me_36
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez me_36
-
nie unerwiaj mnie! :( będzie dobrze - bo musi być!!
-
hihihihi a to ja jadam na stołówkach i innych takich... ale właśnie czasem z ich pomysłów ściągam i stąd właśnie rózniaste eksperymenty ;)
-
http://wiadomosci.onet.pl/1362970,69,item.html siostra mi podesłała.... ona twierdzi, ze ja jestem kościotrup... więc jej nie napiszę, ze mi się najbardziej ostatnie zdanie podoba... ;)
-
Misiu... mniamamamamamam! normalnie, aż mnie ssie!! chyba ze póńdę coś pożreć... znaczy wczesny obiadek....
-
w podobie robię kurczaka (filet z piersi) ale z pomidorkami pokrojonymi w \'szesnastki\'... i z sosem już tak nie szaleję kurczaka traktuję ziołami i granulowanym czosnkiem (lubię) ale tak z umiarem - czyli max 1 łyżeczka... i robię wtedy zalewę - tak max pół szklanki wyjdzie albo i mniej - 2-3 łyżki oleju + 1 oliwy z oliwek (może być sama oliwa z oliwek), kilka kropli sosu sojowego, łyżka soku z cytryny.. pieczenie tak samo... najlepsze w tym jest to, ze mozna wcześniej przygotować a włączyć pieczenie na godzinkę przed goścmi coby podjąć świeżym jedzonkiem... jak goście się spóźniają przykręcam temperaturę do 100 stopni i tak sobie grzecznie dochodzi
-
też eksperyment.... ale wypróbowany :) niezbędne są płaty filety + naczynie żaroodporne + jogurt naturalny (duży) albo nawet dwa..... 3 cytrynki pieprz, sól.... zioła i zaczynamy naczynie zaroodporne wysmarować oliwą z oliwek ułożyć płaty rybki na nie plasterki cytryny... cała powierzchnia rybki ma być przykryta...(tak ze 2 trzeba skroić, albo 2,5) jogurt przelać do wysokiego naczynia, dodać sok z połówki cytryny, przyprawić pieprzem, solą, ziołami (taka całkiem dobra przyprawa do rybki kamisa bodajże jest) - wymieszać porządnie i tymże sosem zalać rybkę.... do tego można też dodać pół szklanki bulionu np warzywnego (z kostki) - tylko trzeba pamiętać, ze najpierw stopniowo do bulionu dodaje się po łyżce jogurtu i miesza... a potem dopiero to przelewa się do sosu (nie wlewać bulionu do jogurtu... bo się zwarzy i będzie fuj) a potem sprawa jest prosta przykryć naczynie folią aluminiową - do piecyka, średnio nagrzany, na gadzinkę - z tym, ze na ostatnie 20 minut zdjąć folię.... się nieźle komponuje z ryżem ale z ziemiakami tez jest ok do tego ja podawałam brokuły z kalafiorem na parze podgotowane (z wiórkami zółtego serka) rybka jest najlepsza na ciepło - bo na zimno, przez cytrynkę to taka kwaśnawa się robi... ale jest mniam :)
-
szpinak!! mniama ja jak na chorobowym siedziałam sobie zrobiłam też poszłam na łatwiznę - mrożonka (ale nie hortex, więc się mazia nie zrobiła) - rozmroziłam przez noc w lodówce, a nie w zamrażalniku trzymając a potem fru.... 1/4 kg pieczarek podduszonych z cebulką - to wwaliłam do gara ze szpinakiem, doprawiłam pieprzem i solą - pod koniec dałam serek biały pokrojony w kostkę (można dać fetę) i było mniamama mniama - żarełko na 2 dni... pierwszego sobie z jajeczkiem sadzonym wchamałam a drugiego jako minilazanię (czyli szpinak, płat lazaniowy, szpinak, płat,szpinak, płat, szpinak + koncentrat pomidorowy i ciutek sera żółtego startego) zresztą czasem dużą lazanię robię tak, ze i z sos pieczarkowo - pomidorowy na przemian ze szpinakiem podobnie zrobionym daję...
