Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Kuk

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Kuk

  1. Przyszlo mi takze do glowy, ze przeciez szkolnictwo powszechne, to stosunkowo swiezy wynalazek... Na pewno bardzo zwiazany z takimi pozytywnymi zjawiskami jak demokratyzacja stosunkow spolecznych i rosnace znaczenie praw jednostki. Czy oznacza to jednak, ze wszystcy ludzie wyksztalceni w domach i nauczani indywidualnie przed upowszechnieniem dostepu do szkolnictwa wyksztalceni byli zle? ;) Na pewno nie! \"Obawiam sie\" nawet, ze wielu z nich wyksztalconych bylo znaczenie powyzej obowiazujacej teraz sredniej szkolnej, ze nie wspomne nawet o walorach charakteru ksztaltowanych przez domowych pedagogow ... ;) Ech - spojrzmy prawdzie w oczy. poziom szkolnictwa powszechnego - zarowno w naszym kraju jak i wszedzie indziej - jest bardzo zroznicowany. Wiele zalezy od szczescia, by nie rzec od przypadku. Dlatego bardzo podoba mi sie, ze ktos, kto ma taka mozliwosc i jest do tego przygotowany, powaznie zastanawia sie nad takim rozwiazaniem, wziawszy swiadomie pod uwage wszystkie za i przeciw.
  2. A wiecie, dlaczego ja osobiscie draze temat, pomimo, ze na pewno nie zdecyduje sie na takie rozwiazanie? Glownie dlatego, ze jako nastolatka marzylam, by zamiast chodzic do szkoly, w ktorej jedynie dwoch nauczycieli na dwudziestu paru, jakich tam mialam, bylo prawdziwymi pedagogami, uczyc sie inaczej - nie tracac czasu na kontakt z osobami, ktore niewiele soba soba reprezentuja... Pamietam, ze ogromne wrazenie robily na mnie pamietniki starszych osob, w ktorych wspomnienia dotyczyly takich domowych nauk i myslalam sobie, ze mialo to gleboki sens! Podobne mysli nachodzily mnei takze na studiach, gdzie elementy samoksztalcenia, a zwlaszcza mozliwosc dobierania sobie przedmiotow spoza wlasnego wydzialu sprawily, ze wreszcie pojelam na czym polega nauka a wlasciwie STUDIOWANIE jakiejs galezi wiedzy. Jestem zdania, ze to jakim teraz jestem czlowiekiem i to czym sie zajmuje jest w ogromnym stopniu zasluga kilku wspanialych nauczycieli, jakich mialam szczescie spotkac na Uniwerku, a ktorzy wywarli na mnie taki wplyw wlasnie dzieki indywidualnemu podejsciu jaki mieli do kazdego studenta. I stad... kwestia nauczania indywidualnego jest mi jednak baaaardzo bliska ;)
  3. Myshko! Podczytywaczko! A ja mysle i mysle. Wczoraj - zamiast pracowac - zaglebilam sie w fora inernetowe na ten temat i przyznam, ze problem wydaje mi sie z kazda chwila bardziej skomplikowany. Mysle, ze to nie jest wcale dobrze, ze ktos pamieta ze szkoly glownie przerwy w lekcjach i bieganie po boisku, bo to znaczy, ze wiekszosc czasu - ta spedzona w klasie - zostala zmarnowana :( Z drugiej strony - zgadzam sie z podczytywaczka i wiekszoscia krytykow, ze szkola to takze arcywazna \"socjalizacja\". Tyle, ze, jesli zaglebie sie we wlasne wspomnienia... owszem pamietam bieganie po boisku i skakanie przez gume, ale pamietam tez mase stresow, smutkow i kompleksow wyniesionych ze szkoly. Bylam chyba troche niesmialym wrazliwcem i nie wtapialam sie w grupe rowiesnikow z latwoscia. Brak akceptacji ze strony tej grupy byl dla mnie autentyczna tragedia i zrodlem stresu. Przyjaznie zawieralam poza szkola - i te przetrwaly do dzis. W sumie - okresu szkoly podstawowej i liceum nie wspominam dobrze. Mysle, ze przed podjeciem decyzji w sprawie nauczania indywidualnego rozwazyc trzeba dziesiatki jesli nie setki kwestii: 1. Czy moje dziecko jest typem \"socjalizujacym sie z latwoscia\" i dobrze czujacym sie w grupie, czy tez raczej typem samotnika. 2. Czy szkola, ktora w chodzi w rachube wydaje mi sie szkola na poziomie - jakich ma nauczycieli, poziom nauczania, etc. 3. Czy jestem wystarczajaco przygotowana/ny by podjac sie tak trudnego i odpowiedzialnego zadania, czy wystarczy mi samozaparcia i konsekwencji, by przeprowadzic to zamierzenie do konca tak jak nalezy. 4. Czy bede w stanie zapewnic dziecku kontakt z rowiesnikami w ramach zajec pozalekcyjnych i... tysiace innych. Mysle naprzyklad, patrzac na moje dzieci, ze indywidualny tok nauczania w przypadku Franka moglby przyniesc doskonale efekty. Franek jest zdecydowanym indywidualista, lubi kontakt z doroslymi, jest uparty i bardzo ciekawy wszystkiego, zadaje mase pytan, potrafi wglebic sie w jakas materie i skupic bez trudu i widac, ze znacznie lepiej czuje sie w towarzystwie doroslych niz rowiesnikow. Calkiem inaczej widze to w odniesieniu do Ani. Ania uwielbia grupe, inne dzieci i uczestniczenie w zabawach grupowych. Jest bardziej roztrzepana i przez to latwiej jest jej skupic sie wtedy, gdy widzi, ze inne dzieci rowniez wykonuja jakies zadanie. Przyznam, ze przy niej mialabym powazne watpliwosci, czy nauczanie indywidualne da dobre efekty. To natomiast, co wydaje mi sie fantastyczne, to mozliwosc dostosowania sposobu nauki do mozliwosci i zdolnosci dziecka. Fakt, iz biologii moge uczyc go chodzac po lesie i lowiac ryby a matematyki grajac w gry liczbowe i wykonujac modele z papieru. Wiem przy tym dobrze o czym mowie, bo mialam to szczescie, ze moj ojciec, pedagog z powolania, byl przez pewien czas moim nauczycielem matematyki i fizyki. Lekcje w jego wykonaniu to byla prawdziwa zabawa. Czesto odbywaly sie ona na boisku szkolnym zamiast w klasie, a wyniki nauczania poprzez zabawe byly moim zdaniem sto razy lepsze niz to co potem serwowali nam inni \"tradycyjni\" belfrowie. Do dzis pewne twierdzenia matematyczne pamietam tylko dlatego, ze kojarza mi sie z \"doswiadczeniami\" przeprowadzanymi wedlug jego pomyslu. Stad - mysle, ze kwestia nauczania w domu to na pewno wyzwanie nie dla kazdego, ale dla nielicznych, upartych i konsekwentnych ludzi z fantazja, do ktorych jak mysle smialo zaliczylabym Mysh i jej Meza ;)
  4. Mysh - brzmi fajnie. Chcialabym uczyc sie w takiej jednoosobowej szkole. A czy nie przewidujecie przypadkiem, ze jakies inne dziecko dolaczy do Jaska? Nie mam na ten temat zielonego pojecia, ale wydaje mi sie, ze grupka jest zawsze bardziej stymulujaca. A jak to wyglada o strony formalnej? Musicie przerabiac oficjalny program szkolny? Ktos to kontroluje? Jasiek bedzie zdawal jakies egzaminy panstwowe po kazdej klasie? Przez ile lat zamierzacie uczyc go w domu? Wydaje mi sie to wszystko szalenie skomplikowane, ale gra na pewno warta jest swieczki. I jeszcze jedno - czy kazde z Was bedzie mialo w tym nauczaniu wlasna dzialke, za ktora bedzie wylacznie odpowiedzialne? Czy myslicie o zatrudnieniu jakichs prywatnych nauczycieli do konkretnych przedmiotow? Przepraszam za te lawine pytan, ale kwestia wydaje mi sie szalenie interesujaca i warta rozwazenia ze wszystkich stron.
