Kuk
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Kuk
-
Logosm! Sto lat!!!!!!!!! Jestes jedna z najmlodszych czterdziestolatek jakie znam ;););) Mam zreszta sporo przyjaciol znacznie bardziej od Ciebie \"wiekowych\" i im dluzej zyje, tym czesciej stwierdzam, ze wiek i mlodosc maja malo ze soba wspolnego :) Nie powstrzymamy dorastania naszych dzieci -dlatego trzeba celebrowac kazdy jego moment :) Odkad zdalam sobie z tego sprawe duzo czesciej staram sie zapamietywac pewne chwile, zdarzenia, wyglad moich dzieci. I staram sie nie myslec nigdy, ze chcialabym, zeby mialy juz odpowiednio po 6,4 i 2 lata, bo wtedy moze wreszcie sie wyspie... ;):p Dzieki za podpowiedz w sprawie leku - sprawdze w tutejszej aptece homeopatycznej. Prawde mowiac moje dzieci choruja cala zime i wiosne pomimo, ze odbyly pelne, trzymiesieczne kuracje uodparniajace... Co do Ani, to goraczka przeszla po dwoch dniach bez zadnych dodatkowych objawow... :I Ania wyglada dobrze. No moze tylko spi marnie, bo budzi sie po 5-6 razy w ciagu nocy z placzem z blizej nieokreslonego powodu. Franio zreszta takze - budza go cholerne bole wzrostowe nozek - nic w tym zreszta dziwnego, bo wyciagnal sie ostatnio niesamowicie! Z nowosci - stalo sie! Od kilku dni Ania zalatwia sie na nocnik i ...odmawia noszenia pieluchy! To niesamowite, ale naprawde jest tak, ze przyszedl na nia moment i zalapala od razu! Mamy problem, by przekonac ja do zalozenia pieluszki na spacer i na noc. Co wiecej odnotowalam, ze od trzech dni pielucha zakladanana noc jest rano kompletnie sucha! Odkad zasmakowala poruszania sie bez tego balastu miedzy nogami, broni sie jak moze! :) Chcialabym powiedziec cos wiecej na temat \"metodologii\" stosowanej przez nasza Nianie, zeby opisac ja Psikulcowi, ale nie wiem co... Agnieszka mowi mi, ze po prostu obserwowala ja uwaznie polujac na momenty, kiedy nadchodzila kupka. Kiedy juz udalo jej sie upolowac je kilkakrotnie i posadzic w odpowiedniej chwili na nocniku, chwalila Anie bardzo za to osiagniecie i mala sama zaczela ja uprzedzac. Potem zostawila ja w samym body bez pieluszki proszac by uprzedzila kiedy bedzie chciala siku i odtad Ania tylko raz minimalnie zmoczyla body... Zobaczymy jak to bedzie jutro - jestesmy caly dzien poza domem i nie wiem czy uda mi sie nie przerwac tego cudu. Co do tarasu, to kupilam kolorowa krede i stwierdzilam, ze doskonale zmywa sie ja sama woda z weza ogrodowego. W tej sytuacji pozwalam dzieciom malowac do woli na podlodze - bedziemy fotografowac rysunki i zmywac oryginaly. Inauguracja dzis po poludniu - razem z dziecmi sasiadow :))) Oby tylko nie lalo! Psikulcu - mysle, ze zlobek to bardzo dobre rozwiazanie dla Zuzy, bo mam wrazenie - glownie na podstwaie nadsylanych przez Ciebie zdjec, ze Zuza jest bardzo dojrzala i lubi towarzystwo. Jedyne \"ale\" to to, ze dziecko w zlobku przez pierszy rok czesto choruje... Dlatego przygotujcie sie jakos na opcje awaryjna (idealnie byloby gdybys mogla liczyc na pomoc dziadkow) bo na pewno nie raz zaskoczy Was jakas nocna goraczka, etc... Co do zlobka, w ktorym dzieci nie wychodza na dwor - nie komentuje. Z takiego wlasnie zlobka zabralam Franka po paru miesiacach...
-
Co robic??? Ania znowu od dwoch dni ma temperature - stan podgorzkowy w ciagu dnia plus skoki do ponad 39 popodniu i w nocy... :( Nie wiem juz naprawde co robic. Nie jestem juz nawet w stanie zliczyc ile infekcji zaliczylismy w tym roku. I pomyslec, ze ona nie chodzi nawet do zlobka... Tym razem zreszta jest calkiem dziwnie, bo poza goraczka nie widze zadnych innych objawow. Nie ma kataru, kaszlu nie boli jej gardlo ani ucho, zeby nie rosna. Czasem skarzy sie na brzuszek, ale ma apetyt i kupka jest ok... Zadna czesc brzuszka nie wydaje sie twarda. Macie jakies pomysly???
-
No nie, dziewczyny... Nie mowcie mi, ze znowu dyzuruje tu sama! :) Melduje poslusznie, ze pomimo brzucha i deszczu posadzilam w ten weekend 30 sadzonek \"wodopijek\" (nie wiem, jak to sie nazywa po polsku), piec niezapominajek, jedna tawulke, jeden bialy krzaczek bez nazwy, dwanascie krzaczkow poziomek i jedna borowke amerykanska, dla ktorej, zgodnie z instrukcja wykopalam czterdziestocentymetrowy dolek dokolpujac sie do ...betonowego sufitu naszego garazu. Ponadto zasililam torfem cztery krzaki hortensji, przesadzilam od cholery innych roslinek, dla ktorych znalazlam nowe lokalizacje i przeprowadzilam kolejna faze mojej prywatnej wojny z mchem zarastajacym nasz trawnik. W sumie, widzac to opisane na ekranie, przestaje dziwic sie temu, ze czuje sie jakby przejchal po mnie traktor... :p Musze przyznac, ze pomimo, ze w rzeczywistosci zmiany te robia wrazenie duzo mniejsze niz w naturze, satysfakcja z robot ogrodniczych jest ogromna! W niczym nieporownywalna z satysfakcji po napisaniu najbardziej skomplikowanej umowy :) No taka pierwotna, zdrowa radosc, ze odwalilo sie kawal dobrej roboty i ze ... cos dzieki temu.cos rosnie! :):):) Franek do spolki z Ania pomagali mi dzielnie - Franek wyspecjalizowal sie w delikatnym wyjmowaniu sadzonek z doniczek i obsypywaniu sadzonek ziemia, a Ania w... rozsypywaniu torfu lopatka po podlodze tarasu ;););) Ubaw po uszy. Teraz wylazimy wszyscy ze skory z ciekawosci, czy nasze poziomki i jagodki zdaza w tym roku urodzic choc po jednym owocku! :) A jak minal Wasz weekend?
