-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Kamelia
-
Ma czytała Biblię z prostą, dziecięcą wiarą. Jeśli ta Święta Księga, natchniona przez Boga, czyniła jej jakąś obietnicę. Ma wierzyła w jej spełnienie i postępowała zgodnie z jej nakazami. Było to dla niej takie proste i oczywiste. Jezus uzdrawiał chorych, Ma nie widziała więc żadnego powodu, dla którego nie miałby uzdrowić i jej. \"Jesteś dla mnie tak prawdziwy, Panie! \", mawiała do Niego. \"Dawno temu czyniłeś te wspaniałe cuda, i żyjesz w dalszym ciągu. Chciałabym znów chodzić. Dziękuję Ci, Panie \". Była przekonana, że Jezus ją uzdrowi. Stopniowo cud zaczął się spełniać. Codziennie widzieliśmy u niej pewną poprawę. Nabierała sił, zaczynała trochę wstawać, a potem stawiać niepewne kroki, trzymając się mebli. Po kilku tygodniach chodziła już po kuchni, pomagając w przygotowywaniu posiłków, a wkrótce potem mogła już wchodzić i schodzić po schodach oraz spacerować po podwórzu, by bliżej przyjrzeć się ptakom i kwiatom, które kiedyś podziwiała ze swojego okna. - Chwalmy Pana! - wykrzykiwała od czasu do czasu. - To, czego nie mogli uczynić najlepsi lekarze i najlepiej opłacani hinduscy uzdrawiacze, uczynił Jezus, który żyje w dalszym ciągu! Jezus taki sam wczoraj dziś i na wieki:) to co czynił 2000 lat czyni też dziś. Byłam i ja tego świadkiem. I wiele innych ludzi. Wystarczy uwierzyc Jezusowi, a On wszystko moze uczynić.
-
Kiedy czytałem Nowy Testament, kawałki łamigłówki kim jestem, dlaczego istnieję i jakie jest moje przeznaczenie ukształtowane przez Boga - zaczęły układać się w jedną całość i wyłoniła się z nich logiczna odpowiedź na wiele pytań. Klęcząc, prosiłem Boga, by odkrył przede mną znaczenie Pisma; potem czytałem powoli każdy werset, trawiąc go i ufając, że Duch Święty da mi zrozumienie jego znaczenia. Każdego dnia spędzałem długie godziny na modlitwie i czytaniu Słowa Bożego - godziny, które kiedyś poświęcałem na czczenie słońca, krowy i bezradnych bożków na ołtarzu, na praktykowanie Jogi i medytacji. W taki właśnie uważny sposób wielokrotnie przeczytałem Nowy Testament. Czytałem również Stary Testament, odkrywając, że Biblia nie jest zbiorem mistycznych, niejasnych i wewnętrznie sprzecznych \"antycznych mądrości \" czy mitów o zmyślonych bogach, takich jak Rama czy Kriszna, którzy - jeśli kiedykolwiek istnieli - byli zwykłymi ludźmi, którym boskość została przypisana. Natomiast wręcz przeciwnie, Biblia jest dziełem historycznym - potwierdzały to dosłownie tony niezbitych dowodów zgromadzonych w wielkich muzeach na całym świecie. Opowiadała ona o prawdziwych ludziach, takich jak Abraham, Daniel, Piotr i Paweł, którym dane było poznać Boga oraz o prawdziwych narodach zamieszkujących Palestynę, Egipt, Grecję i Rzym. Dostrzegłem, że Bóg, Stwórca, ma swoje plany w stosunku do wszystkich ludzi. Jest On Bogiem historii i w dalszym ciągu zaznacza swoje działanie w życiu poszczególnych ludzi i w dziejach narodów. Biblia objawiała także to, co Bóg miał jeszcze uczynić doprowadzając historię do jej punktu szczytowego - zacząłem więc odbierać współczesne wydarzenia w nowym świetle, szczególnie spełnienie proroctwa uwidaczniające się na Bliskim Wschodzie.
