![](http://wpcdn.pl/kafeteria-forum/set_resources_2/84c1e40ea0e759e3f1505eb1788ddf3c_pattern.png)
![](http://wpcdn.pl/kafeteria-forum/monthly_2018_12/P_member_475676.png)
pszczoła5
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez pszczoła5
-
No jak to co, Myshko! I to, i to:)!! Pisalas tez o tym, ze czytasz 4 ksiązki na raz, choć Ci się raczej nie zdarza. Ja tak zupelnie nie potrafię. Tzn. zdarza mi się czytac dwie, ale to oznacza, że jedna jest słaba i nie podchodzi mi zupelnie. Wczoraj oglądaliśmy z Trutniem film \"Trzeci\" (polecam!) i po filmie moj mąz mial ochote na kolejny, a ja zupelnie nie. Musze ptrzetrawić, przemyślec, poukladac. Tak i z ksiązkami-wsiąkam totalnie w świat bohaterów i potem kilka dni po przeczytaniu jeszcze w nim jestem. Co do baśni, bajek zaś, to zaczęłam jakis czas temu opowiadac Bączkowi na dobranoc \"czerwonego kapturka\" i wiecie, jak się wyłożyłam?? Wydaje się, ze to taka znana bajka, ale jak ma sie ją opowiedziec, to co i rusz się na czyms zacina..Teraz już mam wersje na użytek własny, ale pewnie odbiega ona od oryginału;) A Tobiasz podczas tych seansów wieczornych któregos razu mnie zaskoczył. Skończyłam opowiadać i zabieram się za spiewanie kołysanek, a on mówi że jeszcze chce bajkę. Pytam go jaką, a on klepie sie po głowie (kapturek). Normalnie szczęka mi opadła, bo on malo mówi i przez to wciąz mi się wyadaje, ze niwiele rozumie, nawet podczas opowiadania zastanawailam sie, ile on wynosi z tej bajki. Teraz juz wiem, ze ma swoje ulubione momenty, a wyliczanie, co było w koszyku (w mojej wersji wyliczamy 4 razy:D ) nie moze sie obejsc bez udzialu Tobisia:) Dobra, dzis to nadrobiłam za wszytskie czasy. Bąk mi dał posiedziec trochę, oto efekty. Buzka i dobrej nocy!
-
Mysh, mnie też! Jak mnie nerwy zjadają na wszelkie firmy meblarskie, którym sprowadzenie danego mebla z Polski zajmuje 5 tygodni!! Do tego, kiedy dzwonimy z pytaniem, dlaczego tak długo, zapewniają, ze oddzwonią jutro, i oczywiście nie dzwonią:o Najgorsze, że nie ma wyjścia, bo chyba większość, o ile nie wszytskie, w ten sposób dzialają. A cóż to za wyprawa do Wietnamu była? Całego topiku nie czytalam i nie wiem, prosze o telegraficzny skrót.
-
Myshko, otóż w zeszłym tygodniu właściciel mieszkania (wynajmujemy, nie mamy wlasnego) wymienił nam w końcu okna. Byłam zła, bo pierwotnie nie mial wymienić, potem się obudzil w polowie sierpnia, i mial to zrobić do końca sierpnia, a ostatecznie wymiana była w polowie wrzesnia:O Do tego, miala zając jeden dzień, a trwała 3. Całe szczęście, ze ja juz byłam po porodzie, bo chyba szlag by mnie trafil-wyobraźcie sobie 38 tydzień, bliźnięta, a tu okna do wymiany i po oknach malowanie zarówno tego, co zostało dokola okien, jak i całego Bączkowego pokoiku....No i sprzątanie..Brrr! Mysh, fakt, ze znajomych mam dużo, i chętnie z tego korzystam -zwłaszcza w ost. tygodniu, Bąk był strasznie marudny(chyba wyczuwal mój nastrój) i uciekałam z nim z domu. Mimo to teraz w ogóle mnie do ludzi nie ciągnie, tzn. nie lubię, jak jest więcej niż 4 osoby. To juz dla mnie tlok i hałas:) Trochę czasu mi zajęło pozwolenie sobie na takie odczucia-właśnie rezygnowanie z jakichs spotkan towarzyskich w większym gronie itp. Ostatnio zas spotkalam koleżankę, ktora chodziła ze mną w ciązy i urodziła na początku września córeczke (jak rodzilam, ona leżała na oddziale obok). Miotałam sie strasznie, czy do niej podejśc i pogratulowac, ale to by nie bylo szczere! Nie wiem, co o mnie pomyslicie, ale taka jest prawda-wcale się nie cieszę, że ona urodziła. Albo inaczej-kiedy ją zobaczyłam, poryczałam sie po prostu-boli mnie jej szczęście. Mam nadzieję, ze da się to zrozumiec i że ona (o ile zauważyla, ze nie podeszłam do niej, bo