Aurinko
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Aurinko
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 25
-
Witam na przekór zimie - w i o s e n n i e Benigno bardzo mnie ta historyjka z kotem ubawiła. Dziękuję, że się nią z nami ( ze mną ;-) ) podzieliłaś. Masz szczere serdeczne serce, pomyślałaś o biednym zmarzniętym kocie. Chylę czoła. Ja mam słabość do psów. W domu wygrzewa się ich cztery, najczęściej przy kominku; a za bramą, z tyłu posesji - w ocieplonej drewnianej budzie, wymoszczonej sianem mieszka(bez ślubu) Misia i Szary ;-) . Codziennie punktualnie o 18:00 dostają wielka wspólną michę, aby później usadowić się w swoim nowym domu, który otrzymały po naszej kochanej Sarze (owczarek niemiecki),tej co to przeszła już przez tęczowy most dwa lata temu. Ta buda długo stała pusta, ukryta na podwórzu wśród innych przydasiów. Dwa miesiące temu, kiedy zaczęły się chłody mrozy, została wypożyczona nowym lokatorom. Na początku myśleliśmy, że im się nie spodoba - to takie dzikie wolne psie dusze. Ale psy, jak i ludzie, to istoty stadne, więc - chociaż tak blisko za płotem, przystały jednak na taką bliskość dość szybko. Teraz mam do szykowania sześć misek, oj nie, byłabym zapomniała... siedem, bo i dla pana domu też ;D Pozdrawiam
-
Przyszło mi pisać dla samej siebie :-( Rozumiem to jednak- zima ! zimno wszędzie, jeszcze ciemno o porze Teleekspresu , przenikliwy wiatr, ślizgawica itp., jak depresyjki na przykład. To wszystko nie sprzyja towarzyskim rozmowom. Poczekam do wiosny. Oczywiście czasami wstąpię na Werandę, a jakże, może będę miała szczęście i zastanę kogoś z miłych pań . teraz mówię: oby do wiosny... :-) Pozdrawiam serdecznie
-
Szczęśliwego Nowego Roku 2010 :D :D :D :D :D :D :D :D :D
-
Nabałaganiłam trochę z tymi plikami do oglądania. Byłam taka dumna, że "wyszły" mi zdjęcia nocne. Nigdy wcześniej nie fotografowałam swego domu i podwórka tak późną porą. Witam ja nabałaganiłam na topiku, a pogoda u nas na Kurpiach, a raczej w naszym zakątku nad Bugiem. W telewizji podawali temperaturę dla kraju od +1 do - 2 C, a u nas ? U nas -12 C !!! Tylko w słońcu było znacznie cieplej. Polski biegun zimna chyba nie jest koło Suwałk, jak powiadają, ale koło Broku ;) Jutro będziemy witać Nowy Rok. Nazywać się będzie 2010. Ładnie :) Ciekawa jestem, czy będzie on dobry, twórczy i do zapamiętania. Niektóre lata ze swojego życia pamiętam doskonale, ale są takie lata - "roki" - których zupełnie nie pamiętam. Nic. Zwyczajnie nic. Na przykład rok 1988, lub wcześniejszy - rok 1978. Co dziwne - nie pamiętam też co wydarzyło się w 1998 roku. Muszę naprawdę wysilać swoją pamięć, aby uzupełnić wspomnienia z tamtych lat (które spisuję w swojej książce). Ponieważ ten nadchodzący będzie się nazywał 2010, więc może stanie się pamiętny. Oby pozytywnie :) Życzę wszystkim paniom z Werandy pięknego, pamiętnego roku 2010! Oby wydarzyło się jak najwięcej dobrego! :D
-
[URL=http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/a9eda0541a93f465.html]http://images44.fotosik.pl/242/a z choinką
-
http://www.fotto.pl/ http://www.najlepszefoto.pl/creative-photos.html ... i inne podobne ( hasło w wyszukiwarce: fotoksiążka, fotoksięga, fotoalbum itp.) to linki dla KawowegoWafelka . Albumy były strzałem w dziesiątkę. Napracowałam się, że ...Uf!!!! ale warto było :D. Pozdrawiam
