Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

M_ka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez M_ka

  1. Cześć babeczki, nawet nie mam czasu na przeczytanie o czym to tam piszecie. Mały śpi, więc wpadam do was na chwilkę bo miałam opisać wam mój poród, więc może teraz mi się uda. W sumie to nie ma zbytnio dużo do opisywania, cesarskie cięcie nie dostarcza tylu emocji co normalny poród, ale też nigdy go nie zapomnę. Ale od początku: Jak wiecie w piątek kazano mi przybyć do szpitala, gdzie miałam mieć wywoływanie porodu, no i ja się stawiłam pełna strachu i obaw o moje dziecko no i troszkę też o siebie. Bardzo się bałam tego, że moja dzidzia jest zbyt duża na poród siłami natury, jak już wam pisałam każdy kto tylko widział mój brzuszek twierdził, że noszę duże dziecko i z każdym takim stwierdzeniem mój strach wzrastał. Ze strachem w oczach pytałam się położnej czy będę miała robione USG przed porodem i dostałam odpowiedź negatywną. Bardzo się bałam, bardzo bardzo. Ale do rzeczy... więc w piątek znalazłam się w szpitalu, zaczęto mnie badać, jakieś pomiary ciśnienia, pobieranie krwi, badanie moczu, KTG no i w końcu dowiedziałam się, że idę jednak na USG. Pani od USG chciała zrobić zdjęcie buziaczka małemu ale uparciuszek się nie odwracał no i nie widzieliśmy jego buźki. Po tym badaniu przyszedł mój doktor i powiedział nam, że nasze dziecko jest zbyt duże na poród siłami natury i on proponuje cesarskie cięcie, my się oczywiście zgodziliśmy po czym ustalono zabieg na dzień jutrzejszy, czyli na sobotę. Torbę zostawiłam w szpitalu i rano w sobotę stawiłam się na posterunku. Dostałam jakąś tabletkę, zrobiono mi badania i około godziny 14 ubrano mnie w koszulę, która była taka, że cały tył miałam goły, podłączono mi cewnik, kroplówkę i pojechałam na wyrku na parter. Chwilkę czekaliśmy na Ferdka bo musiał się przebrać i jak go zobaczyłam w tym czepku to humorek mi się poprawił, ale nie na długo bo zaraz trafiłam na salę operacyjną i tam zajął się mną pan doktor anestezjolog, który mnie znieczulił. No i wszystko bardzo szybko się zaczęło, położyli mnie na stole no i zaczęli. Podeszła do mnie jedna z pielęgniarek i powiedziała, żebym się nie martwiła, że wszystko ok i że za około 5 minut zostanę mamą - rozryczałam się. Darek siedział tuż przy mojej głowie i czule głaskał, uspokajał ale sam też był pod dużym wrażeniem. Nagle usłyszałam dziwne dźwięki: głośne odsysanie połączone z bulgotaniem i z czasem z tych dźwięków dało się słyszeć płacz mojego maleństwa, najpierw niewyraźny, cichy, zagłuszany bulgotaniem aż stał się zupełnie wyraźny i głośny niczym nie zagłuszony, rozbeczałam się ze szczęścia, nie widziałam jeszcze mojego dziecka ale już wiedziałam, że jest z nami i w swoim języku wita się z mamusią i tatusiem :) Darek wstał i powiedział, że jest nas synek, że go widzi, powiedziałam żeby poszedł i zrobił zdjęcia, poszedł i pokazał mi go na aparacie, już nie musiałam się rozryczeć bo cały czas płakałam. No i nadeszła w końcu ta długo oczekiwana chwila, która od czasu kiedy usłyszałam płacz mojego Kubusia do chwili w której go zobaczyłam trwała dla mnie wieki całe. Nie mogłam go przytulić ale widziałam go, był bliziutko mojej buzi, trzymał go Darek, takiego opatulonego w ręcznik i takiego brudnego i biednego, już nie płaczącego a ja tylko mogłam go głaskać. Nie zapomnę nigdy chwili, gdy głaskałam go po rączce i nie wiem jak i kiedy ale mały nagle zacisnął swoją maleńką piąstkę na moim palcu, no nie mogłam się ogarnąć ze szczęścia. To była najpiękniejsza chwila mojego życia, nigdy tego nie zapomnę. Po wszystkim, jak już mnie pozszywano położyli mi