

Aurinko
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Aurinko
-
Mroźny ten ranek ;( ale cóż, to przeciez jeszcze luty. Przysłowie mówi; \'idzie luty, obuj buty\'\". Prawda. Za oknami mamy -8C. Brrr! Witajcie ciepło i słonecznie :D, tak na przekór ;) Zaprzyjazniony z nami \"ogrodnik\"- syn sąsiada (nie Józka, oczywiście, tylko Hieronimka) zaczął już zbierć materiał na pierwszą budę dla milusińskich ze schroniska w Ostrowii:). Mamy \"plany budowy\" i transportu. Pani Elżbieta, opiekująca sie schroniskiem (z ramienia Stowarzyszenia \"Niczyje\")podpowiedziała mi, że najbardziej potrzebne są budy dla dużych psów. Jest ich, tych psów- 150, a bud tylko sto i to w fatalnym stanie. Biedne psiska mieszkają na dworze pod marnym daszkiem. Z resztek od dużej budy wyjdzie jeszcze mała budka, dla jakiegoś slodkiego szczeniaczka. A w przyszłym miesiącu zmajstruję kolejną :). Muszę tylko zdobyć więcej desek, bo inne rzeczy juz mam. Po południu bedę malować impregnatem, a później jakąs farbą. Ha, ha, ha a ja myślałam, że tylko pastelami na kartonie malować umiem :D
-
Jak poetycznie na naszej Werandzie :D Jakie piękne rymy :) Chociaż jestem polonistką, żadnego rymu nie ułożę, za cholerę :( ale doceniam talent, trud i pomysły innych :) Dziewczyny ! jesteście wielkie! Linko, w twoim serduchu wielkim jak stodoła znalazło się miejsce dla psiaków ze schroniska. To wzruszające. Witam w klubie. Widzę, że czytasz internetowe pogaduchy o niedoli psów, naszych mniejszych braci. Ja podczytuję forum na Dogomanii, wątek poświęcony problemom schroniska w Ostrowii Mazowieckiej. Czytam go od kilku tygodni. Nie odzywałam się do pań tam piszących, bo wiedziałam, że do schroniska to ja nie pojadę za żadne skarby, a nie miałam pomysłu na to jak mogłabym pomóc. Oprócz wpłaty na konto schroniska pewnych kwot pieniężnych, oczywiście. W końcu odezwałam się do nich. Zaproponowałam kilka psich bud, które zamierzam zrobić na swoim podwórzu. Mógłby je zrobić jeden z pracowników męża, bo zleceń ostatnio jakoś mało, więc więcej wolnego czasu. W internecie znalazłam \"przepis\" na ciepłą, bezpieczną budę i ... jutro ruszamy do pracy. Ja będę malowac i ... nadzorować :). Nawet nie wiecie moje przyjaciółki, jak bardzo mnie to cieszy. Jakbym miała dokonać czegoś wielkiego, nade wszystko - potrzebnego i sensownego :D. Jay trzymam kciuki za twoje egzaminy i proszę o kilka promieni słonecznych, oraz maleńki powiew ciepłego południowego wiatru. Jeśłi dla Stelli gotowa jesteś przysłać \"dekupaż\" ;), to ja proszę o tchnienie wiosny :D
-
Witaj Kamisiu bardzo chciałam powitać cię w rytmie i rymie moim ulubionym, czyli mickiewiczowskim trzynastozłoskowcem, ale nie umiem wierszy układać, niestety. Cieszę się jednak, że Aleks uczyniła honory \"pani domu\" i pięknie wierszem Cię powitała. Zostań z nami
-
Wiosna jeszcze nie przyszła, więc póki co, poprawiam sobie nastrój zakupami. Nie, nie w wielkich centrach handlowych na obrzeżach miast. Zwyczajnie - w sklepikach w Ostrowii mazowieckiej. Niektóre z tych sklepików są jak te, za dawnych moich lat. Maleńkie, ciemne, koniecznie po schodkach, z ekpedientką, która albo warknie i wyszydzi, albo się zaprzyjaźni i doskonale doradzi. Jest w Ostrowii taki sklep z gospodarstwem domowym, który wprost uwielbiam. Wcale nie jest duży, ale wybór towarów niesamowity. Tam właściwie jest wszystko. Na półkach aż pod