Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Kuk

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Kuk

  1. http://forum.gazeta.pl/forum/w,567,90595799,91231889,Bite_dzieci_dwadziescia_lat_pozniej.html Spojrzcie na ilosc komentarzy do tego artykulu... 324! Czy to samo nie mowi juz czegos o problemie bicia?
  2. Marj! Wlasnie przeczytalam wywiad z Pania Miroslawa Katna do ktorego zamiescilas link - gdybym zrobila to wczesniej wielu rzeczy moglabym nie pisac ;) Jaka fajna i normalna kobieta i jak dobrze, ze chce jej sie dzialac w zyciu publicznym!
  3. Marj! Witaj! - fajnie, ze jeszcze ktos poza stalymi bywalczyniami tu czasem zaglada, a jeszcze fajniej jak doda cos od siebie :) Nie musze chyba pisac, ze podpisuje sie wszystkimi konczynami pod Waszymi wypowiedziami - lacznie z ta o wstydzie z jakim wspominam kilka klapsow, ktorymi uraczylam Franka w przeszlosci... Rozpamietuje tych kilka klapsow z przeszlosci czesto, zeby zrozumiec mechanizm bicia i mu zapobiec. Chyba cos tam juz zrozumialam, bo takie niekontrolowane wybuchy zlosci i bezsilnosci, jakie doprowadzily mnie wtedy do agresji, nie zdazaja mi sie juz od dawna. Ostatni raz to ten, kiedy rok temu Franek wkurzyl mnie strasznie tym, i kilkakrotnie pod rzad popychal, poklepywal lub potracal Anie i za kazdym razem udawal, ze stalo sie to niechcacy. Wiedzial, ze jesli powie "przepraszam" uznam sprawe za niebyla i skupie sie na pocieszaniu placzacej Ani i popychal ja tak sobie rzucajac niedbale "przepraszam" mniej wiecej co 10 minut... Wsciekla i bezsilna zlapalam go wtedy za ramie i scisnelam tak, zeby zabolalo mowiac "przepraszam, nie chcialam". Jeszcze w tej samej sekundzie poczulam taka fale palacego wstydu, ze do tej pory na samo wspomnienie pala mnie uszy... To takie mechaniczne... Przepraszalismy sie potem, przytulalismy i gadalismy o tym co sie stalo przez dobra godzine... Chcialam ochronic mlodsza corke przed agresja (prewencja). Bylam wtedy niewyspana (noworodek w domu), zmeczona jak pies i nieco przytloczona chaosem jaki zapanowal w domu z chwila pojawienia sie trzeciego dziecka (dzialanie w afekcie) Usprawiedliwiona? A jakze... Bardzo latwo znalezc takie usprawiedliwienie. Podobnie jak latwo znajduja je zwolennicy kary smierci. (Za to porownanie na forum publicznym zostalabym, ani chybi wyzwana od idiotek;)) Na zakonczenie przytocze jeszcze jeden argument, jakiego uzylam we wczorajszej dyskusji, a ktory mam wrazenie wywarl spore wrazenie na moich kolegach. Moze przyda sie Wam w podobnych sytuacjach ;) Powiedzialam im, ze w ksiazce o rozwoju psychicznym dziecka od 0 do 10 roku zycia (Dynia -dzieki!) wyczytalam cos, co zmienilo moje nastawienie do "humorow" dzieciecych na reszte zycia. Z badan opisanych w ksiazce wynika, iz rozwoj dziecka postepuje na ksztalt spirali - pewne umiejetnosci wyksztalcaja sie i zanikaja, kazde dziecko miewa fazy bycia "grzecznym" i "rozkapryszonym", uczy sie latwo lub wydaje sie calkiem odporne na nauke i procesy te maja charakter ciagly i powtarzalny. Dzieje sie tak m iedzy innymi dlatego, iz co jakis czas polaczenia nerwowe w mozgu dziecka ulegaja przerwaniu, odnowieniu, "zresetowaniu" czy jak to inaczej nazwac. Proces ten ma charakter fizjologiczny i wystepuje u wszystkich ludzi. Pierwszy intensywny okres takiego "resetowania" polaczen nerwowych przypada pomiedzy 2 i 2,5 rokiem zycia dziecka (slynny okres negacji i krnabrnosci dwulatkow!). Kolejny "reset" wystepuje w okolicy 6 roku zycia, etc... Pomiedzy tymi okresami wystepuja okresy wyjatkowego spokoju ale i wzmozonego rozwoju (0-1,5 roku zycia, 5 lat, etc...) Teraz wystarczy tylko przyrownac dziecko w fazie "reset-u" do kobiety w okresie menopauzy lub osoby cierpiacej na zaburzenia systemu nerwowego. Czy wiedzac o tym uderzycie zmeczonego dwulatka rzucajacego sie na podloge "bez powodu"?
  4. Kuk Shalla - a moze Anastazja zdradzilaby mi sekret tego placzu na zawolanie? Sporo dalabym za taka umiejetnosc ;) Ja mam odwrotnie - placze niekontrolowanie i w najmniej odpowiednich momentach :p A co do stwierdzenia na temat genetycznych sklonnosci, to podpisuje sie pod nim dwiema rekami! Czasem, patrzac na zachowanie naszych dzieci mam wrazenie, ze sa jak genetyczny puzzel, przy czym rozne kawalki ukladanki pochodza z genow roznych czlonkow rodziny! :) Dziekuje za komplementy pod adresem mojego mini ogrodka :) On jest naprawder mini, a Wasze komplementy sa jednak troche na wyrost, ale i tak czuje sie podniesiona na duchu. Zabawne jest to, ze najladniej nasz ogrodek wyglada "z lotu ptaka", tj. z okna naszych sasiadow mieszkajacych na 2 pietrze...