-
zawsze lubiłam poeksperymentować kuchennie ;) nigdy nie przepadałam za ociekającym tłuszczem jedzonkiem - nie znoszę rosołu na przykład... wędliny mogłyby dla mnie nie istnieć... najbardziej lubiłam hm... parówki i mortadelę... a z mięska - kurze biusta... co do zdrowej kuchni - ot po prostu któregoś dnia powiedziałam sobie - od dziś nie jem mięsa... no i jakoś przez 3 lata nie jadłam... odkrywając możliwości i różnorodność jedzonka inszego... doszły problemy z żołądkiem - i to był płacz i zgrzytanie zębów - mleko i przetwory mleczne zawsze lubiłam... a tu sorry bardzo - zapomnij... znów szukanie - mleko kozie, owcze... sojowe.... nie mogę jeść surowych warzyw i większości owoców - czyli znów kombinuj człeku... no a hobby - pieczenie ciast - to wcale nie jest proste!! lubię urozmaicenie, czyli staram się przepisów nie powielać... trza się naszukać czasem! a serowo-makowiec jak się okazuje jest moim koronnym wypiekiem.... ;) kiełki mi nie pasują jakoś - w tym przypadku mówię, ze to jedzenie dla królików a nie dla ludzi...
-
zapomniałam!! dziewczyny - o kuchni z przymrużeniem oka... ale i ze zdrowym rozsądkiem i pomysłem coby sobie życie ułatwić :) kupiłam Chmielewskiej \'Książka poniekąd kucharska\' - zaczęlam wczoraj kartkować i w końcu ksiązka uprzednio zapakowana na wyjazd została tą własnie zastąpiona.... uwielbiam sposób pisania Chmielki, więc może i stąd ten zachwyt bałwochwalczy!!
-
ja podobno będę tam gdzie łykendowo będzie najchłodniej - marne +29 stopni ;) lubię davidoffa w wersji black - czyli niby mocniejsza... o gryzionej mówię... a lavazzę kocham także - i czarną i czerwoną i złotą... pokochałam po austrii ad 1993 - gdzie na stacji benzynowej (mam mówić jak u nas stacje w tym roku wyglądały?) w maleńkim bistro podano nam maleńki naparstek kawy tej... uuuuu (2001)- na Sycylii już wiedziałam co pić! nie mówiąc o tym, ze zakupy kawowe se wtedy też odpowiednie zrobiłam... u nas wtedy się lavazza dopiero pokazywać wtedy zaczęła.... z tańszych kaw - pojawiła się i przemknęła jak meteoryt - a szkoda bo była naprawdę smaczna - tchibo mocca - w czerwonym opakowaniu.... mychulec - cała rzecz w tym, ze ja prawie wcale tych ciast nie jadam! pieczenie ciast w łykendy i przynoszenie ich do pracy było moim sposobem na przetrwanie złych dni w czasie chorowania....moi pracusiowi byli mi wtedy ogromnym oparciem - nie pozwalali popaść w czarnowidztwo więc kiedyś coś tam upiekłam w ramach wdzięczności.... po jakimś czasie znowu coś i jakoś się tak stało, ze mamy nową świecką tradycję - ciasta na co poniedziałek... ja lubię piec i eksperymentować, oni lubią jeść :) więc czemu nie??
-
tantum rosa ma jakiś własny - tzn. osobno saszetki się zanabywa odobno irygator... nie wiem jak cenowo ma się do innych dostępnych.... jezusicku może ja się na wsi w końcu wyśpię... normalnie piasek w oczach, kurde!! a co do ekipy to jakoś nam faktycznie się szeregi przetrzebiły....
-
hihi no jasne :D ja też miałam ubaw.... z preparatów to ja tantum rosa polecam - w aptece bez recepty... do irygacji (trzeba irygator zakupić) lub nasiadówek....
-
cześć słoneczka :) jak widzę jakiegoś dżentelmena przez chwil kilka wczoraj zabawiałyście i go spławiłyście... a Amita potem się domagała farmera - młodego i przystojnego... jaka niekonsekwencja!! no ja nie wiem..... wczoraj miałam fajną akcję: byłam na poczcie, przy okienku obok kobietka z dzieciaczkiem - jakieś 10 m-cy, chłopczyk, golusieńki... przeszczęśliwy, zadowolony, fika nóżkami.... ona sprawę załatwia ja sobie grzecznie w kolejce do sąsiedniego okienka stoję... po jakimś czasie tak se pomyślałam, ze nieźle będzie jak dziecku się sikać zachce... hm.. nie minęło 5 minut a ja na stopie kropelki wody czuję - patrzę a tu faktycznie malec sikawkę włączył... hihi..... i to co o posadzkę to się rozbryzguje i stąd kropelki... się co nieco odsunęłam i tyle.... a takich dwóch co stało też w jeszcze jednej kolejce to potem - mimo, ze kobietka już dawno sobie poszła, co se przypomniał jeden zaczynał się krztusić, a drugi mu wtórował.... no bo suma sumarum śmiesznie było.... i popatrzcie - ależ moje myśli mają moc sprawczą!! hm... potem do domku wracając coś jeszcze se pomyślałam - uuuuu - się rozmarzyłam.... i jakby TO się ziściło nie byłabym na nie... rzekłabym - zwartam, chętna i gotowa!! ;) dziś - prackowanie - potem na woskowanie do kosmetyczki - jakieś zakupy w tesco (bo to tuż za płotem od kosmetyczki) - a potem kierunek wieś!! troszkę stracha mam bo w piątki popołudniami (właściwie wieczorkiem) moze być ciutek tłoczno na drogach - a ze mnie drajwer jak z koziej d*** trąba...
