maalutka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez maalutka
-
Znam Osho:) to teraz Bytof dla równowagi :) W toku historycznego rozwoju cywilizacji, około 2500 – 2000 lat temu zaczęły powstawać i rozwijać się główne religie świata. Człowiek wszedł w etap pełnego uświadomienia sobie własnej odrębności i wyobcowania psychicznego ze świata natury. Zaczął dotkliwie, w pełni świadomości, odczuwać ból istnienia i problem śmierci. Cierpienie stało się centralnym zjawiskiem psychicznym, z którym przyszło nam się skonfrontować jako gatunkowi. Jednym z pierwszych filozofów, który bardzo wyraźnie mówił o tym był Budda, około 600 lat przed Chrystusem. W europejskim kręgu kulturowym cierpienie, grzech i odkupienie stały się zasadniczymi pojęciami teologii chrześcijańskiej. Chrystus cierpiał konając na krzyżu za grzech ludzkości, zbawiając w ten sposób świat, co zostało potwierdzone Jego zmartwychwstaniem. Wydawać by się mogło, że tego typu wiara powinna w zasadzie rozwiązywać problem grzechu i cierpienia. Chrystus, biorąc na siebie grzech każdego człowieka, zbawił go. Cierpienie nie jest więc dłużej potrzebne, odkupienie dokonało się na krzyżu. A jednak tak nie jest. Chrześcijaństwo, a właściwie pewne jego odmiany, jak się okazuje, nie gloryfikuje jedynie zbawczego cierpienia Chrystusa, ono gloryfikuje cierpienie w ogóle. Nie mogąc uniknąć cierpienia w tym świecie, możemy mu nadać przynajmniej jakiś sens, możemy ofiarować swoje cierpienie Bogu za grzechy własne lub innych ludzi. I nie ważne jest to, że Chrystus zrobił już wszystko, że jego ofiara jest całkowicie wystarczająca. Chrześcijanie mogą “łączyć się” w swoim cierpieniu z Chrystusem, nadając w ten sposób, w geście rozpaczy, sens własnemu cierpieniu. Jest to niezwykle ważna strona religii i jej ogromne pozytywne znaczenie psychologiczne. Istnieje jednak jeszcze druga strona medalu. Gloryfikując w ten sposób cierpienie w sposób podświadomy dążymy do jego przeżywania. Nasza podświadomość kieruje nas w tekie miejsca i okoliczności, w których będziemy mogli przeżywać chwalebny ból. W skrajnych wypadkach możemy mieć do czynienia nawet z powtórzeniem agonii Chrystusa, z tzw. stygmatykami. Ludzie doświadczający stygmatów, zazwyczaj wielcy święci katoliccy, doświadczali niezwykłego zjawiska, które przyjmowali za cud. Oto w ciele ich pojawiały się bez żadnej zewnętrznej przyczyny krwawiące rany na dłoniach, stopach, boku i głowie, rany które zostały zadane Chrystusowi dwa tysiące lat temu. Bardzo często stygmaty pojawiały się w rocznicę śmierci Chrystusa, w Wielki Piątek. Stygmatycy w przytłaczającej większości to osoby zakonne, częściej kobiety niż mężczyźni. Bardzo często stygmaty pojawiały się w czasie głębokiej modlitwy, kontemplacji i ekstazy, czyli w odmiennych stanach świadomości. W dwudziestym wieku wykonano szereg eksperymentów, w czasie których udało się spowodować wystąpienie stygmatów w stanie bardzo głębokiej hipnozy, która również jest odmiennym stanem świadomości. Wskazuje to na możliwość “naturalnego” pochodzenia tego zjawiska. Nie konieczna jest tu jak się okazuje ingerencja samego Boga. Oczywiście niektórym taka wiara jest do czegoś potrzebna, podobnie jak kilkaset lat temu wiara w to, że Bóg zsyła powodzie i zarazy, a nie są one wynikiem naturalnych praw przyrody. Ogromne znaczenie w powstawaniu stygmatów ma konstrukcja psychiczna stygmatyków. Można z powodzeniem stwierdzić, że są oni typowymi przydstawicielami “teologii cierpienia”. Zdecydowana ich większość to katolicy. Katolicyzm, jak wiadomo, nie podkreśla tak silnie jak protestantyzm znaczenia historycznego wydarzenia śmierci Chrystusa. W protestantyzmie mówi się na przykład, że zbawienie człowieka dokonuje się jedynie poprzez łaskę, poprzez smierć i zmartwychwstanie Chrystusa, a czyny człowieka nie mają tu zasadniczego znaczenia. W katolicyzmie część odpowiedzialności za zbawienie przenosi się na człowieka i sposób postępowania, dobre uczynki i grzechy mają wpływ na zbawienie lub potępienie. Protestant przyjmuje, że zbawia go Chrystus i tylko On, człowiek ze swej strony nie musi już składać dodatkowej ofiary za grzech. Nie musi cierpieć razem z Chrystusem. I rzeczywiście wśród protestantów prawie w ogóle nie spotyka się stygmatyków. Dlaczego tak łatwo dajemy manipulować swoją podświadomością i dlaczego rezygnujemy tak łatwo z przyjemności i dobrobytu? Kiedy jasno ujrzymy mechanizmy działania swojego umysłu możemy zacząć go kontrolować i kształtować naszą podświadomość tak, jak zechcemy. Cierpienie będzie nas spotykać, nie od razu od niego się uwolnimy, ale z czasem zauważymy, że doświadczamy go coraz mniej. Po pierwsze, że nie należy gloryfikować własnego cierpienia. Wystarczy, że będąc chrześcijanami, oddajemy chwałę i cześć cierpiącemu Chrystusowi. To cierpienie Chrystusa, a nie nasze, ma sens zbawczy. Nasze cierpienie ma sens o tyle, o ile zwraca nas ku Najwyższej Świadomości. Ale ku Najwyższej Świadomości może nas również zwracać przyjemność, rozkosz, szczęście. Jest to jedynie kwestia praktyki i uwagi. Ofiarowując całe swoje życie, a nie tylko cierpienie, zwracamy się ku Najwyższej Świadomości. Jest takie stare powiedzenie: “jak trwoga to do Boga”. Dlaczego? Dlaczego nie: “jak radość to do Boga”, “jak powodzenie to do Boga”, “jak rozkosz to do Boga”? Duchowni mówią, że cierpienie pozwala nam doświadczyć chwilowego “upadku” naszego ego, a w momencie gdy nasze ego jest zdruzgotane cierpieniem, mamy szansę dotknąć Najwyższej Świadomości. Nie jest to cała prawda. Kiedy przeżywamy chwilę szczęścia również możemy wykroczyć poza ego. Przyjrzyjcie się doświadczeniu orgazmu seksualnego. W chwili najwyższej rozkoszy, możemy doświadczyć wręcz odmiennego stanu świadomości, następuje tak głębokie zjednoczenie, że nasze ego na chwilę znika. Przestajemy istnieć jako ego, dotykamy “Świadomości Kosmicznej”, chociaż na ułamek sekundy. Nic dziwnego, że niektórzy ludzie o swoich wyjątkowo silnych orgazmach mówią jak o przeżyciu mistycznym. W tradycji mistycznej Chrześcijaństwa zachodniego, a w zasadzie również wschodniego, spotykamy głównie mistycyzm mnichów, zakonników i duchownych. Tymczasem istnieje również mało popularna, gdyż przez wieki tłumiona, mistyka świeckich. O ile mistyka duchownych wiąże się głównie z takimi wartościami jak: pokuta, skupienie, wyrzeczenie, ubóstwo, posłuszeństwo i cierpienie. O tyle mistyka świeckich związana jest z: radością, przyjemnością, rozkoszą, wolnością, dobrobytem, twórczością i harmonią. Oba typy mistycyzmu sięgają najwyższych stanów świadomości i zjednoczenia z Najwyższą Świadomością, czyli Bogiem, ale każdy z nich prezentuje inny typ praktyki, potrzebuje innego otoczenia, innych warunków. Przeznaczony jest po prostu dla innych formacji duchowych. Przyjemność, rozkosz, powodzenie, dobrobyt również mogą być drogą do Boga. Kiedy to zrozumiemy, kiedy przeprogramujemy swoją wiarą i medytacją własną podświadomość, zaczniemy doświadczać w życiu efektów “świadomości dobrobytu”. Nie będziemy musieli ofiarowywać Bogu już swoich chorób, będziemy mogli ofiarować Mu swoje zdrowie i znakomite samopoczucie, nie będziemy ofiarowywać swojego ubóstwa, będziemy mogli ofiarowywać Mu swoje bogactwo (słowo “ubóstwo” i słowo “bogactwo”, tak samo pochodzą od słowa Bóg). Nie będziemy jedynie “łączyć się z Chrystusem” w bólu i cierpieniu, będziemy mogli “łączyć się z Nim” w radości, przyjemności i rozkoszy. A dla głęboko zaawansowanych w medytacji i kontemplacji nie czekają na tej drodze bolesne stygmaty, lecz ich rozkoszne przeciwieństwo. Czy możecie sobie wyobrazić, co to jest?
-
tego nie powiedziałam;) znasz historyjkę o czterech aniołach, którzy towarzyszyli Bogu, gdy stwarzał świat? Kiedy Bóg stwarzał świat zwróciło się do niego czterech aniołów. Pierwszy zapytał: “Jak ty to robisz?” Drugi: “Czemu to robisz?”, trzeci: “Czy mogę w czymś pomóc?” Czwarty: “Ile to jest warte?” Pierwszy był naukowcem; drugi filozofem; trzeci altruista, a czwarty pośrednikiem w handlu nieruchomościami. Piąty anioł przyglądał się w zadziwieniu i bił brawo z bezmiernego zachwytu. Ten był mistykiem.