  5. Dziewczyny, wlasnie wracam z obiadu zjedzonego w towrzystwie moich kolegow z pracy.Trzy osoby w wieku 26-28 lat. Jeden swiezo upieczony malzonek i dwoje ludzi w wieku tuz przedmalzenskim. Dyskusja na temat wychowania dzieci. Wszyscy bezdzietni. Wyobrazcie sobie, ze wszyscy oni - naprawde fajni, inteligentni ludzie, stwierdzaja zgodnie, ze nei tylko nei widza niczego zlego w karach cielesnych, ktorym zreszta sami poddawani byli w dziecinstwie, ale wrecz za glupie i szkodliwe uwazaja "nowomodne" pomysly, by z kar tych zrezygnowac! Nie bede tu przytaczac przebiegu dyskusji. Staralam sie opanowac i przytaczajac przyklady z wlasnego doswiadczenia przekonac ich do "pokojowych" metod wychowania dzieci. Uwierzcie, ze nie bylo latwo. Mam nadzieje, ze swoimi argumentami wzbudzilam chciaz cien watpliwosci w ich glowach i zaoszczedzilam przynajmniej czesci klapsow im przyszlym dzieciom! Argumentem, ktory wprowadzil mnie w najwieksza konsternacje byla wypowiedz kolegi, ktory stwierdzil, ze maz jego siostry bija ich kilkuletnie dziecko tylko wtedy, kiedy ono...zachowuje sie jak dziecko!!!! (Czytaj jest uparte, protestuje, zachowuje sie za glosno, podskakuje, etc...) Zgroza, nie???? I to wszystko sa, jak powiedzialam ludzie z wyzszym wyksztalceniem, przebojowi i "fajni", ktorzy maja wlasciwie prawo uwazac, ze skoro tacy fajni wyrosli mimo bicia, to tp bicie im w tym jakos pomoglo... :(:(:(:(
  6. Myshko, ja ten mechanizm skads znam... Podobnie jest czasem z Ania (krzyk i placz a potem wtulanie sie i kochanie) ale przyznaje, ze chyba jednak natezenie emocji jest ciut mniejsze... Zdarza sie to u nas glownie wtedy gdy Ania jest zmeczona lub niewyspana i mija calkowicie dopiero po porzadnym wypoczynku. Ania zaczyna natomiast kazdy dzien placzem bez powodu. To znaczy, wymysla sobie powod typu - "Ja chce do Taty!" jesli tata juz wyszedl do pracy, albo "Ja chce kalosze!" kiedy swieci slonce i jest 35 stopniowy upal... Nie pomaga wtedy zadne tlumaczenie, nie pomaga nawet telefon do Taty... Jest placz, bo musi byc i juz! Potem Ania wychodzi z domu, spotyka sasiada, widzi pieska, albo cokolwiek innego co przyciaga jej uwage i juz... jest usmiechnieta od ucha do ucha! Probowalismy dojsc jakichs racjonalnych przyczyn tej obowiazkowej porannej histerii, ale to chyba strata czasu. Poprostu trzeba przeczekac... Teraz obserwuje uwaznie Jaska, bo zauwazylam, ze jego - anielski z natury - charakter zaczyna ulegac lekkiej transformacji. Z dziecka lezaco - kontemplujacego Jas zmienil sie ostatnio w dziecko eksplorujace. Patrzac na niego mam wrazenie, ze jako maluch odlezal juz swoje i teraz nie chce tracic juz ani sekundy dluzej. Najwiekszymi wrogami Jaska sa teraz wszelkie szelki i siedziska, do ktorych przymocowuje sie dziecko. Nie sposob przytwierdzic go np. do krzeselka podczas posilkow, bo zamiast jesc cala swoja uwage i energie skieruje na wydostanie sie z "wiezienia". Na nielaske skazany zostal nawet okragly fotelik wstawiany do wanny - do niedawna ulubiony mebel Jaska! Prawdziwym problemem staly sie tez podroze samochodem. Nie znaczy to jednak, ze JAsiek stal sie przez to mniej "anielski"! :) Wystarczy puscic go "wolno" i pozwolic mu bawic sie "samopas" a Jasiek zamienia sie znowu w "santo subito". Bardzo podoba mi sie to jego "umilowanie wolnosci" , choc przyznam, ze jest dla nas jako rodzicow nieco meczace ;););). A teraz jeszcze slowo o Franku. Czy i w Waszych dzieciach rozwija sie "czarne" poczucie humoru? My zrywamy ostatnio boki slyszac komentarze Franka. Rzecz jasna skleroza nie pozwala przytoczyc mi niczego poza wczorajsza 3-sekundowa wypowiedzia telefoniczna... Franio i Ania z Dziadkami wsiedli wlasnie na prom odplywajacy na korsyke i powoli oddalaja sie od brzegu. Wiedzac, ze przez kilka godzin beda poza zasiegiem, dzwonimy do nich, zeby uslyszec jak sie maja. Ania przez piec minut opowiada wrazenia z portu i zaladunku samochodow na prom po czym przekazuje sluchawke Franiowi, ktory krzyczy tylko "Musze konczyc bo statek wlasnie tonie! Ciao!" i blyskawicznie konczy polaczenie....
