majma
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez majma
-
Hej dziewczyny! Mała_Czarna911>> dzięki za rady ale widocznie różne sposoby działają na różne osoby. Ja jakiś miesiąc temu ćwiczyłam bardzo intensywnie na orbitku po 30 minut 5x tygodniowo i był to naprawdę dający w kość trening interwałowy plus ćwiczenia ujędrniające co drugi dzień a w te pozostałe z piłka gumową. Efekt zero. Chyba, że za intensywnie ćwiczyłam. Zrobiłam nawet badania hormonów tarczycy bo mimo diety i tych intensywnych ćwiczeń po ponad miesiącu nie było żadnych efektów. Dopiero przed komunią córci jak nie miałam czasu ćwiczyć waga zaczęła spadać. Niestety po tych pysznościach (komunia, moje imieniny, ...) nie mam siły wziąć się w garść. Mam nadzieję, że jednak się zmobilizuję. Trzymam kciuki i pozdrawiam
-
Hejka plażowiczki! Ja zaliczałam komunie córci i "biały tydzień, plus moje imieniny. O dziwo przed komunią przestałam intensywnie ćwiczyć bo nie miałam czasu i dopiero wtedy waga poleciała w dół. Potem jednak ciąg imprez, jedzenia i brak czasu + niewłaściwe jedzenia. Do tego @. Tak więc mam nadzieję, ze jutro już wrócę na właściwe tory dietowo i ćwiczeniowo. Na razie nie mam się czym chwalić więc nie zmieniam stopki. Pozdrawiam Was i czytam ciągle, w przerwach w pracy i gdy mam wolną chwilę. jestem z Wami i trzymam za Was i siebie kciuki. PS macie jakiś sprawdzony preparat na cellulit?!
-
Hej Dziewczyny! Witaj Fionka! Ja tez zaprzestałam pisania, ale Was wszystkie skrupulatnie czytam. U mnie z dieta średnio. Jak ją trzymam i intensywnie ćwiczę to i tak waga nie spada. Chyba za często stosowałam I fazę z grzeszkami i teraz organizm się zbuntował. Tak więc nie robię I fazy tylko staram się jeść zgodnie z II, czasem wplatam I, ale bez skrajności. Może tak coś zdziałam. Liczę na wsparcie i trzymam kciuki za wszystkich.
-
Cześć dziewczyny! U mnie ciężko. ie jestem absolutnie zadowolona. w sobotę po południu urodziny mamy. Zjadłam dużo truskawek (kupionych specjalnie dla mnie), kawałek sernika i kolację zgodną z SB ale trochę tego dużo. Do tego wino wytrawne czerwone. W niedzielę poprawka równie dołująca. Wczoraj rano gdy się zważyłam to nie było aż tak źle. Po powrocie z pracy zaczęłam jednak strasznie podjadać (oczywiście migdały w dużej ilości, chuda wędlina drobiowa, żółty ser, wino...). Dziś jak weszłam na wagę to prawie zemdlałam. Brzuch mi wywaliło i samopoczucie również do bani. Nie wiem czemu się tak dzieje ale zamiast w czasie@ i na końcówce panować nad jedzeniem, ja dopiero wtedy mam "jazdy". Wszędzie piszą, ze po @ najlepszy czas na odchudzanie - u mnie wręcz odwrotnie. Mam nadzieję, ze to zwalczę bo w sobotę idę na bal karnawałowy i muszę "wejść" w sukienkę!!! Fionka_83 >> jak ci poszło w pracy?
-
Hej dziewczyny! Czytam Was regularnie, tylko z pisaniem gorzej, ale staram się jak mogę. Mimo wielu grzeszków (nadmiar orzechów i migdałów - rozumiem Cię Inesis!), niedozwolonych słodyczy, wytrawnego wina i ... waga spada. Na razie nie podaję bo chcę aby była to trwała utrata, a nie chwilowy wynik "pustego" brzucha. Ćwiczę regularnie, jem w zasadzie prawidłowo (poza grzeszkami) i jestem zadowolona. Po ciuchach już widać, ze spadł mi brzuszek. Mąż mi pozazdrościł i tez się wziął za siebie więc mi łatwiej. Obiecuję jednak się bardziej kontrolować i nie grzeszyć z tym jedzeniem bo waga w końcu spadać przestanie, prawda? Pozdrawiam Was wszystkie i życzę nam wszystkim sukcesów i wytrwałości.
