Aurinko
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Aurinko
-
Dzień dobry Ten post piszę na nowym intrygującym mnie niebywałe nowym iPadzie. Mówi się o nim mini. Rzeczywiście jest mini, bo mieści mi się do torebki. Mój prywatny przenośny komputerek. Bomba. Siedzę sobie w kuchni przy filiżance aromatycznej kawy i stukam w szklaną klwiaturę. Dobrze mieć te gadżety, umilają życie. I ułatwiają też. Jestem już na emeryturze i mam dużo wolnego czasu, więc taki komputerek nie tylko może mnie uczyć, ale i bawić. Mam w nim kilka gier ;-) Czy macie jakieś ulubione gadżety? Pozdrawiam :-)
-
Zima, zima, zima wokoło i nic na to nie można poradzić :-( Jednak witam się ciepło z każdą panią, która wpadnie do nas na Werandę Linko, opowiedziałas w sposób zabawny swoją wizytę w przybytku kultury poważnej. Zazdroszczę. Od kiedy mieszkam na wsi, na skraju Puszczy Białej rzadko bywam w operze, w teatrze zresztą też. I do kina nie chodzę, chyba, że w czasie wakacji, z moją wnusią Amelią, kiedy to zbieram dzieciarnię z całej okolicy i zabieram do kina na Targówku. Na film w 3 D oczywiście. Rysunkowy! Później lody, zakupy w sklepie z zabawkami i do niedawna McDonald ( teraz dzieci wolą pizzę, idzie nowe!) Mam duże zaległości kulturalne ''naoczne''. Korzystam z internetu, z magazynów, z opowieści przyjaciół i jakoś tam egzystuję kulturalnie, ale tak naprawdę to chciałabym, aby wóciły lata studenckie, kiedy całą noc jechało się do Krakowa na spektakl w Teatrze Starym i wracalo następną nocą i to w strachu, czy aby nie będzie spóźnienia na poranne ćwiczenia z poetyki lub teorii literatury. Moźe wiosna będzie łaskawsza dla mnie i uda mi się wybrać do teatru, na przykład do pani Jandy do Polonii. Tam lubę chodzić najbardziej. Pozdrawiam kulturalnie Aurinko
-
Dzień dobry :-) Moja Werando ! Dzień dobry Linko moja kochana, dziękuję za serdeczne powitanie :-) Jestem w Polsce ! Jestem na Kurpiach ! jestem w domu :-) Wyobrażałem sobie, że będzie najcudowniej na świecie, bo w domu, bo u siebie, bo z wszystkim wokoło, co mi znajome. Byłoby tak, gdyby nie walka z nadciśnieniem. Przywiozłam je z samolotu. Kurcze, znowu muszę wybrać się do lekarza. Nie tak wyobrażałem sobie początek roku i samopoczucie po powrocie z wyprawy zza ocean. Jak narazie to szumi mi w głowie i nic mi się nie chce. Na szczęście doświadczenie mi podpowiada, że to minie. Pozdrawiam
-
Kochana Werando :-) Pakuję się już do domu. Wracam na moje Kurpie. Dobrze było by, gdyby walizka mogła się podwoić, lub potroić. Zimowe wyprzedaże spowodowały, że w mojej szafie będzie teraz więcej ubrań. Czy potrzebnych... nie wiem, ale na pewno amerykańskich "made in China". Amerykanki przebierały w potężnych kosztach, przebierałam więc i ja. Niosły do kasy całe naręcza ciuchów, więc i ja zaniosłam kilka. Teraz z jednych się cieszę, co do innych mam mieszane uczucia. Amerykanki zapewne za rok, może dwa sprzedadzą wiele z tegorocznych zdobyczy, korzystając z amerykańskiego wynalazku jakim jest "yard sale" lub "garage sale", jak kto woli, czyli własna wyprzedaż rzeczy niepotrzebnych. Ja też będę musiała zdecydować co z nimi robić. Uff... kiedy ja zmądrzeję i stanę się odporna na zakupowe szaleństwo ? Jutro, czyli w niedzielę o 18:15 miejscowego czasu, mój samolot KLM do Amsterdamu wystartuje z lotniska w Waszyngtonie. Wy, moje miłe Panie będziecie miały już północ na swoich zegarkach. Póżniej przesiadka na samolot do Warszawy, dwugodzinny lot, później dwie godziny jazdy samochodem i .... Kurpie. Po piętnastu godzinach podróży ! Linko, Ty masz tak blisko do Londynu, do swojej kochanej Leonki. Zwyczajnie... rzut beretem ;-) Pozdrawiam, jeszcze z innego kontynentu. Aurinko
-
Przepraszam ;-) Tawerna w Gettysburgu była w budynku z XVIII wieku.