maluszka na łóżku i na górę, na moją salę jechaliśmy już razem. Na sali rozwinęli maluszka z ręcznika, mnie rozebrali z koszuli i położyli mi go takiego małego, golusieńkiego na moim gołym brzuchu i dali mu moją pierś, maleństwo nieporadnie ale ssało jak umiało a ja patrzyłam na niego i płakałam ze szczęścia. Teraz jest z nami nasz maluszek i jak tylko patrzę na niego podczas gdy ssie pierś albo gdy słodko śpi to płakać mi się chce, że takie mnie szczęście spotkało. Jestem szczęśliwa, bardzo szczęśliwa i tylko modlę się, żeby nic nie zmąciło naszego szczęścia. Cud narodzin to coś pięknego, nie ma takich słów, które oddadzą to co się czuje w takiej chwili. Dodam tylko, że tutaj nie myją dziecka po porodzie, wycierają go tylko a myją dopiero na drugi dzień. To chyba wszystko co mogę na ten temat napisać. Pozdrawiam was, idę zobaczyć co u mojego Niuniusia bo coś długo już śpi, buziaki dla wszystkich - papapa
  2. Cześć babeczki, nawet nie mam czasu na przeczytanie o czym to tam piszecie. Mały śpi, więc wpadam do was na chwilkę bo miałam opisać wam mój poród, więc może teraz mi się uda. W sumie to nie ma zbytnio dużo do opisywania, cesarskie cięcie nie dostarcza tylu emocji co normalny poród, ale też nigdy go nie zapomnę. Ale od początku: Jak wiecie w piątek kazano mi przybyć do szpitala, gdzie miałam mieć wywoływanie porodu, no i ja się stawiłam pełna strachu i obaw o moje dziecko no i troszkę też o siebie. Bardzo się bałam tego, że moja dzidzia jest zbyt duża na poród siłami natury, jak już wam pisałam każdy kto tylko widział mój brzuszek twierdził, że noszę duże dziecko i z każdym takim stwierdzeniem mój strach wzrastał. Ze strachem w oczach pytałam się położnej czy będę miała robione USG przed porodem i dostałam odpowiedź negatywną. Bardzo się bałam, bardzo bardzo. Ale do rzeczy... więc w piątek znalazłam się w szpitalu, zaczęto mnie badać, jakieś pomiary ciśnienia, pobieranie krwi, badanie moczu, KTG no i w końcu dowiedziałam się, że idę jednak na USG. Pani od USG chciała zrobić zdjęcie buziaczka małemu ale uparciuszek się nie odwracał no i nie widzieliśmy jego buźki. Po tym badaniu przyszedł mój doktor i powiedział nam, że nasze dziecko jest zbyt duże na poród siłami natury i on proponuje cesarskie cięcie, my się oczywiście zgodziliśmy po czym ustalono zabieg na dzień jutrzejszy, czyli na sobotę. Torbę zostawiłam w szpitalu i rano w sobotę stawiłam się na posterunku. Dostałam jakąś tabletkę, zrobiono mi badania i około godziny 14 ubrano mnie w koszulę, która była taka, że cały tył miałam goły, podłączono mi cewnik, kroplówkę i pojechałam na wyrku na parter. Chwilkę czekaliśmy na Ferdka bo musiał się przebrać i jak go zobaczyłam w tym czepku to humorek mi się poprawił, ale nie na długo bo zaraz trafiłam na salę operacyjną i tam zajął się mną pan doktor anestezjolog, który mnie znieczulił. No i wszystko bardzo szybko się zaczęło, położyli mnie na stole no i zaczęli. Podeszła do mnie jedna z pielęgniarek i powiedziała, żebym się nie martwiła, że wszystko ok i że za około 5 minut zostanę mamą - rozryczałam się. Darek siedział tuż przy mojej głowie i czule głaskał, uspokajał ale sam też był pod dużym wrażeniem. Nagle usłyszałam dziwne dźwięki: głośne odsysanie połączone z bulgotaniem i z czasem z tych dźwięków dało się słyszeć płacz mojego maleństwa, najpierw niewyraźny, cichy, zagłuszany bulgotaniem aż stał się zupełnie wyraźny i głośny niczym nie zagłuszony, rozbeczałam się ze szczęścia, nie widziałam jeszcze mojego dziecka ale już wiedziałam, że jest z nami i w swoim języku wita się z mamusią i tatusiem :) Darek wstał i powiedział, że jest nas synek, że go