-
a Wy chłopaki co tak off-topicowo z rana? ;):P
-
poczytaj na dobranoc :)
-
Dałem Ci absolutną władzę nad Twoim losem. Pozwoliłem, byś sam kształtował siebie zgodnie w własną wolną wolą. Ani niebiański, ani ziemski z natury, uzyskałeś wolność formowania siebie wedle własnego życzenia. Mogłeś wybrać upadek w najniższe formy życia, ale także, kierując się osądem duszy, ponowne narodziny w wyższych formach istnienia, boskich. Nigdy nie odebrałem Ci tej wielkiej mocy - wolności wyboru. Cóż uczyniłeś z tą potężną mocą? Spójrz na siebie. Pomyśl, jakich wyborów dokonałeś w życiu i przypomnij sobie te gorzkie chwile, kiedy chętnie padłbyś na kolana, prosząc o możliwość wybrania raz jeszcze. Lecz co minęło, to minęło... A teraz znasz już czwarte prawo szczęścia i powodzenia. Używaj mądrze swej wolnej woli. Wybieraj miłość, a nie nienawiść. Wybieraj śmiech, a nie płacz. Wybieraj tworzenie, a nie niszczenie. Wybieraj wytrwałość, a nie rezygnację. Wybieraj pochwałę, a nie obmowę. Wybieraj uleczanie, a nie zadawanie ran. Wybieraj dawanie, a nie kradzież. Wybieraj działanie, a nie gnuśność. Wybieraj rozwój, a nie gnicie. Wybieraj modlitwę, a nie przeklinanie. Wybieraj życie, a nie śmierć. Teraz wiesz, że Twoje nieszczęścia nie spotkały Cię z mojej woli, albowiem w Tobie jest wszelka moc; nagromadzone uczynki i myśli, które zawiodły Cię na ludzkie śmietnisko, to był Twój wybór, a nie mój. Moce, którymi Cię obdarzyłem, okazały się zbyt wielkie wobec Twojej małości. Ale teraz wyrosłeś wysoki i mądry i Twoje będą wszelkie owoce ziemi. Jesteś czymś więcej niż skończonym bytem: Ty się stajesz. Zdolny jesteś do wielkich cudów. Twoje możliwości są nieograniczone. Które jeszcze spośród moich stworzeń opanowało ogień? Które jeszcze pokonało grawitację, przebiło niebiosa, zwycięża choroby, plagi i suszę? Nigdy więcej nie pomniejszaj siebie. Nigdy więcej nie nastawiaj się na zadowalanie okruszynami ze stołu życia. Nigdy więcej od dzisiaj nie ukrywaj swoich talentów. Wspomnij dziecko, które mówi: `Kiedy będę dużym chłopcem...`. Ale cóż to znaczy? Albowiem duży chłopiec powiada: `Kiedy dorosnę...`. A gdy dorośnie, mówi: \"Kiedy się ożenię...\". I w końcu - cóż to oznacza? W miejsce tej myśli pojawia się wkrótce: `Kiedy przejdę na emeryturę...`. Przychodzi pora emerytury i człowiek patrzy wstecz na przebytą krainę. Hula po niej zimny wicher: wszystko w życiu jakoś mu umknęło i nic nie pozostało. Ciesz się każdym dniem, dzisiaj... i jutro, jutro. Dokonałeś największego cudu świata. Zmartwychwstałeś ze śmierci za życia. Nie będziesz już użalał się nad sobą, a każdy nowy dzień będzie wyzwaniem i radością. Narodziłeś się ponownie... lecz tak samo jak poprzednio, możesz wybrać porażkę i rozpacz, albo powodzenie i szczęście. Wybór należy do Ciebie. Wyłącznie do Ciebie. Ja mogę się tylko przyglądać, tak jak przedtem - z dumą lub smutkiem. Zapamiętaj więc cztery prawa szczęścia i powodzenia. Licz swoje dary. Głoś swoją cudowność. Przejdź następną milę. Używaj mądrze swej mocy wolnej woli. I zapamiętaj jeszcze jedno, które dopełni te cztery: Rób wszystko z miłością - miłością do siebie, miłością do ludzi, miłością do mnie. Obetrzyj łzy. Wyciągnij rękę, uchwyć moją dłoń i wyprostuj się. Pozwól, bym przeciął całun, który Cię krępował. Dzisiaj Ci obwieszczono: JESTEŚ NAJWIĘKSZYM CUDEM ŚWIATA Oga Mandino \"Największy cud świata\"
-
Czy Twój umysł jest słaby? Czy już nie myślisz samodzielnie? Nie. Twój mózg jest najbardziej złożoną strukturą we wszechświecie. Ja to wiem. W tym półtorakilogramowym narządzie mieści się trzynaście miliardów komórek nerwowych, ponad dwa razy więcej niż ludzi na ziemi. Abyś mógł zapamiętać każde wrażenie, każdy dźwięk, smak, zapach, ruch, jakich doświadczyłeś od dnia swoich narodzin, umieściłem w komórkach mózgu ponad miliard bilionów cząsteczek białka. Zapisane są w nich wszystkie wydarzenia Twojego życia, które czekają tylko, byś je sobie przypomniał. Aby umożliwić mózgowi kontrolę nad ciałem, wyposażyłem go w cztery miliony receptorów bólowych, pięćset tysięcy receptorów dotyku i ponad dwieście tysięcy receptorów ciepła. Żaden skarbiec złota nie jest lepiej strzeżony od Ciebie. Żaden ze starożytnych cudów świata nie jest większy od Ciebie. Jesteś moim najdoskonalszym dziełem. Energia atomów tkwiąca w Tobie wystarczy, by zniszczyć największe miasta świata... i odbudować je. Czy jesteś nędzarzem? Czy nie ma złota i srebra w Twojej sakiewce? Nie. Jesteś bogaczem! Dopiero co zliczyliśmy wspólnie Twoje bogactwa. Przestudiuj listę. Policz je raz jeszcze. Podlicz swoje aktywa. Dlaczego zdradziłeś samego siebie? Dlaczego płakałeś, że zostały Ci zabrane wszystkie dary dane człowiekowi? Dlaczego oszukiwałeś się, że nie masz w sobie mocy, by odmienić swoje życie? Czyż nie posiadasz talentu, rozumu, zdolności, nie odczuwasz pragnień i przyjemności, nie odbierasz wrażeń, nie masz dumy? Czy nie ma w Tobie nadziei? Dlaczego kulisz się w cieniu, pokonany olbrzym, oczekując tylko, by w litościwie zabrano Cię w upragnioną pustkę, w piekielną otchłań? Masz tak wiele. Twoje dary przepełniają kielich. Ale nie pamiętałeś o nich, jak dziecko zepsute wychowaniem w luksusie, chociaż ja szczodrze i stale Cię nimi opsypuję. Odpowiedz mi. Odpowiedz sam sobie. Jakiż bogacz, stary, chory, słaby i bezradny, nie oddałby całego złota ze swego skarbca za dary, które traktowałeś tak lekko! Poznaj zatem pierwszy sekret szczęścia i powodzenia: posiadasz, nawet w tej chwili, wszystkie dary potrzebne do zdobycia wielkiej chwały. Są one Twoim skarbem, narzędziami, którymi będziesz budował, począwszy od dzisiaj, podstawy nowego, lepszego życia. Zaprawdę powiadam Ci, licz swoje dary i wiedz, że już teraz jesteś moim najwspanialszym dziełem. To jest pierwsze prawo, któremu musisz być posłuszny, aby dokonać największego cudu świata, powrócić do człowieczeństwa ze śmierci za życia. Bądź też wdzięczny za lekcje, których nauczyłeś się, żyjąc w biedzie. Albowiem nie ten jest biedakiem, kto niewiele posiada, lecz ten, kto za wiele pragnie. A prawdziwie bezpieczne życie nie zależy od rzeczy, które człowiek posiada, lecz od tych, bez których potrafi się obejść. Gdzie są przeszkody, w których upatrujesz źródło swoich porażek? Istniały tylko w Twoim umyśle. Licz swoje dary. Drugie prawo podobne jest do pierwszego. Głoś swoją cudowność. Skazałeś siebie na to, by być gliną na poletku garncarza i leżałeś tam, niezdolny wybaczyć sobie, że upadłeś, zabijając się samooskarżeniami, nienawiścią i wstrętem do sobie na myśl o niegodziwościach, jakich się dopuściłeś wobec siebie samego i innych. Czy to Cię nie zdumiewa? Czy nie zastanawiasz się, dlaczego ja potrafię Ci wybaczyć Twoje upadki, grzechy, żałosne zachowanie, a Ty nie potrafisz wybaczyć sobie? Zwracam się teraz do Ciebie z trzech powodów. Potrzebujesz mnie. Nie należysz do stada pędzącego na zatracenie w szarej masie miernoty. Jesteś rzadkim klejnotem. Pomyśl o obrazie Rembrandta, rzeźbie Degasa, skrzypcach Stradivariusa albo sztuce Szekspira. Te dzieła mają wartość z dwóch powodów: ich twórcy to mistrzowie i jest ich niewielu. Ale każde z tych dzieł ma sobie podobne. Zgodnie z tym rozumowaniem, ty jesteś najcenniejszym skarbem na ziemi, bo wiesz, kto Cię stworzył i jesteś jedyny. Pośród siedemdziesięciu miliardów ludzi, którzy chodzili i chodzą po tej planecie od zarania dziejów, nigdy nie było na niej nikogo dokładnie takiego samego jak Ty. Nigdy, aż po kres wszelkiego istnienia, nie będzie nikogo takiego jak Ty. Nie wiedziałeś o swojej niepowtarzalności i nie doceniałeś jej. A przecież jesteś jedyny na świecie. Z ciała Twego ojca w chwili najwyższego uniesienia wytrysnęła olbrzymia ilość nasionek miłości, ponad czterysta milionów. Wszystkie one, poruszając się w łonie Twej matki, obumarły. Wszystkie z wyjątkiem jednego. Ciebie. Ty jedyny przetrwałeś w przyjaznym cieple matczynego ciała, szukając swojej drugiej połówki, pojedynczej komórki tak maleńkiej, ż e potrzeba by takich ponad dwa miliony, by wypełnić skorupkę żołędzia. I pomimo znikomych szans, jakie miałeś w tym ogromnym zgubnym oceanie ciemności, nie ustałeś, znalazłeś tę nieskończenie małą komórkę, złączyłeś się z nią i rozpocząłeś nowe życie. Twoje życie. Przybyłeś na świat, przynosząc ze sobą - jak każde dziecko - przesłanie, że bynajmniej nie zniechęciłem się do człowieka. Dwie komórki złączyły się, tworząc cud: setki genów zawierających się w każdym z dwudziestu trzech chromosomów każdej z nich określą wszystkie Twoje cechy, kolor oczu, Twój wygląd, wielkość mózgu. Połączyłem jedną komórkę Twojej matki z jedną wybraną spośród czterystu milionów komórek Twego ojca. Rozporządzając ponadto wielu możliwymi kombinacjami zawartymi w nich genów, mogłem stworzyć trzysta bilionów istot ludzkich, każdą inną. A kogo stworzyłem? Ciebie! Jedynego w swoim rodzaju. Najrzadszy z rzadkich klejnotów, bezcenny skarb, istotę wyposażoną w zalety umysłu, mowy, powierzchowności, zdolność poruszania się i działania, niepodobną do nikogo, kto kiedykolwiek żył, żyje czy żyć będzie. Dlaczego ceniłeś się w groszach, podczas gdy wart jesteś królewskiego okupu? Dlaczego słuchałeś tych, co Cię pomniejszali i co gorsza, dlaczego im uwierzyłeś? Przyjmij radę. Nie ukrywaj już dłużej swojej cudownośći pod korcem, wynieś ją na światło. Pokaż światu. Nie chodź śladami Twojego brata, nie naśladuj mowy Twoich przywódców ani nie trudź się jak ludzie mierni. Nigdy nie rób czegoś tak jak inni. Nie naśladuj. Skąd bowiem wiesz, że nie pójdziesz za złym przykładem? Kto tak postąpi, zawsze posuwa się dalej w czynieniu zła, podczas gdy naśladujądemu dobro nigdy nie udaje się to w pełni. Nikogo zatem nie naśladuj. Bądź sobą. Pokaż swoją cudowność światu, a ludzie obsypią Cię złotem. To jest drugie prawo. Głoś swoją cudowność. Tak więc poznałeś dwa prawa. Licz swoje dary! Głoś swoją cudowność! Nic nie stoi Ci na przeszkodzie. Nie jesteś mierny. Kiwasz potakująco głową. Zmuszasz się do uśmiechu. Przyznajesz, że sam się oszukiwałeś. Przejdźmy do Twojej drugiej skargi. Uważasz, że omijają Cię wszelkie okazje? Przyjmij moją radę, a to się odmieni, albowiem oto podam Ci prawo osiągania powodzenia w każdym przedsięwzięciu. Wiele stuleci temu prawo to ogłoszono Twoim pradziadom ze szczytu góry. Niektórzy go posłuchali i patrz - oto zebrali w życiu owoce: zdobyli szczęście, w ykształcenie, złoto, spokój ducha. Większość nie posłuchała, lecz szukała sposobów magicznych, krętych ścieżek albo oczekiwała, że diabeł zwany szczęśliwym trafem przyniesie im życiowe bogactwa. Czekali na próżno, tak jak i Ty