-
http://www.fotto.pl/ http://www.najlepszefoto.pl/creative-photos.html ... i inne podobne ( hasło w wyszukiwarce: fotoksiążka, fotoksięga, foroalbum itp.) to linki dla KawowegoWafelka . Albumy były strzałem w dziesiątkę. Napracowałam się, że ...Uf!!!! ale warto było :D. Pozdrawiam
-
Witam poświątecznie Wcale o Werandzie i o miłych Paniach z Werandy nie zapomniałam. Znowu mam kłopoty z internetem. Mieszkanie na wsi, wśród pól i lasów kurpiowskich ma też minusy :( Dziękuję za wszelkie życzenia świąteczne, które wzięłam jak najbardziej dla siebie :D. Dziękuję raz jeszcze. Może uda mi się zrehabilitować i zdążę z życzeniami noworocznymi. Planuję zasiąść przy komputerze na naszej Werandzie właśnie w noc sylwestrową. Będzie nastrój i wspomnienia. Pamiętam taką noc na naszej Werandzie. Było to w 2006 roku. Jak zwykle od lat spędzałam Sylwestra w domu; jak zwykle od 2005 roku ( od kiedy mam komputer) siedziałam przy laptopie. Okazało się wtedy, że nie tylko ja. Inne Panie z Werandy też. Zerknijcie proszę na stronę 99 (http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3152244&start=2940) Jeszcze teraz doskonale pamiętam podekscytowanie i uczucie bliskiej więzi z osobami, których nie widziałam i tak naprawdę nie znałam. W tę Sylwestrową noc nie miało to większego znaczenia. Linka, Aleks, de Mello, Stella, Ewikkk i jakieś pomarańczowe wpisy. :) :) :) Wierzę, że ich życzenia były naprawdę serdeczne i szczere. Dla mnie niezapomniane. Czekam do Sylwestra! PS ;-) ale zajrzę TU wcześniej, tak aby spotkać moje drogie werandowe przyjaciółki
-
Witam Werandę , witam wszystkie Panie , które może zajrzą tu przed Świętami :) Na życzenia jeszcze za wcześnie, zostawię je sobie na następny tydzień. Teraz czas na prezenty. Zauważyłam, że wszystkich moich bliskich, moich przyjaciół, moich znajomych i ich znajomych męczy ten sam problem "co kupić". Powód zmartwienia jest jeden: ... przecież on, (ona) wszystko już ma". Dotyczy to pań i panów, dzieci małych i dużych. Bogaty wybór towarów powoduje, że mimo uginających się półek trudno jest coś wybrać. To taka odpowiedzialność. A jak już to ma? a co będzie jeśli się nie spodoba, lub jeśli nie pasuje do koncepcji.... Koszmar. W tym roku postanowiłam sama zrobić prezenty. To albumy fotograficzne, drukowane w różnych drukarniach i na różne sposoby. Dla każdego inny, indywidualny. Napracowałam się ogromnie, komputer popsuł mi oczy, a nogi znowu drętwieją od długiego ślęczenia bez ruchu, ale.... warto było. Efekt przeszedł moje oczekiwania. Zapewne połowa obdarowanych sama zrobi sobie takie albumy w przyszłym roku, ale inni... inni nie mają czasu. Ja darowuję im mój czas przy komputerze i mnóstwo pozytywnej energii. Przy takim pośpiechu codziennym trudno będzie im znaleźć trzy cztery godziny na jeden album ;) a ja emerytka mam go w miarę. Jak uporałyście się w tym roku z "problemem" prezentów świątecznych? Ciekawam ogromnie. Proszę podzielcie się pomysłami ze mną. Przesyłam pozdrowienia PS za oknem mróz straszny, moje psy wychodzą tylko do najbliższego drzewka, nie ma mowy o spacerze w lesie :). Trzeba przeczekać.
