Marceli123
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Marceli123
-
Toska wypija 250ml zageszczonego na noc, potem w środku nocy nastepna taka porcja, a rano kaszka. ale widze ze przy Franku to ona zarlok jest, bo po tej kaszy idzie 2 sniadanie (pol buleczki np albo serek wiejski), potem gesta zupa na obiad, pozniej jeszcze 2 danie (miesko + warzywka/ziemniaki/makaron) i czasem, w zaleznosci od tego czy zje to drugie danie, jeszcze cos na kolacje. A w miedzyczasie wafle ryzowe, jablka, gruszki, banany, mandarynki. Jak widzi cos nowego, czego jeszcze nie probowala, to nawet dziobka nie otwiera tylko z zacisnietym sie wykreca na boki. Jedyne wyjscie to gotowac wiecej i samemu najpierw zaczac jest - wtedy tak jak Oli bedzie meczyc ze tez chce. W taki sposob zaczela jesc ogorki kwaszone itp. :-)
-
paula, to życzę żeby odbyło się to tak bezboleśnie jak u nas. Ja już chciałam (chociaż z leciutkim żalem), no i było bezproblemowo. Teraz jak Tosiek widział mnie bez ubrania, to za pierwszym razem było takie fajne, uśmiechnięte pytające spojrzenie, po czym zapytała "am am?" Ale tylko zaczęłyśmy się obie śmiać. A za drugim razem sama ją spytałam, czy chce cycusia - popatrzyła, powiedziała "nie" i wróciła do swoich zajęć :-) A tak w ogóle - jakie to wygodne jak już dziecko samo mówi, kiedy chce jeść...
-
No właśnie ja tez jestem za tym, żeby organizmowi dać się trochę wykazać. Jak mi lekarz każe dawać przeciwgorączkowe, to zawsze pytam jak długo i od jakiej temp więc widzą, że generalnie jestem negatywna niepotrzebnemu faszerowaniu lekami. Jeśli wtedy lekarz mi mówi, że to ze względu na stan zapalny - to jestem z tym OK i daję. Ale jak mi odpowiada, żeby dawać bo wtedy dziecko będzie miało lepsze samopoczucie, to nie przestrzegam takich zaleceń (Tośka naprawdę znosi dobrze gorączkę taką do 39. Póxniej już jest gorzej, bo widać że jest oklapnięta. A już do antybiotyków to jestem kompletnie ANTY :-) Jak miała teraz to coś w rodzaju grypy żołądkowej, to analityczka robiąca badania przypuszczała, że lekarz na podstawie wyników zleci właśnie antybiotyki, ale na szczęście nie miała racji i dostaliśmy tylko standardowy zestaw na florę bakteryjną (Smecta, Enderol i Dicoflor) plus dieta marchewkowo-ryżowa. A w ogóle to wkurzyłam sie nieźle, bo jak mąż zawiózł próbki do badań do mojego centrum medycznego, to okazało się, że wyniki będa za 3-4 dni, bo zrobili outsourcing laboratorium. Jak wrócił do domu to od razu wysłałam go z powrotem żeby jeszcze ponegocjował - no sorry Winnetou, ale jak mam chore małe dziecko w domu to mi zwisa i powiewa kto to ma zrobić - płacę za pakiet co miesiąc żeby było zrobione. I mąż zrobił małą awanturę żeby się dowiedzieć ile czasu powinno trwać takie badanie - nie uwierzycie: 1 godz!!! A potem następna burza, żeby odzyskac te zostawione próbki, oczywiście robili problemy że zlecenia już wypisane itp itd, ale M tylko warknął, że jego interesuje tylko zdrowie dziecka i ma w nosie, ajk one to wycofają, on chce te gówienka odebrać ;-) No i pojeżdził jeszcze po mieście z telefonem przy uchu aż znalazł laboratorium, gdzie miłe panie od reki zgodziły się to zrobić i jeszcze dodatkowe niezlecone badanie. Ale już ja sobie utnę pogawędkę z naszymi HR'ami bo płacę za usługę więc chcę mieć jej odpowiedni standard, a nie uganiać sie po całej Wawie za innymi możliwościami. Jak nie piszę, to nie piszę, ale jak już zaczynam, to widzicie co z tego wychodzi :-) Chyba za robotę sie muszę wziąć, coby normalnie do domu wyjść :-)
-
O własnie, powiedzcie mi prosze, jakie podejście do gorączek mają wasi lekarze? Bo my niby nie mamy takiego "stałego", tylko do różnych chodzimy w naszym centrum medycznym, zalezy który akurat przymuje danego dnia. I spotykam się z różnymi radami - jedni określaja, żeby podawać przeciwgorączkowe od jakiejś konkretnej temp (38+), a inni od razu, bez względu na temp., regularnie co 8h żeby podawać, bo te środki sa też od razu przeciwzapalne, a nie tylko gorączkowo-bólowe. No i ja już nie wiem, bo wydaje mi się, że dobrze jak organizm sam trochę powalczy - nie mówie oczywiście o sytuacji 40+, ale tak do 39 jak nic się nie dzieje to ja bym nie dawała, o ile dziecko w miare dobrze się czuje. Sąsiadka ze swoim synkiem (20 m-cy) tak samo robi (jej mąż jest lekarzem). A jak to u Was wygląda?