-
Nie wiem jak się przywitać. Jestem teraz (jeszcze przez tydzień) na kontynencie amerykańskim, w środku głuchej nocy. W Warszawie jest teraz godzina 10:45, Może więc jednak: Dzień dobry:-) tak będzie najlepiej. Jak zwykle od lat mam kłopoty ze snem. Tu, w Harrisburgu znowu mnie dopadła bezsenność. Koszmar. Za ścianą wszyscy smacznie śpią, a ja stukam na iPadzie te słowa. Wolałabym robić to za dnia. Wczoraj zięć zabrał mnie na wycieczkę do sąsiedniego stanu, to znaczy do Wirginii. Pojechaliśmy odwiedzić sławne winnice, degustować sławne wina i "zaliczyć" kolejny sławny stan. Wszędzie widać niebywałą dbałość o ślady i wszelkie pamiątki po wojnie secesyjnej 1863 roku. Każdy kamień i górka ma znaczenie na wagę złota. Każdy fundament z kamienia, bo budynek dawno już nie istnieje, jest powodem do dumy; wszędzie prospekty wyjaśniające sprawę - co, gdzie, kiedy; wszędzie tablice i medale, repliki itp. Zazdroszczę im tej dbałości o historię i całego tego organizowania pamięci narodowej. Brawo. Wokoło widzę bardzo wielu bardzo otyłych ludzi. Serce mi się kraje, jak patrzę na ich mękę. Niektórzy mają poważne problemy z poruszaniem się. W supermarketach mają specjalne wózki elektryczne, na których pędzą alejkami, między ogromnymi wysokimi półkami pełnymi chipsów i napojów gazowanych. Ciekawe, że tylko w alejkach z tą ochydną niezdrową żywnością można ich spotkać. Tam gdzie my kupujemy - w alejkach z żywnością ekologiczną (podobno ;-) ) tęgich ludzi nie zobaczysz. Najsmutniejsza jest zawartość ich koszy. Na nic się zdaje nawoływanie w telewizji i innych mediach do nabywania i spożywania zdrowszej żywności. Niestety. Jak wspomniałem wcześniej, króluje tak zwane jedzenie śmieciowe. Im bardziej otyły, tym obrzydliwsze jedzenie w jego wózku, na przykład różowe chipsy ziemniaczane, uf!!!! Ale poza tym jest fajnie. Przecież codziennie mogę być z moją wnuczką; a po to tu przyjechałam :-) Pozdrawiam serdecznie
-
Witam serdecznie Teraz, kiedy już Karina Julia jest w domu, kiedy skończyła już swoje pierwsze osiemnaści dni życia - mogę oznajmić całemu światu, a przynajmniej przyjaciołom z Werandy, że mam wnuczkę. Drugą wnuczkę. Szczęściu nie ma końca. Mogłabym opowiadać o niej godzinami, chociaż jest taka maleńka i waży tylko 2,9 kg. Oczywiście jest najładniejsza i bardzo bardzo inteligentna. Jak na moją wnuczkę przystało. Poruszyła moje wspomnienia, uczucia, które dawno gdzieś się schowały w zakamarkach duszy. Odmłodniałam. Pozdrawiam serdecznie
-
Wszyscy są teraz zajęci [przygotowaniem grobów do Święta Zmarłych. Ciszę się, że pogoda dopisuje. Jest przecież w miarę słonecznie i w miarę ciepło. Witam Ja w tym roku na groby nie jadę. Odwiedziłam już rodziców w ich "domu" na warszawskich Powązkach, a bacie i dziadkowie spoczęli w tak odległych miejscach, że odwiedzam ich rzadko i z przypadku najczęściej. Cieszę się, że odkryłam cmentarz wirtualny w Internecie. Umieściłam tam wspomnienia o wszystkich swoich bliskich i teraz zamierzam zapalić im wirtualną świeczkę "ku pamięci". A poza tym, to przecież oni mają miejsce w moim sercu i w mojej pamięci.
