me_36
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez me_36
-
ja ostatnio miałam lipocure (to nowe) vichy - bardzo zadowolona jestem z efektów... z tym, ze mam aptekę w kauflandzie gdzie normalnie ceny leków są o kilka zł niższe niż w innych (cena w reklamówkach to 99 zł tu mieli wycenione na 93 zł) a jeszcze od stycznia i cały czas mają promocję, ze wszystko 10% taniej - czyli jakieś 84 zł zapłaciłam... teraz używam dermedic\'a lipidioend - w promocji 2 opakowania za 60 zł... - jest ok dobry jest też ten nowy wynalazek avonu - ale w bieżącym katalogu go niestety nie było...
-
Jacklyn - dementi - ja nie mam steppera, hula-hop... skakankę jakąś bym i moze wygrzebała z czeluściu szuflady jakowejś... abs też nie ćwiczę tylko swoje ćwiczenia na kręgosłup - czyli też na mięśnie grzbietu i brzucha....
-
precyzując - nie tylko na dietkę - także na cwiczenia...
-
trzymam kciuki :D zwłaszcza jak zobaczyłam se na onecie jakie upały nam się od czwartku szykują - to, ze w łykend to drobiazg... ale następny tydzień - normalnie zgroza.... :( się będzie można usmażyć w mieście....
-
dobra kawka ;)
-
ja też po rodzinie nie mam nikogo na wsi... korzystam z uprzejmości koleżanki - no i mogę się w jakiś sposób zrewanzować robiąc za szofera... w zeszłym roku tam przesiedziałam całe 2 tygodnie :) extra sprawa.... zwłaszcza, ze ten dom to 2 km od wsi jest pod samym lasem - normalnie raj dla osób spragnionych ciszy i spokoju - a to mi wtedy było potrzebne!!! czyli Pulsik - chudniemy, chudniemy... ja poniekąd się wściekam z leksza, bo wygląda na to, ze akurat na sam wyjazd będę miała dodatkowe atrakcje....
-
a podobno początek tych dni to najlepsza pora na chudnięcie jest - więc nie pobłażac sobie i nie udawać chorych tylko tym bardziej - do roboty!! nad sobą :) ale jestem wiedźma!!!! o taka: http://smileys.smileycentral.com/cat/8/8_1_223.gif
-
dzień dobry baaardzo słonecznie :D więcej nie będę brała wózka w supermarkecie!! jednak koszyk na rękę to jest to - przynajmniej wiem ile waży to co nawaliłam!! kurde!! zakupy przed wypadem na wieś wczoraj zrobiłam i jak hrabini wózek wzięłam - z wózkiem do autka wróciłam - z tym, ze od parkingu do domu to mi się łapki urywały... parking kawałek mam od domku, pod blokiem się nie da stanąć - po pierwsze oblężone wszystkie wolne miejsca, po drugie nie mam identyfikatora a straż miejska nie śpi - jak mają możliwość zarobku to ich pełno... więc dymałam z 6 siatkami... a na parkingu jakaś gupia baba cofając autko nie zauważyła mojego - no ale cóż zamiast po lusterkach to jak przyklejona się wyłącznie przez prawe ramie w szybę tylną wgapiała - ja jechałam z jej prawej, minęłam ją już i byłam na wpół \'złamana\' coby na miejscu obok się zaparkować - a ta kretynka jeeeedzie i nie czeka... dobrze, ze wolniutko... w sumie nawet rysy na lakierze nie mam -(tzn. mój samochodzik) ale się nazłościłam na kobietę bezmyślną... jak parkuję pod auchan to staram się tak ustawić coby później wyjeżdzać przodem - czyli z reguły tylko się nie śmiać! wjeżdzam przodem i przejeżdzam przez jedno miejsce parkinkowe na drugie coby właśnie przodem stanąć... i się nie muszę gimnastykować i czasu tracić na parkowanie tyłem.... aczkolwiek jak u rodzicieli