Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

maalutka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez maalutka

  1. MISIE a ja Cię lubiłam:( dlaczego mówisz tak nieładnie????????
  2. tuli pany już były misie:) teraz róże .......
  3. ELLLLLL jak bukiet piekny... nie wiem co powiedzieć zaskoczyłeś mnie tymi różami bardzo
  4. El słodziutki jesteś... słodszy niż wszystkie ciasteczka wolnej Europy razem wzięte;)
  5. Słoneczko jestem tylko szef mnie molestuje konsumujęlubieżnie........tą śmietankę.. a potem....... zmysłowo na Twojej twarzy;) :P
  6. hi:) El to tu się ukrywasz przystojniaczku??? a ja? też chcę wyszystkie tulipany i bez pieniędzy róże stęskniłam się za Toba... chcesz? jak gdyby nigdy nic zjemy jagody z bitą śmietaną;) kiedy spotkają się nasze dłonie ja się nie boję
  7. lubię ostrą jazdę i nie uważam na zakrętach, no chyba że sliskie podłoże:D:D:D
  8. akurat Ci z którymi rozmawiam nie zwracają uwagi na literówki:D czasami coś zjem a czasami a od siebie dodam, piszę niedbale aż wstyd, fakt, ale to przez kafe bo normalnie piszę ślicznie nawet gdyby to tylko by mnie to ubawiło heheheheh
  9. nic takiego nie napisał oj wiesz może miał powody, zły dzień, zazdrosny etc.
  10. właśnie patrzę , o ja nie mogę
  11. a Wam co się stanęło?? że też Ci się chciało bawełniana ziemio słodkich zdarzeń :P
  12. maalutka

    Klub Zero zobowiązań

    jak to się robi? :) wprowadzić do organizmu nastrój bajkowy czyli dobry duet ze Zdzisiem:)
  13. maalutka

    Klub Zero zobowiązań

    hi:) w tej melinie to pierwszy raz w zyciu jestem:)
  14. nie przejmuj się tak śmietana i wyluzuj trochę:) co ma być to i będzie, nic nie rób, po prostu zyj:)
  15. fotozeta wyrocznia mówi, że jogger dużo może:D wróci:D laleczka na Twoją prosbę ostatni już raz PANI WODNIK Sprytna histeryczka. Niezwykle sprzeczna natura. Pod bardzo wieloma względami przypomina mężczyzn z tego znaku, dla którego o dziwo jest idealną partnerką. Jako nastolatka infantylna, lodowata w środku, gaworzy i chichocze niczym dziecina. Żałosna i nie mająca pojęcia o autentycznych emocjach, jest urodzoną aktorką. Jako dziecko gra wspaniale dziecko, jako kobieta gra kobietę. Jest sentymentalna i nierówna. Na wszelki wypadek zasypuje wszystkich laurkami, mając jednocześnie uczucie niedowartościowania i nie spełnienia. Za mąż wychodzi wcześnie nie znając prawie swojego partnera, głównie po to żeby zaimponować koleżankom. Infantylna i bez powodu pewna siebie, nienawidzi kontaktów fizycznych z partnerem, zastępując je bezsensownymi aktywnościami gospodarczo-finansowymi. Jak Pani Panna, jest urodzoną przełożoną zakładu dla dziewcząt. Prawdziwa tragedia zaczyna się po ucieczce zdominowanego męża. Wtedy Pani Wodnik obnosi gdacząc swoją klęskę i całą energię kieruje na wysysanie resztek indywidualności z dziecka, które choćby było Leonardem da Vinci, dla niej jest zbyt lekko ubranym idiotą ze źle ostrzyżonymi włosami. Na starość zostaje radiestetką mierzącą wahadełkiem swoje ciśnienie i sprawdzającą przy pomocy jajek na bekonie stan swojej wątroby. Wyjątkowa kretynka. Idealna partnerka dla głuchoniemego. Rozgdakana histeryczka mówiąca bez przerwy, ciągle gdzieś pędzi, ciągle czegoś nowego wymaga. W domu nigdy nie wiadomo gdzie stoi fotel, bo namiętnie dokonuje bezsensownych przemeblowań. Pozornie pełna fantazji i bezinteresowna, lubi pieniądze i potraf i je bezpardonowo wyłudzi od męża. Dzieci zadręcza ciągłą kontrolą i tyradami wychowawczymi. Nawet dorosły syn nie ma szansy wykąpać się w spokoju. Mama z całą pewności wpadnie do łazienki pod byle pretekstem. Jako żona niezwykle ruchliwa w dzień, a klocowata w nocy.