-
Nie liczę już ile postów zgubiłam pisząc je z myślą o bywalczyniach Werandy. Kilka dni temu znowu napisałam długo, ciepło i serdecznie - tylko do kogo? Post uleciał w cybernetyczną przestrzeń. Nie udało mi się go odtworzyć, nie udało mi się odtworzyć tego nastroju w jakim byłam, kiedy go pisałam; a szkoda. Nic to.... Witam Werandę kolejna jesień, kolejne dekoracje, za chwilę minie kolejny rok. O przemijaniu pór i lat można w nieskończoność. Dość więc tego. Tak jak Linka napiszę trochę o drodze. Na nasze Kurpie, jak w całej Polsce przyszło nowe, wokoło się dużo buduje, unowocześnia, zmienia. Mamy kanalizację, mamy wodę z wodociągu, gaz, mamy telefony i oświetlenie drogi. I wszystko to stało się w ostatnim dziesięcioleciu, brawo. Wszystkie wsie dookoła mają drogi, a moja ? "moja" grzęznąć w błocie po kostki... Za moment wybory samorządowe, w Udrzynie wybudowano chodnik w lesie ( tak, tak, 500 metrów chodnika w pięknym sosnowym lesie), W Brańszczyku odnowione zostały wszystkie domy publiczne, a na mojej wsi - błoto. Droga Linko nie wiem co gorszę, hałas i nieporządek z obietnicą przyszłych wygód, czy też cisza i spokój, ale błoto jesienią a kurz latem. Napisała do nas jakiś czas temu Grace . Czekam na jej kolejny post. Tak miło jest przyjmować do grona werandowych przyjaciółek kolejną piękną mądrą duszę kobiecą. Odezwij się Grace , czekamy pozdrawiam po kurpiowsku, cokolwiek by to znaczyło ;-)
-
Moja Droga Werando, dzisiaj, mimo szarugi za oknem, ja o dziwo mam dobry nastrój. Jak długo? nie wiem. Oby jak najdłużej
-
Jest już późno, zamierzałam iść spać, ale... postanowiłam zajrzeć jeszcze na Werandę. Tak, z przyzwyczajenia i ciekawości. Cieszę się z każdego nowego postu. Ostatni post naszej Grace był już pogodniejszy :-) mam nadzieję, że i Benigna dotrze do nas na Werandę i napisze coś ciekawego.. może o swojej prześlicznej kotce? coś pogodnego ? i krzepiącego ... Powinnyśmy sobie pomagać. Gdyby tak jeszcze Linka się odezwała się do nas, nie mówiąc o zajętej i zapracowanej Mibie - to dopiero byłoby święto, jesienne i miłe. Przeglądałam dzisiaj notatki jakie robiłam, kiedy była u nas na wakacjach na Kurpiach nasza wnuczka Amelia. Mieszka i uczy się w Pensylwanii i mimo, że rozmawia z mamą po polsku, to kaleczy nasz język, czasami w sposób bardzo zabawny. Zanotowałam kilka fraz: "ona wie" to dla Amelki - "ona będzie wieła"; Amelka kiedy pyta czy może coś powąchać, mówi: "czy mogę pachnąć ? "..., kiedyś przeprosiła, że "pochlapiła " nową sukieneczkę. W następnym poście zacytuję jeszcze kilka innych, równie zabawnych :-) Pozdrawiam serdecznie
-
Witamy Grace jestem pewna, że będzie Ci z nami dobrze. Mamy na Werandzie piękną jesienną dekorację (co prawda, trzeba użyć odrobiny wyobraźni, aby to zobaczyć ;-) , ale co to dla nas ;-) ), dekorację zrobioną przez Benignę . Mamy na stoliku aromatyczną herbatę i nasze ulubione ukochane zwierzaczki u naszych stóp. Benigna zaprasza swoją kotę Milkę, ja - cztery psiaki - znajdy, jeden zabawniejszy od drugiego, a Linka głaszcze swoją pupilkę o zabawnym imieniu Imitacja. A czy Ty Grace masz swojego ulubieńca? Pozdrowienia
-