-
Kurcze - u nas kolejne wahniecie pogody... Dopiero co ucieszylam sie, ze wyjrzalo slonce i moj ogrodek przesechl a tu... znowu zapowiadaja kilka dni deszczu... Nie udalo mi sie nawet posadzic roslinek, ktore kupilam w niedziele! :P Najgorsze jest to, ze kazde takie przelamanie sie pogody powoduje u mnie albo migrene albo atak sennosci i zmeczenia nie do opanowania bez trzech kolejnych kaw. A w Polsce tymczasem piene lato, prawda? :)
-
Psikulcu - kurcze - bardzo wspolczuje sytuacji z niania. Znam dobrze te leki i rozumiem jak sie czujesz. Panika... A dlaczego Patrycja postanowila wrocic? Moze to cos odwracalnego? Agnieszka dwa razy miala takie momenty ale w koncu zostawala i teraz wszystko jest ok. Sprobuj sie dowiedziec co jest grane. Moze ona ma watpliwosci co do swojej przyszlosci? Moze mozesz jej cos podpowiedziec? NO a jesli nie, to poprostu \\\"tak mialo byc\\\" i popros ja o pomoc w znalezieniu kogos dobrego na jej miejsce. Jej jest latwiej, bo ma na pewno sporo znajomych w jej wieku i przeciez nie poleci kogos, do kogo nie ma zaufania. Ja natomiast musze pochwalic sie Wam moimi dziecmi! :) Nie mam pojecia co za dobre duchy przelatywaly dzis w nocy nad naszym domem, ale jakis aniol musial chyba dotknac we snie glowek moich pociech ... Franek obudzil sie sam (co juz samo w sobie graniczy z cudem) i oswiadczyl, ze...nie idzie do szkoly, bo ...ma juz dosc zabawy. Chce do szkoly elementare (podstawowej), bo chce sie wreszcie zaczac czegos uczyc na powaznie ;) Powiedzialam mu, ze do szkoly jest jeszcze za maly, bo przeciez musze co rano pomagac mu ubierac sie, mysc, etc... Na co Franio oswiadczyl, ze \\\"juz nie\\\", poprosil, by dac mu ubranie i sam, samiusienki, niezwykle szybko, przebral sie z pizamy w ubranie - lacznie z butami, umyl sie i zasiadl do sniadania, na ktore zazyczyl sobie \\\"kanapke jak dorosli a nie biszkopty jak dzieci\\\". Pochlonal wszystko w tempie konkursowym i wyszedl do przedszkola bardzo z siebie zadowolony, pozostawiajac mnie w stanie kompletnego oslupienia! Chwilke pozniej, Ania, ktora nasluchala sie moich podziwow nad tym jak bardzo Franio wydoroslal tej nocy, spojrzala na mnie spodelba, powiedziala \\\"kupka\\\" i ...pognala w kierunku nocnika!!!!! Ogromna w tym zasluga naszej niani Agnieszki, bo zacheca ja do tego przy kazdym \\\"komunikacie\\\", ale po raz pierwszy Ania zalatwila sie od poczatku do konca na nocniku \\\"Z WLASNEJ INICJATYWY\\\". Ciekawa jestem bardzo, czy ten cud potrwa dluzej niz jeden dzien ;) Psikulcu - pytasz o moje samopoczucie. Jest dobrze, wiec siedze cicho, zeby nie zapeszyc ;) W czasie ostatniej wizyty lekarz powiedzial mi, ze wbrew jego poprzednim diagnozom dziecko jest dokladnie w srodku normy, pomimo, ze brzuch jest naprawde imponujacych rozmiarow. Mam podobno ogromne ilosci wod plodowych, co stwarza dziecku komfortowe warunki zycia choc mnie samej nieco \\\"ciazy...\\\";) Poza uporczywymi nawrotami przeziebienia i historia z zebami, o ktorej wyzej, a ktora, tfu, tfu, odpukac, chyba rowniez znalazla szczesliwe rozwiazanie, nie dolega mi nic :) Dzidzius jest bardzo aktywny, ale jego ruchy - zwazywszy, ze fika w wodzie - nie sa tak bardzo odczuwalne jak to bylo w przypadku Ani. Teraz poprostu patrze w kalendarz i licze dni do rozwiazania. To jeszcze dwa miesiace i jeden tydzien!
-
Aj! Stalo sie! Cholerny mostek po prostu obluzowal sie calkiem i wylecial!!! :( Zapisalam sie do jakiegos dentysty pod biurem na 19.00 zeby umocowal mi to cholerstwo tymczasowo. Stalo sie to wszystko rano na pare minut przed spotkaniem z klientami w sprawie zamkniecia duzej transakcji. Dyskutowalismy ostatnie zmiany i podpisywalismy dokumenty a ja caly czas drzalam czy przypadkiem w polowie zdania nie wypadnie mi kawal szczeki ... Groza i cyrk w jednym!!!! :p Karenko - to ciekawa rzecz ta watroba. Nie wiedzialam! Faktycznie, jak sie nad tym zastanowic, to przez prace jadlam wczoraj na sniadanie, obiad i kolacje kanapki i tosty... Podobnie w zeszlym tygodniu kiedy dreczylo mnie gardlo. Staralam sie pic chociaz soki i jogurty, ale jednak wszystko na zimno... A za to, ze bylas nad Lago Garda - czytaj - przejezdzalas niedaleko Turynu - i nie dalas znaku zycia, bedziesz miala kreche na sadzie ostatecznym!!! ;) Co do Werony - zastanow sie dobrze. To jedno z najpiekniejszych wloskich miast i podobno zyje sie tam znakomicie. Mam tam dwie znajome rodziny i wszyscy sobie chwala! Co do agresywnego dziecka, to ja mimo wszystko nie zamierzam zrywac kontaktow z ta rodzina. Widze, ze staraja sie utemperowac malego a on nie robi tego zlosliwie tylko ...jakby odruchowo i w sumie stara sie poprawic. Nie jest az tak agresywny by moglo to byc na serio grozne dla moich dzieci, wiec bede poprostu bardzo uwazac i przy okazji uczulac dzieci, by reagowaly na jego agresje we wlasciwy sposob. Ratunku, za godzine ide do dentysty...