widzialam ją w kościele) tez rozumie....Dla mnie to jest jeszcze za wczesnie. Wybaczcie, ze wciąz wracam do tego, o czym każdy już ma dośc mowic...I ja sama tez czasem już mam dośc, ale potem dzieje się coś, co ożywia wspomnienia (teraz to była wczorajsza rodzinna wyprawa na cmentarz) i znów mam potrzebe gadać i gadać...Wczoraj własnie dotarło do mnie, że oto mam swój pierwsz grób, pierwszy, za który jestem odpowiedzialna, ktory musze pielęgnować, sprzątać, sadzic jakies kwiatki...A Tobiasz dzięki tej wyprawie pojął jako tako, że dziewczynek juz nie ma w moim brzuchu, że leża w grobie, choć sa w niebie (no, to ostatnie to chyba zbyt skomplikowane, bo skoro sa w ziemi, to jak moga być w niebie..). Zreszta i ja zaczęłam ostatnio więcej myślec o śmierci i o tym, co jest po...Czy będę wiedziala, ze ja to ja, czy rozpoznam swego męża i dzieci, czy w ogóle będę chciala ich szukac, itp.I im więcej o tym myślę, tym bardziej czuje sie jak moj synek, który nic nie rozumie, ale skoro mówią, ze tak jest, no to jest. Wybaczcie mi moją monotematycznośc. Zmykam
-
Ja mam chwilowo chwilkę:) Psikulcu, konflikt zażegnany jak najbardziej, humor dopisuje, bo i u nas pięknie, ale jutro ma sie pogoda pogorszyć:( Myshko, ja rozumiem doskonale, co mialas na mysli, pisząc o odmiennych odczuciach w drugiej ciąży. ja też z dziewczynami czasem nie pamiętałam, w którym tygodniu jestem, a z Tobiaszem wiedzialam, która to godzina ciązy:P Fisa, nie wiem, czy starośc, moze po prostu roztargnienie jakies? Chociaż powiem Ci, ze ja taka nieswoja jestem w ciązy....I wszytsko mi z rąk leci strasznie wtedy;) Dynia, czop odchodzi na 2 tyg. przed porodem, to prawda-ale tylko w pierwszej ciązy. Pisalam Ci juz o tym? Bo nie pamiętam, co z tego, co chcialam napisac, napisalam, a co tylko chcialam:) czekam z niecierpliwoscią na wieści z placu boju:D Elffiku, jak po weselu? Ja już sie stęskniłam za Kuk, niechże ona wraca!
-
Ja nie mam żadnych Dyniowych zdjęć:( Dziewczyny, czytam, ale zeby napisac, po prostu czasu mi brak. Mamy remont, włóczę sie z Bączkiem po znajomych, a teraz weszłam, żeby skrobnąc więcej i przeczytalam nawoływania z sierpnia, musialam tam troche się naprodukować. Generalnie nastroje mam zmienne jak pogoda-dosłownie, dziś słońce i mi się od razu chce zyć. Aż sie boje pogorszenia pogody.... Buźka!
-
Jestem, jestem..dziękuję za pamięć:) Trzymam się dobrze, wczoraj byliśmy z Bączkiem na cmentarzu-pierwszy raz od pogrzebu. Jak to trudno mu wytłumaczyc, ze dziewczynki były w brzuchu mamy, ale zmarły i sa w niebie, a my idziemy do nich na cmentarz. %-letnia córeczka mojej koleżanki zupelnie nie mogla pojąć, jak to-sa w niebie, a grzebiemy je w ziemi?? Tobiasz na razie jest na etapie, że był u swoich siostrzyczek (\"dzieci\") na cmentarzu (\"amen\"). Jak zacznie gadac, pewnie będzie sam pytal o to, co niezrozumiale. A ja cały czas nie mogę uwierzyć. Rodzą sie dzieci koelżanek, z ktorymi chodziłam w ciąży, a ja łapię sie na myśleniu totalnie idiotycznym-jak odbierzemy wyniki sekcji zwłok, bedziemy znali przyczynę, i zaczniemy leczyc i wszytsko bedzie jak wcześniej:O Nie mogę uwierzyć, że ta smierć jest nieodwracalna.... Pierwszy raz mam \"swój\" grób, o który musimy sie troszczyć. Trzeba sprzątnąć wiązanki z pogrzebu, wybrać na wiosnę pomnik, posadzic jakieś zielone.... TPM, gratuluję:) Jak najprzyjemniejszej ciąży Ci zyczę. Carlaa, jeszcze troszkę, daj radę kochana! Misiu, dzialka juz Wasza? 47m to za malo jak na tyle Misiów:) Moja dieta bez szału-stracilam 2-3 kilo, zostało pół tygodnia, a waga stoi...Aż mi się niechce poświęcać wobec tak marnych efektów. No i A6W chyba sie ukłoni mi znów, bo brzuch jest bardzo niefajny. Julia, lepiej juz troszkę? Bużki dla wszytskich!