-
Zaszła jeszcze jedna zmiana, która nie była widoczna z zewnątrz, a która znaczyła dla nas więcej niż cokolwiek. Dręczące nas kroki, które przypisywaliśmy duchowi Nany, nie rozlegały się już nocami na strychu i pod drzwiami naszych sypialni, a ten szczególnie odrażający zapach, który często towarzyszył takim zjawiskom i którego źródła nigdy nie mogliśmy zlokalizować, zniknął bezpowrotnie. Żadne niewidzialne siły nie poruszały już przedmiotów, by zrzucać je ze zlewu, stołu czy szafki rozbijając o podłogę. Zrozumieliśmy w końcu, że przyczyną tych wszystkich rzeczy nie był, - tak jak sądziliśmy wcześniej - duch Nany, lecz niedostrzegalne istoty nazywane w Biblii \"demonami \" anioły, które zbuntowały się wraz z Szatanem przeciwko Bogu i usiłowały zwieść ludzi, by przyłączyli się do ich buntu. To one właśnie były mocą kryjącą się za bożkami i każdą filozofią, która odmawiała prawdziwemu Bogu należnego mu jako Stwórcy i Panu miejsca. Rozumiałem teraz, że to właśnie te istoty spotykałem w transach osiąganych przez praktykowanie Jogi i głęboką medytację. Maskowały się one pod postacią Śiwy lub jakiegoś innego hinduskiego bóstwa.
-
rozdz.16. Nowy początek Cóż za przeobrażenia zaszły w naszej rodzinie! Zamiast kłótni i goryczy panowała teraz harmonia i radość. Zmiany, jakie nastąpiły za sprawą Chrystusa, były tak wielkie, że codziennie wprawiały w zdumienie każdego z nas. Nienawiść, istniejąca od lat między mną a moją ciotką, wydawała się teraz koszmarem, z którego oboje się przebudziliśmy. Religia, którą kiedyś tak gorliwie praktykowaliśmy, w rzeczywistości zwiększała tylko nasz antagonizm - pewnego razu w czasie rodzinnej puja ciotka Revati rzuciła we mnie mosiężną czarą napełnioną święconą wodą. Chrystus jednak odmienił nas oboje i teraz darzyliśmy się wzajemnie ogromną miłością. Znów stała się dla mnie jak matka, jednak w inny, nowy sposób, a jej syn Krishna, którego też kiedyś nienawidziłem, był mi bliższy niż brat. Bo też byliśmy w rzeczywistości braćmi w Chrystusie. Przeszłość minęła bezpowrotnie, zniszczona tak totalnie, jak bożki spalone w śmietniku na popiół. Zmiany te były wynikiem łaski Bożej. Nam jako Hindusom obca była koncepcja przebaczenia, ponieważ w karmie ono nie istnieje i dlatego nie mogliśmy wybaczać sobie nawzajem. Skoro jednak Bóg przebaczył nam przez Chrystusa, my mogliśmy teraz wybaczyć sobie. Dowiedzieliśmy się, że Chrystus nauczał, iż ci, którzy z serca nie wybaczą innym ludziom, nie otrzymają przebaczenia od Ojca. On jednak umieścił w naszych sercach ducha przebaczającej miłości i czułem, że nigdy nie będę w stanie żywić do kogokolwiek urazy. Słowa, których kiedyś nie potrafiliśmy szczerze wypowiadać: \"przepraszam \" i \"wybaczam ci \" można było teraz usłyszeć w naszym domu zawsze wtedy, gdy były potrzebne i dlatego radość w naszych sercach mogła stawać się coraz większa. to czyni Chrystus:):):):):):):):):)
-
W jakże cudowny sposób odmienne od reinkarnacji było to zmartwychwstanie! Tabliczka została wytarta do czysta
-
W ciągu tych paru dni, które minęły od mojego duchowego odrodzenia, zacząłem rozumieć, co naprawdę oznaczało dla mnie \"narodzenie się na nowo \" przez śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa - była to śmierć mojego starego ja i zmartwychwstanie nowego człowieka. Dawny Rabi Maharaj umarł w Chrystusie. A z jego grobu powstał nowy Rabi, w którym żył obecnie Chrystus. W jakże cudowny sposób odmienne od reinkarnacji było to zmartwychwstanie! Tabliczka została wytarta do czysta i z niecierpliwością oczekiwałem na dalszy ciąg nowego życia, które rozpocząłem w Jezusie, moim Panu.
-
Wiedzieliśmy, że nie ma żadnego kompromisu, żadnej możliwości łączenia hinduizmu z prawdziwym chrześcijaństwem. Te dwie rzeczy były diametralnie różne i przeciwne sobie. Jedna była ciemnością, druga światłem. Jedna reprezentowała wiele różnych dróg wiodących do tego samego zniszczenia; druga była, tak jak powiedział Jezus, wąską drogą do życia wiecznego.
