Kuk
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Kuk
-
Pszczola! Gratuluje! :):):) Z Twojego wpisu az tchnie spokojem i optymizmem :) Pisz czesciej co u Was!! A tak a propos starych znajomych - dziewczyny, zajrzalam ostatnio po wiekach na NK i znalazlam tam zdjecia Lonki z cala jej rozszerzona rodzina! :):):) Fantastyczna dziewczyna! Tak sobie czasem mysle, ze my tu miedzy soba gadu gadu, bardzo przyjemnie, ale sa i tacy jak ona, ktorzy wprawdzie na gadu gadu juz nie maja czasu, ale za to zakasuja rekawy i ile dobrego potrafia zdzialac w zyciu - dla siebie i innych!:) P.S. Prosze nie zintepretowac mojej wypowiedzi mylnie, jako krytyki pod adresem nas wszystkich. Kazda znas cos dobrego stara sie przeciez robic. Tyle, ze czesto skupiamy sie jedynie na naszym najblizszym otoczeniu, a Swiat jesta taaaaaaki duzy! ;) Shalla - kondolencje z powodu zapalenia nerwu - wiem, ze to koszmar absolutny! Mam nadzieje, ze juz calkiem przeszlo... . Zdjecia cudne! Czarownica czarowna a niebo nad Anglia niesamowite. Pamietam obledne zachody slonca nad Londynem - niebo sprawialo czesto wrazenie, jaby jakis szalony malarz wycisnal na nie caly zapas farb olejnych z tubek, a potem mazal po tym wszystkim pedzlem z ogromnym rozmachem... Myshko - przypomniala mi sie kobieta pracujaca :) Ostatnio obsmialysmy sie z nasza nowa niania (super niania!!! :)) wlasnie "w tym temacie" (Shalla!!!!!!!!:)) Korzystajac z okazji, iz Franio zazyczyl sobie, by odkrecic mu kolka od roweru i mialam juz w reku skrzynke z narzedziami, polecialam jeszcze do lazienki dokrecic zawor w kranie i kilka obluzowanych srobek w drzwiczkach kuchennych. Moja niania skomentowala to tak: Od razu widac, ze matka Polka - Wloszka pomalowalaby paznokcie na jeszcze bardziej czerwony kolor i zadzwonila do biura meza, z informacja iz ma wezwac hydraulika... ;) :) W kwesti szczura lub innego potencjalnego gryzonia wole sie nie wypowiadac. Lubie zwierzeta, ale kiedy szczury zalozyly sobie gniazdo w naszej piwnicy - a konkretnie w pudle z napisem "noworodek" (przechowywalam tam rzeczy typu podgrzewacz pudelek, nieotwarte jeszcze smoczki i najmniejsze ubranka po Franiu) - zdecydowalam sie jednak poprosic o deratyzacje w budynku... Na wlasne usprawiedliwienie dodam jeszce tylko, ze gniazdo bylo juz puste, a wlasciwie pelne szczurzych bobkow i ...ogryzkow po smoczkach hahahahaha!!! A na koniec dobra wiadomosc - wiadomosc nie jest jeszcze stuprocentowo potwierdzona, ale mam wrazenie, ze piesek znalazl nowego wlasciciela. Jest nim...moj Tesc! :):):):) Pies po prostu zaczal traktowac go jako swojego pana i moj tesc, choc baaaaardzo sie przed tym broni, wpadl juz chyba w sidla tej psiej milosci. Wczoraj byli u nas w odwiedzinach i tych dwoch siedzialo obok siebie na kanapie tak przytulonych, ze bardzo zdziwilabym sie gdyby moj tesc potrafil oddac go teraz jakiemus potencjalnemu chetnemu :))))
-
Marj - no faktycznie - wymyslilas! Jakby nasze grono bylo zamkniete, to nie byloby w nim ani mnie, ani Karenki ani Psikulca :):):):) My wszystkie doszusowalysmy do dziewczyn na jakims tam etapie i przyjeto nas z otwartmi ramionami. Dlatego nie wymyslaj, tylko pisz!!!!! :):) Shalla - przekaze usciski naszej niani! Nie odwiedzilismy Agnieszki w szpitalu, bo wypuscili je ze szpitala juz po trzech dniach (po cesarce!!!!). Daje tyle wykrzyknikow, bo w moim szpitalu po cesarce obowiazkowo trzymano mamy przez 7 dluuuuugich dni! Obie Panie maja sie dobrze i jak tylko Agnieszka da znac, ze mala zaaklimatyzowala sie w domu, przypuszczamy szturm ;) Mysh - zdjecia z pieczenia kasztanow zwalily mnie z nog. Poslizgnelam sie w kaluzy zolci, jaka wylala mi sie uszami w ataku zazdrosci... Ja tez chce robic takie zdjecia!!!! :):):):):) Shalla - uwazam, ze powinnas poswiecic te dodatkowa dniowke na prezent dla szefa. Moglabys np. kupic mu krawat w podziekowaniu za to, ze taki hojny... Nastepnym razem, jak bedziesz miala fajny pomysl, wycen go, opisz i daj mi znac - napisze Ci po angielsku ladna umowe licencji na know-how, ktora podsuniesz szefowi do podpisania... :p Dziewczyny, mielismy wczoraj paskudna przygode. Wracajac z weekendu, zmuszeni zostalismy do zjazdu na boczna droge (autostrada w remoncie), na ktorej, na naszych oczach samochod potracil malego psiaka. Psiak skonal mi na rekach i jedyne co mozna bylo zrobic to zabrac go ze srodka drogi na pobocze :(:(:( Problem w tym, ze oprocz pieska, ktory wyzionol ducha, na miejscu wypadku - czytaj na srodku drogi, zostal drugi piesek. Przerazony, roztrzesiony i mokry jak nieszczescie - lalo jak z cebra. Piesek nie dal sie przekonac do zejscia na pobocze, dwa sznurki samochodow jadacych w dwie rozne strony trabily jak najete, a wokol nie widac bylo zadnego domu, do ktorego moznaby zapukac w poszukiwaniu wlasciciela... Koniec koncow, zabralismy pieska do samochodu i z paskudnym uczuciem, ze zabieramy go daleko od domu, przywiezlismy do Tortony, gdzie mieszkaja moi tesciowie. Dzis rano weterynarz potwierdzil nam to, co bylo juz widac golym okiem, czyli, ze pies nie ma zadnych tatuarzy, microcipow, ani innych znakow, po ktorych udaloby sie dotrzec do wlasciciela. Ma okolo 10 lat i najprawdopodobniej nawial z jakiegos gospoarstwa w pogoni za suczka - byc moze ta, ktora skonczyla wczoraj zycie na drodze. Nie mozemy zabrac pieska do siebie, nie moge udalo mi sie jak dotad znalezc chetnego do opieki nad emerytem, a mysl o oddaniu go do schroniska napawa mnie wstretem, bo wiadomo, ze nie znajdzie sie nikt, kto chcialby wziac ze schroniska emeryta... Bede jeszcze probowac odszukac jakos jego prawowitego wasciciela, ale szansa na to jest najprawdopodobniej zadna...