  7. Psikulcu! Rzeczywiscie niesamowite plaze i kolory! :) Ja wole chyba bardziej bezludne miejsca, choc musze przyznac, ze ta wyspa wyglada na wyjatkowo niezadeptana ;) Dla mnie rajem na ziemi pozostaje jak dotad region Cinque Terre i okolice Portofino we Wloszech. Jestem w siodmym niebie kiedy spaceruje wijacymi sie paredziesiat metrow nad poziomem morza kamienistymi sciezkami, z ktorych obserwowac mozna fale rozbijajace sie o skaliste brzegi podczas gdy twarz owiewa ci przyjemny wiaterek, wokol pachna ziola a slonce przeswieca migotliwymi plamkami przez poruszane tymze wiatrem galezie i liscie stuletnich drzew oliwnych... W dole na kamienistych plazach tlocza sie jak sardynki turysci, w gorze zas nie ma zywego ducha jesli nie liczyc wszedobylskich jaszczurek, spiewajacych ptakow, grajacych cykad i... czasem jakiegos zablakanego niemieckiego treckera w pelnym rynsztunku ;)
  8. Psikulcu - zaraz poszukam tej wyspy w Internecie :) Mysh - po pierwsze tylko dwojka starszych ma polskie paszporty (nie wyrobilam jeszcze paszportu Jaskowi), po drugie balam sie dawac je do reki mojemu tesciowi bo slynie on z tego, ze wlasne dokumenty i portfel gubi srednio raz na trzy miesiace a po trzecie polski paszport upowaznia co prawda dziecko do podrozowania z jakimkolwiek opiekunem, ale jednak ktos moze tego nie wiedziec... Myslalam o wyrobieniu wloskich paszportow, ale sa one drogie a Paszporty dla maluchow wazne sa tu tylko trzy lata, wiec troche to bez sensu... Teraz zrobie chyba tak, ze wyrobie Lassia passare dla Jaska a przy najblizszej mozliwej okazji wyrobie mu tez paszport polski... Zeskanuje te dokumenty i przesle Wam jako ciekawostke przyrodnicza. Naprawde trudno uwierzyc w to co sie widzi! Psikulcu - nie martw sie! Z polskimi paszportami poszlo mi wszystko bardzo gladko. Jedyna trudnosc to przesadny formalizm urzednikow odnosnie parametrow fotografii. Okazalo sie, ze ja czy Franio mamy "oczy wmiejscu niestandardowym", tj. poza liniami wyznaczonymi na formularzu i musialam wracac do fotografa, ktory kilkoma machnieciami myshki zrobil fotografi operacje plastyczna tak by twarz odpowiadala wymogom paszportowym :):):):):)
  9. Sorry za te kobyle! Podzielilam post na dwie czesci ale wyslalam nie chcacy calosc raz jeszcze :i
  10. Mysh - boje sie uczyc Franka po Wlosku nie tylko dla tego, ze samej zdarzaja mi sie bledy w wymowie czy akcentowaniu ale tez dlatego, ze chcialabym, zeby kojarzyl mnie z jezykiem Polskim i mowil do mnie glownie w tym jezyku. A co do samoksztalcenia przy okazji nauki naszych dzieci, to ja juz ostrze sobie zeby na powtorke z matematyki i fizyki ;) :p Psikulcu - super z tym przedszkolem pod domem! Oby bylo na medal i ...czynne o te cenne pol godziny dluzej! Kwestia "plasterka" nie jest mi obca :) Zwlaszcza po tym, gdy w Polsce kupilam plasterki z ...Hello Kitty! Nagle okazalo sie, ze Ania jest cala "pokiereszowana" i zada by naklejac jej plasterki nawet na piegach ;) Zazdroszcze wycieczki do Jedrzejowa i czekam na zdjecia! Strasznie mi ostatnio teskno za gorami i pagorkami i lobbuje w rodzinie na rzecz kilku wyjazdow weekendowych w gorzyste rejony. Wlasnie oddalismy Franka i Anie tesciom, z ktorymi jada na tydzien nad morze a my z Jaskiem wybieramy sie na weekend pod nasze ukochane Monte Bianco :) Ciesze sie bardzo zwlaszcza, ze z jednym Jaskiem w plecaku bedziemy mogli wybrac sie na jakas wyzsza wycieczke, na ktora z trojka raczej niebyloby szans. I jeszcze opowiastka ku przestrodze a propos' wakacji i paszportow. W sumie zabawna, choc w praktyce... Dwa tygodnie temu wybralam sie do biura paszportowego by (czysta formalnosc) dopisac w carta bianca (dzieciecy wloski quasi paszport) Ani i Franka, ze moga podrozowac po Francji z dziadkiem (wyjazd nad morze). Postanowilam zalatwic sprawe z pewnym wyprzedzeniem, choc rok temu Pan w biurze paszportowym zapewnial mnie, ze zalatwia sie to od reki. Poniewaz dodzwonienie sie do biura jest niemozliwe, a informacja na temat procedury zamieszczona w internecie mocno niejasna, wybralam sie do biura osobiscie z dokumentami w reku. Na miejscu (po odstaniu godziny w kolejce do okienka z napisem informacja) okazalo sie, ze... wszystkie Carte Bianche (w calych Wloszech) utracily swa waznosc 6 czerwca tego roku, przy czym te ktore mialam ja (najnowsza, Jaskowa, wyrobiona w lipcu 2009) utracily waznosc juz zima! Zdaniem Pana w biurze paszportowym forma paszportu zmienila swa waznosc dwukrotnie od lipca 2009 i zupelnie nie wiadomo jakim cudem w maju wyjechalam do Polski i wrocilam z niej z dzieckiem, nie bedac zatrzymana na granicy...) Zdebialam, bo pod koniec tego samego tygodnia wybieralismy sie ze wszystkimi dziecmi do Londynu i brak waznych dokumentow krzyzowal nam nieco plany... Poinformowano mnie, ze aby wyrobic nowe dokumenty (zwane teraz dla odmiany "Lascia passare"), musze przedstawic w biurze odpisy aktow urodzenia i zaswiadczenia o obywatelstwie wloskim dzieci. Prawie odetchnelam z ulga (mialam w szufladzie wypisy tych dokumentow) kiedy Pan dodal, iz rowniez forma rzeczonych odpisow zmienila sie diametralnie i musze pofatygowac sie WRAZ Z DZIECMI I MALZONKIEM do urzedu stanu cywilnego celem uzyskania nowych. Pofatygowalam sie. Odstawszy w 35 stopniowym upale trzy bite godziny (doprawdy wspanialy