ORZECH
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
ORZECH dołączył do społeczności
-
dziś ---13 i piątek - czy jesteście przesądni? - Oprócz Polaków, ten dzień za pechowy uważają Estończycy, Finowie, Niemcy i Austriacy, Skandynawowie, Czesi, Słoweńcy, Bułgarzy, Łotysze, Islandczycy, Belgowie oraz Irlandczycy i mieszkańcy Filipin. Nie jesteśmy więc osamotnieni w tym uważanym za zaściankowy przesądzie. 13 piątek 13-tego nie zawsze pecha przynosi, 13-tego miano złego nosi. 13-tego czarny kot przebiega 13-tego wrzeszczy na ciebie kolega . A dla mnie nie zawsze trzynasty jest pechowy Bo w tedy fajne pomysły przychodzą do glowy.
-
Jak twardym słowom nadać blask, by chciały lśnić? Pieścić je w dłoniach,sercem grzać? Wykuwać w ciszy młotem barw, By rdza opadła,został czar? Zapłoną łuną czerwoności, Zadźwięczą jak rzucony grosz. I stworzą wiersz na swoją chwałę, By go czytali ludzie prości Wdzięczni za taki piękny dar.
-
No to... cześć! - wyjąkałem wreszcie. Lori pocałowała mnie w policzek i popędziła na drugą stronę ulicy. Tak po prostu. I już jej nie było. Nieraz przychodziło mi do głowy, że poszukiwania ukochanej z czwartej klasy świadczą o nie całkiem zdrowych zmysłach. Ale wierzyłem, że taka miłość nie mija bez śladu, że zawsze pozostaje jakiś sentyment. Byłem gotów jechać za nią, gdziekolwiek rzucił ją los, i... kto wie? Telefony do szkoły i dawnych znajomych nie dały skutku. Wtedy pewien prawnik polecił mi firmę, która zajmuje się szukaniem zaginionych osób. W godzinę po moim telefonie dostałem adres Lori. Do tamtej pory moje dążenie było czystą fantazją, ale teraz miałem w ręku przerażająco konkretną informację. Czy rzeczywiście tego chcę? Czy warto ryzykować najświętsze wspomnienia, żeby się tylko rozczarować? Ale wydawało mi się, że głupio jest teraz zatrzymać się, kiedy byłem już tak blisko Lori. Droga Lori - zacząłem swój list - mam nadzieję, że mnie nie zapomniałaś. Cały dzień spędziłem na pisaniu. Poszedłem na pocztę i wysłałem ekspres. Następnego dnia wieczorem zadzwonił telefon. - Oczywiście, pamiętam cię - powiedział głos. - Lori? - Miałeś psa, który nazywał się Walter? - Tak. - Codziennie chodziłeś do szkoły w kurtce drużyny Oakland Raiders, nawet w upał? - Tak. - Stłukłeś jakiegoś dzieciaka na przystanku, bo się ze mnie śmiał, kiedy miałam ospę? - Lori. - Witaj nieznajomy. Rozmawialiśmy godzinę i pośmialiśmy się zdrowo z tego, jakim utrapieniem dla nas byli nasi bracia. W czasie rozmowy napomknęła coś o pracy, mężu i dwóch synach. Ja też streściłem swoje osiągnięcia życiowe. Wydawało mi się, że szczerze się zaciekawiła. Zgodziła się na spotkanie w restauracji w przyszłym tygodniu. - Pan nazywa się Thompson? - zapytał kelner. Skinąłem głową. - Wiadomość od Lori. Bardzo przeprasza, ale spóźni się godzinę. To było niby odroczenie. Przez cały dzień żołądek ściskał mi się z nerwów. Może dobrze zrobi mi chwila, żeby się pozbierać. Poszedłem na krótki spacer. Myślałem o setkach możliwych powodów spóźnienia Lori. Musiała zostać w pracy. Nie mogła znaleźć opiekunki do dzieci. Miała awanturę z mężem, zazdrosnym narwańcem, który grozi, że mnie dopadnie. I wtedy doznałem olśnienia - nie muszę przez to przechodzić, żeby za wszelką cenę dowiedzieć się, jakby to mogło być. Wiedziałem o Lori wszystko, co trzeba. Któż chciałby odkryć, że po 20 latach uczucia wyblakły i nic nie przyda im blasku? Może i takie jest życie, ale romanse czwartoklasistów są inne. Niedaleko restauracji znalazłem sklep papierniczy. Kupiłem papier, koperty, biały klej i brokat. Przysiadłem na ławce i napisałem: Lori, jestem pewien, że spędzilibyśmy dziś cudowny wieczór, ale tak naprawdę chciałem tylko podziękować Ci za walentynkową kartkę, którą dałaś mi dawno temu. Może sądzisz, że to było bez znaczenia, ale właśnie takie podarunki niosą w sobie cały urok świata. Dlatego nigdy Cię nie zapomnę. Twój Chuck Napisałem klejem na dużej czerwonej kopercie imię Lori, obsypałem obficie brokatem i poczekałem aż wyschnie. Wróciłem do restauracji, przypieczętowałem kopertę najbardziej niewinnym pocałunkiem, na jaki mnie było stać, położyłem kartę na stole i wyszedłem.