sufit, a kiedy o coś zapytasz, to na pewno będzie na zapleczu. Kiedy tylko jest mi jakoś tak nie najlepiej, zaraz wybieram się \"do powiatu\" (25 km) i do mojego sklepu oczywiście. Tak było też dzisiaj. Znowu kupiłam miseczki ( nie pomnę ile już ich tam kupiłam) i ściereczki (mam ich już ze sto). Do tego termos i filiżankę z fajansu, ale za to jaką.... Zrobiło mi się jednak smutno, kiedy pomyślałam, że niedługo będę tam kupować już tylko \"ot tak sobie\". Ze strachem odkryłam, że mam już prawie wszystko. Szkoda :( W drodze powrotnej zastanawiałam się dlaczego ten sklep na dla mnie takie terapeutyczne wręcz znaczenie. I doszłam do tego, że w dzieciństwie to właśnie sklep z drobnymi artykułami gospodarstwa domowego był tym pierwszym, a więc i najważniejszym. Blisko domu, z zaprzyjażnioną ekspedientką panią Wa ńdzią, która miała najśliczniejszy, a może największy w całej okolicy kok z czarnych włosów. W tym spółdzielczym sklepie poraz pierwszy samodzielnie kupiłam dla mojej mamusi kochanej przepiękną cukierniczkę z prasowanego szkła. Za swoje pierwsze zaoszczędzone pieniądze! Ta cukierniczka wydawała mi się najpiękniejszym przedmiotem na całym moim świecie. Nie rozumiem dlaczego mama nigdy jej nie używała - taka przecież była gustowna i śliczna;). Kto wie, może to jakieś podświadome skojarzenia z dzieciństwa gnają mnie taki szmat drogi, aby kupić dziesiątą już miseczkę. Lub ściereczkę. Nic to. Ważne, że zakupy u pani Gieni w Ostrowii pomagają w razie niedoboru serotoniny;) Pozdrawiam i zapraszam na lody z miseczek z melaniny, czy jak się to nazywa, to modne tworzywo sztuczne, ślicznie zdobione w maki lub stokrotki;) Pa
-
Dziwnie ludzie podchodzą do zwierząt. Albo traktują je jak zabawki, albo nie rozumieją zupełnie ich potrzeb, nie szanują ich odrębności i uczuć. Wszystkie wiemy, że zwierzaki, zwłaszcza psy i koty, ale myślę że i wiele innych, odczuwają zazdrość, smutek, tęsknotę, nie mówiąc już o głodzie i strachu. Nie lubię oglądać zdjęć, na których pieseczki ubrane są na ludzki sposób. Wybacz Ewo, ale nie sprawiło mi przyjemności oglądanie załączonych fotografii z aukcji. Nie zniechęcaj się jednak i przyślij inne, jeśłi będziesz miała chwilkę wolną. Z góry za nie pięknie dziękuję. Wspomniałąm o psim uczuciu zazdrości. No właśnie, mam kłopot. Mój znajda Doro, ten duży o żółtych oczach i jednym oklapniętym uchu, jest samcem alfa. Nowy przybysz Kofi mu się nie spodobał. Muszę wypuszczać ich na podwórze osobno. Na razie przynajmniej. Przypomina to zawiadowanie ruchem. Muszę wciąz pamiętać, który z nich jest na podwórku, który wyleguje się w cieple kominka. To trudne. Czy może macie jakąś radę dla mnie? Jak mam przekonać Doro do małego słodkiego Kofi? Pozdrowienia
-
Nie należy nic przyjaciółkom z Werandy obiecywać, kiedy nie zna się dnia ani godziny odwiedzin sąsiadów \"przemiłych\" :(. Przybyli późnym wieczorem i wczesną nocką poszli sobie. Myślałam, że \"jajo zniosę\", tak się niecierpliwiłam. Kiedy poszli - padłam. Nie mialam sił pisać. Witajcie dzisiaj, w piątek , w piękny mroźny dzień. :) Mały znajda nie znalazł, jak narazie swoich poprzednich opiekunów. Nikt nie pytał o niego w żadnym z pięciu sklepów w pobliskiej wsi. Rozwiesiłam ogłoszenia, a jakże, przez się redagowane - z sercem!. I nic. Cisza. Chyba maluch zostanie u nas. :D Mąż nazwał go \"Kofi\" :)i ja chyba też tak będę na niego wołać. Czasami, kiedy tak sobie patrzymy na niego, to przychodzi nam myśl do głowy: \"co też teraz czuje jego poprzedni opiekun, czy za nim tęskini, czy go szuka?