Kuk
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Kuk
-
Mysh! Widzialam Pole na rowerze i teraz widze Pole na tych rolkach oczami wyobrazni :) Psikulcu! Wspaniale. Dobrze slyszec dobre wiesci wlasnie od Ciebie! Ta w sprawie przedszkola naprawde cieszy - taki luksus, wygoda i spokoj w jednym. Naprawde nalezalo Ci sie cos takiego po tych wszystkich przejsciach. Ta w sprawie leczenia jeszcze lepsza - tak trzeba do tych rzeczy podchodzic - wszystko jest pod kontrola i trzeba tylko dobrze rozlozyc sily, nie szarpac sie i zachowac spokoj. Zobaczysz, ze za kilka miesiecy bedziesz na to wszystko patrzyla z perspektywy - pokonalam kolejna przeszkode i jestem mocniejsza! :) Ja takze staram sie zapanowac nad sytuacja z Jaskiem i nie dac sie poniesc wyobrazni. Jutro wizyta u Pani profesor - dam Wam znac co uslyszelismy. Czy wiecie, ze w ostatni piatek roznym naszym bliskim znajomym urodzilo sie w sumie troje dzieci?? Wszystkie dzieci urodzily sie w nocy z czwartku na piatek, a wiec w czasie pelni. I jak tu nie wierzyc we wplyw ksiezyca na kobiety! :) Dzieci te nie znaja sie i pewnie nigdy nie poznaja, bo mieszkaja w trzech roznych krajach, ale dla mnie juz zawsze beda jakos tam ze soba zlaczone... :) Fisa - co w sprawie zdrowia i pracy? Jak sie czujesz i czy cos sie wyjasnilo z tymi cholernymi zwolnieniami??? A moze masz juz nowa prace - jesli tak, to trzymam mocno kciuki, by byla fajna, dobrze platna i satysfakcjonujaca!
-
Shalla! Ty bez ambicji sportowych???? Chyba zartujesz! A kto robi te fantastyczne chinskie wygibasy, ktorych nazwy nawet nie potrafie powtorzyc? To nie sport??? U mnie ze sportem jest tak, ze w dziecinstwie i mlodosci nie uprawialam niczego. To znaczy - szkolna gimnastyke, w tym lyzwy w zimie i basen szkolny od czasu do czasu. I wciaz czulam jakis niedosyt. Nie mozna bylo wtedy marzyc o takich cudach jak Judo, zajecia baletowe czy gimnastyka artystyczna - niczego takiego nie bylo w naszej okolicy. Stad, kiedy mam juz dzieci, realizuje przez nie troche wlasne marzenia - oczywiscie w granicach rozsadku i ich wlasnych checi. Mysle, ze regularne uprawianie sportu bardzo pomaga w zyciu. Sprzyja zdrowiu i uczy regularnosci, dyscypliny, wspolpracy z innymi. Nie mowie tu o sportach wyczynowych - ale takim judo czy siatkowce na przyklad... Zapal dzieci zachecil i nas i teraz wszyscy - z moim mezem wlacznie!! Dwa, trzy razy w tygodniu chodzimy na jakies zajecia. Wyjatkiem jest Jasiek, ktory na swoja kolej musi poczekac jeszcze rok, ale i tak zacyna wlasnie wygibasy dla maluchow przy muzyce. Narty natomiast to zupelnie inna bajka. Dla mnie urok nart polega glownie na tym, co widze z gory :) Osniezone szczyty wokol, slonce i wiatr - to jest jak chaust swierzego powietrza. Czysci umysl i dodaje sil. Ten sam efekt mozna osiagnac spacerujac po gorach zima czy jezdzac na sankach. Tyle, ze spacer wymaga wiecej wysilku i malo komu chce sie spacerowac przez 5 godzin codziennie, przez tydzien powiedzmy a sanek uzywa sie raczej na dole niz na szcycie gory... Do tego frajda z jazdy z dziecmi jest nie do opisania :) Dzieciaki reaguja na narty bardzo entuzjastycznie. Ania - z cieplego leniuszka przemienia sie nagle w blyskawice. Szczerzy zeby w usmiechu i gna na kreche tam, gdzie Franek zjezdza ostroznie. Zdumiewa mnie to wszystko i cieszy. Gdyby jeszcze nie te cholerne ceny karnetow na wyciagi...
