Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Aurinko

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Aurinko

  1. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Jestem tak podekscytowana rozmową z Amelią, że nie zauważyłam wielu błędów. Wybaczcie.:)
  2. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Serdecznie witam całą Werandę. Dach na moim garażu jest już ukończony. Uff! Znalazły się rynajzy, a co najważniejsze - panowie od dachów przyszli w końcu na moją budowę. Teraz piękny dach z prawdziwych ceramicznych dachówek cieszy oko i widoczny jest w całej okolicy ( jako jedyny). Cieszę się, że nie zdecydowałam się na tzw. blachodachówkę. Mówię Wam, teraz garaż przypomina raczej domek z bajki niż budynek użyteczny. Kolejny piękny dzień rozpoczął się w mojej Puszczy Białej. Poranne mgły były tak urocze, że zrobiłam kilka zdjęć, aby to cudo natury namalować. Tylko czy uda mi się to tak, jak matce nautrze? Aby tylko to piękna słoneczna pogoda utrzymała się w Polsce jak najdłużej. W naszej okolicy europejskiej o tej porze roku nie bywa zbyt dużo światła i słońca w ogóle. Życzę więc go jak najwięcej. :)
  3. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Gdzie jest Idalia? I d a l i o ! wołam! Przed chwilką zauważyłam w kalendarzu, że dzisiaj między innymi imieniny Idalii. Nigdy wcześniej nie zauważyłabym tych imienin, ale dzięki Idalii już wiem, ż takoweż istnieją. Przesyłam same najserdeczniejsze życzenia, wszystkiego tego, czego sobie nasza werandowa solenizantka życzy na Werandzie.
  4. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Kiedy byłam znacznie młodsza, z niecierpliwością czekałam na koniec świata. Najchętniej przed klasówką z matematyki. Koniec świata zwykle nie przychodził, czasami zdarzało mu się, ale już po klasówce, w domu. Ja też słyszałam wielkorotnie o tym 2012 roku. Myslę, że wielu czeka podświadomie, żeby coś się wreszcie wydarzyło, coś co zmieniło by współczesny źle zorganizowany świat. Kataklizm zrobiłby to najszybciej. Oczywiście marzyciele ocaleją, a polegną \"same złe ludzie\". Brrr, sama słyszałam takie rozmowy. Ludzie nie wierzą, że im i ich bliskim także może wydarzyć się coś okropnego. Nie dopuszczają jednak takiej myśli do siebie i dalej plotą o końcu świata. Od lat oglądam Discovery i zostałam poinformowana bardzo dokładnie o wszelkich niebezpieczeństwach, jakie grożą Ziemi i Ziemianom. I nastraszona też i to naukowo. Wolę o tym nie myśleć i czytać o wiewiórkach, które odwiedzają Aleks. Co ma być, to będzie. T E R A Z ! T U i T E R A Z ! to jest najważniejsze. :)
  5. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Ale się wzruszyłam, nie wstydzę się jednak. Cały czas się uśmiecham. I czuję jakąś bliskość i radość, że nie jestem sama na tym świecie, na tych Kurpiach. Wieczorem napiszę dłuższy post i poczytam te które, mam nadzieję, zostawicie na Werandzie. Miłego dnia życzę raz jeszcze :)
  6. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Droga Jay , przez minutę, symbolicznie trzymałam kciuk zaciśnięty w dłoni. Taką piąchę. Pomoże, jestem pewna. A propos, skąd się wziął zwyczaj trzymania zamkniętego kciuka ? Ktoś mi kiedyś tłumaczył, ale nie pamiętam teraz. Lata robią swoje ;). Bądźcie moją pamięcią. Podpowiedzcie proszę.
  7. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Jak ładnie napisała biednapomarancza o tym nowym nienowym sercu. Wiosno, najważniejsze, żeby biło dla ciebie. A swoją drogą to całkiem niecodzienna sprawa, taki mąż z nowym sercem.:) Nie wiem jakim jesteście małżeństwem, myślę, że dobrym, ale odnowienie uczuć po wielu wspólnych latach - to wspaniała sprawa. Trzymamy kciuki, aby serce biło jak najdłużej.