\" Gdyby tak moja maleńka staruszka Czata ( jamnik miniatura - delikatna jak księżniczka) zaginęła któregoś dnia, chyba bym się zapłakała do cna. Zresztą, zawsze pilnuję ją, aż do przesady. Kofi to sama słodycz. Teraz na przykład, kiedy piszę ten post, leży obok biurka i cały czas patrzy na mnie swoimi ślicznymi oczami. Chodzi za mną wszędzie, nie odstępuje mnie na krok, pilnuje cały czas, szczególnie na spacerze. Zapewne boi się ponownie zgubić. Posiłki zjada powoli i z elegancją arystokraty. Nie ma nic z wiejskiego psiaka, to mieszczuch na pewno. Spróbuję zrobić mu zdjęcie. Jeśli się uda, to prześlę na Werandę, aby przedstwić kolejnego \"werandowego\" miluśińskiego. Dołączy do Milki, Jagusi, Imitacji, Nero i wielu innych.:D
-
Jakże się cieszę, że znowu mogę być z Wami, moje milutkie panie z Werandy Długo by tłumaczyć - dlaczego milczałam. Napiszę więc jedno. Wyniki badań okazały się lepsze niż poprzednio. :D Dwa miesiące zwlekałam z pójściem na badania, potem dwa tygodnie zwlekałam z odebraniem wyników, a na końcu dwa dni nie odzywałam się do nikogo. Jak Linka kiedyś, tak ja też zbierałam kawałeczki tego, co mi się półtora roku temu rozsypało - kawałeczki zdrowia. Jest dobrze :), w każdym razie - lepiej. Zamierzam pisać na Werandzie do końca świata i jeden dzień dłużej :D Czasami słabesze zdrowie ma swoje \"plusy\". Starszy pan zgodził się na czwartego psiaka w domu!!!! W poniedziałek zauważyłam ślicznego czarnego spaniela ( odrobinę zmieszanego z jakimś burkiem;) ), jak wyjadał z misek resztki z uczty moich czworonożnych stołowników, pamiętacie? tych, co to od roku przychodzą na obiad przy furtce, ale zaprzyjaźnić się w żaden sposób nie chcą. Wolą wolność. Czarny jak smoła, albo jak czarny aksamitny cylinder, psiak okazał się przyjaźnie nastawiony. Od razu dał się pogłaskać, nie bał się wcale i okazywał moc pozytywnych uczuć. Miał elegancką obróżkę, niestety bez żadnych danych. Było zimno, poprzednia noc to -14 C na naszych Kurpiach, więc psiak trząsł się jak osika. Zabrałam go do domu, tylko na chwilkę, aby ogrzać biedaka. No i został; nie chce się nigdzie beze mnie ruszać. Wpatrzony we mnie jak w obrazek ( ;) ) Jest bardzo dobrze ułożony, spokojny, no ... sama słodycz. Z niechęcią rozesłałam wici po okolicy. Okazało się, ze błąka się od kilku dni, ktoś podobno widział, jak w niedzielę został wyrzucony z eleganckiego samochodu z rejestracją warszawską. Możliwe, to się dość często zdarza, ale zwykle latem. Nie mam dla niego imienia. Narazie wołałam na niego Czaruś, bo czarny jak smoła, no i dlatego, że mnie zaczarował. Ale może pomożecie mi wybrać dla niego inne, bardziej oryginalne imię? Nie wiem dlaczego, ale nic ciekawego i nieoklepanego w tej chwili nie przychodzi mi do głowy. Teraz pójdę do kuchni na kolację ( czarny psiak oczywiście ze mną!) a jak wrócę to napiszę post jak się zowie... o tym, że tęskniłam za Werandą, o tym, że wdzięczna jestem za każde miłe słowo, które napisałyście o mnie podczas mojej nieobecności. No w ogóle - postaram się :D
-
Udało się!!!! :D:D:D:D::D szczególnie polecam ostatnie dwa zdjęcia! Dobranoc PS na moim termometrze -10, więc ciepełka życzę :D
-