pomysl zmieniac forme wszystkich dokumentow na poczatku okresu urlopowego) uzyskalam nowe odpisy i poswiadczylam tozsamosc dzieci oraz malzonka. Pozegnalam wkurzonego malzonka, zgarnelam poswiadczone dzieci i wymeczone dokumenty i ruszylam w kierunku biura paszportowego. Po drodze dopadla nas solidna czerwcowa burza, w zwiazku z czym w urzedzie stawilismy sie zlani potem i deszczem. Jedynie wlasnie przytomnosci umyslu (przed wizyta w urzedzie stanu cywilnego zaopatrzylam sie w numerek 154 z biura paszportowego) zawdzieczam, ze oczekiwanie zajelo nam jedynie pol godziny. Po dojsciu do okienka, przedstawilam poswiadczone, mokre i glodne dzieci, zlozylam wymiete i mokre dokumenty i odeszlam z obietnica, iz (zupelnie wyjatkowo i ze wzgledu na nasz wyjazd do Londynu w tym samym tygodniu) bede mogla odebrac nowe paszporty zwane teraz "Lascia passare"juz po dwoch dniach. Wyobrazcie sobie moja radosc gdy po dwoch dniach (na dzien przed wyjazdem do Londynu) odstalam swoje i...dostalam do reki trzy dokumenty w ktorych: (i) ani moje imie ani nazwisko nie przypominalo w niczym tego prawdziwego, przy czym na kazdym z dokumentow widnialo ono w innej, choc jednakowo blednej formie) i (ii) urzednik zapomnial umiescic upowaznienia do podrozowania pod opieka dziadka (powod, dla ktorego zjawilam sie w tym urzedzie tydzien wczesniej...) Rece opadly mi do kostek, a kiedy juz wrocilam do siebie i wyjasnilam Pani, iz dokumenty w tej formie sa dla mnie zupelnie bezuzyteczne, Pani poradzila mi, bym poczekala minutke. Kiedy wrocila po poltorej godzinie, moje nazwisko na dokumentach napisane bylo poprawnie (tajemnica tej Pani pozostanie jak zdolala podmienic ostatnia kartke w spietym i opieczetowanym pliku trzech kartek) z tym malym problemem, ze moje imie nadal pozostawalo na nich nierozpoznawalne, oraz... brak bylo upowaznienia dla dziadka... Starajac sie zachowac spokoj ducha, wyjasnilam Pani, iz dokumenty dalej sa dla mnie bezuzyteczne. Pani zniknela w okienku ponownie, ale ku mojej ogromnej radosci wrocila juz po pieciu minutach, niosac... dokumenty, na ktorych jakas pewna reka zamazala bialym korektorem imiopna i nazwiska moje i mojego meza i nadpisala na nich po raz kolejny te imiona i nazwiska w wersji poprawnej. Nie wiem czy poziom mojego oslupienia dorownywal poziomowi niecheci na twarzy Pani z okienka, ale byly jakos do siebie zblizone. Ja nie moglam zrozumiec po co jakis duren zamazal calosc zamiast (w ostatecznosci) skorygowac odrecznie moje imie, ale przede wszystkim nie moglam uwierzyc, ze jakikolwiek urzednik z taka nonszalancja podchodzi do dokumentu bedacego badz co badz odpowiednikiem paszportu!!!!! Nie musze chyba dodawac, ze upowaznienia dla dziadka na dokumencie nadal brakowalo... Poprosilam o rozmowe z szefem panienki. Po chwili w okienku stawil sie mily brodaty nastolatek (na oko) w mundurze policjanta i po wysluchaniu mojej skargi obiecal doprowadzic dokumenty do porzadku. Po kolejnych pieciu minutach, otrzymalam dokumenty, na ktorych ktos dorobil tu i owdzie pokragle nieczytelne stempelki wygladajace wypisz wymaluj jak odbite krawedzia piecdziesieciogroszowki. Upowaznienie dla dziadka zostalo dopisane i Pan milym acz stanowczym tonem oswiadczyl mi, ze nic wiecej nie moze dla mnie zrobic. Zgodnie z moimi przewidywaniami, na widok rzeczonych dokumentow urzednicy celni na lotnisku Malpensa zabili mnie smiechem, jednak po wysluchaniu historii dokumentow i obejrzeniu niewaznych juz starych dokumentow, na ktorych te same imiona rodzicow widnialy w identycznym brzmieniu, przepuscili kiwajac ze zrozumieniem glowami i stwierdzajac, ze zycza mi szczescia, albowiem w Londynie na pewno nie pojdzie tak latwo... O tym jak poszloby w Londynie nie przekonalam sie niestety, jako iz po 7 godzinach oczekiwania na samolot zdecydowalismy sie jednak wrocic do domu. Jutro moje dzieci wyjezdzaja do Francji z dziadkami z polskimi paszportami w kieszeni a ja czekam az odbuduja mi sie polaczenia nerwowe zanim ponopwnie wybiore sie kolejno do urzedu stanu cywilnego i biura paszportowego celem wyrobienia nowych dokumentow.
  11. Mysh - boje sie uczyc Franka po Wlosku nie tylko dla tego, ze samej zdarzaja mi sie bledy w wymowie czy akcentowaniu ale tez dlatego, ze chcialabym, zeby kojarzyl mnie z jezykiem Polskim i mowil do mnie glownie w tym jezyku. A co do samoksztalcenia przy okazji nauki naszych dzieci, to ja juz ostrze sobie zeby na powtorke z matematyki i fizyki ;) :p Psikulcu - super z tym przedszkolem pod domem! Oby bylo na medal i ...czynne o te cenne pol godziny dluzej! Kwestia "plasterka" nie jest mi obca :) Zwlaszcza po tym, gdy w Polsce kupilam plasterki z ...Hello Kitty! Nagle okazalo sie, ze Ania jest cala "pokiereszowana" i zada by naklejac jej plasterki nawet na piegach ;) Zazdroszcze wycieczki do Jedrzejowa i czekam na zdjecia! Strasznie mi ostatnio teskno za gorami i pagorkami i lobbuje w rodzinie na rzecz kilku wyjazdow weekendowych w gorzyste rejony. Wlasnie oddalismy Franka i Anie tesciom, z ktorymi jada na tydzien nad morze a my z Jaskiem wybieramy sie na weekend pod nasze ukochane Monte Bianco :) Ciesze sie bardzo zwlaszcza, ze z jednym Jaskiem w plecaku bedziemy mogli wybrac sie na jakas wyzsza wycieczke, na ktora z trojka raczej niebyloby szans.
