Kuk
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Kuk
-
Witajcie! Przepraszam za przerwe w nadawaniu, ale wyobrazcie sobie, ze w drodze ze szpitala do domu nasz komputer ulegl wypadkowi i po otwarciu go w domu (celem zgrania zdjec z aparatu) oczomnaszym ukazal sie ...ekran z czarna dziura w srodku!!! Wygladalo to niesamowicie! Zzupelniez, jakby ktos wyrznal mlotkiem w srodek ekranu - od czarnej dziury szly na wszystkie strony promieniste szramy... Do tej pory nie udalo nam sie dojsc co wlasciwie sie stalo. Wczoraj wieczorem przyszedl do nas w odwiedziny pan z Della i wymienil nam monitor oraz klawiature... Drobne 280 euro. W najblizszych dniach czekamy jeszcze na speca odlodowek. Mam wrazenie, ze ktos rzucil ostatnio urok na urzadzenia elektryczne w naszym domu! No a teraz do rzeczy:) Mala ma sie doskonale, ja tez. Wazylam ja przedwczoraj przy okazji pobrania krwi i okazalo sie, ze od wyjscia ze szpitala (niedziela po poludniu) przytyla... 220 g! Ciesze sie jak glupia i wlasciwie nie dziwie, bo jak dotad Anula przejawia dwie wielkie zyciowe pasje - jedzenie i spanie! Zeby bylo smieszniej, nie robi tego w regularnych odstepach czasu - o nie! Trzy razy dziennie - okolo poludnia, okolo osmej wieczorem i raz w ciagu nocy budzi sie z niedzwiedziego snu i przysysa do cyca na dwie godziny z przerwami na odpoczynek... W przerwach tych jest nadzwyczaj aktywna, patrzy na nas, nasluchuje i macha entuzjastycznie czterema konczynami. Po odbyciu takiej sesji zapada w sen, z ktorego nie wybudzi jej nawet wystrzal armatni. Poniewaz karmie ja \"na zadanie\", a wszelkie proby budzenia na posilek spotykaja sie z jej strony ze stanowcza odmowa, ciesze sie spora iloscia wolnego czasu, ktory nauczona doswiadczeniem dziele miedzy Frania i lozko ;) Zwazywszy koszmarne upaly - 38 w cieniu tak jak u Shalli - spedzamy dni w domu z otwartymi oknami i zasunietymi zaluzjami. Franek wychodzi z Agnieszka na spacer tylko rankiem i poznym popoludniem. Reszte dnia, tak jak Nastka i Shalla, spedza w baseniku stojacym w cieniu, pijac zimna wode albo zajadajac lody... Jutro szykuje sie do batalii - mamy w planach pediatre, fotografa i wyrobienie dokumentow malej - nie moge z tym czekac, bo dokumenty beda nam juz potrzebne na poczatku sierpnia (odbieramy moja Mame z lotniska w Nicei). Do pediatry wybieramy sie w zwiazku z podejrzeniem lekkiej dysplazji lub niedojrzalosci jednego z bioderek Ani. Pediatra szpitalny nie byl pewien swojej diagnozy, ale na wszelki wypadek pieluchuje mala dodatkowo i musze jej zrobic wczesniejsze usg bioderek... Mam nadzieje, ze to tylko dmuchanie na goraco. Czy ktorys z naszych Maluszkow mial taki problem? I jeszcze tylko krociutko: Logosm – jak czuje sie Mama? . Nie komentuje zachowania lekarza, bo nie chce miotac inwektywami... Shalla – Ty niegdy nie przestaniesz nas zaskakiwac! Jestes niesamowita! Mam nadzieje, ze doczekamy sie skanow jakichs Twoich prac! Fisa, Logosm – a ja tam lubie takie rozrabiajace Staski ;) Psikulcu – a moze Zuza odziedziczyla po Tobie milosc do upalow? Zmykam, bo mala budzi sie wlasnie na jedna ze swoich sesji! Wieczorem podesle zdjecia.
-
Kochane Dziewczyny! Pisze do Was ze szpitala dzieki jakiemus frymusnemu wynalazkowi przyniesionemu przez mojego meza z biura Przede wszystkim chcialam Wam wszystkim z calego serca podziekowac za wszystkie dobre zyczenia, sms-y, telefony, mysli i energie, ktore nie tylko iluminowaly szpital i okolice, ale tez okazaly sie nadzwyczaj skuteczne! Przyznaje sie bez bicia, ze poplakalam sie jak bobr czytajac Wasze wpisy ! W skrocie: Zjawilismy sie w szpitalu o 8 rano w czwartek. O 13.00 zdecydowano juz na pewno, ze czy to po poludniu czy w piatek (13!!!:p) rano porod nalezy jednak wywolac… Argumenty nie byly do konca jasne, ale poniewaz lekarze wydawali sie zgodni, stwierdzilam, ze nie ma sensu protestowac. Okolo 15.00 zafundowano mi kolejne badanie polaczone z masazem szyjki (sama rozkosz ;)) i przerwaniem wod plodowych. Przerwane worka z wodami spowodowalo naturalne nadejscie skurczy i okolo, gdy 17.30 rozwarcie mialo juz trzy cm., przewieziono nas na sale porodowa, gdzie podlaczono mi kroplowke z oksytocyna. Po naradzie z polozna zrezygnowalam ze znieczulenia bojac sie, ze tak jak za pierwszym razem spowoduje ono zatrzymanie rozwarcia, migrene i inne atrakcje. (Co ciekawe - wbrew temu, o czym zapewnial mnie anestezjolog, polozna potwierdzila moje obawy i stwierdzila, ze z jej doswiadczenia wynika, ze spowolnienie akcji porodowej przy znieczuleniu jest bardzo czeste). Dla lepszego monitorowania stanu malej niezaleznie od czujnikow kontroli serducha “zamontowanych” na moim brzuchu wprowadzono mi tez do pochwy ostatni wynalazek - sade, ktorej koniec polozna “przyssala” do glowki Ani. W tym miejscu dwa slowa o poloznej – tak jak przy Franiu, polozna mialam fantastyczna - bardzo mloda, ale z glowa na karku, sercem i rekami ze zlota. Zalozyla mi te sade sama, robiac to bezbolesnie, pomimo, ze byl to jej PIERWSZY RAZ W ZYCIU. Przed nia te sama sade probowala mi umiescic na miejscu doswiadczona Pani doktor i jej usilowania byly nie tylko bezskuteczne ale rowniez bardzo bolesne… Oksytocyna zaczela dzialac prawie natychmiast i po dwoch godzinach intensywnych skurczy rozwarcie postapilo do pieciu cm. Potem nagle – doslownie po kilkunastu minutach poczulam parcie glowki na krocze i ku zaskoczeniu wszystkich okazalo sie, ze jest juz pene