna koleżanka powiedziała ze przyczyn ich zachowań może być kilka w tym nawet coś w rodzaju poczucia winy że one są w ciąży a ja nie, nieumiejętność cieszenia się gdy wiedzą że ja cały czas nie walczę, a także zwykła ludzka nieumiejętność bycia z kimś ...kto cierpi i nieumiejętność w niesieniu pomocy, otuchy.... najlepiej rozumieją mnie koleżanki które przeszły przez to sama co ja (choć znam wyjątki - koleżanka starała się 8 lat, zdecydowała się częściowo dzięki mnir na in vitro po 8 latach starań i 11 inseminacjach) i gdy PIERWSZE in vitro udało się i była w ciąży...okłamałą mnie mówiąc że przerwała stymulację i na razie sobie odpuszcza (wiedziała wtedy że jest w ciąży). Mimo że ja doskonale zrozumiałabym jej zmienne nastroje ale również wielką radość mieszany z niepokojem czy dalej wszystko będzie ok - ona jednak nie zdecydowała się na otwartość i okłamała mnie. miesiąc temu zadzwoniła i podczas zwykłęj rozmowy powiedziała mi że jest na początku 4 mies... nie kontaktuję się z nią, nie mam ochoty. bardzo zabolało mnie że nie powiedziała mi zaraz po pozytywnym teście i usg że jest w ciąży. nie wiem dlaczego to zrobiła ale inna koleżanka powiedziała mi że może ...nie chciała zapeszyć... może tak było, ale efekt jest taki że starciłam do niej zaufanie i nie mam ochoty na kontakty z nią - żadne. A znamy się od 8 roku życia i wiedziałyśmy o sobie dość dużo. am29 - trzymam mocno kciuki za udaną i bardzo owocną stymulację!!!! aiaeesp - ja po inseminacjach nigdy nie miałam dolegliwości o jakich piszesz (ale żadna się nie powiodła....). zadzwoń może do dr i spytaj czy powinny te objawy niepokoić. na ból brzucha weź nospę rozkurczowo - mozna ją brać w ciąży. co do piersi - mnie bolały tylko raz (po pierwszym transferze a kolejne 6 - zero bólu piersi). to może być wynik porgesteronu (luteina) który pewnie przyjmuejesz ale na \\twoim miejscu zadzwoniłabym do kliniki i pytała o ich zdanie. trzymam kciuki u mnie dziś 8 dpt. gdyby nie pregnyl - za 2 dni robiłabym betę - ale muszę zaczekać do 3 czerwca. samopoczucie raczej ok, choć miewam chwile gdy myślę że mogło się nie udać, ale staram się (choć im bliżej testu tym trudniej) myśleć pozytywnie. mam trzy dolegliwości, ale wszystkie można racjonalnie wyjaśnic.. 1. kłują mnie jajniki (od 2-3 dni mocniej) ale mam w jednym jajniku torbiel w w drugim nakłuto mi torbiel i mogła się na nowo wypełnić więc to może być robota torbieli ale wierzę że to maluch:) 2. pobolewa mnie brzuch, ale od kilku dni ulegam pokusom jedzeniowym i to może być efekt niepochamowanego łakomstwa ....lub dzieciaczka:) 3. jestem bardzo skora do płaczu... mąż żałuje że nie poprosił przy transferze o receptę...valium dla siebie:) płaczę bez powodu i w dowolnej chwili - nawet teraz mogłabym ...ale się nie skuczę.... zosatwię coś dla męża płacz może być efektem wielkich nadzieji i wielkiego stersu (dopiero 10 zarodek podzielił się wzorowo....) ale równie dobrze to może być wina rosnącego w galopjącym tempie poziomu hormonu ciążowego wywoływanego przez płód prawda jest taka, że jestem sparaliżowa wielkimi nadziejami i ...jednak lękiem z którym staram się walczyć i nie daję dojść mu do głosu. pozdrowienia dla wszystkich