czekałeś. A potem płakali, tak jak Ty płakałeś, uważając, że szczęście omija ich z mojej woli. Prawo jest proste. Młodzieniec czy starzec, żebrak czy król, człowiek biały czy czarny, mężczyzna czy kobieta - wszyscy mogą wykorzystać jego sekret dla siebie; albowiem spośród wielu zasad osiągania powodzenia, przekazywanych ustnie bądź w pismach, jedna tylko nigdy nie zawiodła: \"A kto by Cię przymuszał, żebyś szedł z nim jedną milę, idź z nim i dwie\". To zatem jest trzecie prawo. Sekret, który przyniesie Ci bogactwa i uznanie, o jakich nie śniłeś. Przejdź następną milę! Jedyny pewny sposób osiągnięcia sukcesu to służyć więcej i lepiej niż się od Ciebie oczekuje, niezależnie od rodzaju wykonywanej pracy. Zwyczaj tez stosowali od zarania dziejów wszyscy, którym się powiodło. Dlatego powiadam Ci: najpewniej skażesz się na przeciętność, pracując tylko tyle, za ile Ci płacą. Nie czuj sie oszukany, jeśli praca Twoja warta jest więcej niż srebro, które otrzymujesz. Albowiem w życiu obowiązuje prawo wahadła i jeśli Twój trud nie zostanie wynagrodzony dzisiaj, wahadło cofnie się jutro, zwracając Ci wszystko dziesięciokrotnie. Człowiek przeciętny nigdy nie idzie następnej mili, uważając, że na tym traci. Ale Ty nie jesteś przeciętny. Przejście następnej mili jest przywilejem, na który musisz sobie zasłużyć własną inicjatywą. Nie wolno Ci tej dodatkowej drogi unikać. Zaniechasz jej, będziesz robił nie więcej niż inni a odpowiedzialność za porażkę spadnie tylko na Ciebie. Nieotrzymanie sprawiedliwej zapłaty za służbę jest nie bardziej możliwe niż uzyskanie jej za nie wykonaną pracę. Przyczyny i skutku, środków i celów, nasienia i owocu nie sposób rozdzielić. Skutek już rozkwita w przyczynie, cel kryje się w środkach, a owoc w nasieniu. Przejdź następną milę. Nie martw się, jeśli służysz niewdzięcznemu panu. Służ mu lepiej. A zamiast niego ja niech będę Twoim dłużnikiem, wtedy bowiem poznasz, że każda chwila dodatkowej służby, każdy dodatkowy wysiłek będą wynagrodzone. I nie martw się, gdyby Twoja nagroda nie nadchodziła szybko, bo im dłużej jej nie otrzymujesz, tym lepiej dla Ciebie... Procent składany od składanego procentu to największa korzyść z tego prawa. Nie możesz domagać się sukcesu, możesz nań tylko zasłużyć. A teraz poznałeś wielką tajemnicę, jak stać się godnym tej rzadkiej nagrody. Przejdź następną milę! Gdzież jest równina, skąd wznosił się Twój krzyk, że omijają Cię okazje? Rozejrzyj się wokół siebie. Spójrz, tam gdzie wczoraj taplałeś się w błocie użalania się nad sobą, teraz kroczysz wyprostowany po królewskim dywanie. Nic się nie zmieniło... poza Tobą; ale Ty jesteś wszystkim. Jesteś moim największym cudem. Jesteś największym cudem świata. A zatem trzy są prawa osiągania szczęścia i powodzenia. Licz swoje dary! Głoś swoją cudowność! Przejdź następną milę! Bądź cierpliwy w kroczeniu naprzód. Liczenia darów z wdzięcznością, głoszenia swojej cudowności z dumą, przejścia następnej mili, a potem jeszcze jednej - tego nie nauczysz się, ani nie dokonasz w mgnieniu oka. Licz to, co zdobywasz z największym trudem, najdłużej zachowujesz; podobnie ten, kto zapracował na fortunę, bardziej o nią dba niż jego spadkobiercy. Nie lękaj się, wchodząc w nowe życie. Każdej szlachetnej zdobyczy towarzyszy ryzyko. Kto boi się ryzyka, niech nie oczekuje zwycięstwa. Teraz wiesz, że jesteś cudem. Jako cud jesteś nieustraszony. Bądź dumny. Nie jesteś chwilowym kaprysem beztroskiego stwórcy eksperymentującego w laboratorium życia. Nie jesteś niewolnikiem niepojętych sił. Nie stworzyła Cię żadna inna siła poza moją, żadna miłość poza moją. Jesteś jej swobodnym przejawem. Stworzyłem Cię celowo. Poczuj moją dłoń. Usłysz moje słowa. Potrzebujesz mnie i ja potrzebuję Ciebie. Musimy odbudować świat; a jeśli to wymaga cudu, cóż to dla nas znaczy? Obaj jesteśmy cudami i teraz mamy siebie nawzajem. Nigdy nie utraciłem wiary w Ciebie, od chwili gdy wyprowadziłem Cię z oceanu i postawiłem bezradnego na piasku. Według Twojej miary czasu stało się to ponad pięćset milionów lat temu. Próbowałem wielu modeli, wielu kształtów, wielu rozmiarów, aż wreszcie około trzydziestu tysięcy lat temu nadałem Ci formę doskonałą. Potem już przez wszystkie te lata nie czyniłem żadnych ulepszeń. Jak bowiem można ulepszyć cud? Spoglądałem na Ciebie z zachwytem i byłem zadowolony. Dałem Ci ziemię i uczyniłem jej panem. Następnie, by umożliwić Ci rozwinięcie w pełni Twoich możliwości, położyłem raz jeszcze rękę na Tobie i obdarzyłem Cię mocami, jakich nie zna żadne inne stworzenie we wszechświecie po dziś dzień. Dałem Ci moc myślenia. Dałem Ci moc miłości. Dałem Ci moc woli. Dałem Ci moc śmiania się. Dałem Ci moc wyobraźni. Dałem Ci moc tworzenia. Dałem Ci moc planowania. Dałem Ci moc mowy. Dałem Ci moc modlitwy. Byłem z Ciebie bezgranicznie dumny. Stworzyłem dzieło doskonałe, największy cud. Pełną żywą istotę. Kogoś, kto potrafi się przystosować do każdego klimatu, znieść wszystkie trudy, podjąć każde wyzwanie. Kogoś, kto potrafi rządzić swym przeznaczeniem bez mojej interwencji. Kogoś, kto potrafi działać na podstawie wrażeń i odczuć, kierując się nie instynktem, lecz myśląc i rozważając, jakie działanie będzie najlepsze dla niego i całej ludzkości. Dochodzimy teraz do czwartego prawa powodzenia i szczęścia. Dałem Ci bowiem jeszcze jedną moc, moc tak wielką, że nie posiadają jej nawet moi aniołowie. Dałem Ci wolność wyboru. Wyposażając Cię w ten dar, wyniosłem Cię ponad aniołów. Aniołowie bowiem nie mają wolności wyboru grzechu. Dałem Ci absolutną władzę nad Twoim losem. Pozwoliłem, byś sam kształtował siebie zgodnie w własną wolną wolą. Ani niebiański, ani ziemski z natury, uzyskałeś wolność formowania siebie wedle własnego życzenia. Mogłeś wybrać upadek w najniższe formy życia, ale także, kierując się osądem duszy, ponowne narodziny w wyższych formach istnienia, boskich. Nigdy nie odebrałem Ci tej wielkiej mocy - wolności wyboru. Cóż uczyniłeś z tą potężną mocą? Spójrz na siebie. Pomyśl, jakich wyborów dokonałeś w życiu i przypomnij sobie te gorzkie chwile, kiedy chętnie padłbyś na kolana, prosząc o możliwość wybrania raz jeszcze. Lecz co minęło, to minęło... A teraz znasz już czwarte prawo szczęścia i powodzenia. Używaj mądrze swej wolnej woli. Wybieraj miłość, a nie nienawiść. Wybieraj śmiech, a nie płacz. Wybieraj tworzenie, a nie niszczenie. Wybieraj wytrwałość, a nie rezygnację. Wybieraj pochwałę, a nie obmowę. Wybieraj uleczanie, a nie zadawanie ran. Wybieraj dawanie, a nie kradzież. Wybieraj działanie, a nie gnuśność. Wybieraj rozwój, a nie gnicie. Wybieraj modlitwę, a nie przeklinanie. Wybieraj życie, a nie śmierć. Teraz wiesz, że Twoje nieszczęścia nie spotkały Cię z mojej woli, albowiem w Tobie jest wszelka moc; nagromadzone uczynki i myśli, które zawiodły Cię na ludzkie śmietnisko, to był Twój wybór, a nie mój. Moce, którymi Cię obdarzyłem, okazały się zbyt wielkie wobec Twojej małości. Ale teraz wyrosłeś wysoki i mądry i Twoje będą wszelkie owoce ziemi. Jesteś czymś więcej niż skończonym bytem: Ty się stajesz. Zdolny jesteś do wielkich cudów. Twoje możliwości są nieograniczone. Które jeszcze spośród moich stworzeń opanowało ogień? Które jeszcze pokonało grawitację, przebiło niebiosa, zwycięża choroby, plagi i suszę? Nigdy więcej nie pomniejszaj siebie. Nigdy więcej nie nastawiaj się na zadowalanie okruszynami ze stołu życia. Nigdy więcej od dzisiaj nie ukrywaj swoich talentów. Wspomnij dziecko, które mówi: `Kiedy będę dużym chłopcem...`. Ale cóż to znaczy? Albowiem duży chłopiec powiada: `Kiedy dorosnę...`. A gdy dorośnie, mówi: \"Kiedy się ożenię...\". I w końcu - cóż to oznacza? W miejsce tej myśli pojawia się wkrótce: `Kiedy przejdę na emeryturę...`. Przychodzi pora emerytury i człowiek patrzy wstecz na przebytą krainę. Hula po niej zimny wicher: wszystko w życiu jakoś mu umknęło i nic nie pozostało. Ciesz się każdym dniem, dzisiaj... i jutro, jutro. Dokonałeś największego cudu świata. Zmartwychwstałeś ze śmierci za życia. Nie będziesz już użalał się nad sobą, a każdy nowy dzień będzie wyzwaniem i radością. Narodziłeś się ponownie... lecz tak samo jak poprzednio, możesz wybrać porażkę i rozpacz, albo powodzenie i szczęście. Wybór należy do Ciebie. Wyłącznie do Ciebie. Ja mogę się tylko przyglądać, tak jak przedtem - z dumą lub smutkiem. Zapamiętaj więc cztery prawa szczęścia i powodzenia. Licz swoje dary. Głoś swoją cudowność. Przejdź następną milę. Używaj mądrze swej mocy wolnej woli. I zapamiętaj jeszcze jedno, które dopełni te cztery: Rób wszystko z miłością - miłością do siebie, miłością do ludzi, miłością do mnie. Obetrzyj łzy. Wyciągnij rękę, uchwyć moją dłoń i wyprostuj się. Pozwól, bym przeciął całun, który Cię krępował. Dzisiaj Ci obwieszczono: JESTEŚ NAJWIĘKSZYM CUDEM ŚWIATA
-
cudownie wyrażającym się przez ciało i ruch, niczym anioł w działaniu, niczym bóg w pojmowaniu. Powiedziano Ci, że jesteś solą ziemi. Wyjawiono Ci nawet tajemnicę, że możesz poruszać góry, dokonywać niemożliwego. Nie uwierzyłeś nikomu. Spaliłeś mapę wskazującą kierunek do szczęścia, zrezygnowałeś z prawa do spokoju ducha, zdmuchnąłeś świece ustawione wzdłuż przeznaczonej Ci drogi do chwały; szedłeś, potykając się, przerażony i zagubiony w mrokach bezradności i żalu nad sobą, aż wpadłeś w piekło, które sam stworzyłeś. Potem płakałeś, biłeś się w piersi i przeklinałeś los, jaki Cię spotkał. Nie chciałeś uznać skutków własnych małostkowych myśli i lenistwa w działaniu; szukałeś kozła ofiarnego, którego mógłbyś winić za porażkę. Jakże szybko go znalazłeś! Obwiniłeś mnie! Krzyczałeś, że Twoje ułomności, miernota, nie sprzyjające warunki, porażki - były wolą Boga! Myliłeś się! Sporządźmy wykaz. Najpierw odczytajmy listę Twoich ułomności. Jak bowiem mógłbym nakazać Ci budowanie nowego życia, gdybyś nie miał po temu możliwości? Czy jesteś ślepy? Czy nie widzisz, że słońce wschodzi i zachodzi? Nie. Widzisz. Umieściłem sto milionów receptorów w Twoich oczach, abyś mógł radować się pięknem zaklętym w liściu, w płatku śniegu, urodą sadzawki, orła, dziecka, chmury, gwiazdy, róży, tęczy... i czarem miłosnego spojrzenia. Policz to jako pierwszy dar. Czy jesteś głuchy? Czy nie usłyszysz, kiedy zapłacze lub roześmieje się niemowlę? Usłyszysz. Dwadzieścia cztery tysiące maleńkich rzęsek, jakie wbudowałem w każde z Twoich uszu, przenoszą drgania dźwięków, odpowiadając na szum wiatru w drzewach, fal przypływu rozbijających się o skały, majestat operowego śpiewu, śmiech bawiących się dzieci... i na słowa: kocham cię. Policz to jako następny dar. Czy jesteś niemy? Czy Twoje