-
Cześć dziewczyny! U mnie wczoraj wzorcowo. ś: omlet z dużą ilością papryki czerwonej, kiełków rzodkiewki, pora i wędliny drobiowej (2 jajka) - duża sycaca porcja kawa p: jogurt mały 1% z 6 migdałami woda, czerwona herbata o: sałatka grecka z feta p: plasterek wędliny drobiowej, kilka migdałów, kawa i kawałek gorzkiej czekolady k: pł piersi z kurczaka ugotowanej i brokuły Do tego 37 minut ćwiczeń intensywnych na orbitreku. Jestem z siebie zadowolona.
-
Cześć dziewczyny! Dzięki za wsparcie. Dajecie siłę i mobilizujecie do walki. Dziś się zważyłam i 69,1 kg mimo fatalnego weekendu (- 1,6 kg).Tak więc jest motywacja do pracy! Buziaki i trzymam za Was kciuki
-
Cześć dziewczyny! Znowu porażka!Robiłam córci urodziny (obchodu dwudniowe). Starałam się nie jeść zakazanych rzeczy i prawie mi sie udało. Jednak próbowałam w trakcie robienia i tortu z bita śmietaną - niestey wyszedł super i innych specjałów, a dodatkowo wczoraj piwo i drink. Dziś tradycyjny obiad i ciasto. Już nie mam do siebie siły. Inesis, Fionka_83 >> czy jest jakaś szansa abym przeprowadziła prawidłowo I fazę i zaczęła normalnie II etap?! czy ciągle musze "grzeszyć" na I-ce? Nie chcę przechodzić na II od razu bo ciągle mam napady łakomstwa. Poradźcie coś, proszę.
-
Fionka_83, Inesis >> dizęki za rady. Wydawało mi się , że w SB TURBO była mowa o tym, że marchewkę SUROWĄ można. Nie zjadłam jej znowy dużo - może ze dwa razy z połowę małej sztuki (3-4 słupki) ale jeśl;i tak to tą, którą wzięłam dziś do pracy odwiozłe do domu i dam króliczkowi moich dzieci. Co do warzywa na śniadanie to może źle się wyraziłam (pisałam skrótowo) bo nawet od tygodnia ograniczam porcje sniadaniowe omletu Bo wydawało mi się, ze może są za duże bo nie che mi się później jeść do 12.00 (przepada mi przekąska). Jem omlet z dwóch jajek na oliwie z oliwek, do tego smażony por albo szczypiorek/cebula, papryka czerwona (na pewno samej papryki jest z pół szklanki albo więcej). Do tego trochę sera feta do smaku i 3-4 paluszki krabowe,. często dodaję też kiełki rzodkiewki. Więc co do warzyw na śniadanie to z pewnością jem ok. Gorzej , jak już mówiłam, po południu, po pracy. Wczoraj wróciłam strasznie głodna i zjadłam zrobiona na szybko sałatkę z ugotowanego wcześniej brokuła z grubym plastrem polędwicy i sosem jogurt + mała ilość majonezu. Potem zaczęłam podjadać migdały, później jak przygotowywałam dzieciom jabłka i gruszki to tez się skusiłam, a wieczorem byłam strasznie rozbita i bez sił i zjadłam jabłko. Nie byłam w stanie w ogóle ćwiczyć wieczorem więc lipa. Nie mogę więc się wam chwalić w przód co zjem tylko na drugi dzień, wtedy się pilnuję bardziej. Ten nastrój i zmęczenie to chyba od pogody (ciśnienie leci w dół) - ja jestem po prostu jak "flak". Chudnę bardzo powoli. Przez ponad tydzień 1 jg ale trudno lepiej tak niż wcale.