-
Shalla! Gratulacje! Masz prawo byc dumna jak paw! Nic tak nie cieszy jak efekt pracy rak wlasnych, prawda?!!!! :) Moj tata robil sam meble do domu i zawsze mial we mnie wiernego pomocnika. Uwielbialam to i bardzo boleje nad tym, ze moj maz calkowicie pozbawiony jest takich zapedow ;););) Czekam na zdjecia!!! Wyniki badan Jaska jeszcze nie sa gotowe! Grrrr... Dla szpitala trzy tygodnie to podobno norma ale my juz czekamy ponad trzy tygodnie... Kolejne badania robie prywatnie. Koniec kropka. Z pozytywow - spedzilismy fantastyczny weekend w gorach. Pogoda jak drut - slonce i snieg jak marzenie. Ania okazala sie urodzona narciarka, choc slowem definiujacym najlepiej jej styl jazdy byloby chyba "kamikadze". Po tygodniu szkolki w grudniu nabrala takiej pewnosci siebie, ze nie patrzy na nic, tylko smiejac sie od ucha do ucha ...jezdzie na kreche w dol! Wczoraj, po raz pierwszy wjechalismy na powazna gore razem z Frankiem i Ania i musze powiedziec, ze patrzac jak daja sobie rade, a zwlaszcza patrzac na to, jak Franek fajnie pomaga Ani, poczulam cos, co moznaby chyba nazwac mieszanka szczescia i dumy... Jasiek nie jezdzi jeszcze rzecz jasna na nartach, ale i jemu gorskie powietrze zrobilo doskonale. Nabral rumiencow i czegos, co w odniesieniu do niego nazwac mozna apetytem. Teraz marze tylko o tym, by moc robic takie wypady czesciej :)
-
Dziewczyny, wiecie co? Od soboty rano walcze z kolejnym atakiem okropnego rozwolnienia u Jaska i nie spie po nocach z obawy co mu jest. Myslalam, ze to rozwolnienie to kolejny objaw nietolerancji na mleko po zjedzeniu kawalka batonika czekoladowego w sobote rano. Myslalam tez rzecz jasna mase innych, znacznie gorszych rzeczy, bo od dluzszego czasu tkwie nosem w internecie... A dzis rano moja niania, ktora odpowadzala Jaska do szkoly w zeszlym tygodniu powiada - a to jego rozwolnienie to "pewnie ten wirus grypy zoladkowej, na ktore padla polowa dzieci i nauczycielek w zlobku!" Myslalam, ze ja zamorduje. Nawet nie przyszlo jej przez mysl, zeby powiedziec mi o tym w zeszlym tygodniu i Jasiek chodzil do szkoly od poiniedzialku do piatku po czym od soboty rozchorowal sie tak starsznie, ze zostaly na nim skora i kosci. Zreszta czy to jej wina? Wiadomo, ze Jasiek ma slaby zoladek i wiadomo, ze staram sie chronic go przed wirusami zoladkowymi i trzymam w domu kiedy tylko zauwaze pierwsze oznaki epidemii. Ale to moje a nie jej dziecko i jej pewne rzeczy moga poprostu nie przyjsc do glowy. Po raz n-ty czuje sie podle, bo wiem, ze gdybym to ja sama odprowadzala malego do szkoly i zabierala z niej, mialabym okazje dowiedziec sie tego osobiscie. Wiecie co - czasem chcialabym strasznie, zeby moje dzieci byly juz duze i samodzielne na tyle, by przynajmniej rozumiec co to znaczy, z nie moga czegos jesc, ze musza wziac lekarstwo, by potrafily dokladnie zlokalizowac co i jak je boli, etc... Mam nadzieje, ze te cholerne wyniki przyjda wreszcie i ze okaze sie, ze to jednak tylko nietolerancja na mleko plus chwilowy wirus. Z tego zdenerwowania i napiecia mam od trzech dni nieustanny tick nerwowy - skacze mi jakis miesien pod okiem. Trzeba by wziac troche magnezu i wyspac sie porzadnie, tylko kiedy?
-
A ja oprocz Czarnobyla, stawialabym wlasnie na komorki... Shalla! U nas tez szkoly pomimo sniegu na razie otwarte, ale zapowiadaja wlasnie kolejne opady i kolejne spadki temperatury. Czy ja pisalam Wam, ze u kolezanki mieszkajacej kolo lotniska bylo kilka dni temu -26'C w nocy?? Tu takich temperatur najstarsi Turynczycy nie pamietaja :) Klopot w tym, ze ludzie, poz anarciarzami, nie maja na taka pogode ubran, dzieci chodza po tym sniego w kaloszach (moj Franek zreszta tez, bo sniegowce zostaly w gorach). W domach wysiadaja boilery i kaloryfery, pojedyncze okna przepuszczaja zimno az milo. Latwo sie smiac, ale smiech zamiera na ustach na mysl u rozmaitych samotnych staruszkach, bezdomnych i biednych po prostu, a takich ostatnio coraz wiecej. A ja, na przekor pogodzie,... wyciagnelam dzisiaj z garazu rower! :) Stwierdzilam, ze mam w nosie snieg, lod i Celsjusza i ze skoro slizgam sie na podeszwach, to rownie dobrze moge na oponach. Mialam juz serdecznie dosc wystawania na przystankach autobusowych i wiecznego spozniania sie wszedzie. Okazalo sie, ze ulice odsniezone sa znacznie lepiej niz chodniki i jesli juz uda mi sie otwirzyc zamarzniety zamek klodki... potem idzie jak z platka :) W sprawie Jaska - czekam na wyniki, a potem sprobuje jednak odnalezc te Pania Profesor z Alessandrii i wyblagac by obejrzala nas u siebie w domu i sama polecila kogos dobrego.