http://images20.fotosik.pl/29/dcce1f5f486ef92a.jpg http://images20.fotosik.pl/29/fb5798dc11e4041e.jpg http://images13.fotosik.pl/41/977750b76bc75490.jpg http://images20.fotosik.pl/29/e4fbc2c1b392fc7f.jpg http://images11.fotosik.pl/49/0b1d51bee79ea493.jpg http://images20.fotosik.pl/29/808301a7b95ca6e5.jpg http://images11.fotosik.pl/49/4ac1da8589a0efb6.jpg
-
Wracam na Werandę na chwilkę tylko. Przecież dzisiaj jest dzień przytulania. Przytulam do serca wszystkie panie z Werandy, serdecznie i szczerze :D
-
Włączyłam komputer na wpółbezmyślnie, kliknęłam w ikonkę internetu prawie bezmyślnie, weszłam na Werandę niemal bezmyślnie, bo nie miałam żadnego pomysłu na post. A tu - niespodzianka. Ciekawe serdeczne wiadomości od Emilki Linki i Aleks. Ożywiłam się do tego stopnia, że zaczęłam się logować i chęci nabrałam nieodpartej, aby coś do was wszystkich napisać. Piszę więc. W nocy - 20C. Nieźle przymroziło. Rano - cudowna biel wokoło. Spacer po lesie był krótki, bo i psom i mnie nogi zmarzły ( maleńką Czatę zimno sparaliżowało tak, że musiałam ją nieść do domu schowaną za pazuchą). Mój starszy pan poszedł na spacer sam i przyniósł trofea, których szczerze mu zazdroszczę. Aparatem fotograficznym \"upolował\" sarny, cztery i to na leśnej drodze, wcale nie w leśnych ostępach. Zdjęcia są piękne. Spróbuję je wam przesłać. Od dwóch lat nikt nie widział saren w okolicy. To prawdziwe święto i może dobry znak? Wyślę te zdjęcia także Pauli, mojej ( naszej :) )przyjaciółce z Helsinek. Ona robi piękne zdjęcia \"miejskie\" i przesyła mi je w każdym swoim mailu, więc i ja będę mogła się pochwalić i wyślę jej zdjęcia \"wiejskie\". Na pewno jej się spodobają. Do szukającej idealnego miejsca w sieci. Jestem pewna, że doskonale wiesz, że takiego nie ma. Ale można zbliżyć się do ideału. I tego serdecznie Ci życzę. :) Śmiem nawet twierdzić, że Weranda może być takim miejscem. Dla mnie jest :D Mam wieloletnią przyjaciółkę, która nigdy nikomu nie pożycza książek. Przez jakiś czas miałam nawet do niej o to pretensje i jakiś tam mały żal, bo księgozbiór ma bogaty i bardzo ciekawy. Teraz, kiedy nie ma już w mojej biblioteczce wielu wartościowych książek ( ostatnia strata to \"Podróże z Herodotem\" Kapuścińskiego, z jego autografem!) rozumiem moją przyjaciółkę. Tylko ja nie jestem dośc twarda, zeby odmówić pożyczania książek, tym bardziej osobom bliskim i zdawałoby się - zaufanym. Zresztą nie mogę tak do końca wygadywać o nieuczciwych czytelnikach moich ksiązek. Sam też nie wszystkie oddawałam, i to wcale nie z \"łakomstwa\". Zwyczajnie - nie pamiętam od kogo pożyczyłam, a nikt się o nie nie dopytuje. Szkoda, bo oddałabym, na pewno. Wiem jaką stratą może być ukochana książka. A biblioteczka wciąż topnieje, topnieje....
-
Już byłam dzisiaj na Werandzie. I znowu mnie przygnało...;) Witaj Benigno witaj Aleks witaj Linko, witaj Stello, witaj de Melloi witaj szukająca swego miejsca w sieci. Tak mi tu dobrze i swojsko, że teraz , kiedy znowu spadł mi poziom serotoniny ( depresja, moje kochane, depresja) przybywam tu znowu. Po dobre słowo, po wsparcie, rady, ciekawostki. Jak dobrze, że JA znalazłam juz swoje miejsce w sieci.:D Za chwilę zaczyna się w telewizji na programie TVN kolejny odcinek mojego ulubionego serialu \"Kochane kłopoty\" (wciąż nie rozumiem skąd ten głupi polski tytuł). Opuszczę więc Werandę, ale na chwilkę tylko. Życzę spokojnego ciepłego wieczoru - bo za oknem mróz ostrzy zęby!
