me_36
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez me_36
-
patrząc na brazylijkę można się wszystkich kompleksów wyzbyć!! zresztą na coponiektóre egzemlarze na ulicy także.... i to młode laski - w pogoni za modą w lustro nie patrzą a potem i to i owo i tu i tam się wylewa ...
-
nic nie mam :/
-
dziewczynki - jak będziecie miały okazję to luknijcie do czerwcowego (już jest!) numeru Świata Kobiety - przewodnik po dietach - wady, zalety i adresy stron gdzie jest więcej szczegółów hm... głodówka, kapuściana,kwaśniewskiego ocenione jako ZŁE montignac, 1200 kcal, dobrych kalorii, śródziemnomorska ocenione jako DOBRE a przereklamowane to: monodieta, plaż południowych, kopenhaska, atkinsa.... buziaki - lecę nabyć ten płyn do spryskiwaczy!!
-
myślę o lokalizacji wybranej przez Ciebie kwatery.... wszędzie blisko będziesz miała :)
-
przepis (mało tłuszczu i cukru) ciasto daktylowo-orzechowe 200 g daktyli 120 g orzechów włoskich 150 g brązowego cukru (trzcinowy) 2 jajka 1 łyżeczka sody 250 ml wody 50 g masła lub margaryny 300 g mąki 2 łyżeczki proszku do pieczenia 1,5 łyżeczki przyprawy do piernika szczypta soli - wodę zagotować - z daktyli wyjąć pestki i \'poszarpać\' na mniejsze części - wrzucić do miski, dodać masło i sodę - zalać wrzątkiem - mieszać tak długo, aby masło się rozpuściło; odstawić do wystygnięcia (ja po prostu zostawiłam tę \'zupkę\' na noc) - jajka utrzeć z cukrem na puszystą masę - tak długo aż cukier się całkowicie rozpuści - do masy jajecznej dodać daktyle z wodą i tłuszczem - a następnie cały czas mieszając dodawać stopniowo mąkę zmieszaną z proszkiem do pieczenia, pzyprawą piernikową i solą; na końcu dodać grubo posiekane orzechy - masę przelać do przygotowanej blaszki - piec ~ 70 min w temp ~175 stopni (piecyk z termoobiegiem) odczekać coby wystygło - a stygnie dość długo.... i się zajadać :) smacznego
-
mam nadzieję, ze będzie Ci się w Pieninach podobało! uprasza się o robienie zdjęć ( i póżniejsze ich rozpowszechnienie) buziaczki
-
ja bym rzekła 1,5 kg... a nie 50 dag..... ;) a to już inaczej - i znacznie poważniej brzmi! 3majcie się i miłego dzionka
-
tabelkę uaktualniam o swe aktualne parametry Doroottka....Aksak.... do dzieła!!! bo to co widzę w tabelce rozbawiło mnie :D nick..................waga obecna....waga docelowa...wzrost...wiek... aksak...............100................1...................120......99 amita...............66,0..............59,0.................168......33 barbamama.......72,0...............63...................169......38 gruby miś.........68,0...............59,0.................167......32 hoga...............71..jest 63.......55...................155......38 jacklyn............54..................52...................160......37 jestin..............68.................63....................170......33 krupcia............93..jest.85......60....................160......38 maxmara37.......52.................52....................162......37 me_36.............58,5...............57/58................170......36 3MO................55,0..jest53...52/53.................160......33 pampucha........108..jest104....70.....................175......35 Ann23..............59,1..............58-59.................169......23 myszkaruda......64.................59.....................165......41 Doroottka........100................2......................120......99
-
syneczek jak malowanie :) zdjęcie czarno-białe przepięknościowe jest! psiątko sympatyczne.... ja dziś z szefem wynegocjowałam ze z pracki przed 15 znikam - mama dziś do centrum onkologii do lekarza idzie... z tym, ze do gastroenterologa - miała w zeszłym roku poszerzany przełyk, ale od razu powiedziano, ze mogą być nawroty i chyba są....:( więc rodzicieli po robocie nawiedzam i u nich przenocuję jutro po pracy mamy kolację proszoną - zaprzyjaźniony dział... więc też u rodziców przekimam.... czyli do się wrócę w sobotę... no i autko stoi sobie na parkingu a ja komunikacją miejską.... z innych rzeczy - muszę zrobić zakupy!!! hm... płyn do spryskiwaczy się wykończył wczoraj... baaaaardzo kobiece zakupy - czyż nie? ;)
-
hihi ja wysyłając wczoraj zdjęcia zrobiłam dokładnie to samo :) buziaki zaraz zbieram się do domku miłego popołudniowieczorka papa
-
jacklyn sorki - już nadrobiłam to faux pas miłego dnia
-
Amito - szkoda ciutek, ze tylko piwo było prawdziwe ;) moja jedna biedna wyeksploatowana do granic możliwości szara komórka wczoraj o 21:30 podniosła bunt i zarządziła, ze koniec pracy!!! a dziś znowu kierat.... :(
-
pozwoliłam sobie skrzynki Wam zaśmiecić zdjątka postweselne...