-
Kochane - same rewolucje! Nikii - sciskam Cie mocno - tak na zapas! To musiala byc nielatwa decyzja. Logosm - super, ze jestes z powrotem wsrod zywych!! :) Shalla - no wlasnie niestety nic nie zrobilam w sprawie zebow... :( Prawie nic, bo po pol roku rozmaitych plukanek przepisanych przez dentyste, w koncu, sama, kombinujac... podwazylam ten cholerny mostek, ktory mial byc nie do wyjecia ze wzgledu na tkwiacy gleboko sztyft sztyft i ... zapalenie mocno zelzalo. Kontroluje morfologie i jest ok, wiec postanowilam czekac do porodu. Mam nadzieje, ze teraz juz uda sie dobrac do zeba od strony podwazonego mostku. Dosyc koszmarne jest chodzenie po swiecie z ruszajacymi sie zebami (przepraszam, za obrazowe opisy) ale wole to niz strach, ze znieczulenie zaszkodzi dziecku. To co natomiast dobija mnie naprawde, to niekonczaca sie fala przeziebien. Pisalam Wam juz ze trzy razy, ze chorujemy z malymi o przerwami od listopada i to niestety wciaz trwa! Dopiero co (pod koniec tygodnia) wykurowalismy sie - wszyscy czworo - z paskudnego wirusowego zapalenia gardla, a ja znowu mam je czerwone i bolace jak cholera... Ilosc zmutowanych wirusow, krazacych dookola jest naprawde zatrwazajaca. Od wrzesnia mam nadzieje wyslac Anie do zlobka i juz zastanawiam sie jak to bedzie pieknie, gdy wirusy z jej zlobka krzyzowac sie beda z wirusami z przedszkola Frania... Zreszta, moze martwie sie na zapas, bo na razie wcale nie jest powiedziane, ze Anie przyjma do przeszkola. Okazuje sie, ze w dzisiejszych czasach dwoje pracujacych rodzicow, trojka dzieci i punity \"za odmowe\" przyjecia do przedszkola rok wczesniej moga nie wystarczyc... Zaczynam rozumiec rodzicow, ktorzy nie pobieraja sie ze wzgledu na idiotyczne przepisy podatkowe, przedszkolne, etc... Pozdrawiam, mimo wszystko optymistycznie! Kuk
-
A ja spalam dzis (az!) siedem godzin i czuje, z krew zaczyna krazyc mi w zylach! :):)
-
Zuzaczku! Kompletnie zapomnialam o urodzinach naszej jedynej majowej pociechy na grudniowym topiku! :):) Wybacz ciotce sklerotyczce i przyjmij zyczenia sto lat w zdrowiu, szczesciu, radosci i milosci! :) Nie bede wypowiadac sie ani na temat snu (bo z niewyspania nie widze juz na oczy) ani zebow (bo jest to jedna z przyczyn mojej nieustajacej bezsennosci...) Wypowiem sie na temat zdjec nadeslanych przez Mysh i Dynie - jak zwykle pieknych i inspirujacych :) Patrze na te zdjecia i patrze, zazdroszcze i wiaz zastanawiam sie skad wziasc odwage i sile by rzucic w diably robote i zajac sie wychowaniem dzieci na \"pelen etat\"... Sciskam Wszystkich! (Z nasza Wielka Nieobecna Logosm wlacznie ;)) Kuk wyrobnik
-
Shalla - jak ja Cie rozumiem!!!!!!!!!!!!!!! U nas takze taki wlasnie tydzien! No ale... dzisiaj wyszlo slonce a wraz z nim nadzieja na to, ze byc moze wszystko wroci jakos do normy. Cos wisi w powietrzu - od tygodnia wszyscy dookola skarza sie na bezsennosc - od staruszkow po dzieci. Ja nie spie juz czwarty dzien i wpadlam w cos w rodzaju nieustajacego letargu. Jest mi w gruncie rzeczy wszystko jedno czy jest noc czy dzien, czy jestem w pracy czy w domu. Spie z otwartymi oczyma. Jesli nawet uda mi sie nawet zasnac na piec minut, natychmaist budzi mnie ktores z placzacych dzieci, albo przeziebiony jak nieszczescie maz, wiec po co w ogole probowac? Jak myslicie ile mozna wytrzymac bez snu?
-
Shalla - dobrze przeczytac glos Twego rozsadku. Ja takze, ogladajac poranne wiadomosci w telewizji pomyslalam, ze to w jaki sposob formulowane i komentowane sa informacje o epidemii swiadczy o zenujacym poziomie intelektualnym - albo dziennikarzy albo ogolu spoleczenstwa... Jestem juz strasznie zmeczona pogonia za sensacja charakteryzujaca media we Wloszech. Mysle, ze nie tylko ja. tego naprawde nie da sie juz ogladac, czytac i sluchac. Dramatyzm jest to dozowany w sposob wybitnie nieproporcjonalny do wydarzen - jednego dnia newsem jest trzesienie ziemi, drugiego powodz w Alessandrii a trzeciego swinska zaraza. Czwartego dnia, gdy zabraknie nowosci do ranga rownoprawnego newsa znowu awansuje odgrzewany po raz setny przypadek zabojstwa studentki sprzed roku. Tresc nie wazna, forma tez niespecjalnie - bylo bylo sensacyjnie. Psikulcu - rynek wynajmu nieruchomosci w Krakowie siadl. Mysle, ze nie dlatego, ze wszyscy maja juz swoje mieszkania tylko dlatego, ze wiele osob kupilo mieszkania w charakterze inwestycji 2-3 lata temu, odebralo lub wyremontowalo je niedawno i teraz wynajmuje. W konsekwencji podaz wzrosla i czynsze spadly... A ja wroce jeszcze do watku wychowawczego. Pisalam Wam o synu naszych sasiadow, ktory jest troszke agresywny. No i mamy klopot. Jego rodzice zamartwiaja sie, bo wszyscy jedo dotychczasowi przyjaciele wykruszaja sie jeden po drugim - nie chca bawic sie z dzieckiem, ktore bije je bez powodu... Chcialabym im jakos pomoc, ale nei wiem jak... Sama widze, ze Franek nie ma ochoty odwiedzac ani zapraszac tego chlopca z tego samego powodu. Rozwiazanie w formie lekcji judo, o ktorym myslalysmy z jego mama nie wchodzi na razie w rachube, bo kursy zaczynaja sie w pazdzierniku. Macie jakis pomysl? Jakas ciekawa lekture? Przed chwila dzwonila do mnie mama jednego z \"bylych przyjaciol\" Fabia z pytaniem, czy moglaby przyprowadzac do nas popoludniami syna i z pytaniem czy mysle, ze urazi to Mame Fabia, ktora mieszka dwa pietra nad nami. Co za cudaczna sytuacja...