widzi, powiedziałam żeby poszedł i zrobił zdjęcia, poszedł i pokazał mi go na aparacie, już nie musiałam się rozryczeć bo cały czas płakałam. No i nadeszła w końcu ta długo oczekiwana chwila, która od czasu kiedy usłyszałam płacz mojego Kubusia do chwili w której go zobaczyłam trwała dla mnie wieki całe. Nie mogłam go przytulić ale widziałam go, był bliziutko mojej buzi, trzymał go Darek, takiego opatulonego w ręcznik i takiego brudnego i biednego, już nie płaczącego a ja tylko mogłam go głaskać. Nie zapomnę nigdy chwili, gdy głaskałam go po rączce i nie wiem jak i kiedy ale mały nagle zacisnął swoją maleńką piąstkę na moim palcu, no nie mogłam się ogarnąć ze szczęścia. To była najpiękniejsza chwila mojego życia, nigdy tego nie zapomnę. Po wszystkim, jak już mnie pozszywano położyli mi maluszka na łóżku i na górę, na moją salę jechaliśmy już razem. Na sali rozwinęli maluszka z ręcznika, mnie rozebrali z koszuli i położyli mi go takiego małego, golusieńkiego na moim gołym brzuchu i dali mu moją pierś, maleństwo nieporadnie ale ssało jak umiało a ja patrzyłam na niego i płakałam ze szczęścia. Teraz jest z nami nasz maluszek i jak tylko patrzę na niego podczas gdy ssie pierś albo gdy słodko śpi to płakać mi się chce, że takie mnie szczęście spotkało. Jestem szczęśliwa, bardzo szczęśliwa i tylko modlę się, żeby nic nie zmąciło naszego szczęścia. Cud narodzin to coś pięknego, nie ma takich słów, które oddadzą to co się czuje w takiej chwili. Dodam tylko, że tutaj nie myją dziecka po porodzie, wycierają go tylko a myją dopiero na drugi dzień. To chyba wszystko co mogę na ten temat napisać. Pozdrawiam was, idę zobaczyć co u mojego Niuniusia bo coś długo już śpi, buziaki dla wszystkich - papapa
  3. Cześć babeczki, nawet nie mam czasu na przeczytanie o czym to tam piszecie. Mały śpi, więc wpadam do was na chwilkę bo miałam opisać wam mój poród, więc może teraz mi się uda. W sumie to nie ma zbytnio dużo do opisywania, cesarskie cięcie nie dostarcza tylu emocji co normalny poród, ale też nigdy go nie zapomnę. Ale od początku: Jak wiecie w piątek kazano mi przybyć do szpitala, gdzie miałam mieć wywoływanie porodu, no i ja się stawiłam pełna strachu i obaw o moje dziecko no i troszkę też o siebie. Bardzo się bałam tego, że moja dzidzia jest zbyt duża na poród siłami natury, jak już wam pisałam każdy kto tylko widział mój brzuszek twierdził, że noszę duże dziecko i z każdym takim stwierdzeniem mój strach wzrastał. Ze strachem w oczach pytałam się położnej czy będę miała robione USG przed porodem i dostałam odpowiedź negatywną. Bardzo się bałam, bardzo bardzo. Ale do rzeczy... więc w piątek znalazłam się w szpitalu, zaczęto mnie badać, jakieś pomiary ciśnienia, pobieranie krwi, badanie moczu, KTG no i w końcu dowiedziałam się, że idę jednak na USG. Pani od USG chciała zrobić zdjęcie buziaczka małemu ale uparciuszek się nie odwracał no i nie widzieliśmy jego buźki. Po tym badaniu przyszedł mój doktor i powiedział nam, że nasze dziecko jest zbyt duże na poród siłami natury i on proponuje cesarskie cięcie, my się oczywiście zgodziliśmy po czym ustalono zabieg na dzień jutrzejszy, czyli na sobotę. Torbę zostawiłam w szpitalu i rano w sobotę stawiłam się na posterunku. Dostałam jakąś tabletkę, zrobiono mi badania i około godziny 14 ubrano mnie w koszulę, która była taka, że cały tył miałam goły, podłączono mi cewnik, kroplówkę i pojechałam na wyrku na parter. Chwilkę czekaliśmy na Ferdka bo musiał się przebrać i jak go zobaczyłam w tym czepku to humorek mi się poprawił, ale nie na długo bo zaraz trafiłam na salę operacyjną i tam zajął się mną pan doktor anestezjolog, który mnie