Kuk
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Kuk
-
Mysh!!! Litosci! Lonka - Ty tez nic, ani zdjecia jednego...
-
Jeszcze pare slow o dzieciakach- O Franiu i jego pierwszych dniach w szkole pisalam kiedy dosc obszernie. Dzis wiadomo juz, ze Franiowe koniki to matematyka, historia i przedmioty przyrodnicze. Najgorzej idzie mu z wloskim, bo choc z gramatyka radzi sobie dobrze, fatalnie u niego z pisaniem. Dowolna mysl Franio zawrzec potrafi w trzech slowach... Dowolny temat opracowuje w trzech zdaniach... I nie sposob zmusic go by dodal do tego cos jeszcze. Ma troche problemow z akcentami (mama Polka...), chronicznie zapomina o duzych literach na poczatku zdania i znakach przystankowych na koncu... Cale szczescie, ze z latwoscia przychodzi mu nauka czasownikow - zapamietuje wszystko piorunem i jakos nadrabia punkty stracone z powodu bledow, o ktorych wyzej ;))) To natomiast co interesuje mnie szczegolnie i czasem martwi to pozycja Frania w klasie. Piszac o pozycji, mam na mysli jego miejsce w spolecznosci klasowej. Po pierszych dwoch latach, w ktorych bawil sie glownie z dziewczynkami, w zeszlym roku Franio "przeszedl na strone chlopcow". Z wzorowego ucznia stal sie nagle rozrabiaka choc raczej nie prowodyrem awantur. Wszystkie te zmiany w zachowaniu Frania obserwowalismy i komemntowali razem z nauczycielkami, ktore zreszta uwazaly, ze sa one zupelnie naturalne i potrzebne. :) Z moich obserwacji wynika, ze Franio cierpi nieustannie na kompleks braku odwagi i talentow przywodczych. Czesto opowiada w domu o sprawach, ktore znam z relacji innych mam i mam wrazenie, ze w swoich opowiesciach przedstawia siebie bardziej smialego, odwaznego i walecznego niz jest w rzeczywistosci. nie martwi mnie to szczegolnie, ale zastanawiam sie skad biora sie te kompleksy i czy mozna mu jakos pomoc wleczyc sie z nich... A teraz kilka slow o Ani - Ania, ma na oko fajna i dosyc spokojna klase i dwie bardzo sensowne nauczycielki uczace w parze od 15 lat. Jedyny zgryz to to, ze juz po kilku dniach okazalo sie, ze klasa zdominowana jest przez wieksza grupe dzieci (glownie dziewczynek), ktore chodzily razem do jednego przedszkola. Sytuacja ta powoduje, ze dzieci "spoza" , w tym Ania, czuja sie w tej chwili nieco wyalienowane. Mysle, ze potrzeba bedzie kilku miesiecy by podzial na "naszych" i "onych" zanikl naturalnie, ale zastanawiam sie tez nad tym czy nauczycielki nie moglyby tego procesu jakos przyspieszyc. W klasie Frania jest fajny moim zdaniem obyczaj ciaglego "tasowania" dzieci. Od pierwszych dni nauczycielki dbaly o to, by dzieci zmienialy miejsce przy stolach. Ustawialy lawki laczac je w wieksze grupy i zwracaly uwage na to, by kazdy siedzial przy stole z kazdym. Mysle, ze przyczynilo sie ro w ogromny stopniu do tego, iz klasa Franka jest jedna z najbardziej zgranych klas w szkole. W klasie Ani dzieci siedza natomiast w lawkach zawsze z tymi samymi kolegami, z ktorymi przypadkowo posadzono ich pierwszego dnia. Nie musze dodawac, ze dzieci znajace sie z przedszkola usialy od razu razem... W tej sytuacji dzieciaki takie jak Ania, nie znajace w klasie prawie nikogo, czuje sie nieco wyobcowane i ...traca pewnosc siebie. Zamierzam poruszyc ten problem przy najblizszej okazji choc obawiam sie, ze nauczycielki zbagateluizuja moje obawy. Poza tym Ania zaaklimatyzowala sie w szkole dobrze. Jak dotad podoba jej sie wszystko z nauczycielkami na czele. Nie ma raczej natury kujona, ale nie trzeba zmuszac jej do odrabiania lekcji taj jak Frania ;) Co do reszty - czas pokaze :) Ania
-
Fisa, ale fajnie opisalas Stasia - tyle konkretnych informacji - widze go teraz wreszcie wyraznie - fajny z niego mlody czlowiek - musi byc bardzo otwarty na ludzi skoro byl w stanie tak ladnie wejsc w srodowisko szkolne. :) A co do bazgrania... z wlasnego doswiadczenia doradzam cwiczenia... Ja przemeczylam sie z Frankiem przez caly miesiac wakacji po pierwszej klasie - cwiczylismy pisanie przez ponad godzine dziennie, 6 dn iw tygodniu! Bylam bezlitosna i scieralam mu kazda krzywa literke az do skutku. Czasem musial ten sam wyraz przepisywac po 10 razy. Sama bym sie za to znienawidzila... Przerobilismy w ten sposob powtornie wszystkie "schede" czyli luzne kartki z cwiczeniami z kaligrafii, ktore Franio przerobil w ciagu roku. I pomoglo! Franek nie pisze pieknie, ale za to dosc wyraznie no i zdecydowanie mniej kulfoniasto. Te dodatkowe cwiczenia to byl pomysl jego nauczycielki i dzis jesetm jej za to wdzieczna, bowielu kolegow Franka ma problem z kaligrafia i dostaje obnizone stopnie za nieczytelne pismo. Bardzo zaciekawila mnie twoja pozytywna opinia o programie szkolnym. Zwykle slysze same