-
Shalla - nastka piekna i elegancka! Zabojcza po prostu! :):) Szkoda, ze juz zaklepalas mete na impreze, bo chcialam Ci cos podpowiedziec - o ile dobrze pamietam, listopad w Londynie to wciaz jeszcze dosc cieply miesiac. Mozna by wiec rozwazyc impreze na swierzym powietzu! Widzialam taka impreze zrobiona w formie pikniku w wykonaniu kuzynki naszej znajomej. Szlysmy sobie na sobotni, jesienny spacer po parku i nagle zobaczylysmy grupe rozbieganych dzieciakow, w ktorych ona rozpoznala dzieci swojej kuzynki. Okazalo sie, ze impreza to wlasnie urodzinowy piknik! Pomysl ogromnie mi sie spodobal, ale raczej nei wykorzystam go zwazywszy, ze urodziny Franka przypadaja w przeddzien Bozego Nadrodzenia a Ani i Jaska w wakacje... No ale Ty bys mogla! Kuzynka przyjaciolki zabrala ze soba z domu dwa skladane stoliki turystyczne i koszyki z jedzeniem. Wszystko ustawila na trawniku, przygotowala przekaski, owoce i tort, papierowe talezyki kubeczki i sztucce i przyniosla tez rzecz jasna troche zabawek typu kometka, houla hop i baloniki i dzieciaki wygladly na uszczesliwione! Sama zas, szukajac pomyslu na impreze dla Frania, zastanawialam sie ostatnio czy by nie zaprosic dzieci do planetarium. W Turynie jest swietne planetarium, gdzie po poludniu obejrzec mozna film o powstaniu swiata. Jest tez muzeum gwiazd z masa interaktywnych zabaw dla dzieci no i mozliwosc wynajecia sali z animatorka lub bez. Feler tego przedsiewziecia polega na tym, ze jest to impreza odpowiednia wylacznie dla dzieci w wieku Frania i starszych... Shalla, wczoraj urodzila sie tez coreczka naszej ex niani- Agnieszki! Ma na imie Marta (drugie imie naszej ani i imie naszej nowej niani!!! ;)) Musze powiedziec, ze bardzo sie jakos wzruszylam tymi narodzinami. Zwazywszy, ze Agnieszka byla przez te lata dla moich dzieci kims w rodzaju drugiej mamy i ja czuje ciepelko w sercu na mysl o malenkiej Marcie :):):) Dzis lub jutro idziemy z mezem odwiedzic je w szpitalu. :)
-
Witajcie! $00 stron naprodukowalysmy!!!!!!!! :) Naprawde trzebaby to wszystko jakos zgrac, uporzadkowac i zachowac dla potomnych ;) Bardzo chcialabym znowu na biezaco sledzic dyskusje, ale za cholere nie moge wykroic na to czasu w pracy a po poludniu i wieczorem nie na o czym marzyc... No ale przeciez to minie i to szybko! :) Od dzis testujemy nowa nianie - trzymajscie kciuki! NAprawde fajna dziewczyna i tylko niepokoi mnie troche, a nawet bardziej niz troche, ze twierdzi, ze nie moze dostarczyc mi ani jednej referencji czy numeru kontaktowego pod ktorym moglabym zasiegnac na jej temat opinii. Z drugiej strony - tlumaczy to tym, ze pracowala ze swoim chlopakiem w jego firmie - co jest pewnie prawda. A gdyby chciala byc nieuczciwa, moglaby sfabrykowac dowolne referencje lub podac numer kolezanki... W kwestii ubranek dla dzieci - podpisuje sie czterema lapami pod slowami Karenki. Jestem calym sercem za recyklingiem - zarowno dla doroslych jak i dla dzieci. Wyjatek - buty dla starszych dzieci!!! Jednym z pozytywnych efektow kryzysu jest we Wloszech to, ze jak grzyby po deszczu zaczely ostatnio wyrastac w Turynie sklepy typu "second hand" - a pamietacie jak narzekalam na ich brak kilka lat temu??? :) Teraz juz nie narzekam. Jestem ich stala bywalczynia i bardzo to sobie chwale ;) Poza tym, uprawiam tez regularny recikling "wewnetrzny" - Jasiek donasza wlasnie rzeczy, w ktorych wczesniej chodzili Franek i Ania. Staram sie kupowac rzeczy dobrej jakosci i dzieki temu teraz wcale nie wygladaja one na zniszczone. A ja wzruszam sie przy tym co chwila, bo patrzac na JAska w jakims sweterku, nagle wywoluje sobie w pamieci obrazki z dziecinstwa Franka i Ani :):):):) Co do stylu - ja takze nie kocham rozu - zwlaszca tego "majtkowego", ale Ania ma jednak kilka rzeczy w tym kolorze. Na ogol jest to raczej cyklamen lub fuksja, ale i troche bladych rozy w polaczeniu z brazem, szaroscia lub zielenia sie znalazlo :) To na co naprawde mam w ubrankach dzieciecych alergie, to natomiast aplikacje disneyowskie... nie mam pojecia dlaczego, ale naprawde ich nie znosze! Oddaje natychmiast wszystkie podarowane lub odziedziczone ciuszki ozdobione takimi naszywkami. Zwlaszcza, ze zna osoby, ktore z kolei bardzo takie ubranka lubia :) Elffiku - przylaczam sie do peanu na czesc twoich wpisow - podziwiam obiektywizm i sceptycyzm , z jakim podchodzisz do wszystkich wyczytanych informacji! Mam wrazenie, ze zawsze starasz sie wszystko zweryfikowac samodzielnie i wyrobic sobie zdanie na bazie kilku zrodel! Masz nature urodzonego reaserchera! :) No i oddemonizowalas rolki w moich oczach! :) Bardzo Ci dziekuje! Z podziwem obejrzalam tez zdjecia Amelki. JAk zwykle slicznej i dziewczecej :) Jestem pod wrazeniem zdjec z prob teatralnych! Mam wrazenie, ze w Polsce naprawde wszystko zmienie sie na lepsze. Coraz czesciej mam wrazenie, ze znacznie lepiej jest byc dzieckiem w Polsce niz we Wloszech... :( Koncze i biegne po Jaska!!!! :)
-
Kochane! Wybaczcie mi, ze nie odzywam sie wcale, ale przechodzimy ostatnio dosc ciezki okres. Nikt nie umarl ani nie zachorowal powaznie, ale nasza logistyka rodzinna legla w gruzach po odejsciu Agnieszki (pod koniec pazdziernika czeka ja cesarskie ciecie:) Kompletnie nie mozemy sie pozbierac. Zaczynamy z wolna tracic nadzieje, na znalezienie sensownej niani... W ciagu ostatnich dwoch miesiecu przez nasz dom przewinelo sie okolo dwudziestu pan i dziewczyn roznej narodowosci... Nie wiem czy klopot w tym, ze majac trojke dzieci spadlismy na sam koniec w rankingu popularnosci sensownych kandydatek nia nianie czy w tym, ze wrzesien i pazdziernik to nie moment na szukanie, bo sensowne kandydatki zaklepaly sobie prace juz w czerwcu? A moze jestesmy zbyt wymagajacy, bo chcielibysmy, zeby osoba zajmujaca sie naszymi dziecmi byla inteligentna i te inteligencje wykorzystywala w pracy i zabawie z nimi... Po trzech tygodniach prob z coraz to innymi paniami, w czasie ktorych ja nie chodzilam wlasciwie do pracy (dzieci nie byly jeszcze wprowadzone do szkoly, a jak tu zostawic je z kompletnie nieznajoma osoba) bylismy juz wszyscy piecioro tak wykonczenie psychicznie, ze zdecydowalismy sie zatrudnic osobe, ktora najmniej nam sie nie podobala Efekt jest katrastrofalny. Po niecalym miesiacu pracy Pani ta zostala doslownie znienawidzona przez Anie. Od zeszlego tygodnia wznowilam poszukiwania na 360 szukam przez znajomych, agencje, ogloszenia