-
paula, nie wiem po jakim czasie lekarz, ale Tośce na katar robimy jak najwiekszą wilgotność powietrza w pokojach. Do tego parówka z Olbasu (albo dodaję go do nawilżacza, ale nie bezpośrednio do wody tylko mamy taki, że mozna krople napuścić blisko wylotu pary i ona ten zapach roznosi). No i Tośka mogłaby cały dzień smarować sie maścią majerankową i wciągać wszystkie zakraplacze do nosa jakie sa w domu... Ma takiego bzika, że w miedzyczasie już tylko Sterimarem ją oszukuję jak sie drze o psikadła kiedy je zobaczy :-) Ale ostatnio katar miała ponad 2 tygodnie pomimo tych wszystkich zabiegów...
-
Czesc Mamusie :-) Juz mialam pisac, ze jak falsa wrocila to od razu wiecej stron do nadrabiania, ale widze ze to przez defekty cafe.. paula- tym osiwieniem i 10 latami to bym sie nie przejmowala: jesli w tym czasie zmieniasz sie tak, ajk na tym zdjeciu z FB, to w zsadzie sie nie zmieniasz = starzej sie ile chcesz :-D No i bardzo lubie czytac o Twojej tesciowej, kobieta mnie rozbraja :-) Ale ta Artigianowa juz nie tak bardzo... :-( Nasza Toska przed swietami byla chora troche, ale na dobre zaczelo sie dopiero po - dostala biegunke i ponad 40 C goraczke. Bylismy u 2 lekarzy (maz byl gotowy jeszcze do 2 pojechac, jak to on). W koncu wyszlo na to, ze to pewnie jakis wirus tyle ze objawiajacy sie kupaniem (czasem moga tez podobno dolaczyc wymioty) plus goraczka od czworek (jeszcze nam ostatnia zostala, gorna lewa). Ale juz lepiej. Natomiast zaczela sie inna ciekawa rzecz-> Toska wpada w histerie jak ma isc spac, szczegolnie w dzien, bo wieczorem staram sie zeby klasc ja jak juz pada. Przed drzemka, zeby nie wiem jak zmeczona byla, obowiazkowo od 4 dni jest min 3 minuty darcia, krzyku, placzu i wyrywania sie. Przyjelismy zasade, ze wtedy tylko ja na rekach przytulamy i glaskamy, nic do niej nie gadamy. Po kilku takich probach dochodzi do wniosku, ze nic nie ugra, przytula sie i po 15(!!!! serio 15!!!!) sekundach odkladam ja do lozeczka bo juz spi... Nie mam pojecia o co temu mojemu dziecku chodzi.
