Aurinko
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Aurinko
-
Bar_basiu, przeczytałam twój post ze smutkiem, czy tylko córka jest dla ciebie wsparciem? Nie ma tam nikogo koło ciebie? Bardzo ci współczuję, to naprawdę ciężki czas dla ciebie. Cieszę się, że masz chociaż małą chwilkę na korespondencję z naszym topikiem. Dla niektórych nawet wirtualny kontakt z ludźmi może być odrobinę pomocny. Trzymaj się. Niestety nie jestem dzisiaj najlepszą osobą do podtrzymywania na duchu. Sama pogrążona jestem w wciąż trwającej depresji zimowej. Nawet to, że mrozy puściły i na moim termometrze jest już porządna temperatura, nie pomaga. Jest mi smutno. Mam tylko nadzieję, że zimowa deprasja nie trwa długo i że za parę tygodni rozśpiewają się ptaki. Na twoim podwórku też.
-
Nie napisze dzisiaj nic o moim śródmiejskim warszawskim podwórku, bo mogę sobie wyobrazić co dzieje się na śląskich podwórkach teraz, po tym strasznym wydarzeniu w Katowicach. Aż słów mi brak, więc dzisiaj nie będe się rozpisywać o moich sprawach, nie mogę.....
-
Linko, odpowiadam na twoje zawołanie. Jestem już przy komputerze i stukam z radością w klawisze bo cieszę się,że w końcu zima puściła! Dzisiaj w nocy mieliśmy na Kurpiach tylko - 5 stopni mrozu ! To wprost niebywałe, zważywszy, że jeszcze dobę wcześniej było - 25. Nie martwię się już o ludzi i zwierzęta, bo sądząc po moich psach baraszkujących cały dzień na śniegu, nic im nie będzie. A i sąsiedzi znowu urządzili dla dzieci kulig. Coż to jest jakieś tam -5!!! Ogłosiłam dzisiaj \"dzień dziecka\". Nic nie robię od rana. Odłożyłam wszystko na bok i oddaję się cudownemu lenistwu. W zlewie góra naczyń - a niech tam... łóżko nie pościelone - nikogo się nie spodziewam... Na obiad zupa na gwoździu - a czemu nie.... Tylko komputer obowiązkowo włączyłam , bo chciałam dowiedzieć się co tam u was, moje miłe panie słychać. Oglądam durnowato, bezmyślnie telewizję i obmyślam tematy moich nowych prac. Ale nie dzisiaj będę malować, zacznę jutro. Dzisiaj - \"dzień dziecka\". Idę dalej leniuchować. Pozdrowienia
-
Droga Calio, jak cię czytam to mam wrażenie, że to piękne i trudne haiku, a nie post informacyjny, co, jak, gdzie i kiedy - tak zwyczajnie - plotki. Twoje impresje o balecie zrozumiałam tylko w części. Wyjaśnij bliżej proszę, o jakim przedstawieniu, jakiej inscenizacji piszesz? To brzmiało tak frapująco. Pozdrowienia
-
Wciąż walczę z depresją zimową. To walka na śmierć i życie. Jestem płaczliwa, smutka, skurczona do granic bólu i zamulona. Żadnej ostrości umysłu, tylko myśl - aby przeczekać. Jestem od jakiegoś czasu neurotyczką, zawsze wszystkim przejmuję się w \"dwójnasób\", ale teraz w te mrozy bez wytchnienia, to chyba osiągnę szczyty, w \"trójnasób\" na pewno. Dzisiaj rano spotkałam kuropatwy na moim podwórku. Sąsiadki wspominały, że i na ich podwórkach się pojawiły. Ostatni raz zdarzyło się to w czasie wojny albo tuż po. Widać w lesie brak pokarmu. W naszej puszczy najgorsze jest to, że śnieg zamarzł i stworzył kilkunastocentymetrową warstwę nie do pokonania przez drobne ptactwo. Chciałam dzisiaj odgarnąć trochę śniegu, aby moje podopieczne wróble mogły pogrzebać w gruncie. Nic z tego, nie dałam rady. Używałam narzędzi i nic, a co dopiero malutkie ptaszyny? Popłakałam się z niemocy. Już trzeci worek pszenżyta (uwielbiam tę nazwę) rozsypuję tej zimy na podwórzu. Codziennie mam setki małych stołowników. Oprócz szarych wróbelków, żółtych sikorek i czarnych wron przylatują, ku mojej uciesze ,kolorowe sójki, białoczarne sroki i śliczne jemiołuszki. Odwiedza mnie nawet dzięcioł, który \"kradnie\" sikorkom słoninkę. Widziałam też pięknego jastrzębia krążącego nad podwórzem, ale tego nie wypatruję aż z taką radością, chociaż wiem, że i to stworzenie boże potrzebuje przeżyć. Teraz, po tym jak zobaczyłam kuropatwy, zamówiłam jeszcze jeden wór pszenżyta i będę wysypywać ziarno wieczorem, za stodołą, tak aby i one miały obrobinę pożywienia. Jak tak dalej pójdzie, to zbankrutuję, a właściwie mój mąż, który ze stoickim spokojem wysłuchuje moich utyskiwań zimowych i finansuje moich skrzydlatych podopiecznych. Zresztą i on, poraz pierwszy w życiu stracił cierpliwość do zimy. Pewnie z powodu kłopotów z samochodem i uciązliwości na drogach (codziennie 80 km do Warszawy!). Wciąż powtarzam - do wiosny zostało tylko kilka tygodni.