narzekania na ten temat, sama zreszta troche narzekam na program wloski ;) No ale w sumie to o czym piszesz, czyli "interdyscyplinarne" podejscie do nauczania to faktycznie bardzo fajna sprawa. Musze postudiowac sobie nieco uwazniej ksiazki moich dzieci, zeby wyrobic sobie bardziej obiektywna opinie. To co mnie czasem denerwuje, poza iloscia ksiazek, a co zatym idzie kilogramow na plecach dzieci, to brak chronologii w nauczaniu. Nie rozumiem jak to mozliwe, ze program szkolny pozwala na skakanie po podreczniku tak, ze dzieci maja zadane na raz cw. ze strony4, 57 i 189 tej samej ksiazki... Mysh - ciesze sie, ze czujesz sie tak dobrze. Moja przyjaciolka, ktora jest teraz w piatym miesiacu, a ktora od pierwszych dni ciazy jest mocno oslabiona i wymiotuje po parenascie razy dziennie, uslyszala ostatnio od lekarza na pocieszenie, ze -cytuje - "JEJ DOBRE SAMOPOCZUCIE POWINNO JESZCZE TRWAC DO KONCA DRUGIEGO TRYMESTRU"... Moja przyjaciolka nie wiedziala czy ma sie smiac czy plakac. Doszla w koncu do wniosku, ze lekarz poprostu kompletnie jej nie slucha :p i chyba czas zmienic ginekologa... ;) Wracajac do tematow szkolnych - we Wloszech do szkoly idzie sie w wieku lat 6. nie jest to zerowka, lecz normalna szkola podstawowa, ktora trwa 5 lat. Dzieci maja w niej zwykle po dwie nauczycielki (pania od wloskiego i pania od matematyki). Reszta przedmiotow rozdzielona jest piomiedzy te same dwie osoby, choc nie jestem pewna czy jest to regula. W naszej szkole, w niektorych klasach sa tez osobni nauczyciele od muzyki, gimnastyki, sztuki, religii i jezykow. Z tego co wiem, nie jest to jednak regula - np. w klasie Ani Pani od matematyki uczy tez angielskiego a u Frania Pani od wloskiego uczy sztuki... Slowem - wolna amerykanka ;) Dzieciaki dostaja oceny od 1 do 10, przy czym w pierwszych klasach unika sie stawiania ocen skrajnych. Obserwujac jak bardzo rozni sie podejscie nauczycielek w klasie Frania od podejscia nauczycielek w klasie Ani stwierdzam, ze nauczyciele wloscy maja chyba ogromny niezwyle luzne wytyczne odnoscie nauczania i interpretacji programu... na przyklad odkad poznalam nauczycielki Ani, nauczycielki Frania wydaja mi sie niezwykle konserwatywne ;););) Slowem caly moj know how na temat szkoly wloskiej nabyty w ciagu 4 lat edukacji Frania diabli wzieli... Staram sie miec oczy i uszy otwarte i nie porownywac tych dwoch klas, nauczycielek, metod edukacyjnych, etc... Obydwie klasy i nauczajace w nich nauczycielki wydaja mi sie sensowne, wiec poki co jest ok :)
-
Hej! Ciezko idzie, ale jednak czasem piszecie! :) Mysh - jak ja cie rozumiem z tymi polkami garazowymi! ja tez przygotowania do porodu Jaska zaczelam od porzadkow w pralni/rupieciarni i od wyrzucania czego sie tylko dalo... Naszykuj moze jednak te torbe, bo z trzecim dzieckiem jest tak, ze rodzi sie jak torpeda a Tobie tylko sie wydaje, ze to jeszcze duzo czasu... ;) W sprawie dziupli - lepiej nie pytac. Prowadze ze stolarzem obszerna codzienna korespondencje, z ktorej wynika, ze on codziennie wieczorem powinien do mnie dzwonic (a nie dzwoni) celem umowienia sie na ostateczna weryfikacje wysokosci podwyzszonego sufitu. Laminat z Paryza PODOBNO dojechal i PODOBNO mamy miec nasze dziple zmontowane do 12 pazdzienika! PODOBNO... Dam Wam znac. Mam nadzieje, ze nie bedzie jak z kuchnia Shalli... Myshko, co do naszego bloku, to nie jest niestety tak jak myslisz. Motorem wszystkiego jest nasza hiper aktywna sasiadka Elena, ktora jest tez wspolpomyslodawczynia i zalozycielka stowarzyszenia "Mamme dei Giardini Cavour" (nasz lokalny plac zabaw). Podaje nazwe, bo Mysh i Karenka moga zajrzec na ich strone. To niesamowite co potrafia zrobic trzy sensowne i dobrze zorganizowane matki :) Shalla - sterroryzowala mnie historia przygod Maxa - odpisze na mailu bo nie chce tego robic na chybcika. Straszne przejscia! Nie wiem dlaczego, ale bylam przekonana, ze Nastka jest juz w piatej klasie podstawowki... Franek jest juz przeciez w czwartej a on poszedl do szkoly w wieku 6 lat... Jak to jest wlasciwie? Napiszcie jak Wasze dzieci maja sie w szkole - jak im idzie nauka, zawieranie przyjazni, etc. Ja sama tez skrobne cos na ten temat, tyle, ze nastepnym razem. A tak poza tym, czeka Was mala niespodzianka - Shalla zna juz rabek tajemnicy... ;)
-
