Tylko bogowie, aniołowie czy synowie boży mogli pokonywać ogromne odległości między ziemią a niebem. Zstępowali z nieba na ziemię, a potem wzlatywali tam z powrotem. Do ojczyzny bogów ludzie mogli dotrzeć tylko z ich pomocą. Wybrańcom zdarzało się czasem polatać w „wozach niebieskich”, ale zaraz przywożono ich z powrotem na ziemię. Przykłady: Abraham i Ezechiel.
Kiedy talmudyczni uczeni w Piśmie nie mogli się pogodzić, jak rozumieć jakiś fragment Starego Testamentu, odraczali rozstrzygnięcie kwestii „do powrotu Eliasza”. Na jego temat napisano: „oto rydwan ognisty i konie ogniste i Eliasz wśród burzy wstąpił do nieba” (II Król. 2, 11).
Werset ten jest rozumiany dosłownie – wychodzi się z założenia, że Eliasz został „wzięty” do ojczyzny bogów, jego wniebowstąpienie rozumiano jako podróż rzeczywistą, fizyczną – nie wyimaginowaną. Dla autorów Starego Testamentu niebem była ojczyzna bogów, świat całkiem realny – nie jakieś tam elizjum dla dusz sprawiedliwych zmarłych.
Jeśli najbardziej chyba znany werset biblijny, rozpoczynający Stary Testament, przetłumaczymy wiernie, to otrzymamy: „Na początku stworzyli bogowie nieba i ziemię”. Jest tam więc mowa nie o niebie, lecz o niebach. W Starym Testamencie wyraźnie odróżniano niebo, które widzimy z Ziemi (chmury, słońce, księżyc i gwiazdy), od drugiego nieba, znajdującego się nad pierwszym – w otchłaniach Kosmosu, gdzie mieszkali bogowie. Nowy Testament dodał to tego jeszcze jedno, trzecie niebo – podejrzewano, że idą tam dusze umarłych. Chrześcijańskiego pochodzenia, a więc stosunkowo młode jest również wyobrażenie, że zmarli idą do raju [Por. Drugi list św. Pawła do Koryntian (12, 2 i 4).].
Dla autorów Starego Testamentu raj był miejscem na ziemi.
Raj na ziemi
Dla autorów Starego Testamentu raj był tak samo rzeczywisty jak ojczyzna bogów.
Jeśli jakaś książka opowiada o raju, to jest to raj z opowieści o stworzeniu, zawartej w Starym Testamencie. Jeśli zaś spojrzymy na to z naukowego punktu widzenia, okaże się, że w Biblii jest nie jedna opowieść o stworzeniu, lecz trzy.
Najstarszą, powstałą między 1200 a 900 rokiem p.n.e., umieszczono w pierwszym rozdziale Pierwszej Księgi Mojżeszowej (wersety 4-25). Kiedy ją spisywano, różne plemiona semickie opuszczały właśnie pustynię Synaj i wędrowały do żyznego i cywilizowanego Kanaanu. Naród żydowski powoli się konsolidował. Poszczególne plemiona semickie były zadowolone z pomyślnego zrządzenia losu. Wyszły z pustyni, a żyzny Kanaan, do którego wtargnęły mniej lub bardziej gwałtownie, wydawał im się rajem.
Powstał więc opis ogrodu w Edenie: „Potem zasadził Pan Bóg ogród w Edenie, na wschodzie. I sprawił Pan Bóg, że wyrosło z ziemi wszelkie drzewo przyjemne do oglądania . A rzeka wypływała z Edenu, aby nawadniać ogród . A złoto tego kraju jest wyborne” (I Mojż. 2, 8-12).
Drugą opowieść o stworzeniu znajdziemy w miejscu dość niespodziewanym – w Psalmach, a dokładniej w Psalmie 104, powstałym około 600 roku p.n.e. Od chwili napisania pierwszej opowieści o stworzeniu upłynęły wieki. Powstało państwo judejskie. Izrael zjednoczył się narodowo, życie codzienne jest określane przez kult religijny, naród przepojony ogromnym poczuciem wspólnoty. Dawno minęły czasy łączenia się różnych plemion koczowniczych.