-
Witam na Werandzie, wciąż mroźnej i zaśnieżonej na pocieszenie: cała łąka. Zmartwiła się ogromnie tym, przez co teraz przechodzi Bar_bara. Najgorzej wkurza mnie to, że nie mogę pomóc, niestety. Siedzę gdzieś głęboka zakopana w śniegach puszczy kurpiowskeij i nic, tylko komputer przede mną i dobre chęci. Bar_barko trzymaj się i pamiętaj, że tak jak mądrze napisała przede mną 39forever, zawsze po burzy przychodzi słońce. Wcześniej czy później, ale przyjdzie i do ciebie dobry czas. A narazie musisz przygotować się do żałoby. Musisz pochować przeszłość, opłakać ją, odżałować, zachowując tylko miłe wspomnienia. Musisz przemyśleć wiele spraw (oby nie za długo), poukładać je sobie na nowo i może ocenić - ale nie za surowo!.. a potem dać sobie czas na kompletny luz. Przecież teraz wielu rzeczy już ... nie musisz. Wiem, wiem, łatwo radzić, kiedy cały świat wali się na głowę. Milknę więc i cichutko powtarzam: jestem z Tobą, myślę o Tobie i życzę Ci, aby sprawy ułożyły się po Twojej myśli, przynajmniej te najważniejsze.
-
Czy zauważyłyście Miłe Panie, że srogie zimy prowokują przygody, a później ciekawe wspomnienia, które można powtarzać nowym znajomym w nieskończoność. Linka nazwała naszą zimę - Syberią. Nie byłam na Syberii, ale myślę, że oni mają tam lepszy klimat - bardziej suchy, więc łatwiej się takie mrozy znosi, tak myślę. Ja pamiętam taką \"syberyjską\" zimę w Polsce z 1977 roku. Sprowokowała ona wiele opowieści. Mój mąż opowiada od lat, jak to jego dumny Zaporożec, takie rosyjskie autko, nie dał się wtedy srogiej zimie i zapalał za każdym razem, każdego upiornie mroźnego ranka. A jak nie mógł w tradycyjny sposób, to można było korbą. Jak na froncie. Ulubionym \"zajęciem\" mojego męża było wtedy zabieranie z ulic zmarzniętych kobiet z dziećmi i podwożenie ich do okolicznych przedszkoli (mieszkaliśmy wtedy na Pradze). Chwalił się swoimi szlachetnymi uczynkami długie lata. Niestety, nie miał już potem więcej takich okazji. Kilka lat temu, już tu na Kurpiach, zapanowała raz taka \"syberyjska\" zima - na krótko. Zdarzyło się, że mój żądny zimowych przygód mąż, wracając z Warszawy zakopał się był w śniegu swoim wielkim ciężkim VOLVO. Pamiętam jak zadzwonił do mnie, alarmując że brakuje mu do domu zaledwie 500 m, więc prosi, abym przyniosła mu coś do odśnieżenia drogi. Brnęłam po kolana przez ogromne zaspy całe te 500 metrów, mając wrażenie, że jestem na Syberii i wracm na piechotę do Europy. Przytargałam mu to, co znalazłam w stodole, ale wywołało to tylko śmiech mojego zakopanego po osie męża. Była to łopatka. Kopać by nią można było do rana. Naprawdę nie wiem dlaczego właśnie to zgarnęłam w nerwach, po ciemku i w pośpiechu. Na szczęście sąsiad wytoczył na drogę swój ciągnik i wyciągnął z zaspy nie tylko mojego męża, ale i PKS i dwa Fiaty, a może i inne samochody - już nie pamiętam jakie. Później i tak mój mąż nie trafił na czas do domu, bo oblewał wraz ze szczęśliwymi kierowcami całą akcję ratunkową, niczym innym jak księżycową nalewką rodem z Puszczy Białej. Teraz, wspominając tamtą zimę, ze wzruszeniem wypomina mi tę \"łopatkę\". Właśnie kiedy piszę te słowa, nie ma go w domu, bo nie dojechał z Warszawy. Utknął na trasie, skąd będą go ściągać specjalnym wozem. No, czy nie przydałaby mu się łopatka? Ale to już inna historia. Życzę wielu miłych, niegroźnych przygód zimowych. ;)
-
te wszystkie wiosenne kwiaty są dla miłych pań z Werandy! Calio! - tak się cieszę, że wpadłaś na naszą Werandę, jestem pewna, że będzie ci na niej ciepło i przyjemnie. Wszystkie staramy się ją ogrzać najlepiej jak umiemy. Advaned i Szymonka piszą opowiastki, Linka opiekuje się nami serdecznie \"sprawdzając werandową listę obecności\", nie zapominając o żadnej z nas oczywiście, Ofka przesyła ciepłe słowa z gór, a bar_bara niedawno zaczęła przysyłać je z Mazur. Jolanda pokazała jak można zrobić świetną własną stronę internetową i wędrować po polskich ścieżkach na własnych nogach, a Golden Bee imponuje nam swoim animuszem na dwóch kółkach na polskich drogach trzeciej kolejności odśnieżania. Poznasz jeszcze Magdę i Vigę , chociaż jakoś ostatnio mało pisze, podobno ma kłopoty z komputerem. Panna_Marianna czasami się do nas odzywa i zawsze uraduje, a Ewa33 może wróci do nas wkrótce, bo czekamy na nią i na kluchę też. Widzisz ile nas jest? Razem raźniej i cieplej Pozdrowienia