-
Karenko - u dzieci jest podobnie. Wiem, bo dzieciaki mojego brata cale zycie (od wczesnego dziecinstwa poczawszy maja przy sobie w plecaczkach strzykawki z adrenalina. Raz jeden ta strzykawka przydala sie mojemy bratankowi w czasie obozu nad morzem, kiedy faktycznie uzadlila go pszczola (a moze osa?) Wiem i dlatego wciaz sie zastanawiam. Musze za wszelka cene znalezc sensownego alergologa. Kiedy Franek byl maly i mial rozmaite objawy nietolerancji i alergii pokarmowych, pokazalismy go starszej Pani profesor - bylej szefowej szpitala pediatrycznego w Alessandrii. Byla juz wtedy na emeryturze, ale w ciagu godziny badania dowiedzialam sie od niej tyle, ze teraz widze tylko jedno - brak kompetencji lekarzy, do ktorych prowadzamy Jaska... Niestety Pani Profesor nie przyjmuje juz zadnych pacjentow i nie da sie do niej zapisac nawet na jednorazowe konsultacje. Pamietam, ze ona, jeszcze przed przystapieniem do badania i wywiadu, obejrzala sobie Frania dokladnie, porozmawiala z nim luzno i na tej podstawie powiedziala mi wstepnie co mu dolega. Widziala "charakterystyczne" plamki w roz nych czesciach twarzy, "charakterystyczne" cienie pod oczami, "czarakterystyczne" opuchniecie wargi, "charakterystyczny" odcien skory, etc. Ona po porostu byla genialna obserwatorka i doswiadczonym diagnostykiem, w przeciwienstwie do osobm ktore spotykam teraz. Potem oczywiscie przeprowadzila tez normalne badanie i wywiad ale najwazniejsze zauwazyla "golym okiem".
-
Boze, Podczytywaczko - przeczytalam i zimny pot oblal mnie ze strachu. Do tego, bylo tam cos o oczach, a wlasnie na bole oczek Jasiek skarzy sie od paru tygodni... Zaraz zacdzwonie do pediatry, ale czuje, ze zaczynam wpadac w panike. Boze, kiedy wreszcie przyjda te wyniki badan... Psikulcu - widze, ze z Olkiem sytuacja ma sie podobnie. A macie jakiegos dobrego alergologa? Ja bylam z Jaskiem ponoc u najlepszego dzieciecego tutaj, ale moje wrazenie bylo okropne - kompletny brak profesjonalizmu i pobiezna diagnoza wystawiona w oparciu o niedostateczne badania. Teraz robie badania poszerzone, ale nie wiem komu je pokazac. Marj - wiadomosc o tym, ze Marcel wazy 14 kilo nieco mnie uspokoila, bo przeciez rozwija sie normalnie, prawda? Przyjzalam sie dzis rano golemu Jaskowi i stwierdzilam, ze pomimo rozwolnienia nabral jednak troche ciala w ostatnich dniach. Nie wiem z czego, bo je jak ptaszek albo wcale, ale nie wyglada juz jak szkilet jak dwa tygodnie temu. A czy wiecie, ze Franek, ktory od 3 do 5 roku zycia przechodzil okres absolutnego niejadkostwa, teraz ma wilczy apetyt? Codziennie rano pozera na sniadanie 250 ml. jogurtu z mieszanka platkow, ziarenek, orzechow, etc. O 10 zagryza spora kanapka, o 12 wcina trojdaniowy obiad w szkole, o 15 podwieczorek, o 18. chodzi po domu szukajac czegos co daloby sie wrzucic na ruszt, o 19.30 zjada spora kolacje i...zagryza owocami. A wczoraj po kolacji i owocach zjadl jeszcze trzy nalesniki z powidlami sliwkowymi... Nie wierze wlasnym oczom. Dodam, ze dalej pozostaje chudy jak patyk. I tym sie pocieszam patrzac na Jaska. Gdyby tylko to cholerne rozwolnienie minelo... Psikulcu, jeszcze jedno pytanie - a czy Olek miewa ostre skorne reakcje alergicze tak jak Jasiek? Mam na mysli intensywne czerwone plamy w okol ust wystepujace zaraz po zjedzeniu pokarmu. Pilnuje bardzo, zeby nie dawac mu np. pomidorow, ale jest to jedna z niewielu rzeczy ktore jadlby chetnie i czasem uda mu sie ukrasc kawalek pomidorka z taleza kogos z nas... W minute potem cala buzia oblewa sie jasno-czerownym rumieniem. Na razie pomaga podanie wapna w syropie, a w ciezszych przypadkach zyrtecu ale zawsze boje sie, czy kiedys, poza domem, nie zje czegos, od czego np. spuchnie mu przelyk, a ja nie bede miala zyrtecu pod reka.... I pomyslec, zezdaniem pani alergolog Jasiek na pomidory uczulony nie jest...