rozwarcie i glowka Ania rzeczywiscie pcha sie juz na Swiat na calego ! Przeniesiono mnie na fotel polozniczy i po okolo pol godzinie (cztery razy krocej niz przy Franiu ;)) mala przyszla na Swiat. Porod byl w sumie bolesny (oksytocyna) ale pod wzgledem “trudnosci” i czasu trwania nieporownywalne lzejszy niz pierwszy. Tym razem nie tylko obejrzalam sobie dobrze lozysko (pomysl zaczerpniety od Myshy ;)), ale tez porozkoszowalam sie swiadomie dwoma godzinami swietego spokoju spedzonymi w pokoju poporodowym sam na sam z Mala i Mezem. (Przy Franiu padlam i wiekszosc tego czasu przespalam). O polnocy spiaca i wypieszczona Anie zabrano do “zlobka” a mnie odeslano do pokoju. Od wczorajszego ranka jestesmy juz razem non stop. Mala jest w znakomitej formie, ja tez (jestem nawet w stanie usiasc na wlasciwej czesci ciala, co przy Franiu bylo niemozliwe przez pierwszy tydzien bylo niemozliwe). Najbardziej ucierpial chyba moj maz, ktoremu powylamywalam palce u rak przy skurczach;). Czujemy sie obie na tyle dobrze, ze dzis rano zrobiono nam nawet propozycje, wyjscia do domu dzis po poludniu. Propozycje przyjeta hiper entuzjastycznie, lecz niestety zweryfikowana przez biurokratycznie nastawiona przelozona pilegniarek, ktora pomimo zgody podiatry, ginekologa i poloznej, powiedziala nam stanowcze NIE uzasadniaajac je jakims przepisem…;(. Teraz ladujemy akumulatorki (mala myli troche dzien z noca, czytaj – przesypia dzien i chce jesc w nocy) i szykujemy sie do wyjscia jutro po poludniu. Nie opisze Wam niestety pierwszego spotkania Frania z siostrzyczka, bo nie bylo mnie przy nim – Franio przyjechal do szpitala z dziadkami w czwartek wieczorem i Maz wyniosl Anie do nich na chwile gdy bylam w sali poporodowej – ale moge opisac co bylo potem. Po pierwszym kontakcie z siostrzyczka, Franio przyszedl mnie odwiedzic w pokoju (byla juz praie polnoc) i rozplakal sie oczywiscie slyszac, ze Mama zostaje a nie wraca z nim do domu… Kolejna wizyta (wszyscy w komplecie popoludniu) przebiegla juz zupelnie inaczej a siostrzyczka znalazla w jego oczach pelne uznanie – glownie zwazywszy fakt, iz znajdowala sie w “przeszklonej” kolysce na kolkach, ktora wywarla na naszym synu ogromne wrazenie . Koncze juz na razie i obiecuje dopisac cos jeszcze jutro z domu – mam tu klopot z doladowaniem baterii w komputerze (brak wtyczki). Sciskam mocno od calej naszej WIELODZIETNEJ rodziny Kukow!
-
Dziewczyny. Od czego by tu zaczac... No wiec, napisze, ze nowa lekarka dosc mi sie spodobala a juz zdecydowanie podzialala na mnie uspakajajaco. Poszlam wczoraj rano do szpitala zrobic reszte badan i ... natknelam sie tam na moja ulubiona P. Prof., ktora ... na moj widok stwierdzila mniejwiecej - \"no to czekam na pania jutro u siebie w gabinecie\". Wyjasnilam jej, ze odwolalam juz te wizyte jako, ze odbylam ja u innego lekarza w piatek. Wyjasnilam, ze chcialam sprawdzic, czy moge bez ryzyka udac sie w krotka podroz. Pani prof.pokiwala glowa i stwierdzila - \"nie szkodzi - czekam na pania, bo skontrolowac jednak trzeba\". I tu wizje Shalli i Psikulca okazaly sie dosc bliskie prawdy. Nie mialam odwagi powiedziec babie prosto w nos, by poszla sie ganiac. Pomyslalam, ze zdaze jeszcze zadzwonic jakos sie wycofac, ale w domu poklocilam sie o cala te sytuacje z mezem. On uwaza, ze robie kolosalne glupstwo, ze zachowuje sie jak wariatka i w ogole - ze czepiam sie PAni profesor, ktora budzi jego zaufanie... Poklocilismy sie naprawde na powaznie i koniec koncow... skapitulowalam. Dzis wieczorem wyladowalam na kontroli w wiadomym gabinecie. Kontroli, z ktorej wynika, ze mala wazy bardzo malo :((( PAni Prof. zdecydowala, ze jutro rano mam sie stawic w szpitalu na wywolanie porodu, bo najwyrazniej mala nie otrzymuje wystarczajacj porcji pozywienia i w tej sytuacji lepiej, by \"zmienila srodowisko\" i byla pod kontrola. Nie jestem Wam w stanie opisac tego co czuje, bo jesli ona ma racje, to oczywiscie jestem jej niezmiernie wdzieczna. Jesli jednak nie i jest to kolejna pomylka, to... Tak czy siak, jutro o osmej stawiamy sie z walizka w szpitalu. Pocieszam sie, ze jesli naprawde porod wywolany zostanie jutro, bedzie to tylko 5 dni przed planowanym terminem. Martwi mnie tylko strasznie ta niska waga... Prof. byla jak zwykle bardzo tajemnicza, ale przycisnieta do muru bakala cos o ok. 2700... :( Trzymajcie mocno kciuki! Bede dawac znac sms-owo. Caluje mocno! Kuk
-
Dziewczyny - zyje i jestem wciaz \"w dwoch osobach\". Wybaczcie milczenie, ale od powrotu od dziadkow Franio jest wprost przyklejony do mnie i o komputerze moge tylko pomarzyc. Zreszta, ja takze stesknilam sie za nim tak, ze szkoda mi czasu na cokolwiek innego zwlaszcza, ze wiem, ze za kilka dni znowu przyjdzie sie nam rozstac... Spedzilismy te ostatnie dwa dni glownie spacerujac, chlapiac sie w fontannach (ulubione zajecie mojego syna;)), czytajac, malujac, lepiac i przytulajac sie bez ustanku. Dzis musialam zostawic go na kilka godzin, bo ginekolog zlecila mi wykonanie dodatkowych badan i musialam odstac swoje trzy godziny w kolejce do lekarza publicznego, by przepisal mi skierowanie na panstwowy druczek. Mojego lekarza zastepowal jakis mlody wystraszony czlowiek, ktory na widok kolejki schowal sie w gabinecie i nie wysciubil stamtad nosa pomimo, ze zgromadzony na korytarzu tlumek klocil sie miedzy soba jak opetany. Zwazywszy te klotnie a zwlaszcza dosc agresywne zachowanie kilku arabow