Ja mam hypotonię. To choroba właściwośc serca polegająca na tym, że ma superniskie ciśnienie i jeżeli stoję za długo, tracę przytomność.
Powinnam zawsze siedzieć, w autobusie czy w kościele. Ale oczywiście tego \"nie widać\", a nikt nie ustąpi młodej, zdrowo wyglądającej kobiecie (bo niby czemu?), mało tego - często, jeżeli już sobie siądę, a jakaś wyfiokowana paniusia lat 60 spóźni sie do kościoła, to stoi nade mna i syczy, żeby jej ustąpić :o
ale - kiedy już jest ze mną źle, zawsze znalazł sie ktoś, kto zareagował. Raz w autobusie ocknęłam się, siedząc na krześle (widocznie ktoś mnie na nie posadził) i widząc whlującą mnie intesywnie gazetą, jakąś starszą panią. później jedna z pasażerek odprowadziła mnie do domu.
Jak \"klapnę\" w kościele (wzasadzie - jak czuję, że zaczynają mi latać mroszki przed oczami, staram się nie zostawać do samoego \"klapnięcia:P ), to zawsze znajdzie się ktoś, kto widząc białą jak ściana osobę poleci za mną do wyjścia, posadzi, przypilnuje.
Więc jeżeli NAPRAWDĘ coś się dzieje złego, nie jest tak źle z naszym społeczeństwem. A że nikt nie ustępuje, jak nie widać, żeby się coś złego działo.. no cóż, mogliby. Ale nie muszą.