wargi poruszają się tylko po to, by wypluć ślinę? Nie. Potrafisz mówić, czego nie potrafią żadne inne z moich stworzeń. Twoje słowa mogą uspokoić rozgniewanych, podnieść na duchu przygnębionych, pobudzić do działania zniechęconych, pocieszyć nieszczęśliwych, ogrzać samotnych, pochwalić prawych, dodać odwagi pokonanym, pouczyć niewiedzących... i możesz powiedzieć: kocham cię. Policz to jako kolejny dar. Czy jesteś sparaliżowany? Czy nie możesz się poruszać? Nie. Poruszasz się. Nie jesteś drzewem przykutym do miejsca, opierającym się wichurze i nieprzychylnemu światu. Możesz się wyginać, biegać, tańczyć i pracować, albowiem w Twoim ciele umieściłem złożony układ pięciuset mięśni, dwustu kości, dwunastu kilometrów nerwów; wszystkie one współdziałają, by wykonywać Twoje rozkazy. Policz ten kolejny dar. Czy jesteś nie kochany i sam nie kochasz? Czy dniem i nocą dręczy Cię samotność? Nie. Dość. Albowiem teraz poznałeś już tajemnicę miłości: że aby otrzymać miłość, musisz ją dawać, nie licząc na odwzajemnienie. Kochanie po to, by uzyskać spełnienie, zadowolenie lub by się pysznić tym, że kochasz, nie jest miłością. Miłość jest darem, za który nie żąda się niczego w zamian. Wiesz teraz, że niesamolubna miłość jest sama w sobie nagrodą. I nawet jeśli miłość pozostanie nieodwzajemniona, nie jest utracona, albowiem powróci do Ciebie, zmiękczy i oczyści Twoje serce. Policz następny dar. Policz go dwukrotnie. Czy Twoje serce jest porażone? Czy broczy krwią i wytęża się, by utrzymać Cię przy życiu? Nie. Dotknij piersi i poczuj jego rytm, poczuj, jak pulsuje, godzina po godzinie, dniem i nocą, trzydzieści sześć milionów uderzeń rocznie, rok po roku, kiedy śpisz i kiedy czuwasz, pompując krew przez około sto tysięcy kilometrów żył, tętnic i naczynek. Prawie dwa i pół miliona litrów na rok. Człowiek nigdy nie stworzył takiego urządzenia. Policz ów następny dar. czy Twoja skóra jest chora? Czy ludzie odwracają się z odrazą, kiedy się zbliżasz? Nie. Twoja skóra jest czysta, to cud natury, wymaga tylko, abyś ją pielęgnował mydłem, olejkami, szczotką. Z czasem wszelka stal matowieje i rdzewieje, ale nie Twoja skóra. W końcu zużyją się najtwardsze metale, ale nie ta żywa powłoka, w którą Cię odziałem. Stale się odnawia, nowe komórki zastępują stare, podobnie jak teraz nowy Ty zastępujesz starego. Policz kolejny dar. Czy Twoje płuca są zanieczyszczone? Czy oddech życia z trudem wpływa do Twego ciała? Nie. Twoje bramy życia stale Ci służą, nawet w najbardziej zatrutym przez Ciebie środowisku; sześćset milionów pęcherzyków nieprzerwanie filtruje życiodajny tlen, zarazem usuwając z ciała niszczące gazy. Policz więc następny dar. Czy Twoja krew jest zatruta? Czy zmieszana jest z wodą i ropą? Nie. Twoje pięć litrów krwi zawiera dwadzieścia dwa tryliony krwinek, a każda krwinka miliony cząsteczek; atomy wewnątrz każdej cząsteczki wykonują ponad dziesięć milionów drgań na sekundę. W każdej sekundzie dwa miliony krwinek obumierają i zastępowane są dwoma milionami nowych w procesie zmartwychwstania, który trwa od Twoich pierwszych narodzin. Jak zawsze było wewnątrz, tak teraz jest i na zewnątrz. Policz ten następny dar. Czy Twój umysł jest słaby? Czy już nie myślisz samodzielnie? Nie. Twój mózg jest najbardziej złożoną strukturą we wszechświecie. Ja to wiem. W tym półtorakilogramowym narządzie mieści się trzynaście miliardów komórek nerwowych, ponad dwa razy więcej niż ludzi na ziemi. Abyś mógł zapamiętać każde wrażenie, każdy dźwięk, smak, zapach, ruch, jakich doświadczyłeś od dnia swoich narodzin, umieściłem w komórkach mózgu ponad miliard bilionów cząsteczek białka. Zapisane są w nich wszystkie wydarzenia Twojego życia, które czekają tylko, byś je sobie przypomniał. Aby umożliwić mózgowi kontrolę nad ciałem, wyposażyłem go w cztery miliony receptorów bólowych, pięćset tysięcy receptorów dotyku i ponad dwieście tysięcy receptorów ciepła. Żaden skarbiec złota nie jest lepiej strzeżony od Ciebie. Żaden ze starożytnych cudów świata nie jest większy od Ciebie. Jesteś moim najdoskonalszym dziełem. Energia atomów tkwiąca w Tobie wystarczy, by zniszczyć największe miasta świata... i odbudować je. Czy jesteś nędzarzem? Czy nie ma złota i srebra w Twojej sakiewce? Nie. Jesteś bogaczem! Dopiero co zliczyliśmy wspólnie Twoje bogactwa. Przestudiuj listę. Policz je raz jeszcze. Podlicz swoje aktywa. Dlaczego zdradziłeś samego siebie? Dlaczego płakałeś, że zostały Ci zabrane wszystkie dary dane człowiekowi? Dlaczego oszukiwałeś się, że nie masz w sobie mocy, by odmienić swoje życie? Czyż nie posiadasz talentu, rozumu, zdolności, nie odczuwasz pragnień i przyjemności, nie odbierasz wrażeń, nie masz dumy? Czy nie ma w Tobie nadziei? Dlaczego kulisz się w cieniu, pokonany olbrzym, oczekując tylko, by w litościwie zabrano Cię w upragnioną pustkę, w piekielną otchłań? Masz tak wiele. Twoje dary przepełniają kielich. Ale nie pamiętałeś o nich, jak dziecko zepsute wychowaniem w luksusie, chociaż ja szczodrze i stale Cię nimi opsypuję. Odpowiedz mi. Odpowiedz sam sobie. Jakiż bogacz, stary, chory, słaby i bezradny, nie oddałby całego złota ze swego skarbca za dary, które traktowałeś tak lekko! Poznaj zatem pierwszy sekret szczęścia i powodzenia: posiadasz, nawet w tej chwili, wszystkie dary potrzebne do zdobycia wielkiej chwały. Są one Twoim skarbem, narzędziami, którymi będziesz budował, począwszy od dzisiaj, podstawy nowego, lepszego życia. Zaprawdę powiadam Ci, licz swoje dary i wiedz, że już teraz jesteś moim najwspanialszym dziełem. To jest pierwsze prawo, któremu musisz być posłuszny, aby dokonać największego cudu świata, powrócić do człowieczeństwa ze śmierci za życia. Bądź też wdzięczny za lekcje, których nauczyłeś się, żyjąc w biedzie. Albowiem nie ten jest biedakiem, kto niewiele posiada, lecz ten, kto za wiele pragnie. A prawdziwie bezpieczne życie nie zależy od rzeczy, które człowiek posiada, lecz od tych, bez których potrafi się obejść. Gdzie są przeszkody, w których upatrujesz źródło swoich porażek? Istniały tylko w Twoim umyśle. Licz swoje dary. Drugie prawo podobne jest do pierwszego. Głoś swoją cudowność. Skazałeś siebie na to, by być gliną na poletku garncarza i leżałeś tam, niezdolny wybaczyć sobie, że upadłeś, zabijając się samooskarżeniami, nienawiścią i wstrętem do sobie na myśl o niegodziwościach, jakich się dopuściłeś wobec siebie samego i innych. Czy to Cię nie zdumiewa? Czy nie zastanawiasz się, dlaczego ja potrafię Ci wybaczyć Twoje upadki, grzechy, żałosne zachowanie, a Ty nie potrafisz wybaczyć sobie? Zwracam się teraz do Ciebie z trzech powodów. Potrzebujesz mnie. Nie należysz do stada pędzącego na zatracenie w szarej masie miernoty. Jesteś rzadkim klejnotem. Pomyśl o obrazie Rembrandta, rzeźbie Degasa, skrzypcach Stradivariusa albo sztuce Szekspira. Te dzieła mają wartość z dwóch powodów: ich twórcy to mistrzowie i jest ich niewielu. Ale każde z tych dzieł ma sobie podobne. Zgodnie z tym rozumowaniem, ty jesteś najcenniejszym skarbem na ziemi, bo wiesz, kto Cię stworzył i jesteś jedyny. Pośród siedemdziesięciu miliardów ludzi, którzy chodzili i chodzą po tej planecie od zarania dziejów, nigdy nie było na niej nikogo dokładnie takiego samego jak Ty. Nigdy, aż po kres wszelkiego istnienia, nie będzie nikogo takiego jak Ty. Nie wiedziałeś o swojej niepowtarzalności i nie doceniałeś jej. A przecież jesteś jedyny na świecie. Z ciała Twego ojca w chwili najwyższego uniesienia wytrysnęła olbrzymia ilość nasionek miłości, ponad czterysta milionów. Wszystkie one, poruszając się w łonie Twej matki, obumarły. Wszystkie z wyjątkiem jednego. Ciebie. Ty jedyny przetrwałeś w przyjaznym cieple matczynego ciała, szukając swojej drugiej połówki, pojedynczej komórki tak maleńkiej, ż e potrzeba by takich ponad dwa miliony, by wypełnić skorupkę żołędzia. I pomimo znikomych szans, jakie miałeś w tym ogromnym zgubnym oceanie ciemności, nie ustałeś, znalazłeś tę nieskończenie małą komórkę, złączyłeś się z nią i rozpocząłeś nowe życie. Twoje życie. Przybyłeś na świat, przynosząc ze sobą - jak każde dziecko - przesłanie, że bynajmniej nie zniechęciłem się do człowieka. Dwie komórki złączyły się, tworząc cud: setki genów zawierających się w każdym z dwudziestu trzech chromosomów każdej z nich określą wszystkie Twoje cechy, kolor oczu, Twój wygląd, wielkość mózgu. Połączyłem jedną komórkę Twojej matki z jedną wybraną spośród czterystu milionów komórek Twego ojca. Rozporządzając ponadto wielu możliwymi kombinacjami zawartymi w nich genów, mogłem stworzyć trzysta bilionów istot ludzkich, każdą inną. A kogo stworzyłem? Ciebie! Jedynego w swoim rodzaju. Najrzadszy z rzadkich klejnotów, bezcenny skarb, istotę wyposażoną w zalety umysłu, mowy, powierzchowności, zdolność poruszania się i działania, niepodobną do nikogo, kto kiedykolwiek żył, żyje czy żyć będzie. Dlaczego ceniłeś się w groszach, podczas gdy wart jesteś królewskiego okupu? Dlaczego słuchałeś tych, co Cię pomniejszali i co gorsza, dlaczego im uwierzyłeś? Przyjmij radę. Nie ukrywaj już dłużej swojej cudownośći pod korcem, wynieś ją na światło. Pokaż światu. Nie chodź śladami Twojego brata, nie naśladuj mowy Twoich przywódców ani nie trudź się jak ludzie mierni. Nigdy nie rób czegoś tak jak inni. Nie naśladuj. Skąd bowiem wiesz, że nie pójdziesz za złym przykładem? Kto tak postąpi, zawsze posuwa się dalej w czynieniu zła, podczas gdy naśladujądemu dobro nigdy nie udaje się to w pełni. Nikogo zatem nie naśladuj. Bądź sobą. Pokaż swoją cudowność światu, a ludzie obsypią Cię złotem. To jest drugie prawo. Głoś swoją cudowność. Tak więc poznałeś dwa prawa. Licz swoje dary! Głoś swoją cudowność! Nic nie stoi Ci na przeszkodzie. Nie jesteś mierny. Kiwasz potakująco głową. Zmuszasz się do uśmiechu. Przyznajesz, że sam się oszukiwałeś. Przejdźmy do Twojej drugiej skargi. Uważasz, że omijają Cię wszelkie okazje? Przyjmij moją radę, a to się odmieni, albowiem oto podam Ci prawo osiągania powodzenia w każdym przedsięwzięciu. Wiele stuleci temu prawo to ogłoszono Twoim pradziadom ze szczytu góry. Niektórzy go posłuchali i patrz - oto zebrali w życiu owoce: zdobyli szczęście, w ykształcenie, złoto, spokój ducha. Większość nie posłuchała, lecz szukała sposobów magicznych, krętych ścieżek albo oczekiwała, że diabeł zwany szczęśliwym trafem przyniesie im życiowe bogactwa. Czekali na próżno, tak jak i Ty czekałeś. A potem płakali, tak jak Ty płakałeś, uważając, że szczęście omija ich z mojej woli. Prawo jest proste. Młodzieniec czy starzec, żebrak czy król, człowiek biały czy czarny, mężczyzna czy kobieta - wszyscy mogą wykorzystać jego sekret dla siebie; albowiem spośród wielu zasad osiągania powodzenia, przekazywanych ustnie bądź w pismach, jedna tylko nigdy nie zawiodła: \"A kto by Cię przymuszał, żebyś szedł z nim jedną milę, idź z nim i dwie\". To zatem jest trzecie prawo. Sekret, który przyniesie Ci bogactwa i uznanie, o jakich nie śniłeś. Przejdź następną milę! Jedyny pewny sposób osiągnięcia sukcesu to służyć więcej i lepiej niż się od Ciebie oczekuje, niezależnie od rodzaju wykonywanej pracy. Zwyczaj tez stosowali od zarania dziejów wszyscy, którym się powiodło. Dlatego powiadam Ci: najpewniej skażesz się na przeciętność, pracując tylko tyle, za ile Ci płacą. Nie czuj sie oszukany, jeśli praca Twoja warta jest więcej niż srebro, które otrzymujesz. Albowiem w życiu obowiązuje prawo wahadła i jeśli Twój trud nie zostanie wynagrodzony dzisiaj, wahadło cofnie się jutro, zwracając Ci wszystko dziesięciokrotnie. Człowiek przeciętny nigdy nie idzie następnej mili, uważając, że na tym traci. Ale Ty nie jesteś przeciętny. Przejście następnej mili jest przywilejem, na który musisz sobie zasłużyć własną inicjatywą. Nie wolno Ci tej dodatkowej drogi unikać. Zaniechasz jej, będziesz robił nie więcej niż inni a odpowiedzialność za porażkę spadnie tylko na Ciebie. Nieotrzymanie sprawiedliwej zapłaty za służbę jest nie bardziej możliwe niż uzyskanie jej za nie wykonaną pracę. Przyczyny i skutku, środków i celów, nasienia i owocu nie sposób rozdzielić. Skutek już rozkwita w przyczynie, cel kryje się w środkach, a owoc w nasieniu. Przejdź następną milę. Nie martw się, jeśli służysz niewdzięcznemu panu. Służ mu lepiej. A zamiast niego ja niech będę Twoim dłużnikiem, wtedy bowiem poznasz, że każda chwila dodatkowej służby, każdy dodatkowy wysiłek będą wynagrodzone. I nie martw się, gdyby Twoja nagroda nie nadchodziła szybko, bo im dłużej jej nie otrzymujesz, tym lepiej dla Ciebie... Procent składany od składanego procentu to największa korzyść z tego prawa. Nie możesz domagać się sukcesu, możesz nań tylko zasłużyć. A teraz poznałeś wielką tajemnicę, jak stać się godnym tej rzadkiej nagrody. Przejdź następną milę! Gdzież jest równina, skąd wznosił się Twój krzyk, że omijają Cię okazje? Rozejrzyj się wokół siebie. Spójrz, tam gdzie wczoraj taplałeś się w błocie użalania się nad sobą, teraz kroczysz wyprostowany po królewskim dywanie. Nic się nie zmieniło... poza Tobą; ale Ty jesteś wszystkim. Jesteś moim największym cudem. Jesteś największym cudem świata. A zatem trzy są prawa osiągania szczęścia i powodzenia. Licz swoje dary! Głoś swoją cudowność! Przejdź następną milę! Bądź cierpliwy w kroczeniu naprzód. Liczenia darów z wdzięcznością, głoszenia swojej cudowności z dumą, przejścia następnej mili, a potem jeszcze jednej - tego nie nauczysz się, ani nie dokonasz w mgnieniu oka. Licz to, co zdobywasz z największym trudem, najdłużej zachowujesz; podobnie ten, kto zapracował na fortunę, bardziej o nią dba niż jego spadkobiercy. Nie lękaj się, wchodząc w nowe życie. Każdej szlachetnej zdobyczy towarzyszy ryzyko. Kto boi się ryzyka, niech nie oczekuje zwycięstwa. Teraz wiesz, że jesteś cudem. Jako cud jesteś nieustraszony. Bądź dumny. Nie jesteś chwilowym kaprysem beztroskiego stwórcy eksperymentującego w laboratorium życia. Nie jesteś niewolnikiem niepojętych sił. Nie stworzyła Cię żadna inna siła poza moją, żadna miłość poza moją. Jesteś jej swobodnym przejawem. Stworzyłem Cię celowo. Poczuj moją dłoń. Usłysz moje słowa. Potrzebujesz mnie i ja potrzebuję Ciebie. Musimy odbudować świat; a jeśli to wymaga cudu, cóż to dla nas znaczy? Obaj jesteśmy cudami i teraz mamy siebie nawzajem. Nigdy nie utraciłem wiary w Ciebie, od chwili gdy wyprowadziłem Cię z oceanu i postawiłem bezradnego na piasku. Według Twojej miary czasu stało się to ponad pięćset milionów lat temu. Próbowałem wielu modeli, wielu kształtów, wielu rozmiarów, aż wreszcie około trzydziestu tysięcy lat temu nadałem Ci formę doskonałą. Potem już przez wszystkie te lata nie czyniłem żadnych ulepszeń. Jak bowiem można ulepszyć cud? Spoglądałem na Ciebie z zachwytem i byłem zadowolony. Dałem Ci ziemię i uczyniłem jej panem. Następnie, by umożliwić Ci rozwinięcie w pełni Twoich możliwości, położyłem raz jeszcze rękę na Tobie i obdarzyłem Cię mocami, jakich nie zna żadne inne stworzenie we wszechświecie po dziś dzień. Dałem Ci moc myślenia. Dałem Ci moc miłości. Dałem Ci moc woli. Dałem Ci moc śmiania się. Dałem Ci moc wyobraźni. Dałem Ci moc tworzenia. Dałem Ci moc planowania. Dałem Ci moc mowy. Dałem Ci moc modlitwy. Byłem z Ciebie bezgranicznie dumny. Stworzyłem dzieło doskonałe, największy cud. Pełną żywą istotę. Kogoś, kto potrafi się przystosować do każdego klimatu, znieść wszystkie trudy, podjąć każde wyzwanie. Kogoś, kto potrafi rządzić swym przeznaczeniem bez mojej interwencji. Kogoś, kto potrafi działać na podstawie wrażeń i odczuć, kierując się nie instynktem, lecz myśląc i rozważając, jakie działanie będzie najlepsze dla niego i całej ludzkości. Dochodzimy teraz do czwartego prawa powodzenia i szczęścia. Dałem Ci bowiem jeszcze jedną moc, moc tak wielką, że nie posiadają jej nawet moi aniołowie. Dałem Ci wolność wyboru. Wyposażając Cię w ten dar, wyniosłem Cię ponad aniołów. Aniołowie bowiem nie mają wolności wyboru grzechu. Dałem Ci absolutną władzę nad Twoim losem. Pozwoliłem, byś sam kształtował siebie zgodnie w własną wolną wolą. Ani niebiański, ani ziemski z natury, uzyskałeś wolność formowania siebie wedle własnego życzenia. Mogłeś wybrać upadek w najniższe formy życia, ale także, kierując się osądem duszy, ponowne narodziny w wyższych formach istnienia, boskich. Nigdy nie odebrałem Ci tej wielkiej mocy - wolności wyboru. Cóż uczyniłeś z tą potężną mocą? Spójrz na siebie. Pomyśl, jakich wyborów dokonałeś w życiu i przypomnij sobie te gorzkie chwile, kiedy chętnie padłbyś na kolana, prosząc o możliwość wybrania raz jeszcze. Lecz co minęło, to minęło... A teraz znasz już czwarte prawo szczęścia i powodzenia. Używaj mądrze swej wolnej woli. Wybieraj miłość, a nie nienawiść. Wybieraj śmiech, a nie płacz. Wybieraj tworzenie, a nie niszczenie. Wybieraj wytrwałość, a nie rezygnację. Wybieraj pochwałę, a nie obmowę. Wybieraj uleczanie, a nie zadawanie ran. Wybieraj dawanie, a nie kradzież. Wybieraj działanie, a nie gnuśność. Wybieraj rozwój, a nie gnicie. Wybieraj modlitwę, a nie przeklinanie. Wybieraj życie, a nie śmierć. Teraz wiesz, że Twoje nieszczęścia nie spotkały Cię z mojej woli, albowiem w Tobie jest wszelka moc; nagromadzone uczynki i myśli, które zawiodły Cię na ludzkie śmietnisko, to był Twój wybór, a nie mój. Moce, którymi Cię obdarzyłem, okazały się zbyt wielkie wobec Twojej małości. Ale teraz wyrosłeś wysoki i mądry i Twoje będą wszelkie owoce ziemi. Jesteś czymś więcej niż skończonym bytem: Ty się stajesz. Zdolny jesteś do wielkich cudów. Twoje możliwości są nieograniczone. Które jeszcze spośród moich stworzeń opanowało ogień? Które jeszcze pokonało grawitację, przebiło niebiosa, zwycięża choroby, plagi i suszę? Nigdy więcej nie pomniejszaj siebie. Nigdy więcej nie nastawiaj się na zadowalanie okruszynami ze stołu życia. Nigdy więcej od dzisiaj nie ukrywaj swoich talentów. Wspomnij dziecko, które mówi: `Kiedy będę dużym chłopcem...`. Ale cóż to znaczy? Albowiem duży chłopiec powiada: `Kiedy dorosnę...`. A gdy dorośnie, mówi: \"Kiedy się ożenię...\". I w końcu - cóż to oznacza? W miejsce tej myśli pojawia się wkrótce: `Kiedy przejdę na emeryturę...`. Przychodzi pora emerytury i człowiek patrzy wstecz na przebytą krainę. Hula po niej zimny wicher: wszystko w życiu jakoś mu umknęło i nic nie pozostało. Ciesz się każdym dniem, dzisiaj... i jutro, jutro. Dokonałeś największego cudu świata. Zmartwychwstałeś ze śmierci za życia. Nie będziesz już użalał się nad sobą, a każdy nowy dzień będzie wyzwaniem i radością. Narodziłeś się ponownie... lecz tak samo jak poprzednio, możesz wybrać porażkę i rozpacz, albo powodzenie i szczęście. Wybór należy do Ciebie. Wyłącznie do Ciebie. Ja mogę się tylko przyglądać, tak jak przedtem - z dumą lub smutkiem. Zapamiętaj więc cztery prawa szczęścia i powodzenia. Licz swoje dary. Głoś swoją cudowność. Przejdź następną milę. Używaj mądrze swej mocy wolnej woli. I zapamiętaj jeszcze jedno, które dopełni te cztery: Rób wszystko z miłością - miłością do siebie, miłością do ludzi, miłością do mnie. Obetrzyj łzy. Wyciągnij rękę, uchwyć moją dłoń i wyprostuj się. Pozwól, bym przeciął całun, który Cię krępował. Dzisiaj Ci obwieszczono: JESTEŚ NAJWIĘKSZYM CUDEM ŚWIAT
-
Słyszę Twój płacz. Przebija ciemności, wznosi się poprzez chmury, miesza ze światłem gwiazd i trafia do mego serca po promieniu słońca. Bolałem nad wołaniem zająca schwytanego we wnyki, wróbla wyrzuconego z gniazda przez matkę, dziecka bezradnie bijącego rękoma w wodę sadzawki i Syna umierającego na krzyżu. Wiedz, że Ciebie też słyszę. Bądź spokojny. Ucisz się. Przychodzę ukoić Twój smutek, albowiem znam jego przyczynę i wiem, jak go uleczyć. Płaczesz nad dziecięcymi marzeniami, które uleciały z biegiem lat. Płaczesz nad utraconą godnością, którą zabiły Twoje porażki. Płaczesz nad nie wykorzystanymi zdolnościami, które przehandlowałeś za bezpieczną egzystencję. Płaczesz nad utratą własnej tożsamości, zadeptanej przez tłum. Płaczesz nad zmarnowanym talentem, któremu się sprzeniewierzyłeś. Patrzysz na siebie ze wstydem i odwracasz się w przerażeniu od swego odbicia w wodzie. Kim jest ta ludzka atrapa spoglądająca na Ciebie bladymi oczyma hańby? Gdzie podziały się wdzięk Twoich manier, piękno Twej postaci, prężność ruchów, jasność umysłu, świetność mowy? Kto skradł Ci te dobra? Czy ów złodziej jest Ci znany, tak jak mnie? Niegdyś na polu Twego ojca układałeś głowę na poduszce z trawy, przyglądałeś się katedrom chmur i wiedziałeś, że kiedyś Twoje będzie całe złoto Babilonu. Niegdyś czytałeś wiele ksiąg i pisałeś na wielu tabliczkach, przeświadczony ponad wszelką wątpliwość, że dorównasz w mądrości Salomonowi, a nawet go przewyższysz. Minęłyby lata i oto panowałbyś niepodzielnie we własnym ogrodzie Edenu. Czy pamiętasz, kto natchnął Cię tymi planami i marzeniami i posiał w Tobie ziarna nadziei? Nie możesz pamiętać. Nie zachowałeś wspomnienia tej pierwszej chwili, kiedy wyszedłeś z łona matki, a ja położyłem rękę na Twoim miękkim czole. Czy pamiętasz tajemnicę, którą wyszeptałem Ci do ucha, błogosławiąc Cię? Czy pamiętasz naszą tajemnicę? Nie możesz pamiętać. Upływające lata zniszczyły te wspomnienia, albowiem napełniły Twój umysł lękiem, zwątpieniem, troskami, wyrzutami