Hej! Ciezko idzie, ale jednak czasem piszecie! :) Mysh - jak ja cie rozumiem z tymi polkami garazowymi! ja tez przygotowania do porodu Jaska zaczelam od porzadkow w pralni/rupieciarni i od wyrzucania czego sie tylko dalo... Naszykuj moze jednak te torbe, bo z trzecim dzieckiem jest tak, ze rodzi sie jak torpeda a Tobie tylko sie wydaje, ze to jeszcze duzo czasu... ;) W sprawie dziupli - lepiej nie pytac. Prowadze ze stolarzem obszerna codzienna korespondencje, z ktorej wynika, ze on codziennie wieczorem powinien do mnie dzwonic (a nie dzwoni) celem umowienia sie na ostateczna weryfikacje wysokosci podwyzszonego sufitu. Laminat z Paryza PODOBNO dojechal i PODOBNO mamy miec nasze dziple zmontowane do 12 pazdzienika! PODOBNO... Dam Wam znac. Mam nadzieje, ze nie bedzie jak z kuchnia Shalli... Myshko, co do naszego bloku, to nie jest niestety tak jak myslisz. Motorem wszystkiego jest nasza hiper aktywna sasiadka Elena, ktora jest tez wspolpomyslodawczynia i zalozycielka stowarzyszenia "Mamme dei Giardini Cavour" (nasz lokalny plac zabaw). Podaje nazwe, bo Mysh i Karenka moga zajrzec na ich strone. To niesamowite co potrafia zrobic trzy sensowne i dobrze zorganizowane matki :) Shalla - sterroryzowala mnie historia przygod Maxa - odpisze na mailu bo nie chce tego robic na chybcika. Straszne przejscia! Nie wiem dlaczego, ale bylam przekonana, ze Nastka jest juz w piatej klasie podstawowki... Franek jest juz przeciez w czwartej a on poszedl do szkoly w wieku 6 lat... Jak to jest wlasciwie? Napiszcie jak Wasze dzieci maja sie w szkole - jak im idzie nauka, zawieranie przyjazni, etc. Ja sama tez skrobne cos na ten temat, tyle, ze nastepnym razem. A tak poza tym, czeka Was mala niespodzianka - Shalla zna juz rabek tajemnicy... ;)
-
Mysh, dobrze, ze przywolujesz nas do porzadku :) Ja tez otoczona jestem ciezarnymi - mamy tu jakis niesamowity wysyp brzuszkow - od czwartego miesiaca do... trzytygodniowej ciazy mojej sasiadki, ktora przyznala mi sie wczoraj, ze oczekuje trzeciego dziecka - niespodzianki! :). Smiejemy sie, ze powinnismy w naszej kamienicy zaczac wynajmowac pokoje na godziny parom, ktore maja klopoty z zaciazeniem. Kiedy wprowadzilismy sie do niej 7 lat temu, Franek byl jedynym dzieckiem. W tej chwili mamy juz 13 dzieci mlodszych od Franka (wszystkie urodzone lub adoptowane juz po przeprowadzce do naszej kamienicy) z czego trzy rodziny maja po trojce dzieci... Dodam, ze w miedzy czasie, porzewinely sie jeszcze trzy inne rodziny z malymi dziecmi, ktore wynajmowaly tu mieszkania przez jakis czas. Dzieciaki oczywiscie znaja sie miedzy soba, bawia razem i odwiedzaja "bez zapowiedzi" co sprawia, ze nasza kamienica zaczela funkcjonowac jak solidny blok w PRL-u. Mamy tez klasycznego sasiada zrzede, ktoremu przeszkadza gra w pilke i jazda na rowerze po dziedzincu i ...zrodzona w reakcji na tegoz sasiada koalicje rodzin dzieciatych stojacych za soba murem na wszystkich spotkaniach wspolnoty sasiedzkiej. W maju tego roku przystapilismy do ogolnomijeskiej akcji "lunch z sasiadem" urzadzajac na dziedzincu skladkowy lunch i bylo tak fajnie, ze postanowilismy kontynuowac te wspolne biesiady cyklicznie juz na wlasna reke. Sasiad zrzeda nie przyjal zaproszenia na lunch a ranek po nim spedzil na fotografowaniu plam na kamiennej posadzce, jakie pozostaly po naszej biesiadzie... Piszac to wszystko zdaje sobie coraz lepiej sprawe z tego, jak bardzo wroslam w Turyn, moja dzielnice i lokalne srodowisko. A pamietacie moje desperackie wpisy sprzed lat o tym, ze nigdy sie tu nie zaaklimatyzuje? Zeby nie bylo, ze idealizuje, dodam, ze moi sasiedzi to glownie ludzie urodzeni poza Turynem - nieco bardziej otwarci na ludzi niz klasyczni autochtoni ;) Tak czy siak, obserwujac brzuchate mamy i malenkie dzieci w wozeczkach wzruszam sie bardzo ale... nie zazdroszcze, bo dobrze mi z moja podrosnieta trojka :). Odpowiadajac na pytanie Myshy: Franek poszedl wlasnie do czwartej klasy, Ania do pierszej (jak dotad jest zachwycona!) a Jasiek od 23 wrzesnia chodzic bedzie do nowego przedszkola (ze starego wypisalam go po roku). Nasza publiczna szkola wciaz zdaje sie funkcjonowac jak szczesliwa wyspa na morzu wloskiego edukacyjnego nieszczescia, ale jak wyjasnila to dwa dni temu w wywiadzie telewizyjnym nasza Pani Dyrektor, zawdzieczamy to glownie temu, ze szkola polozona jest szczesliwie w bardzo szczegolnej dzielnicy - Jej nazwa "Borgo Nuovo" czyli "Nowe Miasto", to cos jakby male miasto w centrum duzego miasta. Wszyscy znaja sie miedzy soba, klaniaja i poproszeni o pomoc chetnie jej udzielaja. Tajemnica sukcesu naszej szkoly tkwi wlasnie w tym, ze szkola bardzo mocno zwiazana jest z terytorium - Dyrektorka zdaje sie znac nie tylko wszystkich uczniow, ale tez ich rodzicow i rodzenstwo. Nie wstydzi sie prosic o pomoc, organizowac zbiorki i akcje typu "wspomoz szkole" i dzieki temu nasze dzieciaki maja dostep do zajec, jakich zazdroszcza nam super drogie szkoly prywatne. Gdyby tak jeszcze ktos o podobnym nastawieniu znalazl sie na stanowisku Ministra Edukacji w tym kraju...