-
Przed chwilką przemknął kulig, tuż pod moimi oknami (dom stoi bardzo blisko drogi). Ale nie jakiś tam romantyczny, w trójkę koni zaprzężony, z drewnianym \"koszem\" pięknie rzeźbionym, z futrzanymi szubami i pochodniami. Co to, to nie. \"Przemknął\" traktor, a za nim kilka par saneczek uczepionych długiego sznura. Na miejskich nowoczesnych saneczkach z hiprermaketu kilkoro dzieci rozbawionych i ... wdychających spaliny. Za całaością kilka zaprzyjaźnionych rozszczekanych psów alarmujących całą wieś. Traktor przejechał po naszej wiejskiej drodze tam i z powrotem. I koniec kuligu. Osiem lat temu ( z okładem) nieświadomie zupełnie, byłam sprawczynią bodajże ostatniego w tej okolicy tradycyjnego kuligu. Pewnej zimy przyjechali do nas goście z Finlandii. Postanowiłam urządzić im kulig. Mieliśmy sanie kurpiowskie, które uratowałam kiedyś od spalenia, kupując je od gospodarza za marnych parę groszy. Całe lato je mąż remontował, aż przydały się kolejnej zimy. Od sąsiada pożyczyliśmy konia i ... jego samego, jako woźnicę i pognaliśmy po leśnych drogach. Oczywiście i do naszych sań dołączyła okoliczna dzieciarnia i kilka psów. Była szuba, \"pochodnie\" (z jałowca), krótki postój na polanie przy ognisku. Było niemal romantycznie. Zostały zdjęcia i piękny wpis w księdze gości naszego siedliska, który złożyli wdzięczni Finowie po fińsku ;). Teraz nie ma już we wsi koni, sanie stoją samotnie w stodole, a kuligi są sporadyczne i zawsze za ciągnikiem. Szkoda. No coż, wszystko przemija. Romantyczne kuligi także. Na szczęscie zostaje piękny las ubrany w zimową szatę, dzisiaj wyjątkowo piękną. Zimowe śnieżne, białe pozdrowienia z Kurpiów Białych :)
-
Cały dzień zbierałam się do napisania tego postu. Ciągle coś stawało mi na drodze.:( Najpierw awaria wodociągowa. Pan Jan - hydraulik z sąsiedniej wsi, stawił się na czas i zapobiegł większemu rozlewowi.... Pan Jan - to osobny rozdział w księdze o okolicznych rzemieślikach. Nie znam nikogo tak rzetelnego i tak znającego się na rzeczy jak on i jego synowie ( to rodzinna firma). Pan Jan nic nie mówi. Do nikogo. Kiedy już musi - wymawia tylko kilka słów najbardziej niezbędnych, bo bez nich już nie można było by się porozumieć z klientem. Pan Jan pracuje cicho i szybko. Nie zostawia bałaganu, a pozostały z robót materiał hydrauliczny skruplulatnie pakuje w paczuszki. Dzięki temu mam 20 cm rurki o średnicy...., ach to nieważne. Mam też plastikowe kolanko i dwie śróbki czy zaślepki.;) Coś mnie dzisiaj podkusiło i zaczęłam rozmowę z panem Janem. Długo nie mogłam trafić na interesujący go temat. Milczał uparcie i nie odzywał się ani słowem. Jak grochem o ścianę. Ale ja miałam dzisiaj nastrój wielce przekorny, więc nie rezygnowałam. I gadałam i pytałam. No i trafiłam, na swoje nieszczęście - trafiłam. Dwuletnia wnusia. To był temat numer jeden, właściwie jedyny. I to jaki! Pan Jan się rozgadał. I nie był już małomówny. Oj nie! Wypił dwie herbaty i opowiedział przy tym wszystko, co wnusi jego dotyczyło. Łącznie z pokazywaniem fotografii, zabrudzonej może, ale z szacunkiem noszonej w starym portfelu. Wnusia zjęła nam prawie dwie godziny; synowie zdążyli jeszcze naprawić coś komuś w naszej wsi, zanim zabrali ojca do samochodu. Nie będę już więcej taka ambitna, chociaż pan Jan okazał się przemiłym człowiekiem, wolę rozmowy w jakiś sposób kontrolowane, kontrolowane przeze mnie. Kiedy już siadałam do komputera, aby napisać chociaż pół postu, przyszła sąsiadka i przyniosłą \"kulę\". Czy wiecie, co to jest k u l a ? W naszej wsi to zwykle jest informacja od sołtysa lub urzędu. Urzędowe pismo jest przymocowane do drewienka albo zawinęte wokół kamyka. Przekazywane jest z gospodarstwa do gospodarstwa. I nie wolno go zatrzymać. Nie wiem jakie są konsekwencje zapominalstwa, ale nikt nie ważył się nigdy na taką niefrasobliwość. Ja bardzo się boję swojego gapiostwa, więc kiedy \"kula\" przybyła do mnie ( dzisiaj to było pismo o podatkach zaległych) zaraz ją zaniosłam do następnego gospodarstwa. Pech chce, że nie mam bliskich sąsiadów, muszę gonić drogą przez pół wsi wśród szczerych pól, aby przekazać kulę innym gospodarzom, właściwie już nie sąsiadom, ledwie ich znam. Dopiero wieczorem znalazłam chwilkę. I nie wiem o czym pisać.:( Więc pożegnam się pięknie, życząc spokojnej nocy :D
-
Witaj Emilko czy masz zwierzaki? jeśłi tak, to napisz nam o nich słówko. Chętnie poczytamy :D
-
Byłam powróciłam już z Warszawy, nawet odpoczęłam zdziebko i ... do komputera. A tu? A na Werandzie cisza.:( Poniedziałek nie był wcale taki zły, ale ten wtorek to chyba jest kiepski, hm? Jak się dzisiaj macie, moje miłe panie:) moje panie z Werandy :) O swoim samopoczuciu pomilczę, zapytam lepiej Was. Mam nadzieję, że choróbska Was się nie imają, że nie kichacie, nie kaszlecie i inne takie tam. W każdym razie - zdrowia życzę! A ja pójdę spać, aby odespać bezsenną noc. Może się uda.