-
Aaaa!Jeszcze się Wam pochwalę, ze zaczęłam dietę:) South beach:D Jest to dość zaskakujące jak na mnie, ale ponieważ biorę bromergon na wygaszenie laktacji, a on powoduje spadek apetytu, zdecydowałam sie pójsc za ciosem i spróbować. Pierwsze 3 dni były cięzkie, ale teraz już chyba dam radę wytrzymać, a co!
-
dziewczyny, cieszę sie, że piszecie, bo ta cisza mnie niepokoiła:) Do Pszczoły>>nie uraziłas mnie w niczym, absolutnie! bardzo potrzebuję wsparcia ze strony innych,a kiedy otrzymuje je od zupelnie obcych mi ludzi, jest mi podwójnie miło:) Teraz akurat zaczął sie dla mnie niedobry czas, pokłóciłam sie ostro z Trutniem...Sama nie wiem, czy to nawał emocji, burza hormonów-bardziej czuję, jakby to po prostu niezależnie od ostatnich wydarzeń wracały pewne sprawy niewyjaśnione, niewyrzucone z siebie w odpowiednim czasie:( Cięzko mi podwójnie, bo wyobraźcie sobie, ze mimo tego, co sie stało, ja wciąż jestem jak dziecko, dumna do przesady-i przepraszam to słowo, które ością w gardle mi staje:O Dziewczyny, jak ja sie nie mogę doczekać, aż Tobiś pójdzie do przedszkola!! Wiem, ze ten rok zleci jak z bicza, wystarczy obejrzeć sie trochę wstecz:) Ale jestem ciekawa jego reakcji. Co do alergii, znam to drapanie sie do krwi:( Tobiasz od miesiąca je jogurty i jest gładki, wysypalo go tylko, jak byłam w szpitalu, ale wtedy nikt nie kontrolowal jego menu.. Dynia, zyczę Ci z całego serca, aby to juz było tuz tuz....Mi się z Tobiaszem fajnie w ciąży chodzilo, ale przenoszenie go 2 tyg. nie było fajne. Z dziewczynami było juz bardzo ciezko i jak teraz myśle o kolejnej ciąży, to nie boję się porodu, smierci dziecka, poronienia czy innych atrakcji, tylko tego, ze to tak długo trwa.....Z drugiej strony, mysle sobie, ze moze to doświadczenie śmierci dziewczynek uwrażliwi mnie na to, ze nic nie jest dane raz na zawsze-ze być może tylko czas ciąży jest tym czasem, gdy moge cieszyć się swoim maleństwem.... Zmykam, zeby się nie rozpisac, ale zagladam tu ciągle i czekam na wieści od Was!
-
RODZIMY W PAźDZIERNIKU 2007
pszczoła5 odpisał katynka na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Gratulacje dla Madzi:) Dziewczyny, wybaczcie, ale znikam na jakiś czas. Zaczynacie sie sypać, i mam nadzieję, że zrozumiecie, że dla mnie jest jeszcze za wcześnie cieszyć się z Wami bez cienia zazdrości....Mimo to z calego serca życze Wam wszystkim szybkich i szczęśliwych rozwiązan, jak najlżejszych babybluesów i mądrości w przystosowywaniu się do nowej sytuacji. Buźka -
Wpadam na chwilke, ale niewykluczone, ze wyjdzie mi tasiemiec:) psikulcu, Tobiasz chyba nie ma pojęcia, co się stało. Usłyszalam nawet od mojej koleżanki, której dzieci bardzo przeżyly ten pogrzeb, że dobrze jest dzieci zabierać na takie wydarzenia, bo w naturalny sposób dopytują sie o rózne rzeczy i poznają rzeczywistość. Ona uważa, ze powinnam była wziąć Bączka, ale dla mnie to głupie-nie dośc, ze nie mogłabym sie calkowicie skupić na tym, co sie dzieje (choć mały jest bardzo grzeczny w kościele i lubi tam chodzic, ale mimo wszytsko), to jeszcze jak dwulatek ma zrozumieć, ze w tych trumienkach leżą jego siostrzyczki, skoro nawet ja nie umiem tego przyjąć?? Bałam sie tylko, co będzie, jak swoim zwyczajem przyjdzie do mnie, przytuli sie do brzucha i zacznie go glaskac i wolać \"dzieci\"...ale kiedy to ostatnio zrobił, powiedzialam mu po prostu, ze dzieci juz nie ma, bez tłumaczenia, że umarły itp. Pani psycholog, która ze mną rozmawiała w szpitalu, podpowiedziala mi, żeby zrobic zdjęcia z pogrzebu i trzymać je w albumie obok zdjęć ze ślubu, narodzin małego, chrztu i innych rodzinnych wydarzeń-w ten sposób mały z wiekiem oglądając album będzie poznawał historię na miarę swoich mozliwości. Swoją droga, spotkanie z panią psycholog było zenujące, nawet ona tak naprawde nie jest przygotowana do rozmowy z ludźmi po przejsciach-nawet, bo jeszcze