znieczulił. No i wszystko bardzo szybko się zaczęło, położyli mnie na stole no i zaczęli. Podeszła do mnie jedna z pielęgniarek i powiedziała, żebym się nie martwiła, że wszystko ok i że za około 5 minut zostanę mamą - rozryczałam się. Darek siedział tuż przy mojej głowie i czule głaskał, uspokajał ale sam też był pod dużym wrażeniem. Nagle usłyszałam dziwne dźwięki: głośne odsysanie połączone z bulgotaniem i z czasem z tych dźwięków dało się słyszeć płacz mojego maleństwa, najpierw niewyraźny, cichy, zagłuszany bulgotaniem aż stał się zupełnie wyraźny i głośny niczym nie zagłuszony, rozbeczałam się ze szczęścia, nie widziałam jeszcze mojego dziecka ale już wiedziałam, że jest z nami i w swoim języku wita się z mamusią i tatusiem :) Darek wstał i powiedział, że jest nas synek, że go widzi, powiedziałam żeby poszedł i zrobił zdjęcia, poszedł i pokazał mi go na aparacie, już nie musiałam się rozryczeć bo cały czas płakałam. No i nadeszła w końcu ta długo oczekiwana chwila, która od czasu kiedy usłyszałam płacz mojego Kubusia do chwili w której go zobaczyłam trwała dla mnie wieki całe. Nie mogłam go przytulić ale widziałam go, był bliziutko mojej buzi, trzymał go Darek, takiego opatulonego w ręcznik i takiego brudnego i biednego, już nie płaczącego a ja tylko mogłam go głaskać. Nie zapomnę nigdy chwili, gdy głaskałam go po rączce i nie wiem jak i kiedy ale mały nagle zacisnął swoją maleńką piąstkę na moim palcu, no nie mogłam się ogarnąć ze szczęścia. To była najpiękniejsza chwila mojego życia, nigdy tego nie zapomnę. Po wszystkim, jak już mnie pozszywano położyli mi maluszka na łóżku i na górę, na moją salę jechaliśmy już razem. Na sali rozwinęli maluszka z ręcznika, mnie rozebrali z koszuli i położyli mi go takiego małego, golusieńkiego na moim gołym brzuchu i dali mu moją pierś, maleństwo nieporadnie ale ssało jak umiało a ja patrzyłam na niego i płakałam ze szczęścia. Teraz jest z nami nasz maluszek i jak tylko patrzę na niego podczas gdy ssie pierś albo gdy słodko śpi to płakać mi się chce, że takie mnie szczęście spotkało. Jestem szczęśliwa, bardzo szczęśliwa i tylko modlę się, żeby nic nie zmąciło naszego szczęścia. Cud narodzin to coś pięknego, nie ma takich słów, które oddadzą to co się czuje w takiej chwili. Dodam tylko, że tutaj nie myją dziecka po porodzie, wycierają go tylko a myją dopiero na drugi dzień. To chyba wszystko co mogę na ten temat napisać. Pozdrawiam was, idę zobaczyć co u mojego Niuniusia bo coś długo już śpi, buziaki dla wszystkich - papapa
  4. Cześć babeczki, nawet nie mam czasu na przeczytanie o czym to tam piszecie. Mały śpi, więc wpadam do was na chwilkę bo miałam opisać wam mój poród, więc może teraz mi się uda. W sumie to nie ma zbytnio dużo do opisywania, cesarskie cięcie nie dostarcza tylu emocji co normalny poród, ale też nigdy go nie zapomnę. Ale od początku: Jak wiecie w piątek kazano mi przybyć do szpitala, gdzie miałam mieć wywoływanie porodu, no i ja się stawiłam pełna strachu i obaw o moje dziecko no i troszkę też o siebie. Bardzo się bałam tego, że moja dzidzia jest zbyt duża na poród siłami natury, jak już wam pisałam każdy kto tylko widział mój brzuszek twierdził, że noszę duże dziecko i z każdym takim stwierdzeniem mój strach wzrastał. Ze strachem w oczach pytałam się położnej czy będę miała robione USG przed porodem i dostałam odpowiedź negatywną. Bardzo się bałam, bardzo bardzo. Ale do rzeczy... więc w piątek znalazłam się w szpitalu, zaczęto mnie badać, jakieś pomiary ciśnienia, pobieranie krwi, badanie moczu, KTG no i w końcu dowiedziałam się, że idę jednak na USG. Pani od USG chciała zrobić zdjęcie buziaczka małemu