Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Ciri

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Posty napisane przez Ciri


  1. byłabym zapomniała, dostałam taki tekst na temat. To go wklejam. Autor anonimowy. \"Po latach bycia kobietą moje wymagania wobec mężczyzn i ubrań wzrosły i stały się prawie księżycowe. Dlatego nie chcę już faceta, jakiego można kupić w każdym sklepie lub na Stadionie. Chyba nie chcę też faceta od Diora czy Versace, bo choć nigdy takiego nie miałam, myślę, że też jest to jakaś (choć kosztowniejsza i na mniejszą skalę) masówa i komercja. Dlatego szperam na w second-handach w poszukiwaniu jedynego w swoim rodzaju, niepowtarzalnego swetra. Nie umiem odpowiedzieć na pytanie ekspedientki \"w czym mogę pomóc, czego pani konkretnie szuka?\" - w niczym pani nie może pomóc. Po prostu sobie szperam w stercie szmat. Nie wiem, czego szukam. Ale jak na to trafię, będę wiedziała, że szukałam właśnie tego. Wyciągnę z tej sterty sweter mojego życia i uniosę go w objęciach, żeby nikt mi go nie sprzątnął sprzed nosa. Będę się targować o niego, bo ekspedientka może z nieznanych sobie samej powodów nie chcieć go sprzedać i będzie absurdalnie podbijać cenę. Ale nic to. Kupię go za każde pieniądze, bo na szmatach i tak pewnej sumy się nie przekroczy - na to jeszcze mnie stać. A jak nie będzie chciała sprzedać - to go ukradnę. Sweter będzie trochę wypłowiały, trochę za ciasny (jakby dziecinny, a może się po prostu kiedyś przestraszył i skurczył w praniu). Wygląda, jakby go zrobiła na drutach jakaś kochająca, choć niezręczna mama. Poprzedni właściciel wypalił w nim sporą dziurę, ale może da się ładnie zaszyć - jak nie, to będzie sweter z blizną, i tak będę w nim chodzić. Niektóre koleżanki pewnie spojrzą z niesmakiem - jak można chodzić w takim swetrze z badziewia, w dodatku nieładnym, wyliniałym, źle wychowanym, z wypaloną dziurą i wystrzępionym ściągaczem na rękawie. Ano można. Wbrew pozorom jest z bardzo dobrej gatunkowo wełny. Tak naprawdę wcale nie jest brzydki, jak się lepiej przyjrzeć. Taki dziwny krój. Nieprędko wyjdzie z mody, bo wcale w nią jeszcze nie wszedł i chyba nie ma zamiaru. Nikt takiego nie ma. A mnie bardzo w nim do twarzy. I umie te wszystkie rzeczy, które rzadko który sweter umie naraz - jest ciepły, miły w dotyku, cudownie drapie, można w nim iść do pracy i na imprezę, można pojechać na wakacje i się wybrudzić, można w nim spać, jak jest zimno, przytulić się, jak jest smutno, wytrzeć nim kawę z podłogi bez uszczerbku dla jego wrażliwego ego - sweter na każdą okazję, na całe życie. A jakby się kiedyś od tego noszenia i kochania podarł całkiem, to zrobię sobie z jego resztek ciepły szal na jesienne wieczory. Przyda się, bo jesień bywa chłodna i samotna. Nie mówiąc o zimie.\"

  2. Witam wszystkich po świątecznej przerwie spowodowanej pijackim wyjazdem w góry. Wpis Rama jak zwykle mnie zauroczył, i choć rozumiem, co pisze, nie odwazę się dyskutować. Po prostu się zgadzam i już. Lempicka, koniecznie napisz o bonobo. Ja mam jakaś ksiazke o bonobo pt. \"Demoniczne samce\" ale jej jeszcze nie przeczytałam :) może to wielki błąd! Kai odeszła, ale duchem jestesmy z nią :) Popelina, z tą koleżanką czy jej mówić czy nie i jak, to jest temat rzeka i syzyfowa robota. Najwyżej, że przytocze twoje własne słowa \" jak stracimy juz wszystkich przyjaciół, to na starośc będziemy sobie hodowac brodawki\". Są koleżanki o róznym popędzie do autodestrukcji. Z jedną (co ci pisałam) użeram się już fafnaście lat, z inną zajęło mi dwa tygodnie, żeby się zorientowała - to ta, co pawiana pogoniła i pomściła nas wszystkie/wszystkich jedną rozmowa telefoniczną. Szefowa - ależ ładnie to opisałaś. Tak mysle, czy nie wyłapać po prostu z róznych opisów przypadków na tym topiku charakterystycznych zachowań i naszych reakcji. AKżda mysli i przeżyła mniej więcej to samo, ale każda coś dorzuca, czego inna nie ujęła az tak dosadnie.

