Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Aurinko

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Aurinko

  1. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    W pogoni za świątecznymi upominkami dla bliskich i znajomych bliskich, znalazłam się dzisiaj w Galerii Mokotów w Warszawie. Skoro świt zabrałam się samochodem z moim mężem, który każdego dnia przemierza trasę: Kurpie - Warszawa. I co? I nic, ... nic nie kupiłam, bo zaraz po wejściu do olbrzymiego centrum, po którym biega może tysiąc osób, spotkałam dawno niewidzianą kuzynkę. I to zaprzyjaźnioną kuzynkę. Oczywiście udałyśmy się do najbliższej kawiarni, gdzie przesiedziałyśmy cały - przeznaczony na zakupy - cenny czas. Jay pisała o przemijającym goniącym czasem. Nasz czas w Centrum pogonił jak szalony. Ani się obejrzałam jak trzeba było zabierać się w powrotną drogę na Kurpie. Problem prezentów nie został rozwiązany. Chyba jeszcze raz wybiorę się do jakiegoś Centrum, tylko teraz założę perukę i ciemne okulary dla niepoznaki ;)
  2. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    O Mikołaju, Mikołajkach, o zwyczajach świątecznych wiemy już bardzo dużo. Dzięki postom z grudnia ubiegłego roku też. Zamieszczała je na naszej Werandzie Viga, Advanced, Linka i kilka innych pań. Lepiej pogadać teraz o tym, co w naszych duszach gra. Wiem. Nie jest to proste. Ale czasami warto jest się podzielić z innymi paniami z Werandy własnymi przygodami, doświadczeniami i przemyśleniami. Lepiej się to czyta. Przed chwilą dostałam maila z Finlandii. Moja przyjaciółka Paula zdecydowała się, że tegoroczne świeta spędzi w Polsce w naszym kurpiowskim domu. Jest samotna, nas przy stole też będzie tylko dwie osoby, więc - cudownie się złozyło. Będę obchodzić polsko-fińskie Bożenarodzenie.:)
  3. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Pamiętam, jak pierwszy raz odkryłam, że historii można uczyć inaczej. Tak uczyć, jak robi to Aleks , powiem więcej - jak uczy nas Aleks. Nie liniowo, fakt po fakcie, bez powiązań i skojarzeń równoległych. Nudnie i mało przystępnie. Tylko uczyć \"globalnie\". Z anegdotami i ciekawostkami i sekretami ( to przecież też część historii). Jeśli Bona chodziła po wawelskich krużgankach, to co wtedy robiła jej kuzynka w Wenecji lub caryca w Rosji na przykład. Jakie znajomości miał Mieszko, lub jak uzgadniano ożenki polskich królów z zamorskimi księżniczkami. Aleks , dla mnie historia w wydaniu szkolnym to historia nie tyle ludzkości,co historia szlonych wyczynów despotów, szleńców (Stalin, Hitler), zidiociałych królów, historia wojen tylko (wyjątków nie wspomnę). A gdzie życie codzienne, a gdzie o wynalazkach codziennych (nie tylko o telegrafie lub maszynie parowej)- , a gdzie o reakcjach ludzi dawnych, ich odczuciach, zwyczajach i przyzwyczajenaich, o gustach i guścikach, o powiedzonkach i dowcipach jakie sobie na pewno opowiadali. Pamiętam zwiedzanie dwustuletniej willi (bardzo starej;) ) w Bosco Bello blisko Philipsburga (w Usa 1983r.). Wycieczka przeleciała lotem błyskawicy wyszykowane w stylu klasycystycznym pokoje i pokoiki, a zatrzymała się na całe godziny w ... kuchni. Jakiś przytomny kustosz zostawił całe wyposażenie dawnej dworskiej kuchni i urządził tam pokazy gotowania przy użyciu przedziwnych \"intrumentów\" kuchennych sprzed dwustu lat. Była degustacja, a jakże. I nikt się nie nudził, wierzcie mi. :) To dopiero była lekcja historii, bo \"kucharka\" opowiadała nie tylko o składnikach potrawy, którą przygotowywała na \"trójnogu\" rozstawionym nad paleniskiem, ale mówiła też o losach mieszkańców willi, o ich udziale w wojnie secesyjnej, o ich europejskich przodkach i ich losach. Snuła opowieści podobne do tych, które przygotowuje dla nas Aleks (no może nie tak ciekawe i rozległe w czasie i przesteni, ale jednak...). Gdyby ode mnie zależał program historii w szkołach naszych dzieci, to wzięłabym na konsultanta Aleks
  4. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    http://voila.pl/0t04v mam nadzieję, że uda mi się zaprezentowac mojego ulubionego Andrzeja Koryckiego. :) Miłego słuchania!