w internecie 90% kandydatek wycofuje sie juz po tym, gdy slysza o trojce dzieci. Reszta wykrusza sie po tym gdy mowie, ze chcielibysmy znalezc kogos, kto zostalby z nami od 15.30 do 21.00 (Wieczorami bardzo czesto jestem z dziecmi sama i ogarniecie wszystkiego jest dla mie oczywiscie wykonalne, ale sprawia, ze zaczynam funkcjonowac jak robotnik przy tasmie produkcyjnej. Nie pozostaje mi juz czasu ani energii na zabawe, lekture i przytulanie, bo dzieci musza byc w lozkach o 21.00 zeby wstac o 7 rano. Do tego regularne nocne pobudki (Ania i Jas) spowodowane zabkowaniem malego i panujacym w domu stresem. Pisze to wszystko nie po to by sie wyzalac ale, zeby usprawiedliwic sie jakos z mojej permanentnej nieobecnosci na forum. Nie mam czasu studiowac Waszych wpisow, ale z tego co udalo mi sie wyczytac dzic rano w locie, wszystkie brzuszki maja sie dobrze. Ciesze sie ogromnie i gratuluje!!!! :):):) Skladam tez zbiorcze i zawsze aktualne zyczenia urodzinowe wszystkim zaleglym nubilato i jubilatkom! Mase radosci i milosci dla Was wszystkich! Obiecuje poprawic sie jak tylko znajdziemy NASZA NIANIE i moje zycie nabierze znowu jakiegos normalnego rytmu. Sciskam! Wasz Kuk P.S. tytulem ostrzezenia dla wszystkich mam majacych fajne nianie doceniajcie je dopoki sa z Wami!!! Nie ma dnia bym nie myslala o tym jak fajnie bylo gdy byla z nami Agnieszka. Pozostajemy ze soba w kontakcie i mysle, ze tak bedzie zawsze ale nie jestem niestety w stanie przekonac jej by po porodzie wrocila do pracy u nas (chce znalezc sobie prace na pol etatu, blisko domu i nie przy dzieciach) Stad moj apel jezeli macie w domu fajna, inteligentna i odpowiedzialna nianie, to holubcie ja jak mozecie!!! Mnie serce rozpada sie na kawalki kiedy widze jak dzieciaki ciesza sie na widok odwiedzajacej je Agnieszki, bo nowa niania nie jest w stanie wywolac na ich twarzach nawet cienia usmiechu
-
Oooo! Jak milo znalezc tyle nowych wpisow! ))) Jutro rano wyjezdzamy, wiec dzisiaj na zapas popelnie kobyle Shalla mnie czeka jeszcze porzadkowanie w dvd i cd. Dvd to zaden problem, bo polskie filmy albo zatrzymuje na zawsze albo oddaje natychmiast po obejrzeniu do biblioteki polskiej. Co zas do reszty, to nie kupuje bo mam po drugiej stronie ulicy jedna z najlepiej zaoptarzonych we Wloszech wypozyczalni video i dvd Opowiesc o znajomym bardzo ladna. Naprawde znasz takiego faceta? Karenko z drugim dzieckiem chyba zawsze tak jest jak pisza dziewczyny. Ja przy Ani takze balam sie codziennie, nawet jesli bardzo staralam sie i tym nie myslec. Jakos tak, czlowiek napatrzy sie, naslucha, a Ty masz jeszcze za soba smutne doswiadczenie. Ale prawda jest taka, ze zdecydowana wiekszosc ciaz przebiega pomyslnie a te, ktore przetrzymaja pierwszy trymestr sa juz jak w domu! Kochana! Nie mysl za duzo. Zyj normalnie i ciesz sie tym co dookola. A reszta przyjdzie sama Zabawki przetrzebione (choc tylko czesciowo) a walizki prawie spakowane. Pisze prawie ale czeka mnie jeszcze najbardziej upierdliwa czesc pakowania lekarstwa, kosmetyki, zabawki plazowe, posciel i reczniki i osprzet Jaska ;) Jasiek ma juz rok, wiec jest tego znacznie mniej (jada juz wlasciwie to co my tyle, ze w mniej przyprawionej wersji) ale powinnyscie zobaczyc nasz samochod spakowany na wakacje trzy lata temu, kiedy Ania byla malutka :):):):). Ocknelam sie w ostatniej chwili i nie moglam juz nigdzie dostac bagaznika na dach. W jakims malenkim sklepiku pan wygrzebal mi z magazynu, zalegajacy tam od stu lat bagaznik kratke, jakiej nikt tu juz nigdzie nie uzywa. Nie miala nawet ceny, taka byla stara )) Zamontowal mi ja jakos i za pomoca gum i plandeki umiescilismy wtedy na samochodzie pol domu! Dzies umieram ze smiechu i zgrozy na to wspomnienie, ale pomimo, ze Ania byla drugim a nie pierwszym dzieckiem, uleglam jakiejs calkowicie abstrakcyjnej glupawce konsumenckiej. Uznalam, ze moja miesieczna corka nie przezyje bez fotelika, koszyka do spania i dmuchanego przewijaka, a moj maz dorzucil do tego jeszcze gigantyczny wentylator, ktory zadna miara nie chcial zmiescic sie na dachu Wygladalismy jak zywcem wyjeci z czeskiej komedii z lat 70-tych. Musze odgrzebac stosowne zdjecie i przeslac Wam ku przestrodze. Teraz mamy trojke dzieci i dwie walizki (jedna dla dzieciakow a jedna dla nas). Trzecia, najwieksza waliza to posciel i reczniki. Do tego mala skladana spacerowka dla Jaska, nasadka z pasami do zamontowania na krzeslo (to jednak niezbedne zwazywszy temperament Jaska) i kilka mniejszych toreb z butami, ksiazkami i innymi szpargalami. Zgodnie z zasada przyjeta od samego poczatku, bardzo ograniczam ilosc zabawek jakie dzieci biora ze soba na wakacje. Zabieram ksiazki i zabawki na plaze. Moze dorzuce pare gier planszowych i karty na wypadek deszczu. Co do reszty, to kazde z nich moze zapakowac sobie cos do malego plecaczka, ktory nosi ze soba. Plecaczki sa naprawde mini, wiec wchdzi do nich ulubiony pluszak i jakas malenka zabawka. Bardzo zastanawiamy sie w tym roku nad tym czy zabrac ze soba jakas namiastke dvd. Nie mamy juz zreszta laptopa, wiec kwestia wydaje sie przesadzona ;p Dorzuce jeszcze zeby nie pognebic Fisy ;), ze moje pakowanie trwa tak krotko, bo (i) nie mam w domu dwojki starszych dzieci pomagajacych w pakowaniu i (ii) rzeczy sa juz uprane prze ze mnie w pralni automatycznej i uprasowane przez nasza nianie. A pytacie dlaczego piore w pralni automatycznej? Moglabym wskazac Wam jakis dosyc abstrakcyjny powod, jak ton p., ze jest to bardzo mila pralnia bio, nalezaca do naszych przyjaciol, ale prawda jest taka, ze oslablszy nieco na rozumie, wlozylam do pralki siedzonko Jaska razem z metalowyn stelazem (zablokowal sie a ja nie mialam czasu, zeby z nim wojowac). W rezultacie popsulam nasza pralke tak, ze mecchanik, ktory przyszedl ja naprawic nie mogl uwierzyc w to co zobaczyl Plastikowa oslona turbiny krecacej bebnem byla kompletnie strzaskana. :p Zamowione trzy tygodnie temu czesci dotarly wlasnie wczoraj i dzis po poludniu zostana zamontowane. Ot male urozmaicenie w okresie przedurlopowym ;) Psikulcu lekarka pewnie wie co robi, ale ja pewnie zrobilabym jednak posiew wczesniej dla swietego spokoju. Badanie nietolerancji moze potrwac ladnych pare tygodni Marj! Twojego opisu nawet nie komentuje, bo i jak? Mysh jest specjalistka odbudowania atmosfery nie psujmy jej frajdy A Ty Myshko nei migaj sie juz tylko pisz co i jak! !