  3. Niezaciąganie do lózka - to chyba też duzo zalezy od intencji. Mozna kogos nie ciągnac od razu do łózka, bo chcesz go lepiej poznac, zbudowac najpierw jakas więź, tez samemu się przyzwyczaić, coś z uczuć zainwestowac, przezwyciężyć niesmiałość, dac komus i sobie czas. A można nie ciągnąć do łózka, bo: a/ w dzisiejszych czasach to awangarda b/bo się jest jednostką skomplikowaną i swojej motywacji samemu nawet się nie rozumie c/ się sobie obiecało, ze się nigdy więcej nie pójdzie z kobietą do łózka :))) bo to za bardzo boli d/ seks może nieść za sobą niebezpieczeństwo, że się juz nie odczepi i będzie się miało poczucie osaczenia a potem z tego wszystkiego depresję e/nie chce się psuc tak pieknego i metafizycznego związku dusz :) Podpunktów można wyliczyc oczywiście więcej :)

  4. Mnie się tez przytrafił raz taki jeden pawian bez seksu, ale z wszelkimi innymi atrakcjami, z huśtawka, ratowaniem z depresji, przyciaganiem i ucieczkami, typu \"jestem zimnym skurwielem\" ale nie był gejem, tylko rzuciła go wczesniej wieloletnia kobieta i nie mógł się zdecydowac, czy to nie bedzie oznaczało, że ją zdradza, na wypadek, gdyby chciała wrócić :)

  5. Popelinko, :) moja ty! własnie przeczytałam sobie część kartonika z wydrukami melji od mojego byłego pawiana. Kartonik (po ryzie papieru) zawiera całą historię związku. Natknełam sie albowiem na niego przy sprzątaniu i przejrzalam, aby zobaczyć, czy może coś bym tu mogła zacytowac jako przykład. Były to mejle, które wywoływały u mnie onegdaj spazmy rozkoszy lub rozpaczy, euforię lub potoki łez i tygodniową depresję. Ale nie wkleje nic tutaj, bo po przeczytaniu stwierdziłam, że sa to tak egzaltowane bzdety, że wstyd się z tym obnosić :) Sharlotka Moje pawiany na widok innego meżczyzny reagowały różnorodnie w zalezności od fazy, w której się znajdowały. Faza \"big love\" - reagowały atakiem zazdrości i wzmozoną miłością oraz seksem. Faza \"ucieczki\" - reagowały widoczna ulgą i wręcz zachętą do blizszych kontaktów z tym meżczyzną \"ale dlaczego nie chcesz się z nim spotkac, przeciez jest naprawde fajny\". Faza po porzuceniu mnie przez pawiana - spojrzenia spode łba ukradkiem a la Heathcliff z Wichrowych Wzgórz, jezeli spotkanie miało miejsce na gruncie towarzyskim i/lub niezwłoczna próba umówienia się na powazną rozmowę (z której oczywiście nie wynikały żadne praktyczne konsekwencje)