  16. jogger ja nie wiem jak to jest, ze Tobie się nie zgadza, a u mnie popatrz wszystko:D tylko fantazja? a za kobietami się nie uganiasz?
  17. hi:) już daję bliźniaka PAN BLIŹNIAK Urodzony kłamca i blagier. Żyję w świecie swojej wyobraźni, mieszając fantazję z rzeczywistością. Oszukuje bez przerwy, nawet podając godzinę przypadkowemu przechodniowi. Zdolny jest do najgłupszego błazeństwa i to po nic. Zawsze spóźniony, przystrojony dziwacznie, ugania się za wszystkimi kobietami. W zależności od sytuacji jest filozofem z Sorbony lub szefem parowozowni w Kutnie. Gdyby ktoś zadał sobie trud zliczenia podawanych przez niego lat studiów, okazałoby się, że suma jest czterokrotnie większa od przeciętnej długości życia ludzkiego. Pozbawiony instynktu samozachowawczego, żeby się popisać, chętnie skoczy bez spadochronu. Plotkuje. Jak papuga powtarza chaotyczne informacje. Prostuje sobie zęby w 65 roku życia twierdząc, że właśnie zostaje spikerem amerykańskiej TV. W miłości zachowuje się wodewilowo. A to wypada z bukietem róż z szuwarów, a to ląduje balonem na dachu domu ukochanej. Po czym znika na dziewięć lat. Jako mąż mocno zestresowany. Wymiguje się od obowiązków. Żon może mieć kilka, i na dodatek kilka kochanek. Wszystkie zaniedbuje na korzyść kursu gotowania na parze. Jest tchórzliwym dyletantem, uciekającym od rzeczywistości. Wiecznym chłopczykiem z procą, który na starłoś opowiada w parku kłamliwe historyjki zdumionym emerytom.
  18. Gdybym mógł sprawić mocą pragnienia, ażebyś przyszła – słodka, łagodna... niosąc ze sobą urok natchnienia: taka szczęśliwa i tak pogodna, jakiej cię dotąd jeszcze nie znałem - rozpromieniona i roześmiana; jaką cię widzieć od zawsze chciałem - zbytnio beztroska, zbyt zakochana... Czy taka jesteś, czy tylko roję o czymś, co nigdy stać się nie może? Gdzieś na dnie serca ciągle się boję, że złudny obraz dla siebie tworzę... Gdy promyk słońca zimę przegoni, a śnieg topniejąc gorzko zapłacze; lód się rozkruszy od ciepła dłoni... patrząc na ciebie – kogo zobaczę? Zobaczysz we mnie zwykłą dziewczynę, kiedy się zjawię okryta wiosną. Jak łabędzica biała przypłynę nim pierwsze kwiaty wśród traw wyrosną. Ty mówiąc do mnie o swych marzeniach, o nieodkrytych głębinach duszy i o zrodzonych we śnie pragnieniach - staniesz się wierszem, który mnie wzruszy. Przyjdę do ciebie niczym kochanka... po wąskiej ścieżce z Księżyca blasków. Przyjdę spowita mgłami poranka i obsypana puchem dmuchawców. Ja będę mówić o swej miłości: o łzach wylanych, o niespełnieniu, złamanym sercu; o bezsenności, o gorejącym we mnie płomieniu. Zobaczę w tobie więcej niż myślisz, kiedy wyłonisz się spośród mroku. A może wcześniej już mi się przyśnisz? Choć niedostępna dla mego wzroku - wiem, że tu jesteś: od zawsze blisko, jak skarb bezcenny, który trzymałem, nie wiedząc nawet, że mam to wszystko, czego pragnąłem, czego szukałem. Ty przyjdziesz do mnie, kiedy zawołam serce niewinne, serce dziewczyny i może wtedy ujrzeć cię zdołam, osnutą w jedwab z tej pajęczyny, na której wiszą, niczym diamenty, pierwsze kropelki rosy nad ranem. Takim widokiem zbytnio przejęty - oczarowany... jak posąg stanę! Na skraju nocy gdzieś się spotkamy - zbiegnę leciutko po łuku tęczy, pełna nadziei, że pokonamy ten ból, co dusze zbłąkane dręczy. Przybędę tutaj z nieba błękitu, spadnę na ziemię jak chmurka biała; spojrzę na ciebie i dreszcz zachwytu nagle zjednoczy nasze dwa ciała... Czasami myślę, że potrzebujesz kogoś, kto w oczach ma chłód zieleni... Czasami wierzę, że wypatrujesz kogoś, kto życie