lekarzy i pielęgniarki potrafie usprawiedliwić, ale pani psycholog???? Zadawala mi pytania i jakby w ogóle nie czekala na odpowiedź, a raz ją złapałam na tym, ze ona mnie wcale nie slucha! Natomiast Truteń spisal się w 100%. Jeszcze na pamiętnym usg zachował zimną krew, potem przez cały szpital gdy ja sie rozklejałam, trzymal sie dzielnie i panował nad sytuacją. Poród z nim był wydarzeniem, które zapamiętam do końca zycia-i cala ta sytuacja utwierdziła mnie w przekonaniu, ze własnie on i nikt inny jest w stanie przejść przez zycie ze mną, a ja tylko z nim...Nie wiem, czy pamiętacie, pisalam na początku ciąży, że relacja nam sie rozjeżdża, że nie jest różowo-to, co sie stało, zjednoczyło nas na nowo i sprawilo, ze patrzymy na siebie zupełnie inaczej. Jednym slowem, nie zycze Wam takich sprawdzianów, ale zdecydowanie takich wspanialych mężów:) Poza tym robi się ciężko, jesień, koniec wakacji, byłabym juz w 36. tygodniu....Teraz czuję sie zupelnie pozbawiona celu, muszę się za cos zabrać, cos zrobić, ale jest jeszcze za wcześnie, nie mam ochoty. Dziś odkrylam, ze sprawia mi przyjemność przebywanie z Tobiaszem, ale jak długo to potrwa? Jak długo wytrzymamy w trójkę zamknieci w domu i zawieszeni w próżni? Truten moze uciec w pracę, w co ja mam uciec? Być może demonizuję i wyolbrzymiam, ale boje sie tego spadku nastroju, który obserwuje u siebie, bo tak tez było po pierwszym poronieniu-najpierw ok, a potem początek depresji i mysli samobójcze:( Pamiętając o tym mam przynajmniej świadomość, ze potrzebuję Ducha bardziej niz kiedykolwiek, bo sama sie z tym nie uporam. Mój ojciec dzwonił i blagał mnie, zebysmy gdzies wyjechali. Nie mma przekonania co do tego, jest juz zimno i nieprzyjemnie, mozglibysmy pojechac do zanjomych, ale im sie urodzilo tydzien temu dziecko i mimo, iz na pewno oni by zrozumieli moje nastroje, to perspektywa 3 dni z nimi bez mpozliwosci zaszycia sie gdzies w razie czego przeraza mnie.. musze to przemyslec. Widzę, ze Trutniowi bardzo potrzeba jakiegos wypadu na parę dni, ale ja potrzebuje przede wszytskim spokoju. No i wyszedl tasiemiec:D Wybaczcie...
-
Dziewczyny, dziękuję za pamięć. Na razie nie mam jak pisac, Łukasz wrócił do pracy, a mi nastrój siada pomału...nadchodza cięzkie dni, muszę sobie jakos ułożyć życie, coś ze sobą zrobić, bo w końcu trochę inaczej miala ta jesien-zima wyglądać:( Jak tylko znajdę chwilkę i wykrzesam z siebie odrobinę weny, skrobnę więcej. Buźka
-
RODZIMY W PAźDZIERNIKU 2007
pszczoła5 odpisał katynka na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
aaa:) no to kochana, ty juz mozesz rodzic:) Beybe, z Tobisiem łóżeczko mialam poskladane (czyt. pościel juz w nim była) chyba ze 3 tyg. przed terminem i tak sobie leżało miesiąc (przenosilam Baczka 2 tyg.). Ale sie nie kurzyła za bardzo, bo była ładnie przykryta, tylko mnie denerwowało, ze lezy, a lokator sie opóźnia:P -
Myshko, absolutnie nie mam oporów przed mówieniem o tym, co sie stało. Nie ma tabu w tym temacie, poza wyglądem dziewczynek:( O tym nie rozmawiam z Trutniem, który je widzial i jest wstrząśnięty. Ja wole wyobrażać je sobie ubrane w ubranka, które daliśmy do prosektorium, jak sobie słodko spią, bez tej calej brutalnej prawdy o fizjologii.. Pisalam juz o tym, o co pytasz, na październiku, pozwól więc, że wkleje po prostu te wypowiedź, bo wyszedł mi tam tasiemiec;) Jesli chodzi o przyczynę zgonu, to niestety na razie nic nie wiadomo, trzeba złożyć podanie o wydanie wyników sekcji zwłok. Prawdopodobnie przyczyna byla łożyskowa, bo gdyby mialo coś się stać dziewczynkom, to raczej jednej, a nie dwóm naraz (dwóm czy dwom?). Jeszcze w niedzielę skakały jak zawsze, wydaje mi się, że w poniedzialek rano czułam ruchy, ale nie dam sobie ręki uciąć. Tobiasz czasem zrywa mnie szybko i nie mam czasu sie zastanawiać nad niczym...Na pewno nie ruszały sie juz do wizyty kontrolnej