  8. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Linko Nasza Kochana , zazdroszczę ci tych rogali i tego święta. Bardzo chciałabym, aby zamiast waletynkowych serduszek w lutym, obdarowywano się poznańskimi słowiańskimi rogalami. Nie rozumiem dlaczego ta tradycja nie chce się rozprzestrzenić na cały kraj. Bardzo mi się podoba i jest taka ... smaczna. Linko, a skąd się wziął ten zwyczaj? Domyślam się, że to zamierzchłe dzieje.
  9. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Ktoś gdzieś powiedział, że matematyka opisuje świat, że to uniwersalny język. Nie bardzo to do mnie trafiało, aż do czasu, kiedy sama mogłam przekonać się o tym na własne oczy. W 1997 roku byłam służbowo w Izraelu, cały tydzień. Wraz z towarzyszącymi dwoma inżynierai odwiedziłam pięć firm produkujących pompy i zawory, w tym jedną firmę działającą w kibucu. I tam właśnie okazało się, że nikt z gospdarzy nie mówi po angielsku. W oczekiwaniu na tłumacza zaczęliśmy na migi ( z pomocą nędznego niemieckiego i jeszcze bardziej nędznego rosyjskiego) rozmawiać z inżynierami z odwiedzanej fabryki. Wynikł jakiś spór. I wtedy dwaj inżynierowie, jeden z Polski i jeden z Izraela zaczęłi matematycznie tłumaczyć sobie nawazajem swój punkt widzenia. Zaczęli pisać na tablicy jakieś wzroy, dla mnie znaczki i krzaczki. Zupełnie niezrozumiałe. Przy tym każdy mówił po swojemu, a i tak wspaniale się rozumieli. Kiedy wreszcie dotarł do nas tłumacz ( ten kibuc położony był w samym sercu terenów pustynnych), inżynierowie byli już wszystko sobie wyjaśnili i w spokoju ducha popijali świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy ( drzewka pomarańczowe rosły pod oknem). A jak ja - humanistka, porozmawiam na przykład z Japończykiem o poezji Indian południowej Ameryki?
  10. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    PS pomarańczo, a kto to jest Marian Rejewski. Przybliż proszę
  11. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    To nie był długi spacer, bo zapomniałam, że w listopadzie robi się ciemno już o 16:00. Nawet z czeredą trzech psów zrobiło mi się nieswojo i wróciłam szybciej do domu. W panteonie ludzi, którzy pchnęli rozwój ludzkości na nowe tory i ku ciekawszej przyszłości jest między innymi pan Banach ze słynnej przedwojennej lwowskiej szkoły matematycznej, której zresztą był współtwórcą. Ciekawa jestem jak dużo o nim wiecie. Ci co lubią matematykę, będą wiedzieli o nim znacznie więcej, a zwłaszcza o jego dziele. Z humanistami różnie bywa.
  12. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Droga Aleks, dziękuję serdecznie za tę arcyciekawą opowieść o pięknej Piastównie. Nie znałam jej, więc z tym większym zainteresowaniem przeczytałam. Teraz będę ją rozpowiadać po okolicy, bo jak zawsze - o Polsce i Polakach wiemy najmniej. W jednym z poważanych amerykańskich uniwersytetów, w ogromnej auli wywieszono wizerunki 70 wielkich tego świata. Tylko tych, których nauka i nowatorskie spojrzenie i działanie pchnęły świat do przodu. Domyślacie się, że jest tam nasz Koprenik, ale jest jeszcze jeden Polak. Czy możecie zgadnąć kto? Mam dziwne przeczucie, że nie tylko nie wiecie, ale o tym Polaku mało, albo wcale nie słyszałyście. Jego nazwisko napiszę za minut kilka, bo teraz moje psy trącają mnie swoimi mokrymi nosami, przypominając, że jeszcze dzisiaj nie były w lesie. A to listopad już, więc i ciemności przychodzą szybciej. Wieczorem zjawię się pewnie znowu. I wpiszę to nazwisko wielkiego Polaka, szkoda, że nie uda mi się wpisać je złotymi zgłoskami. Zasłużył.