-
Witajcie miłe panie z zaśnieżonej mroźnej Werandy Droga panna Marianno, czy ty przypadkiem nie mieszkasz po sąsiedzku ze mną? to znaczy na Kurpiach? U nas zawsze jest zimniej niż w innych częściach Polski, w ogóle to nikt nigdy nie trafia z prognozą naszej pogody. Na przykład dzisiaj w nocy było u nas, tzn, na Kurpiach Białych między Wyszkowem a Ostrowią Mazowiecką - 29 stopni. Teraz świeci piękne słońce i jest dziwnie. W słońcu przyjemny mrozik -6, w cieniu okropna zimnica -20. Wszystkie stworzonka wygrzewają się teraz na słońcu, jakby wiedziały, że dzisiejszej nocy znowu czeka je tęgi mróz. Dokarmiam te boże stworzonka jak mogę. Kupiłam nawet dwa worki pszenżyta (fajna nazwa) i sypię każdego dnia pół wiaderka ku pociesze mojego serca, a później, kiedy ptaki ucztują, ku pociesze moich oczu. Dokarmiam też Sonię naszą suczkę - przybłędę (kilka lat temu jacyś warszawiacy pozbyli się jej po wakacjach), która jest wolnym duchem i nie chce zamieszkać w żadnej zagrodzie. Przychodzi codziennie rano na miskę jedzenia, przyprowadzjąc czasami swoich zalotników, albo zziębnięte \"koleżanki\". Dzisiaj rano było ich wyjątkowo dużo, musiałam więc nadwyrężyć zapasy moich trzech ulubieńców Sary, Doro i Czaty, którzy ciągle wygrzewają się przy kominku całymi dniami i na spacer po lesie wychodzą tylko z łaską. Czasami chciałabym, aby zmarzły im ogony, wtedy może przestałyby szczekać na swoich bezdomnych ziomków zmiatających w pośpiechu resztki z ich stołu. Mam nadzieję, że zima nie zadomowi się na dłużej i puści już wkrótce. Oby do lata!
-
Witam, myśląc o wstąpieniu na Werandę, bałam się, że znowu nikogo nie będzie, więc przygotowałam kolejny wiersz naszej cioci Marii. Tym paniom, które wstąpiły na Werandę później, przypominam, że ciocia Maria jest moją przyjaciółką, ma 81 lat i od kilku lat pisze wiersze. To znaczy wiersze pisała zawsze, ale do szuflady. Namówiłam ją jakiś czas temu, aby poddać je redakcji i wydać. Nie było to łatwe, opierała się w swojej skromności, niepewna czy komukolwiek będą się te jej \"wierszokletki\", jak sama o nich mówi, podobać. Udało się. Moja firma, a raczej firma mojego męża wzięła na siebie sponsorowanie całego przedsięwzięcia, a moja skromna osoba, z racji ukończonego kiedyś kursu edytortwa - zajeła się edycją. Jest już kilka tomików i jedna opowieść z życia. Otrzymałam już kiedyś przyzwolenie na wklejanie na naszym topiku wierszy cioci Marii, więc od czasu do czasu przedstawię Wam jakąś perełkę. Dodam jeszcze, że dzięki pracy nad wierszami, udało mi się zaprzyjaźnić z osobą szczególną, taką bez wieku, ponadczasową. Nauczyłam się od niej, od cioci Marii tak dużo, że powinnam jej stukrotnie odpłacać za każde słowo, każdy uśmiech, radę lub wiersz. I za takt, godny prawdziwej damy! Poczytajcie, może wam się spodoba ten wierszyk jaki wybrałam na dzisiejszy post. Myśli niepewne i zwiewne Może zajrzeć dzisiaj do „Ciuchlandu” ? I coś kupić, chociaż jestem trochę sknera. Ale kupię, może jakiś piękny szal ? Niech Halutkę znów zazdrość zżera. Może włożyć ażurowe rękawiczki ? Ale które – czarne, białe, czy beżowe ? Spójrz przez okno, przecież zima w pełni, Co też przyszło tobie dziś do głowy. Może zmierzyć stare kapelusze ? I nie chodzić ciągle w tym berecie. Chyba wtedy księżyc się przewróci, I odpłynie od nas na samym grzbiecie. Już wiem – może coś uporządkować. Może w kuchni, w biurku albo w szafie? Może poukładać coś w swojej głowie ? Tylko czy ja jeszcze to potrafię ? Jest zima, wokoło biały cały świat. To ja może wstanę jutro z rana. Dobrze, że sobie o tym przypomniałam, Bo ulepię jak za dawnych lat bałwana. Maria Ostrowska-Wrede