ale uparciuszek się nie odwracał no i nie widzieliśmy jego buźki. Po tym badaniu przyszedł mój doktor i powiedział nam, że nasze dziecko jest zbyt duże na poród siłami natury i on proponuje cesarskie cięcie, my się oczywiście zgodziliśmy po czym ustalono zabieg na dzień jutrzejszy, czyli na sobotę. Torbę zostawiłam w szpitalu i rano w sobotę stawiłam się na posterunku. Dostałam jakąś tabletkę, zrobiono mi badania i około godziny 14 ubrano mnie w koszulę, która była taka, że cały tył miałam goły, podłączono mi cewnik, kroplówkę i pojechałam na wyrku na parter. Chwilkę czekaliśmy na Ferdka bo musiał się przebrać i jak go zobaczyłam w tym czepku to humorek mi się poprawił, ale nie na długo bo zaraz trafiłam na salę operacyjną i tam zajął się mną pan doktor anestezjolog, który mnie znieczulił. No i wszystko bardzo szybko się zaczęło, położyli mnie na stole no i zaczęli. Podeszła do mnie jedna z pielęgniarek i powiedziała, żebym się nie martwiła, że wszystko ok i że za około 5 minut zostanę mamą - rozryczałam się. Darek siedział tuż przy mojej głowie i czule głaskał, uspokajał ale sam też był pod dużym wrażeniem. Nagle usłyszałam dziwne dźwięki: głośne odsysanie połączone z bulgotaniem i z czasem z tych dźwięków dało się słyszeć płacz mojego maleństwa, najpierw niewyraźny, cichy, zagłuszany bulgotaniem aż stał się zupełnie wyraźny i głośny niczym nie zagłuszony, rozbeczałam się ze szczęścia, nie widziałam jeszcze mojego dziecka ale już wiedziałam, że jest z nami i w swoim języku wita się z mamusią i tatusiem :) Darek wstał i powiedział, że jest nas synek, że go widzi, powiedziałam żeby poszedł i zrobił zdjęcia, poszedł i pokazał mi go na aparacie, już nie musiałam się rozryczeć bo cały czas płakałam. No i nadeszła w końcu ta długo oczekiwana chwila, która od czasu kiedy usłyszałam płacz mojego Kubusia do chwili w której go zobaczyłam trwała dla mnie wieki całe. Nie mogłam go przytulić ale widziałam go, był bliziutko mojej buzi, trzymał go Darek, takiego opatulonego w ręcznik i takiego brudnego i biednego, już nie płaczącego a ja tylko mogłam go głaskać. Nie zapomnę nigdy chwili, gdy głaskałam go po rączce i nie wiem jak i kiedy ale mały nagle zacisnął swoją maleńką piąstkę na moim palcu, no nie mogłam się ogarnąć ze szczęścia. To była najpiękniejsza chwila mojego życia, nigdy tego nie zapomnę. Po wszystkim, jak już mnie pozszywano położyli mi maluszka na łóżku i na górę, na moją salę jechaliśmy już razem. Na sali rozwinęli maluszka z ręcznika, mnie rozebrali z koszuli i położyli mi go takiego małego, golusieńkiego na moim gołym brzuchu i dali mu moją pierś, maleństwo nieporadnie ale ssało jak umiało a ja patrzyłam na niego i płakałam ze szczęścia. Teraz jest z nami nasz maluszek i jak tylko patrzę na niego podczas gdy ssie pierś albo gdy słodko śpi to płakać mi się chce, że takie mnie szczęście spotkało. Jestem szczęśliwa, bardzo szczęśliwa i tylko modlę się, żeby nic nie zmąciło naszego szczęścia. Cud narodzin to coś pięknego, nie ma takich słów, które oddadzą to co się czuje w takiej chwili. Dodam tylko, że tutaj nie myją dziecka po porodzie, wycierają go tylko a myją dopiero na drugi dzień. To chyba wszystko co mogę na ten temat napisać. Pozdrawiam was, idę zobaczyć co u mojego Niuniusia bo coś długo już śpi, buziaki dla wszystkich - papapa
  5. Dziękuję wam kochane babeczki :), będzie opis - będzie ale jeszcze nie teraz idę się przygotować bo położna ma dzisiaj do nas przyjść i muszę jeszcze jakieś śniadanko zjeść, bo mały głodomorek wysysa z mamusi wszystkie kalorie :) Nati---> przepraszam, ale dopiero teraz przeczytałam - następne zdjęcia polecą do ciebie.