-
Hej! Pisze do Was o dwa kilo chudsza niz ostatnio. Nie wiem, czy to ja mam jakiegos wybitnego pecha, czy tez moze kryzys sprawil, ze poziom uslug gastronomicznych spada na leb na szyje, ale w ciu tygodnia dwukrotnie ciezko zatrulam sie jedzeniem w tutejszych restauracjach! W zeszly wtorek zjadlam w pizzerii, (ktorej jestem stalym klientem od pieciu lat) pizze z mozzarella, ktora poza konsystencja gumy i smakiem kalosza miala tez jakies silne dzialanie alergogenne. Dosc powiedziec, ze ja, ktora uczulen pokarmowych nie mam chyba zadnych, zdazylam ledwo dopasc apteki, w ktorej bez recepty sprzedano mi natychmiast kortizon - Jescze kilka minut i spuchniete gardlo uniemozliwiloby mi calkowicie oddychanie. Kolejna \"przygoda\" okazalo sie spagetti z frutti di mare w polecanej przez znajomych jako \"rewelacyjna\" podmiejskiej restauracji. Spagetti, ktore jako jedyne z calej karty wydawalo mi sie w miare lekko strawne spowodowalo ciezkie zatrucie u mnie, mojej przyjaciolki i u Ani, ktora zjadla go na szczescie tylko troszke. Postanowilam, ze do konca ciazy zywic sie bede wylacznie jedzeniem przyniesionym z domu i warzywami gotowanymi na parze... Ok. Juz zmieniam temat na przyjemniejszy. Leje. Leje i leje. Od ponad tygodnia, z malymi przerwami, deszcz nie przestaje zalewac naszego miasta i mojego ogrodka. Rzeki znowu wystepuja z brzegow a ludzie zapadaja na depresje. Dzieci sie nudza. I choruja. Ok. Juz zmieniam temat... Nie, chyba jednak wezme sie do pracy - mam zdaje sie cos w rodzaju dolka meteorologicznego...
-
Zzarlo mi wczoraj posta do Was i juz nie mialam czasu odtwarzac - chyba zreszta nie bylo to nic odkrywczego, bo nie pamietam co napisalam ;):P Dzisiaj przychodzi mi jeszcze do glowy jedna refleksja - troche w odpowiedzi na wpis Fisy (i tu zgadzam sie z Myshka, ze jej przymusowa obecnosc w domu ma swoje dobre strony ;);)) Odnosnie kary - ja kompletnie nie wierze w prewencyjny charakter wiekszosci kar. Mysle, ze dziecko, ktore ukarane zostalo fizycznie odczuwa to tak, ze \"zaplacilo\" juz za swoj czyn, wiec nie musi czuc sie juz winne. Moze reagowac na zasadzie psa pawlowa - jesli zbroje, pobija mnie, a to boli - uwaga, lepiej nie!\" Ale nie \"przezyje\" tej kary w sposob nalezyty. Bedzie sie moze bac bolu i kary w tym sensie, ale nie zrozumie, ze zrobilo cos zlego. Stad wlasnie potrzeba tlumaczenia - im wczesniej tym lepiej - chocby z poczatku szansa na zrozumienie byla minimalna. Nie bede tu trula o tym, ze agresja budzi agresje - bo to teoretycznei wszyscy wiemy. Oczywistym jest, ze wiekszosc zbrodniarzy to osoby bite w dziecinstwie, ktore odreagowuja przezyta w dziecinstwie agresje dopiero w doroslym zyciu. To co martwi mnie i denerwuej w tym wszystkim to natomiast rozbieznosc pomiedzy wlasnymi moimi przemysleniami i praktyka. Nie bijano mnie zbytnio w dziecinstwie, a jednak czesto reaguje zbyt nerwowo i agresywnie wlasnie. Nie panuje nad odruchem klepniecia w tylek Franka, ktory z premedytacja popycha siostre. Podnosze glos tam, gdy wystarczyloby spojrzenie, etc... Mysle, ze to wszystko wymaga gigantycznej pracy nad samym soba... Myshko - a propos pytania o oddawanie. Mamy zaprzyjaznionych sasiadow - rodzicow milego choc troche agresywnego chlopca, ktozry borykaja sie z problemem jego zaczepek. Chlopiec jest adoptowany i \"dzieki\" temu rodzice sa w stalym kontakcie z psychologiem. Oto co radzi on w sprawie agresywnych zachowan Fabia. Z jednej strony stanowcze \"nie\" i ograniczenie dostepu do niebezpiecznych zabawek (ulubiona drewniana szabla i wszelkie kije zastapione zostaly miekkim plastokowym mieczem). Z drugiej strony tlumaczenie, ze obrazenia doznane przez dziecko w wyniku bojki wsczetej przez niego samego nie zasluguja na \"znieczulajacego calusa\", a on sam nie bedzie pocieszany, przytulany, etc. Z trzeciej strony stanowczy zakaz bicia mlodszych, mniejszych i dziewczynek. \"Jesli juz musisz sie bic - sprobuj zaczepic silniejszego, ale nie licz na to, ze pociesze cie, jesli oberwiesz...\" Nie wiem co sadzic o tej metodzie, ale widze, ze jak dotad przynosi dosc dobre rezultaty. Fabio ograniczyl krag dzieci, ktorym rozdaje kuksance do kolegow (w tym niestety rowniez Frania) a oni jako tako potrafia sie przed nim obronic. To co jest w tej radzie sensownego to chyba to, iz nie neguje ona calkowicie potrzeby walki, od ktorej maly Fabio az kipi, ale ogranicza krag jego \"partnerow do bijatyki\" do osob rownych lub przewyzszajacych go sila. Co do Frania - staram sie wytlumaczyc mu, ze jesli Fabio zaczepia go bez powodu a on nie ma ochoty na pojedynek, musi to Fabiowi jasno i stanowczo powiedziec i w razie potrzeby zwrocic sie o pomoc do doroslego (wychowawczyni w przedszkolu, mnie lub Mamy Fabia). Jesli natomiast ma ochote pomocowac sie troche, nalezy uwazac, by bijac sie nie zrobic sobie na wzajem krzywdy. Dyskutujac ostatnio nad problemem Fabia wymyslilysmy z jego mama, ze zapiszemy chlopcow (takze syna innych sasiadow) na judo - niedaleko od naszego domu prowadzone sa takie zajecia i przyjmuja na nie juz ...trzylatkow. Mysle, ze pokazanie im walki jako sportu moze pomoc w wyrobieniu wlasciwych odruchow i zachowan na przyszlosc.