-
Hejka! Sorki, z jakiegoś powodu wskoczyło dwa razy! marikaja> znam Twoja sytuację z autopsji. Nie licz na to, że jak oddasz sprawy to się rozluźni. Obowiązuje przecież zasada "wynagradzania" i Promocji" - za jedna skończona trzy nowe gratis! Nie ma się co ociągać i zganiać na te robotę, wiem po sobie, że to tylko wymówka, dobra jak każda inna. Każdej z nas jest ciężko bo mamy masę obowiązków więc tez się weź w garść i zaczynaj JUŻ. Inaczej będziesz to odwlekać w nieskończoność. Mnie się też często zdarza, że z uwagi na czynności w pracy przekąska z godz. 10.00 przesuwa mi się na obiad - 13.00 albo w ogóle jem dopiero w domu ale cóż taka praca. Wtedy staram się mieć koło siebie wodę żeby na trochę oszukać żołądek. Do tego dwójka dzieci i mąż nie na tej diecie nie ułatwiają życia (gotuję w 2-3 wersjach) ale wierz mi, że się da. Więc trzymam kciuki i bierz się za siebie. Lepiej się poczujesz, będziesz lepiej wyglądasz i będziesz mieć super samopoczucie. POLECAM.
-
Hej dziewczyny! U mnie mimo, ze mnie zmogła choroba wszystko ok. Wreszcie opanowałam ataki podjadania i ciągłej potrzeby jedzenia (nie mylić z głodem). Może pomogła mi choroba bo w ogóle nie mam apetytu, na szczęście.Dziś zjadłam: - śniadanie omlet z dwóch jajek z 4 paluszkami krabowymi, porem, pieczarkami i czerwona papryką (dzięki niemu nie byłam głodna do 12.00 - przekąska o 12.00 - jogurt nat. 1% z odrobina słodzika i migdałami (nie mogłam zjeść wcześniej bo intensywnie pracowałam) - ok. 15.00 sałatka z szynka drobiową, papryką ogorkiem, itp - dwie kawy, trochę wody min. Po powrocie do domu nie miałam na nic ochoty ale zjadłam warzywa z serkiem tofu smażone na oliwie z oliwek z sosem sojowym (pół zostało na jutro) i kilka orzechów. Potem 30 minut na orbitreku, mimo potwornego kataru. Tak więc dzień zaliczam do udanych. Jutro niestety się nie wyleżę bo ide do pracy. Ledwo zyję ale jakoś dam radę.
-
Hej dziewczyny! U mnie mimo, ze mnie zmogła choroba wszystko ok. Wreszcie opanowałam ataki podjadania i ciągłej potrzeby jedzenia (nie mylić z głodem). Może pomogła mi choroba bo w ogóle nie mam apetytu, na szczęście.Dziś zjadłam: - śniadanie omlet z dwóch jajek z 4 paluszkami krabowymi, porem, pieczarkami i czerwona papryką (dzięki niemu nie byłam głodna do 12.00 - przekąska o 12.00 - jogurt nat. 1% z odrobina słodzika i migdałami (nie mogłam zjeść wcześniej bo intensywnie pracowałam) - ok. 15.00 sałatka z szynka drobiową, papryką ogórkiem, itp - dwie kawy, trochę wody min. Po powrocie do domu nie miałam na nic ochoty ale zjadłam warzywa z serkiem tofu smażone na oliwie z oliwek z sosem sojowym (pół zostało na jutro) i kilka orzechów. Potem 30 minut na orbitreku, mimo potwornego kataru. Tak więc dzień zaliczam do udanych. Jutro niestety się nie wyleżę bo idę do pracy. Ledwo żyję ale jakoś dam radę.