-
http://picasaweb.google.pl/ewazuchowska/AmeliaWGospodzieZaMiedza2009?authkey=Gv1sRgCKG5u_DB6uLZ4AE#5375455808885661650
-
Linko - internet to naprawdę potęga. Ilu ludziom pomógł.... ile mnie samej pomógł i wciąż pomaga :) Pozdrawiam Osiem tygodni wakacji strzeliło jak z przysłowiowego bicza. Migiem. Moja ukochana wnuczka Amelia Ewa jest już w ramionach swoich rodziców, za oceanem. Była na naszych Kurpiach jak każdego roku prawie całe wakacje. Teraz zostało mi dokumentacja wspólnych zdarzeń - 900 zdjęć i wspomnienia. Gdzieniegdzie jeszcze zabawki i ubranka. Trochę mi smutno i trzyma nadzieja, że rok minie równie szybko i znowu będę jej czytać bajki na dobranoc. Dzisiejszy deszczowy dzień spędzam przy komputerze. Robię album dla Amelii. Jeden album będzie o wyprawie do Mikołajek, drugi o balu czterech księżniczek i jednego księcia (spróbuję wstawić kilka zdjęć do internetu, tylko muszę nad tym popracować), który urządziłam dla wnuczki i dla "wypożyczonych " wnuczek i córek swoich znajomych i przyjaciół. Były długie suknie, tort, świeczki, prezenty i dyskoteka; czegóż trzeba więcej? Był nawet książę w wieku lat ... 11! W planie mam album o wyprawie do Kazimierza Dolnego i Kozłówki, do skasenu w Ciechanowcu; wiele innych też. Ciekawa jestem jak oceniacie swoje wakacje. Udane? Moje- i owszem!!!! tylko jakoś tak zbyt krótkie ;)
-
Czasami fajnie, że nasze kurpiowskie lasy, a konkretnie Puszczę Białą często omijają deszcze. W ubiegłych latach płakaliśmy, że u nas susza a wokoło pada; ale w tym roku radujemy się wszyscy, bo u nas mniej pada i nie zalewa :D Witajcie wakacyjnie Mam już swoje malutkie pięcioletnie szczęście. Przyleciało wielkim samolotem zza oceanu. Będzie ze mną dwa miesiące. Muszę nacieszyć się tak, aby starczyło na cały rok. Specjalnie dla Amelii wyszykowałam pokoik na facjatce. Taki malutki - dwa na dwa metry. Ale ona jest szczęśliwa - bo to jej własny, a poza tym obok śpi i Czata i Lusia i Doro i Kofi. Więcej psów już nie mam ;) Nie tylko Linka ostatnio remontowała. Ja też kładłam w maleńkim pokoiku tapetę w błękitne kwiatki i malowałam malutkie mebelki na biało niebiesko. Wcześniej miałam już uszyte niebieskie zasłonki i kupioną błękitno białą pościel. Nawet dywan pasuje, bo akurat mieli w potrzebnym mi rozmiarze tylko... niebieski. Wszystko jest teraz jak u aniołka w biurze. Mam szczęście, że Amelia jest śpiochem, bo inaczej nie mogłabym \"urwać się \", aby zasiąść przy komputerze przy werandowym stoliku. Pamiętam, że jej matce wystarczyło tylko kilka godzin snu. Cały czas była aktywna i bardzo absorbująca. Nie było mowy o odpoczynku i chwili oddechu. Cóż, dzieci są różne. Życzę spokoju, słońca i miłych wrażeń, nie koniecznie na wyjeździe. Remonty też potrafią być frapujące ;)
-
:D Od kiedy to ja jestem Aurino ;) \"aurinko\" to znaczy \"słońce\" w języku fińskim. To moje ulubione słowo talizman :)
-
