Aurinko
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Aurinko
-
Za oknem przepiękny wieczór; spokojnie, cicho, ciepło i z obietnicą na piękny jutrzejszy dzień. Ani się obejrzałam a już 21:28. Napiszę tylko kilka słów i pójdę na zasłuźony odpoczynek ;) Cały dzień w ogrodzie! :D Witam serdecznie, cieplutko, czerwcowo - z ostatnimi promieniami słonca Droga Benigno wzruszyła mnie ogromnie Twoja historia o zpomnianych, zaniedbanych roślinach. Ja odczuwam bardzo podobnie, kiedy widzę, że krzywda im się dzieje ;). Zresztą nie tylko ja. Mój \"twardy\" mąż ulitował się kiedyś nad usychającą zapomnianą juką. Przynósł ją prosto z ulicy, z Drugiej Aleji (róg 83 Ulicy) na Manhattanie. Nie mieliśmy wtedy w mieszkaniu żadnych kwiatów; nijak nie dało się ich przewieźć z Polski przez ogromny Atlantyk. Nie wiedziałam nawet, że nowy zielony \"nabytek\" to juka ( rok 1980). Znajomi żartowali z niej sobie, bo tak była nędzna. Ale ona odwdzięczyła się swojemu \"wybawicielowi\". Po czterech latach, bo tyle czasu mieszkaliśmy w Nowym Jorku, wyrosła na ogromną roślnę, sięgającą niemal sufitu. Stała się wprost piękna. Przed wyjazdem mieliśmy na nią wielu chętnych. Znowu nie było mowy o przewozie rośliny w kontenerze, więc została u naszych najlepszych przyjaciół. Czasami, w kącikach moich parapetów stoją małe doniczkowe rośliny - nędzne, smutne i chore. Powinnam je wyrzucać, wiem, ale mi ich ciągle żal. A przecież wiadomo, że rośliny też się starzeją i że nie odnawiane, nie rozsadzane ze znawstwem czy nie szczepione - umierają. Ogrodnik ze mnie żaden, więc pewnie dlatego mam tyle bidulek na swojej werandzie. No, no, nie jest tak źle. W rogu stoi palma, która ma 25 lat i miewa się całkiem nieźle :) Pozdrowienia dla Pań \"ogrodniczek\" z Werandy.
-
Benigno moja kochana - podaję nazwę tego cudeńka, o którym rozprawiałam wcześniej: \"Urządzenie Tefal 78545 Astucio do grillowania, duszenia, parowania...\" cytując informację prosto ze sklepu internetowego Hoopla.pl :D W poniedziałek przywiozą je do biura naszej firmy na Marszałkowskiej. Mój mąż pierwszy zobaczy to ustrojstwo. Już widzę jak sobie ze mnie żartuje, bawiąc się nim ze swoimi pracownikami. Potem przywiezie je na Kurpie i żarty zacznie od nowa! znam go dobrze, nie popuści :( Dzisiaj ponownie przeczytałam kilkanaście ostatnich postów z naszej Werandy i zauważyłam, że przeoczyłam zdań kilka o świętych i ich czynach ;). Chylę czoła przed Wami i wyznaję, że największą grzesznicą w naszym gronie jestem ja - Aurinko :D Od 31 lat żyję w grzechu z niejakim panem W. z Gdańska rodem. Na dodatek mam z nim dwoje dzieci! A jakby grzechu było za mało - moja córka powieliła mój wzór grzesznej matrony i nie wzięła jeszcze ślubu kościelnego. Nie po próżnicy babcia moja - ta ze Szczecinka, ta ukochana - nazywała mnie kiedyś \"czerwonym diabłem komunistycznym\". Teraz gorączkowo poszukuję jakiś czynów moich, które uczyniłyby ze mnie chociaż maluteńką, cieniuteńką, skromniuteńką świętoszkę ;) Jak co przyjdzie mi do głowy - zaraz zapodam ;) Pozdrowienia
-
:D Warto było cały rok oszczędzać na klimatyzację. Jeszcze w maju przyjechała do nas ekipa i zamontowała to cudo. Naciskasz sobie guziczek i najgorętsze lato już nie jest straszne :D. Od jakiegoś czasu, tzn. od \"pierwszego dnia\" mojej choroby, słońce i upał stały się moimi prawdziwymi wrogami. Nie mogę wytrzymać na słońcu dłużej niż kilka minut. Bóle głowy, zawroty głowy, mdłości i mroczki przed oczami - wszystko to wygania mnie ze słonecznej kąpieli bardzo skutecznie. Teraz siedzę sobie w domu, w przyjemnym chłodzie (19 C :) ) i jest mi dobrze :D. Zapraszam serdecznie wszystkie Panie na gorącą aromatyczną kawę (dla smakoszy herbat - na herbatę zieloną :) ) na moją kurpiowską klimatyzowaną wernadę Podam także pyszne rogaliki - specjaność naszego miejscowego GS, to znaczy specjalność jedynego zakładu ( staroświecka piekarnia) jaki ostał się po zmianach ustrojowych :) Teraz już mało kto piecze na wsi ciasta. Teraz gospodynie domowe ustawiają się w kolejce po miejscowe wypieki. Ja też. To nawet jest w modzie. Same ocenicie smak ciast. Mówię Wam - PYCHA ! Pozdrawiam