  6. Jesteśmy, nie mam siły :D Dziękuję za wszystkie dobre słowa i gratulacje, jesteście normalnie zajefajne :) Ale widzę, że złe wiadomości też są, przykro mi :( to straszne :(:(:(:(:( nie mogę sobie tego nawet wyobrazić. Dziewczyny jestem szczęśliwa że aż nie da się tego opisać ale nie mam dzisiaj siły na nic, całą noc nie spaliśmy, Kubuś woli nocne życie, ręce nie przyzwyczajone do noszenia takiego kochanego, słodkiego, przecudnego ciężaru (oczywiście tylko i wyłącznie chodzi mi tu o wagę). Opiszę wam wszystko jak tylko znajdę wolną chwilkę, zdjęcia też powysyłam i tu mam prośbę : wyślę parę może za chwilkę do jednej z was i przesyłajcie sobie, opis będzie następnym razem po padam, Kuba śpi i ja też na chwilkę idę się położyć bo pewnie zaraz wstanie na cycucha :) Jeszcze raz dzięki , jak dobrze że jesteście :):)
  7. Dzisiaj o 15:00 czasu polskiego proszę trzymać kciuki za nas. Za chwilę jadę do szpitala, mam jeszcze kilka godzin bycia razem nierozłącznie z moim synkiem :). Odezwę się po powrocie - papapa
  8. Dziękuję, dziękuję, dziękuję , jeszcze nie wiem na którą jutro :( żal mi, że nie będę rodzić sama, mimo wszystko chciałabym to przeżyć ale cóż jak mus to mus. Powiem wam w sekrecie, że właśnie najbardziej się bałam tylko, tego że Kubuś jest zbyt duży, bałam się że nie będę miała już USG przed porodem, bo jak się pytałam położnej czy będę miała to ona powiedziała, że nie. Pewnie jak by się wcześniej zaczął poród to by mi nie zrobili USG i nie wiem wtedy co to by było. Bałam się tego bardzo bardzo i ulżyło mi teraz. Każdy mówił, że to duże dziecko już od samego początku, już na pierwszym USG a ludzie na ulicy patrząc na mój brzuch się pytali czy to bliźnięta. Ulżyło mi jak zrobili to USG bo nawet jak jeszcze nie wiedziałam, że on jest taki duży facet to przynajmniej byłam świadoma, że to sprawdzili. Szkoda, że nie będzie mi dane o własnych siłach wydać moje dzieciątko na świat :(. Mam nadzieję, że wszystko się powiedzie i uda, martwię się już drugi dzień z rzędu i chcę już jutro w końcu przytulić mojego dużego maluszka :)
  9. Dziękuję Ci Nati , nie wiem jeszcze o której godzinie bo się zdecydować nie mogli i mają zadzwonić ze szpitala, jak zadzwonią to napiszę wieczorkiem.