-
Fisa - cudny ten wtret o krowach! :):):) Moze nalezaloby raczej pomyslec o wykorzystaniu tego metanu w jakis pozyteczny sposob? ;););) Nie wiem jak to jest do konca z ta merkantylna natura czlowiecza. Nie przesadzalabym z interpretacja. Pewnie, ze przestrzeganie jakiejs zasady dla samej zasady nie ma sensu, ale jednak wazne wydaje mi sie, by wpoic dzieciom cos w rodzaju uproszczonego imperatywu kategorycznego Kanta... Dziecko powinno rozumiec, ze jesli narzucam mu jakies ograniczenie, to ma to swoj glebszy sens - mowie mu np., ze nie moze bic siostry ani innych ludzi, nie dlatego, ze takie jest moje widzimisie, ale dlatego, ze powinien postepowac w mysl zasady ze nikt, lacznie z nim samym nie moze byc bity. Powodem wiec dla ktorego nie moze bic Ani nie jest kara, jaka moglby otrzymac ode mnie za jej uderzenie ale jego wlasne przekonanie, ze nikt nie powinien byc bity, bo bicie - tak dla niego samego jak i dla innych osob jest bolesne, ponizajace, etc... Uproszczony system kija i marchewki nie trafia mi jakos zupelnie do przekonania. Byc moze mozna od niego zaczac, ale uwazam, ze dzieci, jako istoty ludzkie i inteligentne zasluguja jednak na glebsza interpretacje i sa zdolne ja przyswoic. Jesli dolozymy do tego analize przyczyn dla ktorych dziecko przejawia agresje, dojdziemy z pewnoscia do wniosku, ze tradycyjne karanie naprawde nei prowadzi do niczego dobrego... No to pomedrkowalam sobie - szkoda tylko, ze to co tak oczywiste w teorii, jest tak trudne do wdrozenia w praktyce...
-
Psikulcu - ja jeszcze w kwestii pieluch. To wcale nie musi wygladac tak dramatycznie jak soboe wyobrazasz. Franek, ktoremu po prostu zaczelismy zakladac majteczki zamiast pieluchy i spodenki na wierzch zmoczyl sie dwa czy trzy razy, a za trzecim juz biegl, zeby zameldowac, ze chce siusiu. Wpadki polegaly glownie na praniu tychze czesci garderoby ale nie na siusianiu na dywan. Z kupka to chyba jakos w ogole wpadek nie bylo. Zrozumial i tyle. Wczoraj natomiast mialysmy mala wpadke z Ania. Ania poczula \"wole\" siedzac w wannie. Nagle przerwala zabawe, spojrzala na mnie zdziwiona, powiedziala \"oj kupa...\" i zdazylam juz tylko w polowie \"wydarzenia\" wyciagnac ja z wanny i posadzic na nocniku. Efekt tego byl taki, ze czesc kupki wyladowala w nocniku i na niej skupilysmy cala uwage. Pochwalilam Anie za to co znalazlo sie w nocniku i mam wrazenie ze zrozumiala, ze zrobila cos godnego pochwaly wysiedziawszy na nim kilka minut... ;) Mysle, ze ta wczorajsza satysfakcja, jaka odczula uslyszawszy pochwale nie pojdzie na marnei ze jej czas wlasnie sie zbliza... Co do efektu cieplarnianego - lepiej, bym dzisiaj nie wypowiadala sie na ten temat, bo napisze cos niestosownego. U nas leje od trzech dni bez przerwy... Rzeki wylewaja a sniegi w pobliskich Alpach wciaz jeszcze nie topnieja. Powitam z radoscia kazdy promien slonca, jaki zaplacze sie w te okolice i przyniesie nam troche \"efektu cieplarnianego\". Wczoraj trzeslo sie i u nas w Piemoncie... Bylismy o 150 km. od domu, wiec nie czulismy nic, ale jednak... Czyzby teoria Shalli mialasie potwierdzic :p...
-
Fisa, pewnie masz racje - fiksuje ostatnio na punkcie wlasnej niekompetencji jako matki. Wydaje mi sie, ze chowamy Franka strasznie chaotycznie i kazdy inaczej. Jakos nie mam takich watpliwosci w stosunku do Ani. Moze to dlatego, ze jest jeszcze \"mala i slodka\" i po prostu nie sprawia nam wiekszych klopotow...? Faktem jest, ze widze w swoim zachowaniu coraz wiecej bledow i to wcale nie polepsza sytuacji. Moze kiedy urodzi sie dzidzius bede miala wiecej czasu na przemyslenie wszystkiego i wdrozenie bardziej metodycznych krokow wychowawczych. Prawde powiedziawszy te bezsenne noce to chyba takze efekt zmeczenia matarialu. Im bardziej potrzebuje i chce wypoczac, tym ciezej mi usnac. Co do kieszonkowego -zastanawialam sie nad tym ostatnio, bo widze, ze Franek nie ma pojecia o sile nabywczej pieniadza. Uwielbia bawic sie prawdziwymi i \"wymyslonymi\" pieniedzmi. Wciaz wyprasza u wszystkich jakies groszaki, ktorymi bawi sie w sklep, etc. ale nie ma pojecia o ich wartosci. Pomyslalam o kieszonkowym nie dlatego,z e uwazam, ze 4-latek powinien je dostawac - mam wrazenie, ze to duzo za wczesnie - ale dlatego, ze jak mi sie wydaje pomogloby mi to w walce z \"zebraniem\" o bzdurne gadzety, czego nie znosze. Przyklad - kilka dni temu, w czasie jednego weekendu swiatecznego, Franek \"wyprosil\" u Taty zakup: (i) trzeciej z rzedu takiej samej \"zabawki\" (balon wypelniony maka kartoflana z doczepiona welniana fryzura), (ii) czwartej (sic!) czapki z daszkiem i czegos tam jeszcze - nie pamietam juz czego. Staralam sie wytlumaczyc mu, ze tego typu zakupy sa bez sensu, ze w domu ma juz podobne przedmioty i ze jest to wyrzucanie pieniedzy, ktore maja swoja wartosc. Nie udalo mi sie. Tata zakupil wszystkie pozadane przez Frania przedmioty zameczony jego nudzeniem... Rezultat moim zdaniem jest katastrofalny - Franek zrozumial, ze moje argumenty nie maja wartosci, a nudzenie i histeria poplacaja... :( Nie musze Wam chyba tlumaczyc, ze kosztowalo to mnie strate nerwow i klotnie z Kukiem seniorem. :( I wtedy wlasnie pomyslalam, ze wiecej sensu mialoby, gdyby Franek musial na te same przedmioty przeznaczyc swoje wlasne grosiki, ktore przechowuje w portmonetkach woreczkach i kieszeniach - bez ladu i skladu. Co Wy na to? Fisa, a na jakich zasadach dziala kieszonkowe Stasia? Pamietam, ze w wywyiadzie rzece z Bartoszewskim, Profesor tak opowiadal o swojej pierszej lekcji ekonomii w zyciu: Tata dawal mu spore kieszonkowe i mowil, by syn wydal je wedle wlasnego uznania - na kino, ksiazki, lody, etc. Prosil jedynie, by za kazdym razem notowal na ktora z tych rzeczy przeznacza jaka czesc kieszonkowego i zastanawial sie nad tym. Bardzo spodobalo mi sie to podejscie. :)
-
Acha, jeszce jedno. Pamietam, ze kiedy pierwszy raz czytalam te ksiazke wciaz myslalam, ze dokladnie te same problemy komunikacyjne mialam zawsze ze swoimi rodzicami a teraz... z wlasnym mezem. Baaardzo madra ksiazka!