-
Karenko - bardzo ciesze sie, ze oko wraca do normy! :))))))))! Mam wrazenie, z Zosia i Olek to bedzie taka nierozerwalna para - z zamilowaniem do motoryzacji najwyrazniej wrodzila sie w brata ;):)! Mlodsze dzieci ucza sie sto razy szybciej od pierworodnych - zobaczysz ile razy jeszcze Zosia zadziwi Cie umiejetnosciami, o ktore wcale nie bedziesz jej podejrzewac! Ja przyjmuje juz bez zdumienia fakt, ze Jasiek nauczyl sie liczyc do 10 w wieku poltorej roku albo to, ze spiewa piosenke po angielsku lepiej od Ani, ktora uczyla sie jej w szkole. To nauka przez osmoze... ;) Ale musze Wam wyznac, ze pewna informacja zawarta w waszych (to jest Karenki i Shalli) mailach sprawila, ze zalamalam sie troszeczke... Piszecie, ze Zosia wazy 11 a Max 12 kilo. Otoz tyle samo wazy w tej chwili moj 30 miesieczny Jasiek... Nie pisalam Wam ostatnio o tym, ale nasze klopoty z jedzeniem trwaja. Od ponad roku Jasiek ma nieustajaca biegunke, ktorej zadna dieta nie zdolala wyeliminowac. Robimy kolejne badania i wciaz slyszymy, ze maly ma sie dobrze, tylko ja panikuje. Tyle, ze biegunka nie ustaje, skore ma ciagle poirytowana i wciaz skazry sie na bole brzuszka. Czekam wlasnie na kolejne wyniki badan krwi, kalu i moczu. Badamy go pod katem pasozytow, bakterii, alergii... Cos przeciez musi ten stan powodowac! :(:(:(
-
Shalla - oczywiscie zapomnialam dodac, ze materialy sa po wlosku, ale jesli temat tak Cie interesuje, to mozemy zdzwonic sie na Skypie i powiem Ci dokladnie co jest tam napisane. Przeslalam, bo moze cos jednak z tego wylowisz.
-
Shalla, Znalazlam opis tego programu z nazwiskiem dziennikarki i dokumentem (drugi link jest do dokumentu w PDF) opisujacym niektore z cytowanych wypowiedzi. http://www.report.rai.it/dl/Report/puntata/ContentItem-dbe508b1-0a45-4bfa-8252-a727bbeb2efd.html http://www.report.rai.it/dl/docs/1322491377553ondalunga_ok_pdf.pdf Calosc zasadza sie na tym, ze od lat znane sa doskonale wyniki badan, z ktorych jasno wynika, ze telefony komorkowe uzywane z czestotliwoscia ponad 1/2 godziny dziennie, maja fatalny wplyw na nasze zdrowie - byla tam mowa o efekcie kankrogennym, o bezplodnosci u mezczyzn i innych. Oficjalne raporty z tych badan nie ogladaja swiatla dziennego, bo od lat, "dzieki" lobbingowi firm produkujacych telefony komorkowe i operatorom sieci, odwleka sie ich publikacje. Jednoczesnie, publikowane sa uspakajajace raporty w tej samej sprawie... sponsorowane przez te same firmy!!! Calosc materialu byla naprawde szokujaca - urzednicy, ktorzy po ujawnieniu tych informacji chowali twarze przed kamerami, tlumaczyli, ze nie wiedzieli, etc... Niestety "Report" (bo tak naprawde nazywa sie te program) jest dla mnie zrodlem dosc wiarygodnym i znanym z poruszania smierdzacych i niewygodnych tematow
-
Shalla - ja tez mam klopoty z przebrnieciem przez Conan Doyla w oryginale, ale mam na to metode ;) Przypominam sobie ksiazke po polsku a dopiero potem siegam po oryginal ;))) Co ciekawe jednak, znacznie wieksze trudnosci mam ze zrizumieniem wspolczesnych autorow! Uwielbiam np. kryminaly Donny Leon, ale moge je czytac wylacznie po polsku, bo w wersji oryginalnej wysiadam po paru stronach... :( Z Doylem i Christie jest inaczej chyba dlatego, ze w dziecinstwie przeczytalam je po 20 razy kazdy ;) Ja ma dobrze, bo to angielsko - jezyczne kryminaly sprzedaja w tanich stoiskach na ulicy i tam jest wszystko, bo u Wlochow z angielskim krucho i malo kto to kupuje. Shalla - o istniniu tych raportow wiem z wloskiego programu "Rapport" - to cos zblizonego do polskiej "Sprawy dla reportera", tyle, ze oni maja ogromny budzet i swietne wejscia i nie boja sie mowic glosno. Program widzialam pare miesiecy temu, ale wlosy stanely mi na glowie... Po jego obejrzeniu zaczelismy z Kukiem ladowac komorki w drugim koncu pokoju, a nie tak jak dotad na szafce nocnej... Gabrys zaczal tez wreszcie uzywac sluchawek. Ja jeszcze nie, ale ja rozmawiam jednak znaczeni mniej niz on. Nie ma sensu bym referowala Wam calosc, bo bylo tego duzo i przygnebiajace. Poszukam w internecie... Kuk