o 16-nawet powiedzialam koleżance, do ktorej poszłam zaprowadzic Tobisia na czas wizyty, ze coś sie slabo dziś ruszają-ale w życiu by mi nie przyszło do głowy sie tym zaniepokoić. Dopiero wieczorem, gdyby dalej sie nie ruszały, zorientowałabym sie , ze cos jest nie tak. W ten sposób na wizycie doznałam autentycznego szoku, lekarz mnie zbadał, idziemy na usg, zobaczył, ze leżą głowkowo i strasznie się ucieszyłam. On potem sie wcale nie odzywał, nawet zdążyłam pomyśleć, że mój lekarz jest lepszy, bo od razu mówi, co widzi (bylam wyjątkowo u innego, bo moj miał urlop). Po kilku minutach pyta mnie, jak z ruchami, powiedzialam, ze zazwyczaj ok, tylko dzis cos faktycznie slabo, i pytam go, czy cos jest nie tak. Słynne słowa\"nie widze tetna\", nagle stały sie dla mnie niezrozumiałe, jak to nie widzi, cholera!!!Zapytałam idiotycznie, czy u zadnej, potwierdzil, ale do mnie dotarło to dopiero, gdy właczył przepływy (to chyba doppler) i nie było znajomego dźwięku bijącego serca....Wtedy juz straciłam wszelką nadzieję, leżalam i wyłam, nic nie pamiętam, wiem, ze Truteń zachował przytomność umysłu i rozmawiał z nim, co dalej, a ten rzucił tekstem \"własnie dlatego nie lubimy ciąż bliźniaczych\" Potem pamiętam, ze wylam na korytarzu, wszyscy sie na mnie gapili, ale mialam to gdzies. Staliśmy przed szpitalem i wylam \"dlaczego, dlaczego\", czulam sie na maxa rozdarta. W szpitalu na izolacyjnym byłam juz 3 razy, wczesniej z poronieniami, ale nigdy nie traktowali mnie tak, jak teraz. Mialam zapewnione towarzystwo Trutnia cały czas, lekarze wszystko nam tłumaczyli, położne przychodziły na początku swojej zmiany zapytac, jak sie czuję-naprawde wrażenia mamy oboje dobre. Bardzo długo trwała walka o poród naturalny, cc niesie ze sobą duże zagrożenie i nie robi się go na martwych dzieciach, zeby nie okaleczac matki. Zważywszy jednak, ze to był mój pierwszy taki poród, ze mialam bliznę po cięciu i ze to byl dopiero 34 tydzien, ciezko było wprawić maszynę w ruch i dopiero po tyg., w ostatnim momencie (naprawde ostatnim, nast. dnia juz byl termin cesraki, gdyby nie wyszło, bo markery świadczące o infekcji, jaka wdała sie po pęknięciu pecherza płodowego, były bardzo wysokie, i mogła byc to kwestia paru godzin, gdy straciliby panowanie nad sytuacją. W takim przypadku usunięcie macicy byłoby najlagodniejszym zakonczeniem sprawy dla mnie )udało sie i urodziłam własnymi siłami. Z tego porodu zresztą bardzo się ciesze, bo strasznie mi na tym zależało, a teraz wspominam go jako mimo wszytsko piekne przezycie i chcę jeszcze:)
-
RODZIMY W PAźDZIERNIKU 2007
pszczoła5 odpisał katynka na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Kasia, co to jest sprytek? -
RODZIMY W PAźDZIERNIKU 2007
pszczoła5 odpisał katynka na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
A propos kilogramów! uwierzycie, ze w 2 dni po porodzie byłam juz lżejsza o 10kg, a dzis mam tylko 3 kg do zrzucenia? Truten mówi, ze niezła laska ze mnie:P -
Dziękuję wam za troskę Myshko, jak Ty się czujesz? Rośniesz? Mała skacze? Psikulcu, widzialam zdjęcia, Zuza rośnie jak na drożdżach i ma niesamowite te spodenki brązowe. A to rozpychanie się w łózku to chyba jakas dziecięca cecha, Tobiasz do dziś zajmuje więcej miejsca, niż ja i truteń, a swego czasu jeszcze i moj niemaly brzuch:) Byla dzis położna i wkurzyla mnie, bo genralnie wkurza mnie, jak ktoś mi mowi, czy mam sie teraz wstrzymac z dziećmi, czy rodzić, czy robić badania, itp itd, albo pytają mnie o najbliższe plany:O Najlepsza byla mama mojej koleżanki, która w sobote spytala mnie, czy juz sie pozbieralam po tym wszytskim:O Wiem, ze nie zrobila tego zlośliwie, ale ręce mi opadły. dziewczyny, nie wiem, od czego mam zacząć, kiedy chcę cos napisać. Pomogłoby mi, gdybyście, jesli macie ochotę cos wiedzieć, same zapytały, bo ja mam tyle do podzielenia się, ze trudno mi zacząć....