-
Ale mroźno dzisiaj! ale ja witam niezmiernie ciepło i serdecznie! Wczoraj poraz kolejny - setny? korzystałam z nowinek technicznych XXI wieku. Mimo pięciu tysięcy kliometrów dzielących nasze domy - rozmawiałam z Amelią, a nawet ją widziałam. Cuda, panie moje, cuda. Mia pokazała mi swoją nową ukochaną zabawkę - Poo z teletubies i zatańczyła w takt polskiej piosenki, tej, którą ją uczyłam, kiedy była w odwiedzinach na Kurpiach. Jestem pod wrażeniem. I cieszę się, że jestem babcią! Warto! A le, ale - właśnie, to mi przypomniało wiersz cioci Marii, który już kiedyś prezentowałam na forum, ale jest tak ciekawy i zabawny, że spróbujcie przeczytać go jeszcze raz. Uśmiechniecie się, zaręczam. W końcu, nie chcę wypominać, ale wszystkie kiedyś będziemy babciami, a wiele z nas już nimi są. Babcia Idzie sobie stara babcia, Jeszcze w starszych od niej kapciach. Ma na głowie czepek biały, Kosmyk włosów posiwiały. Suknią szarą się okryje, Od stóp aż po starą szyję. Potykała się o życie, Bo nie miała wyśmienicie. Los jej ciągle figle płatał, Krok w krok za nią wszędzie latał. Siedzi sobie starowina, Wszystko co złe zapomina. Mówi – dobrze, dobrze było. Tak się naszej babci śniło. Babcie takie, gdy istniały, Minął prawie wiek już cały. Dziś prawdziwych staruszek już nie ma. Sędziwych jest tylko parę pań, Ale popatrz tylko nań. Stare lata oszukują Nosek sobie przypudrują Czarną kreską łuk brwi zmienią, Tak się jakoś zarumienią. Przykład; jedna taka niby babcia, A nie chodzi stale w kapciach. Ma włos lśniący, ułożony, Bo trzy w jednym ma szampony. Gdzieś zginęły włoski siwe, Ma blond albo rudą grzywę. A jak może również czasem Idzie pływać też na basen. Na siłowni się prostuje. I bieg życia tak hamuje. Ciągle goni nową modę I poprawia wciąż urodę. I na codzień i od święta, Bywa zawsze uśmiechnięta Język każdy chwyta w lot, „Boże mój” to jest mein Gott. Synku, mówi wciąż do wnuka, A jak źle, to w drzewo puka. Czarny kot, gdy drogę przejdzie, Dookoła ją obejdzie. Czasem wróży także z kart, Towarzyski taki żart. Dziadek mówi, że ma chrapkę na nie jedną taką babkę. Babcia kusi, babcia nęci, Choć naprawdę nie ma chęci. No bo chłop wciąż szuka braw , I się pyszni jak ten paw. Kartki lecą z kalendarza, Ale to się wszystkim zdarza. Jest w nim zawsze taka data, Co każdemu kreśli lata. Bądźcie babcie wciąż pogodne, Ponuraki nie są modne. Dla babć, które są zgryźliwe, Życie bywa niemożliwe. Jutro znawu moje dziewczyny zadzwonią z odległej Pensylwanii a ja znowu będę miała wrażenie, że są za miedzą. Pozdrawiam
-
Jak cicho i spokojnie jest dzisiaj na naszej Werandzie. Zupełnie jak w moim kurpiowskim lesie. Właśnie wróciłam z zimowego długiego spaceru, na którym byłam z moimi wszystkimi trzema psami. Dwie godziny na mroźnym powietrzu, wśród pięknych oszronionych drzew i krzewów, w głębokim śniegu, jeśli nie chce się chodzić ścieżkami. Męczące, ale jakże wskazane i pożyteczne. Ledwo wrciliśmy do domu. Dobrze, że tylko Czata - jamnik miniatura, nie miała ochoty wracać na własnych nóżkach i tylko ją musiałam nieść całą powrotną drogę do domu. Z dwoma pozostałymi brytanami - Doro i Sarą na plecach, było by mi znaczniej ciężej, cha, cha, cha. ;) Siedzę sobie w kąciku naszej wirtualnej werandy, piję świetną kawę od Bliklego, którą kupiłam w czasie ostatniej swojej wizyty w Warszawie i klikam do moich wirtualnych przyjaciółek. No, nie takich znowu wirtualnych. Najprawdziwszych na świecie i najmilszych. Fajnie, że czasami tu zaglądacie i zostawiacie swoje ciekawe i ciepłe posty. Napiszcie, co u Was słychać. Czekam z niecierpliwością.