Niezwykle istotna jest forma tego tekstu: to hymn pochwalny, co świadczy o tym, że istniała już wtedy stabilna wspólnota wyznaniowa. W przeciwieństwie do pierwszej, najstarszej relacji o stworzeniu, człowiek nie jest już istotą najważniejszą. Główną rolę odgrywa stworzenie, przedstawione w całej różnorodności. Wychwalany jest bezmiar nieba, wymienia się wysokie góry, podobnie jak głębokie doliny i mnóstwo zwierząt.
Trzecia, najmłodsza opowieść o stworzeniu, jest opowieścią, którą większość ludzi rozumie jako opowieść o stworzeniu w ogóle.
W 578 roku p.n.e. zburzono świątynię, teraz już ją odbudowano. Elita duchowa narodu ma za sobą zły okres w babilońskiej niewoli. Właśnie te ponure czasy w oddaleniu od ukochanej ojczyzny miały nadzwyczaj silny wpływ na naród żydowski.
Podczas wygnania, a więc w latach, kiedy Ezechiel podróżował „swoim” wahadłowcem, wielu Izraelitów zetknęło się z nowym sposobem widzenia świata – z nauką. O ile w najstarszej opowieści o stworzeniu w opozycji do Boga stoi pojedynczy człowiek, o tyle w jej drugiej wersji w Psalmie 104 – Bóg jest konfrontowany z grupą kapłanów i modlących się wiernych. W trzeciej natomiast mamy już Boga uniwersalnego, stwórcę, który w wiernym tłumaczeniu tekstu oryginalnego okazuje się zgromadzeniem bogów.
Teraz więc możemy już spokojnie wyruszyć na poszukiwanie raju. Dokąd?
Na podstawie opisów Starego Testamentu można przypuszczać, że leżał na równinie, dominowała tam zieleń łąk. Gdzie to było?
Dawni Sumerowie uważali, że raj, ogród w Edenie, istniał naprawdę. Opisywali go już tysiące lat temu pismem klinowym na glinianych tabliczkach, nazywając go dilmun. Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością dilmun i raj są tożsame.
Stary Testament: „A rzeka wypływała z Edenu, aby nawadniać ogród. Potem rozdzielała się na cztery odnogi. Nazwa pierwszej: Piszon. To ta, która opływa cały kraj Chawila, gdzie jest złoto. A złoto tego kraju jest wyborne. Tam jest żywica bdelium i kamień onyksowy. Nazwa drugiej rzeki: Gichon. To ta, która opływa cały kraj Kusz. A nazwa trzeciej rzeki: Chiddekel. To ta, która płynie na wschód od Asyrii. Czwartą zaś rzeką jest Eufrat” (I Mojż. 2, 10-14).
Tych czterech rzek szukano na próżno od wielu stuleci.
Chiddekel jest utożsamiany z Tygrysem przez wielu badaczy. Wyrzucili oni po prostu starą nazwę, wstawiając na jej miejsce nową, której w hebrajskim oryginale nie ma. Ale czy można tak robić?
Eufrat i Tygrys płyną w zasadzie z północy na południe. Gdyby rzeki te miały wspólne źródła, to raju należałoby szukać na północ od Mezopotamii, Krainy Dwurzecza. Tymczasem w Starym Testamencie czytamy, że raj jest na wschodzie (I Mojż. 2, 8). Na wschodzie umieścił Pan Bóg też człowieka. Ale, co paradoksalne, ludzie wypędzeni z raju osiedlili się również na wschodzie. Czyżby więc ogród w Edenie był na zachodzie? [Wo lag das Paradies?, „Das Neue Zeitalter” 39/1986.]
Strasznie to skomplikowane! Teolog Holger Kersten jednak nie daje się zwieść takim sprzecznościom.