  5. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Posłuchałam sobie piosenki \"Bombonierka\" i zachwyciłam się głosem wokalistki. Uwielbiam takie czyste spokojne głosy. Bez tego polskiego \"szszszsz\" , \"czyczyczy\". Dziękuję za możliwość posłuchania. Podobny głos ma Andrzej Korycki, który śpiewa szanty, ale nie dokońca szanty, raczej miłe piosenki o morzu, trochę w rytmie bossanovy, czasami zadumanej ballady. Polecam.
  6. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    W naszej kuchni zepsuł się kran. Rzecz niby normalna. Nie pisałabym wcale o tym, gdyby nie fakt, że zepsuł się \"na opak\". Pod zlewem postawiłam wiaderko dla zapominalskich, bo po odkręceniu kranu leje się woda. Ale leje się tylko wtedy, kiedy odkręcony jest kran. Kiedy kran jest zamknęty, wlewam do zlewu tony wody - a ona przepływa spokojnie dalej niezuważona, bez zbędnej kropli do wiaderka. Mogę więc po dawnemu wlewać wodę do zlewu ile chcę, ale odręcać wody nie mogę, bo zaraz potop. Pierwszy raz mi się to zdarza. Tak na opak. Chyba mało jeszcze wiem o hydraulice i o prawach fizyki w ogóle. Najgorsze, że miejscowy hydraulik zapisał mnie na jutro. :( Zawiesiłam więc sobie wielki transparent nad zlewozmywakiem, coby nie zapomnieć o dziwnej awarii na opak i nie próbować nalewać wody do czajnika lub na zupę do garnka tak po dawnemu. Na szczęscie do łazienki blisko.
  7. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Jak to się dziwnie na tym świecie plecie. Tęsknię za rodzicami jak jakiś potępieniec. Oboje umarli młodo, a więc dawno, a ponieważ ja jestem jedynaczką, więc tęsknota podwójna, a może pojedyńcza? Brakuje mi ich ogromnie. Szczególnie wtedy, kiedy zdarzją się w moim zyciu jakieś osiągnięcia, albo.....sprawy straszne. Wtedy ich przyzywam w sobie tylko znany sposób. Niestety, nawet mi się nie śnią. Mam więc tylko męża i córkę za wielką wodą i syna, choć tego ostatniego blisko a jakże daleko, coraz dalej. Teraz moi rodzice mieliby po osiemdziesiąt lat, gdyby nie odeszli dwadzieścia lat temu. Nie mam pojęcia jak to jest opiekować się starymi chorymi rodzicami; czy byliby męczący i uciążliwi. Ja wciąz pamiętam ich, jako młodych zdrowych ludzi mających plany na przyszłość; niezleżnych i pomocnych. Odeszli nagle i nie przygotowali mnie na pożegnanie. Aleks jest w zupełnie innej sytuacji. :( Chciałabym napisać, że jej współczuję, ale sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Tym bardziej, że zaczynam mieć swoje lata i ani się obejrzę, a moja córka może zabrać głos na jakimś forum internetowym, w mojej sprawie na przykład.:( Trzymaj się cieplutko Aleks. Jak odpoczniesz, napisz do nas :)
  8. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Przed chwilką wróciłam z przyjęcia imieninowego - wiadomo - Barbary tuż tuż. Pierwsze co zrobiłam po zdjęciu płaszcza i trzewików, to włączenie komputera. Później już, z kubkiem cudownie pachnącej kawy, zajrzałam na Werandę. A tu - ALEKS ! :) Znowu przebój. Uśmiałam się stukrotnie. Poprawiłam sobie humor i spojrzenie na świat. Dzięki ci Kochana, dzięki przeogromne! Dzisiaj miłe panie dzieliły się z nami swoimi sprawami dnia powszedniego. Linka o tym, że pomknie swoim nowym autkiem do filharmonii (czy dobrze zrozumiałam z tym Mozartem?), Jay, że znowu będzie się uczyć do ważnych egzaminów (trzymam kciuki nieustająco) a Aleks że przypomi sobie kolejne losy naszych przodków, lepiej - przodkiń(?) i nam je przedstawi. A ja? Ja dzisiaj nie mam nic do napisania. Chyba tylko to, że