Renatka 37
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
Filipinko- ja też mieszkam w zachodniopomorskim :) Jeśli chodzi o moje plany związane z podwórkiem, z jego wykończeniem, to na razie odpuściłam sobie. Potrzebne do tego są: pieniądze i dobry fachowiec. Póki co, ani tego, ani tego nie mam. Kosze jedynie stara trawę na podwórku i sprzątam tak ogólnie. Mieliśmy robić polbruk, ogródek, mały sad... Nie wiem czy sama poradziłabym sobie z tym. Poczekam trochę, może los się kiedyś odmieni i da mi siłę i ...kogoś do pomocy. Dzisiaj od rana świeci słońce. Ciekawe czy w końcu będzie ciepło, bo mam już dość codziennego palenia w piecu. I tęsknię za ciepełkiem na dworze :) Pozdrawiam Was, Dziewczyny. Z uśmiechem na ustach :)
-
Andi - w zachodniopomorskim dawno nie było słońca i cały czas jest zimno! Tak jak w całej Polsce chyba. Filipimój-dobrze robisz, że chcesz zmian, innego nastawienią-nie można ciągle się zamartwiać i żyć śmiercią męża. Czas iść przed siebie. Powodzenia Ci życzę. Pozdrawiam w ten zimny dzień.
-
ten gość z 8.34 to ja byłam :)
-
ten gość powyżej to ja-myślałam, ze się zalogowałam, a tu nie wskoczyło mi chyba
-
Widzę, że gość nie zrozumiał tematu. Smutna-jeżeli stronisz od ludzi, oni stronią od Ciebie. Chyba nie o to chodzi, żeby zamykać się całkowicie w swoim wdowieństwie. Ja też tęsknię za mężem. Każdego dnia. Brakuje mi go na każdym kroku. Wspomnienia dopadają wszędzie, ale... Myślę, że trzeba iść naprzód. Myślę, że on nie chciałby, żebym była ciągle smutna i przygnębiona, przeżywająca wciąż na nowo i bez przerwy jego śmierć. Wiadomo, że to zostanie na zawsze w naszym życiu-nasze małżeństwo i to, że już się skończyło. Ale są dzieci przecież. Smutna 40-masz dziecko. Dla niego trzeba żyć. I dla siebie też. Ten smutek zastąpić czymś, co ma dla nas sens. Zająć się czymś intensywnie. Dzieci też przeżywają, ze nie mają ojca, a jeszcze patrząc na naszą rozpacz pogłębiają to w sobie. Uśmiechnijmy się dla nich...
-
Ja również mam zamiar spotkać się ze znajomymi w te wolne dni. A kontaktu z naturą mam nadmiar -dzisiaj skończyłam kosić trawę-dwa dni roboty, masakra! Dzisiaj cieplutko. Pogoda ma się jednak zmienić. Szkoda. Pozdrawiam słonecznie
-
Pięknie dziś na dworze-ciepło i kolorowo. Aż chce się po prostu być w tym. Ale dokupiłam jeszcze trochę węgla bo noce zimne i nie chcę żeby mi dzieci marzły. Sama też lubię ciepełko. Jutro koszę trawę!!!!! Utonę w niej niedługo! Niedługo długi weekend i trzeba coś wymyśleć, żeby nie siedzieć samej w domu, bron Boże. Jakie macie plany?
-
andi, mam dzieci i one mnie absorbują, owszem. Staram się też często wychodzić z domu, spotykam się ze znajomymi, chodzę na zumbę, do tego kino, teatr, basen itp. także popołudnia i weekendy spędzam dosyć aktywnie, ale ta myśl w tyle głowy i w sercu przypięta na zawsze-on nie żyje...Boli i wiem, że musi boleć i długo jeszcze będzie. Czasami jest to nie do zniesienia. Wtedy kompletnie nie chce mi się nic, nawet żyć. Ale nie poddaję się. A wiara w to, ze kiedyś pogodzę się być może z jego śmiercią, pomaga jakoś przetrwać. A dzisiaj jest piękny dzień. I koniec testów gimnazjalnych i koniec siedzenia w komisji z poczuciem totalnej nudy i bezczynności! Pozdrawiam Was wiosennie
-
Tylko, że ja nie mogę sobie z tą tęsknotą poradzić. I ogólnie z brakiem męża. To jakiś koszmar. Są lepsze i gorsze dni. Ale te totalnie dołujące dni nie pozwalają funkcjonować. Przestaje mi wtedy zależeć na czymkolwiek i nie widzę sensu w niczym. Ciężka sprawa...Nawet słońce i ciepłe dni mnie nie cieszą.
-
A ja dziś na zumbę. Przyda się wycisk po świątecznym jedzeniu, żeby nie napisać obżarstwie! I może ten smutek z serca trochę wywieje...Wczoraj weszłam na wagę i...o zgrozo! Chyba muszę wyrzucić wagę :) Jak sobie dawałyście (dajecie) radę z tęsknotą za mężem?
-
Świąteczne dni minęły jakoś i dzięki Bogu! Ogólnie było ciepło, miło, rodzinnie, ale w moim sercu wielka rozdarta rana i ciągłe myśli o mężu i żal wielki, że takie cieplutkie święta a jego nie ma. Jednak zdecydowanie, póki co, wolę normalne, codzienne dni. Święta są dla mnie na razie koszmarne. A dzisiaj już poświąteczny wtorek i ciągle pełna lodówka i pewnie połowę zje pies. I nic takiego nie robiłam do jedzenia tylko ciasto i sałatkę, ale goście poprzynosili tego jedzenia tyle, że szok! Trzymajcie się i oby do lata!
-
Ręce opadają... Ja, czyli Renatka a gość to są dwie różne osoby. Przykro mi, że ktoś tak krytykuje ostro moje wypowiedzi. Jestem wdową od niedawna, to prawda, ale tutaj nie było napisane, że przyjmujemy tylko "stare" wdowy. No cóż... Chciałam dołączyć do kobiet, które są wdowami. Chciałam czasami pocieszenia, a może tylko parę słów otuchy, wsparcia. Do psychologa chodzę. Nie chcę tutaj skupiać na sobie uwagi. Piszę o swoich emocjach, uczuciach. Czy są złe? Głośne? Nie wydaje mi się. Gdybym miała w sobie tyle złych emocji to na pewno nie miałabym przyjaciół. A mam. Boli ten brak zrozumienia. Napisałam pierwszy raz, kiedy byłam w totalnym dole... A teraz...
-
Nie robię tego specjalnie.
-
Aha i nie daje przyzwolenia na taki wpis jaki powyżej można przeczytać. Czy ja napisałam choć raz że mam pretensje do teściów? Czytaj gościu uważnie wypowiedzi albo nie czytaj wcale- już ci o tym pisałam zresztą.
-
Ja czyli Renatka 37 nie podszywam się pod nikogo. Nie jestem gościem. Zawsze piszę pod swoim Nickiem. Proszę mnie nie obrażać. Byłoby wszystko dobrze gdyby nie agresywny gość. Bo to nie ja jestem agresywna.