Serdecznie witam! niestety - deszczowo! :( Chociaż ziemia kurpiowska ma już dość wody, deszczyk wciąż pada i pada. Nie ulewa, nie wiosenna ciepła burza, ale deszczyk - uprzykrzony i niechciany. Dziękuję wszystkim za wsparcie w sprawie przykrego maila od internetowej \"kuzynki\". Bardzo mi pomogły słowa otuchy. Koralia miała rację. Po analizie wszystkich listów, które otrzymałam od \"kuzynki\", tej w czwartym pokoleniu - zrozumiałam ( a naprowadził mnie na to mój rozsądny i praktyczny mąż), że tu może chodzić tylko o spadek, jakiś wydumany (!), ale jednak, kto wie - może dla niej - realny. \"Kuzynka\" pierwsza nawiązała ze mną kontakt, to ona wypytywała mnie w licznych listach o wszystko co wiem na temat wspólnych pradziadków. To ona wreszcie zaproponowała spotkanie w połowie lipca w Warszawie. Kiedy napisałam wszystko, co wiedziałam o \"zamierzchłych\" czasach naszych przodków, a wiem niewiele, wtedy przysłała mi zimny \"prysznicowy\" list zniechęcający. Przypomniałam sobie, że wspólni pradziadowie Giedrojć, to - byli właściciele ogromnego majątku na Białorusi ( zamierzchłe czasy, nie ma co tego wspominać). Ale kto wie, może \"kuzynka\" stara się o jakieś odszkodowania? Mnie to nigdy wcześniej na myśl nie przyszło. Interesuje mnie historia naszej rodziny; zresztą, nie mam żadnych dokumentów, więc wszystko traktować mogę tylko w kategorii babcinych opowieści. Ziemi swojej mam dostatek, tej kurpiowskiej - bo aż całe 20 arów ;), a \"wirtualna\" z Białorusi..... Ale cóż, podobno chodzi o .... 200 włók z nawiązką. Pozdrawiam Droga Jey , jako jedna z werandowych cioć -przesyłam pozdrowienia i uściski
-
Chciałabym się Wam dzisiaj pożalić. Najbardziej na swoją naiwność, ale nie tylko. Zatytułowałabym swój post do Was - \"skarga\", bo poskarżyć się muszę na pewną panią z internetu i na ...... siebie też, niestety. A wszystko przez te wzruszenia, jakich doznałam dzięki spotkaniom i kontaktom z sobie podobnymi pokręconymi genealogami amatorami. Doskonale pamiętam wszystkie te pierwsze maile, odkrycia, pierwsze telefony, pierwsze ( i mam nadzieję, nie ostatnie) spotkania \"genealogiczne\" z nowo spotkanymi \"krewnymi\". Zawsze wzruszenia, zawsze serdeczność, ciekawość i poczucie bliskości. Będąc permanentnie w takim nastroju, otrzymałam dzisiaj zimnego maila od \"kuzynki\" poznanej jakiś czas temu przez internet - oczywiście przy okazji poszukiwań genealogicznych. Znalazłyśmy wspólnych przodków - maja prababcia i jej pradziadek to rodzone rodzeństwo! Po tym odkryciu byłam podobnie wzruszona, jak po spotkaniach i korespondencji z innymi \"kuzynami\". Poczułam w sercu podobną serdeczność. No i wysmarowałam list od serca, .....no i .... oberwałam. Grzecznie i chłodno zostało mi wytłumaczone, że my żadna rodzina nie jesteśmy, że nic nas tak naprawdę nie łączy i łączyć nie będzie. To co, że jacyś tam wspólni pradziadkowie. Rodzina to przecież spotkania, więzy krwi, listy, wspomnienia, anegdoty, wspólne sprawy....a my? My jesteśmy całkiem sobie obce. Trudno się nie zgodzić :(. No mówię Wam ... logiczny i niezmiernie zimny wykład. Nie zrozumiała mnie ta \"kuzynka\" zupełnie. Przecież wcale nie zamierzałam \"wpychać się\" do jej rodziny i w jej rodzinne sprawy. Pokazałam tylko \"brzuszek\", tzn. chęć nawiązania kontaktu - serdeczniejszego, jakby bardziej rodzinnego, niż ten, jaki utrzymuję z innymi wspaniałymi osobami z internetu (ze Skype lub Gadu Gadu) chociażby. Czuję się okropnie. Strasznie mi głupio i źle. Wybaczcie , że Wam się skarżę i zawracam Wam głowę. Mam nadzieję, że Wasze serdeczność internetowa zawsze będzie należycie zrozumiana i odwzajemniona. I obejdzie się bez zimnego prysznica. Pozdrawiam PS jutro ma być słońce. Czy to prawda?