byłam w niedzielę to tak własnie śliczniutko tyłem zaparkowałam - tyle, ze autko świeżo po wypucowaniu (jak to dobrze, ze mój tata emeryt na myjni, na kasie sobie dorabia.... i zamiast płacić 50 zł płacę panom myjącym do ręki 20 zł - normalnie mieliby 25% z 50 zł czyli 12,50 - ja zadowolona i oni też) - więc autko aż błyszczy a mi jakiś srak naptakał na dach - co zobaczyłam parkując już u siebie na parkingu... oj... w czwartek kierunek Puszcza Kurpiowska - jadę na wieś - tam gdzie byłam też w maju... tym razem nie miotają mną żadne dylematy - już ochłonęłam co nieco i doszłam do słusznego wniosku, ze \'coś się kończy a coś się zaczyna\' i generalnie będzie dobrze (bo być musi) - czyli zamierzam się pobyczyc i dziób (tudzież inne kawałki ciała mego hihi grzesznego....) na słońce powystawiać - będę piegowata :D dziś po pracy do mamy do szpitala - być moze będzie już po zabiegu... jutro jakieś ciasto trza na wyjazd ukręcić tudzież chcę naleśniki usmażyć (z serem, rodzynkami i suszonymi ale namoczonymi - wtedy są jak świeże- morelkami) - będziemy miały na pierwszy obiad... bo jest to wyjazd czysto babski... moja koleżanka - właścicielka ziemska ;), moja siostra z koleżanką - coby sobie od trudów pracowania i studiowania odpocząć... ja i jeszcze Figa - czyli wyżlica mojej koleżanki... ja wiozę koleżankę i psicę - a siostrę z kumpelką moi rodzice mają przywieźć... tata grzybiarz jest i chce sobie miejscówkę na grzybny jesienny wypad oblukać... nie mówiąc o tym, ze koleżanka sama mówi, ze chałupa stoi pusta (ona nie jest zmotoryzowana - mąż w anglii, a syn pojechał na wakacje do niemiec pracować) - więc jak moi rodzice chcą to mogą sobie tam na wieś spoko przyjeżdzać.... byliby i teraz, ale kot z psem pod jednym dachem nie wiadomo jakby się pogodziły... więc tylko na zasadzie - odwieźć a potem po siostrę przyjechać będą.... ło matko - ale się nagadałam!! a tu pracować trzeba... miłego dzionka wszystkim buziaczki
-
otrzymałam obejrzałam :) dziękuję \'maruda\'
-
u mnie też nadal puuuuuuuuuusto - nie ma zdjęć.... buuuuuuuuuuuuu
-
dobra - i ciasto upiekę serniczek na zimno czy może migdałowe? >wersja uproszczona < tę dziś zapodałam moim pracusiowym... 1 kostka miękkiego masła lub margaryny 250 g cukru 1 cukier waniliowy 4 jajka 250 g mąki 100 g mielonych migdałów porcja proszku do pieczenia ~1/2 szklanki mleka - utrzeć masło z cukrami na puszystą masę, a następnie dodawać po jednym żółtka - zmieszać mąkę z migdałami i proszkiem do pieczenia i cały czas miksując dodawać do masy maślanej na przemian z mlekiem - z białek ubić pianę i wmieszać delikatnie do ciasta przełożyć do przygotowanej blaszki i piec w temp ~170 stopni (termoobieg) przez ~70 minut ******* >wersja pracochłonna< dodatkowo: 2 łyżki kakao 1 słoik powideł śliwkowych (nie dodajemy mleka) w wersji oryginalnej kazali nie dawać mleka (strasznie gęste!!) i podzielić ciasto na 2 części - do jednej dodać kakao piec osobno placki w blaszkach - przez 40 minut w temp jw następnie jasny placek posmarować powidłami - przykryć ciemnym plackiem - posmarować znowu powidłami i piec jeszcze 20 minut w temp. ~140 stopni
-
a ja nie dostałam zdjęć... buuuuuuu nikt mnie nie kocha - nikt mnie nie przytuli PROTEST!!