sumienia i nienawiścią. Tam, gdzie zamieszkują te bestie, nie ma miejsca, nie ma miejsca na radosne wspomnienia. Nie płacz więcej. Jestem z Tobą... a ta chwila jest jak linia dzieląca Twoje życie. Wszystko, co działo się przed nią, to jakby przedłużenie okresu, który przespałeś w łonie matki. Przeszłość umarła. Niechaj umarli grzebią swoich umarłych . Dzisiaj powstajesz ze śmierci za życia. Dzisiaj, jak Eliasz nad synem wdowy, trzykrotnie rozciągam sie nad Tobą i przywracam Ci życie. Dzisiaj, jak Elizeusz wskrzeszający syna Szunemitki, przykładam swoje usta do Twoich ust, swoje oczy do Twoich oczu i swoje dłonie do Twoich dłoni, tak iż rozgrzewa się znowu Twoje ciało. Dzisiaj, jak Jezus przy grobie Łazarza, rozkazuję Ci wstać i oto wychodzisz z jaskini zatracenia, by rozpocząć nowe życie. Dzisiaj są Twoje narodziny. To nowa data Twoich urodzin. Twoje poprzednie życie było tylko jak próba przed spektaklem w teatrze. Tym razem kurtyna jest podniesiona. Tym razem publiczność patrzy i czeka, by Cię zasypać oklaskami. Tym razem nie zawiedziesz. Zapal świeczki na urodzinowym torcie. Obdziel gości. Nalej wina. Narodziłeś się ponownie. Wyfruniesz niby motyl z poczwarki, tak wysoko, jak zapragniesz i ani osy, ani ważki, ani modliszki rodzaju ludzkiego nie przeszkodzą Ci w Twojej misji, ani w poszukiwaniach prawdziwych bogactw życia. Poczuj moją rękę na swojej głowie. Posłuchaj mojej mądrości. Pozwól, że znowu podzielę się z Tobą tajemnicą, którą powierzyłem Ci w momencie narodzin i o której zapomniałeś. Jesteś moim największym cudem. Jesteś największym cudem świata. To były pierwsze usłyszane przez Ciebie słowa. Potem zapłakałeś. Wszyscy płaczą. Nie uwierzyłeś mi... A w ciągu minionych lat nie zdarzyło się nic, co pozbawiłoby Cię Twej niewiary. Albowiem jak możesz być cudem, skoro uważasz, że nie radzisz sobie z najbardziej poślednimi pracami? Jak możesz być cudem, skoro z tak małą wiarą wykonujesz najprostsze obowiązki? Jak możesz być cudem, gdy obarczony długami nie śpisz nocą, dręcząc się, skąd weźmiesz na jutrzejszy chleb? Dość. Co się stało, to się nie odstanie. A przecież, iluż posłałem proroków, mędrców, artystów, naukowców, filozofów z wieścią o Twojej boskości, o Twoich niezmierzonych możliwościach i o tajnikach osiągnięć! Jak ich potraktowałeś? Jednak kocham Cię i jestem teraz z Tobą w tych słowach, wypełniając proroctwo, że Pan wyciągnie rękę po raz drugi, by odzyskać resztę swego ludu. Wyciągnąłem rękę. To jest ten drugi raz. Ty jesteś moim ludem. Próżno pytać: Czy nie wiedziałeś, nie słyszałeś, nie rozumiałeś, czy nie mówiono Ci o tym od zarania dziejów? Nie wiedziałeś; nie słyszałeś; nie rozumiałeś. Powiedziano Ci, że jesteś bogiem w przebraniu, bogiem grającym rolę głupca. Powiedziano Ci, że jesteś dziełem niezwykłym, obdarzonym szlachectwem rozumu, nieograniczonymi zdolnościami, cudownie wyrażającym się przez ciało i ruch, niczym anioł w działaniu, niczym bóg w pojmowaniu. Powiedziano Ci, że jesteś solą ziemi. Wyjawiono Ci nawet tajemnicę, że możesz poruszać góry, dokonywać niemożliwego. Nie uwierzyłeś nikomu. Spaliłeś mapę wskazującą kierunek do szczęścia, zrezygnowałeś z prawa do spokoju ducha, zdmuchnąłeś świece ustawione wzdłuż przeznaczonej Ci drogi do chwały; szedłeś, potykając się, przerażony i zagubiony w mrokach bezradności i żalu nad sobą, aż wpadłeś w piekło, które sam stworzyłeś. Potem płakałeś, biłeś się w piersi i przeklinałeś los, jaki Cię spotkał. Nie chciałeś uznać skutków własnych małostkowych myśli i lenistwa w działaniu; szukałeś kozła ofiarnego, którego mógłbyś winić za porażkę. Jakże szybko go znalazłeś! Obwiniłeś mnie! Krzyczałeś, że Twoje ułomności, miernota, nie sprzyjające warunki, porażki - były wolą Boga! Myliłeś się! Sporządźmy wykaz. Najpierw odczytajmy listę Twoich ułomności. Jak bowiem mógłbym nakazać Ci budowanie nowego życia, gdybyś nie miał po temu możliwości? Czy jesteś ślepy? Czy nie widzisz, że słońce wschodzi i zachodzi? Nie. Widzisz. Umieściłem sto milionów receptorów w Twoich oczach, abyś mógł radować się pięknem zaklętym w liściu, w płatku śniegu, urodą sadzawki, orła, dziecka, chmury, gwiazdy, róży, tęczy... i czarem miłosnego spojrzenia. Policz to jako pierwszy dar. Czy jesteś głuchy? Czy nie usłyszysz, kiedy zapłacze lub roześmieje się niemowlę? Usłyszysz. Dwadzieścia cztery tysiące maleńkich rzęsek, jakie wbudowałem w każde z Twoich uszu, przenoszą drgania dźwięków, odpowiadając na szum wiatru w drzewach, fal przypływu rozbijających się o skały, majestat operowego śpiewu, śmiech bawiących się dzieci... i na słowa: kocham cię. Policz to jako następny dar. Czy jesteś niemy? Czy Twoje wargi poruszają się tylko po to, by wypluć ślinę? Nie. Potrafisz mówić, czego nie potrafią żadne inne z moich stworzeń. Twoje słowa mogą uspokoić rozgniewanych, podnieść na duchu przygnębionych, pobudzić do działania zniechęconych, pocieszyć nieszczęśliwych, ogrzać samotnych, pochwalić prawych, dodać odwagi pokonanym, pouczyć niewiedzących... i możesz powiedzieć: kocham cię. Policz to jako kolejny dar. Czy jesteś sparaliżowany? Czy nie możesz się poruszać? Nie. Poruszasz się. Nie jesteś drzewem przykutym do miejsca, opierającym się wichurze i nieprzychylnemu światu. Możesz się wyginać, biegać, tańczyć i pracować, albowiem w Twoim ciele umieściłem złożony układ pięciuset mięśni, dwustu kości, dwunastu kilometrów nerwów; wszystkie one współdziałają, by wykonywać Twoje rozkazy. Policz ten kolejny dar. Czy jesteś nie kochany i sam nie kochasz? Czy dniem i nocą dręczy Cię samotność? Nie. Dość. Albowiem teraz poznałeś już tajemnicę miłości: że aby otrzymać miłość, musisz ją dawać, nie licząc na odwzajemnienie. Kochanie po to, by uzyskać spełnienie, zadowolenie lub by się pysznić tym, że kochasz, nie jest miłością. Miłość jest darem, za który nie żąda się niczego w zamian. Wiesz teraz, że niesamolubna miłość jest sama w sobie nagrodą. I nawet jeśli miłość pozostanie nieodwzajemniona, nie jest utracona, albowiem powróci do Ciebie, zmiękczy i oczyści Twoje serce. Policz następny dar. Policz go dwukrotnie. Czy Twoje serce jest porażone? Czy broczy krwią i wytęża się, by utrzymać Cię przy życiu? Nie. Dotknij piersi i poczuj jego rytm, poczuj, jak pulsuje, godzina po godzinie, dniem i nocą, trzydzieści sześć milionów uderzeń rocznie, rok po roku, kiedy śpisz i kiedy czuwasz, pompując krew przez około sto tysięcy kilometrów żył, tętnic i naczynek. Prawie dwa i pół miliona litrów na rok. Człowiek nigdy nie stworzył takiego urządzenia. Policz ów następny dar. czy Twoja skóra jest chora? Czy ludzie odwracają się z odrazą, kiedy się zbliżasz? Nie. Twoja skóra jest czysta, to cud natury, wymaga tylko, abyś ją pielęgnował mydłem, olejkami, szczotką. Z czasem wszelka stal matowieje i rdzewieje, ale nie Twoja skóra. W końcu zużyją się najtwardsze metale, ale nie ta żywa powłoka, w którą Cię odziałem. Stale się odnawia, nowe komórki zastępują stare, podobnie jak teraz nowy Ty zastępujesz starego. Policz kolejny dar. Czy Twoje płuca są zanieczyszczone? Czy oddech życia z trudem wpływa do Twego ciała? Nie. Twoje bramy życia stale Ci służą, nawet w najbardziej zatrutym przez Ciebie środowisku; sześćset milionów pęcherzyków nieprzerwanie filtruje życiodajny tlen, zarazem usuwając z ciała niszczące gazy. Policz więc następny dar. Czy Twoja krew jest zatruta? Czy zmieszana jest z wodą i ropą? Nie. Twoje pięć litrów krwi zawiera dwadzieścia dwa tryliony krwinek, a każda krwinka miliony cząsteczek; atomy wewnątrz każdej cząsteczki wykonują ponad dziesięć milionów drgań na sekundę. W każdej sekundzie dwa miliony krwinek obumierają i zastępowane są dwoma milionami nowych w procesie zmartwychwstania, który trwa od Twoich pierwszych narodzin. Jak zawsze było wewnątrz, tak teraz jest i na zewnątrz. Policz ten następny dar. Czy Twój umysł jest słaby? Czy już nie myślisz samodzielnie? Nie. Twój mózg jest najbardziej złożoną strukturą we wszechświecie. Ja to wiem. W tym półtorakilogramowym narządzie mieści się trzynaście miliardów komórek nerwowych, ponad dwa razy więcej niż ludzi na ziemi. Abyś mógł zapamiętać każde wrażenie, każdy dźwięk, smak, zapach, ruch, jakich doświadczyłeś od dnia swoich narodzin, umieściłem w komórkach mózgu ponad miliard bilionów cząsteczek białka. Zapisane są w nich wszystkie wydarzenia Twojego życia, które czekają tylko, byś je sobie przypomniał. Aby umożliwić mózgowi kontrolę nad ciałem, wyposażyłem go w cztery miliony receptorów bólowych, pięćset tysięcy receptorów dotyku i ponad dwieście tysięcy receptorów ciepła. Żaden skarbiec złota nie jest lepiej strzeżony od Ciebie. Żaden ze starożytnych cudów świata nie jest większy od Ciebie. Jesteś moim najdoskonalszym dziełem. Energia atomów tkwiąca w Tobie wystarczy, by zniszczyć największe miasta świata... i odbudować je. Czy jesteś nędzarzem? Czy nie ma złota i srebra w Twojej sakiewce? Nie. Jesteś bogaczem! Dopiero co zliczyliśmy wspólnie Twoje bogactwa. Przestudiuj listę. Policz je raz jeszcze. Podlicz swoje aktywa. Dlaczego zdradziłeś samego siebie? Dlaczego płakałeś, że zostały Ci zabrane wszystkie dary dane człowiekowi? Dlaczego oszukiwałeś się, że nie masz w sobie mocy, by odmienić swoje życie? Czyż nie posiadasz talentu, rozumu, zdolności, nie odczuwasz pragnień i przyjemności, nie odbierasz wrażeń, nie masz dumy? Czy nie ma w Tobie nadziei? Dlaczego kulisz się w cieniu, pokonany olbrzym, oczekując tylko, by w litościwie zabrano Cię w upragnioną pustkę, w piekielną otchłań? Masz tak wiele. Twoje dary przepełniają kielich. Ale nie pamiętałeś o nich, jak dziecko zepsute wychowaniem w luksusie, chociaż ja szczodrze i stale Cię nimi opsypuję. Odpowiedz mi. Odpowiedz sam sobie. Jakiż bogacz, stary, chory, słaby i bezradny, nie oddałby całego złota ze swego skarbca za dary, które traktowałeś tak lekko! Poznaj zatem pierwszy sekret szczęścia i powodzenia: posiadasz, nawet w tej chwili, wszystkie dary potrzebne do zdobycia wielkiej chwały. Są one Twoim skarbem, narzędziami, którymi będziesz budował, począwszy od dzisiaj, podstawy nowego, lepszego życia. Zaprawdę powiadam Ci, licz swoje dary i wiedz, że już teraz jesteś moim najwspanialszym dziełem. To jest pierwsze prawo, któremu musisz być posłuszny, aby dokonać największego cudu świata, powrócić do człowieczeństwa ze śmierci za życia. Bądź też wdzięczny za lekcje, których nauczyłeś się, żyjąc w biedzie. Albowiem nie ten jest biedakiem, kto niewiele posiada, lecz ten, kto za wiele pragnie. A prawdziwie bezpieczne życie nie zależy od rzeczy, które człowiek posiada, lecz