Czy raj był w Kaszmirze?
Szukając raju Kersten kieruje spojrzenie na Kaszmir.
Istotnie, niektóre czynniki mogłyby przemawiać za tym, że Kaszmir był rajem opisanym w Starym Testamencie. Już bowiem samo słowo kaszmir znaczy „raj na ziemi”. Mezopotamia natomiast nie ma z rajem nic wspólnego, bo przecież Biblia wymienia cztery rzeki, nie zaś dwie. W północnych Indiach jest jeszcze dziś pięć wielkich rzek, wypływających z jednego regionu. Czy to rzeki biblijne?
W Pierwszej Księdze Mojżeszowej czytamy: „Nazwa pierwszej: Piszon. To ta, która opływa cały kraj Chawila, gdzie jest złoto. A złoto tego kraju jest wyborne. Nazwa drugiej rzeki: Gichon. To ta, która opływa cały kraj Kusz” (I Mojż. 2, 11-13).
Nazwa Kusz przekształciła się w trakcie zmian fonetycznych w Kasz; słowo mir znaczy po rosyjsku między innymi „obszar zajmowany przez wspólnotę, gminę”, w języku tureckim jest to tytuł honorowy, w perskim klejnot. Czy więc Kasz-mir znaczyło tyle co „obszar, kraina Kusz” albo „klejnot Kusz”
Inna interpretacja wywodzi nazwę Kaszmir od hebrajskiego słowa kaszer, co znaczy „właściwy, odpowiedni” i dotyczy przede wszystkim żywności. Wyznawcom religii mojżeszowej wolno spożywać tylko zwierzęta z uboju rytualnego, z których całkowicie spuszczono krew. Żydzi wyróżniają się spośród innych narodów sposobem odżywiania – czy więc ich kraj nazywano Kaszer, co przeobraziło się następnie w Kaszmir?
Nazwę geograficzną Kaszmir wywodzi się jednak od imienia indyjskiego wróżbity i proroka nazywającego się Kashyap. Mędrzec ów był w wielu hinduskich tekstach utożsamiany z bogiem stworzenia – w tym przypadku można by wywieść słowo Kaszmir od Kashyap-Mar, co znaczyłoby „kraina Boga”. A właśnie raj był ogrodem albo krainą Boga.
Il. 25. Tak wyglądała podobno maszyna do produkcji manny
Spojrzenie na mapę Kaszmiru zdradza, ile biblijnych imion i nazw się tu znajduje. Agur ze Starego Testamentu (Przyp. 30, 1) to Agurn w kaszmirskiej prowincji Kulgam. Aja z prowincji Śrinagar jest odpowiednikiem biblijnego Ajah (I Mojż. 36, 24). Amon (I Król. 22, 26) nazywa się Amonu i leży w prowincji Anantang. Amariah ze Śrinagaru ma swój biblijny odpowiednik – Amariasz (I Kron. 23, 19). Aror z kaszmirskiej prowincji Awantipur również – Aroer (Joz. 12, 2). Balpura leży w kaszmirskiej prowincji Awantipur, w Biblii mamy Baal Peor (IV Mojż. 25, 3).
Il. 26. Gdzie był raj? Średniowieczna iluminacja biblijna
Czy więc mieszkańcy Kaszmiru wywodzą się od ludzi wypędzonych z biblijnego raju? Czy raj, ogród w Edenie, był naprawdę w Kaszmirze? Holger Kersten jest o tym święcie przekonany. Czy tu zdarzył się potop? W swojej książce Kersten zwraca uwagę, że Sindhu to dawna, sanskrycka nazwa Indusu. Ale Sindhu to również rzeka w Kaszmirze. Czy w Kaszmirze nastąpiła kiedyś katastrofalna powódź, przypominająca potop [Holger Kersten, Jesus lebte in Indien München 1993, s. 73.].