popychajacych swoje malzonki na poczatek kolejki, nie odwazylam sie prosicic o to, by przepuszczono mnie bez kolejki. Obled. Jutro wybieram sie do szpitala zrobic te badania i mam nadzieje, ze kolejna wizyta to juz bedzie porod. Moja droga P. Prof. omijam duzym lukiem ;) Wesele udalo sie nadzwyczajnie. Czulam sie w sobote wyjatkowo dobrze i nawet zatanczylam dwukrotnie (uwielbiam tanczyc, ale nie chcialam stresowac za bardzo mojego przerazonego meza ;)) Widzac mnie na parkiecie, Pan mlody przedstawil mi pare swoich przyjaciol, z ktorymi rok wczesniej bawil sie na innym weselu. Ona byla wtedy na dwa tygodnie przed terminem i odjechala na porodowke po tym jak wody plodowe odeszly jej po odtanczonym twiscie... Podobno porod trwal godzine, a dziewczyna zapewnila mnie, ze bardzo poleca kazdemu taki ekspresowy porod... Mimo wszystko postanowilam przystopowac :) Psikulcu - Twoja historia z oberwanie chmury to czysty horror choc opisany z humorem. Mam nadzieje, ze Zuza nie przestrszyla sie jednak za bardzo... Franek uwielbia burze i deszcz w kazdej postaci - najchetniej rozebralby sie wtedy i wlazl do najglebszej kaluzy... No, ale on ma teraz dwa i pol roku, a Zuzka trzy miesiace i mogla to odebrac nieco inaczej... Sciskam Was serdecznie i ide juz spac, bo mala w koncu sie na mnie wkurzy... Przyznam sie Wam, ze przeczytalam przed chwila ostatnie wiadomosci z Polski i humor poprawil mi sie znacznie - czyzby wreszcie miara sie przebrala... Tak czy siak - obiecuje, ze dam znac gdy zacznie sie naprawde!
-
Logosm - Stach jest the best i koniec i kropka!! :):):):) Cudne sa te jego lakoniczne komentarze - chyba zrobie sobie wydruk maili z nimi i zabiore do szpitala w charakterze srodka znieczulajacego! ;) Myshko - Ja bylam w takim stanie umyslu praktycznie przez cala ciaze! Az sama sie dziwie, ze nie narobilam jakichs kardynalnych glupot w pracy - choc moze one jeszcze tylko nie wyszly na jaw ;):P
-
HEj - Karpatko! Ubawilam sie po pachy Twoja wizja mojego odpoczynku. Z pilotem przed telewizorem wytrzymuje pol godziny - potem zaczyna mnie nosic. Tak czy siak - doceniam bardzo luksus swietego spokoju, jaki mam w tych dniach. Rrzeczy dla malej juz przygotowane. Pozostaje tylko oblec posciel do kolyski i wozka :) Ale wiecie co - moja torba jeszcze ciagle w proszku! Chodze kolo tego jak pies kolo jeza. Niby wiekszosc rzeczy lezy juz naszykowana do spakowania, ale wciaz jeszcze nie moge sie zebrac w sobie i wlozyc tego wszystkiego do srodka! Dziwny syndrom! Co do wyprawy na wesele - plan opracowany jest w szczegolach. Moj maz nie bedzie rzecz jasna pil, a ... jeden z gosci weselnych (Anglik) jest znakomitym chirurgiem i w razie czego bedzie mnie ratowal ;) Mamy zreszta zamiar byc na weselu jedynie symbolicznie i w razie, gdybym poczula sie zle zmykamy od razu w strone domu/szpitala. Shalla - ha, probowalam kiedys zastosowac te sama technike do Frania. Tj., kiedy oddalil sie od nas na lotnisku po raz n-ty (stalismy w kolejce do check-in), ruszylam za nim kryjac sie za innymi pasazerami i obserwowalam co zrobie. Franek z predkoscia torpedy przebil sie przez tlum i nie ogladajac sie na nas ani razu zatoczyl ogromne kolko (prawie cala hala odlotow na Okeciu)... Na koniec, ku mojemu zdumieniu, bez ruszyl wprost w kierunku okienka, przy ktorym moj maz zaczynal wlasnie odprawe bagazu i jak gdyby nigdy nic stanal przy nim. Mozesz wierzyc lub nie - on nie obejrzal sie za nami ani razu!!!! Psikulcu - podziwiam Twoja odwage! Podrozujac z Franiem w wozku po Turynie nabawilam sie awersji do autobusow. Autobusow niskopodlogowych prawie tu nie ma, do tramwaju wozek sie nie miesci, wielokrotnie zdazalo mi sie, ze kierowcy zamykali mi drzwi przed nosem, a dwukrotnie zamknieto mi drzwi NA WOZKU tak, ze ja sama zostalam na ulicy, podczas, gdy autobus z Franiem \"wystajacym\" z autobusu ruszal w najlepsze. W obydwu przypadkach uratowaly nas krzyki ludzi siedzacych w autobusie. Groza tych sytuacji przyprawila mnie o patologiczny wrecz lek przed jazda autobusem z wozkiem. No, ale niewyzyci kierowcy-rajdowcy to chyba specyfika Wloch, jesli nie Turynu... A propos Turynu - mielismy tu wczoraj niesamowita impreze inaugurujaca nowe Cinquecento i musze powiedziec, ze to miasto zaskakuje mnie ostatnio coraz pozytywniej! Nie wierzcie prosze w mity o miescie przemyslowym. To piekne, stare miasto z tradycjami i mloda dusza! :)
-
MYSH! Dzieki za bukiet - przyda sie za kilka dni :) Piekny sen z Fasolka! !):)
-
Salsa dei noci! receptura mojego meza brzmi tak: Bierzemy \"troche\" wyluskanych orzechow wloskich, \"troche\" mleka, \"troche\" slodkiej smietanki, \"troche\" oliwy i \"troche\" czosnku. Miksujemy to wszystko mikserem do zupy, doprawiamy do smaku sola i ...gotowe. Niestety od mojego meza ciezko jest wydusic przepis bardziej precyzyjny, bo faktem jest, ze on wszystko gotuje \"na oko\". Co do zasady - radzilabym zaczac od zmiksowania orzechow z czosnkiem (zabek, dwa) i ze smietanka i niewielka iloscia oliwy, a potem dodawac mleka - konsystencja powinna byc kremowa, a nie calkiem plynna. Recepta klasyczna przewiduje dodanie takze miazszu bialego chleba rozmoczonego w mleku. Osobiscie wydaje mi sie, ze ciekawiej mogloby byc z razowcem. Moj maz chleba nie dodaje, a sos miewa rozne smaki w zaleznosci od akurat przyjetych proporcji i smaku orzechow. Uwazajcie, by orzechy nie byly zbyt stare, zbyt gorzkie albo ì kwasne - sos bedzie niedobry.
