Przyszłam swego razu do miejscowej biblioteki.Prowadzila ja miła kobieta,o bardzo ładnej powierzchowności.Biblioteka ta ,to było 50ksiązek,we większości romansideł,przywiezionych z okolicznej dużej biblioteki.Z braku czasu mieszkanki rozczytywały się w romansach,które przywoziła im pani Lilka...
Na samym wstępie przywitały mnie 4szczekające psy...wrrrr.Bałam sie,jednak zaraz wyskoczył umorusany malec i złapał psa na śieść.
-NIech wchodzi,mama w kuchni!-odpowiedział i podskokachzniknął za stodoła
Zaraz też napotkałam jakieś dwie dziewczynki,któe bawiły się pod jabłonią.Moze nie były czystrze,ale można było rozróżnić ze były kobietami.
-Laura gdzie jest Klemens?-zakrzyknęła hoża kobieta ze schodów
Starsza dziewczynka przeganiając kury odkrzyknęłą
-Bawi się z Alanem od Brysków!Mamo.U ariela kraski potem mieli grac w NIszczącą Smierc 4!
-A Dajanka gdzie?-zawróciła i krzyknęła z kuchni
-No toc u mnie.NIe widzisz?
Więc Laura,Klemens,Dajana,i także mała wiktoria,która z braku sprawności wiekowej(5mies)spoczywała w Izbie miłe dzieci to były.ALe mi sie te imiona nie podobały wcale.Potknełam sie takze w ogrodku o Nikę Bryskę i NIkolę Kraskę;/