-
Jeszcze slowo w sprawie gier komputerowych - moje poglady w tej sprawie ewoluja - zwlaszcza od czasu gdy sprawilismy sobie I Pada. Ilosc kapitalnych gier jakie sama odkrylam i kupilam dla dzieciakow przekonala mnie do I Pada jako urzadzenia przyjaznego calej rodzinie. Nie boje sie specjalnie przedawkowania, bo I pad jest w domu jeden a zainteresowanych nim nas piecioro ;)
-
Shalla, powiedzialabym raczej, ze znaczbie bardziej niz chemtrials martwi mnie problem globalnego ociaplenia i obecnosc coraz gestszego smogu w powietrzu ktorym oddychamy. Zwolennikom tej teorii polecilabym przesiasc sie z samochodu na rower i efektywniej segregowac smieci - slowem skupic na tym, na co faktycznie maja wplyw. Ech... Inaczej natomiast zapatruje sie na teorie spiskowe odnosnie firm farmaceutycznych (kwestie szczepionek, np.) i kwestie ukrywania szkodliwosci telefonow komorkowych na organizm ludzki. Na ten temat ukazuja sie od czasu do czasu oficjalne raporty, ktore publikowane sa na ogol cichaczem i z ogromnym opoznieniem - sponsorowanym przez zainteresowane koncerny... :(
-
A ja sie zastanawiam skad naraz ten problem z tarczyca az tak rozpowszechniony. Stawiam na komorki i komputery :( Ja rowniez otoczona jestem kolezankami chorujacymi na tarczyce. Sama po pierszej kontroli, ktora wykazala nieprawidlowosci nie poszlam na druga ze strachu... No ale teraz moze pojde - dzieki Wam.
-
Dziewczyny - mialam dzis kolejna biala noc ze wzgledu na chorego Jaska. Lezalam wiec i myslalam - co bedzie jesli naprawde zniknei nam Kaffeteria... JA sie chyba zaplacze... Ale naprawde nie mam teraz czasu na kopiowanie. Czy mozecie napisac mi na jakim jestescie etapie z ta praca? Sciskam! Kuk
-
Fisa - Mysh ma racje - Twoja wypowiedz zabrzmiala dramatycznie. Zastanow sie nad tym. A co do umowy o prace na okres probny, dluzszy niz miesiac to ulega ona przedluzeniu do dnia porodu. Popatrz na ten link http://forumprawne.org/prawo-pracy/207253-okres-probny-ciaza.html i w ogole poszperaj w internecie. Tak czy siak, ja nie zakladalabym, ze pracodawca musi zwolnic Cie na wiesc o ciazy. Sama w pewnym okresie, satarajac sie o prace, informowalam, ze staram sie o dziecko i takie uczciwe postawienie sprawy bylo na ogol docenianie. Wazne jest, zeby wiedziec czego sie chce i jasno to wyartykulowac. Rowniez samej sobie... JA takze uwielbialam spac na podlodze, laczonych fotelach, z innymi dziecmi na materacach, etc... Mysle, ze dzieci uwielbiaja taka prowizorke i biwakowanie z zalozenia ;) Takie wspolne wyjscia do znajomych z nami lub zapraszanie znajomych z dziecmi do nas to takze to co pamietam z dziecinstwa. W ogole pamietam dom, w ktorym drzwi nigdy sie nie zamykaly i jest on dla mnie swoistym idealem. Co ciekawe, jest on takze idealem dla mojego meza, wychowanego w domu dokladnie "odwrotnym". Zycie towarzyskie ograniczone do minimum, czas wolny spedzany wylacznie w gronie rodzinnym lub ewentualnie gronie osob zwiazanych z ojcem poprzez prace, etc... Moj maz czesto opowiada mi, ze czul sie w dziecinstwie jak wiezien luksusowego zamku i z calych sil zazdroscil dzieciom, ktorym wolno bylo zapraszac kolegow bez uprzedzenia czy spac u znajomych. Fisa - przebranie Stasia brzmi super! Musze kiedys zeskanowac zdjecie z albumu mojej mamy - jestem na nim przebrana za ...kaktusa. Takze nie do kupienia w zadnym sklepie ;))) Mysh - a sfotografowalas to cudo z kwiatkiem??? Ja przyznaje bez bicia - maszyna do szycia stoi jeszcze nieuzywana ... :( Podczytywaczko - przerazil mnie ten link!!! DZiekujemy za ostrzezenie! Dziewczyny - trzeba pospieszyc sie z kopiowaniem topiku bo moze on zniknac ...juz dzis!!!. Napiszcie co ktorej udalo sie skopiowac do tej pory i moze podzielimy sie reszta a potem wymienimy pliki? Kuk