  5. Shalla, ja tak wlasnie robie z Franiem tyle, ze nigdy nie trwa to 15 minut - raczej 45 ;) A co do wchodzenia do lozeczka Ani - widzialas to lozeczko na zdjeciu? Trzasneloby pode mna jak zapalka! ;););) Tak czy siak - troche drze na mysl jak to bedzie z trojka! :p
  6. Shalla!!!!!!!!!!! uwielbiam Cie! Moglabym Cie lyzkami, co ja mowie - chochlami!!! Twoje poczucie humoru ma dzialanie tak terapeutyczne, ze powinno sie je sprzedawac w aptece na recepty!!!!!!!!!!! Umarlam ze smiechu czytajac opis wlasnych wieczornych perypetii w Twojej wersji. W praktyce wyglada to nieco banalniej. Sprzatac po kolacji koncze ok 21.00. Jesli jest w domu Kuk senior - co niestety nie jest norma, bo czesto wtedy jeszcze pracuje, to po kolacji bawi sie on z dziecmi w jakies \"wyciszajace\" zabawy typu pilka nozna (ktora oboje dzieci uwielbiaja), zabawa na komputerze, etc. O 21 - 21.15 klade Anie spac, co oznacza z reguly, ze klade sie z nia w naszym lozku (wiem, wiem - wszystko zle!) i ona pije wieczorne mleko a potem przysypia a ja czytam przez 15 minut. W koncu Ani kleja sie oczka i wtedy trzeba zgasic swiatlo i byc blisko - koniecznie. Po kolejnych 15 minutach Ania z reguly zasypia. Wtedy nastepuje czas PRZEBIERANIA FRANIA W PIZAME. Jest to czas horroru - Franiowi pizama kojarzy sie z jarzmem, dybami, tortura i niewola - jednym slowem - z koniecznoscia pojscia spac. Dlatego tez, z calych sil odwleka moment jej zalozenia tak dlugo jak sie da. Gwoli wyjasnienia dodam, ze Tata twierdzi, ze pizamy Franiowi zalozyc nie moze, bo ten...nie chce ;) Zakladamy wiec pizame i idziemy do pokoju Frania (jest juz22-22.30). Zakladajac, ze mamy szczescie i Ania nie obudzila sie dotad z placzem (co ostatnio jest norma) czytamy jakas krotyka bajke, spiewamy kolysanke, etc i ...staram sie zostawic Frania samegow lozku, z mala lampka, naszym zdjeciem (bez niego dziecko nie usnie) i zapewnieniem, ze zajrze do niego jeszcze pozniej. Tu sytuacja ksztaltuje sie w zaleznosci od tego czy Franio jest czy nie jest przeziebiony, podrazniony, jaki mial dzien w przedszkolu, etc. jesli jest wypoczety i w dobrym humorze, usypia (pomarudziwszy troche) sam. Jesli natomiast cos jest nie tak - rozpoczyna sie ponad godzinny lament latwo przechodzacy w histerie. Franio krzyczy, ze chce mame. Budzi tym rzecz jasna Anie, ktora rowniez chce mame. Tata probyuje bezskutecznie uspic rozpaczajacego Frania. Ja probuje bezskutecznie uspic rozpaczajaca Anie. Czasem zamieniamy sie rolami, ale w zasadzie jest to bez roznicy. W koncu jedno z dzieci meczy sie pierwsze i usypia a drugie podaza za nim chyba, ze w miedzy czasie rozbudzi sie juz calkiem. Przy odrobinei szczescia, cala procedura skraca sie tak, ze \"juz\" o 23.00 dzieci spia a my mozemy poczytac lub poogladac film. Czasem wyjmuje jeszcze pranie z pralki, albo przyszywam jakis oderwany guzik, ale wbrew obawom Shalli nie tykkam juz domestosa ;) Przed zasnieciem czytamy jeszcze oboje przez chwile. W koncu gasimy swiatlo, zasypiamy i ...wtedy wlasnie rozlega sie placz Ani. W niektore dni, placz ucicha samoczynnie po 5 minutach. CZesto jednak - zwlaszcza ostatnio, èplacz przechodzi w rozpaczliwy krzyk i Ania zrywa sie na nogi i wola nas, calkowicie rozbudzona stojac w lozeczku (do ktorego przekladamy ja po zasnieciu). Koszmar? Tak. Uwierzcie mi, ze ksiazki na temat usypiania i snu dzieci nie znikaja z mojej szafki nocnej i znam je na pamiec. Wiem - teoretycznie - jakei bledy popelniam. Klopot w tym, ze nie mam nigdy sily na wprowadzanie zasad korygujacych te bledy w zycie. Autorzy tych ksiazek zapominaja calkiem, ze matka tez musi sie wyspac, bo rano idzie do pracy i ze jesli dwa dni pod rzad bedzie stala przy lozeczku dziecka wkladajac je po sto razy do niego - to do pracy nie wstanie. Nie widze tez w zadnej z ksiazek sensownej rady co zrobic, by jedno dziecko nie budzilo drugiego - wkladac dzieciom korki do uszu??? Jedyna nadzieja w tym ze dzieci w koncu podrosna i zaczna spac lepiej. Widze to juz w przypadku Frania, ktory kiedy w koncu usnie, na ogol przesypia cala noc. Mialo byc zabawnie,a wyszlo tragicznie ;) :P No ale tak to w rzeczywistosci wyglada. Stad tez Shalla ,moje niedopowiedzenie - nie chce, by Twoja wyobraznia zajela sie teraz stanem moich stop ;):p
  7. Mysh, a tak jeszcze z ciekawosci - przygotowujecie sie jakos do tego domowego nauczania? Zaczeliscie juz realizowac jakis program? Sa jakies lektury na ten temat? Mnie korci czasem czy nie daloby sie sprobowac zebrac grupy rodzicow i zatrudnic nauczycieli wybranych przez nas. Tyle, ze jest to na pewno bardzo trudne i bardzo malo realistyczne. RAz - skad wziasc taka grupe szalencow. Dwa - skad wziac dobrych nauczycieli dysponujacych czasem w ciagu dnia. Trzy - jak utrzymac taka grupe w kupie - widze jak trudno jest z nasza grupka skrzyknieta do nauki angielskiego, a co dopiero byloby z samodyscyplina, gdyby w gre wchodzila prawdziwa szkola... Naprawde trudno mi to sobie wyobrazic!
