Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

mama-smyka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez mama-smyka

  1. Corin25, doskonale Cię rozumiem i często mam podobne myśli dot. dzieci i niesprawiedliwości. Niestety, często same sobie szkodzimy, bo tak bardzo chcemy dziecka, tak intensywnie o tym myślimy, że wszystkie próby się nie udają. :( Ja jestem książkowym przykładem, choć wcześniej o tym słyszałam, to mówiłam sobie: \"Mnie to nie dotyczy\" a dokładnie tak się zachowywałam. Mąż zaczął buczeć, że czuje się jak robot, bo w dni wyliczone skrupulatnie przez lekarza ciągnęłam go do łóżka choćby miał właśnie umierać, choćby firma waliła się na głowę, wybuchła wojna a on był nieziemsko zmęczony. Oczywiście sam sex też był wtedy kiepski, bo w stresie, ciągłym napięciu =czy to właśnie teraz się uda?= a zaraz po mąż szedł w lekką odstawkę, bo cała skupiałam się wyłapaniu pierwszego sygnału, że to już. Lekarz ciągle mi powtarzał, że mam o tym nie myśleć, nie skupiać wokół tej sprawy całego życia, ale jak? JAK? Aż pewnego miesiąca zachorowałam, po prostu złapała mnie angina. Dostałam antybiotyk i nie łykałam piguł zapisanych przez gina na ew. podtrzymanie (ale byłam w tym miesiącu po CLO, bo angina złapała mnie w pierwszych dniach cyklu). Stwierdziłam, że dajemy sobie miesiąc luzu, nie myślimy o dziecku, nie liczymy dni płodnych, po prostu miesiąc przerwy w walce. Po miesiącu pojechaliśmy w Tatry a ponieważ spóźniał mi się okres, wracając kupiliśmy test ciążowy. Wcześnie robiliśmy ich dziesiątki, zawsze razem, ale w tym cyklu w ogóle nie podejrzewaliśmy sukcesu, więc w domu mąż robił kolację a ja sama zamknęłam się w łazience. I ta-dam! :) Mąż początkowo mi nie uwierzył, gdy weszłam do kuchni z szerokim uśmiechem. :D Zupełnie przypadkiem, bez liczenia, zakiełkował mi w brzuchu Antoś, który dziś ma 3,5 roku. :))) Powoli myślimy o drugim, niestety na 99% znowu czeka mnie laparo a potem stymulacja i piguły, ale już wiem, że zrobię wszystko, by podchodzić do tego na luzie, bez nerwów. Wiem, że łatwiej mi sie tak mówi, bo jedno bobo już w domu jest i w razie czego przecież nie będzie końca świata, jeśli na nim zamknie się nam rodzinka, ale chcę Ci tylko powiedzieć, że może to jest jakiś sposób, odpuścić sobie ze 2 cykle, oczywiście nie mówię o wstrzemięźliwości łóżkowej, bo wtedy na pewno się nie uda ;), ale tak samej sobie powiedzieć \"Mam 2 miesiące urlopu od starań\". Życzę Ci powodzenia i jak najmniej czarnych myśli. Przyznam się, że w czasie starań NIENAWIDZIŁAM widoku każdej ciężarnej albo szczęśliwej mamusi z niemowlakiem do 2 latek. Teraz po prostu im zazdroszczę, ale patrzę z rozczuleniem. Pozdrawiam :)
  2. Myszulko, nie wiem, co Ci poradzić, bo nie wiem, co tak właściwie Ci dolega poza podwyższoną insuliną? Ja chodzę do Kudły i jest tak zadowolona, że nie umiem tego nawet opisać, z poprzednim ginekologiem męczyłam się 6 lat, przez ostatnie 1,5 szukałam nowego, ale takiego naj, naj... i w końcu znalazłam. Kudła to prawdziwy pasjonata, pierwszy lekarz, który tak dokładnie mnie zbadał i który postawił diagnozę jasno i rzeczowo. Miałam u niego robioną histeroskopię w CSK, on wyciągnął mnie z beznadziejnego stanu przedrakowego - miałam tak ogromną nadżerkę (choć poprzedni lekarz oceniał stan szyjki jako \"czyściutka\" :D), że praktycznie nie było szans na uniknięcie skalpela a jednak dr