Rzeka Sindhu ma źródła niedaleko jaskini Amarnath. Według starohinduskich przekazów bóg Śiwa wyjaśniał tu swojej małżonce tajemnice stworzenia. Akt stworzenia ze Starego Testamentu był w istocie celebrowany przez biblijnego Śiwę-Jahwe w raju, w ogrodzie Edenu, który następnie został przezeń w gniewie zniszczony potopem.
Czy musimy wybrać się aż do Kaszmiru, aby odszukać raj opisany w Starym Testamencie?
W ogrodzie w Edenie zdarzyło się coś, co uwieczniono potem jako jeden z najsłynniejszych epizodów Starego Testamentu. Bóg pozwolił Adamowi i Ewie jeść wszystkie owoce, poza owocami z Drzewa Dobrego i Złego. Ale Ewa posłuchała węża: „Na to rzekł wąż do kobiety: Na pewno nie umrzecie, lecz Bóg wie, że gdy tylko zjecie z niego, otworzą się wam oczy i będziecie jak Bóg, znający dobro i zło” (I Mojż. 3, 4-5). Łacińskie tłumaczenie Biblii oddaje słusznie termin „zło” słowem malum. Malum jednak znaczy także ,jabłko”. Za sprawą błędu w przekładzie z łacińskiego malum zrobiło się „jabłko” – od tej pory straszy we wszystkich prawie Bibliach, choć nie ma go w hebrajskim oryginale.
Z raju do piekła. Badacze wciąż toczą spory, gdzie leżał raj – piekło natomiast można zlokalizować dość dokładnie.
„Czy wiesz, gdzie jest piekło?”
Ktoś puka do drzwi. Państwo mówią: „Proszę wejść. Bez żenady!” Nieco archaiczna dziś żenada wywodzi się od słowa starohebrajskiego: najpierw biblijna gehenna została zapożyczona przez starofrancuski, a następnie zamieniła się w gene, stąd z kolei powstała „żenada”. Ale gehenna znaczy piekło.
„Do you know where hell is?”, „Czy wiesz, gdzie jest piekło?” śpiewali Lee Marvin i Elvis Presley w piosence „I Was Born under a Wand\'ring Star”, i zaraz udzielali odpowiedzi: „HelL is in hello” – piekło jest w słowie hello (dzień dobry, cześć). Piosenka jednak zawierała głębszą prawdę, wykraczającą poza angielską grę słów hell-hello.
Przez piekło my, ludzie końca XX wieku, rozumiemy bardzo nieprzyjemne miejsce, gdzie mieszkają diabły, dręczące dusze złych ludzi. Najsroższych kar doznają tam zwyrodnialcy za zbrodnie popełnione na ziemi. Na pożywce wyrafinowanych tortur, jakim poddawano biednych grzeszników, powstawały nader fantastyczne obrazy. Grzesznicy musieli siedzieć w kadziach wypełnionych wrzącą smołą, przypalano ich rozżarzonym żelazem albo przypiekano na wolnym ogniu. W torturach piekielnych ogień odgrywa wielką rolę.
Pierwotnie jednak gehenna nie miała nic wspólnego ze śmiercią. Było to miejsce na południowy zachód od Jerozolimy: Ge-Hinnom, Dolina Hinnom lub Dolina Synów Hinnoma. Jak już pisałem, działy się tu kiedyś istotnie rzeczy straszne: bogu Molochowi składano ofiary z ludzi. Wyznawcy pradawnego kultu palili żywcem dzieci ku czci krwiożerczego boga (II Król. 23, 10).
W Czwartej Księdze Mojżeszowej opisano jak niejaki Korach z pokolenia Lewiego oraz 250 jego stronników zamierzali wzniecić bunt przeciw Mojżeszowi i Aaronowi – oczywiście bez rezultatu. Za karę zostali wtrąceni przez samego Jahwe do Szeolu: „ziemia rozwarła swoją czeluść i pochłonęła ich oraz ich domy i wszystkich ludzi Koracha i cały ich dobytek. Oni zaś wpadli ze wszystkim, co mieli, żywcem do podziemi, a ziemia zamknęła się nad nimi . Wszyscy zaś Izraelici, którzy byli wokoło nich, uciekli na ich krzyk, mówiąc do siebie: Oby i nas ziemia nie pochłonęła!” (IV Mojż. 16, 32-34).