  8. Shalla - najgorsze, ze ja wciaz mysle, czy w tej historii jest jakas moja wina. Wyslalam nawet cala moja korespondencje do znajomej graficzki, ale ona obsmiala mnie mowiac, ze ta dziewczyna naprawde musi miec cos z glowa... :( Shalla, zlituj sie, przeslij nam zdjecia Niiki!!! :) Mysh - w moim przypadku sprawa jest prosta - jesli jestem wiecej na Kaffe, to znaczy, ze albo obijam sie zamiast pracowac, albo mam malo pracy. Ostatnio to raczej to pierwsze... Wstyd mi! Czasu wolnego w domu nie mam za grosz, wciaz cierpie na niedospanie, a kiedy jestem z dziecmi, te nie odstepuja mnie one ani na sekunde. Czesto po prostu wisza na mnie albo trzymaja za noge - naprawde nie moge sie ruszyc. Takie luksusy jak pedicure wchodza w gre tylko kiedy oni spia a ja opedzluje najwazniejsze sprawy domowe, czytaj - ok. pierwszej nad ranem. Ale wtedy na ogol zaczyna sie budzic Ania, wiec... Shalla - nie sluchaj tego! Myshko, na temat edukacji Frania w domu rzeczywiscie pisze troche z przymruzeniem oka, ale nie dlatego, ze uwazam, zeby byl to zly pomysl. Mysle, ze daloby sie pogodzic edukacje w domu z wdrozeniem dziecka w zycie spoleczne - poprzez udzial w roznych zajeciach, uczeszczanie do szkoly muzycznej, etc. Klopot raczej w tym, ze zadne z nas nie ma ani czasu ani kompetencji wystarczajacych do tego, by przerabiac z dzieckiem program szkolny... Wiem, ze u Was jest inaczej i ze Myszon i tak pracuje duzo w domu no i ma doswiadczenie w nauczaniu. Dlatego mysle, ze Wam moze sie to udac z powodzeniem. Ja mysle, ze bedziemy musieli uzupelniac jakos zajecia szkolne lekcjami dodatkowymi. Bardzo zalezy mi na tym, by nie zameczyc dzieci ale by zapewnic im jednoczesnie kontakt z prawdziwymi pedagogami. Informacje, jakie zebralam dotychczas na temat okolicznych szkol (a mieszkamy w okolicy uznawanej za wyjatkowo \"bogata\" pod wzgledem szkolnictwa) sa dosc zatrwazajace. Jesli juz poziom w jakiejs szkole jest przyzwoity a zajecia sensowne, to po pierwsze szkola jest prywatna i kosztuje majatek a po drugie uczeszczana jest wylacznie przez tzw. \"dzieci z dobrych rodzin\" do ktorych jakos za grosz nie czuje sentymentu... Z drugiej strony - publiczne czy konwencjonowane szkoly podstawowe prowadzone przez zakony - maja czesto bardzo skromny program, zajecia pozalekcyjne trzeba organizowac samemu na zewnatrz i niewiele z nich moze pochwalic sie dobrymi wynikami w przyjeciach do dobrych szkol srednich. Nie mam na razie pelnego rozeznania w materii, ale mam jeszcze troche czasu - na razie sklaniam sie do jednej ze szkol publicznych o niezlym poziomie, bardzo blisko domu, lub w kierunku szkoly \"miedzynarodowej\" - bardzo multietnicznej, troche dalej od domu ale z niezlym poziomem, zwlaszcza nauki jezykow obcych. Dobre opinie slyszalam tez na temat prywatnej szkoly francuskiej, ktora znajduje sie w naszej okolicy. Pytanie - czy nei jest to jedna z tych kosztujacych majatek i czy nie zrobimy dzieciom wody z mozgu kazac im uczyc sie w jezyku, ktorego nie znaja i ktory my prawie nie znamy... Cos mi mowi, ze temat szkol bedziemy tu jeszcze maglowaly niejednokrotnie... ;):P Sciskam i lece do domu! Kuk
  9. Nikki - no dobra, przyznam sie, wzruszylam sie jak glupia czytajac Twojego posta. Po pierwsze dlatego, ze wzrusza mnie, ze tak bardzo przejmujesz sie Nadia, tak dobrze ja znasz, czujesz jej slabosci i mocne strony i rozumiesz w ogole. To jest piekne i cenne. Po drugie, ucieszylam i znowu, niewiedziec czego wzruszylam, ze w szkolach sa jednak pedagodzy i psychologowie z prawdziwego zdarzenia, ktorym na sercu lezy dobro dzieci. Tak byc powinno. I po trzecie - porusza mnie to, ze dzieciaki sa takie dzielne i madre i ze z taka determinacja i odwaga daja rade stresowi, ktory dla niejednego doroslego (wlaczajac w to nizej podpisana) jest naprawde ciezkim, zeby nie rzec koszmarnym przezyciem. Usciskaj Nadyjke od nas i powiedz, ze kafeteryjne ciotki sa z niej baaardzo dumne!! Co do zdjec - niestety nie doszly... Moze rzeczywisie ktoras z dziewczyn moglaby mnie/nam je podeslac? Ja mam Wam natoomiast do opowiedzenia historie, ktora wprawila mnie wczoraj w takie oslupienie i zdenerwowanie, ze az rozbolal mnie zoladek. W skrocie: Kilka miesiecy temu wyszukalam w internecie zdjecie, ktore zamiescic chcialam na stronie internetowej naszej firmy jako ilustracje do informacji o Polish Desk, ktore tutaj tworze. NApisalam do autorki - mlodej Polki meiszkajacej w Dublinie mily mail z pytaniem czy pozwoli na jego zamieszczenie i pytaniem ile to bedzie kosztowac. Otrzymalam twierdzaca odpowiedz z podaniem ceny i na poczatku grudnia, kiedy informacja o Polish Desk zamieszczona miala byc na stronie, zwrocialm sie do niej ponownie, podajac parametry techniczne zdjecia (dostalam je od naszego grafika) i proszac o wskazanie formy i warunkow platnosci. W mailu zaznaczalam, ze bardzo zalezy nam na tym, by informacja ukazala sie przed swietami, gdyz pozwoli nam to rozeslac aktualizacje strony razem z zyczeniami swiatecznymi wysylanymi do klientow. Na moj mail nie dostalam zadnej odpowiedzi. Wczoraj wysalam wiec ten sam mail ponownie, wyrazajac przypuszczenie, ze zawieruszyl sie wsrod zyczen swoatecznych i proszac o odpowiedz. Po 5 minutach dostaje odpowiedz nastepujacej tresci: *** Witam, Powiem szczerze ze pani poprzedni mail wydal mi sie troche smieszny. Pani grafik prosil nie o zdjecia do internetu, na ktore sie zgodzilam, a o zdjecie w duzej rozdzielczosci 300 dpi i o duzym rozmiarze 10cm ktore jasno specyfikuje cel do druku - na ktory sie nie zgodzilam. Takze cala ta prosba i pospiech wydaje mi sie coraz mniej profesjonalna. Ja pracuje na codzien jako grafik i wiem jakie zdjecia uzywa sie i zamieszcza w intenecie. Nigdy rowniez nie poruszyla pani tematu formy platnosci, prosze wybaczyc