-
[URL=http://img365.imageshack.us/my.php?image=styczelas20060054wy.jpg]http://img365.imageshack.us/img365/3663/styczelas20060054wy.th.jpg N i e s p o d z i a n k a ! ! ! tak wygląda zima w moim lesie. Puszcza Biała - też piękna - znajduje się tuż za drogą.
-
Witajcie panie z zimowej Werandy Tak serdecznie, ze zrozumieniem zareagowałyście na moje wyznanie o depresji zimowej, która dopadła mnie jak co roku o tej porze, że postanowiłam się przełamać i coś niecoś napisać. Cieszę się, że żadna z Was nie dała mi rady typu: \"co się łamiesz, pomaluj pazury, kup nowy kapelusz (czy coś w tym rodzaju) i idź w miasto, a humor sam ci się poprawi\". Nienawidzę takich rad, bo nie pomagają i świadczą o kompletnym niezrozumieniu natury zimowo depresyjnej. Dziękuję za takt i wsparcie. Przyznam, że mam już wiele wypracowanych sposobów radzenia sobie z tym nieprzyjemnym niechcianym odczuciem. Teraz doszedł jeszcze jeden - komputerowe klikanie i pogaduszki na Werandzie. Dzięki Bogu, że na nią zaglądacie i czasami prześlecie jakąś wiadomość. Czytam zachłannie. Lekarz kiedyś powiedział, że moja depresja związana jest ściśle z brakiem dziennego jasnego światła. Wszędzie w domu mam dziesiątki wiecznie świecących żarówek (energooszczędnych ostatnio), ale one pomagają w znikomy sposób. Jedyne wyjście - przetrwać wraz z przyjaciółmi ( i przy wspomaganiu wyuczonych autoterapii) te odwieczne długie zimowe szarości. Tej zimy jest jednak łatwiej, bo mam więcej ciepłych serc koło siebie. :) Ofka zapytała kilka dni temu jak wytrzymałam w Norwegii tamtejsze zimy. Droga Ofko , mieszkałam dwa lata w Helsinkach. Niestety, Norwegii nie znam. Dwie fińskie zimy zaliczyłam i przyznam, że różnie bywało, ale nie tak źle jak w Polsce. Przede wszystkim w Finlandii jest bardzo dużo jasnych słonecznych dni w zimie, chociaż mroźnych, muszę przyznać. Polska zima, jak wiecie (tak twierdzą synoptycy) jest szczególnie szara i słonecznych dni u nas jak na lekarstwo. W Finlandii zima jest bielsza i bardziej kolorowa. W tym kraju emisja dwutlenku węgla z kotłowni i elektrowni jest znikoma i to wszędzie widać. Śnieg jest śnieżnobiały i aż razi w oczy, a słońce odbija się od niego niemal każdego dnia i skrzy diamentami, nawet w mieście. A kolorowa jest ta fińska zima dlatego, bo wszyscy ubierają się barwnie i wesoło, z humorem. Szczególnie dzieci, ale nie tylko. Trzeba zobaczyć fińskie maluchy jak z panią przedszkolanką maszerują parami w skwarny mróz. Istne kwiaty na śniegu. Kurtki wręcz mienią się kolorami a czapki i rękawiczki to najlepsze pomysły najdowcipniejszych projektantów. Czasami uśmiać się można. W Finlandii wszędzie są duże okna, jasne meble i barwne tkaniny obiciowe. W każdej poczekalni, biurze, szkole itp. miniatury oranżerii w doniczkach. Pamiętam jak po powrocie do kraju nieprzyjemnie mi było \"odkryć\" szarość warszawskich ulic, szarość nieba, smutek brązowych, czarnych i granatowych ubrań. Schowałam szybko do lamusa białe zimowe kurtki swoje i moich dzieci. Czapki też poszły w kąt, bo dzieci w szkole nieprzyjemnie z nich żartowały. Pomijam już fakt, że biała kurtka (noszona w Finlandii przez dwie zimy) nie wytrzmała by testu czystości w polskim miejskim tramwaju. Finowie nie boją się zimy i organizują tysiące imprez na świeżym powietrzu. Mało jest więc czasu na smucenie się, chociaż mają i oni kłopoty z zimową depresją, która właśnie u nich pochłania najwięcej samobójców. Dziwne jest to, że samobójstw najwięcej jest wiosną, a nie jak zdawać by się mogło - zimą. Czasami tęsknię za fińską zimą. Namalowałam nawet kilka pasteli, korzystając z fotografii, jakie zrobił mój mąż w lasach środkowej Finlandii, w krainie jezior, w drodze do Rowaniemi, siedziby świętego Mikołaja. Wcale nie są smutne ani nostalgiczne. Jak się odważę - spróbuję je wam kiedyś pokazać. Trzymajcie się cieplutki tej zimy!
