witajcie kochani..
Na wstepie chchialabym Was przeprosic,ze znowu wpadam tylko na chwilke i nawet czasami nie uda mi skomentowac tego, co piszecie bezposrednio do mnie...jak zwykle winny jest czas...a wlasciwie jego brak..stronek ciagle przybywa a ja ...?? daleko w tyle...
Ale nie o tym chcialam pisac...proszę Was o poradę, o jakies cenne wskazówki...do niedawna wydawalo mi sie,ze znam odpowiedz na prawie kazde pytanie, ze potrafie wyrwac z tzw \"dola\" nawet najwiekszego smutaska...mowiac nieskromnie-zawsze przychodzilo mi to bez problemu...a teraz mam problem -mianowicie rodzony brat mojego najlepszego kolegi z pracy zginal w wypadku samochodowym (wyobrazcie sobie co zostaje z czlowieka, ktory trafia na drzewo przy predkosci 200km/h :-(((( )...to co ich łączylo to cos wiecej niz tylko miłosc jaka darzy sie rodzeństwo ...zawsze mogli na siebie liczyc-po prostu przyjaciele...oprocz tzw \"zwyklej\" pracy mieli tez zespol muzyczny (wesela, zabawy, festyny...) ...to sie stalo w sobote i wlasnie w sobote mieli tez grac na weselu...wczoraj dzownila do mnie zona kolegi-wyobrazcie sobie,ze On byl w stanie pojsc na to wesele i zagrac...tak jakby tym gestem chcial uczcic pamiec brata..jakby nie chcial go zawiesc-wszak brat byl zalozycielem tego zespołu i nad wszystkim trzymal piecze...dramat to ogromny dla calej rodziny...ale moj kolega... :-((((!!! to nie ten sam czlowiek...co \"madrego\" mozna powiedziec facetowi, ktorzy placze Ci w słuchawke, który mowi,ze stracil sens zycia...człowiek,ktorego dobry humor nigdy nie opuszczal, ktory zawsze zarazal swoim optymizmem nagle zgasł-nawet tego nie ukrywa...staram sie mu pomoc..On wie,ze zawsze moze na mnie liczyc..wie i dzwoni do mnie...widzi we mnie kogos, kto doskonale powinien go zrozumiec i dac dobra rade...a to dlatego,ze sama zupelnie niedawno przezyalm smierc mojej najukochanszej Mamusi...ale powiem Wam,ze wcale to nie jest takie proste, bo kazdy z nas jest zupelnie inny i ...bardzo roznie reaguje na tak dramatyczne wiadomosci...chcialabym mu bardzo pomoc, ale boje sie,ze nie dam rady..to mnie przerasta...robie wszytsko co w mojej mocy, ale ciagle po głowie chodzi mi mysl,ze moze za mało od siebie daje..jak widze na telefonie numer kolegi to...po prostu rece mi sie trzesa, robi mi sie goraco, glos drzy...jak mam sie opanowac ??? moze macie jakas rade ??? cholera !!! dlaczego ja taka wrazliwa jestem ?? to strasznie w zyciu przeszkadza ...
pozdrawiam...