-
RODZIMY W PAźDZIERNIKU 2007
pszczoła5 odpisał katynka na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Witam. Widzę, że wpadłyście w temat cięcia:)Czy raczej nacięcia. Jak ja myślę o następnym porodzie, to zastanawiam sie, gdzie znaleźc położną, która spróbowałaby chociaż ochrony krocza, najwyżej by nie wyszło-ale nie, zeby rutynowo cięła. Podobno pęknięcia się lepiej goją. Ja nie byłam teraz nacinana, właśnię dzięki położnej (no i dziewuszki były małe)-ale jej nie mogę wziąć, bo ona pracuje na izolacyjnym, a nie na normalnej porodówce. jesli chodzi o przyczynę zgonu, to niestety na razie nic nie wiadomo, trzeba złożyć podanie o wydanie wyników sekcji zwłok. Prawdopodobnie przyczyna byla łożyskowa, bo gdyby mialo coś się stać dziewczynkom, to raczej jednej, a nie dwóm naraz (dwóm czy dwom?). Jeszcze w niedzielę skakały jak zawsze, wydaje mi się, że w poniedzialek rano czułam ruchy, ale nie dam sobie ręki uciąć. Tobiasz czasem zrywa mnie szybko i nie mam czasu sie zastanawiać nad niczym...Na pewno nie ruszały sie juz do wizyty kontrolnej o 16-nawet powiedzialam koleżance, do ktorej poszłam zaprowadzic Tobisia na czas wizyty, ze coś sie slabo dziś ruszają-ale w życiu by mi nie przyszło do głowy sie tym zaniepokoić. Dopiero wieczorem, gdyby dalej sie nie ruszały, zorientowałabym sie , ze cos jest nie tak. W ten sposób na wizycie doznałam autentycznego szoku, lekarz mnie zbadał, idziemy na usg, zobaczył, ze leżą głowkowo i strasznie się ucieszyłam. On potem sie wcale nie odzywał, nawet zdążyłam pomyśleć, że mój lekarz jest lepszy, bo od razu mówi, co widzi (bylam wyjątkowo u innego, bo moj miał urlop). Po kilku minutach pyta mnie, jak z ruchami, powiedzialam, ze zazwyczaj ok, tylko dzis cos faktycznie slabo, i pytam go, czy cos jest nie tak. Słynne słowa\"nie widze tetna\", nagle stały sie dla mnie niezrozumiałe, jak to nie widzi, cholera!!!Zapytałam idiotycznie, czy u zadnej, potwierdzil, ale do mnie dotarło to dopiero, gdy właczył przepływy (to chyba doppler) i nie było znajomego dźwięku bijącego serca....Wtedy juz straciłam wszelką nadzieję, leżalam i wyłam, nic nie pamiętam, wiem, ze Truteń zachował przytomność umysłu i rozmawiał z nim, co dalej, a ten rzucił tekstem \"własnie dlatego nie lubimy ciąż bliźniaczych\":O Potem pamiętam, ze wylam na korytarzu, wszyscy sie na mnie gapili, ale mialam to gdzies. Staliśmy przed szpitalem i wylam \"dlaczego, dlaczego\", czulam sie na maxa rozdarta. W szpitalu na izolacyjnym byłam juz 3 razy, wczesniej z poronieniami, ale nigdy nie traktowali mnie tak, jak teraz. Mialam zapewnione towarzystwo Trutnia cały czas, lekarze wszystko nam tłumaczyli, położne przychodziły na początku swojej zmiany zapytac, jak sie czuję-naprawde wrażenia mamy oboje dobre. Bardzo długo trwała walka o poród naturalny, cc niesie ze sobą duże zagrożenie i nie robi się go na martwych dzieciach, zeby nie okaleczac matki. Zważywszy jednak, ze to był mój pierwszy taki poród, ze mialam bliznę po cięciu i ze to byl dopiero 34 tydzien, ciezko było wprawić maszynę w ruch i dopiero po tyg., w ostatnim momencie (naprawde ostatnim, nast. dnia juz byl termin cesraki, gdyby nie wyszło, bo markery świadczące o infekcji, jaka wdała sie po pęknięciu pecherza płodowego, były bardzo wysokie, i mogła byc to kwestia paru godzin, gdy straciliby panowanie nad sytuacją. W takim przypadku usunięcie macicy byłoby najlagodniejszym zakonczeniem sprawy dla mnie:O ). Ogromnie przezylam to, ze nie