-
minimoris > ze mną tez tak było prawie od czerwca na "prawie" I fazie ale prawie robi wielką różnicę. Tez w kółko było to od jutra, to od jutra, ale zawsze po dobrym starcie finał popołudniowo-wieczorny był kiepski, zresztą na własne życzenie. Obecnie wzięłam się w garść. Mimo, że ledwo żyje bo chyba przeziębiłam zatoki, calą noc z tego powdu nie spałam (łzy i katar leciały mimowolnie nawet podczas snu więc się ciągle budziłam), poszłam do pracy na 6.00 i oczywiście nie miałam czasu na dyżyrze zjeść o właściwych porach to trzymam się dzielnie. 7.00 serek wiejski light z pomidorem, 3 kubki czerwonej herbaty, potem troche wody i o 12.00 jogurt 1% z odrobina słodzika i 15 szt. migdałów. Nic więcej nie zdążyłam zjeść więc w biegu ratowałam się woda mineralna. Po powrocie do domu, w biegu, oczekując na księdza po kolędzie zrobiłam szybko sałatę z sosoem z oliwy i do tego wątróbka drobiowa smarzona bez tłuszczu (chyba jest niedozwolona ale od tego się nie umiera). Obiad zjadłam o 16.00. Na razie mam dość. Może mimo złego samopoczucia i choroby uda mi się dzisiaj znow poćwiczyć, a jełśi nie to trudno, nadgonię jutro. Tak więc trzymam kciuki i na pewno będzie dobrze tylko trzeba
-
Hej dziewczyny! Regularnie Was czytuję, z odpisywaniem trudniej bo mało czasu, jak zwykle. Dzięki za wsparcie. Inesis > fajnie, że wróciłaś. Podziwiam, że udało Ci się utrzymać wagę w okresie świątecznym. Mnie niestety nie. Jak zaczęłam tyć po trochu od czerwca (angina moja, dzieci, męża, wakacje, stresy po powrocie do pracy, szkoła i przedszkole dzieci. Córcia szkołę ma w tym roku na popołudniową zmianę co strasznie utrudnia nam życie rodzinne i organizacje czasu po pracy. A później kolejne próby - niestety nieudane. Ja w zasadzie od czasu gdy zaczęłam tyć to cały czas starałam się być na I fazie. To doprowadziło do tego, że miałam jej dość i ciągle podjadałam. W sumie od najniższej wagi przytyłam przez te pół roku prawie 4,5 kg. Teraz się zawzięłam i raczej sobie radzę. Najważniejsze, że nie podjadam, udało i się zminimalizować orzechy i migdały. Ćwiczę też 6 dni w tygodniu po 30 min interwałowo na orbitreku. Lepiej się czuję, nie mam wywalonego brzucha więc i samopoczucie lepsze. Dam radę i Wy też. Pozdrawiam, zwłaszcza Fionkę_83, która nas tu cały czas doprowadza do porządku i mobilizuje.
-
Cześć dziewczyny! Dzięki za wsparcie. Niestety po tygodniu "niby diety" zero efektów. No ale nie ma co się dziwić. Jak się przestrzega zasad takie efekty. Do tego jeszcze nadeszła @ więc czuje się średnio. Dziś zaczęłam znowu ulubionym śniadaniem - omlet z papryką, porem, paluszkami karbowymi i feta - po takim śniadaniu jestem syta bardzo długo. Musze tylko zmniejszyć wielkość porcji bo póxniej wypada mi przekąska bo jestem pełna. A przecież nie o to chodzi aby jeść dużo i rzadko tylko odwrotnie. Za to ćwiczenia regularnie od poniedziałku - 25-30 minut interwały na orbitreku. Mam nadzieję, że wreszcie obudzi się we mnie konsekwncja czego sobie i Wam życzę
-
Cześć plażowiczki! Fionka_83 >> dzięki za wsparcie. Mam nadzieję, ze się jednak uda mimo ciągłych przeciwności (tych prawdziwych i wymyśłanych jako wymówka) Wczoraj chyba się za szybko pochwaliłam bo po południu (kiedy zwykle zaczynam mieć problemy z dietą ) juz nie było tak super. PO powrocie z pracy zjadłam na szybko rybkę w galarecie i niestety znowu migdały (chyba przestanę je kupować). Później ciągłe podjadanie (co prawda zgodnie z SB ale i tak nie było to mądre): dwa kawałki czekolady gorzkiej, migdały, plasterek wędzonej chudej szynki, trochę sera i w końcu po 22.00 dwie marchewki surowe bo byłam już bardzo głodna (w zasadzie chyba silniejsza potrzeba to była potrzeba chrupania niż strasznego głodu, trzeba uczciwie przyznać). Mam problem z rozłożeniem posiłków w czasie bo ok. 7.00 jem śniadanie, potem o 10.00 przegryzkę, o 13.00 sałatkę w pracy, po 16.00 jak wracam do domu to jak coś zjem konkretnego to już nie mogę zjadać kolacji bo nie jestem głodna, a poza tym nawet jak jestem to ok. 20.00 mam czas na ćwiczenia, a po jedzeniu nie jest to wykonalne. Później za to po ćwiczeniach, właśnie ok. 22.00 jestem po prostu głodna, woda nie pomaga i co Wy na to? Może jakieś rady, sugestie? No i jak w końcu się zmobilizować aby nie podjadać całe popołudnie? Za to wczoraj znów ćwiczyłam na orbitreku 25 minut w tym 15 interwałowo (15 sek. bardzo intensywnie, 45 sek. spokojnie) - ładnie się można spocić, ale przecież o to właśnie chodzi. Z pewnością za mało u mnie warzyw wczoraj i dziś i wody ale się postaram!