-
Witam serdecznie, po kurpiowsku, deszczowo i z uśmiechem Powinnam zapewne kontynuować temat secesyjnych kamieniczek ( bp niezwykle on mnie pasjonuje), ale teraz co innego zajmuje moją uwagę. Jak tylko skończę pisać ten post na Werandę, muszę zabrać się za pisanie maila do firmy Hoopa.pl :) Dwa dni temu, przez internet zamówiłam u nich mały grill firmy Tefal, taki na stół ( do smażenia, pieczenia, a nawet gotowania (?). Całkiem malutki, bo dużego nie potrzebuję. Mąż wpłacił wczoraj pieniądze na konto wspomnianej firmy i teraz spokojnie czekamy na dostwę zamówionego towaru. Aż tu - jako potwierdzenie przyjęcia wpłaty i rozpoczęcia realizowania zakupu - otrzymaliśmy ich firmowy mail, w którym zostaliśmy uprzejmie pouczeni, co mamy zrobić z paletą (!), która przybędzie do nas w najbliższy poniedziałek. Żeby było całkiem zabawnie, to pracownik firmy poradził nam w tym śmiertelnie poważnym mailu, abyśmy zorganizowali sobie pomoc w odbiorze, bo może sami przesyłki nie udżwigniemy :D Mąż najpierw się przeraził, bo nie miał pojęcia, co ja takiego zamówiłam, a mnie ogarnął taki śmiech (mówią na to głópawka), że aż dostalam czkawki. Jestem wdzięczna pracownikowi firmy Hoopa.pl, bo swoją radą sprawił, że mimo dzisiejszej ulewy i szarości wokoło - mogłam ubawić się setnie :D Zostawiam Was miłe Panie , idę pisać maila do Hoopla.pl, bo naprawdę nie wiem jak mogłabym poradzić sobie z paletą, na której ma być umieszczony mój nowy malutki gril.
-
Droga Linko , uprzedziłaś mnie o minut kilka. :D wracam więc na Werandę, aby powiedzieć na koniec dzisiejszego dnia, że sama widziałam w Poznaniu jedną z najpiękniejszych kamienic secesyjnych w Polsce. Niestety nie pamiętam przy jakiej stała ulicy. Nic to! Przyjadę jeszcze raz ją zobaczyć. I inne wspomniane dzisiaj przez ciebie też! Pozdrowienia
-
Droga Benigno , jakże mam Ci dziękować za urzekającą secesję . Wysyłając mi kartkę ze swojego kalendarza, poddałaś mi pomysł co do pana Muchy i jego twórczości. Szperam od godzin kilku w internecie i oglądam sobie wszystko to, co na stronach tego epokowego wynalazku o wielkim Czechu znaleźć można. Byłam już w muzeum praskim, monachijskim, budapesztańskim. Obejrzałam wiele prac genialnego malarza, ale wszystko.... wirtualnie :( Nie byłam dzisiaj w Muzeum Narodowym ;( Miałam tyle zajęć, że zwyczajnie nie zdążyłam. Jestem bardzo niepocieszona. Na szczęście jednak wystawa potrwa jeszcze dwa, trzy tygodnie ( tak myślę, muszę to tylko sprawdzić), więc na pewno zobaczę oryginały. Nie odpuszczę. Benigno chętnie zastosuję się do twoich rad w sprawie kolejności oglądania wystaw. Oczywiście, że pragnę wyjść z muzeum cała w kwiatach, motylach i mgiełkach, chociażby nawet tylko wyobrażonych. Pana Muchę obejrzę więc na końcu :D Dzisiejszy dzień spędziłam, można tak powiedzieć, kreatywnie. Miałam spotkanie z majstrem, który remontuje mieszkanko mojej córki ( 30 m kw.). Mieliśmy do rozwiązania tysiące problemów, bo remont jest generalny - łącznie z wyburzaniem ścian i wymianą podłóg i wszelkich instalacji. Jak już ściany będą pomalowane, a podłoga cała w lśniących panelach, zacznie się naprawdę kreatywna część całego przedsięwzięcia - umeblowanie. Szkoda, że nie mogę wstawić do mieszkanka mebli z secesyjnego salonu. To by dopiero było :) Życzę miłych snów PS o wrażeniach z wystawy napiszę jak najrychlej, aby zachęcić wszystkie panie do zapoznania się z twórczością Alfonsa Muchy ( ojej! ale nazwisko to mu się nie udało :D ) Warto!
-
To jeszcze raz ja :D Skopiowałam sobie na dysk przesłanie do nadwrażliwych. Dziękuję Kawuniu za taki upominek. Czytając słowa przez ciebie przytoczone miałam wrażenie, że to także o mnie i dla mnie. Wzruszyłam się do łez.