-
Ups... zjadlo mi wszystkie powitalne kwiatki i serducha... A tyle ich bylo! Sprobuje jeszcze raz a gdyby nei doszly, to musisz je sobie wyobrazic
-
Lonka!!! I jak??? Zakladam, e Matylda jest ju z Wami od ponad dwoch tygodni! My dopiero wczoraj wrocilismy z wakacji i dzis zajrzalam na Kaffe, gdzie przeczytalam twoja wiadomosc. Stad dopiero teraz - spoznione ale bardzo entuzjastyczne powitanie dla malej: ! Przeslij koniecznie choc jedna fotke i napisz jak reszta dzieci powitala Matylde. Usmiechnelam sie czytajac, ze majac w domu trojke masz wrazenie, jakby nie bylo dzieci... Jak w dowc***e z koza Ale musze powiedziec, ze ja tak samo czuje sie z dwojka, kiedy zdarza sie, ze ktores wybedzie na chwile Raz jeszcze serdeczne gratulacje i usciski dla calej gromadki! Ag
-
Lonka, my tu rozwodzimy sie godzinami nad teoriami wychowawczymi, a Ty caly czas na edukacyjnym poligonie! Niesamowite, ze pomimo tak mlodego wieku jestescie rodzicami dla 6 dzieciakow, z ktorych najmlodszy ma 8 a najstarszy 18 lat! Na pewno wielokrotnie stawiacie czola problemom wychowawczym, o ktorych my nie mamy na razie zielonego pojecia. Naprawde chyle czola i trzymam kciuki za Was! I wiesz co - mam ogromna nadzieje, ze kontakt sie nie urwie i ze znajdziesz chwile czasu bo opisac nam troche cala Wasza gromadke :) Sciskam, Kuk
-
Mysh! Traflias z tematem dietetycznym jakbys czytala w moich myslach! Niedalej niz dzis rano zastanawialam sie do kogo zwrocic sie z prosba o ustawienie mi diety. Czuje sie ostatnio srednio i nie opuszcza mnie uczucie bycia opuchnieta.... Ewidentnie ma to zwiazek z moja tarczyca ale i z hektolitrami kawy, ktora usiluje wyciagnac sie z wiecznego niedospania... W dodatku wciaz spotykam kogos, kto opowiada mi jak cudownie czuje sie odkad przeszedl na diete bezmleczna lub bezglutenowa... Slowem - chyba naprawde nadszedl ten czas. Jak wiecie nie mam najlepszych doswiadczen z wloska sluzba zdrowia i nie wiem do kogo zwrocic sie w tej sprawie. Poleganie na radach z serwisow internetowych wydaje mi sie nieco ryzykowne, ale chyba sprobuje i na poczatek zrezygnuje z pasty i pizzy. Jem tego ogromne ilosci i bedzie to dla mnie powazny problem, ale chce przekonac sie jaki bedzie efekt. Jesli macie dla mnie jakies uzyteczne wskazowki, to bede wdzieczna! Moje glowne problemy to ta cholerna opuchlizna (nogi, brzuch, twarz rano) i uczucie wiecznej sennosci, ktore opuszcza mnie dopiero wieczorem...
-
Lonka!!!! Super, ze sie odzywasz! I serdeczne gratulacje z powodu siostrzyczki dla Wiktora! :)))) Ile dzieci macie razem? Kiedy slyszalysmy sie ostatnio mailowo byla Was naprawde piekna gromadka! :) Domyslam sie, ze masz huk roboty ale odzywaj sie czasem! Jak widzisz zadna z nas nie bywa tu codziennie jak kiedys, ale staramy sie, zeby ten topik przetrwal, bo cos fajnego nas jednak laczy :) Doczytalas, ze Mysh tez mma kolejna, podrosnieta juz fasolke? :))) Usciski! Kuk
-
Drogi moderatorze, naprawde w ramach cenzury wykasowales fragment "Ody do mlodosci" Mickiewicza z forum, czy tylko tak mi sie zdaje? Pozdrawiam Kuk
-
Czy moderator Kafaterii moze mi powiedziec co niecenzuralnego znalazl w slowie "g***t"? G***t na drugim czlowieku jest zlem ale samo slowo nie jest przeciez niecenzuralne - ludzie, opanujcie sie!!!
-
Chcialabym sie jeszcze podzielic z Wami pewnym artykulem na temat kaprysnych dzieci. Problem w tym, ze artykul jest po wlosku. Artykul jak artykul - autor stawia i udowadnia teze, ze nie istnieja dzieci "tyrani" czy kaprysnicy z natury. Kaprys jest dla dziecka forma wyrazania uczuc i sygnalizowania potrzeby lub problemu. Ignorowanie go jest wiec zdaniem autora bezmyslnym ignorowaniem uzasadnionej czesto potrzeby dziecka. Teza stara i moim zdaniem w duzej mierze uzasaqdniona. To co ciekawe, to jednak test pod artykulem. Odpowiadajac na pytania dowiadujesz sie "jakim rodzicem jestes" w sensie - na ile potrafisz odczytac i zinterpretowac kaprysy swojego dziecka. Zrobilismy test oboje z mezem i wyniki zaskoczyly nas mocno. Co ciekawe - pomimo zaskoczenia uznalismy je za bardzo ciekawe i wiarygodne... Podaje wam link do niego, bo moze Karenka i Myush beda mialy ochote zerknac - http://d.repubblica.it/famiglia/2013/06/04/news/bambini_capricci-1679853/?ref=HREC2-16
-
Hej! Psikulcu - no prosze Cie!!!!! Przeciez wiesz doskonale, ze jestes kapitalna mama!!!! A jesli masz watpliwosci, to zapytaj wlasnych dzieci! :) Co do mnie, to mysle, ze jestem dumna z moich dzieci w sposob zdrowy. To znaczy moja duma wynika z faktu, ze moje dziecko cos osiagnelo w wyniku wlasnej pracy a nie dlatego ze uwazam je za geniusza... Czyli ciesze sie z tego, ze Frankowi spodobala sie gitara i ze z niej nie rezygnuje bo wiem ile frajdy ma sie z umiejetnosci gry na instrumencie gdy jest sie juz "duzym" oraz jak bardzo nudne potrafia byc lekcje gry na nim ;))) Stad tez ciesze sie, ze Franek gra i przynajmniej na razie pokonuje jakos swojego lenia;))) A co do pozostalych atrakcji typu judo czy taniec - to przeciez kazde z dzieci cos takiego robi i fajnie, bo z jednej strony dzieci maja frajde, z drugiej sie ruszaja i zwyczajnie dzie im to na zdrowie. A czy bedzie to akurat basen, judo, tance irlandzkie czy bieganie po lace - to juz naprawde kwestia indywidualnych preferencji dziecka i rodzicow ;) Shalla - ja takie sytuacje jak ta w twojej pracy obserwuje bardzo czesto w firmach, w ktorych