-
Hej dziewczyny! U mnie w sumie 5-ty dzień w zasadzie wszystko ok, pomijając nadprogramowe podjadanie orzechów i migdałów w dniu wczorajszym oraz zjedzenie gotowanej rybki w galarecie na późna kolację po powrocie z pracy wczoraj po 22.00 ale mimo, że wzięłam na kolację do pracy twarożek i pomidory nie miałam kiedy go zjeść. Myślę jednak, ze zjedzenie małego posiłku białkowego nie było tragedią. Dzieś ok: - śniadanie - ukochana rybka w galarecie + chrzan (niestety nic nie zaspokaja głodu na talk długo jak omlet z jajek z warzywami, który standardowo jem na śniadanie ale dziś zaspałam) - jogurt 1% z małą ilością słodzika i migdałami (w przepisowej ilości!) - serek wiejski z dwoma pomidorami (bo sałatki do pracy tez nie zdążyłam zrobić) Do tego dwa kawy z mlekiem i dwa kubki czerwonej herbaty, woda mineralna. Myślę, że chyba nie jest najgorzej?. Zobaczymy co będzie dalej. Mam nadzieję jednak, że się uda. NIestety w weekend znów mam rodzinne uroczystości - będzie ciężko!
-
Hej dziewczyny! To znowu ja, po przerwie ale śledziłam wasze posty na bieżąco. Znowu wracam do punktu wyjścia bo źle się czuje ze swoją obecna wagą - prawie 71 kg, a po SB wiosna było już 67 kg a nawet 66 kg. No cóż ciągle to samo. Ja niestety/stety nie mam problemu z głodem tylko z zajadaniem emocji, obojętnie czy są pozytywne czy negatywne. Ostatnio sobie to uświadomiłam czytając SHAPE-a. Wychodzi niestety, ze zajadanie różnych emocji to niestety taki sam nałóg jak każdy inny. Walka to przede wszystkim nie tylko dieta ale rozpoznanie emocji i faktycznej przyczyny podjadania. Wiem, że dam radę, po raz kolejny zresztą, tylko kobitki po co to przechodzę tyle razy? Czy naprawdę nie mogę się zawziąć i ciszyć z uzyskanych efektów tylko marnować to co z takim trudem osiągnęłam? Mam nadzieję, że Wy tak nie macie. trzymam kciuki i pozdrawiam. dziś było bardzo SB tylko wody mineralnej za mało ale obiecuje poprawę.