-
Moja Droga Golden Bee , przykro mi, że \"wcięło\" ci tekst. Ja już nie raz i nie dwa byłam bliska płaczu, kiedy po wielominutowym tłuczeniu w klawiaturę mój komputer odmawiał posłuszeństwa i pożerał moją \"twórczość\". Drugi raz - także jak ty, nie miałam już ochoty pisać. Ostatnio mam inny problem. Nie widzę wszystkich obrazków w internecie. Działam na wpół ślepo, a wpół się domyślam, co tam na monitorze widnieje. Koszmar. Jakiś porządnicki program antywirusowy blokuje, chyba tylko przez niego podejrzane, wszystkie ciekawe pliki. Twoja historia o starszej pani w przychodni, choć opowiedziana w połowie, bardzo mnie zainteresowała. Może dlatego, że ja także czasami doświadczam podobnych sytuacji. Dzięki tobie mogę sądzić, że to jednak nie ze mną jest coś nie w porządku. Kilka dni temu byłam w sklepie, żeby kupić ekspres ciśnieniowy do kawy. Kupując go miałam odwagę wyrazić obawę (trochę półżartem, półserio), że może kiedyś takie urządzenie \"wybuchnąć\", więc musi być dobrej jakości i sprawdzonej firmy. Na to ekspedientka uśmiechnęła się cierpko i powiedziała :\" Co pani? Pani nie musi się niczego obawiać. Pani już bliżej niż dalej\". Na początku nie zrozumiałam i dalej coś tam mówiłam o aromatach kawy i jej smakach, ale inna klientka nie wytrzymała i wtrąciła się robiąc straszną awanturę. Była chyba o kilka dobrych lat starsza ode mnie. Ja mam 53 lata i jestem z października. Może rzeczywiście bliżej mi niż dalej - cokolwiek by to znaczyło. Dzisiaj celowo nie będę pisać dłużej, bo czuję jak mnie dopada zimowa depresja i zawiązuje mi umysł na węzeł, nie pozwalając cieszyć się życiem. Nie chcę \"sprzedać\" wam takiego nastroju. Wolę jak się radujecie. Napiszę jak mi przejdzie i przestanę rozsiewać smutki dookoła.
-
z góry przepraszam, jeśli nie udało się otworzyć przesyłki [URL=http://img213.imageshack.us/my.php?image=okadkapati22cn.jpg]http://img213.imageshack.us/img213/6851/okadkapati22cn.th.jpg
-
Hej! Hej w Nowy Roku 2006 Odpowiadam na wołanie Advanced . Jestem, już jestem na naszej Werandzie Nigdzie się nie wybieram na dłużej, będę pisać i czytać werandowe pogaduszki, jak często się da. Dopiero latem zamilknę, bo latem może polecę na skrzydłach LOTU do mojej Amelii Ewy - aż za ocean. Święta minęły tak szybko, że chyba nie zdążyłam nacieszyć się nimi jak się tego spodziewałam. Może czas przyspiesza z wiekiem? Sześć tygodni pobytu mojej córki z jej córeczką także minęło jak z bicza strzelił. Teraz zostały tylko zdjęcia, filmiki i wspomnienia. Do następnego spotkania. Magda zachęcam do pisania, jestem przekonana, że masz wiele do powiedzenia i na pewno nas zaciekawisz. Mnie - na pewno. Spróbuj, proszę. Pamiętacie jak przed świętami, w naszych wspomnieniach o rodzinnych świętach, pisałyśmy także i o prezentach, które utkwiły nam najbardziej w pamięci? Może teraz któraś z pań także otrzymała prezent swoich marzeń, albo inny szczególny w wymowie? Ja dostałam REMBRANDTY. Brzmi tajemniczo, co? Nic podobnego. To suche pastele, najdroższe na naszym rynku i co najważniejsze - najlepsze. A ja dostałam ogromne ich pudło, bo 90 sztuk i to kolory, które zawsze mi się marzyły - do malowania pejzaży. Cały poświąteczny czas nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła zacząć nimi malować, ale moja maleńka wnusia była w tym czasie najważniejsza i jej wtedy poświęcałam całą swoją uwagę. Teraz - przyszedł czas na malowanie i miejmy nadzieję - wena do tworzenia! W głowie układają mi się zimowe widoki, takie, na jakie napatrzyłam się w naszej Puszczy Białej. Przecudne! Moje Kochane, nie czynię żadnych postanowień na Nowy Rok, bo ich i tak nie dotrzymam. Wiem o tym aż nad zbyt dobrze. No może jedno.....będę do Was pisać i ze szczególną uwagą o Was czytać.