  13. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Droga Kropko, mówią, że w szczęściu to jest nas dużo, ale w nieszczęściu to jesteśmy zawsze sami. I to prawda. Łatwiej pojąć i zrozumieć radość innego człowieka i cieszyć się razem z nim, niż próbować chociaż zbliżyć się do jego cierpienia, nawet jeśli sami tego uczucia doświadczyliśmy kiedyś w przeszłości. Nie ma rady na ból i cierpienie. Zwyczajnie nie ma. Można tylko wesprzeć się na ramieniu ludzi życzliwych i czekać, aż ból minie. Pamięć o tych którzy odchodzą nie mija nigdy, ale ból łagodnieje z czasem. \"Czas leczy rany\" wcale nie jest banałem, tylko tak trudno w to uwierzyć w czasie żałoby. Moja biedna Kropko, tak mi przykro że cierpisz. Głęboko ci współczuję.
  14. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    W swoim życiu pożegnałam na zawsze kilka bliskich mi osób. Jak każda z nas. Płakałam, krzyczałam, wściekałam na los, \"darłam szaty\". To nic nie zmieniło. Nic nie pomagało na ból, cierpienie i tęsknotę. Tylko jedna rzecz przynosiła mi ulgę. Mówienie. Mówienie o moich uczuciach. Tu chylę czoła przed przyjaciółmi, którzy wysłuchiwali niekończących się opowieści o moim ojcu, matce, ukochanej cioci, czy najlepszej na świecie babci. Bo tak dłużgo żyjemy, jak długo żyje po nas pamięć. Więc chciałam to ich \"życie\" przedłużyć opowiadając o nich, opowiadając, opowiadając..... Kropko Droga, może i tobie wspominanie, opowiadanie o ukochanej cioci i twoim cierpieniu przyniesie ulgę. My posłuchamy. Aleks tak pięknie napisała o tęczowym moście. Kiedyś wszyscy się na nim znajdziemy. Twoja ciocia wcześniej; wielka szkoda, że tak szybko przyszło go jej przemierzyć.
  15. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Przeczytałam to, co przed chwilą Wam posłałam i dostrzegłam nieścisłość. Poprawiam. Mówiąc o zaprezentowaniu mojego \"dzieła\" - albumu foto dla wnusi, miałam na myśli Was - Moje Drogie Panie z Werandy. Wam chciałabym go zaprezentować. Ale jak?
  16. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Moje Miłe, nikt nie spadł z dachu. ;) Brzmi to trochę enigmatycznie, więc dla wyjaśnienia dodam, że choć pogoda wcale się nie poprawiła, majstrowie dali radę. Nikt nie spadł z mojego dachu. Owszem majstrowie klęli, a i owszem, ślizgali się majstrowie niemożebnie, a jakże, ale... dali radę. Tylko nie myślcie, Moje Drogie że mam dach z głowy. Ależ skądże. Epopeja majstrów kurpiowskich trwa nadal. Dach na garażu jest kopertowy, więc została mu jeszcze jedna strona do ułożenia. Uff! Trzy szczycą się już śliczną ceramiczną dachówką, jedyną taką w okolicy ( po tym poznacie moje obejście ;) ) Ta ostatnia strona dachu wygląda smutno. Mój dach taki niedokończony :( czeka, a ja wraz z nim. Nie wiem kiedy majstrowie zjawią się znowu. Pocieszyłaś mnie Idalio, że wrócą skończyć robotę jak im zabraknie pieniędzy. Możliwe. Szkopuł w tym, że w naszej okolicy nie ma już dekarzy, a mój majster jest jedynym, którego udało mi się znależć i który ma jakie takie pojęcie o tym fachu, i ... o moim dachu. Roboty ma więc w całej okolicy HUK! Czas się przywitać. Uściski dla stałych bywalczyń Werandy i dla pań nowoprzybyłych - Floski i Roany . Razem z mądrą, serdeczną Idalią, która urządziła dla nas Werandę na nowo, razem z Aleks - prawdziwą przyjaciółką zwierząt i ludzi, razem z najdroższą Linką, co ma serce jak stodoła i wszystkich opatula ciepłymi uczuciami, z Szymonką piszącą do szuflady, i innymi naszymi paniami \"czującymi Józefa\" będziemy wspierać, pocieszć, rozmieszać ( może de Mello ?) i wysłuchiwać, jeśli przyjdzie czas na smutki i żale. Zostańce z nami. :) Dzisiaj mam pustą głowę, bo cały dzień przygotowywałam album fotograficzny dla mojej wnusi Amelii. Jestem padnięta i ledwie pamiętam jak się nazywam. Album musi być gotowy w środę, bo umówiłam się już z introligatorem ( twarde okładki). Drukarka drukuje niestrudzenie cały dzień, a ja tworzę, a ja tworzę i ... ledwie widzę na oczy. Ale jestem zadowolona z efektu mojej pracy. Co to znaczy fotografia cyfrowa, co to znaczy mieć kolorową drukarkę w domu i świetne programy komputerowe do robiena albumów. XXI wiek! Jakie możliwości! Gotowy już album mam zamiar wysłać do Pensylwanii, do córci i wnusi, a i zięć może sobie poogląda. Będzie tam Amelka, będą moje psy i mój las, moja rzeka Bug i wszyscy, którzy nieopatrznie znalezli się w moim obiektywie. Zastanawiam się, w jaki sposób zaprezentować moją pracę. Ale tego jeszcze nikt nie wynalazł. Szkoda. Miłego wieczoru życzę. Trzymajcie się cieplutko! PS Ewikkk, dziękuję za przesyłkę. A to niespodzianka! :) Jeśli pozwolisz, podzielę się nią później z paniami z Werandy.