-
a ja dla odmiany podam przepis na moją babkę popisową - z jednego przepisu można wyczarować 3 ciasta - murzynek, babkę kokosową albo piegusa.... wersję murzynkową piekłam na wsi :) 1 kostka margaryny 1/2 szklanki wody 1 szklanka cukru (jeśli murzynek to 3 łyżki kakao) całość podgrzewać w rondelku na wolnym ogniu, mieszając cały czas, aż się cukier rozpuści - wystudzić (od czasu do czasu mieszając żeby się skorupka z tłuszczu nie zrobiła) - ja z reguły robię to wieczorkiem, a do kręcenia ciasta przystępuję następnego dnia.... do wystudzonej masy dodawać kolejno 4 żółtka - każde miksować przez około pół minuty następnie dodawać stopniowo 2 szklanki mąki zmieszane z 2 łyżeczkami proszku do pieczenia - jeśli ma to być babka kokosowa - dodać 3/4 szklanki wiórków kokosowych - jeśli ma to być piegus - dodać 1 szklankę suchego maku (ja czasem robię z 1/2 szklanki maku i 1/2 szklanki wiórków) - do murzynka dosypać hojnie bakalii - ciasto ma być konsystencji bardzo gęstej śmietany - więc można dodać mleko (max 1/2 szklanki) - białka ubić na sztywną pianę i delikatnie wmieszać (łychą!) do ciasta - piec w średnio nagrzanym piekarniku przez około 50 (do 60) minut - najlepiej w sporej podłużnej blaszce tzw. keksówce - po upieczeniu potraktować dowolną polewą, lukrem, albo pudrem albo słodzonym mleczkiem skondensowanym, albo adwokatem ;) albo zostawić takie jakie jest i się zajadać albo chociaż oczy sycić :) smacznego
-
misiu - długie czy krótkie włosy?