-
Kochane! Szalla Witaj wreszcie!!! Stesknilysmy sie za Toba jak glupie :) Co do mnie - jestem, zyje, siedze w domu i mam znowu komputer :) Nie pisalam, bo byl jakis problem z podlaczeniem do sieci, ale juz jest ok, a nawet lepiej niz ok, bo siec jest teraz bezprzewodowa i moge sobie z kompem krazyc po calym domu z ogrodkiem wlacznie. Franio z dziadkami nad morzem a ja wije gniazdo. Pelnia, ktora nie pozwolila spac Myshce w czwartek mnie nie pozwolila zmruzyc oka w sobote. W rezultacie, noc z piatku na sobote byla noca \"przemyslana\", a od piatej rano \"przeczytana\". Sobota byla w zwiazku z tym nieco do bani, a w niedziele wybralismy sie w pobliskie gory na piekna wycieczke. Pstryknelam tam kilka fotek, nieco mglistych, ale za to ...dwie z brzuszkiem ;) Od wczoraj jestem oficjalnie w domu i poniewaz nie ma mi sie jeszcze na rodzenie, zakasalam od nowa rekawy i koncze wic gniazdo. Wykorzystujac pierwsze dni wyprzedazy zrobilam wczoraj ostatnie zakupy dla malej. Po poludniu udalam sie do piwnicy by odnalezc w niej pudlo z laktatorem i podgrzewaczem butelek, ktore wstawilam tam przed niespelna piecioma miesiacami ... Wyobrazcie sobie moja mine, gdy odkrylam, ze jeden z rogow w moim pudle zostal wygryziony, a w srodku uwite jest ...szczurze gniazdo! Nie boje sie szczurow, ale przyznaje, ze na mysl, ze moge w srodku znalezc male szczurki, z ktorymi cos trzeba bedzie zrobic, zrobilo mi sie slabo. Na szczescie gniazdo bylo juz opuszczone, zas to co znalazlam w srodku zdumialo mnie tak, ze omal nie usiadlam na podlodze w smietniku. Szczury ZJADLY DO POLOWY WYSOKOSCI PLASTIKOWY PODGRZEWACZ DO BUTELEK, pogryzly dwie butelki ze smoczkami (jedna od laktatora, a druga \"pamiatkowa\" ulubiona pierwsza butla Frania). Zjadly (najwyrazniej ze smakiem) dwa nieuzywane smoczki Frania i pogryzly plastikowa podstawke od laktatora. Poniewaz to na tym ostatnim zalezalo mi najbardziej (Mama przyslala mi go z Polski po tym, gdy nie zadzialal zaden z trzech laktatorow kupionych i wypozyczonych tutaj), przemoglam obrzydzenie, wymylam go w spirytusie i wygotowalam wszystkie plastikowe czesci. Poza tym w pudle znajdowala sie tez niestety paczka z \"historycznymi\" ubrankami mojego meza - troskliwie zapakowana przeze mnie w die torebki, z ktorych ostatnia zawierala na wszelki wypadek ... srodek \"przeciw molom\";):p. Czesc ubranek zostala oczywiscie pogryziona na strzepy. Ocalale do tej pory mocza sie w platkach mydanych... Dokonawszy calej tej operacji usmiechnlam sie mimo woli - szczury to jednak bardzo inteligentne stworzenia! Ze wszystkich pudel stojacych w piwnicy, szczurza mama wybrala na gniazdo to jedno, na ktorym napis brzmial \"Noworodek\" ;) Poza tym, wyobrazilam sobie, jak moglyby wygladac moje straty, gdyby dwa inne pudla - z moimi ubraniami ciazowymi i ubrankami Frania niezostaly przeze mnie przytaskane do domu trzy miesiace temu! Dziewczyny, a teraz mam do Was ogromna prosbe - w ferworze ostatnich dni walki z praca nie mialam czasu ani mozliwosci odpowiedziec na Wasze maile (Dynia , ani nawet zgrac adresow mailowych. Dlatego prosze Was bardzo - podeslijcie mi je na moj adres \"fastwebowy\" (jest w stopce). Dzis jeszcze postaram sie zgrac zdjecia z ostatniego weekendu i podeslac je Wam. Musze tez zalozyc nowa skrzynke domowa o wiekszej pojemnosci. Acha - Fisa - Za chwile docisne mojego meza o skladniki salsy orzechowej ;) Co do zdjec - jestem bardzo ciekawa wszystkich, ale prosze o chwilke cierpliwosci - musze najpierw zalozyc skrzynke, ktora je pomiesci!:)
-
Baby Kochane! Pchwalilam sie, ze bede Wam wysylac zdjecia popoludniu, a tymczasem - jak przyszlam do biura o 4 tak wyszlam o 0.30 w nocy... :( Moja szefowa to jednak monstrum w ludzkiej skorze. Wiedziala, ze czuje sie nienajlepiej i mimo to, zazadala, bysmy z kolega skonczyli do wieczora raport, ktory trzeba wyslac dzis wieczorem. Poszla do domu o osmej mowiac, ze zabiera sie do jego lektury o 8 rano, po czym otworzyla go piec minute temu. Sluchajcie, ja jakos to przetrwalam, ale stracilam reszte pozytywnych uczuc, jaki do niej mialam. Dzis koncze i jesli przyjde tu w przyszlym tygodniu, to wylacznie po to, by uporzadkowac prywatne maile i biurko. Hawk! W diably z taka praca! Nikki - Zdajesz egzaminy, robisz prawko , zajmujesz sie Nadyjka i uwazasz, ze \"zalatwilas kilka spraw\"??? hehehe... Zuch dziewczyna! Myshko - ty patrzysz na ksiezyc i nie mozesz spac, a ja usypiajac myslalam o tym, ze w pelnie rodzi sie zwykle wiecej dzieci... ;) Dzis spalam w kazdym badz razie jak zabita, twardo i mocno i ...snilo mi sie, ze karmie piersia