moj opor, ale staram sie byc ostrozna i nie sprzedaje zdjec w duzej rozdzielczosci na lewo i prawo. Byc moze wkrotce zaczne i zdjecia pojawi sie na iStock photo. Dziekuje za zyczenia i pozdrawiam, Pospis... *** Przyznam, ze w pierwszej chwili nie zrozumialam o czym mowa. Potem dotarlo do mnie, ze kobieta zarzuca mi, ze chcialam wyludzic od niej zdjecie w rozdzielczosci niezbednej do druku - czytaj - na pewno zamierzam wydrukowac je w formie plakatu lub ulotki, a nie zamiescic na stronie. Ponadto, skoro nie zapytalam o forme platnosci - oznacza to ani chybi, ze nie zamierzam zaplac! Co do ostatniej czesci maila, oznacza ona chyba mniejsiwecej tyle: \"gdybym chciala swoje zdjecia w wysokiej rozdzielczosci rozdawac na prawo i lewo, zamieszczalabym je na stronie dla amatorow, czy innej stronie z tapetami\"... Nie jestem pewna, bo zargon graficzny nie jest moja specjalnoscia... Dziewczyny naprawde - zatkalo mnie! Co do warunkow i formy platnosci, oczekiwalam, ze przed wyslaniem zdjecia lub razem ze zdjecviem, otrzymam o tej pani umowe do podpisania lub chociaz fakture z numerem rachunku. Zostalam potraktowana jak zlodziej i oszust przez osobe, ktorej nie tylko chcialam dac zarobic, ale ktora pozdrowilam serdecznie i swiatecznie, skomplementowalam (w poprzedniej korespondencji za zdjecia), etc, etc, etc. Naprawde zdenerwowalm sie jak glupia. W rezultacie, odpowiedzialam jej dosc chlodno, iz poprosze grafika, by wyszukal inne zdjecie w ktorejs z baz internetowych i dodajac kilka slow na temat braku dobrego wychowania. Wciaz nie moge przestac o tym myslec... Albo kobieta ma cos nie w porzadku z glowa i cierpi na manie przesladowcza albo ja czegos nie rozumiem i rzeczywiscie mogla dojs do wniosku, ze che ja okrasc!!! Tylko na jakiej podstawie! Do cholery, zapytalam o cene, podalam dane techniczne i powiedzialam do jakiego celu zamierzamy uzyc zdjecia. Jestesmy kancelaria prawna - czy ona naprawde mysli, ze firma tego typu moze bawic sie w takie sztuczki???? Co dzieje sie z ludzmi? Czy naprawde wszyscy dookola powariowali, czy to z mna jest cos nei w porzadku... :( Kuk
  10. Nikii - wysylaj fotki na ten adres, z ktorego ja wyslalam zdjecia do Ciebie. Ten fastwebowski jest juz bardzo zapchany i zagladam tam raz na rok. Shalla - Ty jestes prawdziwym geniuszem pedagogicznym i nawet o tym nie wiesz! Chyba wyle do Ciebie Frania na przeszkolenie! Nikii - nic nie napisalas o tym pierwszym dniu w szkole a my umieramy z ciekawosci! Wiecie czego dowiedzialam sie przed chwila? Ze we wloskiej szkole nie zdaje sie z klasy do klasy dopiero przy trzech niedostatecznych na koniec roku. Podobno w szkole podstawowej wlasciwie sie to nie zdarza (tzn. stopnie sa naciagane) a i potem tez rzadko, bo nauczyciele nie chca miec spadochroniarzy w klasach. No i jakim cudem oni chca miec jaki taki poziom szkolnictwa! Jak dziecko, ktore ma z jakiegos przedmiotu niedostateczny ma nauczyc sie dalszego ciagu (np. matematyki) skoro nie ma pojecia o materiale ten dalszy ciag poprzedzajacym? Daleka jestem od gloryfikowania polskiej szkoly i ciagle zmieniajacego sie systemu nauczania, ale to co dociera do mnie na temat wloskiego szkolnictwa sprawia, ze powaznie zaszynam zastanawiac sie nad alternatywami typu uczenie dziecka w domu!!! A jak to jest u Was? Poruszam temat, bo wedlug obecnego systemu Franek pojdzie do szkoly za niespelna dwa lata i mam wrazenie, ze to juz za chwile...
  11. Shalla, a to ciekawe co piszesz, bo ja czynilam tutaj podobne obserwacje na temat... stanu stop tubylczych kobiet ;);) Zdumia mnie, ze zadbane do przesady (czytaj umalowane i od rana do nocy obwieszone bizuteria) Wloszki maja zwykle koszmarne, popekane piety, zarosniete szpony i odrapany stary lakier - nie pamietam czegos takiego z Polskich ulic i autobusow... No to bedziesz sie miala z tymi Chinkami ;) Trzeba bedzie zalatwic je z uzyciem szarych komorek, dowcipu i wdzieku osobistego ;) Na pewno sobie poradzisz! Wierze w Ciebie!!! :)
  12. Shalla - ja cie rozumiem doskonale. na pocieche powiem Ci, ze choc naprawde wkladam w moja prace duzo energii i serca, po po pieciu katach od przyjazdu tutaj, wciaz zarabiam ...czterokrotnie mniej niz w mojej ostatniej polskiej pracy. Fakt, ze teoretycznie pracuje teraz w zmniejszonym czasie pracy tyle, ze oznacza to, ze pracuje ...tylko od 10 rano do 19.00 wieczorem :p ;) Ale wiesz co jeszcze Ci powiem, ze i tak warto. Gleboko wierze, ze frajda , ze robie to co lubie jest tego warta a i placa kiedys sie zmieni. A poza tym ustawianie towaru na polkach byloby dla mnie 100 razy bardziej frustrujace niz odpowiedzialnosc, za wlasnorecznie napisana umowe. :) Dlatego proponuje zaciskac szczeki i wytrzymac - mysle, ze wczesniej czy pozniej zarobki wzrosna a satysfakcja bedzie ogromna! :) Pszczolko - super to zabrzmialo. Ja chyba nie czuje sie coraz bardziej kobieco - na razie raczej - coraz bardzej zmeczona ;) Ale... i tak za nie chcialabym wracac do przeszlosci. Dobrze jest jak jest. Kiedys w koncu wyspie sie, zrobie sie na bostwo i poczuje jak trzeba ;) Wspaniale, ze Baczek tak dobrze rozumie kwestie \"przechodniosci\" przedmiotow. Ja mam tu z Franiem naprawde powazny problem. Walkujemy ten temat ostatnio codziennie. Opowiadam, mu o radosci dzielenia sie z innymi, podaje liczne przyklady i wciaz slysze, ze ...on chetnie podziali sie ze mna i z Tata ale na tym koniec... Jestem tym gleboko zasmucona, bo sama z domu wynioslam cos kompletnie odmiennego i taka mentalnosc Kalego jest mi co tu duzo kryc dosc wstretna. Najbardziej boli to, ze mam wrazenie, ze jest to cecha, ktora widze bardzo wyraznie u ...mojej tesciowej. (Wiem, zaczynam sie kwalifikowac do leczenia psychiatrycznego...:p) Nikki - zaraz podesle fotki - z gory przepraszam - jest ich okropnie duzo...