-
Dziewczynki kochane, chcielibyśmy Wam życzyć : świąt białych, pachnących choinką, skrzypiących śniegiem pod butami, spędzonych w ciepłej, rodzinnej atmosferze, pełnych niespodziewanych prezentów od Mikołaja - świąt Bożego Narodzenia dających radość i odpoczynek, oraz nadzieję na Nowy 2010 Rok, żeby był jeszcze lepszy niż ten, co właśnie mija... Życzymy Wam, aby wszystkie dni w roku były tak piękne i szczęśliwe, jak ten jeden wigilijny wieczór, aby przy świątecznym stole nie zabrakło Wam światła i ciepła rodzinnej atmosfery, aby w Waszych domach pojawiła się radość, szczęście, życzliwość, wzajemne zrozumienie i spełnienie marzeń. Aby w dniu Wigilii ogarnęło Was ciepło wigilijnej świecy, a jej blask zamienił się w żywe iskierki w oczach. Aby samotność odeszła w niepamięć, a Wasza twarz i twarze bliskich Wam osób zawsze były rozpromienione uśmiechem, bez trosk, problemów, smutków, i aby w Waszym życiu były obecne same dobre myśli oraz wiara i nadzieja na lepsze jutro. Wesołych Świąt i Do Siego Roku :)
-
falsa - a ja zazdroszcze i domu i przespanych nocy. Na wieksze mieszkanie w Wawie to trzeba zgromadzic sporo kasy, a dopiero 3 lata temu to kupilismy. Toska pomimo ze jest juz na butli to i tak w nocy daje popalic, minimum 2-3 pobudki... Oczywiscie po polnocy trzeba jej kolejna butle dac, nie da sie oszukac woda - nie zasnie dopoki nie wydoi mleka. A nie moge tez zaeszczac wieczornego, bo ona wtedy nie pije - tylko takie samo rzadkie mleko... I oczywiscie tez zakatarzona chodzi, ale sama pieknie smarka w chusteczke :-D Czasem jak dmuchnie to jak stary :-D No i mala lekomanka mi rosnie - jak tyklo widzi jakiekolwiek psiukadlo do nosa to glupawki dostaje, musimy juz wode morska jej psikac pomiedzy nasivinem i euphorbium...
-
paula - po pierwsze: chcialabym tak wychodzic na zdjeciach jak ty :-) A po drugie - przejdz sie do lekarza i zapytaj, bo ja dawno dawno temu, jak non stop chorowalam, to dostalam serie jakichs zastrzykow witaminowych (chyba) w tylek, i potem na wiele lat mialam spokoj, tylko jakies sezonowe chorobska raz czy dwa w roku. A przedtem to serio co chwile cos sie mnie czepialo. Ale nie pamietam co to byly za zastrzyki, dlatego proponuje podpytac lekarza. Bo domowe sposoby domowymi sposobami, ale Franulo wyciaga z ciebie wszystko co mu sie uda...
-
A ja nie jem nic z bialej mąki, ziemniakow, cukru. rano nabial, potem miesko z warzywkami, wieczoem owoce albo platki na mleku. generalnie ostatnio jakos w ogole nie jestem glodna, wiec na dobra sprawe wcale nie czuje sie jak na diecie :-) Musze sprobowac tego domestosa...
-
Ja sie przymierzam do szyszek juz od dluzszego czasu, ale na razie sie nie lamie, bo zachecona sukcesami Artigiany poszlam w jej slady - no i waze juz mniej niz przed ciaza. W zasadzie to tyle nie wazylam od 3 albo i 4 lat... Z tym ze ja na latwizne - kupilabym puszke karmelu albo masy krowkowej, troche smietany i tyle :-) goja - kafelki sliczne, ja tez mam lazienke brazowo - ecru, ale jesli moge doradzic z wlasnego doswiadczenia: jak macie miec tam wanne, to zaprojektuj ich ulozenie tak, zeby na scianie nad wanna byly te jasniejsze, tak na wysokosc 2-3 plytek. Bo ja mam od gory i od dolu brazowe, a posrodku tylko jasne, i te ciemne znad wanny strasznie sie brudza woda z mydlinami i teraz juz tak ciezko je czyscic ze szok. Z podloga ani z obudowa wanny nie ma problemu, mam tam wlasnie brazowe. Tylko te nad wanna to masakra :-)
-