Cóż jednak stało się z dwustu pięćdziesięcioma mężami w świecie umarłych? Po raz pierwszy w Starym Testamencie pojawia się wyraźna wskazówka, nawiązująca do późniejszego, chrześcijańskiego wyobrażenia o piekle. Czytamy: „Ogień zaś wyszedł od Pana i pochłonął owych dwustu pięćdziesięciu mężów, którzy ofiarowali kadzidło” (IV Mojż. 16, 35).
Jest to obraz dość kuriozalny: ogień wyszedł od Boga i spalił 250 potencjalnych buntowników? Ale przecież oni byli już w świecie podziemi. Czy Jahwe też był w świecie podziemi?
Myśl, że żywy człowiek może się znaleźć w królestwie umarłych, jest znacznie starsza od Biblii. Trafiamy na nią w najstarszym zapewne zabytku piśmiennictwa literatury światowej – w eposie o Gilgameszu. Powstał on najprawdopodobniej już przed 4000-5000 lat. Wedle przekazu babilońskiego jego autorem jest niejaki Sin-lege-uninni.
Gilgamesza chwyta piekielny ptak i po szaleńczym locie przynosi na krótko do świata zmarłych. W przeciwieństwie do Koracha Gilgamesz może wrócić do żywych. Mieszkańcy tamtego świata, co Gilgamesz stwierdza z przerażeniem, męczą się, siedząc tłumnie w ciemności, nagusieńcy, a śmiecie są ich jedynym pożywieniem.
Gilgamesz dowiaduje się, że to przerażające miejsce wcale nie jest jeszcze tamtym światem, ale dopiero jakby przedpieklem. Stoją tu olbrzymie tablice, na których napisano, jakie życie prowadzili niegdyś zmarli. Od tego więc, ile ktoś ma na sumieniu, zależy czas jego pobytu. Co jest po świecie ciemności, epos nie wspomina. Gilgamesza nie dopuszczono do ostatniej tajemnicy.
Podobnie myśleli starożytni Egipcjanie. Panowało wśród nich powszechne przekonanie, że po śmierci każdy zmarły udaje się najpierw na pewien czas do krainy mroku. Grozi mu tam wiele niebezpieczeństw i pokus. Aby bez szkody przetrwać ten pobyt, jeszcze za życia uczono się wielu magicznych zaklęć, które należało mruczeć pod nosem w drodze przez tę niebezpieczną krainę. Dotyczyło to zapewne przede wszystkim faraonów, bo dalszym życiem niewolników nikt się nie przejmował. Jeżeli niewolnik znalazł się na tamtym świecie, to nie po to, aby odpoczywać po męczącym życiu, lecz aby nadal służyć swoim panom. \'
Była to też kraina bardzo niebezpieczna. Największe zagrożenie stanowiła powtórna śmierć – wtedy człowiek nie mógł już przejść na wymarzony tamten świat. W rozdziale XLIV Egipskiej Księgi Umarłych czytamy: „Jako koronowany boski król nie umrę drugi raz”.
Wyobrażenie jakby przedsionka prowadzącego do właściwego tamtego świata, wyobrażenie miejsca, w którym pokutowano za grzechy, zanim można było przejść na tamten świat, nie zostało przez Żydów przejęte. Ale wzmianki o piekle, gdzie grzesznicy muszą znosić straszne męki, można już znaleźć w Starym Testamencie: „Gdyż ogień zapalił się przez gniew mój i płonie do głębin podziemi” (V Mojż. 32, 22).
Psalm 9 utożsamia podziemne królestwo zmarłych z piekłem, znanym nam z tradycji chrześcijańskiej: „Niech wrócą bezbożni do podziemi, wszystkie narody, które zapominają Boga” (Ps. 9, 18).