  13. Aaaa! Jeszcze a propos tematu Polki we Wloszech! Zapomniaam podzielic sie z Wami moja nowa radoscia! Poznalam wczoraj - za posrednictwem mojego kolegiz pracy dwie nowe Polki mieszkajace w Turynie. Jedna z nich jest ode mnie o 10 lat starsza, ma 5 dzieci, z ktorych najmlodsze ma 11 lat i... jest jedna z najpiekniejszych osob jakie w zyciu poznalam! Piekna zarowno fizycznie jak i psychicznie :) Jest goralka z Zakopanego. Ma rewelacyjna figure, burze ciemnych lokow i ciemno blekitne oczy, ktore az tryskaja energia i radoscia zycia. Jest urocza, bezposrednia i bezpretensjonalna. Dawno nie spotkalam kogos, kto tak spodobalby mi sie \"od pierwszego wejzenia\" :) Druga to przemila i rowniez przepiekna dziewczyna z Lublina, mlodsza ode mnie o kilka lat, w ciazy starszej od mojej o dwa miesiace :) Ta dla odmiany ma wzrost i figure modelki, typowo slowianska kolorystyke - slowem - klekajcie Wlosi! ;) Ucieszylam sie ogromnie, bo gadalo nam sie wszystkim trzem wspaniale i mam wrazenie, ze wreszcie zaczynam znajdowac sobei tu na obczyznie jakies bratnie dusze :) Zabawne bylo takze to, ze pomimo olsniewajacej urody i mlodosci mlodszej z dziewczyn, dzis rano, gdy rozmawialam z moim kolega oboje zaczelismy mniej wiecej tak - \"Jaka z niej niewiarygodnie piekna kobieta!\" i oboje mielismy na mysli te starsza z pan ;) Czy to nie fajne, ze mozna zblizac sie do piecdziesiatki,a moze nawet ja przekroczyc, miec piatke dzieci i emanowac taka eneria, swiatlem i uroda?! :) I tym optymistycznym akcentem...
  14. Dziewczyny! Dostalam wlasnie wyniki badan ze szpitala. Na szczescie sa bardzo dobre! :) Ufffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffff.... Kolejne za da tygodnie. Karenko, my tez przechodzilismy przez Manie Thomasa, ale jednak Franek najwierniejszy jest Bobowi Budowniczemu. :) A swoja droga, wiecie co? Robilam po Swietach przeglad zabawek, wyrzucajac to co popsute i nie da sie naprawic i odkladajac zabawki do oddania. Uzbieralo sie tego dwa wielkie wory prawie nowych zabawek i ksiazek a wsrod nich... az cztery roznej wielkosci i stopnia skomplikowania wozy strazackie! Dodam, ze dwa duze i jeden malutki (ulubione) samochody strazackie pozostaly... Czy naprawde wszyscy dookola uwazaja, ze samochod strazacki to obligatoryjna zabawka dla czerolatka? ;) Probowalam przeprowadzac te czystke przy Franiu, ale to jednak niemozliwe :( Moje dziecko \"kocha\" najbardziej te zabawke, ktora mam wlasnie w reku... Dynia i inne dziewczyny, ktore takie akcje przeprowadzacie - jak to robicie? Jak \"namowic\" dziecko by podzielilo sie swoimi zabawkami z innymi? Na razie robie to pod jego nieobecnosc i zanim oddam zabawki odczekuje pare dni zeby sprawdzic czy czegos nie szuka... Pszczola, Mysh - jak dzieci??? A propos Polek we Wloszech. Znam dobrze syndrom, o ktym pisze Karenka. Faktycznie obserwuje tu dwojakie reakcje - wiekszosc Polek jakie tu poznalam, to fajne dziewczyny, pracujace lub nie, zamezne lub nie, ale normalne i nieukrywajace wcale, swojej narodowosci. Obok tego sa jednak i przypadki patologiczne :P Moja sasiadka, Polka mieszkajaca we Wloszech od ok. 10 lat, jako kedyna w calym naszym \"palazzo\" zwraca sie do mnie per \"Agnese\" - pozostali mwia cos w rodzaju Anieska, ale przynajmniej staraja sie zapamietac polska wymowe. Ta sama sasiadka nazwana przez naszego portiera \"Monika\" z akcentem na \"i\" - obrazila sie, ze nie jest zadna \"Monìka\" (z akcentem na i, lecz \"Mònika\", z akcentem na \"o\"... Uwielbiam takie egzemplarze! :);););)
  15. Pszczola, Mysh - trzymam kciuki za szybki powrot maluszkow do zdrowia! Shalla - jestem pod ogromnym wrazeniem Anastazji - jak zwykle zreszta! :) Nikii - jak Nadyjka? Jak Ty? Karenko - kupilam sobie Gioco dell\'Angelo przed swietami i nawet zatachalam je do Kanady i... spowrotem (a sama wiesz ile to wazy ;)) ale niestety nie dalam rady nawet otworzyc ksiazki. Jesli mam na czytanie kilka czy kilkanascie minut przed snem, biore do reki gazete lub stare Zwierciadlo, bo takie czytanie powiesci na wyrywki strasznie mnie wkurza... Do tego ambitnie kupilam ksiazke po wlosku, a lektura w tym jezyku to wciaz jest dla mnie bardziej wyzwanie niz relaks... Chyba takze dopiero w szpitalu, za szesc miesiecy. A szkoda, bo odkrylam niedaleko siebie swietna, mala ksiegarenke, prowadzona przez cudnej urody starsza pania, przezwana przeze mnie Pania Czarodziejka (podobno wlascicielke legendarnej kiedys ksiegarni w centrum miasta). Stworzyla ona miejsce jak z bajki - ksiegarnia znajduje sie w \"palazzo\", ktorego olna patrza na park, obok ma galerie jej przyjaciolka. Ksiegarnia ma wspaniala, stara, skrzypiaca podloge a na niej mnostwo poduszek. Do tego w katach wygodne kanapy a na polkach ksiazki z roznych dziedzin - dokladnie takie jak lubie. Czuje sie tam jak w domu i tylko zaluje, ze tak rzadko moge tam wpadac. Czego nie wzielabym tam do reki, od razu chcialabym to miec ;) Pani Czarodziejka organizuje u siebie spotkania czytelnicze, wieczory z autorami, dyskusje nad konkretnymi ksiazkami, etc. 18 stycznia jest takie wlasnie spotkanie - dyskusja nad \"Gioco dell\'Angelo\", ale skoro bnie przeczytalam, to przeciez nie pojde... Nie chce poznac zakonczenia zanim nie przeczytam ksiazki! ;) Najbardziej ciesze sie jednak z tego, ze Pani Czarodziejka organizuje takze czytanie ksiazek dla dzieci. Spotkania zaczynaja sie w lutym i juz istrze sobie na nie zeby. Uwielbiam takie klimaty! Tyle o lekturach. O innych rzeczach na razie nie pisze, bo nie bardzo mam o czym. Czekam z drzeniem serca na wyniki tych badan, przez ktore przy ciazy z Ania prawie osiwialam. Poza tym dochodze do siebie po tygodniu nieprzespanych nocy - po podrozy ani pomylil sie dzien z noca i codziennie budzila sie o polnocy po to by szalec do szostej rano. Nie powiem Wam jak wygladalismy z Kukiem seniorem po tygodniu takiego zycia - malo estetycznie... Skonczylo sie na wieczornej dawce Fenistilu (Zadne leki homeopatyczne i zio0la nie przynosily efektu). Od dwoch dni Ania spi w miare normalnie, choc zasypia dopiero okolo 23.00. Mam nadzieje, ze dzisiaj obejdzie sie juz bez chemii... Tyle u nas (\"passo e chiudo\" - to z Frania, ktry dostal ostatnio hopla na punkcie porozumiewanai sie z Tata przez krotkofalowke ;)) Kuk