twe rozpromieni... Wezmę ze sobą kosz słodkich malin, po drodze zerwę liście paproci. Przyniosę siłę namiętnej fali, dotyk miłości i smak dobroci... Tańcząc uchwycę rąbek twej duszy, zbudzę jej barwy ciepłem płomienia. Ten żar łzy wszystkie w końcu osuszy - on zawsze smutek w radość zamienia! Cały zasłucham się w czystą ciszę, która zawiśnie jak most nad nami. Zranione serce twe ukołyszę - wreszcie będziemy naprawdę sami: odejdą myśli gorzkie, zwichrzone i niepotrzebne słowa rozpaczy. Niech złagodnieje niebo przymglone, bo cała przeszłość – nic już nie znaczy! Otoczę ciebie moim ramieniem, chociaż się takie słabe zdawało. Ty będziesz kwiatem, a ja – promieniem, którego długo ci brakowało.
  19. c.d. Jestem kapłanką pradawnej wiary, wiary w uczucia i w sens miłości... więc chętnie przyjmę twe skromne dary, bo na ich widok uśmiech zagości na mojej twarzy jak dzień na niebie. Prawdziwe skarby tkwią tak głęboko - i za to właśnie chcę kochać ciebie - że ich nie widzi zbłąkane oko, gdy nie dość pilnie patrzy w człowieka. Spiesz się więc odkryć, co w sobie nosisz; nie marnuj chwili, bo czas ucieka... Ptakom podobny – ty też się wznosisz, budzisz się ze snu, odradzasz nowy, aby podążać za drogowskazem, jak młody jastrząb ruszyć na łowy... Tam dokąd zmierzasz – zmierzamy razem! Rozwijam skrzydła, by ruszyć w drogę, mojej nadziei pozwolić płonąć. Czy razem z tobą odlecieć mogę? Nie chcę – jak Ikar - w morzu zatonąć snów, co się spełnić nigdy nie miały, choć się zakradły pod me powieki; snów, co przy tobie mnie zatrzymały, - nie wiem: na chwilę, czy też na wieki... Niepewnie patrzę na losu szalę - w życiu najlepiej grać jedną kartą: kochać bez granic, albo też wcale. Czy to potrafię? Czy kochać warto? Nie wiem dlaczego jasna poświata nad twoją głową jak Księżyc wschodzi... jakbyś nie była stąd – z tego świata, z którego rodzaj ludzki pochodzi! Może to prawda – jestem z daleka: za horyzontem, pośród chaosu. rodzi się w bólach dusza człowieka... Ja też spoglądam na szalę losu jak ty - niepewnie, bo w każdej chwili dotyk niechcący czy wiatru tchnienie na drugą stronę wszystko przechyli... na miejsce szczęścia niosąc cierpienie. Próbuję walczyć wznosząc ołtarze już nieobecnym, pradawnym bogom i samą siebie niosę im w darze - oni mnie znają, więc mi pomogą w chwili goryczy dwie rzeczy stworzyć, pachnące miodem za łzę jedyną; takim sposobem – dobro pomnożyć, małej radości stać się przyczyną. Wiem, że musiało być w twoim życiu wiele dni smutnych, pełnych cierpienia. Ja – przyczajony jak lis w ukryciu - wreszcie rozumiem, dlaczego zmienia twój gest czy uśmiech... oblicze świata... Nagle okrywasz się mgłą tajemną i w twoje włosy tęcza się wplata! Nie wiem, dlaczego pragniesz być ze mną. Nazbyt bezradny i zagubiony - gniotę w swych dłoniach duszę zlęknioną, próbując zajrzeć jak za zasłony w głębię twych oczu nieprzeniknioną. Niech się bogowie twoi objawią! Niech przyjdą tutaj nago i boso, od wątpliwości moich mnie zbawia, zwierciadło prawdy niech mi przyniosą! Bogów prastarych już zobaczyłeś w głębi mych oczu i w moich czynach. Czy nie poznałeś, nie uwierzyłeś? Jakaż zwątpienia twego przyczyna? Zwierciadło prawdy ty nosisz w sobie i znasz odpowiedź na swe pytania. Serca zapytaj – ono odpowie rytmem miłości i bez wahania samo objawi ci tajemnice, których na próżno szukasz dokoła. Popatrz uważnie w moje źrenice - to moja dusza do ciebie woła! Spróbuj wyczytać, co zapisane jest w ich otchłani tętniącej życiem. Jaką mnie ujrzysz – taką się stanę i taka będę... o każdym świcie...