Tośka też zaakceptowała w zasadzie brak cycka. 210 mleka na spanie wypija, w nocy następne 150, i jeszcze co jakis czas wstaje na wode (no niestety ciagle budzi sie po kilka razy). Tylko po tych kilku dniach jak wrocilam to w nocy jak mnie zobaczyla to od razu sie do mleczarni doczepila, nie bylo przebacz. Teraz jak chce, to jej na chwile daje possac przed spaniem, ale zaraz sama rezygnuje, bo nic juz nie leci, wiec woli smoczka dostac i wygodnie w lozeczku sie wyciagnac :-) Ja sie teraz troche martwie, bo moj szef od poczatku tygodnia ma polpasca, tzn od poczatku tygodnia na zwolnieniu jest, ale byl chory juz wczesniej i wtedy do pracy chodzil... A ten wirus to sie do 5 tygodni rozwija podobno. Podejrzewa, ze to po szczepionce na grype, ktora wzial jakis miesiac temu i potem mial slabsza odpornosc. Innej znajomej lekarka odradzila szczepienie bo ponoc od razu by sie rozchorowala po niej bo chorowita jest. No i teraz sama nie wiem czy sie w koncu na ta grype szczepic czy nie. Jak czytam co falsa przechodzila, to mnie strach bierze troche. No itego polpasca nie chcialabym przywlec do domu, bo Tosiek dopiero co zaszczepiony na ospe, a to ten sam wirus. A - maz na imprezie dzis sie bawi, wiec mam wolna chate: wpadniecie? ;-) Ja sobie odbije pod koniec tygodnia :-)
-
Ja też weny nie mam... Tosiek po bilansie i szczepieniu: 10.2 kg, 80 cm. Kłucie be problemu, tylko następnego dnia trochę ją wysypało i zaczerwieniło dodatkowo, ale dosłownie na chwilę. Nie mówię jeszcze "hop" bo ponoć przez dwa tygodnie moze coś się dziać (lekka gorączka i rewelacje skórne). My na groby nie pojechaliśmy, przestraszyliśmy się korków - żadne z nas nie jest z Wawy, a podróż z Potworkiem wieczorową porą to koszmar - ja nie mogę dać jej zasnąć, żeby poszła normalnie spać, a ona mnie olewa i "odpływa" w samochodzie... Fotelik znów mamy maxi cosi, oczywiście kolejny pod kolor mojego samochodu ;-) A ja siedzę sobie u Niemców do środy. Boszzz, odwołali mój "standardowy" lot o 17-ej i musiałam wziąć taki przed 21 - oczywiście był opóźniony, z lotniska wyjechałam 24.15, więc do hotelu dotarłam tuż przed 2 rano... masakra, zaraz kładę się spać, bo od rana oczywiście byłam w pracy - tylko dziś miałam czas być w fabryce, następne 2 dni u dostawców spędzam. A miałam wypocząć - zero wstawania do Tośka w nocy etc. Tymczasem już wiem, że mało to realne - dziś na szczęście kolacja była krótka, ale jutro to pewnie do oporu będziemy siedzieć... Przynajmniej w końcu mogę "na legalu" mojego kochanego Paulaner'ka siorbać :-D Jak ja się stęskniłam za tym piwkiem - polecam. U nas odpowiednikiem dobrym jest Ciechan pszeniczny, ale trudno go dostać. Za to 4 razy tańszy od Paulaner'a. Co do złości Potworkowych - w życiu nie pomyślałabym, że z takich małych płucek taki potworny wrzask i pisk może się wydobywać. I po kim to??? Ja co prawda potrafię podnieść głos (na miaużona of course), ale w życiu nie zapiszczę dopóki mnie ktoś pożądnie nie wystraszy chyba... I do tego jeszcze się wygina do tyłu w pałąk... Falsa - do doktora marsz! I R. zawlec ze sobą!
-
A co do menu - jak już powiedziałam, zdarza się często, że coś "wyleci" bo Tosiek wcześniej wyżebrze łakocie od sąsiadki i nie jest już głodna. Albo zmiast całego dania zje 1/3. A na spacerach dojada jeszcze owoce (jabłka/gruszki). Waży 10 kg, ubrania nosi 80. Wyglada dobrze, ale nie ma fałdek, tylko brzusio taki fajny :-) A dupka chudziutka. Ale w poniedziałek mamy bilans, to zobaczymy.
-
Wrózba fantastyczna, tzn. interpretacja :-D Goja, ale Pampersy 4+ nie sa większe rozmiarowo od 4 - mają tylko większą chłonność :-) Aczkolwiek nam już nawet 4+ na noc nie wystarczają, bo Tosiek potrafi całą butlę wody wypić w ciągu nocy (~250ml) i chyba się przymierzę do 5 do spania. Ale tych majtko-pieluch, bo one sie fajnie dopasowują do tych chudych dupek. Ja od dziś zaczynam strajk cyckowy. Normalnie w nocy tracę cierpliwość od kilku dni, i mówię stanowcze: dosyć!!! Od dziś w nocy tatulek może sobie spać z córunią, od niego mleko z butli pije, ode mnie tylko cyca sobie życzy, a że z niego już niewiele płynie, to po godzinie znów się budzi głodna i drze paszczę. Aż ja mam ochotę krzyczeć. Ja już chcę moje piersi mieć z powrotem dla siebie, i tyle! Co prawda nie wiem co mi z tego wyjdzie, ale zobaczymy.