  16. Dzieki za mile slowa :) Karenko - trzymam mocno kciuki za wlasciwy rozwoj wypadkow. :) Pszczola - no u Was naprawde powinno byc jak w ulu! :):):) Dziewczyny, tak sobie pomyslalam, ze choc Logosm i Pati nie pisuja tu czesto, to moze jednak czasem nas podczytuja ? ;) Idlatego, liczac na to wlasnie, przesylam jak zwykle spoznione ale serdeczne ucalowania urodzinowe dla Stasia i Asienki! :) :) Nikii - no i jak Nadyjka przezyla pierwszy dzien w przedszkolu? A jak przezylas Ty sama???
  17. Dziewczyny Kochane! Witajcie w Nowym Roku! Stesknilam sie za Wami ogromnie :) Slowo! Dziekuje za wszystkie piekne zyczenia Świąteczne. A czy dotarly do Was moje przedświąteczne „niegwiazdkowe” kartki internetowe? Wiem, ze nie wszyscy mogli je otworzyc, ale balam się, ze przed sama Wigilia mogę nie mieć już glowy do korespondencji ;) Jak się okazalo zrobiłam dobrze. Dlaczego? Bylam pewna, ze gdzie jak gdzie, ale w domu mojej siostry, w ktorym na piec osob przypadaja cztery komputery, z dostepem do internetu nie bedzie problemu. I co? I pstro ;) Zycie plata figle i ich operator telefoniczno-internetowy mial jakies potezne problemy techniczno-pieniezne i na drugi dzien po naszym przyjezdzie odcial dostep do internetu na ponad tydzien! Najbardziej cierpial moj maz, ktory pomimo urlopu i 6-godzinowego przesuniecia w czasie pracowal dosc intensywnie i brak internetu bardzo utrudnil mu zycie. Ja plakalam jakos mniej, zwlaszcza, ze na skutek szeregu nieporozumien musialam zablokowac moja komorke i bylam tak skutecznie odcieta od pracy i swiata zewnetrznego, ze naprawde odpoczelam :) Dlatego tez, z malym opóźnieniem, dziekuje serdeczni,w imieniu Frania i wlasnym, za wszystkie piekne zyczenia urodzinowe . Urodziny mial zreszta Franio w tym roku dluuuuugie ;) Zaczal świętować jeszcze przed wyjazdem z Turynu – z dziadkami i nami- a skończył świętować w Toronto, a tort, jaki własnoręcznie upiekla tam dla niego jego siostra cioteczna przejdzie chyba do historii jako najpiękniejszy tort urodzinowy Swiata  O naszej podrozy do Kanady dlugo by opowiadac. Tak jak wspomniala Karenka, mielismy sporo szczescia, bo pomimo, ze wiekszosc lotow Alitalii zostalo odwolanych, nasz jakos przetrwal. Lot z przesiadka w Rzymie i dwugodzinnym opoznieniem byl bardzo meczacy - szczegolnie dla dzieci - ale do przetrwania. \"Najzabawniejsze\" zaczelo sie jednak po przylocie. Jeszcze w samolocie poczulam, ze rozbiera mnie cos, co wzielam za objawy zmeczenia a co na miejscu okazalo sie paskudna grypa zoladkowa, na ktora rozlozylismy sie oboje z mezem. Wirusa tej grypy przekazalismy wszystkim czlonkom rodziny, przyjaciolom i znajomym mojej siostry i innych domownikow - w sumie okolo 30 osob, ktore jak kostki domina padaly - jedna po drugiej. Wirus mial dwie potezne wady - zwalal czlowieka z nog i nie pozwalal patrzec na jedzenie (w Swieta!!!!). Mial tez jednak jedna zalete - mijal dosc szybko przenoszac sie na nastepna ofiare i srednio juz po dwoch dniach denat wracal do pionu. W ten sposob kazdy z nas - w trakcie lub zaraz po swietach uszczknal jednak cos ze specjalow swiatecznych ;) W ramach dodatkowych atrakcji na lotnisku w Toronto okazalo sie, ze jedna z dwoch naszych walizek - pechowo ta zawierajaca cala garderobe dzieci i wszystkie prezenty gwiazdkowe - zostala przez Alitalie zagubiona... Przez kilka kolejnych dni jezdzilismy codzien na lotnisko (o dodzwonieniu sie tam mozna bylo tylko marzyc) usilujac dowiedziec sie czegos o jej losie. Informacje jakich nam udzielano byly dosc zaskakujace. Dowiedzielismy sie, ze na skutek strajku na lotnisku w Rzymie okolo...15,000 walizek porzuconych zostalo na lotnisku przez jego pracownikow i nikt wlasciwie nie wie kiedy i kto zajmie sie ich rozprowadzeniem ;) Los walizki nie byl mi calkiem obojetny zwazywszy, ze wszystkie zimowe ubrania naszych dzieci (z kurtkami wlacznie) byly w srodku. Po trzech dniach uznalismy, ze nie mozna dzieci wiezic dluzej w domu i kupilismy im po kilka zmian ubrania oraz nowe kombinezony. Tego wlasnie trzeba bylo AlItalii ;) W dwa dni po tym zakupie walizka odnalazla sie - razem z ubraniami i prezentami w srodku :P ;) Poza tymi atrakcjami i grypa, na jaka zapadla Ania, nasze wakacje byly juz bardzo udane. Dzieci wylazily ze skory z radosci na widok starszych kuzynow, ktorzy - pomimo sporej roznicy wiekowej - doskonale sprawdzali sie w roli baby-sitters ;) Byly i sanki i lepienie balwanow i Niagara i kilometrowe spacery po zimowych lasach o parkach. No i oczywiscie pogaduchym pogaduchy i pogaduchy :):):) Te ostatnie sprawialy mi oczywiscie najwiecej radosci zwazywszy, ze z siostra widujemy sie srednio raz na dwa lata :(:(:( Radosci