-
Witam po kilkudniowej nieobecności na naszej Werandzie Poprzedni weekend był dla mnie szczególny :D. Spotkałam bratnią duszę i nie mogę się nadziwić, że dopiero teraz. W jesieni życia. Wciąż mam wrażenie, że Linkę z Wielkopolski powinnam była poznać wieki temu. Ale nie szkodzi, mamy przecież przed sobą kilka dziesięcioleci na przyjaźń, spotkania i pogaduchy, pogaduszki, gaduszenie.... Zamierzałam wcześniej napisać na Werandzie o moim spotkaniu w realu, ale następnego dnia po powrocie z \"Linkowego spotkania\" dopadła mnie wstrząsająca wiadomość. Odeszła moja przyjaciółka. Miała 80 lat; ale to nie miało znaczenia; czułam się z nią zawsze wyśmienicie, jak z rówieśnicą. I chociaż to z jej córką zawarłam kiedyś znajomość, ona została moją przyjaciółką na długie lata. Nie mogłam się pozbierać . Nie włączałam komputera, nic nie czytałam, z nikim się nie spotykałam, nie dzwoniłam, tylko siedziałam w swoim ukochanym ogrodzie i płakałam. Teraz mi już lepiej, opłakałam przyjaciółkę, pożegnałam ją serdecznie i teraz mogę się cieszyć nowymi przyjaźniami ( Barbara na pewno by tego chciała). Linko Benigno Aleks i wszystkie kochane przyjaciółki z Werandy - jak dobrze, że mogę do Was pisać i czytać Wasze posty. Jak dobrze :) Na jutro zapowiadają na Kurpiach deszcz. Usiądę więc przy komputerze, zamiast na swojej ulubionej ławeczce obok \"kurpniagary\" (mój syn wciąż tak nazywa nasz wodospad przy oczku wodnym). Poczytam z uwagą Wasze posty, które dzisiaj tylko przejrzałam i napiszę coś od serca, tak jak Linka napisała - pamiętniczek :D Pozdrawiam
-
Jaka piękna pogoda wokoło. I cieplutko, i słonecznie i radośnie koło duszy. A jeśli jeszcze przeczyta się tak piękny opis ptaków, parku, stawu i łączki wokoło naszej Benigny , to serce rośnie. I jest już wtedy doskonale :D Witam serdecznie , sobotnio i bardzo pogodnie :) Opuściłam na dni kilka swoje Kurpie i chociaż nie lubię zbytnio podróży ( nie zawsze tak było) to dobrze mi z tym. Jestem w Wiekopolsce i bardzo mi się tu podoba. W poniedziałek, kiedy wrócę do swoich pieleszy domowych, napiszę więcej. Teraz oglądam, podglądam, poznaję i się uczę. Warto. Na naszej Werandzie mało teraz miłych pań w wirtualnych fotelach wyczarowanych przez Benignę. Wiadomo - weekend, wiadomo upał. Teraz na myśl nasuwa się obraz ciepłego przyjemnego wieczoru, ze zniewalającym ożwczym zefirkiem, w towarzystwie przyjaciółek z sieci. Bomba. Ja proszę o filiżankę aromatycznej czarnej jak smoła kawy, tej z plantacji w Kostaryce ;), a co dla Was? :) Pozdrawiam ciepło ( ale nie upalnie )
-
Droga Mibo wskazówki okazały się doskonałe. Dzisiaj zamówiłam na Allegro kilka roślinek, których nazw nie pomnę. Za dwa dni będa na moich Kurpiach. Bomba! Jeszcze raz dziękuję. Nie pisałam do Was, moje kochane Panie z Werandy, bo całą niedzielę, prawie całą, przepłakałam. O czwartej rano minut sześć, pożegnaliśmy jednego z naszych psów. Przez tęczowy most przeszła Sara, owczarek niemiecki, suka, która mieszkała z nami dwanaście lat. Zmarła na zawał serca. Byłam przy tym obecna, nie mogłam pomóc i z tego powodu bardzo cierpię. Syn i mój mąż pochowali ją w naszym sadzie pod jabłonką, która teraz nazywać się będzie \"jabłonka Sary\". Obok jest grusza Midi i czereśnia Maksa. W domu są jeszcze trzy psy, a dwa z nich bardzo sędziwe. Ojej! wolę skończyć ten temat, bo łzy same mi się cisną do oczu. Dzisiaj była piękna słoneczna pogoda, ale było też duszno i gorąco. LATO już, czy co? Usiłowałam pracować w ogrodzie, ale musiałam to robić z przerwami, bo słońce odbierało mi całą siłę. A pomyśleć, że jeszcze trzydzieści lat temu mogłam smażyć się na plaży niemal bez ograniczeń ;) Kiedy piszę ten list do Was, klimatyzator przyjemnie chłodzi mnie i mieszkanie. To nowość. Po ubiegłorocznych letnich katuszach, mąż podjął decyzję co do naszych oszczędności z całego roku. Zainstalował \"klimę\" w dwóch pokojach. I dobrze! :D Spokojnie chłodnych klimatów życzę, pa :D
-