  6. No to dzięki Chineczce mamy punkt do częsci testu o podatności na związki z pawianami. I tez parę wniosków mi się nasuneło dzięki temu, co Chineczka napisała ze swojego punktu widzenia, jako osoby, której pawainy sie nie imają. wniosków dotyczących tego, co mozna ze sobą zrobic, żeby mnie tez się nie imały. Otóz nalezy nazywać rzeczy po imieniu i nie wstydzic się tego. Moja koleżanka ostatnio pomściła nas :) w starciu z pewnym wyjątkowo metafizycznym i mrocznym pawianem. Sama będąc osobą skłonną do takich relacji, bliska juz obwinania się o spowodowanie jego pawiańskich zachowan, po przyłapaniu się na tym, że od paru dni analizuje wyłącznie jego skomplikowaną motywacje, zdana na własne domysły, odbyła z nim rozmowę (nie ukrywam, że za moim podpuszczeniem), w której nazywała rzeczy po imieniu. Okazało się, że wobec nazywania rzeczy po imieniu, takimi, jakimi są, pawian był bezradny, jego urok prysnął, jego błyskotliwa inteligencja sprowadziła się do mętnego jąkania się a z kazdym słowem ośmieszał się coraz bardziej. Przynajmniej ona tak to odbierała, a to grunt. Nazywanie rzeczy po imieniu polega na przykład na nazywaniu na głos gówniarstwa gówniarstwem (a nie syndromem piotrusia pana), a faceta, który po spędzonej razem nocy nie odezwał się przez dwa tygodnie nazywa sie dupkiem (a nie niedostępnym emocjonalnie). Na "nie dzwoniłem, bo sie miotałem, a teraz już wiem, że jesteś mi potrzebna" odpowaida się trzeźwym "jakbys był uczciwym facetem, to bys zadzwonił i i tyle, nie ma dyskusji" I tak dalej. a test leży, bo ja maluje mieszkanie...

  7. Chineczka, dzięki za ten wpis!!! Choć po dyskusji krótkiej z koleżanką ustaliłysmy, że okreslenie \"silne\" jest trafne ale nie wystarczające. RAczej okresliłabym je jako wysyłające komunikaty do otoczenia o swojej sile. Takie, które wyglądają na ostre babki i radzą sobie nieźle, choć w środku mogą być niekochającą siebie, trzęsącą się galaretą, . Pewien rodzaj rozedrgania emocjaonalnego jest niezbedny, żeby w ogóle uznac pawiana za atrakcyjnego. To nie jest taka prawdziwa siła, tylko świetna umiejętność zamaskowania swojej słabości. Chyba. Tak mi się wydaje.

  8. Vat, absolutnie nie chodzi mi o decyzje posiadania dzieci, źle się zrozumieliśmy. To, to jest akurat szczegół. Chodziło mi o decyzję przez duże D, o której pisałam parę postów wyżej, i byla to sprawa bardziej ogólna i dotyczaca kwestii czy świadomośc swoich problemów coś zmienia. zacytuję \"Zrozumienie może byc obiecującym i pomocnym początkiem. Ale jest takie stare przysłowie \"Mozna konia zaprowadzić do wodopoju, ale nie zmusisz go, żeby pił\". Kluczem do rozwiązania problemu jest podjęcie DECYZJI, że go chcesz rozwiązać i że to zaczynasz robić. \" O taką decyzje mi chodziło. Niezaleznie od tego, co jest problemem i kto go ma. I jeszcze jedno sprostowanie - ja o to ciebie nie pytam, czy masz zamiar podejmowac decyzje. Zwłaszcza, że zamiar, to za przeproszeniem, ma każdy. Zadałam pytanie, nie oczekując tu odpowiedzi. Tak, ot, żeby sprowokowac myslenie. Aha, dla kogoś, to się takich rzeczy nie robi. Zmienianie siebie ma sens tylko wtedy, jeżeli ty sam chcesz to zrobic bo uwazasz, że zmiana jest tobie potrzebna. Motywacja zewnętrzna, ktoś może to oczywiście zaindukowac, sprowokowac, ale jeżeli sam w związku z tym nie zapragniesz zmiany - to co najwyżej będziesz się zmuszał i znienawidzisz tego kogos, dla kogo to zrobiłes. Tak mi mówi moje dośwaidczenie. To tez przyczynek do dyskusji, czy ktoś inny może zmienić pawiana.