  17. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Witajcie moje miłe Panie z Werandy Nie było mnie jaikś czas, bo wczasowałam [:). Nie uprzedzałam o wyjeździe, bo do ostatniej chwili nie wiedziałam, czy wyjadę, czy będę w domu w te ostatnie dni jesieni. Teraz piszę do Was w zimie, bo takoważ już na Kurpie przybyła. Wokoło biało i bajkowo. W Ciechocinku, gdzie bawiłam dni kilka, panowała wszędzie piękna polska złota jesień. Było ciepło, słonecznie i kolorowo. Co ciekawe - kasztanowce nie pozrzucały liści, więc cieszyły oko, jak zza dobruch letnich dni. Róże kwitły na całego a winogrady przebarwiły się szczególnie pięknie. No bajka, mówię Wam. Mam za sobą kilka masaży i kąpieli w jakiś błotach, uff! także sauny i ...bicze. A wszystko to na moje skołatane nerwy ( częściej serce bywa skołatane ;) Pomogło. Czuję się doskonale, chociaż za rogiem i tak czeka na mnie moja stara znajoma - depresja zimowa :( Dopiero usiadłam przy komputerze. Nie przeczytałam jeszcze wszystkiego co zostawiłyście na Werandzie. Odezwę się wieczorem. Teraz pozdrawiam
  18. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Cieszę się, że zawitała do nas Idalia. i dziękuję za pierwszą część ciekawej opowieści. Niezmiennie piszemy ostatnio na Werandzie o cmentarzach, wspominamy tych, którzy od nas już odeszli. To smutne tematy. No cóż jesień i zbliżające się święto robią swoje. Ja chciałabym żyć w kulturze, w której ludzie nie boją się tak panicznie zmarłych, cmentarzy i śmierci w ogóle. Wiem, że takie kultury istnieją. Wszystko jedno jak radzą sobie ze zrozumieniem faktu odchodzenia z tego świata, czy jest to wiara w reinkarnację, czy życie wieczne w Edenie. Chciałabym, żeby przygotowała mnie ta wiara do zrozumienia, że tylko dwie rzeczy na świecie są pewne i nieuchronne : narodziny i śmierć. No i abym umiała to zaakceptować. Byłoby mi o wiele łatwiej na tym świecie. Mniej lęków i obaw. Leciałam kiedyś samolotem nad warszawskim cmentarzem; wieczorem, jakoś tak pod koniec października. Pierwszy raz w życiu zobaczyłam wtedy jak wyglądają rozświetlone groby. Miliony maleńkich światełek i .... smog unoszący się nad terenem cmentarza. Wtedy powiedziałam sobie, że jedno światełko na grobie wystarczy. Dotrzymam teraz tego słowa w tym roku; na grobach moich bliskich zapalę jeden zniczyk i pogadam sobie z nimi. Jak zawsze. To wystarczy. I tak są przecież wiecznie obecni w mim sercu i w mojej pamięci.
  19. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Linko, czy TY przypadkiem nie robiłaś czegoś podobnego w swoim ogrodzie w tym roku? Chyba wspominałaś o oczku i rybkach. Zapewne taaaką twórczośc masz już dawno za sobą. Jaki efekt ? Pochwalisz się nam ? Proszę!