nasza coreczke - juz urodzona, sliczna i wciaz bezimienna! Obudzilam sie z usmiechem od ucha do ucha! :) Dynia - wspaniale, ze wszystkie wyniki sa w porzadku. Lekarze kochaja sobie czasem poprzesadzac na wyrost... No i zazdroszcze tej ciezarnej przyjaciolki :) Chcialabym bardzo miec kogos takiego blisko, tymczasem pocieszam sie tylko mysla, ze we wrzesniu spedze troche czasu z moja ukochana psiapsiula Kinga, ktorej synek jest o rok mlodszy od Frania :) Psikulcu - jak wypadly badania? Nie bede juz wiecej obnazac mojej ignorancji botanicznej - raczej przywioze sobie z Polski klucz botaniczny ;) Tak czy siak, wydaje mi sie, ze wszystkie te rosliny sa do siebvie podobne, a przynajmniej maja podobne dzialanie \"odgazowujace\". Koncze na razie, bo mam dzis jeszcze troche rzeczy do skonczenia, a naprawde nie mam ochoty dluzej patrzec na moja szefowa :p Calusy! Kuk
-
Hej! Znowu bede sie kompromitowac - wiecie, ze zawsze myslalam, ze koper wloski i kminek to to samo? A moze jednak tak jest??? TYu mowi sie na to \"nasiona fenkulu\", a to jest w Polsce wlasnie koper wloski. Kminek natomiast wydawal mi sie zawsze tymi samymi nasionami, tyle, ze ususzonymi na pieprz... Smak zreszta jest bardzo podobny, jesli nei ten sam...
-
Witajcie! Pisze sobie do Was siedzac w pizamie, we wlasnym salonie, pijac kawke z wlasnego kubka i patrzac na ogrodek. Brak mi altanki ;) ale i tak czuje sie jak krolowa :) Wczoraj zgralismy zdjecia zrobione w czasie ostatniego pobytu Babci (nie zgrane dotad z racji awarii kompa) i troche zdjec zrobionych w czasie ostatniego weekendu. Ich jakosc pozostawia wiele do zycznia, bo pstrykalam je starym aparatem, ale scenki sa fajne. Podesle Wam je po poludniu bo skrzynka domowa nie pozwala na szalenstwa, a poza tym Wasze adresy mam w biurze. Milego dnia wszystkim!
-
Elffiku - martwia mnie bole, ale zdaje sobie doskonale sprawe z tego, ze spowodowane sa spedzaniem 10 godzin w pozycji na siedzaco przed komputerem. Odkad pracuje z domu, gdzie moge w kazdej chwili odpoczac i polozyc sie na kanapie, bole calkowicie minely. Wyczytalam w ksiazce (to samo mowil mi jeszcze moj \"stary lekarz\"), ze takie bole same w sobie nie stanowia zagrozenia, jesli dziecko rusza sie (a rusza i to jak!), brak plamien, wydzielin, goraczki, etc... Gdyby pojawil sie ktorykolwiek z w/w objawow po pol godzinie bylabym juz w szpitalu na kontroli. Tak czy siak, zamierzam udac sie na kontrole w przyszlym tygodniu - nie wiem jeszcze, czy do szpitala bezposrednio, czy tez do ginekologa mojej kolezanki - jedno wiem na pewno - nie do mojej \"ulubienicy\" ;)
-
Rozmawialam dzis z mama naszej Agnieszki, ktora (mama, nie Agnieszka) od 9 lat pracuje jako pielegniarka w jednym z najwiekszych szpitali w Turynie. Wiecie co - to bardzo pogodna i optymistyczna osoba, ale o wloskiej sluzbie zdrowia wyraza sie jeszcze gorzej niz ja... Mowi, ze poziom arogancji, lenistwa i zlego wychowania, z jakim styka sie wsrod kolegow po fachu na codzien jest po prostu straszny. Mowi tez, ze ona osobiscie raczej na tym korzysta jako, ze majac poprostu normalny stosunek do swej pracy jest nadzwyczaj ceniona przez pacjentow i przelozonych a przez kolezanki uwazana za tyrana pracy i stachanowca... Dziewczyny - naprawde radze - docencie polska sluzbe zdrowia zanim cala wyemigruje! ;)
-
hehe, Pszczolka - a tak balas sie nauki nocnikowania! :) W ogole - optymistyczniej brzmisz ostatnio - to super! :) Myshko - Jasiek tenisista super! A Twoj brzuszek - no ale, o jakim my tu brzuszku mowimy??? Jeszcze nic nie widac! ;) Dziewczyny - odkad moge posiedziec w domu przez pol dnia czuje sie jak nowo narodzona! Nic mnie nie boli, nawet jesli pracuje w domu przed komputerem - to po prostu jest sama frajda ;) Wczoraj wieczorem, korzystajac z nieobecnosci Frania (u dziadkow) wybralismy sie nawet z malzonkiem na romantyczna randke do ...chinskiej restauracji. No, zyc nie umierac! :) Elffiku - ale Amelka ma fajnie - przedszkole z Mama! Mysle, ze niezaleznie od tego w jakiej grupie ostatecznei sie znajdzie, sam fakt Twojej bliskosci bedzie jej dodawal skrzydel. Gdybym powidziala Franiowi, ze bedziemy razem \"chodzic do biura\" padlby z zachwytu :) I jeszcze slowo w sprawie odwolan - byc moze w Polsce dziala to calkiem inaczerj, ale tu zapisuje sie dzieci do ...pieciu przedszkoli na raz, wskazujac jedynie, ktore jest dla nas priorytetem. Stad potem nie ma nic dziwnego w sytuacji, w ktorej dziecko przesuwa sie po jakims czasie z pozycji numer 70 na pozycje numer 20... Tak przeciez bylo z nami i to az w dwoch przedszkolach, wskazanych w naszym podaniu!