-
ciasto piekę bezdyskusyjnie.... mychulec nam co jakiś czas taką atrakcję fundują + przejazd do lokalizacji zastępczej (ale to nie cała firma już tylko sztuki odpowiedzialne za ciągłość działania)
-
trochę kilometrów mam do przejechania (prawie 200) więc pyfko się może z leksza wzburzyć.... a fontanny nie chcę im fundować ;)
-
i tak też chyba uczynię.... na dokładkę będę jutro na ursynowie a tam mam palarnię kawy gdzie czasem jakieś dobrodziejstwa (np cynamonową mniama) kupuję... więc może kupię jakąś dobrą mieloną i taką samą rozpuszczalną - nie smakowe tylko jakąś arabicę albo coś... - nie wszyscy lubią takie wynalazki perfumowane.... a palarnia ma swoją stronkę można zerknąć co za cudeńka sprzedają ;) i jakby co.... http://www.kawa-singi.pl/index.html
-
facet z rodziną - żona + 2 dzieci nowy dom.... może jakieś coś pod tym kątem?? buuuuuu
-
dziewczynki doradźta - help me - znaczy! co kupić facetowi - abstynentowi dodam okazji brak - to w ramach podziękowania za pomoc... facet to mąż kuzynki mojej koleżanki - lakiernik blacharz, któren mi zmieniał zdezelowane reflektory w moim bolidzie nie wziąwszy za tę pracę pół złotówki - nie dość tego - pomógł mi z zakupem tychże!! nie narazając na dodatkowe koszta (w aso za reflektory zaśpiewali 700 + wymiana 100 - tu zapłaciłam w sklepie za nowe reflektory 250 zł!! a robocizna 0,00) teraz jedziemy na łykend w tamte okolice i uważam, ze poza ciastem obiecanym (a moje różane - serowe z makiem upiec zamierzam) powinnam coś jeszcze w ramach podziękowania zakupić.... czyli RATUNKU czekoladek nie - bo za ciepło może jakąś dobrą kawę?? POMOCY!!
-
ja się budzę jak się do mnie dzwoni... niestety.... a potem mam focha.... zwłaszcza jak urlop biorę tylko po to, zeby się wyspać (co czasem się mi zdarza)
-
pracusie... a nie ranne ptaszki... jakkbym nie musiała to bym spała i spała i spała.... moi pracusiowi mają zapowiedziane, ze jak mam urlop to się do mnie do 12 nie dzwoni... ;)
-
ja mam trochę roboty - takiej co za nią niekoniecznie przepadam.... trza zrobić i tyle... a że przekładałam i przekładałam a teraz mam troszkę luźniej to powinnam to zrobić... co wyjdzie z moich zamiarów - się okaze.... bo żeby mi się chciało to nie powiem.... ojojojojoj...
-
pewnie gdzie wojażuje... jak wpadła w wir to z niego wyjść nie moze!! ale co się nazwiedza to jej! witam przy kawce i herbatce i wapnie (fuj) czyli 3 kubeczki na biurku.... i miłego dnia... dziś (chyba) mam natchnienie na pracę... pozdrówka
-
Mychulec - mi smakują - zwłaszcza pasztet z papryką :) parówki też są niezłe nie przepadam za tą soją suszoną - czyli kotlety niby czy gulasz... serek tofu jest ok, ale tylko wędzony... zwykły jest niejadalny mleko sojowe zwykłe jest niepijalne - czekoladowe i owszem - przetrenowane bo normalnego pić nie mogę.... zdrowa zywność? a jest coś takiego? jak to mawia mój tata - a bo to wiadomo od czego człowiek tyje? nie mam okazji zbyt często gotować - w tygodniu późno wracam i raczej już nic nie jem - obiad jem w czasie przerwy lunchowej i jem go naprawdę - ciepły posiłek być musi... kolacji raczej nie jadam... czyli wyżyć się mogę od czasu do czasu w łykend albo na wyjeździe - np. na wsi... no i ciasta produkuję którymi moich pracusiowych pasę - czasem też złapię kawalątek.. uuuu - grzeszę ;) Doroteczkaa - na kafe był topik o A6W.... o proszę oto link http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3134941 ja przerabiałam ćwiczenia tu opisane...