od tych, bez których potrafi się obejść. Gdzie są przeszkody, w których upatrujesz źródło swoich porażek? Istniały tylko w Twoim umyśle. Licz swoje dary. Drugie prawo podobne jest do pierwszego. Głoś swoją cudowność. Skazałeś siebie na to, by być gliną na poletku garncarza i leżałeś tam, niezdolny wybaczyć sobie, że upadłeś, zabijając się samooskarżeniami, nienawiścią i wstrętem do sobie na myśl o niegodziwościach, jakich się dopuściłeś wobec siebie samego i innych. Czy to Cię nie zdumiewa? Czy nie zastanawiasz się, dlaczego ja potrafię Ci wybaczyć Twoje upadki, grzechy, żałosne zachowanie, a Ty nie potrafisz wybaczyć sobie? Zwracam się teraz do Ciebie z trzech powodów. Potrzebujesz mnie. Nie należysz do stada pędzącego na zatracenie w szarej masie miernoty. Jesteś rzadkim klejnotem. Pomyśl o obrazie Rembrandta, rzeźbie Degasa, skrzypcach Stradivariusa albo sztuce Szekspira. Te dzieła mają wartość z dwóch powodów: ich twórcy to mistrzowie i jest ich niewielu. Ale każde z tych dzieł ma sobie podobne. Zgodnie z tym rozumowaniem, ty jesteś najcenniejszym skarbem na ziemi, bo wiesz, kto Cię stworzył i jesteś jedyny. Pośród siedemdziesięciu miliardów ludzi, którzy chodzili i chodzą po tej planecie od zarania dziejów, nigdy nie było na niej nikogo dokładnie takiego samego jak Ty. Nigdy, aż po kres wszelkiego istnienia, nie będzie nikogo takiego jak Ty. Nie wiedziałeś o swojej niepowtarzalności i nie doceniałeś jej. A przecież jesteś jedyny na świecie. Z ciała Twego ojca w chwili najwyższego uniesienia wytrysnęła olbrzymia ilość nasionek miłości, ponad czterysta milionów. Wszystkie one, poruszając się w łonie Twej matki, obumarły. Wszystkie z wyjątkiem jednego. Ciebie. Ty jedyny przetrwałeś w przyjaznym cieple matczynego ciała, szukając swojej drugiej połówki, pojedynczej komórki tak maleńkiej, ż e potrzeba by takich ponad dwa miliony, by wypełnić skorupkę żołędzia. I pomimo znikomych szans, jakie miałeś w tym ogromnym zgubnym oceanie ciemności, nie ustałeś, znalazłeś tę nieskończenie małą komórkę, złączyłeś się z nią i rozpocząłeś nowe życie. Twoje życie. Przybyłeś na świat, przynosząc ze sobą - jak każde dziecko - przesłanie, że bynajmniej nie zniechęciłem się do człowieka. Dwie komórki złączyły się, tworząc cud: setki genów zawierających się w każdym z dwudziestu trzech chromosomów każdej z nich określą wszystkie Twoje cechy, kolor oczu, Twój wygląd, wielkość mózgu. Połączyłem jedną komórkę Twojej matki z jedną wybraną spośród czterystu milionów komórek Twego ojca. Rozporządzając ponadto wielu możliwymi kombinacjami zawartymi w nich genów, mogłem stworzyć trzysta bilionów istot ludzkich, każdą inną. A kogo stworzyłem? Ciebie! Jedynego w swoim rodzaju. Najrzadszy z rzadkich klejnotów, bezcenny skarb, istotę wyposażoną w zalety umysłu, mowy, powierzchowności, zdolność poruszania się i działania, niepodobną do nikogo, kto kiedykolwiek żył, żyje czy żyć będzie. Dlaczego ceniłeś się w groszach, podczas gdy wart jesteś królewskiego okupu? Dlaczego słuchałeś tych, co Cię pomniejszali i co gorsza, dlaczego im uwierzyłeś? Przyjmij radę. Nie ukrywaj już dłużej swojej cudownośći pod korcem, wynieś ją na światło. Pokaż światu. Nie chodź śladami Twojego brata, nie naśladuj mowy Twoich przywódców ani nie trudź się jak ludzie mierni. Nigdy nie rób czegoś tak jak inni. Nie naśladuj. Skąd bowiem wiesz, że nie pójdziesz za złym przykładem? Kto tak postąpi, zawsze posuwa się dalej w czynieniu zła, podczas gdy naśladujądemu dobro nigdy nie udaje się to w pełni. Nikogo zatem nie naśladuj. Bądź sobą. Pokaż swoją cudowność światu, a ludzie obsypią Cię złotem. To jest drugie prawo. Głoś swoją cudowność. Tak więc poznałeś dwa prawa. Licz swoje dary! Głoś swoją cudowność! Nic nie stoi Ci na przeszkodzie. Nie jesteś mierny. Kiwasz potakująco głową. Zmuszasz się do uśmiechu. Przyznajesz, że sam się oszukiwałeś. Przejdźmy do Twojej drugiej skargi. Uważasz, że omijają Cię wszelkie okazje? Przyjmij moją radę, a to się odmieni, albowiem oto podam Ci prawo osiągania powodzenia w każdym przedsięwzięciu. Wiele stuleci temu prawo to ogłoszono Twoim pradziadom ze szczytu góry. Niektórzy go posłuchali i patrz - oto zebrali w życiu owoce: zdobyli szczęście, w ykształcenie, złoto, spokój ducha. Większość nie posłuchała, lecz szukała sposobów magicznych, krętych ścieżek albo oczekiwała, że diabeł zwany szczęśliwym trafem przyniesie im życiowe bogactwa. Czekali na próżno, tak jak i Ty czekałeś. A potem płakali, tak jak Ty płakałeś, uważając, że szczęście omija ich z mojej woli. Prawo jest proste. Młodzieniec czy starzec, żebrak czy król, człowiek biały czy czarny, mężczyzna czy kobieta - wszyscy mogą wykorzystać jego sekret dla siebie; albowiem spośród wielu zasad osiągania powodzenia, przekazywanych ustnie bądź w pismach, jedna tylko nigdy nie zawiodła: \"A kto by Cię przymuszał, żebyś szedł z nim jedną milę, idź z nim i dwie\". To zatem jest trzecie prawo. Sekret, który przyniesie Ci bogactwa i uznanie, o jakich nie śniłeś. Przejdź następną milę! Jedyny pewny sposób osiągnięcia sukcesu to służyć więcej i lepiej niż się od Ciebie oczekuje, niezależnie od rodzaju wykonywanej pracy. Zwyczaj tez stosowali od zarania dziejów wszyscy, którym się powiodło. Dlatego powiadam Ci: najpewniej skażesz się na przeciętność, pracując tylko tyle, za ile Ci płacą. Nie czuj sie oszukany, jeśli praca Twoja warta jest więcej niż srebro, które otrzymujesz. Albowiem w życiu obowiązuje prawo wahadła i jeśli Twój trud nie zostanie wynagrodzony dzisiaj, wahadło cofnie się jutro, zwracając Ci wszystko dziesięciokrotnie. Człowiek przeciętny nigdy nie idzie następnej mili, uważając, że na tym traci. Ale Ty nie jesteś przeciętny. Przejście następnej mili jest przywilejem, na który musisz sobie zasłużyć własną inicjatywą. Nie wolno Ci tej dodatkowej drogi unikać. Zaniechasz jej, będziesz robił nie więcej niż inni a odpowiedzialność za porażkę spadnie tylko na Ciebie. Nieotrzymanie sprawiedliwej zapłaty za służbę jest nie bardziej możliwe niż uzyskanie jej za nie wykonaną pracę. Przyczyny i skutku, środków i celów, nasienia i owocu nie sposób rozdzielić. Skutek już rozkwita w przyczynie, cel kryje się w środkach, a owoc w nasieniu. Przejdź następną milę. Nie martw się, jeśli służysz niewdzięcznemu panu. Służ mu lepiej. A zamiast niego ja niech będę Twoim dłużnikiem, wtedy bowiem poznasz, że każda chwila dodatkowej służby, każdy dodatkowy wysiłek będą wynagrodzone. I nie martw się, gdyby Twoja nagroda nie nadchodziła szybko, bo im dłużej jej nie otrzymujesz, tym lepiej dla Ciebie... Procent składany od składanego procentu to największa korzyść z tego prawa. Nie możesz domagać się sukcesu, możesz nań tylko zasłużyć. A teraz poznałeś wielką tajemnicę, jak stać się godnym tej rzadkiej nagrody. Przejdź następną milę! Gdzież jest równina, skąd wznosił się Twój krzyk, że omijają Cię okazje? Rozejrzyj się wokół siebie. Spójrz, tam gdzie wczoraj taplałeś się w błocie użalania się nad sobą, teraz kroczysz wyprostowany po królewskim dywanie. Nic się nie zmieniło... poza Tobą; ale Ty jesteś wszystkim. Jesteś moim największym cudem. Jesteś największym cudem świata. A zatem trzy są prawa osiągania szczęścia i powodzenia. Licz swoje dary! Głoś swoją cudowność! Przejdź następną milę! Bądź cierpliwy w kroczeniu naprzód. Liczenia darów z wdzięcznością, głoszenia swojej cudowności z dumą, przejścia następnej mili, a potem jeszcze jednej - tego nie nauczysz się, ani nie dokonasz w mgnieniu oka. Licz to, co zdobywasz z największym trudem, najdłużej zachowujesz; podobnie ten, kto zapracował na fortunę, bardziej o nią dba niż jego spadkobiercy. Nie lękaj się, wchodząc w nowe życie. Każdej szlachetnej zdobyczy towarzyszy ryzyko. Kto boi się ryzyka, niech nie oczekuje zwycięstwa. Teraz wiesz, że jesteś cudem. Jako cud jesteś nieustraszony. Bądź dumny. Nie jesteś chwilowym kaprysem beztroskiego stwórcy eksperymentującego w laboratorium życia. Nie jesteś niewolnikiem niepojętych sił. Nie stworzyła Cię żadna inna siła poza moją, żadna miłość poza moją. Jesteś jej swobodnym przejawem. Stworzyłem Cię celowo. Poczuj moją dłoń. Usłysz moje słowa. Potrzebujesz mnie i ja potrzebuję Ciebie. Musimy odbudować świat; a jeśli to wymaga cudu, cóż to dla nas znaczy? Obaj jesteśmy cudami i teraz mamy siebie nawzajem. Nigdy nie utraciłem wiary w Ciebie, od chwili gdy wyprowadziłem Cię z oceanu i postawiłem bezradnego na piasku. Według Twojej miary czasu stało się to ponad pięćset milionów lat temu. Próbowałem wielu modeli, wielu kształtów, wielu rozmiarów, aż wreszcie około trzydziestu tysięcy lat temu nadałem Ci formę doskonałą. Potem już przez wszystkie te lata nie czyniłem żadnych ulepszeń. Jak bowiem można ulepszyć cud? Spoglądałem na Ciebie z zachwytem i byłem zadowolony. Dałem Ci ziemię i uczyniłem jej panem. Następnie, by umożliwić Ci rozwinięcie w pełni Twoich możliwości, położyłem raz jeszcze rękę na Tobie i obdarzyłem Cię mocami, jakich nie zna żadne inne stworzenie we wszechświecie po dziś dzień. Dałem Ci moc myślenia. Dałem Ci moc miłości. Dałem Ci moc woli. Dałem Ci moc śmiania się. Dałem Ci moc wyobraźni. Dałem Ci moc tworzenia. Dałem Ci moc planowania. Dałem Ci moc mowy. Dałem Ci moc modlitwy. Byłem z Ciebie bezgranicznie dumny. Stworzyłem dzieło doskonałe, największy cud. Pełną żywą istotę. Kogoś, kto potrafi się przystosować do każdego klimatu, znieść wszystkie trudy, podjąć każde wyzwanie. Kogoś, kto potrafi rządzić swym przeznaczeniem bez mojej interwencji. Kogoś, kto potrafi działać na podstawie wrażeń i odczuć, kierując się nie instynktem, lecz myśląc i rozważając, jakie działanie będzie najlepsze dla niego i całej ludzkości. Dochodzimy teraz do czwartego prawa powodzenia i szczęścia. Dałem Ci bowiem jeszcze jedną moc, moc tak wielką, że nie posiadają jej nawet moi aniołowie. Dałem Ci wolność wyboru. Wyposażając Cię w ten dar, wyniosłem Cię ponad aniołów. Aniołowie bowiem nie mają wolności wyboru grzechu. Dałem Ci absolutną władzę nad Twoim losem. Pozwoliłem, byś sam kształtował siebie zgodnie w własną wolną wolą. Ani niebiański, ani ziemski z natury, uzyskałeś wolność formowania siebie wedle własnego życzenia. Mogłeś wybrać upadek w najniższe formy życia, ale także, kierując się osądem duszy, ponowne narodziny w wyższych formach istnienia, boskich. Nigdy nie odebrałem Ci tej wielkiej mocy - wolności wyboru. Cóż uczyniłeś z tą potężną mocą? Spójrz na siebie. Pomyśl, jakich wyborów dokonałeś w życiu i przypomnij sobie te gorzkie chwile, kiedy chętnie padłbyś na kolana, prosząc o możliwość wybrania raz jeszcze. Lecz co minęło, to minęło... A teraz znasz już czwarte prawo szczęścia i powodzenia. Używaj mądrze swej wolnej woli. Wybieraj miłość, a nie nienawiść. Wybieraj śmiech, a nie płacz. Wybieraj tworzenie, a nie niszczenie. Wybieraj wytrwałość, a nie rezygnację. Wybieraj pochwałę, a nie obmowę. Wybieraj uleczanie, a nie zadawanie ran. Wybieraj dawanie, a nie kradzież. Wybieraj działanie, a nie gnuśność. Wybieraj rozwój, a nie gnicie. Wybieraj modlitwę, a nie przeklinanie. Wybieraj życie, a nie śmierć. Teraz wiesz, że Twoje nieszczęścia nie spotkały Cię z mojej woli, albowiem w Tobie jest wszelka moc; nagromadzone uczynki i myśli, które zawiodły Cię na ludzkie śmietnisko, to był Twój wybór, a nie mój. Moce, którymi Cię obdarzyłem, okazały się zbyt wielkie wobec Twojej małości. Ale teraz wyrosłeś wysoki i mądry i Twoje będą wszelkie owoce ziemi. Jesteś czymś więcej niż skończonym bytem: Ty się stajesz. Zdolny jesteś do wielkich cudów. Twoje możliwości są nieograniczone. Które jeszcze spośród moich stworzeń opanowało ogień? Które jeszcze pokonało grawitację, przebiło niebiosa, zwycięża choroby, plagi i suszę? Nigdy więcej nie pomniejszaj siebie. Nigdy więcej nie nastawiaj się na zadowalanie okruszynami ze stołu życia. Nigdy więcej od dzisiaj nie ukrywaj swoich talentów. Wspomnij dziecko, które mówi: `Kiedy będę dużym chłopcem...