-
Maksiu!!!! Sto lat fajnego zycia! :):):):) Fisa - Kochana, wlasnie, ze jestes bardzo madra baba! Ale Psikulec (chyba to Ona tak pisala) ma racje - nie zyj na wstrzymanym oddechu az do zajscia w ciaze! Jesli praca Cie stresuje - szukaj nowej i zmieniaj! Nie Ty pierwsza i nie Ty ostatnia jestes w takiej sytuacji. Jesli trafisz na fajna robote, to zrozumieja, a Ty przynajmniej nie bedziesz sie dolowac w okesie przed poczeciem i w pierszych miesiacach ciazy! Dziecko bedzie szczesliwsza, a jesli nie pojawi sie w tym czasie to przy najmniej Ty taka bedziesz! Naprawde uwazam to za zbyt daleko posunieta lojalnosc w stosunku do hopotetycznego nowego pracodawcy! Psikulcu - usmialam sie jak norka z Twojego opisu Olka :):D:D:D Smiem zauwazyc niesmialo, ze wiele Twoich wpisow dorownuje komizmem i wysokoscia stylu temu, co serwuje nam czesto Shalla, a co uwazam za warte jakiegos kobiecego Pulitzera. Podpisuje sie czterema lapami pod wypowiedzia Marj - ja rowniez coraz bardziej dochodze do wniosku, ze im bardziej oderwe sie od rzeczywistosci domowej, tym chetniej potem wracam do niej. To cos takiego jak plodozmian dla ziemi uprawnej... I tak np. po dniu wypelnionym praca biurowa, mam zawsze ochote na intensywna zabawe z dziecmi. I nic tez nie laduje mnie tak bardzo energetycznie jak kolacja w babskim gronie raz na jakis czas czy wyjscie do kina lub do znajomych sam na sam z Kukiem seniorem :) Z utesknieniem wiec wyczekuje momentu, kiedy nasze dzieci zaczna nam kupowac bilety do kina, by moc ze spokojem urzadzic impreze w "wolnej chacie" ;);););) Pamietam tez, ze w mlodosci rodzice czesto zostawiali nas samych (tzn. mnie pod opieka nastoletniego rodzenstwa) i zwykle pozwalali im wtedy zaprosic na noc kolegow. Ja, jako "ogon" uczestniczylam w tych "imprezach" bardzo chetnie i doskonale sie bawilam. Ciekawe czy uda nam sie odtworzyc podoben klimaty w naszym domu... A jak to jest u Was? Wychodzicie czasem bez dzieci? Kto wtedy zajmuje sie maluchami i jakie one maja do tego nastawienie?
-
Marj - ja mam teoretycznie cos wspolnego z funduszami unijnymi o tyle, ze czesto nasi klienci wloscy inwestujacy w Polsce robia to wlasnie ze wzgledu na mozliwosc uzyskania dofinansowania, ktora nie istnieje juz we Wloszech. Napisalam "teoretycznie", bo w praktyce, bardzo wielu naszych klientow finansowania nie otrzymuje. Nie wiem czy wynika to z tego, ze ich dokumentacja jest zle przygotowana (zajmuja sie tym wyspecjalizowni doradcy, nie my) czy moze z tego, ze startuja oni czesto w "konkurencjach", w ktorych na to samo finansowanie jest wielu chetnych... Fakt pozostaje faktem - niewiele "naszych" projektow takie finansowanie otrzymuje. No ale, z drugiej strony, projekty prowadzone przez nas, to rzeczy dosc duze - budowa czy modernizacja elektrocieplowni, projekty infrastrukturalne, etc. Czesto klienci rezygnuja ze startowania o dotacje unijne wiedzac, ze oczekiwanie na fundusze zagraza czasowej realizacji projektu. Duzo by gadac. Znam natomiast pare osob, ktore skorzystaly z takiego finansowania na mala skale. Jedna z nich jest nasza Logosm :) Pamietacie- pisala kiedys, ze sama sporzadzila projekt gabinetu fizjoterapeutycznego swojego meza i zdobyla na niego finansowanie unijne. A dlaczego pytasz o to? Masz zamiar wystepowac z wnioskiem o takie finansowanie?