-
Zaraz, zaraz - Shalla - jakie lwy???? JA dostalam jednego, jedynego malenkiego maila ze zdjeciami Twoimi i Nastki na tle zamku i ani zlamanego lwa.... Jesli cos mnie ominelo, to bardzo prosze o powtorna przesylke!!!! Poza tym, Fisa pisze cos o masie zdjec, a ja tylko od Shalli - dziewczyny - ktos cos jeszcze wysylal? Jesli tak, to moze nie doszlo - napiszcie jesli dostalyscie zwrot ode mnie! Musze pewnie przeczyscic skrzynke... Fisa! No to bede o Tobie cieplo myslec stojac w korku :):):) A wiesz, ze wcale nie przyszlo mi to do glowy, ale wakacje pod namiotem chyba faktycznie wspaniale hartuja! Ja cale dziecinstwo i mlodosc, obowiazkowo przynajmniej jeden miesiac spedzalam pod namiotem. Na ogol przynajmniej przez tydzien w notorycznym deszczu i przezylam. A reumatyzmu nabawilam sie dopiero w pracy, bo chodzilam do biura zamiast odlezec angine... :p Na razie pod namiotem spala z nami tylko Ania (dwa lata temu i Jasiek (teraz). Franek usycha juz z zazdrosci i dobrze! Zawsze dostaje (od babci) wszystko o czym tylko zdazy pomyslec (na ogol zanim zdazy), wiec dobrze, mu zrobi, jesli bedzie mial o czym pomarzyc :):):) Juz upatrzylismy sobie namiot, ktory chcemy kupic - dwie trzyosobowe kabiny podwieszane w rzedzie, jedna po drugiej i wielki, prostakatny korytarz-salon-kuchnia. Fajny, bo, pominio, ze naprawde przestrzenny, zajmuje naprawde niewiele miejsca. Zapasowe miejsce przyda sie dla przyjaciol dzieci ;) jedyny feler to naprawde znaczna cena :p Tezba bedzie naprawde sporo wyjezdzac, zeby sie zamortyzowal ;) A teraz bede sie chwalic. I to wcale nie dziecmi :) Otoz mam taka koszmarna wade, ze nie potrafie pozbywac sie ksiazek. Potrafie je za to doskonale akumulowac! Ksiazki to dla mnie synonim bogactwa w kazdym tych slow sensie. Tak sobie to przynajmniej zawsze tlumaczylam moje zbieractwo. Ksiazkami zarastam wszedzie i w kazdych okolicznosciach. Wypelnilam nimi dwa pokoje w domu w Polsce i "salon" w domu w Turynie. Polki w moim biurze wypelnione sa po brzegi. Wszystko kipi a ja nie moge powstrzymac sie przed kupnem nowych... Ddodam, ze wcale nie wszystkie ksiazki ktore kupuje sa juz przeczytane i ze - na szczescie - mam zwyczaj pozyczania ksiazek - no, takich bardziej czytadel - na prawo i lewo, skad ksiazki zwykle juz do mnie nie wracaja) I oto wczoraj zdobylam sie na akt heroizmu. Przejrzalam z mezem cala nasza domowa biblioteke i wyluskalam z niej okolo stu piecdziesieciu ksiazek, co do ktorych stwierdzilismy z cala pewnoscia, ze nie tylko nie zajrzymy do nich wiecej, ale tez nie polecimy dzieciom. Jest wsrod nich sporo ksiazek popularno naukowych i historycznych i ...poradnikow kulinarnych :) Jest tez sporo fantastyki i powiesci. Ksiazki podzielilam na polsko, wlosko i anglojezyczne kupki i rozdysponowalam pomiedzy nasza nianie i dwie biblioteki. Bardzo jestem z siebie dumna :):):):):) Bardzo ciekawe jest takie "wyrzucanie" ksiazek z Twojego zycia. Analizujac to co zostawiasz i to co odrzucasz mozna zrozumiec sporo na temat zmian jakie zachodza przez lata w czlowieku. Stwierdzasz np., ze pewne fascynacje zmarly smiercia naturalna i nie masz juz ochoty oszukiwac sie, ze kiedykolwiek wezmiesz jeszcze do reki ksiazke o historii zycia codziennego w Piemoncie (moj maz) :) albo o archeologii prehistorycznej (ja) ;) Nagle dociera do ciebie, ze z 5 ksiazek na temat kuchni japonskiej nie ugotowales nigdy chocby jednego dania... Ambitne ksiazki na temat konsumizmu, globalizmu i wszelkich non-konfromizmow, ktore zmeczyles w swoim czasie, ukrywajac ziewanie z nudow przed samym soba, na pewno zafascynuja jeszcze jakiegos zapalenca o 10-lat mlodszego od ciebie, ale raczej nie ciebie samego. Itd.itp. Zdumiewajace jaka lekcje szczerosci i pokory moze dac takie i porzadkowanie biblioteki. Na dzis wieczor zaplanowalam pakowanie walizek i trzenienie zabawek w pokoju dziecinnym. To dopiero bedzie rozrywka :):p
-
Shalla - no i co z ta inwazja??? :):):) Przepraszam Was za te kryzysowa wypowiedz. Ta koncowka roku jest dla mnie jakas wyjatkowo ciezka. Na szczescie wakcje juz za ...trzy dni!!!! Wyjezdzamy w piatek rano. Czeka nas prawdziwy maraton, bo musimy wyjechac switem, zahaczyc o tesciow, u ktorych od trzech dni bawia nasze starsze dzieci (niania odmowila opieki nad trojka i teraz modle sie, by odebrac dzieci w stanie w miare normalnym) odebrac z lotniska w Mediolanie moja Mame przylatujaca o 10 rano i prosto stamtad dojechac do Livorno nad morzem, skad mamy prom na Sardynie. Teoretycznie cala podroz powinna zajac nam nie wiecej niz 7 godzin, zwazywszy jednak, ze wszystkie powyzsze punkty rozstrzelone sa niemilosiernie a 13 sierpnia piatek (sic!) to tzw. czarny (od korkow) dzien w kalendarzu drogowym Wloch, bedziemy szczesliwi, jesli nie spoznimy sie na prom o 22.00 wieczorem... Potem jus "tylko" calonocna podroz promem i dwie godzinki jazdy samochodem i ...mozemy zaczac odpoczywac ;):P W ostatni weekend, w ramach zaprawy przed wakacjami, spelnilismy marzenie mojego meza i wybralismy sie z Jaskiem w gory ...pod namiot ;) Pojechalismy do Courmayeur, gdzie Franek i Ania spedzaja czas z tesciami i rozbilismy namiot pod Monte Bianco. Dyskusja nad tym czy namiot w gorach to odpowiednie miejsce do spania dla Jaska zostala przez mojego meza zamknieta informacja meteo wydrukowana z internetu, zgodnie z ktora temperatura w nocy w Val Ferret utrzymywac powinna sie powyzej 10'C. Po pierwszej nocy, w czasie ktorej solidnie nameczylismy sie by uchronic Jaska i nas samych przed zamarznieciem (temperatura na zewnatrz o 6 rano wynosila 2'C) zwinelismy namiot i przeprowadzilismy sie na kemping polozony o 600 m nizej, gdzie temperatura byla juz calkiem znosna... Jasiek przezyl, my tez i musze przyznac, ze namiotowe wakacje z dziecmi to calkiem fajne rozwiazanie. Na razie nie probowalismy jeszcze nocowac pod namiotem w piatke (braki w sprzecie ;)) ale nie wykluczam, ze we wrzesniu kupimy namiot "piatke", siwory i materace dla wszystkich i wyruszymy na podboj nadmorskich kempingow w Ligurii. Psikulcu, biedny Olek z tym brzuszkiem. A czy to pewne, ze chodzi o nietolerancje? Moze przyplatala mu sie jakas bakteria? Pamietam, ze najstarsza corka mojej siostry miala bakterie coli, w wieku dwoch lat. W Kanadzie leczyli ja na wszystko inne przez dwa miesiace bez skutku. Potem siostra przywiozla mala na wakacje do Polski, nasza sasiadka pediatra zrobila jej posiew i wykurzyla bakterie chyba nifuroksazydem. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, ze moja siostra wczesniej bezskutecznie prosila o skierowanie na posiew w Kanadzie, kiedy zas wrozila z Polski i zameldowala pediatrze, ze mala miala bakterie coli i ze zostala juz wyleczona, zarzucona zostala przez tamtejsze wladze sanitarne skierowaniami na posiew wszystkich mozliwych bakterii, z uwagi na ...zagrozenie epidemiologiczne! :) Ot co kraj to obyczaj. Fisa - moje dzieci nie wiedza nawet o istnieniu Legolandu. Ukrywam przed nimi ten fakt bardzo skrupulatnie ;) Wracajac jeszcze do klopotow z cisnieniem - studiuje wlasnie temat od strony dietetycznej, bo wiem, ze od wrzesnia bede musiala zaczac wstawac duzo wczesniej i nie mam pojecia jak to przezyje. Nie chce jeszcze bardziej zwiekszac ilosci kofeiny w organizmie, bo i tak miewam juz problemy z zoladkiem. W wakacje zamierzam przyzwyczajac sie do zielonej herbaty - moze porownamy potem nasze doswiadczenia ;):) Karenka, Shalla - jak Wasze brzuszki???? Dajcie zna jak znosicie ten "blogoslawiony" okres w Waszym zyciu! :) Jesli nie uslyszymy sie przed urlopem (moim), zycze wszystkim wspanialych, bogatych w wypoczynek i wrazenia wakacji. Sciskam! Kuk
-
Shalla, Fissa - dzieki wielkie za slowa otuchy! :) Shalla - jak zwykle rozlozylas mnie na lopatki swoja wizja ciagu nieszczesc jako alternatywy dla ich kumulacji... :):):):) Juz mi lepiej! Jest jeszcze jedno wytlumaczenie - ten nieszczesny, ciagly deficyt snu! Wczoraj, po raz pierwszy od tygodni udalo mi sie prezespac ciurkiem szesc godzin. Obudzil mnie dopiero Jasiek o 7 rano i czulam sie tak rzeska i pelna energii, ze do dziewiatej nakarmilam Jaska, zrobilam prysznic, ubralam sie, uprasowalam troche ubran, przelecialam sie do sklepu i przygotowalam sniadanie dla wszystkich. Potem caly dzien wydawal mi sie fraszka i przyjemnoscia a potem... nastala dzisiejsza noc, w czasie ktorej trzykrotnie wstawalam do poplakujacej Ani. W rezultacie obudzilam sie dzis cala polamana i zmarznieta (Ania spi w cieplej pizamie ale bez koldry) po niecalych czterech godzinach przerywanego snu i cala energie znowu diabli wzieli... :p Jedyne za co dziekuje losowi to to, ze Jasiek i Franek spia dobrze, a nocne pobudki Ani takze zdarzaja sie coraz rzadziej... Dzisiejsza noc miala zreszta akcent humorystyczny: Ostatnia pobudka Ani wygladala tak, ze obudzil mnie jej krzyk - "Mama kaka!" Co po wlosku oznacza ..kupke. Wpadam zdyszana do pokoju i widze w polmroku Anie wyciagajaca do mnie palec - na buzi wyrazne obrzydzenie. -Zrobila kupke do lozka - mysle z przerazeniem konstatujac fakt, ze (jak powiedziano mi wczoraj) na reperecje pralki bede musiala poczekac do wrzesnia... - Ale nie - "kakka" okazuje sie byc gilem wyciagnietym z nosa... Do tego komentarz Ani, wygloszony bardzo nieszczesliwym glosikiem - "Mama, byla tu taka okropna, wielka mucha. Latala, latala i zrobila to!" No i jak tu pocieszyc dziecko po takim przezyciu??? Fisa, a moze sprobujprzezucic sie na zielona lub czerwona herbate. Ja chyba sprobuje, bo moje trzy - cztery kawy dziennie ewidentnie fatalnie wplywaja na jakosc snu...
-
Fisa - witaj po przerwie. I witaj w klubie niskocisnieniowcow... :p A ja mam dzis jakis straszny dolek. Mam wrazenie, ze skonczyly mi sie sily po prostu i wszystko zaczyna mnie przytlaczac... Znacie ten stan - wieczne niedospanie, popsuta pralka, wentylator, samochod i telefon... Niania z burza hormonalna narzeka, ze nie moze juz pracowac, choc prawie prez caly dzien ma jeszcze jedna pania do pomocy, a mnie przeziebienie nie mija pomimo, ze piaty dzien lykam antybiotyk. W pracy nagle mnostwo roboty i dziesiatki formularzy podatkowych u ubezpieczeniowych do wypelnienia i oplacenia... Do tego zlosliwy maz. Cholera, nawet narzekanie nie pomaga. Ide sobie pochlipac do kata.
-
A... wiec wydalo sie - to wszystko zasluga Jaska, ktory wiedzial kiedy zajac uwage Mamy! ;);) Ale Wam fajnie! :) Mnie zreszta tez, bo wlasnie napisala do mnie kolezanka z czasow aplikacji, ze we wrzesniu wybiera sie do mnie w odwiedziny ze swoim 25 letnim synem! Oniemialam czytajac to 25-letnim, bo w czasach kiedy bywalam u niej w domu on chodzil do podstawowki! :i Marj - ja takze mam podobne obawy dotyczace moich wiekowych przyjaciol i dlatego chyba kontaktuje sie z nimi telefonicznie czesciej niz z moimi rowiesnikami...
-
Shalla - ty wrednoto!!!! :):):):) Ja stosuje podobna polityke juz od pewnego czasu ale nieco bardziej delikatnie. Walcze z balaganiarstwem dzieci tak jak to wyczytalam w jednej madrej ksiazce (ktora zreszta czytal tez chyba maz Karenki ;)))). Metoda polega na tym, by zamiast zloscic sie i nakazywac, kpic i rozbawiac. Z dziecmi dziala rownie dobrze jak z Karenka, tylko trzeba sie strasznie pilnowac :) Musze zreszta powiedziec, ze Ania nie jest wcale balaganiara. Nie jest moze "porzadnicka" ale nie ma tendencji do rozwalania zabawek po calym swiecie (jak Franio) a przedmiot, ktorym juz sie nie zajmuje odklada zwykle na miejsce sama. Ma tak od zawsze, nie mam pojecia po kim??????????? Co zas do porzadkow, to zawsze byly u nas elementem zabawy i od zawsze tepie Franiowa logike zapozyczona od tesciowej "zostaw, niania to posprzata"! :p Mysh - musialas jednak jakos przylozyc reke do spotkania Twojej P i Twojego brata bo dlaczego P pisala o daleko idacych konsekwencjach Waszej przyjazni? :) P (Marj - no i jak my Cie mamy teraz nazywac????:)) nie bedziesz jedyna, ktora nie wiesza