byłam o krok od zabicia swojego własnego ślubnego męża. Pragnęłam zostać morderczynią i to okrutną. Jak zdradzę przyczynę, to zrozumiecie i poprzecie moje zamiary. Przyjęcie imieninowe \"barbarowe\" było zaplanowane na godzinę 19:00 a mój mąż zawiózł mnie do solenizantki na godzinę 18:00, popędzając mnie przedtem niemożebnie. Możecie sobie wyobrazić panią domu przed umówioną godziną? Oczywiście w rosole ( i się nie dziwię) i oczywiście nieumiejętnie ukrywającą zdziwienie, niezadowolenie ( delikatnie mówiąc) a może nawet i złość. Stół ledwie przygotowany, jej mąż w środku golenia, a ich nastoletnie dzieci nie mające zamiaru zabawiać nieznanych sobie gości. Myślałam, że szlag mnie trafi. Po godzinie mordęgi przyszli kolejni goście i zaczęło być miło. Ale głupie odczucie zostało. Teraz jestem w domu i nie mogę pozbyć się kaca. Dobrze, że chociaż mam się tu komu na Werandzie wygadać. Bo z mężem nie gadam. Przynajmniej do jutra!
  9. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Dużo mnie dzisiaj na Werandzie, ale muszę odrobić swoją niebytność dwudniową. Właśnie przeczytałam post Wiosny i zaintrygował mnie fragment o nazwie jeziora - Trzesiecko. No nie jest to nazwa najpiękniejsza, ale i tak ma niezłe brzmienie. Wychowana na dziewiętnastowiecznej literaturze angielskiej i ... na \"Ani z Zielonego Wzgórza\" poznałam nazwy takie jak \"Srebrny Brzeg\" \" Szumiące Topole\", \"Wzgórze Czterech Wiatrów\" itp. romantyczne, acz pięknie brzmiące. Teraz przyszło mi mieszkać całkiem niedaleko Białego Błota (kilka kilkometrów dalej jest Białe Błoto Kobyle), Starych Babek, Długosiodła. Są też Budy i Budki całkiem niedaleko. Tylko w marzeniach jest Ojcowizna, albo Aleja Starych Wierzb na przykład. No cóż \" jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma\". Aleks twoja opowieść o występach jasełkowych rozbawiła mnie do łez. Dziękuję serdecznie i proszę o jeszcze. Bo tuszę, że nie był to jedyny występ w Twojej karierze. :)
  10. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Baterie już się ładują w nowozakupionej ładowarce, a czerwona dioda wciąż przypomina, że czas zmienić baterie w klawiaturze, bo już są \"na ostanich nogach\" ( nie korzystam z klawiatury wbudowanej do mojego laptopa). Może zdążę jednak napisać do Linki kilka słów. Linko! jesteś wielka. Grałaś w przedstawieniu. To nieważne, że było to lata temu, to nieważne, że repertuar był niezupełnie poważny - ale klasyczny, a jakże. To nieważne, że mali aktorzy nie mieli za sobą praktyki w teatrach. Mieli talent i zapał. Ja nie grałam nigdy w żadnym przedstawieniu. Owszem, reżyserowałam kilka. Jako uczennica, jako studentka, jako nauczycielka, ale nigdy nie zagrałam. Myślę, że nie ma na świecie osoby bardziej bojącej się publicznych wystąpień niż ja - Aurinko. Byłam mistrzem uników w tym względzie. W swoim życiu dałam się namówić na wiele zwariowanych, czasami niebezpiecznych lub niepewnych wydarzeń, ale nigdy nie dałam się namówić do jakichkolwiek występów. Żadnych. Nigdy. Może szkoda? byłoby teraz o czym pisać. ;)