  12. Shalla, zaintrygowalas mnie ta matematyka! Czyzby w UK tak jak we Wloszech uwazali, ze nie ma sensu uczyc metod wykonywania podstawowych dzialan na kartce skoro istnieja kalkulatorki? ;) Tu tak jest i to od dawna! Np. Moj maz patrzy na mnie jak na wariatke, kiedy mnoze lub dziele na papierze... No wlasnie, doswiadczenia Shalli potwierdzaja to co napisala Mysh. Najgorsze to pomieszac jezyki... Ale jestem pod wrazeniem tego, ze maluchy po zerowce potrafia podpisac sie czy napisac same kartke z zyczeniami! Ja w wieku Franka chyba tego nie potrafilam, a chodzilam juz przeciez do pierwszej klasy (poszlam do szkoly o rok wczesniej). Dziewczyny wybaczcie - obiecalam inwazje fotograficzna i nic... Zgralam wprawdzie zdjecia z aparatu na komputer i nawet je wstepnie przetrzebilam, ale jest ich tyle, ze nie wiem kiedy skoncze ich porzadkowanie! W dodatku strasznie ciezko idzie mi selekcjonowanie. Tak jak pisala Mysh - dwa zdjecia sa prawie takie same, ale ktore wybrac, skoro na jednym Jasiek ma glowke przekszywiona w prawo a na drugim w lewo i w rezultacie na kazdym wyglada inaczej a na obu slodko ;):p Shalla - i jak wynik audytu?
  13. Chcialam Wasz jeszcze zapytac jak ma sie u Was ostatnimi czasy kwestia z telewizja i filmami. Pytam, bo nasze maluchy od dluzszego juz czasu i ku mojej ogromnej uciesze, kompletnie ignoruja telewizor:) Co najdziwniejsze, telewizje ignoruje nie tylko Franek, ale i trzyletnia Ania podczas gdy Franek w jej wieku mial okres absolutnego uzaleznienia od ekranu. Wieczory uplywaja nam teraz na zabawie w ogrodku, wzglednie na grze w karty, Monopoly dla maluchow i czytaniu ksiazek. Fajne jest to, ze nie stosowalismy przy tym wlasciwie zadnych zakazow czy ograniczen tak, jak robia prawie wszyscy nasi znajomi. Dzieci moga ogladac filmy (dwa dozwolone programy w telewizji albo dvd) ale zwyczajnie wola inne zajecia. Widze natomiast, ze dzieci naszych sasiadow, ktorym telewizja limitowana jest np. do godziny dziennie, wlepiaja slepka w ekran jak zahipnotyzowane, kiedy tylko maja ku temu okazje.
  14. Ech, Myshko! Ja wiem, ze tak powinno byc. Tylko ze nauka pisania po wlosku w moim wykonaniu to w ogole poroniony pomysl, a alternatyw brak bo G nie chce sie podjac nauczania w zadnej formie. Do tego dochodzi jeszcze moje postanowienie, ze bede z dziecmi mowic wylacznie po polsku (od sierpnia nie mamy juz Agnieszki i jest to warunek konieczny dla zachowania polskiego jako jezyka domowego)... Nie mam na razie pomyslu jak wybrnac z tej sytuacji. Franek pewnie podgoni troche nauke w wakacje, a od wrzesnia bedzie sie uczyl czytania i pisania po wlosku w szkole ale problem bedzie sie powtarzal z Ania i Jaskiem... Chyba najrozsadniej bedzie po prostu zostawic nauke wloskiego szkole a ja zaczne z czytaniem po polsku jak juz wloski sie utrwali... Shalla, a jak Ty robisz z Nastka?
  15. Mysh - ogromne gratulacje dla Jaska!!!!! :):):):) Jestem pod wrazeniem! My jestesmy pod tym wzgledem ogromnie w tyle ale mamy w planach zabawowa nauke czytania po wlosku w wakacje :) W naszym przedszkolu co do zasady nie ucza dzieci czytac, bo twierdza, ze w ten sposob tylko sie szkodzi, dzieci nabieraja zlych nawykow, etc. Za to na zebraniu rodzicow pierwszakow w szkole podstawowej uslyszelismy, ze... jedynie z naszego przedszkola trafiaja do niech dzieci kompletnie nie znajace literek i ze prosza, by o ile to mozliwe, popracowac jednak z dziecmi w wakacje... No nic - Jedziemy na wakacje razem z rodzicami najlepszego przyjaciela Frania (i zprzyjacielem oczywiscie) i mysle, ze bedzie to swietna okazja by podgonic nieco znajomosc alfabetu. Musze powiedziec, ze mam z ta nauka Frania spory problem. Moj maz nie ma na nia czasu, a ja nie bardzo potrafie uczyc go czytania po wlosku. Teoretycznie znam wloski nienajgorzej, jednak literowanie po wlosku to cos calkiem innego. Boje sie, ze fakt, ze ucze Franka literowac po wlosku a potem po polsku robi mu straszna wode z mozgu, bo np. "c" po polsku wymawiane jest w alfabecie jako "ce" czytane jako "c", "cz" lub "ci" (brak mi polskiej literki) podczas gdy po wlosku "c" w alfabecie to "ci", a "c" czytane" co "k", "ci" lub "ki" (w np. w zlepku "cch") . Jakim cudem dziecko ma to wsyztsko zapamietac i utrwalic jesli uczy go tego ta sama osoba? Zazdroszcze Ci Myshko zaangazowania Twojego meza w nauke Jaska. To ogromnie ulatwia sprawe! :) A co Elffik na to wszystko? :)
  16. Dziewczyny, wczoraj wieczorem zgralismy wreszcie zdjecia z aparatu i wczoraj robilam wstepna selekcje i korygowalam efekt czerwonych oczu na ok. ...1200 fotkach. Dzis wieczorem sprobuje przeselekcjonowac je nieco bardziej i...barykadujcie sie! Bedzie inwazja! ;)
  17. Mysh, mam wrazenie, ze Polsce "mega" uzywa sie czesciej niz we Wloszech ;) Ja korkow nienawidze z calego serca, zwlaszcza odkad podrozuje z dziecmi, ale tutaj sa one wlasciwie nie do unikniecia! Nie ma prawie weekendu, z ktorego mozna do Turynu wrocic normalnie. Nie pomaga juz nawet wyjazd wczesniejszy czy pozniejszy. Godziny szczytu to wlasciwie caly piatek i cala niedziela o okolicach tzw. Ferragosto (czyli wlasnie weekendzie 15 sierpnia) nie wspominajac... Wlasciwie juz jestem chora ze zdenerwowania, ze bedziemy zmuszeni spedzic ten wlasnie piatek 13 w samochodzie... I wcale nie chodzi tu o przesady :p Jedyna nadzieja to to, ze tak wiele osob przerazi sie korkow i zostanie w domu o dzien dluzej, ze drogi beda puste ;)