-
cześć słoneczka... bladym świtem w pracy jam... kawkę piję ale zaraz do roboty gnam.... wczoraj po 22 jeszcze telekonferencję z prezesem miałam - niestety jak czasu mało to i roboty więcej... zmęczonam, niedospanam i zapracowanam.... co do wczorajszych nastrojów - przeżyję (jak zawsze) co no nowego szefa MEN - hm.. jak mi moja mama (emerytowana nauczycielka) powiedziała kto nim został to myślałam, ze sobie żarty ze mnie robi!!! po prostu kosmos... ale jak to z Zetce skomentowali - rodzice, pamiętajcie, ze dzieci można kształcić zagranicą! pozdrawiam i lecę męczyć informatyków - robotę zrobić trza!! buziaki
-
ech..... pocieszyłam się co nieco - bo już myślałam, ze tylko ja jestem taka głupiutka i nieprzystosowana sierotka.... wychodzi na to, ze jestem normalna i mam normalne odruchy...och..... \'nie zmienię się\' nadal będę pomagała bezinteresownie licząc na to, ze się kiedyś dowiem czy wynik tej mojej pomocy był pozytywny - oczywiście wtedy kiedy wiem komu pomagam... wrzucając ciuchy do kontenera pck\'owskiego jestem przekonana, ze komuś pomogę - i tu nie muszę niczego więcej wiedzieć.... ot takie moje nastawienie... a jak już jestem przekonana do tego co robię to angażuję się całą sobą.... buziaczki - uśmiech blady bo blady na buzię mi wrócił.... zbieram się - muszę autko zaprowadzić do umycia coby wszystkie owady jakie śmierć godną kamikadze poniosły w spotkaniu z samochodkiem mym z lakieru zniknęły.... 3majcie się i do napisania
-
Amito masz rację - i wiem, ze się nie zmienię.... ale rozgoryczenie pozostaje się mi nasuwa przysłowie - jak trwoga to do boga..... jak było źle - ratuj, pomóż, doradź.... jak jest ok - nie ma mnie - jestem przezroczysta, jestem powietrzem.... po prostu boli.... a powinnam się przyzwyczaić... wcześniej było podobnie - jak było mu źle i niedobrze i potrzebował się wyżalić to byłam dobra do sprzedawania problemów.... ale jak się polepszyło - koniec rozmawiania - odstawiamy koleżankę na boczny tor.... naprawdę fajny z niego kumpel - mogę się z nim spoko dogadać i poradzić od czasu do czasu... tyle, ze ostatnimi czasy z takiego kumplowania niewiele zostało... a mi za bardzo na tym koleżenstwie zależy, zeby powiedzieć - pas, koniec, kropka, nie znamy się - nie odzywamy się do siebie.... sporo mu też zawdzięczam i staram się to okazywać.... po prostu ten typ tak ma, ze używa słów takich jak - proszę, dziękuję, przepraszam...
-
nie lubię poniedziałków :( wszystko się chrzani i pracowo i towarzysko pracowo - do opanowania towarzysko - się wyżalę.... kumpel dobrze ponad rok temu poprosił o pomoc przy szukaniu pracy dla jego kobiety... się dość solidnie w tę pomoc zaangażowałam, wszystkie kanały i znane mi osoby uruchomiłam bo czytając jej cv, a potem ją poznając uznałam, ze wartościowa osoba... co jakiś czas wynalezione oferty podsyłałam też... od czasu do czasu podpytując co się w tym temacie dzieje..... a działo się niewiele i ostatnio się nawet osłuchałam co nieco - solidnie ironizował i nie było to miłe... jakieś 2 miesiące temu doniósł o rozmowie - zresztą tam gdzie ukierunkowałam na szukanie - z tonu dziewczyny przebijała lekka euforia, mimo, że wynik był negatywny - ale nie dlatego, ze się nie nadaje, ale że się zmarnuje bo to praca na zastępstwo i ze za miesiąc będzie nowa oferta na stałe i że ma ją złożyć i szefowa z którą rozmawiała na głowie stanie.... trochę zawirowań i swoich spraw na głowie miałam - strasznie fajne te zawirowania były, to tak na marginesie ;).... i mając też nauczkę po ostatniej zjebce wyczekałam na jakąś okazję - dziś się trafiła - dziewczyna, która od nas z pracy odeszła (nastawiając się na bezrobocie....) znalazła dobrą pracę....o czym koledze doniosłam - uczciwie przyznaję, ze była to manipulacja z mojej strony - bo chciałam się dowiedzieć co się u nich w tym temacie dzieje.... no i się dowiedziałam, ze pracę ma już mniej więcej od tygodnia.... się nabzyczyłam, ze mi nic nie powiedział.... chlapnął coś w duchu - zapomniałem - i jakby na tym skończył nie miałabym żadnych ale, ale ciąg dalszy był z któego wynikało, ze to przecież mało ważna sprawa.... hm - miałam wrażenie, że sprawa była bardzo ważna - momentami sytuacja była dramatyczna dość - przynajmniej z jego informacji tak wynikało.... a tu proszę - mało ważna.... wkurzyłam się i spytałam - czy znalezienie pracy było mało wazne, czy moje zaangażowanie.... trochę dziwnej dyskusji było z konkluzją, że praca znaleziona więc problem przestał być problemem..... a mi się zrobiło przykro - po prostu i po ludzku... nie wiem może ja jakaś dziwna jestem - ale po prostu liczyłam na informację że jest ok i to informację od nich a nie taką wymuszoną, wybłaganą.... oj - rozżaliłam się co nieco - i się zastanawiam po prostu - czy warto pomagać? mam taki charakter, ze pomagam i \'wchodzę\' w tę pomoc z pełnym (na miarę moich możliwości) zaangażowaniem - nie oczekuję żadnych gratyfikacji, ani nawet dziękuję... wystarczy informacja zwrotna, ze coś się powiodło... skoro ludziom dobrze zyczę - chciałabym wiedzieć, ze to życzenie się spełniło.... czy to aż tak dużo jest?