pozwolono mi dziewczynek zobaczyć, nastawialam sie na cos innego-wciąż mowiono mi, ze w łonie matki środowisko jest jałowe i procesy rozkładu nie następują przed upływem 4 tygodni...Moze to kwestia tego pękniętego pęcherza, nie wiem. Nie widzialam ich, i wiem, ze tak było lepiej, ale przez to cięzko mi było sobie uświadomić tę strate i utożsamić sie jakos z trumienkami (wszyscy dokoła na pogrzebie stali i płakali, a ja nie moglam w to po prostu uwierzyć...). Mam jednak namacalny dowód ich istnienia, odciśnięte w glinie stopki i rączki-świdomość, ze one \"dotykały\" tej powierzchni daje mi jakąś namaistke namiastki utulenia ich w ramionach, czego mi tak strasznie brakuje.... Dziewczyny, przepraszam, jeśli Was gorszę, probuję pamiętać, że może Was przerażać taka relacja i jakoś sie hamuję. Proszę Was, powiedzcie mi szczerze, jeśli nie macie ochoty tego czytać, wiem, ze jestescie wszytskie przed rozwiązaniem i rózne odczucia mogą Wam towarzyszyć. Nie chcialabym być nachalna. Absolutnie nie poczuję sie urażona, ani nie zniknę, bo tematów poza moimi doświadczeniami ostatnich tygodni jest mnóstwo:) Sorki za tasiemca. Buziak -
Wpadlam na chwilkę, a tu taka nowina!!! TPM, nie wiedzialam, że jestes w ciąży, gratuluję:) Buziaczki serdeczne. Chcialabym napisac więcej, ale juz sie naprodukowalam na grudniu i październiku, i nie mam siły. Misiu, Julia Dziekuję Wam za wsparcie.
-
RODZIMY W PAźDZIERNIKU 2007
pszczoła5 odpisał katynka na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Witam. Natworzyłyście jak szalone, nie nadrobie, bez szans. Chcialam tylko napisac, bo cos mi sie rzucilo w oczy, że Folicum juz gotowa:) PORÓD JEST PIęKNY!!!!! Wprawdzie jak większość kobiet 5 minut po powiedzialam Trutniowi, że w zyciu nigdy więcej nie urodzę zadnego dziecka;) (a przeciez dziewuszki były malutkie, 1600 i 2100, a do tego mialy juz ze względu na długi czas od zgonu mięciutkie główki)-ale po 3 dniach przeszło mi i chce rodzic jeszcze. Żadna cesarka mimo pozornie łatwiejszego rozwiązania ciąży nie umywa sie do naturalnego porodu i mówie Wam- dostajemy takie skurcze, jakie możemy znieść, parcie tez da sie przezyc, a ulga po jest niesamowita. JAk dołączyc do tego radość, że ma sie swoje dziecko przy sobie, to po prostu przeżycie wyjątkowe, niepowtarzalne i mistyczne. Będę stopniowo sie odzywac, jelsi sobie zyczycie-bo wiem, że co innego zaprząta wam teraz glowy. Jesli jednak chcialybyscie mnie o cokolwiek zapytac, nie ma tabu. No i dołaczyłam do grona doświadczonych mam, a do tego wrażenia po porodzie mam na świezo, więc służe pomocą:) Żeby nie było, że jestem jakas popieprzona, to jak najbardziej przezywam żałobę, placze, unikam halasu, przezywam huśtawkę nastrojów... Widze tez jednak, ile ucza mnie moje córeczki, mimo iż nigdy nie spojrzalam im w oczy, nie wzięłam w ramiona. DZieki nim odkrywam swoje życie na nowo-ja wiecznie marudząca i narzekająca, patrze na świat ich oczami, zauważam drobiazgi, które chcialam im pokazać, dźwięki, które chcialam,aby usłyszały-i widzę, że życie jest piękne. Kończe, bo łzy juz mi napływaja do oczu. Dziękuję Wam za wszystko. -
RODZIMY W PAźDZIERNIKU 2007