zaryzykował, podjął się mozolnej pracy z wypalaniem kwaskiem i teraz jest ok. :) \'Leczę\' u niego PCO i póki co jestem zadowolona. Ja też biorę Siofor 500 3 x dziennie. Insulinę mam na górnej granicy normy przy dobrym poziomie HDL, LDL i trójglicerydów, ale mam upośledzoną tolerancję glukozy i duuużo kg za dużo, więc u mnie ten Siofor miał kopnąć organizm do ruszenia ze spalaniem nadmiaru ciałka. No i udało się. :) Siofor przepisała mi moja endokrynolożka (zresztą prywatnie żona dr Kudły :) o czym dowiedziałam się, gdy już do nich chodziłam\' :D), ale ona nie jest gin-endo, tylko edno i lekarzem chorób wewnętrznych, leczę się u niej z powodu tarczycy, zresztą świeżo usuniętej.
  3. P.S. Wizyta u dr Kudły droga, ale nie podałam jak droga. ;) "Normalnie", czyli za badanie (nawet jeśli np. musi robić zabieg z solcogynem, czyli przy nadżerce) kasuje 180zł. Obojętnie, czy bada tylko sprawy ginekologiczne, czy bada też piersi i całą resztę, o której pisałam. Tylko w przypadku cytologii kasuje dodatkowo chyba 50zł, nie jestem pewna na 100%.
  4. Dunia25 -> Przed badaniami, które CI zalecili (LH, FSH...) powinnaś zgłosić się po Luteinę czy Proverę, żeby wywołać @, bo w tych badaniach najważniejszy jest dzień cyklu, w którym sie je wykonuje. To bardzo podstawowe badania, ja robię je kilka razy w roku, po prostu oddaję krew i następnego dnia jest wynik. myszulka26-> Gorąco polecam Ci wizytę u dr Kudły, u niego na pewno poczujesz się bezpiecznie, to człowiek, który wie, co mówi, który bada i patrzy na kobietę całościowo. Przy pierwszej wizycie bada sam z siebie (poza oczywiście badaniami ginekologicznymi) tarczycę, piersi i robi usg narządów wewnętrznych, całego brzucha. Ma najnowszy i najlepszy aparat do usg, który robi cuda. :) Poważnie, inni lekarze kierują do niego pacjentki na usg w czasie ciąży, by zrobić badanie w kierunku ew. wad rozwojowych. Pracuje w CSK na Ligocie a wizyty prywatne ma na Kościuszki w Katowicach. Niestety, dość drogie. Nie jest chyba endokrynologiem, więc jeśli bardzo zależy Ci na gin-endo, to dziewczyny chwalą dr Buchacza. Przyjmuje prywatnie na Moniuszki 8 w przychodni OMEGA (wizyta bodajże 80zł), tel: 602330666, państwowo na ul. Powstańców 31. O dziwo w prywatnym gabinecie nie ma usg i trzeba chodzić do jego kolegi. Jego konikiem są hormony. Podobno i tu i tu nie ma rejestracji, przychodzisz i czekasz, ale tego nie wiem na 100%, bo nigdy u niego nie byłam, tylko czytałam, co dziewczyny o nim pisały. O, tu mam o Powstańców coś więcej: \"Poradnia Leczenia Niepłodności w Zespole Wojewódzkich Poradni Specjalistycznych (czy jak się to tam nazywa ) Katowice, ul. Powstańców 31 (tuż przed skrzyzowaniem ze światłami ul. Powstańców i ul. Francuskiej - niedalego komendy wojew. Policji, przed wyjazdem na autostradę A4) tel. 2561950 Dr Buchacz wt, cz od 15 do 18 bez skierowania, bez karty ubezpieczeniowej, bezpłatnie, badania hormonalne dr sam pobiera w gabinecie, dr bardzo miły, spokojny. \" Ja niemniej bardziej polecam dr Kudłę, bo jego znam, chodzę i wiem, że w końcu trafiłam na takiego lekarza, jakiego szukałam. Kilka moich znajomych zmieniło swoich lekarzy po moich opowieściach i wszystkie są absolutnie zadowolone z dr Kudły. W końcu wiedzą dokładnie, co im dolega, jak można to leczyć i jaki może mieć to wpływ na ew. próby zaciążenia. O Buchaczu przekazuję tylko to, co wyczytałam.
  5. mama-smyka