-
Aleks dziękuję ci za powrót do źródeł, czyli mitologii. Kiedyś, w czasach moich zamierzchłych uwielbiałam mitologię. Czytałam mitologię wielu autorów i porównywałam ze sobą ich interpretacje mitów. Taka zabawa. Ale ostatnio nie wracałam do niej wieki całe. Miło było powrócić choć na chwilę. Aleks! Zajmowałam się mitologią, że tak powiem praktycznie. Kiedy jeszcze uczyłam licealistów naszego ojczystego języka (wieki temu to było), do moich najbardziej udanych i wręcz popisowych lekcji, należały \"zajęcia z mitologii\". A ulubiony mit? O Ariadne, no i może o Eos. A przy którym najbardziej się wzruszałam? Mit o Niobe trafiał mnie w serce jedną ze strzał. Tak to było kiedyś. Teraz dzięki Aleks zapragnęłam wrócić do motologii raz jeszcze. Ale nie dzisiaj, teraz idę spać. Może uda mi się pokonać bezsenność i wyśpię się za wsze czasy. Tym bardziej, że jutro raniutko jadę do Warszawy (lekarz mnie wzywa), Pozdrawiam
-
Witaj Ewo 1971, napisałyśmy prawie równocześnie. Dla ciebie to też był jakiś taki nijaki dzień? Już dawno dawno temu ktoś nakręcił film (czy nie Chmielewski?) \"Nie lubię poniedziałków\". Udał mu się ten film, a nam ? czy ten poniedziałek się udał? :)
-
Zupełnie odruchowo, niewiele się zastanawiając co robię, kiedy tylko zasiadłam przy biurku na maleńką chwilkę, kliknęłam w zakładkach \"Pogaduszki na Wrandzie\". Nie musiałam długo czekać, strona otworzyła sie bardzo szybko. No i jestem tu, w tym szczególnym miejscu w necie. Razem z Wami :D Nawet nie wiem o czy pisać, bo dzisiejszy dzień to jeden z takich, w których nic nadzwyczajnego się nie wydarza. Ot, codzienne sprawy. Byłam w Ostrowii Maz. na zakupach, budowlanych zresztą, więc nic przejmującego dreszczykiem; jakaś zaprawa, jakieś cegły i listewki. Majster się tym zajmował, ja oglądałam małe mazowieckie miasto i wypatrywałam wszelkich zmian, jakie zajść mogły od ostatniej mojej w nim bytności. Zmian zauważyłam sporo, tych powierzchownych oczywiście. Dużo nowych budynków w stylu zdradzającym jedną tylko deskę kreślarską w okolicy. Żadnego zróżnicowania, niestety. Na placu centralnym, jeśli takowyż w Ostrowii istnieje, kończą budowę potężnej piętrowej hali ... handlowej oczywiście. Jak na takie małe miasto, będzie to prawdziwy gigant, może nie Arkadia, czy Browar, ale coś w tej skali, odpowiednio do miasta w którym powstaje. No zobaczymy. Postaram się zdać relację z otwarcia tego przybytku handlu. Może być ciekawie. Tak bardzo starają się ojcowie miasta. No widzicie moje kochane?! nie miałam pojęcia o czym chcę do Was pisać, bo i nudnawo i nie ciekawie dzisiaj, a tu ... samo poszło. pozdrowienia , PS. Aleks dziękuję serdecznie za link do \"Bombonierki\":). Przesłałam go Pauli. teraz czekam na odpowiedź.