  11. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Moje drogie panie z Werandy (i może panowie też, kto to wie?) czy wiecie jak trudno żyje się na kurpiowskiej wsi w początkach XXI wieku? :( przynajmniej czasami. Mój sąsiad czeka na założenie internetu od czerwca, a ja \"szczęściara\" - bo o internet ubiegam się dużo wcześniej - miewam go - owszem, ale z dziurami. Przepraszam - z przerwami. Dlatego, jeśli mnie nie ma na Werandzie, to nie z mojej winy. Przepraszam za nieobecność i o wyrozumiałość pięknie proszę. Cierpliwie czekam na Orange, które z mozołem buduje tutaj stację przekaźnikową. Będzie lepiej - przeniosę się do nich, opuszczę z radością internetowe Multimedia. Znowu miałam ciekawą werandową lekturę do poczytania.:P Ze wzruszeniem przeczytałam wspominki Aleks i Idalii o naszym panie Leonie. Nigdy nie był moim ulubionym aktorem, ale zawsze wywierał na mnie wielki wpływ. Wierzyłam jego postaciom. I jak napisała pięknie Idaliia - zawsze prawdziwym i doskonale zagranym rolom. Pamiętam go z filmu Kawalerowicza \"Pociąg\" (nie jestem pewna tego tytułu) w którym grał z Lucyną Winnicką i wiszącym za oknem pociągu - Zbyszkiem Cybulskim. Odkąd pamiętam zawsze był w polskim kinie. Będzie mi go brakowało. Droga Aleks, czytam tak sobie, czytam to co piszesz i o czym piszesz i przyszło mi do głowy, że powinnaś przeczytać książkę Jamesa Burke \" pt. Skojarzenia\". To prawdziwy raj dla ludzi, którzy potrafią tak ja ty, łączyć \"historyjki z historii\", nie zwracjąc uwagi na stulecie, krainę, czy władcę. Podam maleńki przykład: w jednym z rozdziałów historia zaczyna się od wojny Anglików z ...kimś tam ( przecież zawsze wojowali). Potrzebowali usprawnień sprzętu wojennego, więc ktoś coś wymyślił, między innymi - takie tam łożysko kulkowe, wojna się skończyła a pomysł rozwijał się dalej. Burke pisze, pisze pisze pisze swoją długą ciekawą historię, a na końcu dowiadujemy się, że długopis kulkowy zawdzięczamy ....wojnie Anglików z ... Sama doczytasz, jeśli naturalnie mi zaufasz i sięgniesz do tej książki. Wszystko napisane zabawnie, z humorem i rzetelnie. Polecam. Zapala mi się światełko na klwiaturze. Zaraz padnie mój laptop. Muszę go podładować. Wrócę
  12. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Chociaż jesień w tym roku łaskawa, dośc ciepła i sucha, to na Werandzie pusto. :( Linko witam jesiennie, listopadowo, co wcale nie oznacza smutnie i nostalgicznie. Chciałabym z Tobą podczytywać jakąś książkę ;) tu na Werandzie, przy aromatycznej herbacie. Zaproponuj coś. Właśnie ściągnęłam z internetu audio kryminał Chmielewskiej pt. \"Wszystko czerwone\" i po krótkiej \"lekturze\" mam wyśmienity humor. Polecam. Linka wspomniała o dzieleniu się lekturami ze swoimi dziewczynkami. Ja, akcję \"cała Polska czyta dzieciom\" upowszechniałam wieki temu. Do stałej i długiej tradycji rodzinnej należało wieczorne czytanie książek. Jednego wieczoru na łóżku starszej córki, drugiego wieczoru- na łóżku młodszego o trzy lata syna. Wybór lektury należał do właściciela danego łóżka. To wspólne czytanie trwało tak długo, dopóki lektury interesowały równocześnie oboje z nich. Kiedy córka dorosła do \"Ani z Zielonego Wzgórza, a syn do \"Winnetou\", nasze wspólne czytanie nie mogło mieć dłużej miejsca. Ale....zostało wspólne omawianie przeczytanych książek, łącznie z kłótniami, która ciekawsza.;) Teraz przy okazji rodzinnych spotkań często wspominamy tamte chwile. Bywało, że zmęczona całym dniem nie miałam zbytnio ochoty na czytanie dla dzieci, ale zawsze pamiętałam, jak kiedyś ojciec i matka mi czytali i jak wielkie to miało dla mnie znaczenie. W jakiś sposób im się odwdzięczyłam, tak myślę, chociaż nie o to przecież chodziło :)