    guz tarczycy

    Jednak każdy przypadek jest inny, ja już bez problemu odchylam głowę do tyłu (jak inaczej wytuszować rzęsy?! ;D) a odwracać w prawo i lewo umiałam zaraz po operacji, za to - właśnie! - ziewanie bardzo mnie boli, tak samo kaszel. No i potrafię powiedzieć niczego głośno a jak próbuję, to szybko się męczę i skrzeczę. :) U mnie cała rodzina i znajomi zaraz po \"cześć\" mówią, że bardzo zmienił mi się głos, choć i tak już jest lepiej niż zaraz po operacji. Jezu, mam nadzieję, że to nie jest to, dziewczyny opisywały jako \"chwycenie struny głosowej przez szew bliznę!!! U mnie blizna już z tydzień jest cienka i jasna, choć wypukła. Ale w środku. bezpośrednio nad nią, czuję dużą bułę - wcześniej była ogromna, bo to podobno te 3 szewki i naciągnięte mięśnie, teraz się zmniejszyła, ale nie jestem pewna, czy to w ogóle da radę całkiem zniknąć. :( Jest to widoczne gołym okiem, choć oczywiście trzeba się przyjrzeć z profilu, z boku. Ja smaruję bliznę Contractubexem, choć swędzi. Ale nie przesadzam, 1 - max.2 x dziennie.
  6. mama-smyka

    guz tarczycy

    Olavio, bardzo się cieszę, że u Ciebie też już po no i przede wszystkim, że mały zniósł to dzielnie. :) Macie rację, pozytywne nastawienie to połowa a nawet 3/4 sukcesu. Na zamartwianie zawsze znajdzie się czas, gdyby okazało się podstawne. Mam pytanie z nieco innej beczki, mianowicie o mówienie po operacji. Jak długo dochodziłyście do całkowicie swojego głosu? Ja szybko zaczęłam jeść i mówić, ale nadal mam jakby chrypkę i choć głośne mówienie i śpiewanie już jako tako nie boli, to po prostu nie umiem ani jednego, ani drugiego. :D W pracy nie wykonuję żadnych służbowych telefonów, bo gdy staram się mówić miłym tonem, to automatycznie włączam wyższe dźwięki i wychodzi mi bełkot z bardzo chamskim tonem. Coś, co miało być miłe z samego tonu wypada na opieprz czy pretensję. :D Też tak miałyście? A gdy chcę coś powiedzieć głośniej, bo np. ktoś niedosłyszał, to nie potrafię i irytuje mnie powtarzanie i własna niemoc. :(
  7. mama-smyka