-
Fisa - od dwoch nocy znowu cierpie na bezsennosc i wlasciwie nic innego nie robie tylko przemysliwuje nasza relacje z Franiem. Jest taka super seria ksiazek, z ktorych pierwsza i podstawoea to \"Jak mowic zeby dzieci nas sluchaly i jak sluchac, zeby dzieci do nas mowily\". Dla mnie jest to najsensowniejsza i najbardziej praktyczna ksiazka na temat komunikacji z dzieckiem jaka mialam w reku. Pelno w niej kapitalnych przykladow, wskazowek i cwiczen do wykonania. Kiedy ja czytam (po raz n-ty zreszta) wszystko wydaje mi sie proste, logiczne i latwe w realizacji. W praktyce natomiast cwiczenia urastaja do rangi wspinaczki na K2. Ta ksiazka nie daje mi spac bo na kazdym kroku uswiadamia mi, ze mysle i postepuje zgodnie ze schematami, ktore teoretycznie potepiam. Zalozenie jest proste i genialne zarazem- sluchaj dziecka, staraj sie zrozumiec i uszanowac jego uczucia. Informuj go o swoich uczuciach i razem wypracowujcie rozwiazania problemow. Rozwiazania narzucone nie beda bowiem nigdy skuteczne i respektowane. Te wypracowane przez dziecko samodzielnie lub przy pomocy rodzica - dadza dziecku wiare we wlasne sily i uznane zostana za sluszne, etc. etc. Ech... Czy ja kiedykolwiek dam rade przekuc te madrosci na praktyke??????
-
i do prania mniej...:) Mysh, wiec Wy tez troche Jaska straszycie?! Ja najbardziej boje sie, ze nasze czeste narzekanie na zachowanie Frania stanie sie w koncu samospelniajaca sie przepowiednia...
-
My naprawde mamy z Franiem niezly zgryz... Czytam kolejne madre ksiazki i usiluje wdrazac zawarte w nich madrosci w zycie, ale wciaz lapie sie na tym, ze albo ja nie jestem konsekwentna, albo mojemu mezowi te metody nie przypadaja do gustu i stosuje swoje albo wkracza na arene tesciowa albo moja mama, etc... Koniec koncow, brak nam jednolitej strategii wychowawczej i Frania ma chyba w glowie coraz wiekszy chaos... Moj maz uwaza, ze z dziecmi mozna wylacznie po dobroci, co u niego przejawia sie tym, ze np. kupuje Franiowi wszystkie duperele, ktorych ten zazada idac ulica a potem mowi - \"Tata jest dla ciebie taki dobry, kupil ci/zrobil to wszystko o co prosiles, a ty nie chcesz zrobic tego i tego, albo zachowujesz sie tak i tak... Dlaczego? Ja, z pomoca niani, staram sie wdrozyc Franiowi do glowy, ze swiat rzadzi sie swoimi regulami, rzeczy maja swoje miejsce, na ktore powinny trafiac a ludzie powinni wspolpracowac i pomagac sobie co do zasady i brac odpowiedzialnosc za swoje postepowanie. I tak np. Franio ma sie zachowywac w okreslony sposob bo ma to swoje sensowne uzasadnienie. Brzmi to moze malo precyzyjnie ale w przekladzie na przyklad oznacza np., ze jesli Franio nachlapie w lazience czy porozrzuca zabawki, to powinien po sobie sam posprzatac a nie czekac, az zrobi to za niego mama czy niania. Moze zawsze poprosic o pomoc, ale ma to byc pomoc a nie wyreka. Nie moze tez oczekiwac, ze za posprzatanie po sobie czeka go automatycznie jakas nagroda. Metoda mojej tesciowej polega na tym, ze dziecko jest male i zeby mialo udane dziecinstwo, nalezy robic to czego chce - zawsze i bezwzglednie ;) Metoda mojej mamy to natomiast - jak nie bedziesz mnie sluchal, to nawine cie na kolano... :( (Nie oznacza to rzecz jasna, ze do bicia dochodzi, ale straszenie jest na porzadku dziennym i powoduje nieustanne spiecia miedzy mna i moja mama) Efekt? Moj syn od czasu do czasu oswiadcza, ze wyprowadza sie na stale do tesciowej, bo - cytuje - \"U babci jest inne zycie! Babcia jest dobra bo robi to o co ja prosze i nie zabrania mi niczego\"... Blad popelniany przeze mnie najczesciej to \"wzbogacenie\" mojej teoretycznie slusznej metody perswazji grozba... Trace cierpliwosci i mowie np. Jesli nie zrobisz tego i tego, wyrzucam do smieci Twoja nowa czapke (ktora Franio wyzebral u Taty tego rana na straganie, pomimo, ze ma juz trzy podobne nakrycia glowy...) Slowem - porazka pedagogiczna na calej linii... :(:(:(
-
Kochane, przepraszam - zniknelam przed Swietami nie zlozywszy Wam uprzednio zyczen, ale ... przyjechala moja Mama (z przygodami zreszta) i calkiem zapomnialam o bozym swiecie ;) Spedzilismy te swieta nietypowo, bo w Wenecji - nie za zastawionym stolem ale za to ...\"indywidualizujac sie z rozentuzjazmowanego tlumu turystow\". Na szczescie mamy tam wydeptane wlasne sciezki i znamy piekne miejsca, w ktore nawet w srodku sierpnia nie zaplacze sie zlamany turysta ;) Psikulcu - odpowiadajac na pytanie o nocnikowanie - od czasu do czasu sprawdzamy, czy Ania jest juz gotowa, ale wszelkie dotychczasowe proby wykazaly, ze jeszcze nie czas ;) Mala wie doskonale kiedy bedzie robic kupke, ale wcale ale to wcale nie ma wtedy ochoty siadac na nocniku... Mysle, ze jej czas przyjdzie za dwa, trzy miesiace. U Franka poszlo szybko, ale takze trzeba bylo upolowac wlasciwy moment. Rzecz jasna im cieplej, tym latwiej... Shalla, z checia pobuszuje po stronach, ktore przeslalas jak tylko znajde chwile. Co do samochodow na wodor - dwa lata temu interesowal sie tym nasz klient. Nie pamietam juz dokladnie, ale w praktyce sprawa rozbijala sie o dwa problemy - wielkosc zbiornika na gaz - dostepna technologia nie pozwala na bezpieczne sprezenie wodoru tak, by samochod o normalnych gabarytach byl w stanie pomiescic zbiornik na gaz zapewniajacy paliwo