-
cześć to ja stópki mnie bolą tak, ze nie dałam rady dziś żadnych butków na obcasie założyć - znaczy baletki grane są.... no ale one się doskonale sprawdzają do prowadzenia samochodku :D znaczy - mimo, ze za zadanie miałam kamerować imprezkę udało mi się też co nieco pohulać :) no i sprawdziłam się (chyba) jako kierowca na długiej trasie - trochę zachowawczo zarządziłam w sobotę wyjazd o 6-ej rano (zgroza!!!) licząc, ze na 12 się może doturlam.... hm... dotarliśmy 2 godziny wcześniej więc było sporo czasu na pobieganie po Sokółce... no i że ja baba jestem to sobie śliczny swetereczek - taki a la bolerko zakupiłam za całe 48 zł - tyle za włóczkę bym zapłaciła! no i sklep cto był także, gdzie klapki śliczne i doskonale do moich stópek pasujące znalazłam.... wczoraj sobie je kupiłam bo była niedziela handlowa i wszystko -20% :D znaczy warto po sklepach w takim miasteczku pobuszować... drożdzówki 50 gr, pączki 45 gr... u nas w W-wie poniżej złotówki się nie znajdzie.... ślub się udał - nie obeszło się bez śmiesznych incydentów - mój brat bardzo chciał wyręczyć bratową przy przysiędze, ze skutkiem, że zarówno ona jak i ksiądz oraz co poniektórzy goście i ministranci zaczęli krztusić się ze śmiechu..... wesele kameralne ale także udane - dobre jedzonko, fajna sala, super wodzirej - ogólnie było całkiem fajniusio :) dziewczynki - a gdzie się nam Ania zagubiła, hę? zapraszała mnie do siebie przy okazji tej wyprawy do Sokółki przeca, ale po tym jak się pochwaliła, ze się obroniła to zniknęła gdziejsik - sił nabiera, odpoczywa - czy jak? listy gończe rozesłać trzeba? - ktokolwiek widział, ktokolwiek wie... się \'nagadałam\' a teraz do roboty!!! miłego dnia
-
no to ja pomalutku zwijam żagle i się do domku zbierać zaczynam... trza się przeca spróbować na bóstwo (hihi) zrobić.... trzymajcie się cieplutko z nastawieniem \'będzie dobrze, bo musi być - i koniec i kropka i nie ma innej możliwości\'... pozdrawiam i do napisania (pewnikiem w poniedziałek świtem bladym) czyli - do miłego
-
a nie pochwaliłam się, że wczoraj wyszłam na kompletną blondynkę (ciemną...) podjechałam z rańca na stację benzynową - gadzina 6:00 (albo nawet przed 6-ą to było) jak hrabini elegancko się ustawiłam przy dytrybutorze - namęczyłam się coby korek od wlewu odkręcić... i..... okazało się wtedy, że moim cudem benzynowym stoję przy dystrybutorze którem ma naklejkę wielką jak wół ON.... oj.... czyli lalka zakręciła wlew, wsiadła do autka, wycofała i podjechała jak trza na drugą część stacji - znowu mordęga z korkiem - wyjęłam a ta cholera jak żywa! fruuuuu pod samochód - paniusia w sukienusi, pantofelkach i jasnym płaszczyku na kolana coby korek wyciągnąć (zwłaszcza, ze kluczyki przy nim....) - no ale dalej już poszło dobrze - do pełna zatankowałam, pomaszerowałam dzielnie do sklepu - zapłaciłam co moje - nie dałam się namówić na kartę vitay (czy jaką tam na orlenie dają) wsiadłam do autka, odetchłam z ulgom i pojechałam do pracy.... hihi.... dziś atrakcji dodatkowych nie miałam :D