    guz tarczycy

    Ja tylko przez pierwsze kilka dni szybko się męczyłam, teraz już jest wszystko prawie normalnie - rano byłam w pracy, zrobiłam autem 60km, teraz wróciłam na obiad i pół h spędziłam na odkurzaniu i myciu podłóg. :) Bliznę noszę całkowicie odkrytą, noszę dekolty, bo tak mi wygodniej. Jedyne, co przypomina o operacji to lekki ból wewnątrz od czasu do czasu. Ja chyba jestem jakaś inna, bo zwykle, gdy dowiaduję się o nowym świństwie, które mi się zrobiło, to oczywiście szperam w sieci, ale nie mam czarnych myśli, spię spokojnie i jak najszybciej chcę wszystko wyjaśnić. Na wynik biopsji czekałam tydzień - też bez stresu, bałam się tylko samej biopsji, nakłucia, ale to w ogóle bezbolesne, dopiero po badaniu od czasu do czasu czuć tylko kłucie w miejscach, gdzie wbijali igły. W listopadzie miałam histeroskopię - wynik odbierałam w biegu i kompletnie nie myślałam, że coś może być nie tak, teraz tak samo z tarczycą. Ostatnio pani, z którą leżałam w jednej sali, wypytywała mnie o choroby itd. Na koniec zaskoczyła mnie stwierdzeniem: \"Taka pani młoda a praktycznie to już wrak człowieka\". Najpierw mnie zatkało, chwilę później się zdołowałam a na koniec trochę mnie to rozśmieszyło. Moja babcia do dziś uważa, że wszyscy poza nią są za młodzi i za zdrowi, by mogli na cokolwiek chorować albo źle się czuć. :D Każdy ma inne doświadczenia (lub nawet ich brak) i inaczej podchodzi do tego, co go spotyka. Myślę sobie, że już tyle chorób, szpitali i badań przeszłam, że widocznie mam takie szczęście. A po co martwić się na zapas? Jak - tfu, tfu - będzie trzeba, to jeszcze zdążę się nadenerwować, napłakać i namartwić. Choć oczywiście miewam takie zdołowane wieczory z głupimi pytaniami \"dlaczego ja?\" i z dramatyzowaniem z powodu rzeczy, których już i tak nie zmienię. Zawsze wtedy mąż mnie pociesza, jeśli tak to można nazwać, że wcale nie jestem pechowcem, tylko szczęściarą. Mam szczęście, że mogę z dnia na dzień umówić się na prywatne wizyty, prywatne badania, dać lekarzowi kopertę, kiedy trzeba i nie czekam na każdą wizytę i konsultację po pół roku. Tu niestety ma rację. Taka nasza polska chora rzeczywistość.
  8. mama-smyka

    guz tarczycy

    Hihi, ja też w 4-tej czy 5-tej dobie po operacji myłam łazienkę a podłogę na kolanach schylając się pod szafki. :D Niby nie można i później faktycznie to odczułam, bo bolało gorzej niż wcześniej, ale pomogło mi to psychicznie, poczułam się sprawna no i przestał mnie drażnić kurz na podłodze. :)
  9. mama-smyka

    guz tarczycy

    Olefka, moja mama miała ten problem, nie chcę straszyć, bo i po co, ale jeśli masz już usg tarczycy, to powinnaś wybrać się na usg piersi i przy okazji na pewno sprawdzą również węzły chłonne pod pachami. Mnie tak czasem boli bez powodu, oczywiście zawsze wtedy biegnę na usg, ale u niektórych ma na to wpływ nawet okres i co miesiąc odczuwają takie bóle.
  10. mama-smyka