Ale piekło było i pozostawało raczej miejscem rzeczywistym, dokąd mogli zostać zesłani również żywi: „Niech ich śmierć zaskoczy, niech żywcem zstąpią do krainy umarłych, bo złość jest w ich siedzibie i pomiędzy nimi” (Ps. 55, 16).
Podobnie jak żywiono powszechne przekonanie o istnieniu realnego ogrodu w Edenie, ogrodu dającego się zlokalizować geograficznie, tak wierzono w nie mniej rzeczywisty świat podziemny. „Kraina umarłych i Otchłań są otwarte przed Panem” (Przyp. 15, 11).
Niebo, piekło, zmartwychwstanie
Stary Testament jest chyba najbardziej zagadkową księgą w historii ludzkości. Nie powstał od razu, złożyło się nań wiele różnych tekstów, zestawionych w sposób mniej lub bardziej niekonsekwentny i pełen sprzeczności. Znajdujemy tam wyraźne nawiązania do pradawnych przekonań. Włączono do niego również tysiącletnie dogmaty wiary, na przykład egipskie czy babilońskie: dogmaty o potężnych bogach, których przychylność usiłowano pozyskać przez składanie im okrutnych ofiar z ludzi.
Ale powoli skłaniano się ku monoteizmowi. Widocznie autorzy Starego Testamentu czuli, że bogowie, którzy w latających rydwanach szaleli po niebie, zabierając ze sobą niekiedy nawet ludzi, nie zdołają odpowiedzieć na najbardziej palące pytania: czy istnieje tylko życie ziemskie, kończące się z chwilą śmierci fizycznej? A może na człowieka czeka życie po śmierci?
Ponure wyobrażenia tamtego świata jako krainy bez powrotu, nacechowane silnie wpływami sumeryjskich i babilońskich dogmatów wiary, odnajdujemy w obrazie Szeolu, piekła Starego Testamentu.
Zmienił się też obraz Boga. Wielobóstwo zastąpiono monoteizmem. Miejsce straszliwych bogów coraz częściej zajmował Jahwe – jako miłosierny Bóg nawołujący do rozsądku i litujący się nad ludźmi niczym dobry ojciec.
To faryzeusze doprowadzili do decydującego zwrotu w sprawie wiary w tamten świat. Było to ugrupowanie o orientacji religijno-politycznej, powstałe około II wieku p.n.e z chasidim, religijno-narodowego ruchu „gorliwych”. W czasach Jezusa faryzeusze cieszyli się niezwykłą popularnością. Był to silny ruch laicki, jego członkowie przywiązywali dużą wagę do wiążącej się z życiem codziennym wykładni pism Starego Testamentu.
Ich interpretacja tekstów wykraczała poza podstawową wymowę Pisma. Ich teologia stała w opozycji do konserwatywnej teologii saduceuszy, uważających za swoje podstawowe zadanie zachowanie dawnego porządku kulturowego. Za obowiązujący uważali tylko Pięcioksiąg (Torę), odrzucali przekazy ustne i doktryny w nim nieobecne.
Teologia faryzeuszy była nacechowana nadzieją na zmartwychwstanie ciała i nadejście Mesjasza. Już w VIII i VII wieku p.n.e. spodziewano się idealnego władcy z pokolenia Dawidowego. (Iz. 9, 1 nn.; Iz. 11, 1 nn.; Mich. 5, 1-5; Jer. 23, 1 nn.; Ps. 72). Po powrocie z babilońskiej niewoli (po 538 roku p.n.e.) nadzieja ta się spotęgowała. Mesjasza oczekiwano jako godnego przedstawiciela panowania Bożego.
W nadchodzącym Mesjaszu faryzeusze widzieli w mniejszym stopniu siłę polityczną – w większym posłańca religijnego niosącego nadzieję. To właśnie oni przetarli drogę chrześcijaństwu.