Ja też nie jestem panikarą i spokojnie czekałam na wynik biopsji. Oczywiście zakładałam, że będzie ok. Nogi się pode mną ugieły jak lekarka powiedziała, że to rak brodawkowaty. Moja córka miała dopiero 2 lata. Mam silny charakter i obyło się bez łez, Szybka mobilizacja sił wewnętrznych i operacja tydzień później. Potem jod i miało bć po krzyku. W końcu to stopień 1B. Byłam pewna, że jod dobije resztki tarczycy. No i się zdziwiłam, jestem po 2 jodzie i czekam na kontrol w przyszłym roku. Nie mam i nie miałam przerzutów, a jednak wszystko nie zniknęło po pierwszym razie. Nauczyło mnie to pokory i dopiero teraz czuję strach. Żyję normalnie: pracuję, jeżdżę na wakacje, bawię się z córcią i popijam dinki, ale się trochę boję. W czwartek miałam USG i kiedy tak leżałam, to lekarka słyszała bicie mojego serca, bo wiem, że wszystko mogło zmienić.... Jak ja przeżyję kontrolną scyntygrafię?!?