Witajcie, Benigno jakże się cieszę, że Milka jest już w domu, że może wygrzewać się na parapecie znowu bezpieczna i szczęśliwa :-) Obiecałam sobie, że cztery psy to absolutnie górna granica dla mojego zwierzyńca. Kiedy w maju tego roku przez tęczowy most odeszła moja ukochana jamniczka Czata, w domu zostało trzech psich rezydentów. Niezbyt długo. Kilka dni temu przygarnęłam Misię, tę, którą karmiłam od kilku lat. Mieszkała w psiej budzie za moją stodołą. Było jej tam dobrze, czasami przyprowadzała kolegę i razem grzali się w zimie zagrzebani w sianku. Niestety ostatnio stało się w naszej wsi coś dziwnego - niektórym mieszkańcom nagle zaczęły przeszkadzać wszelkie psy. Spokojna i płochliwa Misia też. Musiałam więc wziąć ją pod swoją opiekę i wpuścić na podwórko ( w tajemnicy poradziła mi to życzliwa sąsiadka). Jest nas teraz sześcioro: cztery psy, dwoje ludzi i ....myszy. Znowu się pokazały, a nie było ich dwa lata ;-( PS polecam tę stronę http://www.ekonsument.pl/a_c18_dobre_zakupy.html
-
postanowiłam klikać co jakiś czas "ctrl+" ( znaczy: kopiuj :-) ), może mnie to uchroni od gubienia postów, szczególnie tych dłuższych i od serca. Dzisiejszy dzień był słoneczny i ciepły; taki, jaki przystało na polską złotą jesień. Spacerowałam po ogrodzie - umiarkowanie, bo ból kolana nie mija, podjadałam ostatnie maliny ( dobrze, że kiedyś kupiłam kilka krzaków tych naprawdę późnych) i bawiłam się z nowym psem, bo trzech na podwórku mi było mało ;-) i przygarnęłam kolejną znajdę. Włączyłam też na klika dłuższych chwil "znieczulacz", czyli telewizję. Ogląda się jakieś filmy, jakieś seriale ( najlepiej komediowe) i nie trzeba wtedy myśleć o kłopotach i czekających nieprzyjemnościach (będę świadkiem oskarżenia w sprawie karnej o bestialskie pobicie psa). Marzy mi się, aby ta polska złota jesień trwała, i trwała i trwała. Lato było dla mnie zbyt gorące. Benigno masz na balkonie istny zaczarowany ogród. Musi być piękny, szczególnie o tej porze roku; Intryguje mnie ten rdest (?) Jak to się dzieje, że tak dobrze udaje się na balkonie? Czy wymaga specjalnych donic i traktowania? Na stodole została mi jedna pusta ściana, w miarę nasłoneczniona. Czy będzie się miał tam dobrze? Życzę słońca i pogody ducha
-
Witaj Werando Pokazały się grzyby. Nastało grzybowe, grzybiarskie szaleństwo. Przy drodze dziesiątki samochodów, w lesie setki grzybiarzy ( jak na promenadzie), przy głównych drogach kilogramy grzybów różnych kolorów i wielkości. Szkoda tylko, że jutro zostanie w lesie góra śmieci :-(
-
Benigno dziękuję za kosz lawendy
-
Zamierzałam już położyć się spać ( wczoraj spałam tylko dwie i pół godziny - bezsenność!), ale postanowiłam zajrzeć jeszcze na Werandę. Witam Benigno , tak miło, że ktoś jeszcze tu bywa i zostawia jakiś post, nawet najkrótszy. Dzisiaj na Kurpiach był piękny jesienny dzień. W pobliskim lesie mój sąsiad pozostawił trochę grzybów :-), nic w tym nie byłoby dziwnego gdyby nie dodać, że w drodze do Puszczy Białej, zwykle "przelatuje" mój prywatny lasek, ten za miedzą. A że las jest młody, więc dużo w nim grzybów. Sąsiad ma zwykle pełen kosz, a ja zwykle się złoszczę. No..., ale dzisiaj było inaczej. Dzisiaj to mój kosz był pełny. Zaczęło się wrześniowe grzybobranie!!! :-)
-
http://www.youtube.com/watch?v=Q9NP-AeKX40 http://www.youtube.com/watch?v=Q9NP-AeKX40 Witam raz jeszcze na Werandzie Przysyłam coś zabawnego dla miłośników kotów. Benigno szczególnie adresuję to do Ciebie.