-
Jeszcze niedawno bałem się, że ktoś mnie zobaczy na tym spotkaniu, lecz teraz, kiedy Jezus przyszedł do mego serca, opuścił mnie cały strach. Nie mogłem zatrzymywać tak dobrej nowiny tylko dla siebie. Chciałem, żeby wszyscy poznali mojego Pana. (...) wrócił do domu(...) - Poprosiłem dziś wieczorem Jezusa, by zagościł w moim życiu! - zawołałem radośnie, patrząc kolejno w zdziwione twarze zebranych. - To jest wspaniałe. Nie potrafię wam powiedzieć, jak wiele On już dla mnie znaczy. Wiem, że uczynił mnie nowym człowiekiem. Zanim położyłem się spać, zniszczyłem moje ukryte zapasy papierosów. Nie miałem już na nie żadnej ochoty. Następnego dnia, wykorzystując pierwszą nadarzającą się okazję, przeprosiłem ciotkę Revati za sposób, w jaki ją często traktowałem.
-
Byłem szczęśliwy, że żyję - żyję na zawsze! Zaprawdę zaprawdę powiadam wam, kto słucha słowa mego i wierzy Temu który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie stanie przed sądem lecz przeszedł z śmierci do żywota\" ...powiedział Jezus. Jan. 5.24 dla Ciebie Jezu!!!!
-
Kiedy wracaliśmy do domu, wydawało mi się, że wysoka trzcina rosnąca ciasno po obu stronach drogi, z liśćmi lśniącymi w bladym świetle księżyca niemalże tańczy w wiejącej od morza bryzie. I gwiazdy! Nie pamiętałem, by kiedykolwiek były tak jasne! Zawsze kochałem przyrodę, lecz teraz wydawała mi się dziesięć razy piękniejsza niż kiedyś. Wówczas czciłem ciała niebieskie, lecz teraz widziałem je w innym świetle. Zostały one stworzone przez tego Boga, którego właśnie poznałem i upajałem się tym, podziwiając moc, artyzm i mądrość Stwórcy. Chciałem po prostu czcić Go nieustannie i mówić Mu, jak wdzięczny jestem za samo życie. Nie żałowałem już teraz, że przyszedłem na świat. Byłem szczęśliwy, że żyję - żyję na zawsze!
-
Baranku Boży, idę już! \". Pozostałem w pozycji klęczącej, słuchając każdego słowa, przepełniony wdzięcznością do Boga za Jego przebaczenie, zdumiony tym, że piosenka wyrażała dokładnie moje uczucia. Jej autor musiał przeżyć identyczne uwolnienie od winy. Dzięki słowu \"Baranek \" zrozumiałem natychmiast, że Jezus jest łagodny, dobry i pełen miłości. Przypomniałem sobie, co na temat miłości Jezusa mówiła Molly. Ta właśnie miłość przepełniała teraz moją duszę. Zniknęła gdzieś cała duma z faktu, że jestem braminem. Uklęknięcie na zakurzonej podłodze w obecności tych wszystkich chrześcijan wymagało od wysoko urodzonego Hindusa pokory. Był to jednak zaledwie początek mojej drogi ku zrozumieniu, że naprawdę nic nie znaczę wobec wielkości mojego Boga. Odkryłem, że pokora nie jest poniżająca i że nie wywołuje we mnie nienawiści czy pogardy dla samego siebie. Było to po prostu uznanie prawdy o tym, że jestem całkowicie zależny od mojego Stwórcy we wszystkim. Wyznanie to otworzyło przede mną drzwi do całkowicie nowego życia w Jezusie.