  18. Shalla - dyzurujemy :) A skad Ci do glowy ten asteroid...? Masz dostep do jakich przeciekow? :) U nas chyba jeszcze gorzej niz u Was - wlasnie przeczytalam, ze w sobote w niektorych miejscach w Piemoncie bylo...42'C! U nas bylo 38 i myslalam, ze to juz rekord absolutny... Nawet w moim ogrodku, pomimo automatycznego podlewania 3 razy w tygodniu, zrobilo sie jakby sucho... :):):):):) Mnie wysokie temperatury specjalnie nie przerazaja. Spadek cisnienia kompensuje sobie wieksza dawka kofeiny i zwyzka humoru. Uwielbiam slonce!!!! Uwielbiam tez wyludniony Turyn. To miasto jest pielkne samo w sobie, ale pozbawione oszalalego tlumu i odwiecznych korkow, jeszcze zyskuje na urodzie :) Jaka szkoda, ze w zwiazku z ogolnym owczym pedem wakacyjnym panujacym wsrod naszych klientow, zmuszeni jestesmy brac urlopy w sierpniu... Z jakaz rozkosza przespacerowlabym sie po pustej Via Roma - glownym deptaku miasta 15 sierpnia! Tymczasem, 13 sierpnia bede - jak ostatni glupek - sterczec w kilometrowych, wielogodzinnych korkach, po to, by odebrac moja mame z samolotu a potem dotrzec do Savony, skad odplywa nasz prom... Jakies 12 godzin w samochodzie lekka reka liczac... A... spytacie pewnie dlaczego nie zaplanujemy poczatku urlopu na srode lub czwartek by uniknac korkow? Otoz nei mozemy tegop zrobic, bo jak Italia dluga i szeroka, wszyscy wynajmujacy domy i apartamenty na lato, czynia to wylacznie w modulach tygodniowych -od soboty do soboty ;);)
  19. Shalla, a ja, z racji zawodowego skrzywienia, nie moge wyjsc ze zdumienia jakim prawqem ktos wydal i w dodatku wprowadzil do sprzedazy, CD z glosem Twojej corki, bez Waszej zgody!!!!!! Wspaniale sa wasze opowiesci o spaniu! :) Boze, jak ja bym tak chciala! Tymczasem niedosc, ze cierpie na ten sam syndrom co Psikulec, to jeszcze jestem naturalnym nocnym markiem. Usypiam na stojaco od 3 do 7 po poludniu, a tak na prawde budze sie do zycia ok. 23.00, t.j. wtedy, gdy normalni ludzie ida spac. Moglabym wlasciwie zaczynac dzien o tj porze i konczyc o 10 rano. Wspaniale bym wtedy funkcjonowala! :) Mysh - tak sobie mysle, ze madrze napisalas o tym komforcie snu. Musze przemyslec warunki w jakich sypiaja moje dzieci i pomyslec co daloby sie poprawic. Ja zwracam ogromna uwage na to, zeby pokoj byl zawsze porzadnie wywietrzony przed snem, zeby dzieci nie byly ubrane zbyt lekko ani zbyt grubo (spia w zasadzie bez kolder, wiec pizama jest tym co nadaje temperature ich cialkom w nocy). Ogromna wage przywiazuje tez do swiatla (wieczorem czytamy przy malej lampce a nie gornym swietle, a do usypiania zostawiam zapalone mini swiatelko. Nie myslalam natomiast nigdy nad materacami! Kupilismy takie jakie byly w IKEI - ani specjalnie twarde, ani specjalnie miekkie. I jesli sie nad tym zastanowic - moim zdaniem niezbyt wygodne :( Moze powinnam podpytac dzieci co chcialyby zmienic? Jak dotad ciezko powiedzic by lubily swoje lozka... A propos' opowiesci Shalli o rekordach w spaniu dlugodystansowym - ja mam na swoim koncie podobny rekord w ...niespaniu! Sama nie wiem jak to zrobilam, ale daje slowo, ze nie spalam ciurkiem przez dwa tygodnie! Byly to bardzo dziwne dwa tygodnie. Bylam wtedy w Londynie, byl upalny lipiec - najgoretszy w swoim stuleciu i aby przezyc wszyscy w naszym domku (a mieszkalo nas tam 15) wyciagnelismy swoje materace na taras i do ogrodka. Zarabialam wtedy na wakacje pracujac - glownie na noce - w kuchni pewnego bardzo sympatycznego restauratora w zydowskiej dzielnicy. Praca byla malo meczaca i bardzo ciekawa (reguly koszer w kuchni zydowskiej to cos naprawde niesamowitego) i miala to do siebie, ze przygotowujac caly czas jedzenie, nie moglam juz na nie patrzec;) A ze do tego bylo jeszcze bardzo goraco, przez dwa tygodnie zywilam sie glownie zielonymi winogronami, melonem, kiwi i... wedzonym lososiem. Po zakonczonej zmianie wracalam do domu i tak jak moj uwczesny narzeczony kladlam sie spac na materacu w ogrodzie. On chrapal po dwoch minutach a ja, po godzinie przewracania sie z boku na bok, bralam w koncu do reki ksiazke i czytalam. Okolo 14.00 wstawalam, przygotowywalam obiad dla obecnych domownikow, potem krotkas pogawedka i ... znowu do pracy na wieczor i nocke. Daje wam slowo, ze pomimo braku snu naprawde nie czulam sie kompletnie zmeczona! Po dwoch tygodniach, praca u naszego ulubionego pracodawcy skonczyla sie i moj organizm bez trudu przestawil sie na normalne funkcjonowanie. Do dzis usiluje rozwiklac te zagadke. Moze tkwi ona w diecie? A moze w tym ze odpoczynek z ksiazka z powodzeniem zastepowal sen? Nie mam pojecia. Nigdy juz nie udalo mi sie powtorzyc tego wyczynu. Dodam jeszcze, ze schudlam wtedy znacznie i w ogole czulam sie jak mloda bogini ;)
  20. hehehe - dozam do klubu niskocisnieniowcow! :):) W ciazy i poza ciaza, niskie cisnienie i bezsennosc to moja zmory od zawsze! :p Moj ginekolog ubawil mnie kiedys, gdy przy standardowej kontroli w 5 miesiacu zmierzyl mi cisnienie i kazal wypic slaba kawe, zapewniajac, ze jedna mi nie zaszkodzi. Sek w tym, ze byla 5 po poludniu a ja mialam juz za soba trzy mocne kawy... Co zas do kopotow z bezsennoscia, to ta szkodzi podobno ciazy bardziej, bo matka jest po prostu zmeczona. Moj gin byl w takich wypadkach dosc radykalny i ciezarnym, ktore nie reagowaly na srodki naturalne - typu melisa - zalecal dosc silne srodki nasenne. Ja bralam je w ostatnim trymestrze ciazy z Franiem regularnie, bo w przeciwnym razie nie spalam wcale :( Niestety nie pamietam nazwy ale mysle, ze Twoj ginekolog na pewno zaleci cos wlasciwego. Mozesz go takze spytac o Melatonine w pastylkach. To w koncu naturalny hormon, wiec moze mozna go brac i w ciazy? X