-
|^^^^^^^^^^^^^^^||......|\"\\ | ZIMNE PIWKO.....||......||\'\"\"|\"\"\\__,_ | ______________ ||__..|I__|__I___ |) |(@) |(@)\"\"\"**|(@)(@)********* |(@) To jest samochód z browarem, przynoszący szczęście. Wyślij go do wszystkich znajomych, a w wakacje browar będzie lał się litrami jakaś szuja via gg \'trojana\' mi chciała sprzedać!! a poza tym - ja mam niedaleko zagłębie owocowe (Grójec, Warka, Kozienice) więc jak na targ się wybrałam to ceny truskawek były od 3 do 5 zł - z tym, ze ja ostatni kilogram za te 3 złocisze kupiłam - ale truskawki były pierwsza klasa - zadna nie poszła ad kosz!!! truskawki są dla mnie zakazanym owocem - podobnie jak wszystka inna surowizna :( więc mogłam się spodziewać, ze odchoruję - ale to na moje własne życzenie więc nie marudzę... z przepisów sprzedaję Wam moją wariację na temat sernika na zimno potrzebujemy sernik na zimno w proszku delecty mleko chude (tyle ile w przepisie na opakowaniu) - ja nie daję serków jakieś 20 dkg truskawek - umytych, osuszonych i pokrojonych na ćwiartki 2 banany - pokrojone w plasterki biszkopty 2 łyzki kakao czekolada łaciata (albo pól gorzkiej i pół białej) dno tortownicy wyłożyć biszkoptami z połowy proszku i mleka przygotowac masę sernikową - dodać truskawki i delikatnie wymieszać - wyłożyć na biszkopty, wyrównać i wstawić na ok pól godziny do lodówki drugą połowę zmiksować z mlekiem i kakao - dodać banany - wymieszać delikatnie na stężałą masę białą ułożyć biszkopty - na to wyłożyć masę ciemną - wyrównać i wstawić na jakieś 10 min do lodówki - czekoladę zwiórkować bezpośrednio nad tortownicą (dobrze się sprawdza do tego celu... skrobaczka do ziemniaków....) - czekolada nie może być twarda (czyli zmrożona) odstawić do całkowitego stężenia (np. na noc) - a potem tylko się zajadać - smacznego :) ten wynalazek u mnie w pracy zrobił furorę - a to takie proste przeca jest... buziaki
-
słonecznie i cieplutko :) wstać w niedzielę o 7:30 to normalnie nienormalne... ale za to - samochód wymyty... a ja u rodziców - mama dziś do szpitala :( mój brat się nie pokazał! tylko teściową na ojca napuścił... wrrr niech ja go w swoje ręce dostanę... dobra - koniec ślęczenia w niedzielę przy kompie miłej resztki łykenda... a truskawki wczoraj za 3 zł zakupiłam - i pożarłam cały kilogram... no i odcierpiałam, ale warto było - mniam ;) buziaki
-
Misiu - dzięki za zaproszenie :) z przyjemnością skorzystam :) my przeca rzut beretem przez miedzę - przez Magdalenkę i Nadarzyn przelecę w trymiga :D co do wosku - kupowałam kiedyś veet do domowego podgrzewania - w mikrofali, albo w garnuszku z wodą - ale nie mogę wcale a wcale go teraz upolować... biegam do kosmetyczki - jakoś raz na miesiąc i jestem bardzo zadowolona - za całe nogi z bikini płacę jakieś 85 zł, a paszki albo rączki mam gratis.... pachy sobie sama robię hm... depilatorem elekrycznym i jak się zgapię i do Wioli się nie mogę zapisac wtedy kiedy mi pasuje to łydki także samo przelecę... potem preparat avonu spowalniający odrastanie i spoko jest :) ja dziś na wagarach - znaczy jestem u rodziców, bo się przeprawa z moim bratem - wampirem emocjonalnym, którego tez ostrzej pasożytem, bluszczem, pijawką względnie padalcem można nazwać.... stosuje presję i szantaż psychiczny wobec rodziców wysysając z nich ostatnie soki - o se coś wymyśli ale realizację i płacenie za te pomysły pozostawia innym... znaczy - jestem w bojowym nastroju! i warczę! ale nie na Was - coby nie było! ;) pozdrawiam buziaki
-
mogę ciotkować - nie ma sprawy :) 8 lat temu się dowiedziałam no i cóż - no i trzeba jakoś żyć.... i myślę, ze na tym powinnyśmy temat zakończyć... życie toczy się dalej buziaczki
-
nie mam dzieci - niestety.... bo nie mogę mieć.... - no to wyrzuciłam z siebie :( więc matkuję i ciotkuję komu się da... szczeniaczek po prostu zabawny jest - ale wszystkie małe zwierzątka są prześmieszne... zwłaszcza na zdjęciach ;) jakby się kto pytał ja jeszcze w pracy jestem :(
