Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

czerwony balonik

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez czerwony balonik

  1. Dobrze, że kasa już jest, Hermio. A ja raczej o egzaminach - że na pewno jej poprawisz i skończysz sesje z całkiem przyzwoitymi wynikami! Trzymam kciuki za jutrzejszy sprawdzian umiejętności!
  2. Nic wielkiego, ale on nie z tych, co wysyłają płomienne zaklęcia (nawet w najbardziej intensywnym początkowym okresie znajomości), ale właśnie aspekt "o niczym" jest tu ważny, że mu się chciało bezinteresownie pisać wiadomość o niczym (raczej to ja jestem od takiego pisania, on jest konkretny ;-) O tym, jak jest na miejscu urlopu (dobrze) no i zapytania, co u mnie, jak się czuję, no i bardzo sympatyczne pozdrowienia z miejsca pobytu. Czyli miło, ciepło, z troską... Na razie niczego więcej nie mogę oczekiwać. A byłam pewna, że jak już się rzuci w wir sportów zimowych (wyjechał z grupą naszych wspólnych kolegów, żeby trochę odreagować swoje doły) to całkiem o mnie na ten czas zapomni, bo będzie chciał odetchnąć od histeryczki ;-)
  3. Witajcie wszyscy, No faktycznie jakimś optymizmem powiało :-) Pozytywne wydarzenia w pracach, na studiach, chęć do zmian... A nade wszystko w emocjach :-D Ja też mam powód do radości: w piątek przykazałam Iksowi, żeby się przez ten tydzień wyjazdu o mnie nie odzywał i powiedziałam mu, że ja na pewno nie będę mu się narzucać - dla dobra swoich emocji ma się całkowicie oderwać od tego, co tu zostawia. Byłam pewna, że przyjmie moją deklaracje z ulgą, bo ma mnie dosyć i przez ten tydzień ani razu się nie odezwie... Jak już tu pisałam, wiąże nas praca i często zadaje sobie pytanie, czy on by w ogóle utrzymywał ze mną teraz kontakt, gdyby nie musiał się odzywać w sprawach zawodowych... A teraz akurat jest na urlopie i nie ma takiej potrzeby, specjalnie odciął sie od maila itp., żeby mu szefostwo głowy nie zawracało. Ostrzegł kolegów z pracy, że nie będzie odbierał od nich telefonów ani odpisywał na smsy, bo chce mieć spokój - i tego dotrzymuje - dziś próbowali się dodzwaniać w jakiś głupotach i nic.. Zawzięłam się, że się nie odezwę pierwsza i byłam pewna, że on też tego nie zrobi. A tu proszę - dziś rano wyjechał, i już po południu nie wytrzymał i wysłał do mnie niezobowiązującego, ale bardzo miłego sms-a, nie mającego oczywiście nic wspólnego z pracą :-D
  4. Witajcie, Fisiowna - brawo, że się odważyłaś! Wydaje mi się, że odpowiedział bardzo szczerze... Sytuacja się trochę oczyściła, mam nadzieję, że będzie oczyszczać się dalej! A dla wszystkich przechodzących przez męki sesji - mały kopniak na szczęście ;-)
  5. Teraz znikam, zajrzę w nocy... Fisiowna, trzymam kciuki
  6. Stworzymy topikową reprezentację na następną edycję programu You Can Dance ;-)
  7. Hermio, Tobie też bardzo dziękuję :-) To bardzo rozsądne, co mówisz (i świetnie rozumiesz moje emocje, oj właśnie, aż skręca ;-) ;-)) - a przy okazji uspokajające i dające nadzieję. Biorę sobie Wasze rady dziewczyny do serca i niech Wam ten złośliwy los czymś dobrym odpłaci za bezinteresowną pomoc :-)
  8. Tak Cocinelko, masz rację... A to, że jego też męczy to, co jest między nami, to chyba dobry znak. Nie mówię tego z sadystyczną satysfakcją ;-), tylko to jednak znaczy, że nie jestem mu tak całkiem obojętna. Każdy wyrzut czy podejrzenie z mojej strony on jakoś bardzo mocno pamięta i przeżywa, powraca do tych słów nawet po długim czasie. A ikonkę? Chyba można...