psow na swojej tesciowej, bo Mysh takze nigdy tego nie robi :):):) Wiecie co - jednym z moich ogromnych marzen jest byc w przyszlosci czyjas fajna tesciowa. Taka mala obsesja ;) Bierze sie chyba stad, ze zawsze mialam fajne stosunki z poprzednimi kandydatami na tesciow i mam tez sporo swietnych przyjaciol w wieku nieco zaawansowanym. Juz tu na miejscu zaprzyjaznilam sie z dwiema starszymi Paniami - jedna 75 letnia Elisabetta jest wlascicielka ksiegarni i osoba z biografia, ktora moglaby obdarzyc 20 energicznych osob a druga - Franca to 85 latka, ktora poznalam na spotkaniach wymiany jezykowej :) Wymiana jezykowa polega na tym, ze nieznajacych sie ludzi laczy sie w pary i rozmawiaja sobie - przez godzine po wlosku a przez godzine po angielsku i poprawiaja sobie wzajemnie bledy. Uwielbialabym ja juz za sam fakt, ze w wieku lat 80 postanwowila nauczyc sie angielskiego ale zarowno nasza pierwsza jak i wszystkie nastepne rozmowy sprawila, ze calkiem sie w niej zakochalam! :) Teraz wyjechala na Sardynie i przesyla mi stamtad pocztowki pisane po angielsku. Z Elisabetta natomiast jadamy wykwintne kolacyjki wlasnej roboty (moj maz rowniez ja uwielbia), dzielimy sie radami ogrodniczymi, odwiedzamy sie "calkiem nie po turynsku" czyli bez zapowiedzi i podsylamy sobie ciekawe rzeczy do przeczytania. Elisabetta ma 75 lat i porusza sie z ogromna szybkoscia - biegiem, na rowerze lub ...konno :) Przedwczoraj przywiozla mi sloiczek najpyszniejszej jaka jadlam w zyciu konfitury z pomaranczy wlasnej roboty i planujemy, ze kiedys pojedzie z nami do Polski na wakacje camperem jako dama do towarzystwa i opiekunka mnaszych dzieci ;) Dodam jeszcze, ze obydwie maja mezow, dzieci i wnuki i zyja w przyjazni ze swoimi synowymi i zieciami! Tym zas co odroznia je dramatycznie od mojej tesiowej jest fakt, ze sa otwarte na ludzi, maja wlasne zycie, znajomych i mase zainteresowan i nie potomstwa swoja wieczna obecnoscia (choc widze, ze obydwie sporo czasu spedzaja z wnukami). Pytanie - idealizuje inncyh a nie dostrzegam skarbu jaki mam pod nosem w osobie mojej tesciowej ;) czy moze po prostu milalam strasznego pecha ;):P
-
PPPPPP! Aj! :) Poplataly mi sie literki ;) Zycie jest niesamowite, prawda! :) Kiedy moja siostra wyjechala na stale do Kanady, usilowalam namowic jej najlepsza przyjaciolke, by zaprosila na swoja impreze urodzinowa brata mego szwagra, ktory rowniez mieszkal w Kanadzie ale byl wlasnie w Polsce z wizyta u rodzicow. Uparla sie, ze to obcy czlowiek, ze nie wypada, etc. i ich piersze spotkanie - coup de fiudre i malzenstwo opoznilo sie w ten sposob o rok ;) Ja sama pojechalam zas do Wloch w odwiedziny do kolezanki z pracy i przyjaciolki zarazem. Nazajutrz po przyjezdzie spotkalam swojego meza i wpadlam jak sliwka w kompot. Narazalam w tym czasie firme na straszne rachunki telefoniczne, jako, iz jedyna osoba, ktora rozumiala o co mi chodzi byla wtedy moja przyjaciolka stacjonujaca w Turynie, z ktora poza kwestiami pracowymi omawialam takze kwestie sercowe... Rozmawiajac z nia opowiadalam tez sporo o nowym przesympatycznym koledze - Angliku, z ktorym przyszlo mi dzielic pokoj a ktory okazal sie rowniez absolutnie niezastapionym doradca w sprawach sercowych. Tak wychwalalam przyjaciela przyjaciolce i odwrotnie, ze ich slub, na ktorym bylam swiadkiem odbyl sie na rok przed moim wlasnym na ktorym rzecz jasna moja przyjaciolka swiadkowala nam ;)
-
Psikulcu! Ajaj!!!! No mnie to juz naprawde ciezko usprawiedliwic! Sto lat!!!! Szczescia, duzo zdrowka dla calej rodziny i baaardzo ale to bardzo udanych wakacji! :)))) ! Moja tesciowa wpada do nas na kilkugodzinne lub ewentulanie calodzienne wizyty, ale na szczescie nie zatrzymuje sie nigdy na noc. Nie lubi spac w "cudzych" domach. A jesli juz musiz zatrzymac sie na noc, to upiera sie przy hotelu. Przynajmniej te jedna zalete przyznaje jej z calego serca! ;) Dzwoniac do nas tesciowa dowiedziala sie, ze jesetsmy w drodze do Palacu w Venerii :) Rzecz jasna ona zmienila tylko kierunek i dolaczyla do nas w parku;) Psikulcu - moj pediatra rowniez radzi nie mieszac ibuprofenu z paracetamolem ale nie ma nic przeciwko stosowaniu tego pierwszego u maluszkow. Ja Ani i Frankowi podawalam paracetamol, ale odkad urodzil sie Jasiek przestawilam sie na Ibufen dla maluchow (polski od trzeciego miesiaca zycia). Doskonale zbija goraczke i dziala przeciwzapalnie i przeciwbolowo. Ma tez te zalete, ze jest dosc przyjemny w smaku i oszczedzam maluchom chociaz smaku wstretnego lekarstwa. A dlaczego Zuza ma lykac antybiotyk az tak dlugo? Pewnie jest na to jakies uzasadnienie, bo u nas antybiotyk zalecany jest zwykle na 5 dni, z czego przynajmniej dwa po ustapieniu objawow... Rozmawialam wczoraj z moim lekarzem przez telefon. Podobno na pogotowiu pojawia sie sporo dzieci z objawami podobnymi do tych Ani, choc malo z nich na az tak zaawansowanym etapie... Marj! - wiec to Ty jestes tajemnicza Myshowa "M"! :):):):) Fajnie Cie poznac "na zywo" :)! Ja mam niestety dosyc czesto przykre odczucia zwiazane z zachowaniem moich rodakow na ulicy, choc musze powiedziec ze Turynczykom Polacy kojarza sie bardzo dobrze - doskonale wyszkoleni inzynierowie przyjezdzajacy do Fiata i piekne i wykszatlcone zony Wloskich pracownikow Fiata i Ferrero :) Do tego ulubieniec Turynczykow - Zibi Boniek :) My mamy w stosunku do kosciola uczucia mocno mieszane. Dzieci nie sa jak dotad ochrzczone, ale nie wykluczam, ze niedlugo beda. Jest to dla nas jedna z bardziej skomplikowanych decyzji odnosnie ich wychowania, obecna w naszych dyskusjach od lat. Jesli zdecydujemy sie na chrzest, potraktujemy jednak sprawe serio i postaramy sie by dzieci uczeszczaly na sensowne lekcje religii i na msze. Jesli nie, na pewno zastapimy lekcje religii jakas forma domowej edukacji spirytualnej... Temat, jak powiedzialam jest mocno skompllikowany zwlaszcza, ze zadne z nas nie czuje sie do konca przekonane ani na tak ani na nie...