-
Mysh - jestem pod wrazeniem... A teraz mala porcja naszego Jaska - na poprawe humoru i "kupamieci"... Jasiek poranny na kanapie w salonie. Otwiera zaspane oczy i od razu prosi (po wlosku niestety): Mama daj mi prosze pitte". Ja: Jaka pitte, synku?? Co to jest pitta? Jas: No pitte normalna, prosze? (Poprosze Jasiek zawsze mowi po polsku ;)))) Ja: Chcesz pizze? O tej porze??? Jasiek! Dam Ci raczej mleko i platki! Jas: Nie chce mleka! Chce pitte!! W koncu - olsnienie! - Aaaaa! Chodzi Ci o "piste"! ("pista" to wlosku tor wyscigowy - zabawka, ktora podarowalismy Jaskowi pod choinke i z ktora wlasciwie sie nie rozstaje). Zrozumialam wiec, ale tez zaniepokoilam sie na powaznie, ze Jasiek sepleni... Nie chcac tracic czasu, przystepuje wiec do akcji: Ja: Jasiu, wyciagaj natychmiast ten smoczek z buzi i cwiczymy wymowe "s"! Powiedz "sssssssssss". Jasio, grzecznie: "Sssssssss"! Ja: Powiedz "Sta" Jasio: "Sta!" Ja, uspokojona nieco: Powiedz "Pista" ! Jasio: Mama, wiesz co? Ja juz lepiej sam pojde po te pitte...
-
KArenko - o ilez ciekawsze od naszych sa chinskie horoskopy!!! Ja zawsze uwaznie czytalam moj wlasny psi chinski horoskop, bo... po prostu sprawdzal sie co do joty!!!!!!!!!!! :) A do Twojego komentarza moge dodac tylko "Amen!" ;)
-
Podczytywaczko! Dzieki! Jak dotad najwiekszy pozytek przyniosla mi lektura "Toksycznych tesciow" Susan Forward - ktora rowniez serdecznie polecam. Poszukam wskazanej przez Ciebie ksiazki! Jednego nie wiem - jak naklonic do tych lektur mojego meza... Mysh - nie przesadzajmy - jestem, a wlasciwie bylam, pokojowo nastawiona do Swiata i ludzi, ale teraz juz naprawde nie da sie tego o mnie powiedziec... Odkrywam w sobie takie poklady zlosci i zlosliwosci, ze sama zaczynam siebie nie lubic.
-
Myszh, chcesz powiedziec, ze macie w domu 10 dzialajacych komputerow? :):):):):D! No teraz to udalo Ci sie mnie jednak zaskoczyc! :D! Wiesz, najgorszy problem z moja tesciowa polega na tym, ze ona wlasnie chce wojny! A ja nie. Ja wojny nie znosze. Nie znosze klotni, Odchorowuje je. A ona sie nimi zywi. Kwitnie po kazdej scysji ze mna. Wraca jej humor. A ja czuje sie jak wrak czlowieka przez kilka dni. Moj maz mowi, ze mam sie nia nie przejmowac. Ignorowac jej zaczepki i ...powiedziec, ze jest glupia, zla,wstretna, etc... (Uierzycie?????!!!!!) Mam sie nie przejmowac, bo - jak mowi moj maz - "jestem i tak gora". A ja nie chce byc gora!!!! Nie chce sie z nikim bic i wojowac. TYLKO TYLE! Najgorsze, ze wszystkie moja decyzje o "separacji" spelzaja na niczym, bo nie sa respektowane przez mojego meza. Przez trzy dni po powrocie z wakacji z tesciami na samo wspomnienie mojej tesciowej dostawalam drgawek i lzy stawaly mi przed oczami. Blagalam meza o przerwe w kontaktach a on ...zaprosil tesciow na niedziele na obiad, bo w poniedzialek (dzis) wypadaly urodziny tescia. Co mam zrobic? Rozwiesc sie? Wychodzic z domu na czas inwazji???