  20. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Widzę Aleks, że bliska Ci jest postać majora Hubala. Czy przyczynił się do tego Ryszard Filipski ? ;) Witaj Werando Nagle zaświeciło słońce i zrobiło się radośniej na świecie. Chciałabym, aby taka pogoda zachowała się aż do 1 listopada. Zobaczymy. Póki co, cieszę się każdym promieniem słońca. Moja górka z wodospadem już na ukończeniu. Mam wrażenie, że wraz z majstrami przerzuciłam tony kamieni. Przynajmniej tak mi się zdaje, sądząc po boleściach w kościach i kręgosłupie. Woda szemrze płynąc leniwie po kamieniach, kojąc niepokój i nerwy ( jestem już po pierwszych próbach). Ja myślałam, że nasypię kamieni, doprowadzę wodę na samą górkę, korzystając z pompki z obiegiem zamkniętym i będzie gotowe. Nic podobnego. Zapomniałam, że działaność twórcza, kreatywnośc są tu nieodzowne, jeśli nie chce się mieć kiczu poprostu. Ponieważ doświadczenia żadnego w dziedzinie układania wodospadów i strumyków nie mam, więc i narobić się musiałam nieźle. Ale efekty są całkiem ... całkiem. Wiosną, kiedy górka się zazieleni, a roślinki skalne zakryją wszelkie niedoróbki, zrobię zdjęcie i pokażę na Werandzie. A co!.. tyle się przecież napracowałam....;) Pozdrawiam
  21. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Piękna ta opowieść o Janosiku i jemu podobnych bohaterach ludowych. Podobno rabowali bogatych, a dawali biednym. Możliwe. Kto to wie? Nasza Aleks, ta Werandowiczka to dopiero ma w rękawie opowieści, że ho, ho!. Tyle conajmniej, co piękna i mądra Szecherezada. Dzięki Aleks Linka pobiegła na jogę :). Już ją sobie wyobrażam, poskręcaną jak sprężynka. ;) Stella siedzi zapewne przy komputerze i czatuje, kiedy to można - bez wiedzy córki i innych bliskich -narażać oczy, pisząc kolejny post na naszą Werandę.:) Ewikk szyje kostium. Ma jeszcze kilka dni, bo jak mi wiadomo, Halloween wypada w ostatni dzień pażdziernika. Czekam cierpliwie na relację.:) Wyobrażam sobie Idalię obmyślającą kolejną opowieść o Warszawie, która będzie konkurencyjną ;) lub uzupełniającą :) opowieścią warszawianki Szymonki. A ja siedzę sobie przy komputerze i przynajmniej przez chwilkę wyobrażam sobie, że siedzę na Werandzie z moimi interentowymi przyjaciółkami. Trudno to sobie jednak wyobrazić, bo pada od samego rana. Cóż, jesień. Życzę miłego rodzinnego i ciepłego wieczoru.
  22. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Jest już po szóstej wieczór, więc mogę napisać \"dobry wieczór\" Cichutko jakoś na naszej Werandzie. Czy jestem pierwsza i jedyna? Przeczytałam ze wzruszeniem piękne wspomnienie Aleks. Zgadzam się z nią najzupełniej. Matki pod każdą szerokością geograficzną cierpią tak samo. Dla każdej - strata dziecka to nieopisana rozpacz. Kiedy już dorosłam na tyle, żeby pytać mego ojca o wspomnienia z czasów wojny i słuchać jego opowieści ( skąpych niestety), zaczęłam się zastanawiać, jak to było, kiedy on - osiemnastoletni chłopak, po ucieczce do wojska poszedł prosto na front i walczył - czyli robił to, czego nie powinien był robić w swoim młodym wieku. Kiedy kilka lat temu mój syn osiągął pełnoletność, zrozumiałam lepiej moją babcię i mojego ojca. Nawet w najśmielszych wyobrażeniach nie mogłam zobaczyć siebie i Adama w podobnej (wojennej) sytuacji. Wydawał mi się taki dziecinny, jeszcze taki młody i niedoświadczony. No bo kto zrobiłby mu kanapki, uprał ubranie, powiedział dobre słowo, pytałam sama siebie. A mój ojciec przeszedł przecież na pieszo ( był w piechocie) szlak od Lenino do Berlina. Ponad 2000 kilometrów. I jestem pewna, że nikt o niego nie zadbał. Matka została daleko, za wschodnią granicą. Był sam. Pamiętam, że on też lubił słoneczniki. Według jednej z jego opowieści, buszował kiedyś w polu słoneczników razem ze swoimi żołnierzami na jednym z podlubelskich pól (1944r.). Byli głodni, zaopatrzenie nie dojechało na czas. Słoneczniki okazały się więc nie tylko piękne, ale i pożyteczne. Jak dobrze, że ja, mój syn,i inni nam podobni będziemy kojarzyć słoneczniki tylko ze straganem na bazarku, lub przydomowym ogódkiem. No i z pięknymi zdjęciami, czasami.