-
Hej! Wracam powoli do normy, choc baaardzo powoli, bo ksiezyc w pelni pozbawia mnie snu od dwoch nocy ;) Ania ma sie wreszcie nie co lepiej, ale kosztowalo ja to dwa dni kortyzonu... :( Wciaz jeszcze ma kilka krostek na policzkach i wargach i kilka aft na jezyku, ale w porownaniu z tym z czym przyjechala w zeszly wtorek to naprawde pikus... Dwie pierwsze noce przeplakala mi na rekach. Nie powiem Wam ile czasu zajelo mi przekonanie jej by wziela lekarstwa, zwlaszcza, ze koniec koncow brala az piec roznych medykamentow, z ktorych czesc trzeba bylo trzymac w buzi jak dlugo sie da a potem wypluc, czesc przelknac od razu a czesc potrzymac i przelknac po jakims czasie... A ona ma przeciez dopiero trzy lata. Musze powiedziec, ze byla niezmiernie dzielna - no moze z wyjatkiem momentow kiedy torturowac musialam ja przecierajac cala buzie w srodku tamponem nasaczonym wyjatkowo wstretnym w smaku lekarstwem z kortizonem... Wczoraj moja tesciowa zjawila sie u nas znienacka (zadzwonila i stwierdzila, ze jest o 20 minut od nas, bo umowila sie z Franiem...) i natychmiast troskliwie zaczela dopytywac sie o jezyk Ani (wczesniej dzowonila kilkakrotnie, ale prosila od razu do telefonu Frania a o Ani jakos nie pomyslala). Uslyszawszy, ze mala ma sie nieco lepiej powiedziala jednak cos, co wprawilo mnie w oslupienie - "zauwazylam, ze zaostrzylo jej sie to, kiedy bylismy na rejscie lodzia. Bylo tak goraco, wiec to pewnie od tego...". Dlaczego tak mnie to zdumialo? Bo rejs mial miejsce w czwartek, dzieci wrocily do domu we wtorek a ona powiedziala mi przeciez, ze Ania byla przez caly pobyt z nia zdrowa jak ryba i "krostki na jezyku" wyskoczyly jej dopiero w poniedzialek, po powrocie do domu... Zatkalo mnie tak, ze zamiast powiedziec, ze majac slaba pamiec powinna zapisywac swoje klamstwa na kartce, po prostu milczalam :I Sytuacja jest patologiczna i nawet moj maz zaczyna sie z wolna poddawac. Kiedys usilowali smy tlumaczyc jego matce, ze jej zachowania sa niestosowne lub nieakceptowalne dla nas. Potem przeszlismy etap klotni. Ani jedno ani drugie nie odnioslo najmniejszego efektu. Wciaz stoimy w obliczu wyboru - zerwac stosunki i odciac dzieci od jedynej rodziny jaka maja we Wloszech czy nie robic tego i ponosic konsekwencje typu jezyk ani, obsmyczone wlosy, niezapowiedziane wizyty itp... Mamy znajomych, ktorzy w podobnej sytuacji wybrali odciecie. Tamci dziadkowie nie znaja nawet ich mlodszego syna. Zreszta wcale nie chca go poznac. Ale to chyba bedzie dzieci w przyszlosci bolalo jeszcze bardziej... No a teraz z milszej beczki - bylismy wczoraj popoludniu w ogrodach jednej z rezydencji krolewskich pod turynem obejrzec piec z przedstawien wystawionych na zakonczenie westiwalu teatru-cyrkowego. Co to takiego? No wlasnie nie bardzo potrafie powiedziec - udramatyzowane przedstawienie cyrkowe :) Dwie rzeczy poruszyly nas naprawde - jedna - scena zakochania, milosci i rozstania pary tanczacej na linie i druga - przedstawienie "ogien i woda" zamykajace festiwal. Nigdy nie uwierzylabym, ze skomplkikowana aktorsko i tak mocno trzymajaca w napieciu historie milosna mozna opowiedziec ...biegajac w kolko po czterech linach i dwoch gumowych pretach zawieszonych trzy metry nad ziemia! Przedstawienie bylo naprawde przepiekne! "Ogien i woda" to natomiast jedno z najbardziej widowiskowych przedstawien jakie widzialam w zyciu! Wyobrazcie sobie oswietlony pochodniami duzy prostokatny staw w parku. Z jednego jego konca wyplywa na lodzi czlowiek z rozwiana broda i wlosami, ubrany w dlugi plaszcz. Wioslujac doplywa do wyspy, na ktorej rozpostarty jest sporych rozmiarow kwadratowy ekran. Czlowiek zapala pochodnia ekran i otaczajace go znicze i wyjmuje z lodzi instrument - cos w rodzaju dlugiego gryfu gitary bez gitary. Jest to elektryczny instrument smyczkowy. Gra a kazde poruszenie smyczka powoduje wybuchy ognia w roznych punktach stawu... Ogien pulsuje w rytm muzyki, ale nie ma to nic wspolnego z mechanicznymi koncertami typu swiatlo i woda z fontanny... Muzyk jest nieprzewidywalny a muzyka fantastyczna i mocno niepokojaca. Ogien wydaje sie sluchac go ale jednoczesnie walczyc z nim tak, jakby usilowal wyrwac sie spod kontroli swego tworcy... W ktoryms momencie muzyk odklada instrument i bierze do reki cos w rodzaju miotacza ognia. Teraz fontanny iskier same wybuchaja w takt muzyki, tworzac nieprawdopodobne, bajecznie kolorowe piuropusze a muzyk zamienia sie w ...malarza. Pracujac miotaczem ognia jak pedzlem tworzy na plonacym ekranie fantastyczne, kolorowe obrazy, ktore plona przez chwile a potem ustepuja miejsca kolejnym... Fantastyczne! Wrocilismy do domu po polnocy z dziecmi spiacymi w samochodzie ale warto bylo! :)
-
Dziewczyny - krociutko, bo po kilku tygodniach faktycznego bezrobocia splynal mi na biurko fajny ale troche duzy projekt :) Dzieki wielkie w imieniu Ani :)))) Musimy odswierzyc tabelke bo ja juz calkiem sie pogubilam kto i kiedy obchodzi urodziny!!! Marje - przeczytalam artykul - bardzo interesujacy choc mocno ogolny. Odpowiedzi udzielone na pytanie wspomniane przez Karenke rzeczywiscie szokujace! Nieprawdopodobne jak bardzo stereotypowe "bo zupa byla przypalona" jest zakorzenione w mozgach ludzkich! Straszne sredniowiecze - trzeba z tym walczyc wszystkimi mozliwymi srodkami! A wracajac do artykulu - zdumiala mnie jedna z jego tez - iz dysfunkcyjna jest co do zasady rodzina, w ktorej jeden z czlonkow cierpi na przewlekla chorobe typu cukrzyca... Znam pare rodzin, gdzie ktos choruje przewlekle ale nie myslalam o nich nigdy jako o dysfunkcyjnych.... To chyba jednak bardzo zalezy od tego jak zachowuje sie chory i czy czyni z siebie pepek swiata ze wzgledu na chorobe. Elffiku - nasz serwer blokuje strone przeslana przez Cibie, ale wejde tam kiedys (kiedy????) z domu. Temat bicia coraz bardziej nie daje mi spokoju. Musze wymyslec cos realnego co sama moglabym zrobic, zeby wspomoc akcje walki z przemoca... Nasze starsze dzieci wrocily wczoraj do domu. Dzis po poludniu przychodzi pediatra do Ani. Nie napisze wiecej bo watroba mi sie przewraca na mysl o tym, ze znowu pobyt u nonny konczy sie dla Ani choroba. Grrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr! I jak tu podjac decyzje - zostawic dziecko w lipcu w miescie w 40 stopniowym upale czy wyslac je nad morze z babcia wiedzac, ze po powrocie bedzie nie tylko nieznosne i rozkapryszone ale tez chore...? :(:(
-
Dziewczyny - zarzucilam Was zdjeciami. Doslownie. Przyda Wam sie szpadel, zeby sie przez to przekopac... :p
-
A.... Bo juz wiadomo na pewno, ze to siostra ;)!
-
Shalla - widze oczami wyobrazni jak smiejesz sie od ucha do ucha piszac Twoj ostatni wpis :) To zawsze bardzo silne i piekne przezycie, prawda? :):):) Mysh - w kwestiach "proceduralnych". A moze powinno sie zlozyc takim rodzicom wizyte samemu? Masz racje, ze bezdusza biurokracja moze zabrac dziecko od bijacych rodzicow, ktore dziecko kocha, ale moze jednak trzeba zabrac je i wyjasnic sprawe bo moze w ten sposob uratujemy mu zycie? Z artykulu przeslanego przez Karenke wynikalo, ze Polka ktorej sie to przydazylo odzyskala dzieci i w rezultacie spojrzala tez inaczej na kwestie bicia. Tak przynajmniej powiedziala w wywiadzie. Po raz pierwszy zaswitalo jej w glowie, ze byc moze absolutny zakaz dzieci ma jednak swoje uzasadnienie... Pamietam, jestes jeszcze z nami? Wiem, ze to moze malo delikatna prosba z mojej strony, ale jesli mozesz skomentuj prosze jakos to co tu piszemy.
-
Psikulcu! Dopiero teraz doczytalam informacje o Olku! Naprawde rosnie jak na drozdzach! Super. Nie martw sie otyloscia, bo w Z Twoim rozsadnym podejsciem do zycia i wychowania raczej mu to nie grozi :) Schudnie jak zacznie chodzic i biegac... U nas podobnie bylo z Ania. Wprawdzie do dzis jest dosc "wsobna" :) ale absolutnie nie nazwalabym jej otyla a przez caly okres niemowlectwa przybierala na wadze w taki wlasnie intensywny sposob...