`. Ale cóż to znaczy? Albowiem duży chłopiec powiada: `Kiedy dorosnę...`. A gdy dorośnie, mówi: \"Kiedy się ożenię...\". I w końcu - cóż to oznacza? W miejsce tej myśli pojawia się wkrótce: `Kiedy przejdę na emeryturę...`. Przychodzi pora emerytury i człowiek patrzy wstecz na przebytą krainę. Hula po niej zimny wicher: wszystko w życiu jakoś mu umknęło i nic nie pozostało. Ciesz się każdym dniem, dzisiaj... i jutro, jutro. Dokonałeś największego cudu świata. Zmartwychwstałeś ze śmierci za życia. Nie będziesz już użalał się nad sobą, a każdy nowy dzień będzie wyzwaniem i radością. Narodziłeś się ponownie... lecz tak samo jak poprzednio, możesz wybrać porażkę i rozpacz, albo powodzenie i szczęście. Wybór należy do Ciebie. Wyłącznie do Ciebie. Ja mogę się tylko przyglądać, tak jak przedtem - z dumą lub smutkiem. Zapamiętaj więc cztery prawa szczęścia i powodzenia. Licz swoje dary. Głoś swoją cudowność. Przejdź następną milę. Używaj mądrze swej mocy wolnej woli. I zapamiętaj jeszcze jedno, które dopełni te cztery: Rób wszystko z miłością - miłością do siebie, miłością do ludzi, miłością do mnie. Obetrzyj łzy. Wyciągnij rękę, uchwyć moją dłoń i wyprostuj się. Pozwól, bym przeciął całun, który Cię krępował. Dzisiaj Ci obwieszczono: JESTEŚ NAJWIĘKSZYM CUDEM ŚWIATA
-
Black wyobraź sobie, że możesz... układać włosy ;) :)
-
\"To jest wiara! Nie tyle zbiór przekonań, co zawierzenie. Wiara daje nam olbrzymie poczucie bezpieczeństwa, zawierzenie natomiast jest niepewnością. Porzuć taką zadufaną wiarę. Przygotuj się na to, by iść, i bądź otwarty. Szeroko otwarty! Jesteś gotów, by słuchać? Pamiętaj jednak: być otwartym nie oznacza bynajmniej, byś był naiwny; nie jest to równoznaczne z połykaniem wszystkiego, co mówią do ciebie. O nie! Musisz rzucić wyzwanie wszystkiemu, co mówię. Ale taki sprzeciw ma wypływać z twojej otwartości, a nie uporu. Sprzeciwiaj się wszystkiemu. \" Niektórzy są bardzo, BARDZO wierzący ;) w górach było boooosko, miłego dnia
-
Dreamer wg mnie to bardzo dobrze:) Świat sam w sobie jest niczym, to TY musisz mu nadać znaczenie w wiecznej chwii :TERAZ. Rozmawialiście o wierze, czym jest ,ja wiarę rozumemiem podobnie jak De Mello: Czy słuchasz jedynie po to, by potwierdzić swe dotychczasowe przekonania? A może słuchasz, by odkryć coś nowego? To bardzo ważne, po co słuchasz. I jakże trudno śpiącym to odróżnić. Jezus głosił DOBRĄ nowinę, a jednak odrzucono ją. Nie dlatego, że nie była dobra, ale dlatego, że była nowa. Nie cierpimy rzeczy nowych. Nienawidzimy ich. Im szybciej to sobie uświadomisz, tym lepiej. Nie chcemy wiedzieć rzeczy nowych, jeśli nas niepokoją. Zwłaszcza, jeśli wymagają od nas zmiany nas samych. A najbardziej nie chcemy ich, gdy wymagają od nas stwierdzenia: \"Myliłem się\". Pamiętam spotkanie z pewnym osiemdziesięciosiedmioletnim jezuitą z Hiszpanii. Był moim profesorem i rektorem w Indiach trzydzieści czy czterdzieści lat wcześniej. - Powinienem ciebie usłyszeć sześćdziesiąt lat temu - powiedział. - Coś ci powiem. Przez całe życie myliłem się. Boże, usłyszeć coś podobnego! To jakby ujrzeć jeden z cudów świata. Panie i panowie, to jest wiara! Otwartość na prawdę, bez względu na konsekwencje, bez względu na to, dokąd ona prowadzi i nawet jeśli nie wiadomo, dokąd cię zaprowadzi. To jest wiara!
-
\"Do prawdy nie wiodą żadne ścieżki, bo to jest pięknem prawdy, że jest ona żywa. Ścieżka może prowadzić do rzeczy martwej, gdyż rzecz martwa tkwi w jednym miejscu, jest statyczna. Gdy ujrzycie, że prawda jest czymś żywym, poruszającym się, nie znającym spoczynku, że nie ma ona świątyni, meczetu czy kościoła, że nie może was do niej zaprowadzić żadna religia, żaden nauczyciel, żaden filozof, nikt w ogóle, wtedy też zrozumiecie, że żywym elementem prawdy jest to, czym obecnie jesteście - wasz gniew, wasza brutalność, wasza przemoc, rozpacz, cierpienie i smutek. Zrozumienie tego wszystkiego jest prawdą i możecie ją pojąć tylko wtedy, gdy dowiecie się, jak należy na te problemy w waszym życiu patrzeć. Nie można tego ujrzeć przez pryzmat ideologii, słów, uczucia nadziei czy strachu.\" Też tak myslę:) Super cytat Dreamer/Myrevin , to tak jak w Kursie cudów ,mówimy \"Bóg jest\" i milkniemy, ponieważ wobec tej wiedzy, słowa są bez znaczenia
-
dobroczynność -prawdziwa maskarada interesowności przebranej za altruizm ;) zmykam się podelektować medytacją i górami, bawcie się dobrze i pamiętajcie o napisie na świątyni Apollina w Delfach \"gnothi seauton\" a poznasz wszechświat i Bogów :)
-
przecież ktoś powiedział \" ja jestem droga prawdą zyciem\" jesli to jest prawda i dotyczy to wszystkich ludzi, to zastanócie się co ten ktoś miał na mysli:)
-
a ja myślę, czy skasują czy nie:) oczywiscie że jest recepta na Prawdę, to nasza swiadomość bez gotowych odpowiedzi co jest dobre a co złe, co nalezy robic a co nie, nasz świadomość nie reagująca :) Jesli chodzi o sprawdzanie oczywiscie że tak, biblię tez to dotyczy:)
-
a mnie tam rybka, co ma być to i będzie ;) :) A ja myslę, \" ...z szacunku do mnie, jak złotnik sprawdzaciej wartość kruszczu, trąc, pocierając...\" to słowa Buddy źrodła: chociażby \"przebudzenie\" De Mello
-
jak nie za mało literek to za dużo :)
-
i wszechświat z tym, z tym że pewności nie ma :P
-
nie miałam pojęcia :) a cytat z Ew. Łukasza 17:16-22 z Biblii Warszawsko-Praskiej ;)
-
Kamelia a zastanawiałaś się, w co byś wierzyła gdybyś się urodzila w Indiach, w rodzinie buudyjskiej albo w co bys wierzyła gdyby Polskę ominęła jakimś szczęsliwym trafem \"Chrystanizacja ?? to proces wypierania rodzimych wierzeń etnicznych, osiadłego w określonym rejonie ludu, przez wiarę chrześcijańską. Jego największe nasilenie przypadało w okresie średniowiecza, a spowodowane było dominującą pozycją chrześcijaństwa wśród ówczesnych europejskich władców oraz rosnącymi wpływami papiestwa. Chrystianizacja najczęściej przebiegała w brutalny i prymitywny sposób. Niszczone były wszelkie oznaki rodzimej wiary, całkowicie zastępowane chrześcijańskimi symbolami - w miejscu świętych gajów i świątyń (kącin), które były wycinane i niszczone, wznoszono kościoły; w dniach, w których obchodzono uroczystości religijne (np. celtyckie Samhain czy słowiańskie Dziady), ustalano różnego rodzaju święta kościelne (Wszystkich Świętych). W ten sposób stopniowo doprowadzano do eliminacji wcześniejszych wierzeń de facto zmieniając jedynie nazwy i formy ich obchodów. Lokalne bóstwa zostawały zastępowane przez kult świętych (celtycka Brigid - św. Brygida, słowiański Świętowit - św. Wit), a wizerunki bogów przekstałcano najczęściej w ikony, tak więc we wczesnym średniowieczu, większość obrazów przedstawiających Jezusa była identyczna z wcześniejszymi wyobrażeniami Zeusa (czego łatwo dopatrzeć się również dzisiaj) i bogów z lokalnego panteonu\" http://pl.wikipedia.org/wiki/Chrystianizacja
-
a co to za stór ten \"Bóg Biblii\"? :) :) Poruszanie się w świecie powinno być pozbawione jakichkolwiek warunków. Stawiając warunki, stajesz się ciężarem.. Jezus powiada, by robić tylko to jedno: ...uzdrawiajcie chorych pośród nich. Jezus nie mówi: Nauczcie ich czym jest prawda.\" Nie! To na nic! Jezus nie mówi: Niechaj siła waszych argumentów sprawi, że uwierzą w me przesłanie.\" To na nic! Po prostu uzdrawiajcie chorych! jeśli człowiek jest chory, jak miałby zrozumieć prawdę? W jaki sposób zdoła ją pojąć? Kiedy chora jest jego dusza, jak otrzyma moje przesłanie? Uzdrawiajcie chorych! Uczyńcie ich pełnymi, to wszystko.\" Gdy człowiek stanie się pełny i zdrowy, zdoła zrozumieć prawdę, będzie mógł zrozumieć Jezusa. Bądźcie sługami, uzdrowicielami - po prostu pomagajcie ludziom osiągnąć zdrowie. Z psychologicznego punktu widzenia każdy jest chory.
-
Kamelia niby jakim panom? :) Ja nie służe nikomu, zawsze robilam co chcę i tak zostanie, biblia to tylko jedna z książek. Piszesz: „Tak Królestwo Boze jest w człowieku tym który narodził sie z Ducha Bozego na nowo. \"Wy jesteście królestwem Bożym\" mówił Jezus do uczniów.Ale też musicie się na nowo narodzić. ....itd. itd. Pójść za Jezusem.....itd. i td. Miłować Go i czcić.....itd itd. Pełnić wolę Ojca......” Na nowo narodziny owszem, ale Kamelia te „narodziny”, to tylko zrozumienie, to odkrycie tego czym jesteś, to poznanie, i jest możliwe, poznał Krishna i zaczął tańczyć w ekstazie, poznał Jezus i krzyknął z krzyża: \"Ojcze, przebacz im, albowiem nie wiedzą co czynią.\" Poznał je Mahavir z zdjąl ubranie, poznał też Budda. Gdzie ty tu widzisz naśladowanie? Egzystaencja się nie powtarza:) Naśladowanie to obraza Boga. Nie chodzi o robienie, chodzi o BYCIE
-
\"U Jezusa wspaniałe było to, że potrafił znaleźć wspólny język nawet z grzesznikami; rozumiał, że nie był ani trochę lepszy niż oni, wszyscy jesteśmy tacy sami\" Dreamer dokładnie :)
-
Kamelia:) nic się nie odbywa w sposób ostateczny, to niemożliwe bo przetwa świezosc i energia, tak się biblią zachwycach, to sama zobacz: nie przyjdzie Ew. Ł. 17:16-22, A do niego powiedział: Wstań i idź! Uzdrowiła cię twoja wiara. Zapytany zaś przez faryzeuszy, kiedy nadejdzie królestwo Boże odpowiedział: Królestwo Boże nie przyjdzie w sposób dający się zauważyć. I niech wam nie mówią: Oto tu jest lub tam. Królestwo Boże jest bowiem w was.