na wiecej niz 50-60 kilimotrow (o ile dobrze pamietam). Drugi problem - powiazany z tym pierwszym to to, iz nie istnieje w chwili obecnej siec stacji \"wodorowych\" na ktorych moznaby uzupelniac paliwo, sprawia, ze produkcja tych samochodow jest nieoplacalna. Mysle jednak, ze nad technikami sprezania oraz nad problemem wyposazenia istniejacych stacji w urzadzenia do \"tankowania\" wodoru pracuje sporo firm na swiecie i, ze jest to kwestia czasu. Zwazcie, ze wiele krajow rozwaza wlasnie mozliwe formy wsparcia dla wlasnego przemyslu samochodowego. Sposrod tych dopuszczalnych zgodnei z prawem UE i EFTY jest wlasnie wsparcie udzielane producentom samochodow na paliwa alternatywne. Stad juz prosta droga do tego, by produkcja tych samochodow stala sie oplacalna... :) Wracajac jeszcze do humorow naszych dzieci - u nas przeprosiny sa na porzadku dziennym. Tyle, ze... o ile nie ma w tym wzgledzie zadnych problemow z Ania, o tyle z Franiem nie mozemy dojsc do porzadku w zadnym razie. Nasz syn, od zawsze i z uporem, wyznaje logike Kalego i nie uznaje, ze ma jakiekolwiek powinnosci (lacznie z przepraszaniem) wobec osob trzecich... :( Jest to powod ogromnego naszego zmartwienia i najwieksza zagwozdka pedagogiczna z jaka sie borykamy. Nie chce mi sie teraz dawa przykladow, ale mam ich tysiace. Wydaje sie, ze ma do wlasnego zachowania podejscie \"handlowe\" i zachowuje sie dobrze wtedy, gdy wie, ze ma cos do stracenia lub do zyskania. Ostatnio - wbrew samej sobie - wprowadzilam nawet w domu system gwiazdek i krzywych buziek, ktorymi nagradzane sa lub karane jego zachowania. Dziala doskonale, ale jak powiedzialam - robie to wbrew samej sobie i wcale nie jestem do niego przekonana...
-
Dlaczego polski rząd wbrew obietnicom ignoruje pionierską technologię paliwową? Marzec 25, 2009 przez piotr Opublikowano w Ciekawostki, Nowe technologie 3 Comments Do tego momentu starałem się unikać na Futureblogu tematów ocierających się o politykę, ale dzisiaj musiałem tę zasadę nagiąć. Powodem była przeczytana dzisiaj informacja na łamach internetowego wydania Dziennika Wschodniego. Jakiś czas temu pisaliśmy o rewolucyjnej technologii paliwowej opracowanej przez polskich naukowców z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Technologia ta miała dostarczyć nam dostęp do paliwa wytwarzanego w procesie chemicznym, którego głównym składnikiem było CO2. Cały pomysł wyglądał wręcz fantastycznie, mieliśmy dzięki temu mieć dostęp do niezwykle taniego paliwa przy okazji pozbywając się nadmiaru CO2. Sprawą zainteresował się rząd (a konkretnie wicepremier Waldemar Pawlak), który miał odwiedzić UMCS oraz przejąć całe przedsięwzięcie (w tym także je sfinansować). Od początku dały się słyszeć komentarze, że Polacy jak zwykle wszystko spartolą, że nic z tego nie będzie, że ukradną nam ten pomysł itd. Wtedy uważałem, że jest to przejaw naszego wrodzonego krajowego malkontenctwa. Dzisiaj niestety muszę zmienić zdanie - ci malkontenci mieli rację. Okazało się, że rację mieli wszyscy głosiciele “czarnych wizji”. Rząd “po zastanowieniu” zdecydował się nie wesprzeć całego przedsięwzięcia. Powód: kryzys gospodarczy. Rząd musi oszczędzać i nie może sobie pozwolić na kosztowne inwestycje. Powiem krótko - ręce opadają… Zapraszam do zapoznania się z całym artykułem: Nasi naukowcy wiedzą jak wytwarzać paliwa silnikowe ze spalin. Wicepremier obiecał, że sfinansuje badania nad tym patentem. Okazuje się, że pieniędzy jednak nie da. Naukowcy ogłaszają “plan B”. TAKIE SAMO A TAŃSZE Benzynę i olej napędowy uzyskuje się z metanolu. Do tej pory głównym surowcem używanym do jego wytwarzania był gaz ziemny. Tyle że metanol otrzymywany z tego źródła jest drogi (w Polsce to ok. 40 gr za 1 litr). Tymczasem wyprodukowanie litra metanolu metodą Nazimka kosztuje od 9 do 11 groszy. Cena produkcji litra “benzyny ze spalin” nie powinna przekraczać 30-40 gr. Chodzi o sztuczną fotosyntezę, którą opracowali naukowcy z lubelskiego UMCS pod kierunkiem prof. Dobiesława Nazimka. Zamiast emitować dwutlenek węgla do atmosfery, można go wykorzystać. - Łącząc CO2 z wodą bez trudu uzyskamy benzynę lub olej napędowy - tłumaczy prof. Nazimek. Sprawą zainteresowało się Ministerstwo Gospodarki Szef resortu wicepremier Waldemar Pawlak spotkał się w Lublinie z autorem pomysłu. Efekt? Jak pisaliśmy w lutym, wdrożeniem technologii miało się zająć gigantyczne konsorcjum powołane właśnie przez Ministerstwo Gospodarki. Resort i firmy, które weszłyby w jego skład, miały dać 100 mln zł na realizację projektu. Teraz okazuje się, że ministerstwo nie da ani złotówki Powód: kryzys gospodarczy. -Wszyscy ministrowie musieli szukać oszczędności. Minister Pawlak także - tłumaczy prof. Nazimek. I dodaje: - Ale nie możemy siedzieć z założonymi rękami. Przystępujemy do planu “B”. Naukowcy sami zajmą się powołaniem konsorcjum. W jego skład wejdzie UMCS (właściciel patentu na technologię), inne jednostki naukowe (m.in. z Krakowa), a także firmy, głównie z sektora energetycznego. Nieoficjalnie wiadomo, że będzie to m.in. jeden z koncernów energetycznych oraz kilka elektrowni. To one sypną pieniędzmi. Pierwsza testowa fabryka Testowa fabryka powstanie w Zakładach Azotowych w Kędzierzynie-Koźlu w woj. opolskim. Południowy