-
Hej plażowiczki! Świetnie się Was czyta. To moja lektura obowiązkowa najrzadziej raz na dwa dni. Tylko czasu nie mam na odpisanie. U mnie w miarę ok od poniedziałku (poza wczorajszym małym winem i sokiem "Kubuś" bez cukru i odrobina owoców z uwagi na gości - niestety ale się nie załamuje i nie robię tragedii). Wczoraj przyjechał serwisant i wreszcie mam sprawny sprzęt do ćwiczeń. tak więc koniec słodkiego lenistwa i od dzisiaj regularne ćwiczenia. Rano: serek wiejski i pomidor marchewka na surowo i mała sałatka grecka kawa na obiad warzywa z serem tofu kolacja pierś z kurczaka z brokułem na parze Chyba ok, prawda? Polka z Belgii> jaki masz przepis na smarzone tofu, doprawiasz czymś specjalnym? Pozdrawiam
-
Hej plażowiczki! Trochę miałam przerwy - niestety diety tez nie udało mi się trzymac. Alebo dzieciaki internsywnie chore (jedno po drugim albo równolegle) albo przenosi sie to choróbsko na mnie. Mam juz dość. Zepsuł mi się sprzet do cwiczęń i od 3 tyg. nie ćwiczę - wreszcie mam wymówke ale przy chorych dzieciach i tak nie miałam siły ani czasu. Jednak moje samopoczucie osiągnęło dolny pułap. nawet się nie ważę na wszelki wypadek. po ciuchach, które na wiosnę zwęziłam widzę, że jest źle i tak też się czuję. W związku z tym, postanowienie adwentowe - ścisła faza I aby właściwie oczyścić organizm i bardziej duchowo przygotować się do świąt. Jest jeszcze trochę czasu - ja na cuda co do wagi nie liczę bo mam bardzo rozchwiany organizm ale na pewno dam sobie radę i organizm się oczyści. Inesis > niestety mam jak Ty, jem pod wpływem emocji, bez powodu, chyba z głupoty sama sobie robiąc tym krzywdę. Tak jakbym chciała sprawdzić ile jeszcze mój organizm zniesie. To kompletna bzdura. Nie jestem w stanie dociec czemu tak się dzieje. Ale muszę z tym walczyć bo mnie to niszczy, na własne "życzenie". Trzymajcie kciuki po raz kolejny.
-
cześć dziewczyny! Cieszę się, ze macie nadal tyle silnej woli (z przerwani lub bez) i trzymam kciuki. Widzę, ze nie jestem jedynym "grzesznikiem" weekendowym i nie tylko. Ale prawda jest taka, ze faktycznie jak jest gonitwa w robocie i stres to niby się nie ma czasu zjeść (wcale to nie dobrze!!!) i potem zajadanie emocji na szybko po powrocie z pracy. Miałam bardzo ciężki piątek - siedziałam w pracy ponad 11 godzin (wróciłam przed 24.00). W sobotę ledwo wstałam, dzieci ukochane stęsknione za mama, a mąż po południu do pracy więc znowu wszystko na mojej głowie, a dziś... znów jestem od rana w pracy ale za chwilę, mam nadzieję wyjdę. jutro biorę wolne i od jutra znów będzie lepiej. Może wreszcie uda mi się poćwiczyć. Do tej pory naprawdę nie byłam w stanie ale się poprawię. Buziaki i życzę sukcesów. PS A tak w ogóle to ma któraś parowar bo nosze się z zamiarem zakupu ale tani nie jest (myślę o TEFAL). Warto?
-
Fionka _83 .. gratuluję wygranej bitwy ze Snikersem!!! Każda wygrana bitwa przybliża nas do wygrania całej wojny!! Ja wczoraj z lekka polegałam. Co prawda nie zjadłam niczego zakazanego ale w nerwach wsunęłam migdały w ilościach nadprogramowych i w dodatku wieczorem. nawet "gar" czerwonej herbaty mnie nie powstrzymał. Trudno.Nie ma tragedii. Inseis >> trzeba uważać nie tylko na orzechy ale na MIGDAŁY!!! W moim przypadku one są największymi kusicielami. Nie chcę jednak z nich całkiem rezygnować, co wydałoby się najskuteczniejsze, bo świetnie działają na skórę i paznokcie, z którymi od dłuższego czasu mam problem. Muszę więc na nich nadal trenować silna wolę. Pyon >> zgadzam sie z Toba co do skuteczności ćwiczeń i ich zdecydowanego