  9. W tym dużym poście w zdaniu: "w pewnym momencie stwierdził, że trzeba to przerwać, bo emocje są już nieznośne" chodziło o przerwanie tej wymiany smsów, nie znajomość - przed tym się broni rękami i nogami... Precyzuje, bo pisze dziś bardzo niejasno :-(
  10. Hermio, co do Iksa - dziękuję, tak myślę, że zbyt dużo jest do wygrania, żeby to tak puścić... Więc będę się upokarzać, zamiast odejść z godnością (ale cholera, jak tu odejść - zrezygnować ze świetnej pracy, o której zawsze marzyłam?) :-( To jest na pewno prawda, że on potrzebuje pogodzenia się z tamtym, nabrania dystansu - na razie wciąż jeszcze są na takim etapie, że on np. jeździ do ich niegdyś wspólnego mieszkania, żeby odebrać jakieś ostatnie książki czy płyty, które były jego :-( Więc na pewno nie jest to dobry moment na rozpoczynanie związku z kimś innym. Tego nie podważam, tu nie mam wątpliwości. Z drugiej strony - żeby mu tak zajrzeć do głowy i dowiedzieć się, co on tak naprawdę o mnie myśli... A nie czekać w nieskończoność na kogoś, kto może się po prostu "odkochał" od raczej komu przeszło zauroczenie :-( Tak bym chciała wiedzieć, czy to jego "spróbujmy na razie utrzymywać nasze relacje na takim przyjacielskim poziomie, żeby nie było tej szarpaniny, żebyś nie płakała i nie myślała o sobie źle, bo ten problem, jaki jest w naszej relacji, tkwi tylko i wyłącznie we mnie" oznacza dokładnie to, co mówi, czy jest bardzo subtelnym sposobem na spławienie mnie... Niedawno zresztą - po kilku w miarę spokojnych, "przyjacielskich" dniach i wspólnym pójściu na kawę wywołałam - sprowokowana jego niewinnym smsem -taką nocną wymianę smsów, która poszła w kierunku dosyć ostrych stwierdzeń z mojej strony - właśnie takich zarzutów, że specjalnie utrzymuje mnie w takim stanie zależności emocjonalnej - chwytałam go za słówka itp.. On się bardzo długo tłumaczył, chyba do 2 w nocy wymienialiśmy wiadomości, próbował udowodnić, że się mylę, że to nie tak, że on nie chce mi robić nic złego. W pewnym momencie stwierdził, że trzeba to przerwać, bo emocje są już nieznośne (a ja miałam w duchu taką dziwną nadzieję, że może jak go tak bardzo zdenerwuje, to on powie wreszcie odczep się i się negatywnie zadeklaruje a ja będę mieć spokój) i to nie ma sensu. Na drugi dzień rano zadzwonił, zaczął od jakiś błahych ale wesołych opowieści czego akurat słucha, jaką piękną muzykę odkrył itp., a potem powiedział - na prawdę bardzo smutno - że prosi, żebyśmy, jeśli to możliwe, "nie mordowali się takimi rozmowami, jak ta nocna". Wiem, zachowałam się jak wariatka i histeryczka... Nigdy wcześniej taka nie byłam! Ostatni raz płakałam kilka lat temu, teraz często, całkiem bez powodu... A znacznie bliżej mi 30-tki, niż 20-tki. Pod pewnymi względami - on ma anielską cierpliwość, nigdy nie dał się wyprowadzić z równowagi... Ale ile tak można, widzicie, jak jestem przez to wszystko rozchwiana emocjonalnie :-( Prawie jak on :-(
  11. To znaczy - moja wypowiedź zboczyła ;-)
  12. Hermio, długo pisałam tą odpowiedź i dyskusja powędrowała w złym kierunku... To było a propos tego: w ogole co za ch*jowa sytuacja zale sie na topicu o facetach ze nie mam co jesc, masakra Nawiasem mówiąc, też trzy miesiące temu zapłaciłam 500 złotych za komórkę i miałam problem :-(
  13. Różnych wyzwań, oczywiście, freudowska pomyłka ;-)
  14. Nie, głupio się wyraziłam. Teraz rozumiem, że danie terminu polegało na tym, że po prostu chcesz, żeby on do jakiegoś określonego momentu zadecydował ostatecznie. Więc tak, chyba jak najbardziej warto sprobować - odezwać się pod pretekstem rodzaju "miałam mała awarię komputera/problemy z komórka, smsy nie dochodziły, a wysłałam Ci bardzo ważnego maila/smsa w naszej sprawie, pewnie go nie dostałeś, może moglibyśmy o tym porozmawiać". Bo niektórzy stawiają sprawę w sposób w rodzaju "przez np. tydzień całkowicie zrywamy kontakt, w spokoju analizujemy sytuację bez emocji, pretensji itp., i po tym tygodniu dajesz ma odpowiedź". Wtedy faktycznie głupio byłoby się odezwać.
  15. Ano tak, zapomniałam o tym daniu terminu... To może faktycznie lepiej poczekać. To też jest wiarygodny sprawdzian, na ile on poważnie traktuje sprawę.
  16. Rhyme, nie daj się! Wiem, że zabrzmi to mało przekonująco ale wierzę, że poświęcenie się pracy Ci pomoże. U mnie to zawsze w takich sytuacjach pomagało - odzyskać wiarę w siebie, przede wszystkim. Zawsze to jakaś szansa na symboliczne rozpoczęcie nowego życia... Fisiowna, zgadzam się z przedmówcami - rozmowa. Jeśli nie na żywo, to przynajmniej przez telefon.