  13. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Bardzo się cieszę, że odezwała się Aleks.:) Mam nadzieję, że zdrowie pozwoli naszej internetowej przyjaciółce opowiedzieć mam kolejną opowieść pełną swary i wszelkiego przymiotu. Tym razem o książkach. Aleks , trzymaj się cieplutko! Piszemy tu dużo o książkach, raczej o ich czytaniu. Ja chciałabym wspomnieć historię, którą już kiedyś na forum opisałam. Dotyczy ona mojego spotkania w przestworzach z wielbicielem talentu pana Ryszarda Kapuścińskiego - nijakiego pana Becketta. W 2000 roku spóźniłam się nieco na samolot amerykańskich lini lotniczych, który miał mnie wrócić krajowi po kilkutygodniowym pobycie w Nowym Jorku u mojej córki (studiowała tam malarstwo). Z powodu tego spóźnienia nie chciano mnie wpuścić na pokład, czekam do ostatniej minuty, a kiedy wreszcie dotarłam już na swoje miejsce, okazało się, że gdzieś na lotnisku zostawiłam jedną z pięciu toreb mojego podręcznego bagażu. Ze łzami w oczach poprosiłam młodego czarnoskórego stewarda o pomoc. Zgodził się. Poszedł ze mną aż do \"dziesiątej bramki\", gdzie spokojnie leżała zguba. Po drodze ( lotnisko Kennedyego jest ogromne) rozmawialiśmy o moim pobycie w USA. Kiedy usłyszał, że jestem z Polski, a moja córka studiuje w NY, chciał mnie poznać z jednym z członków załogi - Polakiem. Niestety, ja - bieda- leciałam ostatnią klasą, jaka była wydzielona w samolocie ( m.in. z racji spóźnienia), a wspomniany wcześniej rodak obsługiwał gości na górnym pokładzie Boeninga ( 5 tys $ za jeden - słownie jeden- bilet). Powiedziałam mu tylko, że mój mąż żartował przed moją podróżą , że może kiedyś kiedyś uda mu się jakoś kupić mi bilet na lot klasą SSSS, tak aby podróżowało mi się wygodniej. Takie tam żarty. Usiadłam więc na swoim miejscu obok ubikacji, z kolanami pod brodą ( dobrze, że i tak wpuścili mnie do samolotu) i obłożona podręcznymi torbami zamierzałam zacząć czytać swojego kochanego autora - Kapuścińskiego, a konkretnie nowość wtedy - \"Heban\". Nie wystartowaliśmy jeszcze, a ja nie zdążyłam jeszcze poszukać dobrze książki, kiedy przyszedł do mnie znajomy steward i poprosił, abym zabrała swoje rzeczy i poszła za nim. Myślałam, że znalazł dla mnie miejsce blisko okna, ale on zaprowadził mnie na ... górkę. Do klasy SSSSS. Pod opiekę znajomego Polaka. Akurat jedno miejsce było wolne. Ale luksus, mówię wam, ale luksus. Czułam się jak w niebie. A kiedy już się usadowiłam wygodnie, wypiłam pierwszego drinka, znowu zapragnęłam poczytać Kapuścińskiego. Ale pechowa torba zniknęła, znowu nie miałam jej obok siebie, a tam przecież była książka. Została na dole, koło ubikacji. :( Mój anioł stróż przyniósł mi wkrótce tę nieszczęsną torbę i zaraz zaczął rozmowę o swoim moim naszym idolu - Kapuścińskim. Zauważył w przegródce mojej torby \"Heban\" i bardzo się ucieszył, że nasz mistrz popełnił był kolejną opowieść reporterską. Mimo obowiązków przychodził na górkę jeszcze kilka razy, żeby opowiedzieć mi o swoich wrażeniach z kolejnych lektur wszystkich książek mistrza, jakie zostały przetłumaczone na angielski. W czasie ostatniej wizyty przyniósł mi w prezencie butelkę szampana - Don Perinion (piszę fonetycznie, bo nie pamiętam pisowni, przepraszam). Piekielnie drogi i piekielnie wytrawny, nie smakował mi, ale już w domu - wypiliśmy go z mężem za zdorwie Kapuścińskiego i mojego ciemnolicego anioła stróża, który okazał się był być szefem całej załogi potężnego Boeninga. Wiem, że to brzmi niewiarygodnie, ale już w domu okazało się, że ta piąta nieszczęsna torba została na lotnisku. Wtedy się rozpłakałam, może bardziej ze zmęczenia, a może z bezsilności. Wróciliśmy natychmiast po nią na lotnisko. Czekała samotnie pod drzwiami zamkniętego na głucho biura rzeczy