Witam wszystkie piękne Panie:)
jutro wyjeżdżam na dwa tygodnie i zamierzam podczas wakacji robić sobie kurację na włoski składającą się z żółtka, drożdży, cytryny i nafty lub olejku rycynowego. Zobaczymy, czy wyjdą mi wszystkie pozostałe włosięta po tym.
Do tej pory wcierałam kiedyś preparat, co się chyba Neril nazywał, ale głowy nie dam. Bez skutku.
Teraz przez miesiąc wcierałam prawie co dzień Seboradin, ale wyszło co miało wyjść, a nowego nic nie wyrasta, więc machnęłam go w kąt, zwłaszcza że dla mnie (bezrobotnej osóbki) jest drogi.
Dlatego też nie mogę teraz stosować kupnych (czyt. drogich) preparatów, bo mnie po prostu na to nie stać.
Aha, jeszcze pamiętam że kilka lat temu wcierałam sobie w głowę olejek rycynowy ciepły, trwało to chyba z pół roku - rekord systematyczności, jak na mnie - ale również bez skutku.
Raz tylko pamiętam, że w okresie potwornego wypadania włosów bardzo szybko przestały wypadać po wosku (Henna Wax czy jakoś tak to się nazywa).
Pozdrawiam cieplutko i też szykuję się na imprę rodzinną, z tym, że nie w plenerze, a w mieszkanku 30 stopni Celsjusza:)