Na samym początku podziękuję pomarańczowemu nikowi za podpowiedź w sprawie roślinek wodnych; że też sama na to nie wpadłam. Jeszcze wiele się muszę uczyć, a szczególnie - poznać możliwości internetowych wyszukiwarek. Dziękuję Benignie naszej Kochanej dziękuję za wspomnienie o profesorze Zinie. Nie wiedziałam, że odszedł. Bardzo mi smutno. Zawsze pragnęłam rysować tak jak on, uczyłam się od niego dostrzegania piękna w drobiazgach. Próbowałam. Zawsze był dla mnie niedościgłym wzorem. On miał talent. I serce. W dzisiejszej poczcie mailowej znalazłam szczególny list. Napisała go do mnie pewna Hanna. Niewidoma. Dziękowała za dwa pastele (kwiaty), które podarowałam jej za pośrednictwem naszej wspólnej przyjaciółki ( zresztą poznanej w internecie). List był bardzo serdeczny, ciepły i bardzo sympatyczny. Odpisałam bardzo szybko, nie bez obawy. Nie bardzo wiedziałam, jak mam opisywać inne swoje obrazy, a o to właśnie mnie prosiła Hanna. Zaprosiłam ją do siebie na Kurpie, do mojej pracowni. Zaproponowałam wspólne malowanie pastelami. Mam tyle ich rodzajów. Jedne są suche jak pieprz, inne tłuste jak masło, jedne łamliwe i miękkie, inne twarde i pachnące. Jeśli będziemy malować sercem i wyobraźnią, to w kąt można rzucić akademickie zasady. A wtedy obrazy mogą okazać się niespotykanie interesujące. Kto wie? Teraz czekać będę na odpowiedź. Pozdrawiam,
-
Witam wszystkich Pocieszyłaś mnie Iskiereczko, dziękuję. Moje mylenie imion, a nie osób; moje mylenie dni tygodnia i nazw posiłków (często rankiem zapraszam rodzinę na kolację ;), przyzwyczaili się już, że obiad to śniadanie;)) zostało nawet opisane naukowo. Ma nawet numer jednostki chorobowej. Jak dysleksja, czy daltonizm.... Benigno dziękuję serdecznie za podanie adresu strony internetowej. Jak tylko skończę pisać ten post, zaraz tak poserfuję :). Wciąż nie mam pływających roślinek w swoim oczku wodnym, bo nie tylko moja niewiedza mi przeszkadza, ale też puste sklepy. Na przykład w centrum ogrodniczym \"Duet\" pod Radzyminem, zawsze coś pływało w wielkiej kadzi z wodą. W tym roku kadź zastąpiono małą wanną i to w dodatku - pustą. Do innych sklepów mam daleko, a w tych co są bliżej nic zielonego pływającego nie sprzedają. Dostałam w upominku tatarak, ale chciałabym coś więcej. Ciekawa jestem czy można zamówić takie rośliny przez internet? Aleks pisałaś nam o swojej mamie szczerze i od serca. To było piękne. Ja przygotowuję teraz post o mojej mamie. Chciałabym go przedstawić na Werandzie przed Dniem Matki. Zainspirowałaś mnie. Dziękuję :) Mama nie żyje już 13 lat, a ja wciąż jestem jej małą córeczką. Czasami zastanawiam się, czy to co robię zaakceptowałaby ( najczęściej nie!) . Czasami myślę, ile mogłabym dla niej zrobić ( nigdy nic ode mnie nie chciała). Wiem, że w Dniu Matki znowu będę tęsknić za nią jak potępieniec :( Moje Drogie Panie z Werandy, napiszcie coś o swoich mamach. Jestem pewna, że będą to ciekawe i szczególne posty. Może to być taka laurka dla naszych mam. Dla wszystkich razem i każdej z osobna:D Co o tym myślicie? Pozdrowienia
-
Powtarzam za Iskiereczką. Jay jesteś dumą naszego topiku :D Trzymamy kciuki. Witajcie o 22:03, bo o tej właśnie godzinie zaczęłam pisać swoje topikowe trzy po trzy Ta wieczorowa pora sprzyja snuciu wspomnień. Kiedy przeczytałam o tym, że nasza Jay pojedzie do Meksyku, przypomniała mi się moja podróż do tego kraju. Dawno, dawno temu... Lat temu dwadzieścia i siedem ( tak, tak - 27 lat !). Kiedyś wspominałam już o tym na naszej Werandzie. Pozwolę sobie jednak powtórzyć wspomnienie, licząc, że żadna z pań już go nie pamięta. Kiedy to piszę, aż robi mi się cieplej koło serca. O, Meksyk! To była wyprawa mojego życia. W 1980 roku, w październiku, zabrałam się na wycieczkę organizowaną przez żony polskich dyplomatów z Nowego Jorku. Było nas dwanaście pań i żadnego mężczyzny. Celowo, aby było bardziej swojsko. Wiedziałam, że jest to jedyna okazja zwiedzenia Meksyku; nie powstrzymał mnie nawet fakt, że byłam w ósmym miesiącu ciąży. Panie zdębiały, kiedy na lotnisku zobaczyły mnie i mój brzuch. Skłamałam, że to siódmy miesiąc, bo nie chciałam, aby się martwiły. Nie powiedziałam im też, że w walizce mam wyprawkę niemowlęcą - tak na wszelki wypadek. W samolocie musiałam sobie odjąć kolejny miesiąc z mojej bardzo widocznej ciąży, bo stewardesa nie chciała wpuścić mnie na pokład samolotu. Wmówiłam jej, że spodziewam się bliźniąt, stąd ten tak duży brzuch już na początku szóstego miesiąca ;). W Meksyku czułam się