do Anny...
już kiedyś to napisałam: uważam, że z Twoich postów \"czuje...\" i inne osoby mogłyby sie najwięcej dowiedzieć i najwięcej wyciągnąć pożytecznych wniosków, oczywiście gdyby tylko zechciały.
Natomiast mam pewne wyobrażenie jakie trudności czekają \"czuję...\", sama przeniosłam się do krakowa x lat temu z pobliskiego miasteczka i wiem z jakim wzrostem kosztów życia to się wiąże, i wiem też mniej więcej jaki jest rynek pracy tutaj (a mysle że w Lublinie może być gorzej pod tym względem). W takiej sytuacji w jakiej jest \"czuje...\" (nie mam jej nawet kto poręczyć kredytu) napotka ona na ogromne trudności i będzie jej bardzo ciężko bez jakiegokolwiek wsparcia. to jest bardzo trudna droga i ryzykowna w dodatku. I z tego co \"czuje...\" napisała wynika że ona sobie z tego zdaje sprawe.
A z drugiej strony jest jeszcze taka kwestia, że konflikty daje się rozwiązać i to nie takie.
Wiele osób utwierdza \"czuję...\" w tym że nie powinna dążyć do rozładowania konfliktu, ale ja po miesiącu tej terapii widzę takie zmiany, że oprócz niechęci do rodziców, czuje niechęć do rodzeństwa i przestaje ufać swojemu chlopakowi, który zaczął napomykać, że może ona przesadza. czyli jedynym miejscem gdzie może osiągnąć zrozumienie jest ten topik, czyli kilka anonimowych osób.