-
mogę pomodlić się moimi własnymi słowami. Powoli, jąkając się z emocji, zacząłem: \"Panie Jezu, nigdy nie studiowałem Biblii i nie wiem, o czym ona mówi; słyszałem jednak, że umarłeś za moje grzechy na Kalwarii, abym mógł uzyskać przebaczenie i pojednać się z Bogiem. Dziękuję Ci za to, że umarłeś za moje grzechy, że przyszedłeś do mojego serca i że mi przebaczyłeś! Pragnę być nowym i odmienionym człowiekiem! \" Ze łzami wyrażałem skruchę za moje wcześniejsze życie: za gniew, nienawiść, egoizm i dumę, za bożków, którym służyłem, za przyjmowanie czci, która się należała tylko prawdziwemu Bogu i za wyobrażanie sobie, że mógł być krową, gwiazdą lub człowiekiem. Modliłem się przez kilka minut - i zanim skończyłem, wiedziałem, że Jezus nie jest po prostu jednym z wielu milionów bogów. Był On w rzeczywistości Bogiem, którego pragnąłem. Spotkałem Jezusa przez wiarę i odkryłem, że to właśnie On jest Stwórcą. Mimo to kochał mnie na tyle, że stał się dla mnie człowiekiem i umarł za moje grzechy. Kiedy to sobie uświadomiłem, wydało mi się, że spadają ze mnie okowy ciemności i jasne światło zalewa moją duszę. \"Słońce Jego miłości \" zaświeciło również i w moim sercu! Podróże astralne ku innym planetom, nieziemska muzyka i psychodeliczne kolory, wizje przeżywane przez Jogę i wyższe stany świadomości osiągane w głębokiej medytacji - wszystkie te rzeczy, kiedyś tak podniecające i stymulujące, obróciły się w proch. To, co przeżywałem teraz, nie było po prostu kolejną podróżą mojego umysłu. Byłem tego pewien. Molly powiedziała, że Jezus da o sobie znać. Nareszcie wiedziałem, co miała na myśli. Przybył on, by żyć we mnie i wiedziałem, że zmazał moje grzechy. Wiedziałem, że uczynił ze mnie nowego wewnętrznie człowieka. Nigdy przedtem nie byłem tak autentycznie szczęśliwy. Łzy skruchy stały się łzami radości. Po raz pierwszy w życiu przekonałem się, czym jest prawdziwy pokój. Opuściło mnie dręczące uczucie nieszczęścia i niedoli. Byłem w łączności z Bogiem i zdawałem sobie z tego sprawę. Byłem teraz jednym z dzieci Bożych. Narodziłem się na nowo.
-
\"Dobroć i łaska towarzyszyć mi będą przez wszystkie dni życia mego. I zamieszkam w domu Pana przez długie dni \". Kaznodzieja powiedział, że chodziło tu o przebywanie w niebie w obecności Boga. Cóż, było to daleko lepsze niż uświadomienie sobie własnego Ja! Na koniec rzekł: Pan Jezus Chrystus chce być twoim Pasterzem. Czy słyszysz Jego głos, przemawiający do twego serca? Po swoim zmartwychwstaniu Jezus powiedział: \"Oto stoję u drzwi i kołaczę \" - to drzwi twojego serca - \"jeśli kto usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał... \" Dlaczego nie otworzysz przed nim swojego serca teraz? Nie czekaj do jutra - może być już za późno! - Wydawało się, że kaznodzieja zwraca się bezpośrednio do mnie. Nie mogłem już dłużej zwlekać! Rozstrzygając toczącą się we mnie walkę, podniosłem się z ławki i wyszedłem szybko do przodu, by uklęknąć na środku. Pastor uśmiechnął się do mnie i zapytał, czy jeszcze ktoś pragnie przyjąć Jezusa. Nikt się nie poruszył. Wtedy poprosił zebranych chrześcijan, by podeszli i modlili się ze mną. Niektórzy z nich uczynili to, klęknąwszy obok mnie. Od wielu lat kłaniali mi się Hindusi - lecz teraz ja kłaniałem się przed Chrystusem! - Nie przychodzisz do mnie - powiedział pastor lecz do Jezusa. Tylko on może ci przebaczyć, oczyścić cię, odmienić twoje życie i doprowadzić cię do szczerej społeczności z żywym Bogiem.
-
\"Choćbym nawet szedł ciemną doliną, zła się nie ulęknę, boś Ty ze mną \". Pomimo archaicznego języka słowa te były wystarczająco jasne. Miałem być uwolniony od obaw towarzyszących mi przez całe moje życie - obawy przed duchami nawiedzającymi moją rodzinę, przed złymi siłami wywierającymi wpływ na moje życie, obawy przed tym, co uczyni Śiwa i inni bogowie, jeśli nie będę ciągle ich obłaskawiał. Jeśli ten Bóg miał być moim Pasterzem, nie musiałem obawiać się niczego, ponieważ On będzie ze mną, chroniąc mnie i dając mi swój pokój.