  21. Psukulcu - dbaj o siebie Kobieto i odpoczywaj! Jestes w pologu! Ja tez krwawilam jak zarzynane prosiatko przez poltpora miesiaca i biegalam. Glupia bylam, ale tez niespecjalnie nie mialam wyjscia! Ty badz madrzejsza! taaak... Z tekrutacja do przedszkoli to jeszcze lepsza polka niz u nas jak widze. Tu rekrutacje do panstwowych przedszkoli odbywa sie w calym Turynie jednoczesnie i wedlug takich samych zasad... (teoretycznie). teoretycznie, bo moja przyjaciolka, ktora zlozyla dwa identyczne podania do dwoch przedszkoli w roznych okregach, dostala w nich calkiem inna ilosc punktow! Okazalo sie, ze nie przyjeto jej do zadnego, ale ta ilosc punktow, ktora dano jej w jedny, wystarczylaby do przyjecia w drugim. Napisala odwolanie i ...zrobiono jej drobiazgowa kontrole, po ktorej zarzucono cos w rodzaju klamstwa lustracyjnego wlasnie ;) Poniewaz przyjaciolka slabo mowi po wlosku, zadzownilam w jej imieniu do tutejszego wydzialu oswiaty i przez godzine tlumaczylam jak krowie na granicy, ze przyjaciolka prawde pisala. Historia byla dluga i skomplikowana, ale w koncu rzecz skonczyla sie dobrze i malego przyjeto do przedszkola .) Uffffa...
  22. Shalla - uwielbiam Twoje poczucie humoru! Ale ju chyba to pislam - tak z jakies 64 razy... Mam podobne wspomnienia ze szpitala - we wszystkich wywiadach wychodzilam zawsze na klamczuche - jak to, nigdy nie usuwala Pani ciazy???? Jeden staly partner od 10 lat???? Jest pani pewna?????? To ostatnie pytanie zwlaszcza mnie wzrusza. Psikulcu - faktycznie, nie pomyslam oisza slowa o naini, ze w Polsce jest podobnie! Tylko, ze to wlace nie znaczy, ze to jest dobrze! To jest jakas cholerna granda, ze system podatkowy dziala tak, ze zacheca do zatrudniania ludzi na czarno i uniemozliwia praktycznie przezycie tym, ktorzy chcieliby zyc uczciwie! Tyle, ze w Polsce mam wrazenie jest jeszcze gorzej, bo z tego co piszesz, koszt legalnego zatrudnienia to ok 40% zarobkow. Tu jest to nieco mniej (ok 20%) i dlatego mysle, ze przy odrobinie uczciwosci i dobrych checi, zadeklarowanie przynajmniej czesci czasu niani czy pani sprzatajcej jest tu mozliwe. Zauwaz, ze Polka zatrudniona w Polsce na czarno ma przynajmniej prawo do swiadczen dla bezrobotnych, do ubezpieczenia zdrowotnego. Cudzoziemka przebywajaca we Wloszech, pozbawiona jest wszystkiego! Nie moze sie zameldowac, nie jest ubzepieczona, a w razie zatrzymania moze zostac od razu wydalona z kraju (w praktyce, jesli jest "kolorowa", nie musi nawet zrobic niczego zlego, by poddano ja kontroli dokumentow na ulicy)... A wystarczyloby naprawde niewiele. Symboliczny, np. 10% podatek dla niej i mozliwosc odliczenia 20% jej pensji od podstawy opodatkowania dla pracodawcy. Kwestia rozwiazana. Ludzie maja czyste sumienie a i dziura w budzecie mniejsza... (podatek plus mniej wydatkow na ekstradycje)
  23. Karenko, to chyba jednak nie to, choc ju sama nie wiem. Lekarz twierdzi, ze jest to jego zdaniem alergia. Ale na co????? i co do alergii maja afty? No i czy alergia bywa zarazliwa??? W kazdym badz razie wapno nie wystarcza. Na razie kontynuuje kuracje przeciwgrzybicza (bo to wydaje mi sie najprawdopodobniejsze) i czekam co z tego wyjdzie. Jak przetestuje na sobie, sprobuje z dziecmi. A na koniec zrobie jeszcze wszystkim badania krwi i posiewy na grzby i bakterie. Prywatnie oczywiscie... A tymczasem co rano oddaje sie jeszcze innej rozrywce - przesluchuje kandydatki na nianie/panie od sprzatania. Z poczatku zdecydowana bylam zatwierdzic pierwsza jaka sie nadarzyla, bo polecala ja moja znajoma z pracy. Teraz juz wiem, ze na pewno tego nie zrobie. Mam w glowie istny metlik od wysluchiwania opowiesci o problemach rodzinnych tej i innych kandydatek... Moze to swiadczy o mojej znieczulicy, ale zdalam sobie sprawe, ze juz nie moge! Jesli ktos, kto przychodzi do mnie w sprawie pracy, nie spojrzy nawet na dzieci, ktorymi ma sie zajmowac, a za to, przez godzine opowiada mi o tym, jak jego corka wyjechala do Grecji i co jada tam na sniadanie i jakie to wszystko jest dla niej stresujace, zaczynam zastanawiac sie, czy zwariowalam ja czy ona... Dzis rano przyszla wreszcie sensowna i mila dziewczyna - Rumunka, wygladajaca i zachowujaca sie normalnie. W swoim kraju uczyla dzieci i doroslych francuskiego. Tutaj od czterech lat pracuje na kawalek etatu i bardzo chcialaby przejsc na caly. Ma doskonale referencje od dwoch rodzin, u ktorych zajmowala sie dziecmi, w tym dzieckiem niepelnoisprawnym psychicznie. Dlaczego pisze z takimi szczegolami? Dlatego, ze dziewczyna ta od czterech lat ...pracuje na czarno! Na czarno zatrudniala ja spoldzielnia, ktora skierowala ja do pracy (zawsze sezonowej) u rodzin. Na czarno pracuje w rodzinie, w ktorej zajmuje sie dwojka dzieci w tej chwili. Jest obywatelka kraju UE, ma wyzsze wyksztalcenie, chce pracowac legalnie, placic podatki i miec ubezpieczenie i jestem pierwsza osoba, ktora zaproponowala jej zatrudnienie legalnie... Czy to nie jest jakis obled ? I jak ten w tym kraju ma byc dobrze???