  17. Fisiowna, bardzo odważna decyzja... Ale może to będzie dla niego ten wstrząs, który zmusi go do działania? Trzymam kciuki...
  18. Dzięki za wsparcie :-) Mam trochę koleżanek które weszły w relacje ze "świeżymi" rozwodnikami, i tak to właśnie opisują: że taki facet ma nieznośną huśtawkę nastrojów, kilka tygodni entuzjazmu typu "zaczynam nowe życie, przeszłość wykreślam bo nie jest ważna, moja była zona była egoistką itp, chcę żyć tylko chwilą, zakochałem się jakby to był pierwszy raz w życiu"; potem dół i myśli typu "to ja zawaliłem, nie sprawdziłem się jako partner, skrzywdziłem ją i skrzywdzę kolejną, chyba już nie jestem zdolny do miłości, powinienem przez jakis czas pobyć sam". I nie ma to nic wspólnego z chęcią powrotu do tamtej osoby, bo obie strony wiedza, że nie jest to możliwe. Ten mój-niemój ma podobnie... Uważa, że nie załatwił wielu spraw, nie uporał się z samym sobą i nie naprawił niczego w sobie, nie zamknął tamtych spraw, a już się nieodpowiedzialnie rzuca w nowy związek - choć niewiele mi teraz może dać, tylko swoje frustracje i żale. I jakoś mu wstyd, że dopiero co zamknął najważniejszy w swoim życiu związek, a już rzuca się w nowy, a po poprzednich, mniej ważnych związkach czekał rok albo dłużej, żeby móc się w ogóle zainteresować inna kobietą... Faktem jest, że nie ułatwiam sprawy, bo po tym ochłodzeniu naszych relacji stałam się histeryczna, kilka razy się przy nim rozpłakałam i robiłam mu gorzkie wyrzuty. Więc on mówi, że chce, żeby mi wrócił spokój. Dlatego unika randek itp., bo po tym zaczyna się moje rozpaczliwe dopytywanie czy jesteśmy czy nie parą (no nie dosłownie, ale w tym sensie). Mówi że mnie prosi, żebym tego na razie nie analizowała, nie nazywała, tylko po prostu żyła, przyjmowała platoniczne wyrazy jego sympatii i niczego nie przyspieszała. Co ciekawe: on bardzo się wykręca, gdy stawiam sprawy ostro, nie chce mówić o uczuciach, przyszłości, ale czasami w takich zupełnie niezobowiązujących rozmowach rzuca dające nadzieję uwagi. Np. gdy ja w czarnych barwach maluję swoją wizje wakacji - samotnych i poświęconych pracy - to on mówi, że nie mam tak myśleć, że jeszcze nie wiadomo, co się będzie działo za parę miesięcy... Innym razem rzuca aluzje, że szybko ale pewnie jeździ samochodem i zapewnia, że zawiózłby mnie bezpiecznie na drugi koniec kraju. No dobra, przestaję już truć ;-) dzięki dziewczyny za miłe przyjęcie i empatię - jak widzę, Wy macie jeszcze trudniejsza sytuację... Związki na odległość i to zaawansowane... W moim przypadku to przynajmniej tyle, że właściwie nie zdążyliśmy "zostać" parą, niczego mi nie obiecywał, więc nie mogę mieć pretensji o wiele rzeczy. Trzymam za Was kciuki!
  19. Dziękuję, Cocinelka. To akurat wiem na pewno - on dalej bardzo przeżywa to rozstanie, jest okropnie zmęczony emocjonalnie - jak po rozwodzie, tak mówi... Fakt, mieszkali tyle lat razem, mieli wspólne rzeczy itp. Raz, gdy bardzo już mi było źle i napisałam mu bardzo bolesnego maila, to odpisał, że gdy mnie spokał, to był pewien, że tamto się skończyło, że jest tylko złość i pretensje do tamtej dziewczyny, a moja obecność sprawiała mu niesamowitą radość i dawała energię do życia. A potem przyszły wyrzuty sumienia, żal za tamtymi latami, śmiercią tamtej miłości, prawie depresja. Mówi, że na razie jest w fatalnym stanie emocjonalnym i że nie chce być dla ze swoimi zmiennymi nastojami ciężarem, tylko chciałby być oparciem i radością, dawać mi tyle czasu i emocji, na ile zasługuję :-(
  20. Dziekuję za wysłuchanie. No tak, to jest najgorsze że to kolega z pracy... Widzimy się codziennie, kontaktujemy w sprawach zawodowych. nawet jak sobie postanawiam, że nie będę się odzywać, to i tak prawie codziennie ktoś z nas musi się odezwać do drugiego w sprawie zawodowej - prywatne wątki czasami wychodzą przy tej okazji. No i w ten sposób nigdy sie nie dowiem, na ile mu zależy na podtrzymywaniu kontaktu. A to, że go ciągle widzę tylko podkręca moje emocje... Odejście z pracy nie wchodzi w rachubę :-(
×