-
Hej! Dynia - altanka i ksiazki! Raj na ziemi! :) Ja tez tak bede od przyszlego tygodnia a juz od wczoraj czuje sie znacznie lepiej pracujac czesciowo z domu :) Nie ma to jak domowe pielesze, wlasna kanapa i czerwona herbata we wlasnym kubku z Boleslawca :):):) Psikulcu - Jesli to Twoja Pani doktor tak zalecila, to na pewno wiec co robi :) Zazdroszcze Ci jej z calego serca - ja taka wlasnie relacje mialam z moim poprzednim doktorem i tesknie do niej niepomiernie ;) Co do domowych sposobow na kolki - znam ich cala mase, choc Franio nie cierpial przesadnie na te dolegliwosc. (Moze zreszta dlatego, ze raczylam go tymi sposobami przy pierwszych objawach?) Najskuteczniejsze, to wlasnie herbatka z wloskiego kopru zalecana przez Dynie, delikatne masaze brzuszka (ja nagrzewalam sobie reke trzymajac na niej termofor a potem masowalam nia brzuszek Frania powoli, z wyczuciem, okreznymi ruchami uciskajac go jedynie ciezarem dloni. Trzeci skuteczny sposob (mojej ex szefowej z Polski to - polozyc dziecko ubrane w spioszki na brzuszku, na jakims bardzo miekkim materacu/ kanapie, napelnic butelke o waskim przekroju (typu pollitrowka wodki;)) goraca (nieparzaca) woda, podlozyc butelke pod brzuszek dziecka i wciskajac ja w materac masowac brzuszek od spodu. Wyglada to dosc makabrycznie (przypomina walkowanie ciasta), ale Franek to bardzo lubil i kolki przechodzily szybciutko. Ostatnia metoda - najlepsza na ncne kolki, gdy maluszek nie moze spac, to po prostu termofor z ciepla woda na brzuch (lub pod brzuch jesli spi na nim). W braku termoforu idealnie sprawdza sie woreczek plocienny wypelniony kasza lub gruba sola i rozgrzany w mikrofali. Mnie udalo sie kupic kiedys zabawke pluszowa, do ktorej brzuszka wklada sie wlasnie taki mini termoforek i Franio usypial z nia w objeciach.
-
Hej! Piszedo Was z naszego domowego komputera z odzysku (dziala jak zloto! :) Powiedzialam szefowej, ze dzis po poludniu pracuje w domu i machnelam sie do lozka na dwie godziny. Niestety nie umiem spac w dzien, ale i tak zregenerowalam sily. Tuz przedtem udalam sie do szpitala by umowic sie wreszcie na wizyte z anestezjologiem. No i ...mam przygod z Pania Ordynator ciag dalszy! ;) Ja chyba naprawde opublikuje wspomnienia z nia zwiazane! Zaczne od tego, ze jedynym miejscem, gdzie mozna odbyc taka wizyte (przedporodowa) jest szpital, w ktorym bedzie sie rodzic. Nie mogac dodzwonic sie pod jedyny dostepny numer, pod ktorym w szpitalu umawia sie wizyty telefonicznie, zostawilam swoje dane dwukrotnie (zeszly poniedzialek i wtorek) na sekretarce automatycznej, ktora \"obiecywala mi\", ze szpital skontaktuje sie ze mna niezwloczniecelem umowienia terminu wizyty. Na zaden telefon rzecz jasna sie niedoczekalam (a z komorka praktycznie spie), wiec niezaleznie od zostawionej wiadomosci codziennie probowalam tam dzwonic. Ciekawostka- poczawszy od srody automat nie przyjmowal juz nawet wiadomosci - po prostu rozlaczal chetnych. Pan na centrali szpitala poinformowal mnie, ze jedyna alternatywa jest stawiennictwo osobiste, a inny pan - w \"biurze relacji z klientami szpitala\" ochrzanil mnie, mowiac, ze nie powinnam tak wydzwaniac, bo skoro sie nagralam, to Panie do mnie oddzwonia, a w ogole, powinnam sie ruszyc i przyjechac do szpitala osobiscie, bo \"oni tam...pracuja;)\" Poinstruowana tak uprzejmie udalam sie dzis do szpitala osobiscie. To co uderzylo mnie od pierwszejchwili to to, ze w centrum , w ktorym urzeduje okolo osmiu pan, a telefon jest wiecznie zajety ...nie ma przede mna ani jednej osoby oczekujacej! Zamierzalam najpierw umowic sie na wizyte, a potem zapytac uprzejmie po jakim terminie oddzwania sie do pacjentek, ktore wszak urodzic moga z dnia na dzien. Nie zdazylam. Przemila Pani w okienku wyjasnila mi z usmiechem na ustach, ze lekarz wprowadzil mnie w blad - nie musialam wcale umawiac sie na wizyte. :o Wystarczy, jesli stawie sie u jakiegokolwiek anestozjologa (I pietro) pomiedzy 12 a 14 od pn. do pt. Uszczesliwiona pobieglam kurcgalopkiem na I pietro (byla 13.30). Moje szczescie okazalo sie krotkotrwale. Jak glosila informacja na drzwiach anestezjolodzy przyjmuja owszem codziennie, ale w godzinach 12.00-13.30. Rzecz jasna o o godzinie 13.33 drzwi byly juz zamkniete a w srodku ni zywej duszy... Niezrazona niepowodzeniem postanowilam odczekac, az jakis lekarz pojawi sie w poblizu. O 14.30 do gabinetu weszli - anestezjolog i bardzo elegancka Pani sekretarka. Pani serketarka zapytala mnie - a Pani w jakiej sprawie - chyba nie wizyta??? Opowiedzialam w skrocie o przygodach z umawianiem wizyty telefonicznie plus o informacji uzyskanej w \"okienku\" na parterze, po czym drzwi zamknely sie na kolejne pol godziny. Po tym czasie, Pani sekretarka zawolala mnie do gabinetu, stwierdzajac, ze zweryfikowala to co powiedzialam i ...