  9. szam - bo pawian to samiec a pawianica to samica z gatunku pawianów:) Vat moja nieustepliwosc wynika z faktu, że mam głebokie poczucie, że wiem co mówię :) a ty nadal nie odpowiadasz (ani tu, ani, jak czytam, przed sobą) na pytania, które zadałam. Nie znaczy, że musisz to zrobic, oczywiście, ale ja moge to sobie skomentowac, jak to widzę. Co widze w twoich postach. Upieram się, że bez decyzji, nic się nie ma prawa zmienić. To, czy taką decyzje w ogóle chciałbys kiedys podjąc i czy jej potrzebujesz, to jest inna sprawa i nie zamierzam się w to wtrącac, bo to nie moje zycie. Upieram się przy tym, że do zmian jest ona konieczna i tylko przy tym.

  10. Kai: \"WIęc może lepiej nie przyklejac etykietek człowiekowi, a raczej - typowi relacji w związku? Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że na jednych się pawianimy, a na innych nie?\" Masz wiele racji, ale ja tez mam i nasze racje wcale się nie wykluczają. Typ relacji, charakterystyczny dla ludzi, stosujacych konkretna strategię radzenia sobie z lekiem przed bliskością (i tej bliskości się bojący, oczywiście) - czy to pasuje do tego, co miałas na mysli? to tez nie jest czarno - białe, bo o ile większosc znanych mi kobiet związanych z pawainami jak najbardziej ma tez problem ze sobą, to znam paru naprawdę porządnych i niepopieprzonych, ufnych facetów, zakochanych w pawianicach. Byc może ta róznica wynika z tego, że (statystycznie! żeby nie było, że stereotypy) faceci, którzy nie mają problemów ze soba, podchodza do uczuc jako do czegos prostego, i w ogóle mają prostsze (co nie znaczy, że gorsze!!!!!!) ściezki w mózgu. Moze tez reagują tak dlatego, że ich nigdy dotąd nic takiego nie spotkało i nie potrafią odróznić kobiety, która się waha od kobiety, która się waha programowo. Starają się być cierpliwi i wyrozumiali jak dla dziecka, czekając az jej przejdzie, a to pawainicę doprowadza na skraj czarnej desperacji, bo się nudzi, ma poczucie winy, boi się tych uczuc, które dostaje, więc natychmiast wywija jakis numer i tak dalej. Więc nie zawsze jest tak, że to pawain z pawianem i kto jest większym pawianem, ten przejmuje kontrole nad związkiem. Może tez byc klasycznie: pawain i jego ufny, nierozumiejący sytuacji partner. Ta druga opcja szybko sie kończy złamanym sercem partnera i zamętem w jego głowie. Ta pierwsza, może się skończyć tak samo dla \"pawiana podległego\", a może tez ciągnąć się latami Przynajmniej tak wynika z moich obserwacji

  11. szam, lempicka Ten topik, jak i początkowy post miał na celu opisanie i analizę pewnego zjawiska, pewnego typu zachowania ludzkiego. Porozmawianie o tym , co się zdarza w życiu i wymiana dośwaidczęń czasami pomaga spojrzec na to, co się nam przytrafia z innego punktu widzenia. A okreslenie pawian jest pewnym skrótem myslowym a nie etykieta. Jest to nazwa pewnej nieświadomej strategii radzenia sobie ze swoim lękiem przed zaangazowaniem i bliskością, (jezeli ktos posiada takowe cechy i taką strategię). Ludzie są rózni, strategie radzenia sobie ze soba mają też różne, ale niektóre się powtarzają, a przynajmniej powtarza się główny trzon strategii. Tu akurat piszemy o jednej z nich, konkretnej. Takiej, która jest bolesna dla obu stron. AKurat wybrałam taką. Inne moga być równie bolesne. a mogą byc tez bardziej konstruktywne. Mogłam wybrac inna. ale ile można zakłądać topików. Widzę, że dla wielu osób jest to ciekawe i inspirujące, co mnie cieszy. Tak naprawdę jest to wymiana dośwaidczen i tez widze, że zrobiło się coś na kształt \"grupy wsparcia\"