  24. Dziewczyny - dzieki! Zwlaszcza Elffikowi - jak zwykle profesjonalnemu w kazdym calu! :) Tajemnica czesciowo sie wyjasnila. Od tygodnia jestesmy przedmiotem ataku jakiegos cholernego drozdzaka (chyba). Zaczelo sie od jezyka Frania. Byl czerwony. Niektore kubki smakowe byly powiekszone i bialawe. Bolal. Choroba byla tajemnicza i lekarz kazal "przeczekac". Nastepnego dnia bolalo juz mniej, ale po trzech dniach Franek zacza skarzyc sie na... bol podniebienia a w kaciku ust pojawila sie zajada. Wtedy tez zaczely sie nocne placze Ani , o ktorych pisalam. Ania zaczela skaryc sie na bol jezyka, ktory jednak trwal az cztery dni. Nie pomagalo nic, a pediatra rozkladal rece. Najdziwniejsze bylo to, ze na jezyku nie bylo widac wyraznych zmian jak u Frania... W dwa dni po Ani, podobna przypadlosc zaczela dreczyc i mnie. Jezyk bolal mnie tak, ze myslalam, ze zwariuje. Byl caly spuchniety i poraniony, bo od czasu gdy wypadl mi mostek (wiem, wiem!!! musze go natychmiast wstawic!!) mam po jednej stronie taki opilowany na stozek kikutek zeba, o ktory zahaczam przy kazdym ruchu jezyka. Lekarz dalej rozkladal rece, aptekarze wymyslali wciaz nowe lekarstwa, a jezyki bolaly... Kiedy zajady pojawily sie zarowno u Ani jak i u mnie, moja Mama (konultowana telefonicznie) nakazala kupno witaminy B2 i srodka przeciw drozdzakom. Jestesmy z Ania po pierwszym dniu takiej kuracji i widze wreszcie jakas poprawe. Mysle, ze pomimo, ze objawy choroby u Frania zlagodnialy, jego takze potraktujemy w ten sposob... Dodam, ze oprocz jezyka Ania skarzy sie od wczoraj na bol brzuszka... Jesli kuracja mamy nie wyleczy Ani ze wszystkich objawow z bolem brzuszka wlacznie, poprosze lekarza o skierowanie na badania. Nie bedzie to latwe, bo probowalam juz kiedys wydebic takie skierowanie bezskutecznie... :( A z bajkami sprobuje swoja droga :) Zreszta przerabialam to juz kiedys z Franiem na podstwaie ksiazki "Bajki, ktore lecza" . Dziala, ale trzeba sie mocno wysilic na takie sensowne fantazjowanie ;)
  25. Jak dyzur, to dyzur... Czy pamietacie moze, czy Wasze dzieci, w wieku 2-3 lat miewaly ataki rozpaczliwego placzu przez sen??? Mam ten problem z Ania. Ma ostatnio ogromne trudnosci z zasypianiem, a kiedy wreszcie usnie, budzi sie po okolo godzinie z placzem i krzykiem. Ma przy zacisniete mocno powieki i nie daje sie uspokoic w zaden sposob :( Nie pomaga przytulanie, branie na rece, spiewy, szepty, podanie czegos do picia. Nie daje sie jej tez wybudzic. Placze przez sen ale nie jestem pewna czy jest to sen prawdziwy czy nie, bo czasem odpowiada na jakies pytanie z sensem. Wczoraj walczylysmy tak przez 1,5 godziny! :(:(:( Obie bylysmy juz calkowicie wyczerpane a ja nie umialam jej pomoc. Zabralam ja z lozka, bo krzyk budzil spiacego Frania, ale brana na rece drapala mnie tylko i bila po twarzy... Nie mam pojecia jak jej pomoc i co robic... W koncu padla ze zmeczenia i spala do rana. Takie placze zdarzaja sie jej niestety nie po raz pierwszy choc po raz pierwszy trwalo to tak dlugo. Mysle, ze odreagowuje w ten sposob jakies stresy. Zazdrosc o Jaska i Franka? Madra ksiazka o rozwoju dziecka mowi, ze jest to wiek resetowania sie polaczen nerwowych w mozgu dziecka... Szkoda tylko, ze nikt nie pisze jak jej pomoc. Nie moge poswiecac Ani wiecej czasu, bo go zwyczajnie nie mam :( I tak caly czas od 7 do 10 wieczor nalezy glownie do niej, bo Jas i Franek sa ostatnio bardzo samodzielni... Moze wakacje cos zmienia. Dajcie znac, jesli przyjdzie Wam do glowy cos madrego. Kuk
×