znalezionych. W bocznej kieszonce tkwiła ukochana książka. W kilka dni później kupiłam w księgarni na Nowym Świecie angielskie wydanie dwóch książek Kapuścińskiego i wysłałam je do Nowego Jorku dla \"współwielbiciela \" pana Ryszarda. Po kilku latach miałam szczęście spotkać sławnego reportera. Byliśmy goszczeni przez wspólną znajomą. Moja opowieść o przygodzie z jego książką, w samolocie w tle, bardzo mu się podobała. A ja pękałam z dumy, że mogłam mu ją opowiedzieć. Cieszę się, że teraz mogłam opowiedzieć ją wam. Bo to moja ulubiona historyjka. :)
  14. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Mówiło się tu, na naszej Werandzie o \"Idiocie\" Dostojewskiego. Przypomniało mi się, że moja córka kupiła kiedyś tę powieść (w 2001 r.) w MPiKu i w czasie jednej ze swoich wizyt w Polsce przeczytała ją jednym tchem. Odszukałam tę książkę, urytą między rzędami innych i przejrzałam, przygotowując się do jej ponownej lektury. Między kartkami znalazłam list adresowany do mnie a pisany przez moją córkę "wieki temu" - o jej wrażeniach ze spotkania z \"Idiotą\". Nigdy nie widziałam tego listu, nie mam też pojęcia dlaczego. Ale wrażenie było piorunujące. Popłakałam się i wzruszyłam. Córka mimo, że studiowała zagranicą, rzadko do mnie pisała, a teraz woli korzystać ze Skypa, aby się komunikować z domem. Jej listy były zawsze rzeczowe i krótkie, choć serdeczne. A ten był inny, jakby z głębin serca. Zwyczajnie piękny. Co ten \"Idiota\" potrafi z człowieczym sercem wyczyniać ;) Mówię - do zobaczenia i wracam do Dostojewskiego.
  15. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Jakże się cieszę, że zaczęła się na Werandzie rozmowa o książkach.:) Uwielbiam książki, lubię ich dotyk, zapach druku, równiutkie rzędy literek. Lubię książkę jako wolumen, kocham ją za treść. Lubię ją posiadać w swojej biblioteczce i nienawidzę się z nią rozstawać ( a tyle pożyczonych książek już nigdy do mnie nie wróciło). Zawsze żałuję, że nie udało mi się przeczytać tylu książek, ile uważałabym za swoje spełnienie. Życia by nie starczyło. Stella wspomniała o ebookach. Ja ściągam je z internetu dla mojego męża. Czasami zamawiam w księgarniach internetowych. On dużo jeździ samochodem; każdego dnia przynajmniej trzy godziny, a czasami, kiedy jedzie na Śląsk to i godzin kilkanaście. No ileż można słuchać radia, ciągle tylko wiadomości - co piętnaście minut to samo. Zgroza. Czytanie, przepraszam - słuchanie książek jest wtedy idealnym wyjściem. Ja sama, kiedy maluję w swojej pracowni, też słucham, a nie czytam. Szkoda tylko, że w Polsce tak mało jest przygotowanych pozycji. Niedługo nie będę miało co nagrywać dla męża. Chyba sama zacznę mu czytać ;) Teraz czatuję w internecie na \"Dumę i Uprzedzenie\" Jane Austin. Może ktoś ją przeczytał i nagrał. Ja niestety nie mogę na nią trafić. Sama czytałam tę powieść dziesiątki razy, teraz chciałabym posłuchać innej interpretacji. Życzę spokojnego miłego wieczoru :)
  16. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Przeczytałam z ogromną uwagą post Aleks. Z ogromnym przejęciem i wzruszeniem. Jak mało się wie o innych, jak błogo się żyje w niewiedzy. Nawet teraz, kiedy TV tak dokładnie informuje o wszystkim, nie sposób zrozumieć tak naprawdę co się stało, dlaczego. Mimo najszczerszej chęci i dobrze rozwiniętej empatii nie jestem w stanie zrozumieć do końca bólu i rozpaczy rodzin poległych górników. Dziękuję Ci Aleks, że przybliżyłaś mi to wszystko. Bardzo dziękuję. I zrobiłaś to tak pięknie.