-
o Walentynkach. Miłość Przeżyłem tylko jeden Dzień Świętego Walentego wart przypomnienia. Byłem wtedy w czwartej klasie. Miała na imię Lori. Żadne późniejsze walentynki nie mogą się równać z tamtymi. Obraz Lori na zawsze pozostał w mojej pamięci. W okolicy jednych z ostatnich walentynek poczułem nagle, że muszę ją odnaleźć. Rok 1972. Południowa Kalifornia. Od dwóch lat kochałem się w Lori - anielskiej istocie z przeciwka. Codziennie szliśmy razem z przystanku autobusowego do domu. To były najszczęśliwsze chwile mojego młodego życia. Sytuacja nie była prosta. Po pierwsze, tak się złożyło, że Ted, starszy brat Lori, był moim najlepszym przyjacielem. Po drugie, w obecności Lori czułem się dziwnie onieśmielony. Wśród kolegów zawsze brylowałem. Przy niej odejmowało mi mowę. Chociaż Lori zawsze była dla mnie miła, miałem wrażenie, że jej serce nie bije dla mnie równie mocno jak moje dla niej. I oto nadszedł tamten pamiętny Dzień Świętego Walentego. W szkole rozdawaliśmy sobie kupione na tę okazję kartki. Ja dostałem zwyczajną, z napisem „Bądź mój!”, podpisaną przez Lori i resztę klasy. Jednak w drodze z przystanku Lori powiedziała: - Mam coś dla ciebie. Aż mnie zamurowało. Wyjęła z tornistra dużą czerwoną kopertę, wcisnęła mi do ręki i puściła się pędem do domu. Kiedy tylko znalazłem się w swoim pokoju, ostrożnie otworzyłem kopertę. W środku była najpiękniejsza na świecie ręcznie robiona kartka z czerwonego kartonu, ozdobiona białą wycinanką, błyszczącymi gwiazdkami i najróżniejszymi serduszkami. Wewnątrz Lori wypisała „Kocham Cię”. Staranne pochyłe litery z białego kleju pokryte były brokatem. Przeczytałem kartkę ze 30, 40 razy. Wreszcie ukryłem ją pod skarpetkami w szafie. Pewnie teraz moglibyśmy być z Lori małżeństwem, gdyby na naszej drodze nie stanął mój starszy brat - Mike. Tamtego wieczoru, grzebiąc w moich rzeczach, natknął się na kopertę. Mike był w szóstej klasie. Zachował się okrutnie, jak przystało na starszego brata. Pokazał kartkę od Lori Tedowi i innym chłopakom z sąsiedztwa. Ten rozgłos głęboko zranił Lori i mnie, niszcząc szansę budzącej się miłości. Potem mój ojciec oznajmił, że się przeprowadzamy. I to aż na Alaskę. Dla mnie oznaczało to prawdziwe zesłanie, daleko od ciepłego uśmiechu Lori. Podsunąłem rodzicom myśl, że zostanę i zamieszkam w domu dziecka. Ale nie miałem wtedy wiele do gadania. W szkole nasza wychowawczyni zorganizowała przyjęcie pożegnalne. A ja tylko wpatrywałem się w Lori, która, po raz pierwszy od tamtych walentynek, też patrzyła na mnie swoimi wielkimi oczami pełnymi łez. W autobusie usiadła koło mnie i przez całą drogę trzymała mnie mocno za rękę. Kiedy znaleźliśmy się przed moim domem, próbowałem znaleźć słowa, żeby wyrazić straszny ból rozdzierający mi serce: cd.
-
Pozdrawiam biesiadniczki. Historia Walentynek i Świętego Walentego. Już wkrótce Walentynki, święto zakochanych, czas miłosnych wyznań i życzeń. Istnieje wiele kontrowersji wokół dnia Św. Walentego, od którego rozpoczęła się cała historia związana z wysyłaniem walentynek. Istnieje wiele przekazów o świętym Walentym, biskupie, który żył w III wieku. Był księdzem i prawdopodobnie lekarzem. W tym okresie cesarz Klaudiusz II zabronił ślubów, twierdząc, że żonaci mężczyźni z wielką niechęcią wstępowali do armii. Biskup Walenty potajemnie udzielał ślubów łamiąc rozkazy cesarza, za co został uwięziony i skazany na śmierć. Kult świętego datowany jest bardzo wcześnie, co w dużym stopniu potwierdza, że w rzeczywistości istniał. Zwyczaj wiązania go z zakochanymi powstał prawdopodobnie w Anglii, choć od dawna jest patronem par, które mają trudności w zawarciu związku małżeńskiego np. z powodu mezaliansu. Relikwie Świętego Walentego przechowywane są głównie w Terni, miejscu urodzenia, ale także w Polsce w chełmińskiej Farze. Według najstarszych podań obchody święta miłości związane są z luperkaliami - rzymskim dniem poświęconym bożkowi Faunowi, a w Grecji Bahusowi. Obchodzone 15 lutego święto związane było z cyklem budzącej się do życia przyrody. Były to dni rozwiązłości, pijaństwa i tańców. Zwyczaj wysyłania walentynek, kartek dla zakochanych wywodzi się z kultury angielskiej. Prawdopodobnie pierwszy wiersz miłosny przesłał do żony z okazji dnia św. Walentego uwięziony w Tower of London książę orleański Karol w 1415 roku.