przeprowadzamy analizy prawne. Stykamy sie przy okazji z kadra kierownicza i personelem wszystkich szczebli i wtedy okazuje sie, ze najmniej o firmie wiedza ci, ktorzy nia zarzadzaja a najwiecej panowie od BHP.... Co ciekawe profesjonalni managerowie zarabiajacy krocie i zmieniajacy (nie bez powodu) firmy co dwa lata to czesto naprawde osoby dobrze sie prezentujace i ...nic ponad to! Prawdziwi fachowcy to ci, ktorzy pracuja na stanowiskach technicznych a i to czesto nizszego szczebla... Nie zapomne sytuacji sprzed dwoch lat, w ktorej aby zebrac informacje dotyczace ryzyk zwiazanych z rozbudowa pewnej fabryki, spedzilam pare tygodni na zupeklnie bezuzytecznych spotkaniach z "szefami". Bylam juz bliska zalamania nerwowego, bo wiedzialam, ze umowa ktora mam napisac dotyczy zakladu, podlegajacego normatywom typu SEVESO i ATEX ktore w uproszczeniu stosuja sie do zakladow pelnych materialow latwopalnych, wybuchowych, etc... Ryzyko z tym zwiazane trzeba zrozumiec by ujac je w umowie. A tu... nikt nic nie wie! Az wreszcie, ktos przyprowadza mi na spotkanie dwudziesto-paro letnia dziewuszke, ktora bez slowa wyciaga ogromnych rozmiarow plan zakladu (bardzo duzego zakladu) i w krotkich, zolnierskich slowach opisuje mi wszystko co chcialam wiedziec... Wierzcie lub nie ale ta dziewczyna wiedzialam wszystko o kazdej maszynie oraz zwiazanej z nia normatywie prawnej... To bylo niesamowite. Bylam pod takim wrazeniem, ze zaraz po spotkaniu zadzwonilam do Prezesa spolki i zapytalam go dlaczego ta dziewczyna nie jest Dyrektorem technicznym fabryki. Przyznal mi, ze jest rzeczywiscie bystra i bardzo dobrze poinformowana, ale moje pytanie potraktowal jako dowc*p... Wnioski wyciagnijcie same...:( Karenko - jak pobyt w kraju??? Jak polski Twoich dzieci? Shalla - czy sa jakies postepy w sprawie kuchni??? Mysh - jak brzuszek??? Dziekuje Wam za troske w zwiazku z trzesieniem ziemi, ale szczerze mowiac bylismy wtedy poza Turynem - z tego co wiem od znajomych i kolegow z pracy, wstrzasy nie byly tu na szczescie odczuwalne.
-
Rany boskie Shalla.... Wy to zamierzacie sami montowac???? Podziwiam!!!! Zaczynam dochodzic do wniosku, ze jestem skonczonym leniem... Ja juz nawet do poskladania szafy z Ikei zawolalam ostatnio technika, zwazywszy ile srubek zsostalo mi w reku po lozku dzieci... Powodzenia! :)))
-
Widze, ze zmodyfikowano nam Kafeterie. No i wciaz jeszcze nie skasowano naszego Topiku. Trzeba to jakos docenic i skrobnac co nieco... Nas pogoda rowniez nie rozpieszcza - mamy moze nieco wiecej slonca niz Mysh ale poniewaz wciaz pada, nasz dom zamienia sie z wolna w mroczna i mokra piwnice... Sypiam w barchanowej pizamie, spiworze puchowym i pod podwojna puchowa koldra... Nie zartuje! Taj wyglada w slonecznj Italii poczatek czerwca! Moja przyjaciolka, ktorej syn jest na wycieczce w gorach mowi, ze wciaz trwaja tam dyskusje nad tym czy w moznaby uruchomic wyciagi (zamkniete ustawowo o tej porze) bo warunki narciarskie sa genialne... Taaak. I to tez nie byl zart. Czerwiec to dla rodzicow bardzo mily miesiac. Dzieci koncza szkole i wychowawczynie przescigaja sie w organizacji przedstawien i akademii szkolnych, reprezentanci klas przescigaja sie w organizacji klasowych pizzy lub piknikow a prowadzacy zajecia pozalekcyjne czuja sie w obowiazku zaprosic rodzicow na koncowy spektakl, lekcje pokazowa lub inne przedstawienie... Moj kalendarz peka w szwach i zapewniam was, ze nie ma w nim ani ociupinki miejsca na prace czy inne glupstwa... Moje dzieci uwielbiaja swoje zajecia pozalekcyjne ale mam wrazenie, ze wiekszosc z wyzej wspomnianych atrakcji jest dla nich istna tortura... Jasiek nie chca brac udzialu w zawodach judo, Ania nie chce byc mala Chinka w przedstawieniu baletowym a Franio ma w nosie lekcje pokazowa z angielskiego. Odpuszczam im we wszystkim bo wydaje mi sie czystym wariactwem wymaganie, by wystepowali publicznie trzy razy w tygodniu. Sama nie przepadalam za akademiami szkolnymi i jeszcze to pamietam ;) Z tegorocznych wystepow zaliczylismy natomiast z przyjemnoscia Frankowy koncert gitarowy, Akademie z rozdaniem dyplomow w przedszkolu Ani i wystep przedszkolny Jaska - dzieciaki szly tam z ochota, prezentowaly sie z radoscia i wszyscy razem puchlismy z dumy. Nie wiem o czym jeszcze moglabym Wam doniesc, bo zycie kreci sie wciaz wokol tych samych spraw - duzo pracy, sporo problemow zdrowotnych u najblizszych (mama i siostra) :( no i zwykle, niezwykle atrakcje, ktorych na codzien nieskapia nam nasze dzieci. Tu nadmienic musze, ze, chyba dzieki pastylkom z Olejem Omega 3, ktore Shalla przeslala mi w zeszlym roku, moje dzieciaki przetrwaly tym razem sezon wlasciwie nie chorujac!!!! Dzieki Ci Kochana!!!! Napisze jeszcze, ze jestem pod wrazeniem lektur myshowego Jaska - Franio czyta wprawdzie po polsku, ale samodzielna lektura sprawia mu jednak sporo problemow, w zwiazku z nieznajomoscia wielu slow. Nasz klopot polega na tym, ze nie mozemy czytac wieczorami po polsku, bo Ania i Jasiek protestuja... Ich poziom polskiego jest jednak znacznie gorszy niz Franiowy. Nie nie wyszlo z moich planow zaproszenia do nas polskich kuzynow w tym roku (remont) i efektem jest ewidentna recesja jezykowa dzieci ... Mam nadzieje, ze w przyszlym roku uda mi sie zwabic na lato dzieci kuzynki i w ten sposob nadgonic nieco zaleglosci u maluchow... Sciskam i mam nadzieje, do przeczytania!