  17. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Aleks, jak się cieszę, że udało ci się wstąpić na Werandę.Wiem, że nie masz teraz zbyt dużo czasu. Dziękuję za przemiłe słowa na temat Werandy i nas wszystkich. Za te pod moim adresem dziękuję szczególnie.
  18. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Linko, jak dobrze, że jesteś na naszym skromniutkim przyjęciu urodzinowym. Cieszę się, że wstąpiła Idalia i wszystko tak ładnie urządziła, że przystanęła na naszej Werandzie nawet nasza Wiosna kochana (witaj!), pomarańczową jeszcze Klasykę ( zrób sobie czarny nik - wejdź w preferencje!)witam i dziękuję za życzenia w imieniu wszystkich pań obecnych i chwilowo nieobecnych. Niech na tej Werandzie gości zawsze S p o k ó j ! powtarzam raz jeszcze: Spokój! wszystkie bardzo tego spokoju potrzebujemy! Wszystkiego Najlepszego!:)
  19. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Zabawię się w wirtualne urodziny. Wyobrażam sobie, że jesteście wszystkie wokoło i częstujecie się tortem przygotowanym przez Idalię. Chciałoby się zaśpiewać \"100 lat\". spiewam. Śpiewam STO LAT !!! gromkim głosem ;)
  20. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Wieki temu mieszkałam w Nowym Jorku (jak się okazało - po sąsiedzku z Ewikk, tylko epoki nie te, ;) ). Nie wiedziałam nic a nic o święcie Dziękczynienia. Do Usa przyleciałam z siermiężnej girkowskiej Polski 13 listopada, a już w kilkanacie dni później zostałam zaproszona na indyka. Jak mi się podobało. Oj jak podobało ! I ten wielki indyk krojony uroczyście przez pana domu i te smaczne słodkie ziemniaki i ten dziwny placek z dyni. Były jeszcze inne smakołyki, których nazw teraz nie pomnę. Do gościnnych państwa G. z Katonah jeździliśmy (60 km od Nowego Jorku) każdego roku i zawsze scenariusz był ten sam. Dla mnie - prawdziwe święto, chociaż nie moje jakby. Teraz pewnie Ewikk i Jay bedą jeść lub będą patrzeć na indyka, a ja z wszelkimi rodzinnymi uroczystościami i smakołykami muszę czekać do 24 grudnia. A to juz całkiem niedługo ;)
  21. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Znowu nie mogłam spać. Całą noc męczyły mnie koszmary. Nie wiedziałam o wypadku górniczym, bo nie oglądam od kilku tygodni żdnych wiadomości ( pamiętacie? emigracja wewnętrzna). Dziękuję Ci Aleks za krótkie wspomnienie. Właśnie takie osoby jak Jay czy Ty, Moja Droga- możecie o tym pisać. Coż ja mogę wiedzieć o bólu i rozpaczy kobiet koczujących pod kopalnią, cóż mogę wiedzieć o górnikach, jeśli nigdy na dole nie byłam. Kiedyś był mój mąż - tylko trzy godziny, a wrócił ledwie żywy i powiedział - nigdy więcej. To okropnie tak siedzieć w wygodnym fotelu przed telewizorem i patrzeć na dramat ludzki, rozgrywający się \"na żywo\". Zamęcza mnie bezsilność. Teraz zostaje mi tylko modlitwa, aby już tylko żywych i zdrowych wyprowadzano z kopalni. Przerwę pisanie, to będzie taka moja maleńka prywatna minuta ciszy dla tych, którym się nie udało wrócić do domu na kolację.