-
Witam Emilko Witam Rebeko, spieszę wyjaśnić, że my - przyjaciółki z Werandy, nic nie mamy przeciwko \"pomarańczom\" na topiku. Przykład? de Mello Raczej stawiamy sprzeciw nieprzychylnym, natrętnym i złośliwym postom na pomarańczowo. Na szczęście to tylko margines wszystkich postów :) Za oknem zimowiosna, zimojesień, albo jeszcze co innego. Ponuro i szaro. Ratuje mi humor muzyka. Wczoraj wgrałam sobie do komputera ok. 100 nowych utworów muzycznych. Oczywiście mój ukochany smooth jazz, a precyzyjniej: Stan Getz i Astrud Gilberto, a czasami Antonio Carlos Jobim. Polecam!:D Teraz klikam do Was i słucham piosenki \"Tristeza\", którą nuci Astrud Gilberto, tym swoim miękkim, jedwabnym głosem. O, o właśnie zaczęło się \"All for You \" Diany Krall. Bomba. Już moje ciało zaczyna \"tańczyć\", kołysząc się (pewnie bardzo zabawnie to wygląda) na fotelu komputerowym. Żebyście to mogły zobaczyć... albo zatańczyć ze mną? :D :D :D :D :D Przypomniałam sobie wczoraj piosenkę \"Bombonierka\", ale nie mogłam znależć linku do niej. Kto mi pomoże :) Chciałam wysłac ją Pauli. Na pewno jej się spodoba, a i ja chętnie jej dzisiaj posłucham. Pa, pa, by, by w rytmie swing;)
-
Jedna z moich warszawskich przyjaciółek przysłała mi link do ciekawej strony z ciekawymi propozycjami dla kobiet. Może któraś z was znajdzie tam coś dla siebie. Polecam!:) http://www.dojrzewalnia.pl/
-
Jak cichutko na Werandzie. Zupełnie jak w moim domu i na mojej wsi. Kilkakrotnie wychodziłam na drogę, na maleńki spacer ze swoją staruszką Czatą ( jamnik miniatura)i nie udało mi się zobaczyć żanego człowieka, nawet pół ;). Czasami auta przmykają cichutko z... lub do kościoła. I to wszystko. Mimo względnie miłej pogody ( nie pada i nie wieje) wokoło nie ma żywego ducha. Jeszcze kilka lat temu niedziela taka jak dzisiaj wyglądałaby na naszej wsi zupełnie inaczej. Korowody młodych ludzi przechadzających się tam i z powrotem, w oknach starsze panie wszystko oglądające i ... oceniające, kilkoro małych dzieci pędzących gdzieś na rowerach albo biegających z zabawkami z domu do domu. Zwykły niedzielny obrazek. Teraz - cisza. Wystarczyło kilka lat i nasza wieś doznała metamorfozy jak każda inna. Jeden sąsiad w Norwegii, inny w Irlandii. Na kazdym podwórku dwa, trzy samochody, anteny satelitarne i internet. bardzo dobrze, tak trzymać. Tylko ta pustka na drodze. Miłego popołudnia, wesołego i gwarnego :D
-
Uprzejmie donoszę, że znalazłam idiotę.... co prawda w naszym kraju obecnie o to nie trudno, szczególnie w rządzie ( obejrzałam się teraz dyskretnie i to samo radzę wam ;) ) Znalazłam \"Idiotę\" Dostojewskiego. Nie sama. Pomogła mi w tym pewna przemiła Ewa z naszej Werandy. Napisała tylko kilka postów, ale miłych i serdecznych. A zaczęła pisać na naszym topiku w Sylwestra i choć już tego nie kontynuuje, to jednak wciąż czyta i czuwa. Nade mną czuwa na pewno :), bo pomogła mi w poszukiwaniach, kiedy w dzisiejszym popołudniowym poście nadmieniłam o swoich kłopotach. Dzięki podanym przez nią linkom;) (ukłony dla Linki) mam już \"Idiotę\" w swoich zbiorach. Dziękuję Ewuś:) Przypomniałam sobie właśnie, że w Arkadii na parkingu dla ułatwienia w znajdowaniu aut - są kolory. W czawartek swój samochód postawiliśmy pomiędzy pomarańczowym słupem a groszkowym. Na szczęście nikt nie był daltonistą.:) Ja też szukałam kiedyś samochodu przez pół nocy, w obcym mieście. W Filadelfii. Córka skrzętnie schowała bilet parkingowy w kosmetyczce w samochodzie, a był to jedyny dokument z adresem parkingu. Po kilku godzinach zwiedzania miasta i kilku godzinach poszukiwań, pół żywe ze zmęczenia i strachu ( północ!) miałyśmy już zgłosić się na policję z prośbą o pomoc w poszukiwaniach. Przypomniałam sobie