pszczoła5 odpisał katynka na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Dziewczyny, dziękuję Wam za wsparcie, za te wszystkie słowa. Na razie nie mam jak napisac więcej, Tobiasz tęsknił za mną i chce mnie miec jak najwięcej, mama moja tez jest i ogólnie zamieszanie...Chciałam Wam tylko napisac, że my z Trutniem mimo całego bólu wierzymy, że to miało sens. Nie rozumiemy tego, ale wierzymy z całych sił, ze nic sie nie dzieje przypadkowo, ze ta smierc nie jest bez sensu. Im jest juz najlepiej na swiecie, ja wierzę, że są w niebie i nie brak im niczego. Proszę was, nie zamartwiajcie sie o siebie-długo wahałam sie, czy Wam o tym pisac, zebyście sie nie bały, ale pamiątałam, jak martwiła mnie nieobecność Katynki i pomyslalam, ze lepiej sie nie ukrywac. Katynko Odezwę sie na pewno po pogrzebie-chyba, ze nastrój siądzie mi zupelnie, ale nie zapominajcie o nas. -
dziewczyny, nie było mnie dlugo, i długo jeszcze nie nadrobię. Dziewczynki zmarły 20.08, w ten poniedzialek po długich próbach wywołania porodu udało mi sie urodzic o 14.05 Maję, o 14.20 Polę. Pogrzeb w piątek. Odezwę sie jeszcze potem. PA
-
Wracam po długiej przerwie i niestety nie mam radosnych nowin. Dziewczynki zmarły 20.08, 27.08 po długich próbach wywołania porodu udało mi sie urodzic o 14.05 Maję, o 14.20 Polę. Pogrzeb w piątek o 16. Odezwę sie jeszcze później.
-
RODZIMY W PAźDZIERNIKU 2007
pszczoła5 odpisał katynka na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Witam po długiej przerwie. Nasz topik nie ma szczęścia do bliźniąt...Moje dziewczynki zmarły z niewiadomych przyczyn 20.08, w ten poniedzialek o 14.05 udało mi sie po długich próbach urodzic Maję, o 14.20 przyszła na świat Pola. Pogrzeb będzie w piątek. Na razie nadrabiam czas z Tobisiem i sprzątam dom, nie moge pisać więcej. Mam nadzieję, ze zamknęłam swoją historią pasmo nieszczęśc i odtąd juz tylko radosne wieści będą sie tu pojawiały. -
Myshko, pewnie powinnam zdecydowanie zaprzestać podnoszenia Tobisia, zwłaszcza gdy te skurcze mnie męczą..ale to nie takie łatwe. Kiedy tylko mogę, unikam tego, lecz czasem musze go podniesc, gdy sie przewróci, podniesc z łózka, i mnóstwo innych podobnych sytuacji. Czasem nawet zapominam, ze mam brzuch (na chwilkę, ale zdarza sie:) ) i go podnosze tak bez konkrtenego powodu. Dziewczyny wtedy daja znać o sobie kopniakami-im chyba nie jest wygodnie w czwórkę:)
-
Ooo, ktos jest:) Żyjecie:) Dynia, jak czytałam o Jadze, to serce mi sie kurczyło z zazdrosci. Takie dziecinstwo, jakie Ty opisujesz, ja mialam, i boli mnie, ze moje dziecko rośnie jako typowy mieszczuch...Siedzi w domu, góra dwie godziny na podwórku w piasku, czysty do wyrzygania:O Ja wiem, ze czego oko nie widzialo, tego sercu nie zal, ze on nie cierpi z tego powodu, bo innego zycia nie zna-ale ja znam. Chociaz mały ogródek na tyłach szeregowca uratowałby sprawę. Ech... Myshko, jestem juz prawie jedna noga w 34. tygodniu, a rodzic chcę jak najbardziej naturalnie i to z pełnym poparciem mego lekarza. Niestety, jesli się nie odwrócą, nici z moich marzeń-modlę sie nieustannie o to, i zaczynam sie wręcz bać, ze sobie wkręcam, że kopniaki z podbrzusza przeniosły sie na pod zebra..ale moze faktycznie? W poniedzialek usg, bedzie wiadomo. Psikulcu, mam nadzieję, że to nie czarna seria, życze Wam dużo siły, bo wiem, jak nawet błache sprawy atakujące wilczymi stadami wyprowadzają z równowagi. Buziak dla wszytskich, teraz to pewnie dopiero w poniedzialek sie odezwe. Aha, czy wiecie moze, ajk to jest ze skurczami? Z Tobisiem nie mialam prawie zadnych, więc sie nie znam-ale teraz mam często, kilka razy dziennie, czesto większośc nocy, takie bóle jak okresowe, w podbrzuszu, ale nie jakies mega straszne, nawet nospy nie biore. Czy to cos oznacza, czy mozna tak miec i 1,5 m-ca przed rozwiązaniem?