-
\"Wiedzie mnie ścieżkami sprawiedliwości ze względu na imię swoje \". Jakże winny się czułem i jakże czcze były wszelkie moje wysiłki zmierzające do moralnego oczyszczenia! Po tysiącach świętych kąpieli ciągle jeszcze byłem we wnętrzu grzesznikiem. Ten Bóg obiecywał jednak poprowadzić mnie ku sprawiedliwości nie po to, bym mógł szczycić się moją czystością albo żeby polepszyć moją karmę w celu umożliwienia mi lepszej reinkarnacji; On chciał przebaczyć wszystko, abym mógł do niego należeć, chociaż na to nie zasługiwałem, a potem chciał pomóc mi przeżyć to życie, które dla mnie zaplanował. Miała to być Jego sprawiedliwość, dana mi w podarunku, jeśli zechcę ją przyjąć. Powoli zaczynałem wierzyć w cud łaski Bożej, tak niepodobnej do wszystkiego, o czym wcześniej słyszałem.
-
Kazanie, oparte na Psalmie 23, było bardzo proste, lecz równocześnie bardzo głębokie. Zostało wygłoszone z wielkim przekonaniem i mocą duchową, z jakimi nigdy przedtem się nie spotkałem. Każde słowo zdawało się odnosić szczególnie do mnie. Zastanawiałem się, skąd ten człowiek zna moje wewnętrzne rozterki, dręczące mnie pytania, moje myśli i przeżywane przeze mnie głębokie konflikty. Na pewno nie wiedział wcześniej, że przyjdę! \"Pan jest pasterzem moim, niczego mi nie braknie \". Na te słowa poruszyło się coś we mnie. Miałem wewnętrzną pewność, że woła mnie prawdziwy Bóg i Pasterz, pragnąc uczynić mnie jedną ze swych owiec. Jednakże inny głos walczył i sprzeciwiał się temu, co mówił kaznodzieja. Ostrzegał mnie, że utracę wszystko i przypominał mi o pozycji i honorach, które mogłem zdobyć jako wielki mędrzec, tak jak Jankhi Prasad Sharma Maharaj. Serce mojej matki pękłoby z rozpaczy! Jakże mogłem plamić dobre imię mojego ojca? Kłóciły się we mnie te dwa głosy, lecz głos przyciągający mnie do Dobrego Pasterza przemawiał z miłością, podczas gdy ten drugi był szorstki, pełen przebiegłości i gróźb. Bez wątpienia Pasterz opisany przez psalmistę był tym Bogiem, którego szukałem! Nawet gdybym stracił wszystko inne, jakie to miało znaczenie? Jeśli pozwolę, by Stwórca został moim Pasterzem, to czego mogę jeszcze chcieć? Jeśli był dość potężny, by stworzyć cały wszechświat, to z pewnością mógł zatroszczyć się i o mnie.
-
A hymn, który kazał nam śpiewać, zdumiał mnie, zwłaszcza refren: Słońce, słońce, dzisiaj w mojej duszy; Słońce, słońce, cały czas. Od kiedy znalazł mnie Zbawiciel, zmazał moje grzechy, Mam w sobie słońce Jego miłości. Jakże ogromne wrażenie wywarły na mnie te proste słowa! Codziennie przez godzinę czcząc słońce na niebie, zachowywałem wnętrze pełne ciemności i chłodu. Ci ludzie śpiewali jednak o słońcu w ich duszach. I było to słońce miłości! Z trudnością mogłem opanować moje wzruszenie i podniecenie. Słońce Jego miłości w sobie. Cóż, ja nie miałem żadnej miłości, o której mógłbym śpiewać. Nienawidziłem wielu ludzi, nawet pomimo mojej gorliwości religijnej. Wiedziałem, że wielu hinduskich świętych mężów żywi w swoim sercu niemało wzajemnej nienawiści i złości. Wiele było zazdrości wśród mędrców, którzy często nie znosili się ogromnie. Bez wątpienia Hindusi nienawidzili muzułmanów i zabili ich w Indiach setki tysięcy przed i po uzyskaniu niepodległości. Ci chrześcijanie śpiewali jednak o tym, że miłość Jezusa jest w nich - miłość tak czysta, jasna i prawdziwa - nie żadna idea - że opisywali ją jako słońce w swoich duszach. Ja również chciałem mieć w duszy tę miłość!