-
Kochane Moje, dawno nie było żadnego dłuuuuuuugiego wiersza. Przeszukując komputer w poszukiwaniu dokumentu, który diabeł ogonem przykrył i którego w żaden sposób znależć nie mogę, znalazłam ...wiersz. Dłuuuuugi wiersz, ale jakże miły i mądry. Podpisuję się pod nim obiema rękami. Proszę uzbroić się w cierpliwość i przeczytać go uważnie. Warto. Klucze Kluczy mam pęk, kluczy mam dużo, Do różnych zamków klucze mi służą. Klucz do mieszkania, klucze do domu I klucz, którego nie dam nikomu. Do mojej skrytki na plotki, listy I na sumienie czasem nieczyste. Kluczyk malutki do pudełeczka, Które już dawno stoi bez wieczka. I do zegara co czas wybija, Czas, który teraz tak szybko mija. Mam także kluczyk do mojej szuflady, Który w niej tkwi tak od parady. Szuflada stara się nie domyka I nie potrzeba do niej kluczyka. Miałam też różne takie widziadła, Kluczy nie było, klamka zapadła. Kto chce niech z tego stale się śmieje, Ja miałam kluczyk dobrej nadziei. Był także jeden kluczyk ozdobny Do innych kluczy wręcz nie podobny, Kluczyk tajemny, z którym kluczyłam, Aż go po drodze gdzieś zagubiłam. Być może skrył się za ciemne chmury, Czy go zabrały dawne wichury? Może zahaczył o róg księżyca I się błękitem nieba zachwyca? A może w sierpniu z gwiazdami spadnie I znów go schowam w mym sercu na dnie. Może go ujrzę, tak myślę sobie. Tylko, że co ja potem z nim zrobię? Kluczyk do tego i do owego. Do życia twego i do mojego. Też się zapodział, nawet wiem kiedy, Kluczyk do szczęścia i klucz do biedy. Gdybym je wszystkie klucze te miała To bym je swoim bliskim oddała. By nie błądzili i nie szukali, By sobie szczęście nim otwierali. Tylko którędy, jak z nimi kluczyć, By klucz im pomógł szczęścia się uczyć. Warszawa, 1997 Jest to wiersz naszej cioci Marii - cioteczki- jak któraś z werandowniczek napisała kiedyś. Każdej Miłej Pani życzę takiego kluczyka, a niech tam - pęku kluczy - w Nowym 2006 Roku. Trzymajcie się cieplutko!
-
chciałabym tu narysowac choinkę, a pod nią narysować górę prezentów. Ale nie takich prezentów, które mieszczą się w kolorowych paczkach, tylko takich, które wypływają z mojego serca, aby osłodzić Wam i Waszym bliskim świat wokoło. Chciałabym narysować życzenie Bliskości i Wdzięczności, jaką czuję, kiedy Was czytam i o Was myślę, chciałabym narysować Zdrowie, jakiego Wam , moje miłe Panie - życzę z całego serca, czy pokolorować Pomyślność - jakiej potrzeba każdej z nas. Niestety. Nie umiem. Więc tylko prościutko piszę: WESOŁYCH ŚWIĄT !!!!
-
Moje Miłe Panie z Werandy tak bardzo chciałam Wam pokazać mój stół, takim jaki wygląda w powszedni dzień, kiedy pełno na nim szpargałów potrzebnych w pracy malarza amatora. Niestety, okazało się, że nie jestem biegła w wysyłaniu zdjęć. Chociaż kiedyś umiałam i zawsze mi się jakoś udawało. Nie rozumiem dlaczego teraz nic z tych wielu prób nie wyszło, okazało się to niemożliwe. Szkoda.
-
Moje Miłe Panie z Werandy tak bardzo chciałam Wam pokazać mój stół, takim jaki wygląda w powszedni dzień, kiedy pełno na nim szpargałów potrzebnych w pracy malarza amatora. Niestety, okazało się, że nie jestem biegła w wysyłaniu zdjęć. Chociaż kiedyś umiałam i zawsze mi się jakoś udawało. Nie rozumiem dlaczego teraz nic z tych wielu prób nie wyszło, okazało się to niemożliwe. Szkoda.