    guz tarczycy

    Dziewczyny, ja już w sumie schudłam 14kg a nie 3,5. :) Ale to w czasie ostatnich 9 miesięcy. Wcześniej po Mercilonie przytyłam 10kg w ciągu pół roku i następne 20 w jakieś 2 lata. Ostatnie 10 po dziecku, tzn. po urodzeniu zaczęłam tyć. I dopiero PO TYM odkryłam problemy z tarczycą, mój ginekolog ciągle powtarzał, że jestem za młoda, mam nie wymyślać i nie robić żadnych badań... Brak słów, wiem. W końcu poszłam sama na usg, bo zobaczyłam guza w lustrze. Nikt mi nie wierzył, że sama sobie postawiłam diagnozę, że chcę usg i nikomu tego nie pokazałam a ja po prostu widziałam, że mam wielką bułę na szyi i chciałam iść do endokrynologa już z gotowym usg. I oczywiście nikt mi nie wierzy, że ginekolog mógł zlekceważyć typowe objawy niedoczynności, zwłaszcza że mam stwierdzone PCO... Kretyn a nie lekarz po prostu. No ale do rzeczy. U mnie to nietolerancja glukozy wpłynęła na tycie. Wykryłam ją też \'sama\', bo nawet w czasie ciąży mój ówczesny ginekolog twierdził, że skoro zwykły cukier w krwi mam przy dolnej granicy normy, to nie trzeba robić krzywej cukrowej... W to też mi żaden lekarz później nie wierzył. :D No ale nic, zrobiłam sama i okazało się, że jestem pół kroku przed cukrzycą. Dlatego pomimo 4 miesięcy intensywnych ćwiczeń i średnio ;) intensywnej diety nie tylko nie schudłam, ale przytyłam 2 kg! Dostałam w końcu od endokrynologa Siofor i to głównie jemu zawdzięczam te 14 kg mniej. To było cudowne, gdy po 7latach dołowania się, kupowania coraz to większych ubrań, nagle zauważyłam, że wszystko na mnie wisi i grzebałam w szafie szukając coraz to mniejszych spodni. :))) Tak więc sprawdźcie sobie tą krzywą cukrową, niestety często się zdarza przy tarczycy, zwłaszcza jeśli tyjecie pomimo diety.
  11. O żesz! Przeprasza za duble, coś mi się dziś ciągle wiesza. :(
  12. Cześć, dziewczyny :) Niestety, ja również mam stwierdzony zespół policystycznych jajników. :( Na szczęście nieco ponad 4 lata temu, po laparo, stymulacji i monitorowanych cyklach, udało mi się zajść w ciążę i dziś mój Antoś ma 3,5 roku. :) Myślimy o drugim dziecku, ale jestem na świeżo (16.01) po usunięciu tarczycy, więc jeszcze trochę musimy odczekać, ja się jednak zastanawiam, jak to jest przy PCO, niedoczynności i usunięciu tarczycy z zajściem w ciążę, z jej utrzymaniem no i z dzieckiem - jego rozwojem w brzusiu? Wiecie coś na ten temat?
  13. Cześć, dziewczyny :) Niestety, ja również mam stwierdzony zespół policystycznych jajników. :( Na szczęście nieco ponad 4 lata temu, po laparo, stymulacji i monitorowanych cyklach, udało mi się zajść w ciążę i dziś mój Antoś ma 3,5 roku. :) Myślimy o drugim dziecku, ale jestem na świeżo (16.01) po usunięciu tarczycy, więc jeszcze trochę musimy odczekać, ja się jednak zastanawiam, jak to jest przy PCO, niedoczynności i usunięciu tarczycy z zajściem w ciążę, z jej utrzymaniem no i z dzieckiem - jego rozwojem w brzusiu? Wiecie coś na ten temat?
  14. Cześć, dziewczyny :) Niestety, ja również mam stwierdzony zespół policystycznych jajników. :( Na szczęście nieco ponad 4 lata temu, po laparo, stymulacji i monitorowanych cyklach, udało mi się zajść w ciążę i dziś mój Antoś ma 3,5 roku. :) Myślimy o drugim dziecku, ale jestem na świeżo (16.01) po usunięciu tarczycy, więc jeszcze trochę musimy odczekać, ja się jednak zastanawiam, jak to jest przy PCO, niedoczynności i usunięciu tarczycy z zajściem w ciążę, z jej utrzymaniem no i z dzieckiem - jego rozwojem w brzusiu? Wiecie coś na ten temat?
  15. Cześć, dziewczyny :) Niestety, ja również mam stwierdzony zespół policystycznych jajników. :( Na szczęście nieco ponad 4 lata temu, po laparo, stymulacji i monitorowanych cyklach, udało mi się zajść w ciążę i dziś mój Antoś ma 3,5 roku. :) Myślimy o drugim dziecku, ale jestem na świeżo (16.01) po usunięciu tarczycy, więc jeszcze trochę musimy odczekać, ja się jednak zastanawiam, jak to jest przy PCO, niedoczynności i usunięciu tarczycy z zajściem w ciążę, z jej utrzymaniem no i z dzieckiem - jego rozwojem w brzusiu? Wiecie coś na ten temat?
  16. Cześć, dziewczyny :) Niestety, ja również mam stwierdzony zespół policystycznych jajników. :( Na szczęście nieco ponad 4 lata temu, po laparo, stymulacji i monitorowanych cyklach, udało mi się zajść w ciążę i dziś mój Antoś ma 3,5 roku. :) Myślimy o drugim dziecku, ale jestem na świeżo (16.01) po usunięciu tarczycy, więc jeszcze trochę musimy odczekać, ja się jednak zastanawiam, jak to jest przy PCO, niedoczynności i usunięciu tarczycy z zajściem w ciążę, z jej utrzymaniem no i z dzieckiem - jego rozwojem w brzusiu? Wiecie coś na ten temat?
  17. Cześć, dziewczyny :) Niestety, ja również mam stwierdzony zespół policystycznych jajników. :( Na szczęście nieco ponad 4 lata temu, po laparo, stymulacji i monitorowanych cyklach, udało mi się zajść w ciążę i dziś mój Antoś ma 3,5 roku. :) Myślimy o drugim dziecku, ale jestem na świeżo (16.01) po usunięciu tarczycy, więc jeszcze trochę musimy odczekać, ja się jednak zastanawiam, jak to jest przy PCO, niedoczynności i usunięciu tarczycy z zajściem w ciążę, z jej utrzymaniem no i z dzieckiem - jego rozwojem w brzusiu? Wiecie coś na ten temat?
  18. Cześć, dziewczyny :) Niestety, ja również mam stwierdzony zespół policystycznych jajników. :( Na szczęście nieco ponad 4 lata temu, po laparo, stymulacji i monitorowanych cyklach, udało mi się zajść w ciążę i dziś mój Antoś ma 3,5 roku. :) Myślimy o drugim dziecku, ale jestem na świeżo (16.01) po usunięciu tarczycy, więc jeszcze trochę musimy odczekać, ja się jednak zastanawiam, jak to jest przy PCO, niedoczynności i usunięciu tarczycy z zajściem w ciążę, z jej utrzymaniem no i z dzieckiem - jego rozwojem w brzusiu? Wiecie coś na ten temat?
  19. mama-smyka