-
Jak leniwa jest ta niedziela. Nic nie robię i nic sobie z tego nie robię. Jest mi dobrze. Zajrzałam na Werandę, aby spotkać się z internetowymi przyjaciółkami i \"pogadać\", czyli zostawić post jakiś. Przy leniwej niedzieli nie może być on jednak specjalnie bystry ;) i długi. Pozdrawiam serdecznie Droga Linko bycie TU i TERAZ to najtrudniejsza sprawa w świecie, przynajmniej dla mnie. W głowie kłębią się tysiące myśli, zadręczają tysiące chęci i tyleż samo pomysłów. Pchają w przeszłość, pchają w przyszłość. Chyba tylko choroba i ... bezgraniczne szczęście mogą nas zatrzymać w chwili. Czasami udaje mi się przez chwilę zatrzymać galop myśli i wtedy jestem naprawdę szczęśliwa, wtedy zazdroszczę wyznawcom wschodniej filozofii, że potrafią kontrolować umysł i częściej zatrzymywać się na swojej drodze przez świat i życie. Życzę Ci Linko , aby to nie choroba pozwalała Ci być TU i TERAZ. Niech to będzie joga, lub cokolwiek innego, aby tylko nie bolało i nie zabierało chęci do życia. PS widziałam w telemele polski film dokumentalny o boreliozie. Wstrząsający. Ile cierpienia jest wokoło nas, a my nie mamy pojęcia skąd się bierze ( kleszcze, a może inne...) i jak to leczyć. Biegam po lesie z moimi psami ( ostatnio jednak częściej po łąkach) i wciąż popatruję na krzewy i drzewa, czy przypadkiem nie czai się tam nieszczęście.
-
Koralio , ludzi o nazwisku mojego ojca jest w Polsce 5 tys. To całkiem sporo. Wielu poszukuje się nawzajem i wcale nie mają znakomitych osiągnięć. Wręcz przeciwnie - wciąż natrafiam na skargi. A to zbyt mało informacji, a to zbyt niedokładne i w strzępach, a to że nie zachowywało się zbyt wiele dokumentów, które potwierdziłyby rodzinne opowieści. Ja dołączam do tego grona. Robota w genealogii ;) jest tak ciężka, że czasami daję za wygraną i zadaję sobie pytanie: a po co mi to, skoro miliony, ba... miliardy ludzi na Ziemi żyje bez świadomości związków rodziny z historią i dobrze im jest. Tak przynajmniej mi się zdaje. Myślę, że jest to pytanie bez jednoznacznej odpowiedzi jak to, o którym już pisałam wcześniej na Werandzie. Czy biografia pisarza ma znaczenie w percepcji jego twórczości. Czy na przykład w odbiorze poematu \"W Szwajcarii\" ma znaczenie fakt, że jego genialny twórca a nasz rodzimy wieszcz Juliusz Słowacki, kiedy mieszkał w Szwajcarii, miał romans z właścicielką pensjonatu i równocześnie z jej córką? Wrócę do genealogii. Jeszcze dzisiaj napiszę maila do mojej cioteczno cioteczno ciotecznej kuzynki i napiszę, że jednak wybiorę się z nią na Białoruś w poszukiwaniu korzeni. Pozdrowienia
-
Benigna czyta o Marii Koterbskiej, a ja czytam \"Rozlewisko\" pani Małgorzaty Kalicińskiej. Wielka księga, bo trzy powieści równocześnie. Takie \"trzy w jednym\" :D Polecam tę lekturę, chociaż mnie aż tak nie zachwyciła, jak się tego spodziewałam (sądząc po jej sukcesie wydawniczym). Zazdroszczę jednak autorce lekkości pióra. Sama od lat piszę książkę i mozolę się z tym strasznie, a ona machnęła trzy powieści w iście ekspresowym tempie. Na naszej Werandzie pustki, bo zapewne wszystkie panie w ogrodzie urzędują. Pogoda sprzyja, więc trzeba wykorzystać każdy słoneczny dzień. Nie odzywałam się długo (ostatni post zostawiłam 5 maja), bo sama albo siedzę w swoim kurpiowskim ogrodzie, albo w Warszawie. I tu i tam tak wiele cudownych rzeczy się dzieje. No chociażby wystawa Zofii Stryjeńskiej... Pozdrawiam serdecznie