-
Już nie pamiętam kiedy ostatnio odwiedziłam nasz topik. Ten rok jest dla mnie tak dziwny, tak zakręcony i trudny, że nie mam zbyt wiele czasu i pamięci, aby odwiedzać Werandę. Dobrze, że chociaż Benigna tu bywa i zostawia nam posty. Nie chciałabym zanudzać gości Werandy swoimi sprawami. Pominę zdarzenia smutne i dziwne, wspomnę tylko te radosne. Będę babcią !!!! Koniec października, a może na początek listopada przyniesie naszej rodzinie małego skorpionka :-) . To będzie dziewczynka ( jeśli USG nie kłamie) Już nie mogę się doczekać. Pozdrawiam serdecznie
-
Droga Benigno odpisałam Ci na Twój post już wiele dni temu, ale niestety c o ś go zjadło i znikł na zawsze. Nie pisałam drugiego, bo nie miałam wtedy siły ani nastroju. Teraz więc dziękuję Ci za słowa otuchy . Czata jakoś się wciąż telepie na tym świecie. Chudnie coraz bardziej, to fakt, ale nie cierpi - a to jest dla mnie najważniejsze. Dogadzam jej jak mogę ( gotuję specjalnie dla niej chudego kurczaka na rosole - jej ulubione danie) i doglądam w miarę możliwości. Czasami jednak jestem zmęczona :-( . Maleńka Czata każdej nocy stuka pazurkami po podłodze, bo powoli tupta i tu i tam, w kółko. Niby takie tam "stuk, stuk, stuk", a stuka w głowę, jak kropla wody co kapie z kranu i spać nie daje. Czasami mam wrażenie, że wróciły czasy niedosypiania z powodu niemowlaków w domu. Tak tylko sobie ponarzekałam. Już mi lepiej :-) pozdrawiam
-
Witam Najpierw trapiły nas śnieżyce, teraz odwilż. Kiedy piszę te słowa, w uszach słyszę tylko: chlup, stup, puk, chlup... kap, kap. To z sufitów woda kapie nieustannie od dwóch dni. Wypływa spod dachówek. Pojawia się w rożnych niespodziewanych miejscach i to bardzo wielu, jak na tak mały dom. Nie starcza mi już misek, bo mój mąż też ma problemy z wodą, w swoim gabinecie na pięterku. A ponieważ jest histerykiem (przynajmniej w tym wypadku) więc jemu pierwszemu dostają się wszystkie wolne miski. Ja muszę zadowolić się opakowaniami zastępczymi do żywności, takimi wielkości... talerza :-) Mam tych plastikowych talerzy dziesiątki, poustawianych po podłodze w rożnych niespodziewanych miejscach i wciąż biegam między pokojami a łazienką, wymieniając, wylewając, osuszając i roniąc krople po drodze. Łzy też. Na dachu jeszcze dużo śniegu i lodu, więc nie spodziewam się rychłego końca. Mieszkamy na Kurpiach dziesięć lat, dom mamy tam lat osiemnaście, ale takiej wiosny jeszcze nie mieliśmy.... Czata - moja słodka jamniczka (lat siedemnaście) ma raka macicy i przerzuty do płuc. W worku osierdziowy ma płyny ( aż chlupocze), wiec pan weterynarz daje jej dwa, trzy miesiące życia. Nie wiem co powiedzieć.... :-(
-
Zasypało całą Werandę :D A i moje Kurpie od miesiąca pod śniegiem. Przywykłam już. Nawet to polubiłam. A jak tam w innych częściach Polski? Podobno powinniśmy się przyzwyczajać, bo zbliża się wielkimi krokami epoka lodowcowa, a to oznacza krótkie, bardzo upalne lata i długie, bardzo srogie zimy. Podobno. pozdrawiam