-
Aa, tu jesteś, Rabi. Szukałem cię. Dziś wieczorem odbywa się w Roueva spotkanie, na które powinieneś pójść. - Wydawał się być bardzo podekscytowany. - Czego dotyczy? - To kameralne spotkanie chrześcijańskie. Krishna wydawał się ostatnio jakiś inny - taki radosny i łatwy we współżyciu. A teraz zapraszał mnie na spotkanie chrześcijańskie. Czy podejrzewał, co działo się w moim wnętrzu? Jakże pragnąłem pójść! Jeśli jednak zobaczą mnie tam nieodpowiedni ludzie i zaczną się rozchodzić pogłoski? - Co ty na to, Rabi? Byłoby naprawdę miło, gdybyś mógł przyjść. Wychodzę z domu o wpół do siódmej. - Czemu nie? - powiedziałem, zaskakując samego siebie. - Tak, czemu nie? Z wielkim entuzjazmem wszyscy śpiewali raz za razem krótki refren: Aż na Golgotę poszedł dla mnie, Poszedł dla mnie, poszedł dla mnie. Aż na Golgotę poszedł dla mnie, Umarł, by uwolnić mnie. Chociaż miałem tak wiele grzechów, Jezus zmazał je wszystkie i wybaczył mi. Aż na Golgotę poszedł dla mnie, Umarł, by uwolnić mnie. Była to pierwsza chrześcijańska piosenka, na jaką kiedykolwiek zwróciłem uwagę. Golgota była najwidoczniej miejscem, gdzie Jezus umarł za grzechy świata i za moje grzechy również. A więc to miejsce istnieje naprawdę! - pomyślałem. I tyle uczucia w ich śpiewie... bardzo muszą kochać Jezusa za to, że za nich umarł! Dziewczynka uśmiechnęła się do nas nieśmiało, nadal grając na tamburynie. Niewielkie zgromadzenie powtarzało refren raz za razem. Ze zdziwieniem zauważyłem, że nasza trójka przyłączyła się do chóru, porwana ogólnym entuzjazmem. Śpiewanie w czasie hinduskich obrzędów nie było niczym niezwykłym, lecz nigdy nie czyniono tego z taką radością i energią, jaką mieli ci chrześcijanie. Mała dyrygentka podniosła swój tamburyn. Nastąpiła krótka przerwa; po chwili ponownie uderzyła w instrument ręką i rozpoczął się nowy refren. Słowa powtarzane były wielokrotnie i za chwilę ponownie przyłączyłem się do reszty. Trudno było nie poddawać się ogólnemu entuzjazmowi, jeśli piosenka ta mówiła prawdę! Wspaniały, wspaniały jest dla mnie Jezus! Doradca, potężny Bóg, Książę Pokoju. Zbawia mnie, zachowuje od grzechu i hańby. Wspaniały jest mój Odkupiciel - chwała Jego Imieniu! Nikt nie zaczął jeszcze nic mówić, a już dowiedziałem się tak wiele. Co za kontrast między stosunkiem łączącym tych chrześcijan z Jezusem a rytualnym obłaskawianiem bogów w czasie hinduskich obrzędów! Nigdy nie słyszałem, by ktokolwiek powiedział, że jakiś hinduski bóg jest \"wspaniały \" lub że jest jego \"doradcą \". Z pewnością nikt nie mógł śpiewać tak o Śiwie, o Kali - jego łaknącej krwi małżonce lub o ich ukochanym synu, Ganeszy, półsłoniu i półczłowieku! A oni nazywali Jezusa Księciem Pokoju! Nic dziwnego, że Molly powiedziała, iż nie potrzebuje już Jogi, by osiągnąć pokój. Słowa tego prostego refrenu wypalały swoje piętno na moim sercu. Jezus nie tylko mógł mnie zbawić, lecz również zachować od grzechu i hańby. Cóż za wspaniała nowina! Ci ludzie musieli się przekonać o jej prawdziwości; inaczej nie śpiewaliby z taką werwą i radością.
-
Miałem zamiar zaprosić Jezusa do mojego życia i narodzić się na nowo. Jakże wspaniała rzecz na moje urodziny! Jednakże pomimo mojego postanowienia brakowało mi odwagi na jego spełnienie. Co by pomyślała moja matka, gdybym został chrześcijaninem? A co z mędrcami, którzy zachęcali mnie i uczyli, i Hindusami, którzy czcili mnie i składali mi ofiary, wierząc, że poprowadzę ich do wyższego szczebla reinkarnacji? Jak mogłem zdradzić ich wszystkich? Co powiedziałby Gosine - i ci wszyscy sąsiedzi, którzy widzieli we mnie przykład dla swoich dzieci? W momencie, kiedy poproszę Chrystusa, by był moim Panem i Zbawicielem, stracę wszystko: moją bramińską kastę, moją pozycję młodego Joga, błogosławieństwo hinduskich bogów, życzliwość mojej rodziny. Stanę się automatycznie wyrzutkiem społeczności hinduskiej - niższym od najniższych. A co się stanie, jeśli Jezus nie będzie rzeczywiście mógł przebaczyć mi grzechów i odmienić mego życia? Przypuśćmy, że przez Niego nie będę mógł naprawdę poznać Boga? Jak mogłem ryzykować tak wiele, nie będąc pewnym? Tak oto nadeszły i minęły moje urodziny - dzień, w którym planowałem narodzić się na nowo - a ja nadal bałem się otworzyć moje serce przed Jezusem. Zapadając tego wieczoru w sen, czułem się gorzej niż kiedykolwiek.