-
Fisa! Jaka madra z Ciebie dziewczyna! Naprawde! Podziwiam Twoje dojrzale podejscie do sprawy. Ja pograzam sie w jakims koszmarnym bluesie, ktorego wole nie nazywac depresja, choc troche tak sie juz czuje. Nie potrafie zapanowac nad nerwami. Moja asertywnosc przeradza sie w histeryczna agresje. Zaczynam nienawidziec tych uczuc, jakie zrodzily sie we mnie do tej kobiety. Zaczynam nie lubic sie za nie. Bardzo to wszystko autodestrukcyjne. Czytam wciaz od nowa ksiazke Susan Forward - Toksyczni tesciowie i znajduje w niej mase pozytecznych porad. CZuje sie jednak zbyt slaba, by przeprowadzic prawdziwa batalie w pojedynke. Moim marzeniem jest by moj maz przeczytal te ksiazke i zrozumial to co czuje dzieki relacjom innych ludzi opisujacych w niej swoje uczucia. By przeczytal to co pisze SF o nieumiejetnosci dostrzezenia prawdy przez malzonka. Zeby przystapil do walki razem ze mna. Dopoki bedzie bagatelizowal moje odczucia i usprawiedliwial matke, dopoki bedzie uznawal jej zachowania za patologiczne ale nieszkodliwe a moje reakcje za histeryczne, bedziemy stac w miejscu. Niestety - ja sama nie jestem w stanie wylozyc mu tego co czuje zwiezle i bez utrudniajacyh wszystko emocji. Ksiazka nie zostala przetlumaczona na wloski (swoja droga nie mam pojecia dlaczego - jest tu potrzebna jak w zdnym innym kraju) a moj maz odmawia przeczytania jej w jezyku angielskim. Kolko sie zamyka. Sorry, ze tak Wam tu truje. Psikulcu - Tak sie ciesze, ze to JUZ POLOWA za Toba! teraz juz bedzie z gorki! Wspaniale, ze masz perspektywe zlobka pod domem. Ja pod tym katem szukalam kiedys domu i musze powiedziec, ze tysiace razy gratulowalam juz sobie tego przeblysku geniuszu. Mamy wszystkie 3 szkoly w promieniu 300 m od domu i odprowadzanie dzieci rano zajmuje naprawde chwilke. To ogromne ulatwienie! :) Shalla - to prawda! Wygladasz tak, ze az milo popatrzec! :) Mysh - ten stoliczek dla Poli to byl genialny pomysl. Informacja o laptopie Poli nieco zbila mnei z pantalylyku , ale juz przyzwyczailam sie do tego, ze Wasze dzieci sa wychowywane nieco inaczej i chyba znacznie fajniej niz tp zwykle ma miejsce. Co do Waszego stolu - rowniez zakochalam sie w nim od pierwszego wejrzenia. Marze o podobnym i upatrzylam sobie kiedys juz jeden taki na targu staroci (pochodzil z konwiktu) ale ...moja tesciowa go skrytykowala i moj maz stracil zapal... :( Stol to dla mnie od zawsze najwazniejszy mebel w domu! :) Obydwa mieszkania, ktore wynajmowalam w przeszlosci wynajelam pod wplywem... okraglego stolu. Po prostu zdarzylo sie tak, ze szukajac lokum wchodzilam do mieszkania, ktore niekoniecznie odpowiadalo wszystkim moim wymaganiom, wprowadzano mnie do pokoju , w ktorym stal stary okragly stol i ... slyszalam wlasny glos mowiacy ze biore to mieszkanie, jewszcze zanim obejrzalam reszte pomieszczen i spytalam o czynsz ;) Teraz mamy w salonie - jadalni fajny stary stol kuchenny po babci mojego meza. Stol baaaardzo ciezki - z toczonymi nogami i marmurowym bialym blatem. marmur nieco odnowilismy a reszte pomalowalismy farba olejna na niebiesko, bo stol byl bardzo ale to bardzo zniszczony przez korniki i zaszpachlowane dziurki nie wygladaly zbyt ladnie. Lubie go ale wciaz marze o takim dluuuuugasnym stole z litego drewna, przy ktorym poza najblizsza rodzina zasiasc beda mogli takze liczni przyjaciele. Trzymajcie sie cieplo! Kuk
-
Fisa - trzymam kciuki za to, by wyniki okazaly sie jednak nienajgorsze. Ja sama nie cierpie otwierac kopert z wynikami badan - zawsze jest wtedy miejsce na jakies niepotrzebne strachy. Idz z nimi do lekarza jak najszybciej! Tak, jakos tak w okolicy porodu Jaska mialam czarna serie telefoniczna - a to zalalam komorke spoczywajaca w torebce, bo niedokrecilam butelki z woda spoczywajace tuz obok, a to mala Ania wlozyla mi telefon do szklanki z jakims napojem... Wciaz cos sie topilo... Po tamtych doswiadczeniach zaczelam zachowywac numery w dwoch telefonach jednoczesnie. Tyle, ze nie przewidzialam, ze moge je stracic jednego dnia! ;) Dziewczyny, jestem znowu wykonczona psychicznie przez moja tesciowa. Zaprzestalam juz dawno opisywania jej wybrykow na forum, bo to co wyrabia nie nadaje sie do opisywania, ale przyznaje, ze po ostatnim pobycie w gorach w jej towarzystwie dopadlo mnie cos na ksztalt zalamania nerwowego... Trzymajcie kciuki zeby nasze malzenstwo przetrwalo, bo coraz czesciej mam ochote pakowac walizki.
-
Dziewczyny! Pierwszego stycznia zgubilam obydwa moje telefony. Jak myslicie, to dobra, czy zla wrozba na Nowy Rok? ;) Kochane, wyslijcie mi prosze mailowo Wasze namiary komrkowe i skypowe. Sprobuje zebrac to wszystko do kupy i zachowac -tym razem w pewnym miejscu... A jak zaczal sie Wasz Nowy Rok? Sciskam! Kuk