-
Kiedy w sercu miłości brakuje człowiecze. Nic jej nie zastąpi, na tym marnym świecie. Świat piękny dla tych, co miłość w sercach mają. Szczerze sie z nią dzielą, dla bliźnich otwierają.
-
Dużo czasu spędzam przy komputerze i chcę się podzielic moją twórczością z Wami. pozdrawiam.
-
Nie daje rady Niech ktoś mi poda rękę Czy na czyimś ramieniu Mogę się jeszcze wesprzeć? Przy mnie przyjaźni Za mną złośliwi Cierpi dusza Dusi się, Krzyczy! Czy jedna taka Duszyczka mała Znajdzie się przy mnie Pomoże? Zadowala.
-
Chciałabym powiedzieć Że gdy cię widzę Wszystko inne traci sens Sprawa niekończącego się "czegoś" Do ciebie Nabiera barwy oświetlonego Księżyca Nie potrafię powiedzieć, czy to miłość Bo nieraz pomyliłam ją z przyjaźnią Do istot żywych Ty zaś chyba nie jesteś człowiekiem Raczej aniołem wznoszącym się W otchłani mojego serca.
-
Pozdrawiam biesiadniczki. Tak bardzo wierzę w nas Już najwyższy czas Tylko Ty i ja Nasz najpiękniejszy dzień W moim magicznym domu. Dookoła noc sie stała, wszystkie stworzenia małe i duże, chcą odsłonić swe wnętrze przed sobą Niech całują Cię moje oczy, niech trwa totalny zawrót głowy, kiedy mnie malujesz Gdzieś w nas jest nasz świat.
-
do.gngngif ty chyba zwialaś z domu wariatów , potwierdzam !
-
Człowiek może postąpić dziesięć razy źle, potem raz dobrze i ludzie z powrotem przyjmują go do swoich serc. Ale jeśli postąpi odwrotnie: dziesięć razy dobrze, a potem raz źle, nikt już więcej mu nie zaufa. Jonathan Carroll.
-
Prawda, że mądry i piękny wiersz, ale to się z natury wzięło i odkrywamy te mądre prawdy zbyt późno, czasami za późno, a bez zdrowego serca jesteś prawie wrak, mówię to z doświadczenia, gdyż kiedyś o tej przestrodze nie pamiętałam.
-
Serce nie sługa – mówią ludziska, a mnie aż z żalu za serce ściska. Kto im pozwolił serce obrażać, o sercu tak się głupio wyrażać? Serce, to taki ważny pracownik, a także życia twego dozownik. Nie gadaj sercu tych bzdur na ucho, bo gdy zabije, co nie co głucho, to zaraz pędzisz do serc lekarza. Krzyczysz od progu, że cię naraża na stratę życia, ta pompa wredna, a to przez ciebie jest taka biedna. Ty swego serca nie szanowałeś, trudne działania mu zadawałeś: było twe serce już w poniewierce, no i kochałeś też całym sercem, kogoś tuliłeś do serca swego, patrzyłeś sercem i nie dość tego, sercu do gardła kazałeś skakać. Myślisz, że w klatce można tak latać? Serce ci całe życie służyło, dopiero teraz ciut nawaliło. Czy ty byś sobie spokojnie siedział, gdybyś się właśnie tego dowiedział: lat tyle wiernie komuś służyłeś i nawet na to nie zasłużyłeś, by twój pryncypał nazwał cię sługą? Nie zastanawiałbyś się za długo, strajk byś ogłosił okupacyjny. Odpuść, więc sercu stan policyjny. Wysłuchaj serca swego protest song, może się prawdy dowiesz właśnie stąd. Traktuj swe serce jak sługę starego, a nie jak coś całkiem odmiennego i dawaj sercu takie zadania, którym stworzone jest od zarania. Zapamiętaj tę prawdę jedyną: twoje serce jest tylko maszyną, pracą serca jest krwi pompowanie, jak pracą lodówki zamrażanie. Czy byś wymyślił, żeby z lodówki, zrobić tak ze dwie mikrofalówki? Więc, pozwól sercu służyć do tego, co jest stworzone, tylko dla niego!
-
Siedem wiosen ci przyniosę, Jeśli tylko mnie poprosisz, Świergot ptaków, zapach sosen, A to wszystko z mej miłości. Lepką słodycz ust gorących I motyli wirowanie, Chcesz płynące z piersi drżących Nieustanne miłowanie? Taniec w słońcu , zapach deszczu, Eliksiry z wonnych kwiatów, Dłonie , które skronie pieszczą Tajemnicą aromatów. Tylko powiedz, czy przyjmujesz Moją duszę , moje serce? Siedem wiosen ci daruję I miłosnych słów kobierce.