  22. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Cały wczorajszy dzień nie miałam dostępu do sieci. :( Jutro jadę do Ostrowii Mazowieckiej i rozniosę firmę Multimedia. Za co ja płacę ? Dlaczego nie mogę wstępować na naszą Werandę ? Okropność ! Teraz już tu jestem i bardzo mi się miło koło serca zrobiło. Aleks, podczytałam trochę twój ciekawy post, w którym mówisz o kwiczołach. Na mojej jarzębinie też usiadła gromadka tych pięknych ptaków. Niestety są chyba bardzo płochliwe, bo zaraz poderwały się do lotu zostawiając (może na później) mnóstwo owoców jarzębiny. Ja podglądam teraz sroki i sójki. Cała gromadka srok liczy pięć sztuk i liczba ta nie zmieniła się od zeszłego roku. Może to ta sama rodzinka? Czasami rzucam im na górkę kilka kawałków słoninki. Muszę wtedy zamykać swoje psy, bo gonią na górkę po tę słoninkę ile sił w nogach. Kto pierwszy ten lepszy. Życzę miłego wieczoru :)
  23. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Linka przypomniała mi o imionach ludzi, którzy odeszli już z tego świata. Zostały mi po nich wspomnienia, ciepełko wokoło serca i pamięć o ich imionach. Te się najdłużej pamięta. W mojej rodzinie nie było romantycznych, wzniośle brzmiących i bardzo znaczących imion. Ale wszystkie, no prawie wszystkie były słowiańskie. Piękne i wiele znaczące. Był Kazimierz i Stanisław, Bolesław, Bronisław i Władysław. Imiona jak najbardziej polskie, słowiańskie, dwuczłonowe. I Sławomir i Mirosława, Jarosław i Bogusław. Ile w nich znaczenia, ile życzeń na przyszłe życie. \"Mir\" i \"Sława\" dla Mirosławy, \"Władza\" i \"Sława\" dla Władysława... Ale są też Jadwigi, Ewy, Robert i Adam. Nie takie już polskie. A najmłodsze pokolenie to i Patrycja i Monika, Sylwia i Andżelika(!). Teraz tylko czekać, a przyjdą imiona azjatyckie albo afrykańskie. Nie widzę w tym nic złego, nawet fajnie; tylko tak jakoś tak żal. Najbardziej niecodzienne imię w naszej rodzinie miał mój pradziadek - Makar. A wszystkie babki, jak należy - Elżbiety, Wandy i Janinki. Szkoda, że moja mam stchórzyła kiedyś i zmieniła mi imię w ostatniej chwili.:( Byłabym Apolonia. Pięknie!
  24. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    przede wszystkim (hmm)
  25. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Idalio, jestem Ewa. Obchodziłam już imieniy na naszej Werandzie. Lubię swoje imię i wszystkie Ewy imienniczki. Dziwne, ale to prawda. Mam szczęście do Ew. Na żadnej się nie zawiodłam. Wokoło mam tych bliskich Ew - pięć. I każda wniosła w moje życie wiele ciepła i serdeczności. Mam też szczęście do Małgoś. Ale nie udają mi się znajomości z Jolantami i Krysiami. Wiem, że to uogólnienia, ale tak to właśnie ze mną jest. Zresztą i z Bożenami też mi się nie udawało zaprzyjaźnić. Tak jakoś wychodziło. Może więc imiona niosą ze sobą coś trudno uchwytnego, wpływającego na relacje z innymi imionami, kto to wie? Pozdrawiam wszystkie Ewy , a przedewszystkim Bożenki, Krysie, Jole i Ilony (może przerwę kiedyś złą towarzyską z nimi passę). Ja też życzę miłej niedzieli
×