-
Wstąpiłam na Werandę, bo mi w duszy gra :D Chyba poziom hormonów znowu się uregulował. I dobrze, tak trzymać! Wczoraj trafiłam na na Pana Raczka prezentującego w telewizji film "Awatar". Był wprost zachwycony, nie szczędził słów uznania reżyserowi i innym jego twórcom, powiem, że wręcz się rozpływał nad nową, nowatorską produkcją bollywoodzką. I dobrze, tak trzymać! Kilka dni temu odnalazła mnie ( poprzez Internet oczywiście) cioteczno cioteczna bratanica :) Jej ojca nie widziałam na oczy, ale mamy wspólna praprababcię Leokadię, więc... rodzina, a jakże. Mieszkali cały czas w Bydgoszczy, o czym nie miałam pojęcia. O dalszej rodzinie wiedzą mniej ode mnie. Szkoda. Teraz zasypują mnie listami z pytaniami dla siebie bardzo ważnymi. Ale miało być inaczej. To przecież oni mieli być kopalnią wiedzy o rodzinie i rodzinnych rewelacjach. Powiedzcie mi, do którego pokolenia jesteśmy rodziną? Życzę słońca w najbliższych dniach i przypominam, że... - najcieplejszy dzień LUTEGO w historii zanotowanej, miał miejsce w 1990 roku. W Krakowie było wtedy na termometrach + 21 C. - najzimniejszy LUTY ? W Żywcu w 1941 roku, kiedy temperatura spadła do - 47 C ! Aby do wiosny :D
-
Przypadkowo trafiłam dzisiaj na YOU TUBE. Przy okazji obejrzałam najnowszy wtedy filmik. Ten o ratowaniu psa uwięzionego na krze. Podziwiam ofiarność rybaków (?). I cieszę się, że wszystko się dobrze skończyło. Zaciekawił mnie jeden z komentarzy pozostawionych przez szczerego internautę "kon 363" cyt. dosłownie: " ..Brawo wielkie brawo!!! Szcze, może i jestem jak to mowią kozakiem lub czyms podobnym, ale mi jest o wiele bardziej zal takiego zwierzecia niz czlowieka... nie wiem dlaczego, ale po prostu mam tak..." Ja, przyznam szczerze wzruszyłam się bardzo i jak widzę, każdego wzrusza co innego i na różne sposoby. http://www.youtube.com/watch?v=7yEqntzw4wg&feature=popular Pozdrawiam serdecznie
-
Zabawne, kiedy na początku zimy termometr za oknem pokazywał - 5, już na sama myśl o spacerze było mi zimno (bo ja jestem zmarzluch doskonały). Dzisiaj mamy za oknem - 12 ! i jest OK. Byłam nawet na spacerze z psami i ... przeżyłam, nawet nie zmarzłam. Mamy już za sobą noc z temperaturą rekordową - 28 ! i teraz nic nam nie straszne :-) Nawet się ucieszyliśmy, że tak ciepła dzisiaj noc :) Szkoda mi tylko zwierząt. Śnieg w lesie wysoki i w dodatku ubity. Na polach, jak okiem sięgnąć biało. Na moje podwórko do nowego karmnika przylatują nawet bażanty, nie licząc sójek, kawek i dzięciołów. Wróbli i sikorek - cala masa. Wysypałam już trzy worki pszenżyta. Jak tak dalej pójdzie to zbankrutuję ;) Z obejrzeniem przełomowego filmu "Awatar" poczekam do wiosny. Trudno mi się ruszyć z mojej puszczy. Zakopałam się po uszy, a to podobno jeszcze nie koniec zimowych niespodzianek. Dziękuję więc za recenzję Benigno, swoimi wrażeniami podzielę się w majowe popołudnie ( jeśli jeszcze będzie ten film pokazywany) Pozdrawiam