  10. Dzisiaj jeszcze nie wyślę smsa, sama napiszę na forum. Więc........ pojechaliśmy z Ferdziem do szpitala na godzinę 12:00 zjadłam obiadek (który sobie można wybrać z menu) zbadali mocz, zmierzyli ciśnienie, pobrali krew, zrobili USG. Następnie przyszedł mój bardzo miły doktor murzynek i powiedział ze śnieżnobiałym uśmiechem na twarzy, że ma dla nas wiadomość: otóż, nasz synek Kubuś waży 4300 gram + - 700 gr no i z tego względu, że jest taki duży zaleca się cesarskie cięcie. Jutro idę na zabieg i dopiero jutro będziemy mieli naszego \"malutkiego\" synusia. Dziękuję wam kochane babeczki, że myślałyście o mnie, kochane jesteście.
  11. To tylko ja, dzisiaj idę do szpitala i trochę się denerwuję :( trzymajcie za nas kciuki pa pa
  12. Ja nadal 2 w 1 ale tylko do jutra, dzisiaj ostatni dzień bez dzidziusia od jutra już we trójkę - mam nadzieję. Trzymajcie za nas kciuki Pomimo tego, że czekam na ten poród jak na zbawienie to trochę się boję, wolałabym rodzić bez żadnych wspomagaczy, podobno poród wywoływany jest cięższy :(:(
  13. Enyusia---> przed chwilą oglądałyśmy, znaczy ja i babcie - twoją kruszynkę, jest śliczna. Niektóre dzieci po urodzeniu nie są takie ładne a po twojej Amelce od razu widać, że to mała pięknisia :) Ja też uważam, że jest bardzo podobna do ciebie. Jeszcze raz GRATULACJE i buziaki dla całej trójki
  14. Enyusia---> dzielne dziewczynki, spisałyście się na medal, poryczałam się czytając twój opis, pomimo bólu wzruszające to wszystko. OOOjjjjjj nie mogę się już doczekać swojego porodu.
  15. Nati---> niom mam nadzieję, a twój nr już zapisałam :)
  16. aaa i zapomniałam napisać, że jeśli się do piątku nic nie zmieni to w piątek o godzinie 12:00 idę do szpitala rodzić za pomocą zastrzyku. Enyusia--------> czekamy na was
  17. W nocy skończyło się na bólu pleców, który z resztą trwa nadal. Były też niewielkie skurcze i nic więcej. Właśnie wróciłam ze szpitala, szyjka macicy miękka i 1 cm rozwarcia. Wysłali do domu i czekam nadal :(:(:(
  18. Szurek---> no jasne, że podaj mi nr tylko szybko bo coś mnie bardzo plecy bolą że aż spać nie mogę, może się zaczyna - daj Boże.
  19. Nati---> jestem, jestem, bez zmian. Wszystkiego już próbowaliśmy, żeby zaprosić Kubusia do nas ;) był długi i dość szybki spacer, była stymylacja brodawek, było skakanie na piłce, była ciepła kąpiel, był sex i nic nie działa, widocznie jeszcze nie jego czas. Bardzo bym już chciała go zobaczyć i ucałować ale jeszcze muszę zaczekać, czekałam 9 miesięcy to i te parę dni muszę. Jeśli chodzi o Ferdzia to niech on tu nic nie pisze, tak będzie lepiej dla wszystkich. Nati-------> napisz mi @ ze swoim nr kom. a jak tylko się coś zmieni dam ci znać i może ty napiszesz na kafe???? Jutro idę do szpitala na badania, napiszę wam jak było jak wrócę, może już razem z synkiem.
  20. Nati---> boję się, że mu zaszkodzę ale chyba muszę coś zrobić bo wygląda na to, że bez zaproszenia się nie obejdzie ;) nooooooooo!!!!!!!!!!!!! :(
  21. Nati---> no ja jestem gotowa, tylko synek się ociąga, czekamy na niego wszyscy a on nam język wytyka w brzuszku i się śmieje - taki jest łobuziaczek mały!!!!!! Ustysia---> a jakie macie imiona na myśli i dla chłopca i dla dziewczynki?
  22. Ustysia ---> co ma być chłopiec czy dziewczynka, wiem że jeszcze nie wiesz, ale na co jest zapotrzebowanie ;) ????
  23. Ustysia znaczy się twoja fasolka się na dobre zadomowiła :) i dobrze jej u Ciebie
×