cudownie. Nie przeszkadzał mi ani upał, ani trudy zwiedzania. Mogłam chodzić godzinami. Pozostałe panie (wiele z nich dużo starszych ode mnie) padały z nóg już po paru godzinach, a ja nie. Przestrzegałam tylko jedynej przestrogi mojej pani ginekolog - nie pić wody nieprzegotowanej! ( Jay ! pamiętaj! ). Meksyk zrobił na mnie ogromne wrażenie; największe - piramidy Słońca i Księżyca. Nie dałam rady wejść na ich szczyt ( około 2000 stopni), ale kibicowałam niektórym z naszych pań. (następny dzień spędziły w hotelu pojękując i żaląc się na ból w mięśniach). Po powrocie, po czterech tygodniach urodziłam syna. Okazało się, że na wycieczce nie pojechały tylko same panie, ale że był z nami i \"mężczyzna\"! ;) Jay nie zapomnij podzielić się z nami wrażeniami :D
-
Za oknem rozkoszny upał, w domu jaśniusieńko, bo słońce zagląda w każdy kąt. Jest mi dobrze. I oby tak dalej, tylko że zapowiadają rychłe zmiany pogody. Szkoda. Witajcie cieplutko, z wietrzykiem we włosach i winkiem własnej roboty ;) Pomna obietnicy przytoczenia jakowejś anegdoty, dumałam, dumałam i ... przypomniałam sobie anegdotę gastronomiczną, ale.... mojej mamy. Dawno, dawno temu, kiedy byłam jeszcze całkiem mała, każdego roku jeździliśmy na Mazury, na wczasy. Na całe dwa tygodnie, we wrześniu, do Mirek pod Olsztynkiem. Mama na grzyby, tata na ryby. Kiedyś odwiedzili ich przyjaciele z Warszawy, którzy przywieźli ze sobą moc mocnego trunku. Po rybach i po grzybach, własnoręcznie zerwanych i złapanych, przyszedł czas na własnoręczne ich przyrządzenie (stołówka wczasowa była już dawno zamknięta). Towarzystwo świetnie się bawiło przygotowując posiłek. Wszyscy byli w tak doskonałych humorach, że nawet zbytnio się nie przejmowali bąbelkami na patelni. Grunt to grzyby i ryby. Rano okazało się, że pomylono torbę z mąką z torbą proszku do prania. Nikomu nic się nie stało. Alkohol to potęga! ;) Wracam do czasów współczesnych, aby pożalić się na zielone glony, które atakują moje oczko wodne, to przy skalniaku. Chyba jest zbyt nasłonecznione. Mąż obiecał kupić jakiś filtr do pompy, która pracowicie czyni wodospad (Kurpniagara ;) ) niemal naturalnym. No, prawie. Ja szukam pośpiesznie w mądrych książkach wszelkich rad i pouczeń. Pomóżcie proszę, w moim wodnym oczku jest coraz bardziej zielono.... Pozdrowienia
-
Jak poetycko na naszej Werandzie. Jak wiosennie, pogodnie i pięknie. :D [\"...serce roście, patrząc na te czasy...\"] (odnosi się to wiosny i przyrody, w żadnym wypadku do polityki ;) ) Witam serdecznie wszystkie Panie z Werandy Rzadko tutaj bywam ostatnio, ponieważ ogród i malowanie pastelowych bukietów pochłaniają mój czas bez reszty. Ale podczytuję posty, a jakże i czerpię z nich radość i siłę, bo i anegdoty zabawne i szczerość wzruszająca. Dziękuję Długo wydobywałam z głowy anegdoty z mojej zamierzchłej młodości i nic nie mogłam sobie przypomnieć. Nic zabawnego. Wiem, że zdarzyło mi się kilka zabawnych kulinarnych wpadek, ale starość nie radość. Szwankująca pamięć nie chce popuścić. Pomyślę jednak jeszcze, poszukam w zakamarkach pamięci, dla gimnastyki umysłu i może dla waszego uśmiechu. Z kurpiowskich nowinek przyszła mi na myśl sprawa drogi naszej wiejskiej. Cała puszczańska wieś Poręba aż huczy od plotek, wróżb, gróźb i planowania. Ludzie biegają z prymitywnymi miarkami i mierzą ... drogę. Jesteśmy ostatnią wsią w naszej gminie, która nie ma asfaltu. Czekamy już bardzo długo, że nie pomnę do kiedy, ... no i doczekaliśmy się... Będzie droga asfaltowa :D, a jakże, ale szersza i w innym trochę miejscu. Ci gospodarze \"po prawej\" jej stronie mają oddać na jej rzecz po cztery metry, to znaczy cofnąć swoje płoty, często - niemal pod sam dom. Zgroza !!! Ja się cieszę, bo jestem \"z lewa\". Mam tę drogę dwa metry od ścian mojej kurpiowskiej chałupy ( najbliżej z całej wsi) i dość już mam dzwonienia kryształowych kieliszków w barku, kiedy mknie samochód z mleczarni, albo młodociany Miki Lauda. Nasi \"przodkowie\" przez lata podorywali sobie nawzajem drogę tak skutecznie, że się przesunęła o kilka metrów na lewo, pod płoty sąsiadów. Teraz wójt uparł się ją wyprostować i wzniecił tym pożar uczuć wiejskiej społeczności. W dyskusjach nie uczestniczę z dwóch powodów; jestem warszawianka i w dodatku \" z lewa\". Ale przysłuchuję się rozmowom i czasami zaśmiewam się serdecznie. Ciekawa jestem na czym stanie. Jakoś nie wierzę w sprawiedliwie uzgodnienia, nie tu - na Kurpiach. Zapewne zostaniemy jedyną wsią w okolicy z szutrową drogą i zakurzonymi oknami. No bo kto odda z własnej nieprzymuszonej woli cztery metry gruntu z podwórza, na rzecz społeczności i w dodatku za darmo? Nieważne, że jego pradziad kiedyś tam, całkiem dawno zaorywał drogę bezmyślnie i z uporem. Zapraszam serdecznie na moje Kurpie. Pamiętajcie jednak - \"wedle kapliczki - w lewo!\" ;)