-
masa sama robię.... po prostu biały ser + jogurt naturalny - to jest baza a potem dodaję do jednej np. paprykę czerwoną (w proszku i drobno posiekaną świeżą) do drugiej - koperek i inne świeże zielone zioła do trzeciej - czosnek granulowany - oczywiście doprawiam do smaku solą i pieprzem... koleżanka podała kiedyś oliwę z oliwek doprawioną ziołami i czosnkiem - super sprawa do maczania chlebka!! lazania sos - 1 kg pieczarek - umyć, pokroić 2 średnie cebulki podsmażyć na oleju na złoty kolor (w garnku w którym będzie robiony sos!!) dodać pieczarki + pól szklanki wody - dusić pod przykryciem (można dodać też co nieco białego wina...co nieco - czyli szklaneczkę 100ml) jak pieczarki są już podduszone dodać puszkę pomidorów (polecam volfruttę np. z bazylią, albo czosnkiem!!); niech sobie pyrkocze to wszystko na niewielkim ogniu - doprawić do smaku - pieprz, sól, czosnek.... zioła (co kto lubi).... pod koniec dodać fix (knorra albo winiar) do spagetti - i porządnie wymieszać... sos powinien być dość gęsty.... na dno naczynia wylać warstwę sosu (ciepłego)- na to dać płaty lazaniowe (nie podgotowuję ani nie przelewam wrzątkiem) znowu sos + warstwa żółtego startego sera - płaty sos + ser + płaty ostatnia warstwa to sos odstawić to wszystko - ostygnąć ma (a płaty nabiorą wody) a jak przyjdzie pora stosowna wstawić do gorącego piekarnika - piec ok. 40-50 minut przy czym na 10 -15 minut przed końcem pieczenia posypać jeszcze serem a potem posypać świeżą, posiekaną bazylią i wio na talerze! można podać parmezan - jak ktoś lubi może doprawić... smacznego :)
-
na działkę powiadasz... i bez mięska... ojojojoj... już zwoje uruchamiam może coś wymyślę.... nie wiem jakie masz warunki i jak z transportem.... swego czasu podawałam przepis na sałatkę z tuńczykiem (wersja \'sułtańska) -ryż, tuńczyk w sosie własnym, ananas z zalewy podziabany w kostkę, kukurydza z puszki, rodzynki, posiekane orzechy włoskie, można dodać ogórka kiszonego w drobniutką kosteczkę... doprawić - sól, pieprz i koniecznie curry! + majonez pół na pół z jogurtem... może to się nada... pieczywko do tego (np. bagietka świeża) i masełko ziołowe, albo czosnkowe... możesz poszaleć z jakimiś kolorowymi masami do smarowania na bazie twarożku (np. z papryką, z ziołami...) czy inne dipy do maczania pieczywka... sezon pomidorowy więc może sałatka a la capriciosa - czyli pomidory (np. w kostkę podziabane) + mozarella (też w kostkę) pokropione oliwą z oliwek i potraktowane bazylią... mniama!! aleś ćwieka zabiła!! z pogryzek - półsłodkich i bardzo prostych do zrobienia ciasto jak na karpatkę wyłożyć na blaszkę - posmarować mlekiem skondensowanym (słodzonym) albo rozkłóconym w łyżce wody żółtkiem - posypać cukrem kryształem i upiec - po upieczeniu i wystudzeniu pokroić na prostokąty... na razie nic więcej mi do głowy nie przychodzi.... co na ciepło - można by tartę jakąś albo quiche zrobić ale to trza by było potem podgrzać.... albo lazanię z pieczarkami - ale to i transport i podgrzanie problematyczne (jak kiedyś zrobiłam taką lazanię to kolega - mięsożerca przez rok conajmniej wspominał ją z rozrzewnieniem i był baaaaardzo zdziwiony jak się dowiedział, ze była bez mięsa... hm.. ja byłam bardzo zdziwiona, ze on był przekonany, ze jest z mięsem!!)