ze spotkania i wakacji nie popsula nam juz ani 24 godzinna podroz powrotna ani... zagubienie przez Alitalie wszystkich trzech walizek w drodze powrotnej ;):P Stwierdzilam nawet, ze zaczynam podchodzic do zycia jak prawdziwy stoik. Siedzac w samolocie na lotnisku w Toronto i wiedziac juz, ze na skutek opoznienia w wylocie stracimy polaczenie do Turynu, powiedzialam do meza - zaraz po przylocie do Turynu pojde zglosic zagubienie bagazu. Zaoszczedzimy w ten sposob Kilka godzin bezskutecznego oczekiwania na bagaz i stania w kilometrowej kolejce by zgłosić jego zaginiecie. Maz smial się z mojego fatalizmu, ale jak powiedziałam tak zrobilam i już po kilku pierwszych obrotach „karuzeli” poszlam wypełnić odpowiednie druczki  Faktycznie. Po godzinie od wyladowania byliśmy już w domu a bagaż dowieziono nam do domu nastepnego dnia rano – calkiem wygodne rozwiązanie :)
  18. Dziewczyny, czy naprawde tak pochloniete jestescie pieczeniem makowcow, ze zostalam na dyzurze sam? :) Wracam właśnie z jasełek zorganizowanych w przedszkolu u Frania. Jestem z Frania dumna jak paw. Wszystkie przedstawienia i koncerty do tej pory Franio przesiedział u babci na kolanach a ona twierdziła, że on tak już ma i nie należy go do niczego zmuszać. Tym razem zachowałam się brzydko i nie zaprosiłam babci i Franio nie tylko wystąpił na scenie z innymi dziećmi, ale też bawił się dobrze i był bardzo z siebie dumny. W przedstawieniu dzieci z jego grupy wiekowej przebrane były za renifery i Franio – renifer prezentował się doskonale! Podejrzewam, że teraz teściowa znienawidzi mnie już na amen, ale przynajmniej potwierdziłam swoje przypuszczenie, że to on a nie nieśmiałość Frania była przyczyną jego dotychczasowych „porażek scenicznych” ;) Zrobilam troche zdjec, ale nie jestem pewna czy zdolam je zgrac jeszcze przed naszym niedzielnym wyjazdem do Kanady.
  19. Shalla - nie, to nie jest tak jak piszesz. Masz cudowna i rzadka umiejetnosc przetwarzania emocji - takze tych negatywnych - na zyciodajne i uzdrawiajace teksty - takie do smiechu i placzu jednoczesnie. To naprawde rzadki talent - tak pieknie umiec smiac z samej siebie nawet w sytuacjach, w ktorych wiekszosc smiertelnikow pograzylaby sie w niemej wscieklosci i rozpaczy. Czesto wracam do tych Twoich tekstow kiedy mam gorszy dzien i mysle sobie - Shalla to potrafilaby obrocic moje zmartwienia w dobry dowcip - i zaraz mi lepiej ;) Mysh - piekne zdjecia!!! :) Twoja Mama ma nieprawdopodobne oko do takich \"cieplych ujec\". To niesamowite jak Wy wszyscy jestescie do siebie podobni :) Sciskam! Kuk
  20. Shalla- podpisuje sie pod slowami "Musze to napisac" - jestes nie do podrobienia! :):):):):):) Jedyne czego nie rozumiem to to dlaczego nie masz jeszcze swojej stalej rubryki w ... no wlasnie - nie wiem tylko co byloby godne Twojego poczucia humoru! Moze jakas gazeta internetowa???
  21. Jagodko - Slonko - kolejna z armi zacmionych ciotek zyczy Ci w zyciu najlepiej jak sie da! :) Zachamowania efektu cieplarnianego, globalnego zmadrzenia calej ludzkosci i tak juz bardziej indywidualnie - bys rosla duza i madra i wesola tak jak dotad i by Twoich Rodzicow nigdy nieopuscila fantazja z jaka podchodza do zycia - bo to ogromny skarb - jak przypuszczam przekazywany droga genetyczna ;);):) Sto lat! :):):)
  22. kochane, pzrepraszam, ze jestem milczaca ale czuje sie ostatnio nietego, a do tego mam w pracy przedswiateczne urwanie glowy Psikulcu - przesylka z Patem i Samem dotarla :):):) Zaraz napisze maila! Wielka buzka! Opisy glebokiego scallingu przyprawily mnie o dreszcz grozy - zwlaszcza, ze wlasnie cos podobnego czeka mnie chyba w najblizszym czasie - turynska woda to dramat jesli chodzi o kamien i chociaz staram sie pic ja wylacznie przegotowana - moje zeby sa az szare od kamienia a dziasla krwawia jak diabli :( Karenko - piekna ta historia z obraczka. Ja swojej poprostu nie zdejmuje, wiec i ryzyko zguby mniejsze, ale rozumiem jak bardzo musialo ci byc przykro i jak wielka jest Twoja radosc teraz. :) Wracaj do zdrowia Kochana! Psikulcu - kiefy widze ile rzeczy jestem w stanie zrobic w domu wieczorem czy w weekend z dwojka dzieci, zawsze zaczynam sie wkurzac, ze niania z sama Ania jest w stanie zrobic tak niewiele... A teraz musze sie z Wami podzielic smetna informacja - pomimo, ze dostalismy ogromna ilosc punktow (piate miejsce na liscie), Ania nie zostala przyjeta do zadnego ze zlobkow, do ktorych aplikowalismy bo... nie ma w nich na razie ani jednego olnego miejsca. Po co w takim razie organizuje sie rekrutacje na okres \"od 1 stycznia\"??? Po co mydli sie ludziom oczy i robi niepotrzebne nadzieje? Przyznam, ze jestem naprawde rozgoryczona, bo caly moj precyzyjny gryplan na nowy rok legl przez to w gruzach... :( Nie mamy 750-800 Euro, ktore nalezaloby wylozyc na prywatny zlobek dla Ani i oznacza to, ze mala zostanie w domu z niania, z ktora wyraznie nudzi sie juz jak mops. Niania nie ma czasu by zajac sie czymkolwiek innym poza Ania i oznacza to wieczny balagan w domu, ktorego ja nie mam juz sily sprzatac wieczorami i w weekendy. I w ogole - zaczyna mi brakowac sily i zapalu by obdzielic nim dzieci, meza, prace i dom... Ech, zycie. Moze powinnam przemoc sie i zaczac wstawac o piatej tak jak Shalla... Poki co cierpie na chroniczny brak czasu - 21 wyjezdzamy do Kanady a ja nie kupilam jeszcze ani jednego prezentu dla licznej rodziny mojej siostry, o wlasnych dzieciach nie wspominajac... A Wy jak stoicie w tej kwestii?