-
Wstałam dzisiaj bardzo wcześnie - jak na wieś przystało. Razem z pianiem koguta. Cały dzień będę miała gościa przy komputerze, więc tylko teraz mogę kliknąć parę słów do Werandy. Z godzinę przychodzi moja ulubienica z sąsiedniej wsi ( pomagałam jej się przygotowywać do matury w ubiegłym roku) i będzie pisać pracę semestralną na moim komputerze. Bardzo lubię jak przychodzi. Obie lubimy kawę i pogaduszki. A ta młoda osoba potrafi słuchać, więc będę mogła się wygadać ;) Za oknem szaro i zimno, ale nic yo, przecież mam kominek i dobrą książkę. A może znowu stanę przy sztalugach? dawno nie malowałam, odłożyłam pastele na inne czasy, bo wciąż fascynuje mnie komputer i jego możliwości. Jak w każdy wtorek byłam w Warszawie ( powinnam była napisać: w przychodni) i dałam do oprawy u introligatora kolejny album fotograficzny naszej rodziny. Zrobiłam go w sześciu egzemplarzach i już wkrótce roześlę po całej rodzinie. Ku pamięci naszych wspaniałych nieodżałowanych dziadków: Janeczki i Stefana H. Ale jestem dumna. Jak przysłowiowy paw ;) :D Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień, mimo zachmurzenia przyniesie Paniom z Werandy wiele miłych wrażeń.
-
Nie czytałam jeszcze Daniela Koziarskiego. Nawet o nim nie słyszałam. Jak dobrze, że jest Weranda. Nauki nigdy dosyć. Jak tylko skończę czytać mojego kochanego Kapuścińskiego, sięgnę po kronikę socjopaty. Może to być dobra odmiana. Dziękuję. Witam. Deszczowo witam, ale ponieważ deszcze deszczowi nie jest równy, więc witam radośnie. Deszcze pada na moje kwiaty, drzewa i grządki. Bardzo dobrze! W domu grzeje kominek, nasze psy - wszystkie trzy; czwarty zamknięty na ganeczku, wygrzewają się w jego ciepełku. Przede mną filiżanka ukochanej kawy ( prosto z Kostaryki) i komputerek. Tak lubię. Pozdrawiam na mokro;)
-
Na samym początku podziękuję serdecznie Mibie za śliczne, pełne nostalgii zdjęcia. dz iękuję Bardzo łatwo się otwierały. Podpowiedz proszę, jak je wstawiłaś na Werandę. Może i mnie się uda z moimi. Tak, teraz mogę się już serdecznie przywitać, słonecznie, cieplutko, majowo i kwietnie . Bo tak jest w moim ogrodzie od samego rana. Tylko niestety sucho też jest i mimo, że to dopiero początek maja, podlewanie już odchodzi na całego, jak w jakimś lipcu lub sierpniu. W moim ogrodzie jest tyle pracy, że już teraz się złoszczę, że muszę we wtorek pojechać znowu do Warszawy. Tu jest taki spokój, tak czarownie, a tam w mieście - gwar, spaliny, tłok i zakupy, które ostatnio sprawiają mi coraz mniej radości. Ból głowy murowany :( Kiedyś wspomniałam na Werandzie, że pod wpływem namawiania córki, kupiłam urządzenie mierzące kroki w czasie spaceru. Bez łaski trzeba zrobić tych kroków 10 tys. na dobę. Kiedyś robiłam ich 8 tysięcy i miałam dość. Ale teraz mam czwartego psa - Kofi ( przypomnę - rozkosznego szczeniaka - znajdę). Więc muszę częściej chodzić na spacery. I robię tych kroków 11 - 13 tys. :D Schudłam 3 kilogramy i znowu wcisnęłam się w swoje ulubione spodnie. No..., czy wiosna nie jest wspaniała ? Tyle dobra z sobą niesie. Pozdrawiam Nutkę , która po przerwie zawitała do nas Wołam na Benignę . Dawno z nami nie \"gaduszyła\".Brakuje jej pięknych postów. Iskiereczko nasza luba - Joy zza oceanu, ale bliska jak zza płota - Linko moja kochana, dla ciebie i Aleks mądra a wspaniała i Emilko S. ,:D Nutko , dla ciebie przywlokłabym na Werandę całą pięciolinię :D Sofko z daleka, ale wciąż jakby blisko i ... serdecznie :) Maonno podróżniczko nasza, dla ciebie toast pełnym kuflem... ;) aromatycznej świeżo parzonej kawy :D Ewikk zajęta przeprowadzką, ale szczęśliwa, że na swoim Stello , może już niedługo przy swoim własnym komputerze? Trzymajcie się cieplutko