-
Shalla - wiem juz! Max poprostu wdal sie w Mamusie :) Ot i cala tajemnica. mam nadzieje, ze sfotografowalas go z ta tablica i wiertarka w dloniach! Co za pamiatka! :D O kurcze - lazienek Wam nie zazdroszcze... ten pyl z pilowanych kafelkow... Mialam go w nosie na dlugo po remoncie lazienki. My usilowalismy wczoraj wydusic ze stolarza choc przyblizona wartosc prac, jakie chcemy mu zlecic. Wykrecil sie sianem i wprawil nas w dziki poploch informacja, ze potrzebny bedzie wspoludzial: architekta, (wyburzenie sciany i wyliczenie punktow oparcia i dopuszczalnego obciazenia antresoli), murarza, spawacza i dekoratora... Gabrys bladl i zielenial na zmiane... Czekamy teraz na projekt i ... jakas wstepna jego wycene wreszcie. Mam nadzieje, ze nie spadniem ze stolkow na jej widok! A tak a propos remontow, to ogladalam wczoraj mieszkanie znajomej zrobione w budynkach...starej stajni! Wyobrazcie sobie - wszystkie pokoje w ciagu, z wszystkimi oknami na jednej scianie - wychodzacymi na jedpodworko - przedziwne miejsce! Ale jak fajnie zrobione! Mieli bardzo sensownego architekta, ktory wszedzie gdzie sie dalo powciskal duze lustra odbijajace okna, za ktorymi zasadzono zywoplot oddzielajacy ich od reszty podworka. W efekcie mieszkanie sprawia wrazenie jasnego i przestronnego, choc jest to tylko wrazenie... Bylam tez pod wrazeniem umiejetnosci wykorzystania miejsca - stare i przesadziste antyki, ktore sa piekne, ale bardzo malo pakowne ustawione zostaly na optycznie neutralnych podestach w kolorze scian. te podesty to w rzeczywistosci pakowne szafki, w ktorych mieosci sie trzy razy tyle co w samych meblach. Antyki zostaly w ten sposob wyeksponowane a miejsce wykorzystane. Shalla - pisze o tym, bo wspomnialas o remoncie korytarza, a wiem, ze i Ty, tak jak ja lubisz stare meble :)
-
Shalla - wczesny Hasior rozlozyl mnie na lopatki :)))))))))))))))))))) Smieje sie z Twojego nieszczescia! Wybacz! Ale to TWoja wina ! Szafa wiszaca na dziurze bardzo przemowila mi do wyobrazni. Z calym szacunkiem dla Krolestwa Brytyjkskiego, rodziny krolewskiej i caej reszty, mieszkalam kiedy przez dwa miesice w slicznej londynskiej willi, ktora wlasnie czesciowo remontowano - napatrzylam sie tam na rozwiazania alla szafa "zawieszona mna dziurze" i nabralam ogromnego szacunku dla... polskich budowlancow. Myslalam, ze jestesmy mistrzami prowizorki, ale zrozumialam, ze pod tym wzgledem moglibysmy brytyjczykom buty wiazac ;))) Pewnie, ze nie nalezy uogolniac, ale jednak... Nas czeka podobny remont w te wakacje - zrywanie sufitu (podwieszony) i rozbijanie sciany w pokoju dzieci, budowa antresoli, cyklinowanie i malowanie podlog w calym domu, malowanie scian... Bedzie wesolo :(((( Juz nie moge sie doczekac (czy ktos wie, jak robi sie emoticona z wlosami stojacymi deba? Kuk
-
Czesc Dziewczyny! Czy wiecie, ze nasze wpisy coraz bardziej przypominaja relacje z pierwszej linii frontu? Moze to jednak prawda, ze my Polacty lubimy sobie ponarzekac ma moze po prostu zycie matek z malymi dziecmi to naprawde (ze zacytuje dobrze znana tu autorke) "przejebalnia"... ;) Moglaby napisac relacje w tym saqmym tonie, ale nie chce. Wyraze wiec tylko nadzieje, ze Psikulec wyzdrowial i pojechal na wymarzone wakacje, gdzie caly czas swieci mu slonce, Shalla wyzdrowiala i zakonczyla remont, Mysh i mala zabka maja sie dobrze, etc. :) My wrocilismy do domu po krociotkim ale udanym pobycie w Polsce. Moja mam ma sie nieco lepiej i na szczescie z wielu paskudnych podejrzewancyh chorob pozostalo jej tylko kilka, ktore sa pod jako-taka kontrola. Wyprawilismy huczna impreze z okazji jej 75 urodzin i musze powiedziec, ze choc balam sie, ze w jej stanie impreza - niespodzianka to dosc ryzykowny pomysl, okazalo sie, ze trafilismy w 10-tke. Mama poczula sie kochana i dopieszczona i duza ilosc zyczliwych osob wokol pus maly kieliszek czerwonego wina bardzo dobrze wplynely na jej szalejace skoki cisnienia. Musimy zreformowac nasz sposob myslenia o rodzicach - nie sa wieczni, staja sie coraz bardziej krusi, bezbronni i zdani na nasza opieke. Ce la vie! Z nowosci i pozytywow - Jasiek dostal sie do tego fajnego przedszkola, o ktorym pisalam i chyba nawet do klasy z kapitalnym angielskim wychowawca -takim, ktory lubi zeby dziecko bylo brudne ale szczesliwe. Bede go musiala dowozic dwa kilometry na rowerze pod gorke i w kierunku przeciwnym niz moje biuro, ale i tak ciesze sie jak glupia, bo jego reakcja na obecna szkole jest naprawde przygnebiajaca. Wczoraj zapytal mnie przy sniadaniu - "mamo, kiedy ja wreszcie bede znowu maly, zeby wrocic do zlobka, do tej klasy, w ktorej bylem na poczatku? " I wytlumaczyl mi, ze tam bylo super bo... spedzali czas na podworku. Trzymajcie sie cieplutko i nie dajcie sie! Kuk