-
no bez takich.... chuda laska - też coś.... laska - owszem może być (zgodziłam się łaskawie ;) ) - ale chuda - bez przesady... jest na czym usiąść i czym oddychać... no a że mi się spodobało tak wyglądać, to ręcami i nogami się zapieram coby przypadkiem do gabarytów sprzed 3 lat nie wrócić!! wiecie jak ja Wam zazdroszczę - truskaweczki, twarożek, surowe warzywa i owoce... buuuuuuuuu - nie dla mnie, nie dla mnie.... przykładowy jadłospis (z wczoraj) bułeczka z pasztetem sojowym pomidorowym ziemniaki + szynka pieczona z sosem pieczarkowym + buraczki (8,00 zł w jadłodajni w banku po sąsiedzku) zgrzeszyłam potem - 2 kulki lodów 2 plastry sera zółtego pokrojone w kostkę + orzechy włoskie z rana była kawa, potem z 5 kubeczków herbatek owocowych i czerwonych i 2 szklanki soku owocowego (tzn. 1/3 soku z kartonika + 2/3 wody) herbaty i kawy nie słodzę - a sok rozcieńczam, bo mimo, ze bezcukrowy (i bez słodzika) to dla mnie za słodki A tak w ogóle to gdzieś nam w akcji zaginęły sztuki przynajmniej 3 - Ann - się obroniła i się odzywać przestała do nas biednych żuczków.... Krupcia - schudła na tych wywczasach i sił nie ma coby klikać ;) Hoga - się zawzięła, zęby zacisnęla i się nie odzywa tylko się odchudza - jak się pojawi i się pochwali to nam \'oko zbieleje\' no i jeszcze parę osóbek co się pojawiły i niczym meteoryt czy inna kometa przez topik przemknęły.... no nic - idę se strzelić porcję porannej kofeiny pozdrawiam cieplutko
-
chrajst ale to wygląda.... ff GEOGRAFOWIE powinno być... chyba jeszcze śpię :(
-
dzięki Misiu - za umiejscowienie środka Polski :D aczkolwiek geografofie twierdzą, ze środek naszego kraju to się mieści w miejscowości Piątek... gdzieś w okolicach Łodzi... ech.... no ja już kawkę wyżłopałam i rozliczyłam billing komórki służbowej - czyli priv połączenia musiałam zaznaczyć.... oj boli :( bo z pensji rozliczą... jak się chciało romansować, to teraz trza za to zapłacić.... bywa.... Misiu - mam wspaniałą stomatolożkę.... ale na Ursynowie.... jakbyś chciała namiary to via mail służę... trzymam się jej ręcami i nogami już z jakieś 10 lat co najmniej - była lekarką w mojej poprzedniej pracy (budżetówka) i zawsze była i jest w porządku przykład - jak wtedy pracowała w tej naszej przyzakładowej przychodni to także przyjmowała w prywatnym gabinecie niedaleko moich rodziców - w firmie zawsze oblężenie, miesiąc na wizytę do niej trzeba było czekać... więc zaproponowałam, ze przyjdę prywatnie - a ona mi na to: no i po co? przepłacać? ja tu mam znacznie lepsze materiały i sprzęt niż tam i nie dzieje się nic dramatycznego, więc nie ma wogóle rozmowy.... teraz chodzę do niej prywatnie i całe stado ludzi z mojej firmy też do niej biega i także sobie chwalą.... no a teraz nie ma przeproś - MUSZĘ pracować... ech życie.... buziaki
-
a zamiast zwykłego makaronu do zupki owocowej można dać kluseczki \'naleśnikowe\' smaży się najnormalniejsze naleśniki - zwija w rulonik i dziabie na centrymetrowej szerokości \'rolki\' czy też \'zawijki\' - jak je zwał tak zwał - w każdym razie pyyyyychotka i cudnie się z zupkami na słodko komponuje
-
naleśniki z serem i polewą cynamonową.........uuuuuuuuuuuuuuu....... mmmmmmmmmmniaaaaaaaaaaaaaaammmmmmmmmmmaaaaaaaaaaaaa a tak mi się dziś marzyły :) kumpla na obiad wyciągnęłam i niespodzianka - są naleśniki i jeszcze ta polewa...... coś cudownie przepychajskiego :D znaczy motto me - \'marzenia się spełniają\' a to, ze takie malutkie i w sumie bez znaczenia? - cóż trzeba umieć się cieszyć drobiazgami.... Behemotka - naprawdę nie masz poczty? buuuuuuuuuuuuuuu
-
dla wyjaśnienia - ciast NIE JEMY - my je tylko pieczemy i innym pod nos podtykamy, coby im w bioderka szło a nie nam! ;) pozdrawiam
-
Behemotka - dopisuję do listy adresowej i już nadrabiam zaległości.... sorki...
-
dzięki już oblukałam psiątko jest rozczulające ;) pozdrawiam