    guz tarczycy

    Ja po powrocie do domu, wieczorem, gdy pierwszy raz sama ściągałam plaster, to też miałam wielki stres i niemal słabłam przed lustrem. ;) Ale jak już sobie bliznę obejrzałam w powiększającym lusterku :D, jak ją przemyłam i zakleiłam, to codziennie wręcz z przyjemnością zmieniałam opatrunek. :) W domu nosiłam plaster 7 dni, bo tak mi kazał lekarz - nosić, dopóki wszystkie strupki nie odpadną, żeby nie zahaczyć i by nie krwawiło. W 7 dniu blizna była już różowa, tylko dookoła miałam podrażnienie po plastrze od lekarza (byłam na kontroli i uparł się, że ma te same co ja i on da swój... wrrr... w domu prawie oszalałam, tak mnie swędziało!). To było w zeszły piątek. Od soboty wieczora już jest całkiem różowa, byłam na zakupach i w urzędzie i nikt się specjalnie nie gapił na moją szyję. ;) Aha, smaruję 1-2 razy dziennie żelem. Swędzi, ale podobno tak ma być.
  20. Cześć, dziewczyny :) Niestety, ja również mam stwierdzony zespół policystycznych jajników. :( Na szczęście nieco ponad 4 lata temu, po laparo, stymulacji i monitorowanych cyklach, udało mi się zajść w ciążę i dziś mój Antoś ma 3,5 roku. :) Myślimy o drugim dziecku, ale jestem na świeżo (16.01) po usunięciu tarczycy, więc jeszcze trochę musimy odczekać, ja się jednak zastanawiam, jak to jest przy PCO, niedoczynności i usunięciu tarczycy z zajściem w ciążę, z jej utrzymaniem no i z dzieckiem - jego rozwojem w brzusiu? Wiecie coś na ten temat?
  21. mama-smyka