-
Psikulcu - gratuluje sukcesu biurokratycznego! Taak, bardzo ekologiczne te przepisy paszportowe ;) Wracajac do tematu edukacji i walki z biciem dzieci - sek w tym, by program nauczania nie ograniczal sie do wkuwania na pamiec numeru i ifnormacji, ze jesli dziecko zadzwoni to ktos po niego przyjedzie. Dziecku trzeba tez wytlumaczyc, w jakich dokladnie sytuacjach moze i powinno z numeru korzystac a w jakich nie... Przypadek identyczny z tym opisanymw artykule o Szwecji miala znajoma mojej siostry (takze Polka) w Kanadzie. Jej nastoletnia corka nie oberwala nawet klapsa ale obrazila sie na rodzicow za zakaz przeklucia sobie pepka czy cos w tym rodzaju... Dziewczynka przyznala sie do klamstwa w sprawie bicia prawie natychmiast po tym jak zorientowala sie, ze zabieraja ja do osrodka. Powiedziala, ze chciala jedynie "dac popalic todzicom, ktorzy przesadzaja i nie pozwalaja jej na to co dla inncyh kolezanek jest norma i stad wymyslila ten telefon. Dziewczynka byla trzymana z dala od rodzicow przez kilka tygodni, bo psycholog stwierdzil, ze nie ma pewnosci, czy mala klamala na poczatku dzwoniac czy moze pozniej, bo wtsraszyla sie konsekwencji w domu!! W koncu sprawa jakos sie wyjasnila i dziewczynka wrocila dodomu ale sprawa spedzala sen z oczu mojej siostrze w czasach gdy jej dzieci byly male...
-
Shalla - ja takze czytalam wywiad z autorka pierwszej ksiazki i raczej nie siegne po nia. Ja mam bogata wyobraznie i na tym etapie wystarcza mi ksiazki o holohauscie. Problem w tym, ze to nie my powinnysmy czytac te ksiazki ale ci ktorzy nawet nie pomysla, zeby po nie siegnac... Ja jestem z tych, ktorzy reaguja kiedy widza, jeszcze zanim pomysla, wiec obrywam czasami slownie i nie tylko. No ale reagowac trzeba. I znowu problem w tym, ze reaguje kiedy widze, a rzeczy najgorsze nie dzieja sie zwykle u moich sasiadow (mam ich wyjatkowo fajnych) czy w centrum miasta gdzie mieszkam, ale w zaulkach, na peryferiach, mieszkaniach prywatnych , gdzie nikt z nas nie ma okazji zajrzec, zobaczyc, uslyszec. Jestem pewna, ze zareagowalabym widzac na ulicy scene opisana przez Pamietam ale wiem tez, ze wdajac sie w rozmowe z rodzicami dziecka szarpanego na ulicy robilabym to z zoladkiem scisnietym ze strachu na mysl o tym, ze za te moja interwencje dziecko moze potem zebrac jeszcze gorsze baty w zaciszu domowym... Tu wkraczamy na bardzo grzaski grunt - kazda sytuacja jes tinna, kazda rodzina i czlowiek inny. Moze sie okazac, ze rodzice, zawstydzeni przez reagujacego przechodnia, przemysla wlasne postepowanie i zastnowia sie zanim uderza po raz kolejny... Moze byc tak , ze reka zadrzy im tylko zanim uderza publicznie, a moze byc i tak, ze w domu stluka dziecko dwa razy mocniej, bo przez nie "mamusia i tatus najedli sie wstydu przed obcymi". Jak odroznic takie sytuacje? Jak najskuteczniej pomoc dziecku? Wolajac policje, ktora zawiadomi kuratora, ktory przyjrzy sie sprawie doglebniej? Nierealne! Co wiec robic? Ktos ma jakis sensowniejszy pomysl? Z drugiej strony przypadki takie jak Mysh-y... Moj brat (nie bijacy) mial bardzo podobna sytuacje ze swoja corka. Od niemowlecia wymuszala wszystko krzykiem i byla w tym bardzo skuteczna. Widywalam ja wielokrotnie w akcji i wierzcie mi - nie wiem, czy potrafilabym wychowac takie dziecko. W okresie kiedy dzieci byly male brat mieszkal z rodzina w hotelu asystenckim - czytaj bloku pelnym mlodych rodzin z dziecmi. Ludzie znali sie doskonale co nieznaczy , ze wszyscy kochali swoich sasiadow. Otoz zdarzylo im sie kilkakrotnie, ze sasiedzi, z ktorymi nie byli w najwiekszej przyjazni, wzywali do nich pogotowie opiekuncze z policja - zaalarmowani krzykami malej wlasnie. Poniewaz wszystkie interwencje konczyly sie tak, iz po przybyciu policja zastawala dzieci w doskonalej formie i najlepszej komitywie z rodzicami, policja przestala w koncu reagowacna te wezwania i dzowila tylko do mojego brata proszac go by uciszyl dzieci... Tym nie mniej na poczatku przyjezdzala!
-
Marj - czasem mam wrazenie, ze na zostanie rodzicem powinno byc wydawane jedynie wybranym jednostkom... :I:I:I
-
Mam przyjaciolke z czasow dziecinstwa. Chyba juz pisalam o tym kiedys na forum. Jej starszy o 10 lat brat zmarl jako niemowle a ona urodzila sie jako 6 miesieczny wczesniak i miala, ma do tej pory mnostwo problemow zdrowotnych... Jej matka kochala ja jakos tak zaborczo i rozpaczliwie a jednoczesnie jakby nienawidzila jej za to, ze nie jest swoim wlasnym bratem... Nie wiem skad mi sie wziela ta refleksja, ale nie jest zaslyszana. Tak to czulam znajac te rodzine od mojego i jej urodzenia. Balam sie jej wybuchowej mamy i nie lubilam jej, ale pewnego dnia znienawidzilam ja z calego serca i na dobre. Mialam 8 lat. Moja babcia umarla a mnie, do czasu pogrzebu, "przygarneli" na kilka dni rodzice tej przyjaciolki. Wtedy wlasnie, mieszkajac z nimi kilka dni, bylam swiadkiem sceny, ktora jest we mnie do dzisiaj i rozdziera mi serce. Moja przyjaciolka blaga swoja mame na kolanach by ta jej nie bila i caluje jej rece, a ona wali ja na odlew po twarzy. Wielokrotnie. I krzyczy. Nie pamietam o co chodzilo, ale moja przyjaciolka byla najgrzeczniejsza dziewczynka pod sloncem, wiec nie moglo to byc zadne powazne przewinienie. Pamietam swoj wlasny, zwierzecy strach w tej chwili i to, ze ani nie rozmawialam potem o tym z moja przyjaciolka ani nie opowiedzialam tego moim wlasnym rodzicom po powrocie. Po prostu nie miescilo sie to w moim dzieciecym aparacie pojeciowym. Przerazalo. Zostalo zepchniete w daleki kat glowy, gdzie uwieralo przez lata. Po latach opowiedzialam o tym swojej mamie, ktora pokiwala tylko ze smutkiem glowa. Nie wiedziala o takich zachowaniach swojej znajomej, ale wcale jej one nie zdziwily. Dodam jeszcze, ze znajoma byla nauczycielka w liceum. Moja przyjaciolka cale zycie uwielbiala dzieci i marzyla by miec kiedys wlasne. Ja balam sie, ze obsesyjna matka, ktora z uplywem lat znajdowala coraz to nowe formy kontroli nad jej zyciem, uniemozliwi jej realizacje tego marzenia i w ogole normalne zycie. W tym roku obydwie konczymy 40 lat a w zeszlym roku moja przyjaciolka poznala fantastycznego faceta, ktory pokochal ja - mam nadzieje tak jak na to zasluguje. Teraz jest w ciazy i jest to chyba najbardziej chciana ciaza pod sloncem. Jestem pewna, ze nie uderzy swojego dziecka. I z calej sily trzymam za nia kciuki. Tak jak za Ciebie...
-
Do Pamietam! Kochana, przytulam mocno i placze nad Toba mala... . Chcialabym wszystkim zwolennikom bicia pokazac Twoj wpis, ale i tak pewnie znalezliby jakas wymowke,ze co innego patologia a co innego "niewinny klaps" ... :( Sprobuj prosze zawalczyc jakos z ta trauma, popracowac nad nia. Nie pozwol, by Twoje cierpienia z przeszlosci przeszkodzily Ci czerpac w przyszlosci radosc z zycia! Trzymaj sie cieplo i nie daj sie!!! Trzymam mocno kciuki, zeby Ci sie udalo! Kuk