  20. Szept na dwa głosy Słońce już wstało, ogrzewa Ziemię, budzi namiętność w sercu uśpioną. Po górskim stoku zbiegnę do ciebie i ponad łąką wzlecę zieloną! Jak rącza łania w zaroślach skryta, co nie wie: zostać, czy też uciekać... i każdy szelest trwożliwie chwyta - tak właśnie będę na ciebie czekać! W nagłym porywie deszcz rozmarzony wyniosłe drzewa smaga swą rosą... Strumień przeskoczę – rwący, wzburzony - ogromne skrzydła w niebo mnie wzniosą! Jak barwny motyl w powietrzu wisząc, wirując w tańcu – zakreśla koła, będąc muzyką i będąc ciszą - moja tęsknota ciebie przywoła! Zwabi mnie taniec myśli swawolny, nagle zniewoli swoim urokiem, więc zaczerwienię się jak mak polny, śledząc te pląsy płomiennym wzrokiem. To, co zobaczę tak mnie zaskoczy... Beztroska radość zbyt mnie poruszy, że zawstydzony – opuszczę oczy, gdy się roztańczy... nagość twej duszy! W górę się wzbijesz jak wróbel mały, dźwięcznie zaśpiewasz jasnym przestworzom. Fiołki, co wiosny dotąd czekały... główki podniosą, oczy otworzą! Próbując pojąć tę magię wielką, która rozkwitać nakaże pąkom, zrozumiem jedno – tyś czarodziejką, skoro szybujesz jak ptak nad łąką! To nie są czary – zwykłe marzenie tak mnie unosi ponad obłoki. Ja jednym słowem dla ciebie zmienię w przepiękny ogród ten kraj szeroki, który pustkowiem był do tej pory. Możesz zamieszkać tu razem ze mną; możesz odegnać wszystkie potwory, co w snach zranionych nocą się lęgną. Odnajdziesz w lustrze twarz wojownika, odnajdziesz w sercu cenne przymioty i to jest magia, która przenika czyste, szlachetne... ludzkie istoty. Zabiorę ciebie w podróż przez baśnie, więc tak po prostu – chwyć mnie za dłonie! Tam, gdzie lecimy... słońce nie gaśnie, nie gaśnie płomyk, który w nas płonie. Ten ciepły ogień mnie niepokoi, choć tak naprawdę – przecież mi miły. Drżę niczym listek, który się boi, by go płomienie te nie spaliły. Jakże to czynisz, że iskry wzbijasz, cokolwiek robisz – choć dla zabawy? Kwitną jabłonie, kiedy je mijasz i złoty pyłek sypie się z trawy! Choć dumny rycerz, nie znając lęku, pokłon oddaje swej ukochanej, ja – zamotany w sieć twego wdzięku - z niepewnym sercem przed tobą stanę! Cóż ci dać mogę? Wonne bukiety i nad potokiem plecione wianki zdają się niczym wobec kobiety, która podobna jest do kapłanki. J.B.
  21. margaritta ja wiedziałam, że jesteś niezbyt pilna;) :D:D:D
  22. nie mam pojęcia, mi dokopał bardzo:(:( idę:(
  23. margaritta masz rację, nie kciej:D:D:D:D:D:D:D
  24. to wszystko prawda...niestety:( buuuuuuuuu przegrałam życie:(
  25. pracuję do 18-stej i czekam na opis, Morfeusza mial wkleić:D
×