-
Ja wspominam z zachwytem i utesknieniem okresy pologu, w ktorych mialam cere jak brzoskwinia i wlosy piekne, blyszczace i nieprzetluszczajace sie przez kilka dni. Nigdy juz, ach nigdy przedtem ani potem taki cud sie nie wydarzyl... ;) Co do ubranek, to przyznaje, ze pomimo, iz staram sie wydawavc je na boiezaco i zostawiac tylko te, ktore moze jeszcze mnosic Jasiek, zaczynam sie czuc tak, jak bohaterowie amerykanskiej serii "pogrzebany we wlasnym domu" - rzecz o osobach, ktore gina pod tonami przedmiotow, ktorych nie potrafia wyrzucic, przekopuja wsrod nich tunele, zeby dostac sie do zlewu czy ubikacji, etc... U nas to tez juz tak prawie wyglada. mam wrazenie, ze ze wszystkich katow szczerza na mnie zeby torby z ciuchami, butami i zabawkami do oddania, posegregowania, zmiany sezonu, etc... Kiedy dzieci byly male rzeczy bylo sporo ale zajmowaly mniej miejsca. Teraz wszystko rosnie w tempie geometrycznym a mieszkanie kurczy sie odwrotnie proporcjonalnie... chodze z lekka nieprzytomna, bo od poniedzialku moja Mama jest w szpitalu w Polsce, podczas gdy ja jestem tu i usiluje zalatwiac --wszystko tam telefonicznie i mailowo. Jedziemy do niej na kilka dni w przyszla srode, ale co bedzie potem??? Zycie to nie bajka... nie mam na razie pojecia jak zorganizowac pomoc dla niej - konieczna wydaje sie zmiana domu ale moja mama nie chce o tym, nawet slyszec. O przeprowadzce do Wloch czy Kanady nie moge nawet wspomniec, bo od razu skacze jej cisnienie... Co za wezel gordyjski :(
-
Ha! Mysh! A to ci nowina! Gratulacje!!!!!!!! Ale faktycznie napisalas tak, ze wczytywalam sie i wczytywalam i nie moglam zrozumiec tych jedenastu miesiecy - dopiero koncowka wpisu rozwiala moje watpliwosci!!! No super - ktore to juz "nasze" topikowe dziecko??? Trzebaby kiedys policzyc! Rozumiem, ze "Zaba" to pomamusi, bo przecie tak na poczatku popodpisywalas Twoje wpisy, prawda? Czyli wiadomo juz, ze panienka? A moze jeszcez za wczesnie? Mam niby trojke dzieci, ale niewiele z tego pamietam ;))) Jak sie czujesz tym razem? Mam nadzieje, ze wspaniale! Nasze maluchy wciaz nudza mi, ze chca nowego braciszka (Franio) lub siostrzyczke (Ania) ale ja konsekwentnie odpowiadam, ze kolejne dziecko w rodzinie to juz bedzie moje wnucze... Po za tym wciaz jeszcze po domu placza mi sie smoczki i pieluchy Jaska... Nie, nie, nie, nie ma mowy! :)))) U nas wreszcie cos na ksztalt wiosny. Cos na ksztalt, bo stalo sie regula, ze temperatura waha sie nam co dwa - trzy dni o jakies 20'C... A ja jako typowa meteopatka waham sie z nia ;) Wariatkowo! Psikulcu - nie wiedzialam, ze zmienilas prace. Jakos przegapilam ten moment. Co teraz robisz, wciaz ten saqm sektor czy cos innego? Moze te trudne poczatki to tylko okres docierania sie z zespolem? Trzymam kciuki, zeby tak bylo. Fisa - dobrze, ze sie odzywasz! Pisz czesciej - jestes dobrym duchem tego forum i kiedy znikasz, zycie na nim zamiera. Shalla - zgadzam sie w 100% z Shalla - z urwisami zycie jest ciezkie, ale to urwisy pchaja ten Swiat na przod swoja energia. Pomysl - wolalabys apatyczne, super grzeczne dziecko, ktore spedza dni przed telewizorem albo siedzi sobie cichutko w kaciku i nie wymaga twojej uwagi? Wazne, zeby podsuwac mu sensowne pomysly na wyladowanie energii i ...zeby mial dobre serce. Reszta przyjdzie z czasem. Ja tam jestem za urwisami :) :p
-
Dziewczyny! Witajcie! Zajrzalam tu bez wiekszej nadziei, ze ktos cos skrobnal, a le jednak! W sumie ciesze sie, ze nie napisalam dwa dni temu, bo bylby to kolejny wpis w tym samym tonie! :p Mamy "za soba" (to znaczy mam taka nadzieje ;)) solidnie przechorowana zime i teraz lizemy rany, ktore nie do konca sa jeszcze zagojone. Psikulec i Shalla brzmia chyba jednak najpowazniej - dziewczyny - mam nadzieje, ze najgorsze jest juz za Wami, za Nami!!!! wystawcie nosy do slonca, lykajcie witaminy i faszerujcie sie owocami. Wiosna juz tuz tuz, a kto do niej dozyje, ten ocalony!!! Nie bede juz dokladac opisu kolejnych naszych chorob - dodam tez (nieco optymistycznie), ze moja reka ma sie doskonale. Poruszam nia w kazdym razie prawnie normalnie i tylko raczej podnoszenie ciezarow i gimnastyka cyrkowa, nie sa juz dla mnie... ;) Co do reszty, uwazam ze zycie jest zupelnie znosne bo dowiedzialam sie wlasnie, ze Jasiek prawdopodobnie "dostal sie" do naszego wymarzonego przedszkola "europejskiego". Wymarzonego, pod warunkiem, ze trafi do sekcji anglojezycznej, ktora ma dwoje fajnych wychowawcow, bo sekcji niemieckojezycznej wychowawcy sa juz nieco mniej fajni... No ale wiadomosc jest naprawde super, bo jestesmy spoza rejonu i bylam pewna, ze nie mamy szans. Kochane, trzymajcie sie cieplo i zdrowo. Pamietajcie, ze w naturze wsdzustko porusza sie po okregu albo po sinusoidzie i nic nie trwa wiecznie - choroby i pech rowniez!! Trzeba tyljko pamietac, by w odpowiednim momencie przybrac forme przetrwalnikowa...;))) X Kuk