-
U nas z kupami się pogorszyło, normalnie była 1 na dzień, a teraz co kilka dni. Tylko pierdki jak sadziła mocno pachnące tak nadal sadzi :-) Ale od kilku tygodni 4 jej idą, i to chyba wszystkie 4 na raz, bo ma tak napuchnięte dziąsła. Dziś w nocy, do momentu uśpienia do samego rana, wstawała mi co godzinę! Masakra. A co do ryb - słuchajcie, do tej pory nie jadła za nic, pluła po całym mieszkaniu. Dawałysmy jej takie filtety w kostce, nie wiem co to było, mintaj pewnie albo dorsz. A ostatnio pani z rybnego poleciła nam suma - no i rewelacja, Tosiek wcina aż sie uszy trzęsą :-) No i pomidory w końcu zaakceptowała, ale tylko przyprawione, a już najlepiej wsuwa z sałatki pomidorowej, takie "przeszłe" cebulą :-) No i wyczytałam wczoraj, że można po 12 m-cu dawać syrop z cebuli na początki przeziębienia. A profilaktycznie "winko czosnkowe": przepis z netu - zmiażdż dwie obrane główki czosnku i zmieszaj z sokiem z dwóch cytryn.Zalej to litrem letniej, przegotowanej wody i odstaw pod przykryciem na trzy dni w ciemne miejsce.Po tym czasie przecedź winko do butelki z ciemnego szkła.Pij 2 razy dziennie po łyżeczce od herbaty. W gazetce dziecięcej były jeszcze 3-4 łyżki miodu do tego winka.
-
falsa - no własnie, ci faceci zawsze pod wpływem to jacyś tacy romantyczniejsi się robią ;-) Tośka od północy też spi ze mną bo jestem za leniwa żeby o tej porze, wyrwana ze snu, trzymać ją na kolanach i czekać az znów zaśnie. Biore ją do siebie, podciągam bluzkę - jak chce to się podpina pod dystrybutor a ja dalej próbuję spać. Ale teraz chcę ją odzwyczaic od nocnego cyca, bo jak się w nocy wybudza, to tylko ja moge ją uśpić, jak M podejdzie to ryczy aż ja nie przyjdę... Butki kupiłam znów w sklepie rehabilitacyjnym, są w sam raz na wysokie podbicie. Fakt że prawie 100 kosztują (poprzednie, letnie, 70pln...). No i podobno na tym etapie nie powinno się nosić butków po innym dziecku, bo dopiero stopa się kształtuje, a takie już noszone są "wyrobione" pod inną stópkę. Wiem, że to drożej jest tak co i rusz nowe kupować, ale tłumaczę sobie, że paczka pampersów prawie 50 kosztuje a gdzies na tydzień pewnie starcza, a w butkach pochodzi klka miesięcy. My nosimy 4+. Zastanawiam się nad 5, bo są już w tym rozmiarze pielucho-majtki, ale jak tak sobie myslę, że trzeba będzie rajstopki ściągać, to nie przemawia do mnie to jeszcze jako ułatwienie przy przewijaniu. A problem mamy taki, że ten mój Potworek tak ruchliwy jest, że te pieluchy w ciągu dnia to się jej "w biegu" zmienia, zaczynam w jednym końcu pokoju, a kończę w drugim :-D nie ustoi chwili w jednym miejscu, a mowy nie ma już o tym, zeby przez ten czas leżała spokojnie.