-
Witam serdecznie wszystkie Panie , które mimo Świąt zajrzały na naszą Werandę. Wolne dni nie sprzyjają przesiadywaniu przy kompie. Rozumiem. Sama nie wiem dlaczego włączyłam to \"ustrojstwo\". Może jestem uzależniona ;) ? Dzisiaj nasze Kurpie odwiedziła wiosna . Było tak, jak u Linki i Miby . Słonecznie, radośnie, majowo. Tak lubię. Pół dnia przesiedziałam przy kompie, drugie pół dnia przesiedziałam w ogrodzie przy wodospadzie Kurpniagara (jak nazwał go mój syn), czyli przy oczku wodnym z kupą kamieni, po której sączy się woda. Napracowałam się przy tym cudzie ;), ale wyszło całkiem nieźle; teraz jeszcze tylko roślinki muszę posadzić - i na skalnej górce i w skalnym stawie. I gotowe. Mam teraz miejsce i do rozmyślań i do delektowania się kawą. Przecież nie mam już werandy (bo sama ją sobie ociepliłam, oszkliłam i przemieniłam na ... jadalnię (?), oranżerię(?), bawialnię (?) Mibo kochana niestety nie poradzę Ci w kwestii dokarmiania roślin, bo wszystko robię \" na czuja\", bez przepisu i recepty. Nie bierz ze mnie przykładu ! Na pewno inne panie z Werandy poradzą jak należy. Przecież róże to kwiaty szczególne :) Uważam, że jesteś bardzo dzielna. Budowanie domu to wielka sprawa, prawdziwe wyzwanie Ja budowanie domu mam już za sobą. Pamiętam ile to wysiłku nas kosztowało. Ile czasu. Udało się, dom stoi ale teraz żałuję, że nie słuchałam uważnie rad i upomnień przyjaciół i znajomych. Ustrzegłabym się od wielu wpadek. Ale cóż, mówią, że \"doświadczenie jest nieprzekazywalne\". Uczyłam się na własnych błędach, a to najkosztowniejsza w świecie nauka :( . Teraz zrobiłabym większą kuchnię, większe okna, kuchenne okna koniecznie z widokiem na drogę. I .... tylko parter, żadnych pięter! . Z każdym rokiem mam mniej ochoty biegać na górę kilka razy dziennie. Zostawiam rzeczy na stopniach schodów i dopiero wieczorem wnoszę do szaf na górze. Czasami czekają na mnie fury ubrań. Niby tylko 17 stopni (trepów ;) ), ale... wystarczy. Ciekawa jestem ile Ty sobie schodów zafundowałaś :D Trzymam kciuki za powodzenie całego przedsięwzięcia :D Pozdrawiam
-
Cały dzień gdzieś mnie niosło, nie usiedziałam na miejscu nawet pół godziny. Teraz jestem zmęczona i zła, bo nie udało mi się załatwić rzeczy zaplanowanych. Ot, jeszcze jeden głupio spędzony dzień. Dobrze chociaż, że na Werandę zdążyłam. Witajcie Wczoraj, 1 maja - zajęłam się starymi rodzinnymi fotografiami. Od dawna robię z nimi porządek. I właśnie wczoraj trafiłam na te, z obchodów 1 Maja ! Zdjęcia takie sobie; technicznie - okropne, ale coś mnie w nich zafrapowało. Na każdym zdjęciu jestem roześmiana, zadowolona, wprost cała w skowronkach. I w kwiatkach z papieru też, na długim patyku. I towarzystwo wokoło mnie także radosne. Dziwne. Nic nie rozumiem. Czy nie powinna to była być uciążliwość, niedogodność, wstrętny sercu i umysłowi obowiązek ? Byłam wtedy młoda i apolityczna. I pochody lubiłam, a jakże. Mam wiele zdjęć i miłych wspomnień. I co ja mam z tym wszystkim począć. Tak przecież nie wypada ;) Pozdrowienia
-
Witam sobotnio, wieczorową porą, radośnie. :D Po dniu spędzonym na pracy w ogrodzie, miło jest zasiąść przy komputerze i kliknąć do przyjaciół. Witam Jay , która dawno na Werandę nie zaglądała. Może teraz będzie z nami częściej :D Kilka dni temu wspominałam o mojej cotygodniowej wyprawie do Warszawy, wspomniałam też o mojej ulubionej księgarni pod szóstką ( Marszałkowska), ale nic nie napisałam o książkach, które tam kupiłam. Jedno słowo napiszę, a raczej nazwisko. Kapuściński. Pan Ryszard Kapuściński. W swojej biblioteczce mam wiele jego książek, teraz uzupełniłam zbiór o \"Rwący nurt historii\" (zapiski o XX i XXI wieku), o \"Busz po polsku\" i \"Podróże z Ryszardem Kapuścińskim\"( opowieści trzynastu tłumaczy). Kiedy tylko skończę pisać ten post, zaszyję się w swoim ulubionym kątku na mojej (oszklonej, niestety ) werandzie, postawię na stoliku filiżankę aromatycznej kawy prosto ekologicznej plantacji w Kostaryce (Linko dziękuję za zaproszenie do Poznania na taką właśnie kawę :D - przybędę! ), otulę się kocem i zagłębię w lekturę swojego guru. Ojej! to dopiero piękne zakończenie pięknego dnia;). Do jutra!