-
[URL=http://img247.imageshack.us/my.php?image=wnetrzedomu050069uk.jpg]http://img247.imageshack.us/img247/9871/wnetrzedomu050069uk.th.jpg
-
[url=http://imageshack.us][img=http://img174.imageshack.us/img174/5498/wnetrzedomu050064up.jpg]
-
:) Nie miałam zamiaru urządzać w tym roku tradycyjnej Wigilii, bo prowadzę wyczerpującą walkę z chorobą i nie mam zbyt dużo sił. Mąż i syn zgodzili się bez najmniejszych oporów na skromną kolację przy świecach. Tak było postanowione do czasu, kiedy córka zapowiedziała swoją wizytę. Przywiozła mi w tym roku, jak wcześniej wielokrotnie wspominałam, swoją córeczkę Amelię i swojego męża - Amerykanina. W związku z tym - plany na ten szczególny wieczór uległy zmianie. Ze zwiększoną uwagą czytam wasze opowieści o wigilijnych stołach, bo wszystko to chciałabym pokazać i opowiedzieć Darrelowi. Amerykańskie Boże Narodzenie jest znacznie skromniejsze, a o europejskich, a zwłaszcza polskich zwyczajach niewiele on wie. Zamówiłam u sąsiadki kilka dań kurpiowskich, ale myślę, że można o nich śmiało powiedzieć - także ogólnopolskich. Sąsiadka - Dorota gotuje na wiejskich weselach, więc kucharką jest znakomitą. Ja sama, przy pomocy córki spróbuję przygotować te dania, o których pisałyście w swoich postach. Jak wspominałam wcześniej, bardzo, ale to bardzo dokładnie sobie wszystko co o Wigilii pisałyście, przeczytałam, o licznych zwyczajach też ( niektóre z nich nie były mi znane, więc dziękuję - szczególnie Ofce ! ) Teraz widzę, że stworzyłyśmy wszystkie razem niepowtarzalny dokument. Dziewczyny ! jesteście wielkie! Nasz rodzinny Amerykanin dzięki Wam poniekąd, pozna Polskę od jej lepszej strony! A że jest ciekawski świata, jak cała nasza rodzina, więc doceni moje i córki starania. Jestem pewna. Opowiem mu o Was i o tym wszystkim co tu o polskiej wigilijnej tradycji napisałyście. A będzie co opowiadać, oj będzie! Dodam jeszcze, że zięć jest artystą fotografikiem i przygotowuje właśnie album o roboczym tytule:\"przy stołach świata\". Ma tysiące zdjęć z niemal całego świata, ale z Polski - wyobraźcie sobie - nie !. Oczywiście będzie fotografował nasz rodzinny stół (tak myślę), ale do eseju o polskich stołach przyda mu się kilka zdjęć z innych domów. Jeśli, Moje Kochane Przyjaciółki z Werandy, nie będzie to stanowiło dla Was kłopotu natury technicznej ( brak aparatu cyfrowego) lub problemu z naruszaniem dóbr osobistych - to prześlijcie nam (mailem) po Świętach zdjęcia waszych stołów. A może i Was samych z rodzinami ? Tę ostatnią prośbę wymówiłam prawie szeptem i z ogromną nieśmiałością. Pewnie proszę o zbyt wiele. :-o Fajnie byłoby pokazać Wasze stoły - całemu - miejmy nadzieję - światu. Kończę już, bo maleńka Amelia daje do zrozumienia, że południowa drzemka dobiegła końca. Czas zająć się najsłodszą istotką pod moim słońcem.
-
mimo, że napisałam już dzisiaj kilka słów i przeczytałam wszystko co było do przeczytania na naszym topiku, nie mogę się z wami rozstać, moje miłe panie. Postanowiłam przedłużyć swoją obecność na Werandzie wpisując kolejny wiersz naszej cioci Marii. Otrzymałam od niej przyzwolenie na przedstawienie wam jej wierszy, jeśli okaże się, że was one zainteresują. Wspominałam już wcześniej, że ciocia jest poetką, przez długie lata \"okolicznościową\", tzn. pisującą wiersze dla innych- na imprezy rodzinne, przyjacielskie i \"pracowe\". Teraz pisze dla siebie, już nie na imieniny, urodziny, śluby , awanse czy pożegnania. Obecne wiersze też są \"okolicznościowe\", ale są teraz uniwersalne, o treści bliskiej dla każdego - i dla mnie i dla was też, mam nadzieję, moje miłe panie z Werandy. Życzę przyjemniej lektury. wiersz z tomiku \"Wpisane w pejzaż\" Dam ci letni blask księżyca, Dam ci niebo pod stopami. Słońcem ciebie opromienię. Dam ci gwiazdy w noc majową, Dam paletę z kolorami. Dam ci ciepło mego serca, Dam marzenia, które wrócą. Dam ci moje sny zielone, I rozjaśnię ciemne noce, Które mnie bez ciebie smucą. Dam ci ogród pełen róż. Dam woisenny wiatr majowy, Zapach sadów w pełni lata, Radość życia wśród motyli, Dam ci obłok lazurowy. Dam ci wiarę w dobro świata. Dam wspomienia zapomniane, Strumyk rzeki w leśnej ciszy, Dam ci całe szczęście moje, Dam ci oczy roześmiane. Dam pierwiosnki w środku zimy. Dam spokojne ciepłe dni. Zieleń lasu, śpiew słowika, Kubek mleka późną nocą. Wracaj do mnie, jeśli możesz, Bo bez ciebie smutno mi.