Koncern Energetyczny buduje tam instalację do magazynowania dwutlenku węgla. Pierwsza benzyna z dwutlenku węgla ma popłynąć w 2011 r. - W tym samym roku jedna czwarta CO2 emitowanego w Polsce będzie już przerabiana na paliwo - zapowiada Nazimek. Jeśli tak się stanie, na pomyśle lubelskich naukowców zarobi UMCS, a także wszystkie firmy, które zainwestowały w jego realizację. Niestety, żadna z Lubelszczyzny. Dlaczego? - U nas bardzo ciężko rozmawia się na ten temat - mówi prof. Nazimek. - A na Śląsku przyjęli nas z otwartymi ramionami. autor: Miłosz Bednarczyk Teraz możemy liczyć więc na to, że realizacja projektu zostanie sfinansowana z prywatnych środków. Oby tak się stało, ale i tak możemy zapomnieć, że nasz kraj stanie się bogatszy dzięki wprowadzeniu tej technologii. Po raz kolejny przeszła nam koło
-
Shalla - nie dolewaj oliwy do ognia! Mysle, ze Karence i Myshy i tak wystarczajaco juz pracuje wyobraznia i nie ma sensu straszyc sie jeszcze bardziej... Ziemia jest planeta i podlega prawom natury, ale z jej powierzchni zniknac moga male wyspy - jak to sie ponoc stalo z mityczna Atlantyda, ale raczej nie polwysep wielkosci Apeninskiego... Mysle, ze zamiast straszyc sie samemu trzeba robic co mozna i na jak najszersza skale, by chronic srodowisko. I nieprawda jest moim zdaniem to, ze sami nie mozemy nic zrobic. Obejrzalam ostatnio w tutejszej telewizji szalenie obrazowy film dokumentalny pokazujacy co i ile je, ile...wydala, zuzywa (pampersow, papieru toaletowego, ubran, energii, wody, etc.) pojedynczy czlowiek w trakcie swojego zycia. Nie do uwierzenia!!!!!!!!!!!!!! Wszystko to mierzyc sie dalo w gorach, stertach, etc... Wystarczy, by kazdy z nas segregowal smieci przed ich wyrzuceniem, gasil swiatlo wychodzac z pokoju, zamienil zarowki na te energooszczedne, zakrecal kran w chwili gdy myje zeby, etc... i conajmniej jedno pokolenie wiecej cieszyc sie bedzie lepszym powietrzem, woda, etc. Poza tym - badzmy odrobine optymistami - czy czytalyscie moze o ostatnim odkryciu lubelskiego profesora, ktoremu, jak twierdzi udalo sie wreszcie znalezc wlasciwy katalizator i poprawic wspolczynnik efektywnosci sztucznej fotosyntezy z 3 do ok. 15%? (Shalla - juz bredze, czy jeszcze nie? ;)) Z tego co zrozumialy moje biedne szare komorki wynikalo, ze zastosowanie jego odkrycia w praktyce pozwoli produkowac energie z dwutlenku wegla wmitowanego zwykle do atmosfry. Nad taka technologia od lat pracuja tysiace naukowcow na calym swiecie, ale to co udalosie dotad osiagnac (owe 3% wlasnie) kompletnie nie nadawalo sie do zastosowania na skale przemyslowa. Odkrycie jest ponoc na etapie patentowywania a profesor zdecydowal, ze nie sprzeda go zadnemu z wielkich koncernow, ale udostepni je rzadowi tak, by dalo sie je wykorzystac w pierwszej kolejnosci w polskiej gospodarce. Wdrozeniem technologii w praktyce zajmie sie Elektrocieplownia w Kedzierzynie Kozlu. Brzmi to wszystko dosc realistycznie i bardzo ale to bardzo optymistycznie - wyobrazcie sobie tylko, ze zamiast za ciezkie pieniadze odkupywac od \"znuklearyzowanych\" krajow UE limity na emisje dwutlenku wegla, Polska moglaby na nim zarabiac produkujac z CO2 zielona energie, ktora inni beda od niej kupowac! A czego jak czego ale CO2 nam raczej nie zabraknie... ;) Jesli ktos uzna, ze moj entuzjazm jest naiwny, to prosze bardzo... Kompletnie mnie to nie zraza. Mysle, ze w czlowieku drzemia mimo wszystko ogromne sily i potencjal i ze odkrycia tego rodzaju nasila sie w najblizszym czasie - glownie dlatego, ze... nie ma innego wyjscia. Albo zmobilizujemy sie do dzialania, albo... ;) I tym optymistycznym akcentem... :p
-
Karenko - slusznie jedzcie do tesciow. Myshko - moze Mama moglaby takze na kilka dni opuscic Rzym. Ja jestem od tego wszystkiego o 700 km a trzese sie jak barani ogon... Wczoraj znowu do 1.30 w nocy ogladalismy w telweizji Porta a Porta, w ktorym to programie na biezaco przeplataly sie relacje z Aquilli, wywiad z Gullianim (geologiem wspomnianym przez Karenke), wypowiedzi przemadrzalych naukowcow krytykujacych \"domoroslych odkrywcow\" i ...wypowiedzi zrozpaczonych rodzicow szukajacych dziecie, etc... Siedzialam z zacisnietymi piesciami i mialam ochote wytargac za wlosy dupeka (przepreaszam za wyrazenie), ktory z krzywym usmieszkiem na twarzy krytykowal Gulianiego za to, ze zamiast poddac swoje \"odkrycia\" pod osad prawdziwych naukowcow, staral sie zainteresowac nimi burmistrza miasta, szefa ochrony cywilnej i wreszcie ludzi mieszkajacych e tej okolicy. Plakac chce sie takze kiedy widac, ze niektorzy politycy juz wykorzystuja tragedie tych ludzi do swoich politycznych gierek...
-
Wczoraj wieczorem do pozna ogladalismy relacje z akcji ratunkowej i z Acquilli generalnie. Przytlaczajace i przerazajace. Ludzie zyja normalnie i nagle, z minuty na minute nie maja juz nic - ani domu, ani pracy ani pamiatek - dobrze jesli zachowali zycie wlasne i swoich bliskich. Zwlaszcza przejmujace bylo dla mnie zachowanie osob, ktore pomimo potencjalnego zagrozenia zdecydowaly sie nie oddalac od tego co zostalo z ich domow (chocby byla to tylko kupa gruzu) i pomimo zmeczenia nocowaly w ocalalych samochodach na ulicy... Dziewczyny, czy my wogole zdajemy sobie sprawe z tego jak nam w zyciu dobrze????