  12. Jeszcze jedno mi sie przypomniało. Jeden z objawów, który u mnie wystepował - ciekawe, czy u was też - który z perspektywy patrząc, wydaje mi się bardzo charakterystyczny dla związku z pawianem i PRZEDE WSZYSTKIM bardzo wiele mówiący o naszej PRZEWDZIWEJ motywacji w tym związku, a przypomniała mi Kai swoim postem. Kiedy pawian się oddalał, czułam, że nikogo w zyciu bardziej nie kochałam, że chcę go miec na zawsze, w domu, przy sobie, chcę mieć z nim dzieci, wiecie, to wszystko. Ale kiedy pawian wykonał raz na jakiś czas szczególnie spektakularny powrót a faza klejenia się do mnie i okazywania mi wielkich uczuć przeciągała się dłużej niż zwykle - wpadałam w panikę. Jak to? to już? Koniec zabawy? A tak wzniosle było a teraz co? Kapeć się zniego zrobił, pantofel, gdzie się podział mój Wielki Wspaniały Ideał? A jak będzie chciał ze mną zostac? Boże, co ja z nim zrobię? Oczywiście, to wszystko czaiło się z tyłu głowy, ale było do uchwycenia. I oczywiście, pawain szybko mnie wyprowadzał z błędu, szybko znowu oglądałam tylko jego czerwony tyłek i mogłam go podziwiać :) I pragnełam to uszanować :) :) :) :) :)

  13. aaaaa, nie było mnie przez dzień a tu dyskusja poszła w bardzo mądrym kierunku Po kolei Vat: \"Nie jest tożsama, to oczywiste, ale o ile wiem - wzajemnie się nie wyklucza... \" - napisałam tak dlatego, ze większość ludzi sądzi mylnie, że jest tożsama i jezeli człowiek potrafi jedno, to drugie na pewno też. Czyli - to, że sie nie eyklucza, to jest prawda ogólnie dostępna. Lecz mniej znana prawda jest taka, że te dwie rzeczy nie muszą być wcale ze sobą powiązane. Można dokonywac emocjonalnej wiwisekcji bez chęci i umijętności wprowadzania zmian. Mozna tez wprowadzac bardzo konstruktywne zmiany w swoim zyciu bez umiejętności i konieczności dokonana w.w. wiwisekcji. Istnieja ludzie, którzy po prostu potrafią sobie powiedziec - \"zachowuje sie jak debil, to mnie do niczego nie prowadzi - zaczynam więc robic inaczej\", po czym zaczynają konsekwentnie to robic bez dalszej filozofii. Ale do tego trzeba byc naprawdę GOŚCIEM. \"Zrozumienie zaś to chyba klucz do rozwiązania problemu, prawda?\" No właśnie nie. Zrozumienie może byc obiecującym i pomocnym początkiem. Ale jest takie stare przysłowie \"Mozna konia zaprowadzić do wodopoju, ale nie zmusisz go, żeby pił\". Kluczem do rozwiązania problemu jest podjęcie DECYZJI, że go chcesz rozwiązać i że to zaczynasz robić. Ta decyzja musi byc nienegocjowalna z samym sobą. Bo pojawiają sie zaraz inne pomysły, mysli, które odwodza, które przekonuja o bezsensie tych działań, impulsy, pokusy. I jedyna metoda, to trzymać się decyzji i wysyłać wszelkie takie mysli na drzewo. Powiedziec im \"znam was jak zły szeląg - obiecujecie złote góry a ja potem zostaję sam/sama ze swoim spierdolonym zyciem - wypad, nie macie racji, nie będe was słuchać, walcie się na ryj ze swoimi pieknymi wizjami\" Dziewczyny, to tez do was!!!!!!!! Nie ma innej metody. Vat, to co piszesz, że masz do zaoferowania, to są cechy wazne u pracownika lub, może tez kumpla. Te cechy nie mają większego zastosowania w związku z drugim człowiekiem, i choc niewątpliwie są zaletami, to raczej należy je potraktowac jako promocję \"10% gratis\", niż jako podstawę, na której można coś zbudować. Co nie znaczy, że cię przekreślam :), raczej zarzucam nieumiejętnośc i niechęć do rozwoju, czy uruchomienia i wykorzystania zepchniętego do jungowskiego Cienia pozytywnego potencjału :) Yo Yo Twoje wpisy uzupełniaja idealnie to, czego mi nie udało się napisac lub ując w słowa - dzięki wielkie i szacunek. chętnie bym popisała z toba nie na forum, ale boję się podawac u moje namiary, bo miałam tu juz raz psychopatycznego fana :). Jak masz ochote, to albo podaj jakis kontakt do siebie, albo Kai ma moje namiary a jej mejla widać :) Odpowiadając na pytanie, jak się uwolnic od kleszcza i jak wyjśc z lasu. No cóz, ja usiłuję pisac z perspektywy osoby, której sie to raczej udało. Wiem to stąd, że odkryłam u siebie brak zrozumienia, empatii i fascynacji względem osobników, których spotykałam ostatnio a którzy mając wobec mnie zamiary romansowe przejawaili jednoczesnie cechy pawiańskie. Przy czym niechęci nabierałam jeszcze zanim taki pawian miał okazję spawainić się chocby na sekundę. Wyczuwam ich, normalnie przez majtki :) Z drugiej strony odkryłam w sobie silny drive do zaangazowania się w normalny związek oparty na mocnej, silnej więzi, odkryłam, że jest to przygoda i wyzwanie wcale nie mniejsze, niz zdobycie dozgonnej miłości pawiana. I choć to dla mnie dość nowy grunt, na którym nie mam zbyt dużego dośwaidczenia, wiem i jestem pewna, że efekt jest wart duzo więcej, niż to, co moge osiągnąć na grząskim ale znanym gruncie. Podjęłam decyzje, jednym słowem. Wiadomo ogólnie, że ludzie wolą siedziec w znanym g...., niż próbowac z niego wyjśc na nieznany teren, bo w znanym g... jest może parszywie i smierdzi, ma się poczucie, że \"gdzies musi byc lepszy śwait\", ale czujemy się tam bezpiecznie, bo jest znane, przewidywalne, znamy zasady poruszania się po nim. A przy każdym kroku na stały grunt ogarnia nas panika, że sobie nie poradzimy, że tam zginiemy, że nie wiemy jak się zachowac i co nam wolno czuć i szybciutko wracamy z ulgą w stare koleiny. Sharlotka, ja zaliczyłam takich zwiazków 3 a właściwie 4 a w pozostałych związkach pawianem byłam ja sama. Zatem znam problem z obu punktów siedzenia. :) Nie będe przypisywac całej zasługi sobie, bo głównego kopa i kierunek nadała mi moja tereaputka. Ale resztę musiałam zrobic sama, bo nikt tego by za mnie nie zrobił.