-
Jak cudownie było poczytać o wiośnie, ogrodach, zachwaszczonych pięknych trawnikach i pogodzie - wymarzonej dla tej pory roku - a więc słońcu i cieple :) Maj w pełni i mai się pysznie Cały ranek byłam w swoim ogrodzie i poprawiałam i ratowałam dzikie wino. Remont elewacji i nieuwaga pracowników bardzo mu zaszkodziły. Zrobiłam co mogłam; teraz należy czekać, jak chirurg po udanej operacji ;) Chciałabym podzielić się dzisiaj z Wami, Moje Drogie Werandowiczki , dziwnym radosnym uczuciem, jakie mnie przepełnia od wczoraj. Zacznę od początku. Rano odebrałam email od nieznajomej. Nazwisko mi nic nie mówiło, wcale nie zapowiadało ogromnej niespodzianki. Nijaka pani Wanda T. z Wrocławia znalazła mój wpis i moje pytania, które zostawiłam dwa lata wcześniej w Internecie na jakimś portalu genealogicznym. Dotyczył był mojej rodziny ze strony ojca, tej z dawnych polskich terenów na wschodzie. Bawiłam się wtedy w budowanie rodzinnego drzewa genealogicznego i brakowało mi danych. Brakowało mi niemal wszystkiego. Tak mało miałam informacji, że nie wierzyłam, że kiedykolwiek ktokolwiek mi odpisze, podpowie, zauważy. Ba,...okaże się być krewnym, nawet najdalszym. I stało się. Znalazłam brata mojego pradziadka i jego prawnuczkę, czyli dla mnie teraz.... cioteczno cioteczno cioteczną siostrę. Uff!!!! :D Wzruszyłam się do łez, naprawdę. I doprawdy, nie rozumiem tego wybuchu radości i entuzjazmu jakie mnie ogarnęło. Uczucie jest przemiłe, jakbym znalazła siostrę po latach ( jestem jedynaczką). Rozmawiałyśmy z Wandą T. ( Skype) kilka godzin, do północy i końca rozmowy nie było. Mamy spotkać się w Warszawie, gdzie mieszka jedna z jej ( teraz także moich ) \"sióstr\". Odbędziemy naradę w sprawie wspólnej wyprawy na Białoruś. Nasi przodkowie pochodzą z tego samej wsi i sąsiednich majątków. Mamy więc wspólny cel. Bardzo żałuję, że kiedy jeszcze żyli rodzice i dziadkowie, tak niewiele interesowała mnie przeszłość. Teraz, kiedy coś się we mnie obudziło, nazwę to \"rodzinną ciekawością\" - jest już za późno. Nie ma kogo zapytać; czasami trzeba bawić się w detektywa ;) Ale i tak jest fajnie:) Pozdrawiam
-
Zawsze narzekałam, że wiosna zagląda na nasze Kurpie znaczniej później niż na przykład \"za Bugiem\". Przynajmniej jakiś tydzień, jeśli nie dwa. W tym roku mamy wiosnę od tygodnia,... ba... jakby lato mamy. :) Przykro mi ogromnie Koralio, że w twoim domu jest teraz koci lazaret. Przykro kiedy zwierzęta chorują, przykro mi kiedy odchodzą przez \"tęczowy most\". Pożegnałam już kilka swoich zwierzaków. Wylałam już morze łez. Teraz walczę o zdrowie i życie wielkiego żółtookiego \"wilka\" Doro. Po dwukrotnej chorobie pokleszczowej i silnej kuracji antybiotykowej ma słabą odporność i ciągle na coś choruje. Doro ma już nawet swojego lekarza, który przyjeżdża do nas aż z Wyszkowa ( 25 km) przynajmniej raz w miesiącu. Psiak łyka drogie medykamenty i jest nad wyraz cierpliwy w swojej chorobie, a nawet niekiedy w cierpieniu. Dużo się ostatnio mówi o psim psychologu. Mam wrażenie, że jedna z moich podopiecznych - maleńka sunia Lusia, potrzebuje fachowej pomocy. Ale o tym już innym razem. Zrobiło się już późno. Dobranoc