  23. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Już nie jestem słomianą wdową.... Dwie godziny temu wrócił mój ślubny z delegacji. Strajk trwa nadal, ale fińscy przyjaciele załatwili całej czwórce Polaków bilety na lot jedynymi liniami, jakie wylatają teraz z Finlandii -Blue1. Nakarmiłam, wysłuchałam opowieści z Laponii, przetrwałam relacje z rozmów i z podróży fińską kojeją, a także zeznania... ile, gdzie i jakie trunki pito ( niektórzy panowie z delegacji - raczej ostro) i zasadłam do komputera. Kontrakt - ku wielkiej radości - podpisany, a ja spokojnie już piszę do Was i zostawiam post na naszej Werandzie. Chciałabym bardzo podziękować Kawuni za pole słoneczników. Nie dziwię się, że urzekły one Linkę. Poruszają wyobraźnię. To fakt. Kilka lat temu, latem jechaliśmy z mężem do Koszalina. Gdzieś w Pomorskiem zatrzymaliśmy samochód, bo olśniła nas łąka pełna maków. Ale było tam tak ich dużo, że właściwie nie było widać zieleni trawy. Sama czerwień. Bajkowa kraina. Nie mogliśmy jej tak poprostu minąć. Sfotografowałam tę łąkę, aby ją później namalowałać, już w domu. Użyłam wtedy do pracy suchych pasteli. Pamiętam, że musiałam zrezygnować z pełnej kolorystyki, bo tej czerwieni na łące było znacznie zadużo i zaczęło to wyglądać jak kicz. Kartka tego nie wytrzymała. A przyrodzie wszystko ujdzie na sucho. I jelenie na rykowisku ( widziałam film przyrodniczy-piękny!) i krwawy zachód słońca ze świetlistą koroną z chmur (często widuję takie nad naszą łąką) i cyganka w kwiacistej spódnicy. Świat jest piękny. A jeśli jeszcze wokoło kręcą się bratnie dusze, to.... :)
  24. Aurinko

    Pogaduszki na werandzie

    Jak dobrze, że Aleks powitała Kawunię w imieniu pań z Werandy. Przytoczone cytaty dają dużo do myślenia. Mądrych słów i uwag nigdy nie za wiele. Dobrze ilustrują to, o czym my myślimy. Prosimy o kolejne odwiedziny. :) A Stelli dziękuję za kwiatek Przed godziną zadzwonił do mnie mój mąż. Jest teraz w Finlandii. We wtorek pojechał w podróż służbową na kilka dni (5) a być może zostanie tam dłużej, bo w całej Finlandii panuje strajk pracowników wszystkich lotnisk . Z Kiitila w Laponii mieli lecieć samolotem (ok. 1,5 godz.) do Helsinek, ale zmuszeni byli jechać pociągiem - 1,5 dnia! A teraz utknęli w stolicy i rozpaczliwie szukają sposobu na powrót do Polski. Nie wiedzieć czemu, prom z Helsinek już nie pływa od wielu lat, a droga lądowa jest długa i uciążliwa. Chyba muszą czekać, aż pracownicy fińskich lotnisk dogadają się ze swoimi szefami. Kiedy słyszy się o strajkach i podróżnych czekających całymi dniami na lotniskach w różnych stronach świata, to trudno sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji. Ot, jeszcze jedna wiadomość w telewizji. Teraz i ja w jakimś tam stopniu jestem zamieszana w ten strajk. Niech się on już skończy.:(
×