wpływu na odchudzanie ale powiedz mi kiedy mam ćwiczyć skoro albo jestem w pracy, albo robię lekcje z dzieckiem i w międzyczasie bawię się z tym nudzącym się młodzszym, potem już tylko pranie, sprzątanie, prasowanie, gotowanie i jest 23.30.... a później pobudka o 6.00 i od nowa... Wiem, wiem nie ma tłumaczenia, macie rację. Co do brokułów to moja córcia uwielbia zupę-krem: gotuję różyczki brokuła (nawet z młodymi łodygami) w małej ilości osolonej wody lub dodaję kostkę bulionową warzywną.Później miksuję wszystko na papkę i ewentualnie dolewam wody gdy jest za gęsta. Doprawiam pieprzem, czosnkiem, według uznania. Na talerzu "posypuję" pokrojonym pomidorem i dla córci dodatkowo grzanki. Świetna potrawa na zimne popołudnia czy wieczory. Analogicznie robię zupę z kalafiora z tym, ze można dodać do gotowania jeszcze cebulę, itp. Z brokuła wychodzi tez pyszna sałatka: ugotowane na półtwardo różyczki po wystudzeniu pokroić w większe cząstki, dodać pokrojone ugotowane na twardo jajka, i pokrojone zielone ogórki oraz drobno posiekany szczypiorek. Do tego sos z majonezu i jogurtu. Smacznego
-
Ulotna chwila > myślę, że u Ciebie problem tkwi w węglach. Jeśli piszesz, że pieczesz pyszności: ciasta i chleb to myślę, że i je spożywasz 9przynajmniej pyszny chlebek). Tymczasem to właśnie to może być głównym powodem Twoich problemów. Chleb, jak i inne węgle w większej ilości gdy nie są przetworzone na energię i zużyte odkładają się niestety). U mnie właśnie chleb (głównie ciemny i zdrowy ale w większej ilości był moją słabością). Od momenty odstawienia (ograniczenia) brzuch mam płaski i mniej ciągów. gdzieś czytałam, że niewłaściwa ilość i jakość węgli działa gorzej niż sam cukier czy tłuszcz. tak się zwykle obawiamy słodkości czy tłuszczu a tu właśnie podstępnie dajemy się podejść węglom. Stąd myślę ich drastyczne ograniczenie w I fazie - detoks. Dasz radę i nie kombinuj.
-
pyon > nie przejmuj się . Wiele z nas, w tym ja osobiście, nie raz przechodziłyśmy przez taką sytuacje jak Ty. Najpierw wiele sobie obiecujemy, potem niby drobne odstępstwo, a później już brak kontroli. Nie dziwota więc, że i efekty nie są takie jakbyśmy tego oczekiwały. NIe ma co tego rozpamiętywać tylko do przodu. Na pewno się w końcu uda. Myślę, że kluczem do sukcesu jest przyswojenie wreszcie sobie tego, że dieta to nie szybka gonitwa za upragnioną wagą, a potem odbój tylko zmiana sposobu żywienia na całe życie. Tak więc trzymam kciuki za Ciebie i siebie i wszystkie inne osoby, które z lepszym czy gorszym skutkiem wciąż próbują, bo jak tu już wcześniej zostało napisane, najgorzej to się poddać i sobie odpuścić. Bierzmy się więc za siebie!!!
-
Hej kobitki! U mnie niestety dwudniowy dołek. Zaczęło się w niedzielę po południu - popsuła się pogoda, spadło gwałtownie ciśnienie i ja padłam nieżywa i spałam... Jak się ocknęłam to chyba strasznie spadł mi cukier bo zanim zdążyłam przygotować jogurt ze słodzikiem wsunęłam kawałeczek ciasta i odrobinę nutelli. na kolację robiłam dzieciakom pizze i też skubnęłam. Ale to nic. najgorzej było wczoraj bo po powrocie z pracy wsunęłam dwie małe jagodzianki, a na kolację kawałek wieloziarnistej tortili z warzywami i kurczakiem. Porażka! Waga w związku z tym bez zmian. No i nie ma sie co dziwić. Ale dziś już będzie dobrze. Strasznie mi się nie udaje z piciem wody. gdy w pracy siedzę na miejscu to się pilnuję i piję ale gdy jestem w terenie, jak ostatnio przez kilka dni, to nie mam kiedy. Trzymajcie kciuki. Obiecuje poprawę (tylko dlaczego po raz kolejny?!)