-
Ja tylko na chwilę. Buziaki dla wszystkich maluchów które już nie są niemowlakami :-) Już takie małe-duże ludki się robią :-) Ja od dziś jestem blondynką ;-) Bo ścięłam się już ze 3 tyg temu, ale nie farbowałam wcale od lutego :-D
-
A - zapomniałam dodać: to że moja kochana teściowa jest taka fajna wynika z tego, że jej teściowa z kolei była dla niej jędzowata. Ona nie chce taka być i bardzo się stara wygrać tytuł "Teściowej roku". Jestem skłonna przyznać jej nawet dwa, bo ze mną i moim mężem to można szału dostać (tzn porządni, pracowici ludzie, bo my lenie i bałaganiarze do potęgi n-tej)
-
No zazdroszczą figury, zazdroszczą... Ale ja to taki mięczak jestem, zamiast się zebrać w garść i pójść w Artigiany ślady, to tak ciągle odwlekam i odwlekam... paula - a nie możesz po prostu powiedzieć teściowej, że w ramach "zbliżeń" z wnukiem prosisz ją o spacer choć raz tygodniowo i że wtedy najlepiej odpoczniesz? Nie wiem jak Twoja, ale moja na takie postawienie sprawy już by nie miała nic do powiedzenia innego jak tylko zgodzić się. A czy będzie przy tym smęcić i dalej dogadywać - olej, poskarż się mężowi albo nam coby się wygadać, i tyle. Teściów ani rodziców się nie wybiera, pociesz się że nie musisz z nią mieszkać i na codzień tego znosić jak niektórzy. Rodzice w większości uważają, że wiedzą lepiej (ciekawe jakie my będziemy :-) ) i często chyba nie mają nic złego na myśli. Ja wiem, że moja teściowa nawet jak powie coś co nie jest dla mnie przyjemne, to zakładam że nie robi tego umyślnie. I potem się okazuje że miałam rację, bo ona np pyta się sąsiadki na spacerze, czy mnie nie uraziła :-) Mnie czasem też zapyta czy nie przesadziła ;-) A ja zawsze do niej na spokojnie podchodzę i jak na razie nie ma konfliktów, a dziecko szczęśliwe i zakochane w babci z wzajemnością. Tylko że mój mąż do bólu szczery jest, i od początku ustalił zasady, a w razie czego je modyfikuje tak żeby to nam odpowiadało.
-
Tylko nie mamy sposobu żeby jadła rybę albo mięsko inne niż kurczakowy udzik. No i zazwyczaj nie zjada całości, tylko skubie po trochu (tylko babcia jest w stanie częściej namówić ją do zjedzenia wiekszych ilości). Ale dobrze wygląda, więc się nie martwię. Najlepsze jest to, że nie ma mowy aby ją karmić - ona musi sama albo buzia na kłódkę i stanowcze :"nie". W ten weekend nawet rosół z makaronem musiałam jej pozwolić samej jeść = rozlewać dookoła :-) Ale jest na to sposób - jak ona macha swoją łyżeczką, to ja w międzyczasie mam drugą i ją dokarmiam, zanim całośc wyląduje na podłodze i ścianie :-) Aczkolwiek wszystko co gęste, to już ładnie wsuwa. Poza tym to fajny widok jak próbuje nabić kawałek parówki na widelczyk, po czym zniecierpliwiona bierze go w łapkę, zjada i próbuje trafić widelcem w następny :-)
-
Kitka, słoiczki zabralismy, ale w sumie na koniec wyrzuciliśmy, bo tylko deserki zjadła i co nieco jak byliśmy na wycieczkach. A tak to jadła z nami obiady (ryba, kurczak, ziemniaki, marchewka, pomarańcze, arbuzy, chleb itp). My byliśmy na Lanzarote, spokojna, mała wysepka. Nie ma możliwości wyboru - jest tylko opcja all inc. Do Egiptu na razie bałabym się ja zabrać, ale małżonek się upiera, że następny urlop tam spędzimy. Jak byliśmy poprzednio, to nie rozchorowaliśmy się (codziennie po jedzonku żubróweczka/whiskey ;-) ). No mnie na koniec lekko pogoniło, bo pomimo małżonkowych zakazów skusiłam sie na owoce. Jak się je w hotelach gotowane żarełko to jest raczej bezpiecznie. Napoje podają butelkowane i otwierają przy stoliku. Artigiana, Tosiek na sniadanie dostaje kaszkę, na drugie śniadanie twarożek (no cóż, teraz to w sumie