  23. Shalla - Jak to dobrze, ze trafilas na takiego faceta jak Twoj maz! Juz widze mojego malzonka, w takiej sytuacji ;););) Brzmi super. Ale jak to sie dzieje, ze takie miejsce stoi puste i kazdy moze tam wejsc? No i dawaj te zdjecia!!!!!
  24. Shalla - o ktorej wstajesz????? O piatej rano????? Boze, Kobieto - nie mam slow! :( Dla mnie - stworzenia nocnego co do zasady - piata rano to srodek nocy. O tej porze nie jestem w stanie nawet wstac na siusiu a co dopiero mowic o przebudzaniu sie... I jeszcze te treningi - bieganie boso po zimnej kamiennej posadzce. Jakkolwiek oryginalnie by to nie brzmialo, dla mnie wieje groza...
  25. Shalla, Karenka - nie dobijajcie nas!!!!!!!!! Ja wciaz ogladam w telewizji jakies nocne (bo jakzeby inaczej - w dzien jest za duza ogladalnosc) programy na temat afer jedzeniowych, paskudnej jakosci tego co jemy, stopnia nafaszerowania pestycydami i innymi trutkami i wlosy stoja mi juz na calym ciele. Kilka dni temu obejrzalam program, w ktorym szef jednego z najlepszych osrodkow badawczych tego typu we Wloszech komentowal wyniki badan przeprowadzonych na grupie 1000 dzieci mieszkajacych w Pizie. Dzieci podzielono na grupy wedlug wywiadu przeprowadzonego z ich rodzicami (ci ktorzy zwracaja uwage na to co kupuja, zaopatruja sie w marketach bio, etc, i ci ktorzy nie zwracaja na to uwagi). Przez okres kilku miesiecy dzieci, kioka razy w tygodniu przepytywane byly na temat ich aktualnej diety i badane byly na obecnosc w organizmie kilkudziesieciu substacji toksycznych, znajdujacych sie w pestycydach jak rowniez w pewnych produktach powszechnie zjadanych we Wloszech. Wyniki badan wrawilyby w przerazenie nawet absolutnego niedowiarka. Wszystkie dzieci - choc te bio w nieco mniejszym stopniu - nafaszerowane byly non stop substancjami trujacymi w stopniu, znacznie przewyzszajacym wszelki normy. Absurd polega na tym, ze teorretyczne normy zakladaja, iz skoro np. dawka minimalna jednej substancji nie zagraza zdrowiu w stopniu znacznym, to nikt nie przejmuje sie jej obecnoscia,. To czego nie bierze sie pod uwage to to, ze dawki roznych substacji kumuluja sie sprawiajac, ze dzieci te sa praktycznie notorycznie zatrute. Szef laboratorium podal tu proste porownanie: Jesli ktos pali, ryzyko zachorowania na raka pluc = x% Jesli ktos jest biernym placzem - ryzyko wynosi y%. Jesli pracuje w srodowisku gdzie wystepuje azbest, ryzyko wynosi z%. Ale jesli czynny palacz jest rowniez biernym palaczem i pracuje przy azbescie rak jest murowany. Program , o ktorym mowie (Karenka i Myshka pewnie go znaja - nazywa sie \"Raport\") to bardzo dobry program i rownolegle ze straszeniem stara sie podnosic na duchu i wskazywac rozwiazania. W tym samym programie pokazano wiec reportaze z kilku miejsc we Wloszech, gdzie do problemu pestycydow podchodzi sie w sposob konstruktywny. Okazalo sie, ze wracajac do tradycyjnych metod, uprawiajac rosliny bez nawozow sztucznych i zasilajac je tylko nawozami naturalnymi, mozna i to na duza skale, nie tylko wychodowac rosliny 3 razy lepsze i zdrowsze ale tez zarobic na tym znakomicie zwazywszy, ze nawozy naturalne sa znacznie tansze a popyt na warzywa i owoce bez \"dodatkow\" jest ogromny. Inny reportaz pokazywal siec stolowek szkolnych, gdzie za sprawa jakiejs przytomnej Pani administrator udalo sie namowic do kontraktacji takich wlasnie kompletnie bezpestycydowych produktow kilkudziesieciu lokalnych producentow. W rezultacie - producenci sa przeszczesliwi, bo do tej pory ignorowani byli we wszelkich przetargach jako zbyt mali i zbyt drodzy, dzieci jedza zdrowo i tanio a wszyscy uwazaja to za jakis cud. Byl tez przyklad duzego szpitala w Rzymie, gdzie mlody ambitny administrator zaparl sie i udowodnil, ze wydajac dodatkowo 1 Euro dziennie na wyzywienie kazdego pacjenta, jest w stanie: (i) karmic pacjentow jak dobra restauracja (ii) uzywac wylacznie produktow hipernaturalnych i \"0\"km (czyli pochodzacych od lokalnych producentow, ktorzy przywoza je do szpitala sami co drugi dzien) i... (iii) zaoszczedzic, poniewaz pacjenci karmieni dobrze wracaja szybciej do zdrowia i w rezultacie wychodza ze szpitala srednio o 1 dzien wczesniej! Klopot polega na tym, ze choc pojawiaja sie jak widac ludzie myslacy, tendencja ogolna jest straszna. Lata wyniszczajacej gospodarki zrobily z Wloch kraj jalowy, zanieczyszczony i zatruty. Zatrute sa w rownym stopniu najlepsze wloskie winnice jak i ...pszczoly produkujace miod w wysokich Alpach. Odwrocenie tej tendencji nie lezy w interesie duzych korporacji zajmujacych sie produkcja i obrotem artykulami zywnosciowymi i pewnei trzeba bedzie jakiejs katastrofy, by ludzkosc oprzytomniala. Gdyby chociaz programy takie jak Raport nadawano w telewizji o 15.00 w sobote a nie o 23.00 w niedziele...
×