-
Jakkolwiek wspaniale byłoby rzeczywiście uzyskać przebaczenie od Boga, zacząłem tęsknić za czymś więcej niż tylko przebaczenie. Od chwili, gdy poprosiłem Boga o ukazanie mi prawdy, zacząłem stopniowo widzieć siebie w nowym świetle. Cały świat zawsze obracał się wokół mnie. Oczekiwałem, że wszyscy dostosują swój sposób życia do moich pragnień i że będą traktować mnie jak boga. Byłem zepsutym tyranem, ale z pewnością nie byłem Bogiem! I nigdy nie miałem Nim być. Przyznanie się do tego było dla mnie ulgą. Nie chciałem już być Bogiem. Nie chciałem jednak pozostać takim, jakim obecnie się widziałem. Pragnąłem stać się nowym człowiekiem. Jeśli Chrystus nie mógł mnie całkowicie odmienić, to nie zależało mi na Jego przebaczeniu. W przeszłości szukałem w mistycznych przeżyciach ucieczki od życia codziennego, które w filozofii hinduskiej nazywało się maya - iluzja. Teraz pragnąłem mieć siłę, by stawić czoło życiu, przeżyć to, co Bóg zaplanował dla mnie. Chciałem doświadczyć głębokiej zmiany mojej istoty, a nie osiągnąć powierzchowny tylko spokój, który odczuwałem podczas medytacji, a który opuszczał mnie w chwilach gniewu. Musiałem narodzić się na nowo - duchowo, a nie fizycznie. Kazdy z was moze się narodzić na nowo i rozpocząć nowe dobre święte zycie w Bogu, które prowadzi do zycia wiecznego. Zadna reinkarnacja, fałszywe kłamstwo tego nie da . Da je jedynie Jezus Chrystus, który o sobie powiedział ze jest Drogą i Prawdą i zyciem...i nie ma innej drogi do Ojca. Nie powiedział ze jest jedna z dróg prowadzacych do tego samego. On jest JEDYNĄ drogą.
-
rozdział 14. Oświecenie! - Hej, Rabi! - zawołał Krishna, wchodząc do kuchni, gdzie rozmawiałem właśnie z jedną z moich młodszych ciotek, przygotowującą kolację. Jego zachowanie i wyraz twarzy były tak odmienne od tych, do których się przyzwyczaiłem. Wyglądał na zadowolonego z tego, że mnie odnalazł. - Czy wiedziałeś, że musisz się narodzić na nowo, aby dostać się do nieba? - zapytał. Chciałem odpowiedzieć: \"Oczywiście. Narodzę się na nowo jako krowa. To jest moje niebo! \", lecz szczerość na twarzy Krishny sprawiła, że zaniechałem mojego sarkazmu. - Dlaczego tak mówisz? - spytałem sceptycznie. Zauważyłem, że trzyma w dłoni małą, czarną książkę i przewraca jej strony tak, jakby czegoś szukał. - Tak jest powiedziane w Biblii. Pokażę ci. - W dalszym ciągu powoli przewracał kartki jak ktoś, kto bada nieznany teren. - Marek, Łukasz, Jan. O! Tutaj, w rozdziale 3. Posłuchaj tego! \"Odpowiadając Jezus rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego \". Co o tym myślisz? Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Czy to mógł być ten sam Jezus, o którym przed laty mówiła mi matka, ten sam, o którym Molly mówiła, że jest prawdziwym Bogiem, który umarł za moje grzechy? To musiał być On! Pokaż mi to! - powiedziałem, czując podniecenie. Krishna wyciągnął książeczkę w moim kierunku, żebym mógł sam to przeczytać; w miarę jak czytałem, zrozumiałem w końcu to, co usiłowałem pojąć od trzech tygodni, od czasu rozmowy z Molly. Mój świat rozpadał się w gruzy, lecz teraz wszystko wydawało się powracać na swoje miejsce. Narodzić się na nowo! Tak, tego właśnie potrzebowałem. Wiedziałem dokładnie, o co