    guz tarczycy

    Ja po powrocie do domu, wieczorem, gdy pierwszy raz sama ściągałam plaster, to też miałam wielki stres i niemal słabłam przed lustrem. ;) Ale jak już sobie bliznę obejrzałam w powiększającym lusterku :D, jak ją przemyłam i zakleiłam, to codziennie wręcz z przyjemnością zmieniałam opatrunek. :) W domu nosiłam plaster 7 dni, bo tak mi kazał lekarz - nosić, dopóki wszystkie strupki nie odpadną, żeby nie zahaczyć i by nie krwawiło. W 7 dniu blizna była już różowa, tylko dookoła miałam podrażnienie po plastrze od lekarza (byłam na kontroli i uparł się, że ma te same co ja i on da swój... wrrr... w domu prawie oszalałam, tak mnie swędziało!). To było w zeszły piątek. Od soboty wieczora już jest całkiem różowa, byłam na zakupach i w urzędzie i nikt się specjalnie nie gapił na moją szyję. ;) Aha, smaruję 1-2 razy dziennie żelem. Swędzi, ale podobno tak ma być.
  22. mama-smyka

    guz tarczycy

    Ja po powrocie do domu, wieczorem, gdy pierwszy raz sama ściągałam plaster, to też miałam wielki stres i niemal słabłam przed lustrem. ;) Ale jak już sobie bliznę obejrzałam w powiększającym lusterku :D, jak ją przemyłam i zakleiłam, to codziennie wręcz z przyjemnością zmieniałam opatrunek. :) W domu nosiłam plaster 7 dni, bo tak mi kazał lekarz - nosić, dopóki wszystkie strupki nie odpadną, żeby nie zahaczyć i by nie krwawiło. W 7 dniu blizna była już różowa, tylko dookoła miałam podrażnienie po plastrze od lekarza (byłam na kontroli i uparł się, że ma te same co ja i on da swój... wrrr... w domu prawie oszalałam, tak mnie swędziało!). To było w zeszły piątek. Od soboty wieczora już jest całkiem różowa, byłam na zakupach i w urzędzie i nikt się specjalnie nie gapił na moją szyję. ;) Aha, smaruję 1-2 razy dziennie żelem. Swędzi, ale podobno tak ma być.
  23. mama-smyka

    guz tarczycy

    Aha, chyba rozumiem. Miałyście nie ściągać od razu opatrunku, bo miałyście szew. U mnie cięcie było klejone. Używam Contractubex, już od paru ładnych dni blizna jest jasna i cieniutka, chodzę między ludźmi w dekolcie i bez żadnego opatrunku.
  24. mama-smyka

    guz tarczycy

    Chyba najlepiej rób tak, jak Ci kazał lekarz. Ja codziennie w domu odklejałam plaster, przemywałam alkoholem i zakładałam nowy opatrunek. Przestałam w 9-tej dobie po operacji, bo strupek odpadł całkowicie - od tego momentu nie zaklejam blizny, tylko smaruję maścią. Przemywam wodą termalną, w wannie nie moczę celowo, ale przy okazji mycia zawsze się troszkę pomoczy.
  25. mama-smyka

    guz tarczycy

    P.S. U mnie badano poziom Ca w dniu wypisu i to decydowało o tym, czy na pewno idę do domu. Był ok. Czytam sobie starsze wypowiedzi i aż z wrażenie poszłam się zważyć - od momentu operacji schudłam 3,5kg (jutro minie 2 tyg.), więc nie jest źle. :) Stosuję od zeszłego piątku maść Contractubex - jest świetna, po cyście na jajniku też ją stosowałam, dziś mam cieniutką, różową niteczkę a przed jej użyciem zaczynały mi się już robić zrosty i bliznowce, takie brzydkie "buły" blizn. Przemywam tylko wodą termalną, do piątku (czyli do 9 dni po operacji) używałam zwykłej wódki (tak mi zalecił chirurg) do przemywania a na to zakładałam opatrunek Hartmanna - jest leciutki, cienki i nie uczula mnie klej, po plastrach ze szpitala miałam mocne podrażnienie.
×