-
jestem :) jakoś dziwnie bo pół gadziny li i jedynie do pracki dziś jechałam... już kawka zrobiona, już kwiatki podlałam.... i zaglądam i zaniemówiłam - 3MO o takiej porze jak Ty się tu pokazałaś ja jeszcze spałam!! trzymam kciuki w temacie awansu i upraszam się o bieżące donoszenie o postępach!! jutro w drogę i nieco z przerażeniem o niedzielnym powrocie myślę - aczkolwiek mam nadzieję, ze powroty długołykendowe się rozłożyły w czasie - część ludków już wróciła (3-go)... i nie będzie upiornie tłoczno.... oj... a i wczorajszej solenizantce - wszystkiego NAJlepszego - po prostu - wielu powodów do uśmiechania się :D kurde zapisałam się dziś na manicure - takie ładne długie pazurki miałam, a na wsi połamałam i teraz takie króciutkie drapaki... może coś się kobiecie uda z nich \'wyczarować\'..... 3majcie się cieplutko buziaczki dla wszystkich
-
cześć to ja... przelotnym gościem w stolycy i necie....na dwa dni bo w sobotę kierunek Białystok i jeszcze dalej Sokółka i weselisko :) dziewczynki - miałam farta - w dobrym kierunku na ten łykend mnie wywiało!! poza przelotnym deszczykiem 2-go pogoda była przepięknościowa :) moje cudne miejsce nadal jest cudne, nadal łapię tam oddech i nabieram dystansu - do siebie tez.... wszak - \'co było nie wróci i szaty rozdzierać by próżno(...)\' ciąg dalszy to \'a przecież mi żal....\' ale ja doszłam do wniosku, że niczego nie jest mi żal - zresztą żadnych swoich decyzji nie żałowałam ani nie żałuję... więc uśmiecham się i głowę do góry podnoszę i mą mantrę powtarzam znów - będzie dobrze, bo musi być!! na wsi się wyżywałam co nieco karmiąc nasze towarzystwo - z sobą zabrałam ciasto różane w wersji makowej - tam upiekłam murzynka pychajskiego... popełniłam też pizzę (bardzo mniama ciasto mi wyszło) i kurczaczka w sosie słodko-kwaśnym z ryżem... grillowaliśmy także.... pospacerowałam sobie po lesie i po łąkach - a szaraki czmychały mi i psu spod nóg.... ruda wiewiórka odwiedzała nasz domek... ptaszyszka śpiewały na potęgę... syn koleżanki dał mi pojeździć samochodem - czyli oswoiłam strach (bo nie przeczę, ze po stłuczce się co nieco bałam...) więc byka za rogi i opelkiem astrą - czyli większym autkiem niz me, popowoziłam... trochę czasu na jazdę rowerkiem także wygospodarowałam... a wczoraj wracając odwiedziliśmy (trochę na zasadzie wstąpił do piekieł...) Szczytno i Nidzicę..... uffff - się nagadałam.... a kawka stygnie..... miłego dnia - ja nadrabiam czytanie maili służbowych i do roboty... oj - w 2 dni musimy zrobić pracę, która normalnym trybem zajmuje nam dni 5.... - uroki długich łykendów.... 3majcie się cieplutko :)
-
dzięki za dobre słowo - znikam będę 4-go tak jak w pracce się pokażę... czyli na poranną kawę i pogaduszki zapraszam do miłego...