danonki...) i banan, potem zupa, po drzemce drugie danie (kurczak i ziemniaki/kalafior). Jak jeszcze jest czas przed spaniem nocnym, to na kolację dostaje paróweczki cielęce albo danonka. Czasem, jak mało zje śniadania nabiałowego, to dostaje kanapkę z szynką. W międzyczasie podjada gruszki, cinimini, paluszki itp. - co wyłudzi od sąsiadki. A żebrak jest niesamowity - jak tylko zobaczy sąsiadkę, to biegnie się do niej poprzytulać, po czym ciągnie ją do jej torby (albo sama podchodzi i do niej zagląda) i liczy na łakocie :-) Ostatnio jak poszłyśmy na sąsiedzką kawusię, to Tosiek nagle zniknął z horyzontu - poszła do przedpokoju, zobaczyła wózek Mateusza (sąsiada, swojego "narzeczonego") i oczywiście na wózku torbę - sama się poczęstowała :-D
-
Kitka - my byliśmy z Tośka na przełomie czerwca i lipca na Kanarach, 6h lotu. Nie było źle w samolocie, zabawek mieliśmy mnóstwo, dostalismy miejsce w pierwszym rzędzie w tamtą stronę, więc mogła sobie postać i rozłożyć zabawki na podłodze, bo tam więcej miejsca jest. A z powrotem to akurat zęby jej wychodziły i miała wysoką gorączkę, więc była super spokojna, tylko się przytulała i spała... Za to na miejscu trzeba się pilnować, bo takie maluchy bardzo wrażliwe są na słońce i trzeba je chować. Artigiana - kochana, ja wiem że to niełatwe, ale walcz z tym kciukiem. Mój brat ssał baaardzo długo, nawet w podstawówce, nijak było go oduczyć, i potem musiał aparat na zęby nosić bo one się oczywiście wykrzywiały od tego ssania. Gdyby rodzice zwalczali to od małego, to może by sie jakoś udało, a tak to im starszy tym był bardziej od tego uzależniony, i tak już z automatu ładował kciuka do paszczy... Żadne smarowanie czymkolwiek nie działało, nałóg i tyle. Ja np wyłamuję palce u rąk, też od małego. Wiem że później będą pewnie stawy bolały i dłonie trząsły, no ale nie jestem w stanie się powstrzymać, po tylu latach...
-
Wiecie co, nas przeziębienie też dopadło... :-( ja mam coś w rodzaju zapalenia krtani i mega katar, a Tosiek co kilka godzin dostaje napady kaszlu, takie do 20min nawet. Biedna w nocy się męczy, bo spać chce a nie może bo się krztusi... Ale na szczęście humor nadal ma. Mam nadzieję, że jej się już będzie tylko poprawiać, bo jutro wylatuję i dopiero w czwartek wieczorem wracam... Kurczę, chyba i ja coś zrobię na ten roczek. W końcu jak mam się wieczorami nudzić w hotelu to zawsze mogę się przebieraniem zdjęć zająć. A co do kolczyków, to my Tośkowi raczej dopiero za kilka lat przebijemy, tak w okolicach komunii (do której raczej nie pójdzie, chrzest był chyba ostatnim momentem kiedy ulegliśmy otoczeniu pobożników). Potworek mój kochany już śpi (bo dziś przez cały dzień tylko 20 min spała!!!) więc odpoczywam sobie i zasmarkuję wszystko dookoła :-)
-
Wiecie co, nas przeziębienie też dopadło... :-( ja mam coś w rodzaju zapalenia krtani i mega katar, a Tosiek co kilka godzin dostaje napady kaszlu, takie do 20min nawet. Biedna w nocy się męczy, bo spać chce a nie może bo się krztusi... Ale na szczęście humor nadal ma. Mam nadzieję, że jej się już będzie tylko poprawiać, bo jutro wylatuję i dopiero w czwartek wieczorem wracam... Kurczę, chyba i ja coś zrobię na ten roczek. W końcu jak mam się wieczorami nudzić w hotelu to zawsze mogę się przebieraniem zdjęć zająć. A co do kolczyków, to my Tośkowi raczej dopiero za kilka lat przebijemy, tak w okolicach komunii (do której raczej nie pójdzie, chrzest był chyba ostatnim momentem kiedy ulegliśmy otoczeniu pobożników). Potworek mój kochany już śpi (bo dziś przez cały dzień tylko 20 min spała!!!) więc odpoczywam sobie i zasmarkuję wszystko dookoła :-)