  14. Vat: dzięki za zaawansowaną analizę swojego przypadku. Z pewnością się przyda. Muszę cię jeszcze bardziej zmatrwic - nie tylko nie jestes odosobnionym przypadkiem, ale także styl, język i stopień autoanalizy twojego case study nie jest unikalny i wyjątkowy. Żałuje, że wykasowałam mejle mojego byłego pawiana, to bym wkleiła jako dowód, że umiejętność doskonałej emocjonalnej wiwisekscji wcale nie jest tożsama z umiejętnością oraz chęcią do zmiany czegokolwiek w sobie. Pytania, które mi się nasuwają po przeczytaniu twojego postu są te samo, jakie miałam zawsze słuchając rozpaczliwych zwierzeń znajomych pawainów i pawianic. Co tego wynika? jakie to ma zastosowanie praktyczne? I gdzie w tym wszystkim jest druga osoba (to akurat jest retoryczne :) ). Gdzie w tym wszystkim jest prawdziwe zycie? Prawdziwe, czyli osadzone w realiach i oparte na faktach a nie na ćwiczeniach intelektualnych i wirtualnym świecie własnych wyobrażeń. Co zostanie z ciebie, kiedy się odrze cię z tej barwności, spojrzy się na ciebie jak na człowieka a nie jak na bohatera kiepskiej telenoweli? co z rzeczy istotnych masz do zaoferowania sobie oraz innym? Nocny motylku: pawian może byc facetem na całe zycie. To się tez zdarza w ekstremalnych przypadkach. ale co to za życie?
×