-
Znowu cały dzień nie miałam internetu. ;( Jestem zła, bo chciałam Wam tyle napisać. Wczoraj. Dzisiaj już nie pamiętam ,o czym to ja chciałam tak dużo pisać. Dziękuję Mibie za przepiękne zdjęcia. :D Szczególnie te z dawnych lat. Takie właśnie uwielbiam. Dziękuję Lince za komplement :D i zapewniam, że 18 maja wieczorem może wpaść na dworzec w porze przyjazdu pociągu z Warszawy. Czekać tam będzie na nią niespodzianka ;) Szczegóły w poczcie mailowej :D Maonna będzie chadzać po moście Karola w Pradze, a ja będę jej zazdrościć. :( To wiem na pewno. Wiele miast widziałam w swoim życiu ( mąż, były dyplomata ciągał mnie trochę po świecie), ale Praga i Edynburg [Edinbra - fonetycznie ;)] skradły moje serce. Tam mogłabym mieszkać dłużej, może na zawsze ? Życzę wielu wrażeń, udanych ujęć i ze sto kufli piwa! Nasz piękny stary Kraków bardzo się ostatnio stara, ale nie wiem dlaczego, nie udało mu się jeszcze osiągną sukcesu Pragi. Tej szczególnej, sympatycznej uwagi ludzi młodych i nowoczesnych. Czego mu brakuje? Jest taki piękny. Teraz wracam do ogrodu. Przywieźli dzisiaj rano ziemię. Będę usypywać skalniak. A później sadzić roślinki. Od tygodnia się do tego przygotowuję czytając literaturę fachową. Bo nie mam pojęcia jakie roślinki lubią cień, a które chcą się grzać w słońcu. Pozdrawiam
-
Linka Linka Linka 58 :D
-
Lina witaj! pisałyśmy równocześnie :D. Myślę o Tobie ciepło i planuję, planuję, planuję najazd na Poznań ;)
-
Witam wieczorową porą Zerkam teraz przez okno i widzę, że wieczór dopiero co przyszedł. Ściemnia się w sposób romantyczny. Naprawdę. Jakże się cieszę, że nadeszła wiosna :D. Dzisiaj cały dzień pracowałam w ogrodzie. Bomba! Przypominałam sobie posty Linki , w których opowiadała o swoich zmaganiach w ogrodzie ( w towarzystwie swoich dzieci ;) ). Powstawało wtedy piękne oczko wodne. Teraz ja walczyłam z kamieniami, ziemią i roślinkami. Wszystko za sprawą skalniaka, który postanowiłam w tym roku założyć na tej kupie kamieni, co to przykrywa piwniczkę, niegdyś zbudowaną przez pijanego majstra. Napracowałam się tak, że ledwo mam siłę tłuc w klawisze ( wciąż szwankuje mi klawiatura :( ). Fakt. Ale czuję się doskonale psychicznie. Rada jestem wszystkiemu dookoła, nawet nie zważam na kolejne zawirowania polityczne. A co mi tam, przecież wokoło WIOSNA . Cieszę się ogromnie z każdych odwiedzin pań \"buszujących w internecie\". Witam serdecznie i zapraszam na pogaduszki :) Kiedy skończę pisać ten post, \"walnę\" się do łóżka i śnić będę o tym, czy ten największy kamień bambulec rzeczywiście powinien leżeć z lewej strony skalniaka i czy niezapominajki nie są przypadkiem zbyt daleko od oczka. Przecież lubią wodę ;) Przesyłam pozdrowienia, po kurpiowsku; twarde one, acz szczere. :D PS Mibo czekam na relację z placu budowy domu. Może nie uwierzysz, ale żywo interesuje mnie twój dziennik budowy. :D Trzymam kciuki.