-
Tak jak Teleekspres za dnia ( ;-) ) w programie I TVP jest wyznacznikiem końca zimy. No bo godzina 17:00 i już jasno!!! Tak morze szafirków na mojej lewadzie przed domem świadczy o tym, że wiosna przyszła i się już rozgościła na dobre. Kilka lat temu dostała od znajomego garść cebulek. Miał tych szafirków tyle w swoim ogrodzie, że obdarował mnie nadmiarem z prawdziwą ulgą. Posadziłam je wtedy wkoło klombu, po pięć cebulek w \"kupce\". Teraz jest ich tak dużo, że kwitnie mi szafirowa wstęga, i że może wkrótce i ja będę rozdawać cebulki nowym sąsiadom. Nie, nie, im - tym nowym - na razie nie! Kilka dni temu wycięli dwa piękne świerki - najstarsze i najpiękniejsze drzewa w całej okolicy :-( . Miały ponad 100 lat. Niestety gmina pozwoliła na ich wycięcie, bo podobno nasza nowa wiejska droga ma być kiedyś szersza, więc i tak będą musiały być kiedyś wycięte. Tylko, że jak znam życie, to na drogę przyjdzie nam poczekać i to całkiem długo, a świerki mogły przecież cieszyć nasze oko przynajmniej kilka lat. Szkoda, naprawdę szkoda. Gdyby to były nasze świerki, wrzykułabym się do nich łańcuchami, jak Zielony jakiś, albo co ;-) Pozdrawiam
-
Mam w ogrodzie szpaka łobuza. tak, tak, łobuza! Nieopatrznie powiesiłam zbyt blisko siebie dwie solidne budki dla szpaków. Obie lipy tak blisko siebie rosną. No cóż, błąd nasadzenia, a teraz - błąd z budkami. Na początku dwa szpaki walczyły ostro, później został jeden, ten sprytniejszy i teraz jest to ... pan na dwóch budkach. W obu domkach już sadowią się panie szpakowe, zbierają co się nada na wymoszczenie gniazdka, a nad nimi czuwa jeden mąż ...bigamista. Co ja narobiłam :( Obiecuję, że jesienią zmienię lokalizację ptasiego domku. Za stodołą nasza brzózka dorosła już do roli ... no właśnie , jak to nazwać (?) do roli .... Kończę, bo kwietniowe słońce rozleniwia mój mózg, a na lewadzie czekają roślinki. Pozdrawiam
-
Znowu miło jest spacerować z psami po pobliskim sosnowym lesie. Znowu słońce. Znowu ciepło i przyjemnie :D Sąsiad zaczął już zbierać oskołę, to znaczy sok z brzóz. To tutejsze antidotum na wszelkie choroby i nieszczęścia ;). Moje krokusy, te co to je posadziłam jesienią i zupełnie o nich zapomniałam, sprawiły mi niesłychaną niespodziankę. Jest ich tak dużo i są śliczne. Szpaki szleją, wróble się kłócą, a ja wreszcie mogę porządnie przewietrzyć mieszkanie. Wiosna, moje Panie, WIOSNA
-
Mibo dziękuję za podpowiedź. Zawsze buszuję po Internecie, kiedy czegoś potrzebuję. Ale czasami miewam zaćmienia i zapominam o tym wspaniałym źródle informacji :(
-
DZIĘKUJĘ :) :) :) :) :)
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 25