w ostatniej chwili, że kiedy wysiadałam z samochodu, to wpadł mi w oko pewien facet. Stał na dachu bardzo wysokiego wieżowca o charakterystycznym dachu podobnym do piramidy. Zdziwiło mnie to, że komuś chciało się umieszczać posąg śmiesznie ubranego mężczyzny tak wysoko, że ledwie go można było tam dostrzec. A jednak ja dostrzegłam i to tak skutecznie, że pomogło nam to w poszukiwaniach. Pamiętałam, że facet stał plecami do naszego samochodu. Na azymut - trafiłyśmy! Mam w zanadrzu jeszcze jedną podobną historię, ale to później. Teraz stać mnie tylko na powiedzenie Wam DOBRANOC !:)
-
Nawet nie wyobrażacie sobie, moje miłe panie w Werandy jak trudno jest wyszukać w internecie kolejne pozycje książkowe do ściągnięcia. Toż to praca detektywa. Albo podróż w Amazonii (Aleks;) ). Trzeba odwiedzić wiele miejsc, forów i zakamarków internetowych, żeby wyłowić coś nowego. A trzeba przy tym uważać na ...\"piranie\", bo wirusów, robaków i złośliwców jest całe mnóstwo. Czyhają tylko, aby poczęstować mój komputer jakimś świństwem. Wiem co mówię, już kiedyś ratowaliśmy mój komputerek, który sama zainfekowałam ściągając nieopatrznie jakiś podejrzany plik. Przykro mi, że z moich obiecanek nic nie wyszło, ale też nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło. Widzę, że wpadacie na nasz topik, czytacie i o mnie piszecie, acha! o mnie :D Teraz \"ściąga mi się\" pan Marian Brandys i jego książka \"Robinson\", której nie czytałam, więc czas najwyższy i za nią się zabrać. W planie \"Idiota\" Dostojewskiego. Szukam jak narazie bezskutecznie już od jakiegoś czasu. Ale jestem pełna optymizmu. Powiadomię. Wrócę....
-
Benigno[kwiat[ nasza kochana , mimo że jestem warszawianką ( choć nie z urodzenia - tu kłaniam się i przypominam się bydgoszczance) z wielką radością czytałam twój post o warszawskich centrach. Coś się o nich wie, czasami nawet się bywa, rzadziej kupuje, ale takiej wiedzy na ogół się nie miewa. Dzięki przeogromne. Szczególnie zainteresowałam się Złotymi Tarasami w centrum Warszawy. Stolica nie miała prawdziwego centrum, takiego bardzo charakterystycznego, ulubionego, gdzie (pod dachem) można byłoby poczekać na umówioną przyjaciółkę na przykład. Jako studentka jeszcze, dawno dawno temu umawiałam się \"pod rotundą\" na skrzyżowaniu al.Jerozlimskich z Marszałkowską. Nie było to praktyczne rozwiązanie, bo czasami i deszcz, zaiwierchura czy mróz lub upał niemożebny. Teraz - luksus! W czasie najbliższej bytności swojej w Warszawie umówię się z moją internetową przyjaciółką właśnie tam. I wcale nie na zakupy ;) Linko jak dobrze, że nie wszystkie mieszkamy w Warszawie. Dzięki tobie pamiętam o tak pięknym mieście jak Poznań. I dzięki tobie bardzo chciałabym to miasto odwiedzić. A już zakupy w Starym Browarze dopełniłby radości zwiedzania i ... zakupów. Pisałaś już o Poznaniu Linko, ale zagubiłam ten tekst. Proszę napisz więc moja droga o planie naszej przyszłej marszruty po Poznaniu, nie zapominając oczywiście o jedzonku pysznym i zakupach przyjemnych. Na pewno muszę odwiedzić poznańskie koziołki i jeszcze raz zobaczyć te wąziutkie kamieniczki na starówce, co to mają tylko jedno okno od frontu ( chyba nie pomyliłam niczego?). Czekam na przewodnik po Jurze . Aleks zrobi to na swój sposób ( z humorem, z anegdotami, trochę z przymróżeniem oka) jestem tego pewna, już doczekać się nie mogę.Aleks prrroszę!:) A wiecie skąd ten mój post taki? Bo w tym roku będę podróżować.:D Najpierw po Polsce i po krainach sobie znajomych lub polecanych przez przyjaciół. Póżniej dalej - może do Amazonii (czytam teraz Cejrowskiego). Miłego dnia życzę :) (nie wykluczone, że napiszę jeszcze dzisiaj słów kilka, bo humor mam wyśmienity - od samego rana)