\"zrozumiala, ze rzeczywiscie mowie prawde\". Rozbrojona ta wypowiedzia nie odpowiedzialam juz nic. Odbylam rozmowe z anestezjologiem w czasie ktorej przedstawilam mu komplet badan przepisanych ostatnio przez P. Prof. i dowiedzialam sie, ze... niestety brakuje mi do kompletu dwoch podstawowych badan... EKG i \"koagulacji\". Jak to, wiec Pani lekarz nie przepisal ich Pani? Ano nie. Teraz mam znowu do wyboru - biec na wizyte prywatna a potem do lekarza \"publicznego\" po skierowanie lub... zaryzykowac i stawic sie w szpitalu przy pierwszych skurczach - oba badania dadza sie ponoc zrobic w bardzo szybkim czasie i unikne biegania w sprawie skierowania. Czy to sie nie nadaje na scenariusz w stylu Barei???? Teraz siedze juz sobie w domku i ...wlasnie zabieram do roboty (jak widac;)) Skoro juz zanudzilam Was kolejnym odcinkiem moich przygod z wloska sluzba zdrowia, musze choc slowem podziekowac na przepiekne fotki Psikulcowi! :) Zuza jest piekna! A co ciekawe z fotek az bije uczucie milosci, jakim darzy ja ich autor/ka :):):) Super pomysl z ta data - zwykle daty w rogu zdjecia dzialaja mi na nerwy, ale w przypadku pierwszych zdjec dzieci - to wpaniala pamiatka! Co do krwawienia - ja krwawilam przez trzy tygodnie i wydawalo mi sie to strasznie dlugo... Psikulcu - nie czekalabym az do 11 lipca. Jesli naprawde cos tam zostalo, kazdy dzien dziala na niekorzysc... To przeciez jeszcze kawal czasu. Decyzja jak zwykle nalezy do Ciebie, ale uwazaj prosze na siebie i dmuchaj raczej na zimne! Psikulcu - nie smialam wystepowac z ta propozycja do Ciebie, ale bylabym przeszczesliwa gdybys odwiedzila mnie w Warszawie! :) Sama na pewno wybralabym sie do Krakowa, gdyby nie to, ze bede sama z dwojka maluchow. Dogadamy szczegoly mailowo! Logosm - przyznaje szczerze, ze trzese portkami przed podjeciem samodzielnej dzialalnosci, bo bylby to wlasciwie moj pierwszy raz w zyciu. No, ale moze masz racje - kto nie ryzykuje... ;) Sciskam Was i zabieram sie wreszcie do pracy. :)
-
Witajcie! Myshko - ciesze sie, ze wszystko ok!:) Pozdrow od nas Mame! My takze weekend zpedzilismy wyjazdowo - zawiezlismy Frania do tesciow (ma pojechac z tesciami na kilka dni nad morze) a przy okazji swietowalismy urodziny mojego meza i 2,5 -roczne \"urodziny\" Frania. Tesciowie kupili Franiowi maly drewniany domek do ogrodu, ktory tesciowa ze znajomym stolarzem odatkowo upiekszyli - a to malujac dach na czerwono, a to doczepajac dzwonek a to montujac zaslonki. Franio spedzil w nim wiekszosc weekendu i teraz tylko nie wiadomo jak tu cudo przetransportowac do nas :) Ten tydzien powinien byc ostatnim tygodniem mojej pracy. Tak sobie zalozylam i mam cos waznego do skonczenia. .Dzis w nocy jednak naszly mnie watpliwosci... Okolo trzeciej nad ranem obudzily mnie... silne skurcze i koszmarny bol glowy jednoczesnie. Skurcze byly dosc dziwne, bo kazdy z nich trwal okolo 15 minut. Cos jakby silna, nieustajaca kolka - raz po lewej, raz po prawej stronie brzucha w dole. Migrena byla zas kontynuacja bolu glowy, z ktorym udalo mi sie usnac majac nadzieje, ze samo przejdzie. Po godzinie obserwcji skurczy, gdy upewnilam sie juz, ze to jeszcze nie to, wzielam w koncu srodek rozkurczowy, a w dwie godziny pozniej skapitulowalam i zazylam takze paracetamol... Dopiero tak nafaszerowana usnelam nad ranem i prawde mowiac marze glownie o tym, by wrocic do lozka.
-
Nikii - no, niestety musze wrocic jeszcze we wrzesniu :( Tak mi sie ukladaja sprawy w Turynie - zlobek Frania, formalnosci do zalatwienia, etc... A szkoda, bo jestes juz druga osoba (po Katrin), ktora wybiera sie do W-wy w tym czasie! :o Zycze powodzenia na egzaminie jutro! :) Fisa - no fakt - oni przerzucili teraz pileczke na moja strone i powinnam to madrze wykorzystac. Tyle, ze ja jestem srednio asertywna w takich sytuacjach... Nic to, na razie pogadam z szefem mojego meza i sprobuje zrozumiec wszystki niuanse tej dziwnej sytuacji (w gre wchodza wszak dwie firmy na raz) a potem cos zdecyduje i przedstawie moje warunki. Faktycznie strasznie tu u nas cicho ostatnio - Psikulcu -jak sie czujesz??? Ja wykonuje dzisiaj wybitnie oglupiajace prace typu indeksacja dokumentow, drukowanie kartek z naglowkami i porzadkowanie zalacznikow. Mam do pomocy absolwenta Cambridge, ale po tym, jak przygotowal mi pierwsza porcje dokumentow, zdecydowalam jednak, ze szybciej bedzie zrobic to samemu, a jemu zlecic powtorna kontrole... ;) Koszmarna jest taka robota, po trzech godzinach czuje sie zupelnei wypruta z rozumu...
-
Bling Bling - bylam kiedys w okolicy Trondheim na wakacjach - wlasnie w tym okresie i ...zakochalam sie w zjawisku bialych nocy! Bylo cos niesamowitego w fakcie, ze wychodzilas na spacer brzegiem morza o 10 wieczorem, wracalas o pierwszej i ...wcale, ale to wcale nie czulas sie zmeczona. Tak, jakby cialo nie potrzebowalo odpoczynku, bo energia sloneczna dodawala mu energii... Uwielbiam swiatlo i slonce i moglabym tak zyc caly rok - oczywiscie pod warunkiem, ze po bialych nocach nie nastepowalyby noce polarne... :p Ach! Pamietam jeszcze plaze uslane malenkimi rozgwiazdami i meduzami! Obledne miejsce!