-
Psikulcu, widze, ze teraz Ty wzielas sie za reanimacje naszego konajacego topiku... No sprobujmy raz jeszcze! :p:p:p ;) Dacie sie sprowokowac, czy nie, dziewczyny!!!! :) Reke zlamalam, niestety dosc paskudnie, 15 grudnia. Poszlismy z dziecmi na miejskie lodowisko, tzn. Moj maz stal i patrzyl, a ja po kolei ciagnelam mlodsze dzieci po lodzie przez godzine. Potem zeszlismy, bo lod byl w fatalnym stanie a w dodatku obok poczatkujacych dzieci pedzili lub tanczyli profesjonalisci. Zeszlismy wiec, ale Ania wyprosila, by wrocic tam "jeszcze tylko na jedno koleczko". I wlasnie kiedy zaczynalysmy to feralne koleczko, tuz zza Ani wyjechala para lyzwiazy ubranych w stroje z cekinami . Jechali szybko i tak blisko nas, ze mala wystraszyla sie i upadla, a ja - niechcac upasc na nia - podparlam sie prawa reka. Chrupnelo i reka ... doslownie przybrala ksztalt blyskawicy. W ogole nie wiedzialam ze cos takiego jest mozliwe. POtem byla karetka na sygnale i bardzo nieciekawa mina lekarza ogladajacego rentgen, nastawianie, trzy tygodnie gipsu i bolu, operacja, znowu gips i ochraniacz, etc... Lapa wciaz jest spuchnieta i obolala, bo okazalo sie, ze wprawdzie operacja kosci promieniowej udala sie dobrze, ale za to cholerne odlamki kosci w nadgarstku przemiesicily sie tak, ze reka nie moze sie porzadnie zagoic i pozostaje sztywna. Lekarze kreca glowa a potem mowia cos w rodzaju - do wesela sie zagoi, a ja trace juz reszte cierpliwosci i nerwow... :( Nie moge wykonac ta reka zadnego wysilku typu odkrecic butelke zmlekiem, pokroic chlep, czy umyc porzadnie zeby... O podnoszeniu Jaska do gory nawet nie wspomne. No dobra, wyzalilam sie i wystarczy. Fajnie, ze Olek przekonalo sie do przedszkola! Ja stracilam nadzieje, ze i u nas to w koncu nastapi, bo przedszkole ma ostatnio takie ciecia budzetowe, ze dzieci siedza juz wlasciwie tylko w klasach i koloruja drukowane rysunki... Brak kasy w sposob widoczny wplywa na inicjatywe Pan przedszkolanek i nawet Ania, ktora wczesniej chodzila do przedszkola dosc chetnie, narzeka strasznie na nude, brak zabawek i fakt, ze zamiast tzw. "activit" przygotowujacej starsze dzieci do szkoly, starszaki musza teraz lezakowac z maluchami... Porozmawialam sobie kilkakrotnie z wychowawczynia Jaska i tylko utwierdzilam sie w przekonaniu, ze nie ma co liczyc na cud. Ania idzie w przyszlkym roku do podstawowki ale Jaska czekaja jeszcze 2 lata przedszkolnej nauki. Nie chce wyobrazac sobie, ze przez kolejne dwa i pol roku Jasiek bedzie mi plakal codzien rano, ze nie chce isc do szkoly! Stad, w zeszlym tygodniu zlozylam podanie o przeniesienie go do innego przedeszkola, ktore jest wprawdzie daleko od domu i mocno nie po drodze do mojej pracy, ale za to cieszy sie opinia fajnego i lubianego przez dzieci.Na razie musimy jakos dotrwac do konca roku... A mialam juz nie marudzic... Z pozytywow - wiosna podobno blisko, dzieciaki w miare zdrowe a Franio przyniosl w tym polroczu bardzo ladne swiadectwo. W najblizszy weekend mamy we Wloszech wybory i... jesli wygra Berlusconi, to nie wykluczam, ze przeczytacie niedlugo, ze przenosimy sie na stale do Polski ;) Pozdrawiam cieplo! Agnieszka
-
Nicolettka! Dolaczaj do nas jesli masz ochote - bardzo nam bedzie milo, tyle, ze odeszlysmy juz od tematow ciazowo pieluchowych dosc daleko :) Shalla - niech dziadek uczy Nastke calkowac! Potraktuje to jako pyszna zabawe i wchlonie jak gabka! :) Kiedy juz przyjdzie czas na rachunek rozniczkowy w szkole, bedzie to dla niej nudne i ciezkie - stad uwazam, ze lepiej wczesniej ale w ramach zabawy ;) Moze przeczutawszy to, pomyslicie ze zwariowalam, ale ja mowie serio - pamietam, ze to co rodzice lub rodzenstwo wpoili mi zanim uczylam sie o tym w szkole, pamietam lepiej do dzis! Podobnie rzecz ma sie z lekturami szkolnymi - wielu z nich nie przeczytalabym do konca gdybym zetknela sie z nimi po raz pierwszy w czasie, gdy przerabialismy je w szkole. Shalla, ma nie masz ty czasem filmiku z Maksiem tanczacym taniec brzucha? ;) Psikulcu - ja mam tak samo z Ania - wciaz slysze, ze to podpora wychowawczyni, najgrzeczniejsza z dziewczynek, etc... Nic dziwnego, ze zestresowane utrzymywaniem takiej opinii w szkole dziecko daje mi potem w domu taki wycisk! Ania domowa ryczy jak zarzynany bawol pod byle pretekstem, drapie braci i rozrabia najgorzej z calej trojki.... ;)