chodziło Jezusowi. Nie mówił On o reinkarnacji, lecz o narodzinach duchowych, które uczyniłyby z Nikodema nowego człowieka w jego wnętrzu, zamiast po prostu dać mu nowe ciało. Byłem teraz naprawdę podekscytowany. Dlaczego nigdy wcześniej tego nie zrozumiałem? Jaki pożytek mogło przynieść tysiąc fizycznych narodzin? Reinkarnacja mogła dać mi nowe ciało, ale nie tego było mi trzeba. Nie mogłem sobie wyobrazić lepszego fizycznego narodzenia niż moje obecne. Urodziłem się w najwyższej kaście, w bogatej rodzinie, jako syn Joga, otrzymałem wszelkie korzyści płynące z wykształcenia i praktykowania religii, a jednak nie udało mi się. Głupotą byłoby sądzić, że będę coraz lepszy, przychodząc na ten świat w coraz to innych wcieleniach! reinkarnacja zawodzi
-
Molly obstawała przy tym, że Bóg mnie kocha i że ona doświadczyła Jego miłości. Zazdrościłem jej tego - lecz nienawidziłem jej za to, że jest chrześcijanką. Duma domagała się, bym odrzucił wszystko, co mówiła, byłem jednak zbyt zdesperowany, by w dalszym ciągu dbać o zachowanie twarzy. Upadłem na kolana obok łóżka, świadomy tego, że spełniam prośbę Molly. Może właśnie w tej chwili modliła się za mnie? - Boże, prawdziwy Boże i Stwórco, proszę, ukaż mi prawdę! Proszę Cię, Boże! - Nie było mi łatwo wypowiedzieć te słowa, lecz była to moja ostatnia nadzieja. W moim wnętrzu coś pękło, tak jak wysoki bambus złamany wichurą. Po raz pierwszy w życiu czułem, że naprawdę się modliłem i że przedostałem się nie do jakiejś bezosobowej Siły, lecz do prawdziwego Boga, który jest pełen miłości i troski. Za bardzo zmęczony, by jeszcze o czymś myśleć, wczołgałem się do łóżka i prawie natychmiast zasnąłem. Moją ostatnią świadomą myślą było głębokie przekonanie, że Bóg usłyszał moją modlitwę i że odpowie na nią.
-
Walczyłem o uświadomienie sobie własnego Ja, patrząc w głąb siebie i usiłując dostrzec, że jestem bogiem. Dostrzegłem tylko, jak beznadziejnie byłem zagubiony. \"Mówią wiele o uświadomieniu sobie własnego Ja... a stają się tylko coraz bardziej samolubni! \" Słowa wuja Deonarine ´a powróciły, by mnie prześladować. Powiedział on straszną prawdę!
-
- Zanim położysz się dziś spać, Rabi, padnij na kolana i proś Boga, by ukazał ci prawdę - będę się za ciebie modlić! - powiedziała. Pomachała mi ręką i wyszła. Nigdy nie przeżywałem tak głębokiego konfliktu. Wydawało mi się, że stoję przed wyborem między życiem a śmiercią i że jestem rozdzierany przez siły, ciągnące mnie w obu tych kierunkach. W ciągu całej mojej rozmowy z Molly rosło we mnie przekonanie, że ten prawdziwy Bóg musi być święty i czysty. W jaki sposób mógł mieć cokolwiek wspólnego ze mną? O, jak dobrze poznałem ciemność panującą w moim sercu. W końcu przyznałem przed samym sobą, aczkolwiek niechętnie, że żadne moje święte kąpiele, puja i Joga nigdy tego nie będą mogły zmienić. Czy nie byłoby cudowne, pomyślałem, gdyby to, co powiedziała Molly o Jezusie umierającym za moje grzechy, było prawdą - gdybym mógł uzyskać przebaczenie i zostać oczyszczony po to, bym mógł osiągnąć łączność z tym świętym Bogiem! Chciałem w to wierzyć - lecz Jezus był Bogiem chrześcijańskim,
-
Myre ja o karmie reinkarnacjii medytacjii jeszcze nie pisałam to nie jest to samo:)