-
asha_ie - oj ciezka sprawa... Kurcze - bac sie rozmowy z ukochanym nie ma sensu - jesli jest Wam dobrze razem, to musicie rozmawiac i dzielic sie pragnieniami i obawami, bo jesli bedziecie je dusic w sobie, to... predzej czy pozniej przestanie byc tak dobrze. Z drugiej strony - przed taka rozmowa trzeba jasno uswiadomic sobie dlaczego chce sie dziecka i zastanowic sie jak te argumenty przyjmie druga strona. No, bo jesli zaczniesz rozmowe od tego, ze Twoj syn chce siostrzyczke, to... pewnie nie wystarczy. Mam przyjaciolke, ktora piec lat temu wyszla za maz za mezczyzne starszego od siebie o prawie czterdziesci lat. Maja te same pasje, rozumieja sie bez slow. Sa jedna z najlepiej dobranych par jakie znam. On rozwiodl sie wiele lat temu i ma doroslego syna oraz wnuki. Poczatki nie byly latwe a to, jak sytuacja przyjeta zostala zostala przez jej rodzine, mozecie sobie pewnie wyobrazic. Wiem, ze maz mojej przyjaciolki dlugo opieral sie - nie chcial slubu i w ogole, staral sie zniechecic moja przyjaciolke do tego zwiazku bojac sie, ze...zmarnuje jej zycie. Nie maja dzieci - nie smiem pytac dlaczego - ale sa razem bardzo, bardzo szczesliwi - na takich przynajmniej wygladaja... Moze Twoj partner ma takie same obawy - nie chodzi mu o sam lek przed posiadaniem dziecka, ale o roznice wieku miedzy Wami - moze boi sie, ze jest na dziecko za stary? Ze moze oznaczac to zbyt wielkie obciazenie dla Ciebie samej? Mysle, ze materialu do rozmowy nie zabraknie Wam na wiele wieczorow, a jesli na spokojnie przedyskutujecie Wasze wzajemne leki - moze sie okazac, ze sa nieuzasadnione! Zycze powodzenia! Grecja - brzmi cudnie! nigdy nie bylam, ale na pewno bede - niech no tylko dzieciaki odrosna nieco od ziemi! :) Pamietacie gradowa burze, ktora opisalam dwa tygodnie temu - to byla pestka! To co dzialo sie tu wczoraj wieczorem przebilo tamta burze i tamten grad kilkakrotnie. Szkoda tyko, ze z moich roz i klematisow zostala jedynie siekana salatka na scianach... :(:(:(:(
-
Dziewczyny, to co przeszlo wczoraj nad Turynem - burza z piorunami, nawalnica, oberwanie chmury i grad trwajace ponad godzine non-stop - to bylo chyba najbardziej spektarularne przedstawienie matki natury widziane przeze mnie z bliska... Cala ulewe spedzilam w barze o 100 m. od biura, do ktorego wyskoczylam kupic kanapke, a z ktorego nie odwazylam sie wysciubic nosa przez ponad godzine. Miasto momentalnie stanelo w wodzie po kolana. ciezkie kawiarniane parasole fruwaly polamne po chodnikach a ulice zaslane byly liscmi i galeziami drzew... Cala podloga naszego tarasu zaslana byla gradem - Agnieszka przysiega mi, ze bylo tego doslownie po kostki... Brylki wielkosci 2-3 cm zalegaly zreszta w calym ogrodzie jeszcze o dziewiatej wieczorem, mimo, ze bezposrednio po burzy wyszlo slonce i wieczor byl naprawde goracy. O tym co stalo sie z naszym ogrodkiem nie chce nawet pisac, bo serce kraja mi sie na wspomnienie moich roz, kwiatow clematisa i pakow glicynii...
-
Fisa, fakt - troche tak to wyglada... moze nikt nie oczekuje ode mnie, ze przytacham klinentow pod pacha, ale faktem jest, ze potrzebuja mnie wlasnie dlatego, ze moge im dac cos, czego zaden Wloch nie ma. Nie wiem czy to zle - chyba raczej normalne... Tyle, ze nie jestem pewna, czy taka zmiana pracy wyjdzie mi na zdrowie... Tu gdzie jestem jest jak jest, ale mam stala pensje i o nic (z wyjatkiem humoru szefa) sie nie martwie. Bedac 100% freelancerem musialabym chyba rzucic sie w wir pracy jeszcze bardziej niz dotad... No ale z drugiej strony - czy np. dzialalnosc polegajaca na imporcie produktow zywnosciowych z Polski pochlanialaby mniej energii i czasu...?
-
Fisa - ja az taka zachwycona swoim cialem nie jestem ;):P Fakt, prztylam malo, ale wszystko to co przytylam poszlo mi w uda, ktore przypominaja teraz balony (rozstanie z rowerem!) Cos jednak z ta uroda jest na rzeczy, bo zdarzaja mi sie dni, kiedy wygladam naprawde ladnie - zwlaszcza widac to po cerze i wlosach. Dzis chyba jest jeden z takich dni, bo wlasciciel baru, do ktorego chodze na lunch wprost zasypal mnie komplementami twierdzac, ze im wiekszy brzuch, tym jestem piekniejsza! :) No coz - przynajmniej humor poprawil mi sie od razu o 100%! :) Druga mila rzecz, jaka spotkala mnie dzisiaj, to kolejne spotkanie z moimi potencjalnymi nowymi pracodawcami. Zjawilam sie na spotkaniu myslac, ze bedzie zupelnie kameralne, a okazalo sie, ze przyszli na nie ...wszyscy partnerzy plus osoby zajmujace sie klientami inwestujacymi w Polsce - w sumie siedem osob! Spotkanie bylo dosc sensowne i zaproponowano mi wspolprace i ...jedyny klopot w tym, ze jej forma nie zostala wciaz okreslona... Powiedziano mi, ze firma otwarta jest na wszelkie propozycje z mojej strony z wyjatkiem ...zatrudnienia na etacie. Oznacza to tyle, ze wchodzi w gre jakis rodzaj umowy o wspolpracy lub ...moj udzial w ich spolce w Katowicach. Tak czy siak - widac, ze moim przeznaczeniem jest pozostac wolnym strzelcem na uslugach moznych tego Swiata :(... Musze to wszystko przegadac z mezem i jego szefem bo na razie sama nie wiem co o tym myslec. Wracajac jeszcze do watku autobuswego - w niektorych autobusach wisi tu uprzejma informacja, ze \"zaprasza sie pasazerow do ustepowania miejsca osobom o obnizonej sprawnosci ruchowej, tj. inwalidom, ciezarnyum i osobom starszym.\" Jak widac \"zaproszenie\" nie jest specjalnie skuteczne... Moje zdumienie wynika glownie z faktu, ze sama zawsze ustepuje miejsca wszystkim w/w osobom, jak rowniez matkom z dziecmi na reku i w glowie nie miesci mi sie, ze mozna w ogole nie miec takiego odruchu!
-
A moze Kokus sie wypowie na temat dzieci z ramienia meskiej spolecznosci? ;)